Mówisz, że już jej nie szukają tam, na wybrzeżu? -spytał Adam.
Wiedział, że Hatch, który był jego prawą ręką, stoi zgarbiony w jakiejś budce telefonicznej, w swoich ciemnych słonecznych okularach głęboko wciśniętych na nos.
– Tak, szefie. Ale oni myślą, że Becky naprawdę coś wie, może nawet zna tego faceta, który strzelał do gubernatora, więc przetrząsają wszystkie możliwe miejsca. Agent Ezra John prowadził poszukiwania na wybrzeżu. Klnie, na czym świat stoi, mówi, że ona musiała się rozpłynąć w powietrzu, a inni śmieją się z niego za plecami. Stary Ezra uważa, że panna Matlock jest o wiele sprytniejsza, niż ktokolwiek mógłby pomyśleć. Gdyby wiedział, że to ty wyprowadziłeś go w pole, z przyjemnością nadziałby twoją głowę na pikę i poszukał jakiegoś mostu, żeby ją tam zatknąć.
– To miłe, że dzielisz się ze mną tą informacją, Hatch.
– Wiedziałem, że ci się spodoba. Masz ze starym Ezrą swoje porachunki, prawda?
– Coś w tym rodzaju – przyznał Adam. – Czy Ezra zrozumiał wreszcie, że ona go zmyliła? Że nie ma jej nigdzie w Karolinie Północnej?
– Właśnie tak.
– Myślę, że nie trzeba im już wstawiać nowego bajeru. Upłynęło już zbyt dużo czasu, żeby mogli ją znaleźć. Sądzę, że na razie będziemy mieli spokój.
Cisza.
– Hatch, wiem, że zapalasz papierosa w zamkniętej budce telefonicznej. Zgaś go natychmiast, bo wyrzucę cię z pracy. Cisza.
– Zgasiłeś?
– Tak, szefie. Przysięgam, że zgasiłem. Nie zdążyłem nawet dobrze się zaciągnąć.
– Wspaniała wiadomość dla twoich płuc. A co z Komendą Policji w Nowym Jorku?
– Porozumiewają się z innymi komendami w całym kraju, podobnie jak federalni. Bez efektu. Detektyw Morales jest wrakiem człowieka, chyba w ogóle nie śpi. Stale opowiada o tym, jak ona do niego zadzwoniła, powiedziała, że niczego więcej nie wie i na tym koniec. Jest jeszcze drugi detektyw, kobieta, Letitia Gordon, która zieje nienawiścią do panny Matlock. Mówi, że ona kłamie, że jest wariatką, a prawdopodobnie również morderczynią. Stara Letitia robi wszystko, żeby ją pogrążyć. Dąży do tego, żeby oskarżono pannę Matlock o zamordowanie tej bezdomnej staruszki przed Metropolitan Museum. Wiesz, o czym mówię?
– Tak, wiem.
– Oczywiście, wybili jej to z głowy, ale jest potwornie zawzięta na naszą dziewczynę.
– Do cholery z detektyw Gordon – powiedział Adam. – Ani Thomas, ani ja nie wierzyliśmy, że oni mogliby oskarżyć ją o morderstwo. Pewnie chcą ją mieć jako głównego świadka oskarżenia, ale wiesz równie dobrze jak ja, że gliniarze nie potrafili jej uchronić przed tym prześladowcą. To jest teraz nasze główne zadanie. Czego się dowiedziałeś w sprawie McCalluma?
Adam niczego nie oczekiwał, więc nie był też rozczarowany, kiedy usłyszał, jak Hatch westchnął z rezygnacją.
– Jeszcze niczego. Tę akcję przygotował prawdziwy profesjonalista, tak jak myślałeś.
– To nie mógł być Krimakow, bo Thomas trafił wreszcie na jego ślad. On mieszkał na Krecie, ale już nie żyje. Nie znam dokładnej daty, w każdym razie to się stało przed zabójstwem McCalluma w Albany. Sądzę, że Krimakow mógł być w to zamieszany, a to by oznaczało, że wiedział, iż Becky jest córką Matlocka. Jezu, to mnie przeraża.
– Jeśli ten facet nie żyje, to musi być jakiś nowy świr, który wybrał sobie Becky.
– Nie, Hatch, ja tak nie myślę. To spisek, nie ma innego wytłumaczenia. Za dużo ludzi jest w to zamieszanych. Ale dlaczego przyczepili się do panny Matlock? Stale powracam do Krimakowa, chociaż wiem, że on nie żyje. Ktoś inny tym kieruje. Jak się ma gubernator?
– Słyszałem, że trochę boli go szyja, ale będzie żył. Mówi, że o niczym nie wie i nikogo nie podejrzewa. Bardzo się zmartwił McCallumem.
Adam zamyślił się głęboko. Powtarzał sobie pytanie, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Cisza.
– Zgaś tego papierosa, Hatch. Wiem, że twoja dziewczyna lubi jedwabną bieliznę i drogie restauracje. Nie możesz sobie pozwolić na utratę pracy.
– Okay, szefie.
Adam usłyszał szelest papierów i kilka niegroźnych przekleństw. Uśmiechnął się.
– Masz jeszcze coś?
– Tak. Nie zidentyfikowali jeszcze szkieletu, który wypadł ze ściany w suterenie panny Matlock. Wiadomo tylko, że była to nastoletnia dziewczyna, której ktoś rozwalił głowę przed dziesięcioma laty, albo trochę dawniej. Dowiedziałem się też czegoś ciekawego.
– Tak?
– Okazało się, że osiemnastoletnia dziewczyna zniknęła nagle z Riptide w stanie Maine. Czy to nie dziwny zbieg okoliczności?
– Rzeczywiście. Kiedy?
– Dwanaście lat temu.
– I od tamtej pory nie dała znaku życia?
– Nie jestem tego całkowicie pewny, ale jeśli nadal uznają ją za zaginioną, to zrobią testy DNA ze szpiku kości.
– Będzie im potrzebne jeszcze coś od niej – powiedział Adam. – Włos na szczotce, stara koperta, którą zaklejała śliną, coś w tym rodzaju. Albo pobiorą próbkę krwi od kogoś z rodziny.
– Tak, ale nikt się z tym nie spieszy. To zajmie trochę czasu.
– Wcale mi się to nie podoba, Hatch. Dość już mamy na głowie, a na dodatek to w suterenie Becky wypadł ze ściany ten przeklęty szkielet.
– Nie narzekaj, szefie. Dasz sobie z tym radę. Słyszałem, że Riptide jest pięknym miejscem. To prawda?
– Tak, ale nie mam czasu, żeby je podziwiać. Nie pal, Hatch! – wrzasnął nagle do słuchawki. – Zadzwoń do mnie jutro o tej samej porze – dodał.
– W porządku, szefie.
– Nie pal! Cisza.
Kim jest Krimakow? – spytała cicho Becky.
Adam odwrócił się i zobaczył, że dziewczyna stoi w drzwiach pokoju, w którym spędził pierwszą noc w domu Jacoba Marleya. Nie usłyszał, jak otwierała drzwi.
– Kim jest Krimakow?
– To handlarz narkotyków, który współpracował z kartelem Medelin w Kolumbii. On już nie żyje -powiedział swobodnym tonem.
– Co ten Krimakow ma wspólnego z tym, co się tutaj dzieje?
– Nie wiem, Becky. Dlaczego otwierasz drzwi bez pukania?
– Słyszałam, jak rozmawiasz przez telefon. Chciałam się czegoś dowiedzieć. Wiedziałam, że sam nic mi nie powiesz. Przyszłam też, żeby cię zawołać na śniadanie. Znowu kłamiesz. To nie ma nic wspólnego z handlem narkotykami.
Wzruszył tylko ramionami.
– Żałuję, że nie mam noża.
– Uspokój się, Becky. Dlaczego nie potrafisz zaakceptować faktu, że jestem tutaj po to, żeby cię chronić?
Wstał z krzesła, a ona cofnęła się o krok. Nadal się go bała.
– Mówiłem już, że nie zrobię ci krzywdy.
Zorientował się nagle, że nie ma na sobie koszuli. Czyżby się bała, że on się na nią rzuci? Co prawda, nie mógł się jej dziwić, po tym wczorajszym szczeniackim wybryku, kiedy chciał udowodnić, że nie jest gejem. Zdjął koszulę z poręczy krzesła i odwrócił się od dziewczyny. Ubrał się i przykrył łóżko.
– Kim ty jesteś? – usłyszał.
Zanim zdążył się odwrócić, Becky już nie było w pokoju. No trudno, poznała nazwisko Krimakowa, ale go już więcej nie usłyszy. Ten drań nareszcie był martwy. Thomas Matlock mógł bez obawy spotkać się ze swoją córką. Dlaczego Thomas nic o tym nie mówił? Adam uczesał się, umył zęby i zszedł na dół.
Podała mu naleśniki z syropem z czarnych jagód i chrupkim bekonem, właśnie tak, jak lubił. Postawiła również na siole pokrojonego, dojrzałego melona i bardzo mocną kawę.
Żadne z nich się nie odzywało. Becky z trudem przełknęła tosta i wypiła filiżankę herbaty.
– O co chodzi? – przemówił wreszcie Adam. – Nie zarzucasz mnie pytaniami? Nie wściekasz się na mnie? A może postanowiłaś się obrazić?
To ją ruszyło, jak się zresztą spodziewał.
– Jak by ci się podobało, gdyby ten gęsty syrop wylądował na twoich plecach?
– Wcale by mi się nie podobało. – Adam uśmiechnął się do niej. – Ale nareszcie się odezwałaś. Posłuchaj, Becky, ja tylko się staram w tym wszystkim zorientować. Każdy ma jakieś pomysły, rzuca nowe nazwiska, a do tego jeszcze ten szkielet.
Widziała, że on stara się wymigać od odpowiedzi, ale nie ustępowała.
– Do kogo mówiłeś, żeby nie palił?
– Do Hatcha. To mój asystent. Ma mnóstwo kontaktów, mówi sześcioma językami i jest niesłychanie bystry, jeśli nie brać pod uwagę jego słabości do papierosów i kobiet lekkich obyczajów. W ten sposób go kontroluję. Płacę mu bardzo dobrze i straszę, że go wyrzucę, jeśli będzie palił.
– Słyszałam, jak mówiłeś, żeby zgasił papierosa. To znaczy, że wciąż pali. Wiedział przecież, że się zorientujesz.
– Tak. To w gruncie rzeczy jest zabawa. On zapala papierosa, żeby słyszeć, jak się wściekam.
– Czy wiedzą już coś o tym szkielecie? Mówiłeś coś o testach DNA. Czy wiedzą, kim była la dziewczyna?
Adam dopił resztę kawy i wstał od stołu. Becky też zerwała się na nogi, rzuciła na niego, i uderzyła go pięścią w brzuch.
– Niech cię szlag trafi, nie pozwolę, żebyś mnie traktował jak idiotkę, do której nie warto się odzywać. Kim ty jesteś?
– Masz szybki refleks. -Chwycił ją za nadgarstek. -Przestań mnie bić, bo będę musiał na to zareagować.
– No i co? – Drugą ręką uderzyła go z całej siły w nerkę. Przytrzymał jej ręce i obrócił tyłem do siebie, żeby nie mogła go uderzyć kolanem. Próbowała go kopnąć, więc usiadł na krześle, trzymając ją na kolanach. Teraz nie mogła się już ruszać.
– Przykro mi, że gramy tylko według moich reguł, ale tak musi być, dopóki sytuacja nie ulegnie zmianie.
– Powinieneś się ogolić. Wyglądasz jak kryminalista.
– Skąd wiesz? Jesteś odwrócona do mnie tyłem.
– Masz tak samo owłosioną twarz, jak klatkę piersiową.
– Ach tak? Dobrze mi się przyjrzałaś w sypialni.
– Idź do diabła!
Zaczęła dzwonić komórka Adama.
– Czy pozwolisz mi odebrać telefon, nie rzucając się na mnie z pięściami?
– Wolę trzymać się od ciebie z daleka.
– To dobrze.
Kiedy tylko ją puścił, szybko zeskoczyła mu z kolan. Otworzył mały, wąski telefon.
– Tu Carruthers.
– Adamie, mówi Thomas Matlock. Czy Becky jest gdzieś w pobliżu?
– Jak najbardziej.
– No dobrze, więc słuchaj. Wysłałem e-maila do Dillona Savicha, eksperta komputerowego w głównej siedzibie FBI w Waszyngtonie. Dobrze znałem jego ojca. Właśnie Buck Savich był tą drugą osobą, która wiedziała wszystko o tej sprawie z Krimakowem. Ale on już nie żyje. Poprosiłem jego syna o pomoc. Dillon zajmuje się tropieniem psychopatów za pomocą programów komputerowych. Jest dobry. Odnalazł mnie, zanim zdążyłem odezwać się do niego ponownie. To niesamowite. Zgodził się na spotkanie. Zobaczę się z nim, bo bardzo potrzebujemy pomocy.
– Uważam, że popełniłeś błąd – wyznał Adam. – Nie potrzebujemy więcej ludzi do tej sprawy. Nawet tu mam kłopoty z opanowaniem sytuacji?
– Uwierz mi, Adamie. My naprawdę go potrzebujemy. Ma mnóstwo kontaktów i jest wyjątkowo błyskotliwy. Nie musisz się martwić, że będzie coś rozpowiadać i zdradzi miejsce pobytu Becky. Dowiedziałeś się czegoś ciekawego?
– Nie znaleziono niczego podejrzanego, co by się dało powiązać z osobą McCalluma. Gubernator mówi, że o niczym nie wie. Ty też pewnie niczego się nie dowiedziałeś?
– Nie. Jednak uważam, że Dillon Savich będzie mógł również w tym nam pomóc. Wszyscy mówią, że jest prawdziwym magikiem od komputerów i zbierania informacji.
– Thomas, nikogo nie potrzebujemy – powiedział Adam i natychmiast ugryzł się w język. Rzucił okiem na Becky, która czujnie go obserwowała. – Nikt więcej już nie powinien się w to mieszać. To zbyt niebezpieczne. Zbyt wielkie ryzyko przecieków, które mogą doprowadzić do Becky.
– Sypnąłeś się, Adamie. Czy ona słucha?
– Nie, wszystko w porządku – powiedział. Przynajmniej miał taką nadzieję, bo Becky nie spuszczała go z oczu. – Może mógłbyś zatrudnić tego faceta do szukania jakichś pobocznych tropów – zaproponował.
– To też wchodzi w grę, ale on jest profesjonalistą, tak jak ty. No dobrze, to się okaże. Spotkam się z nim, żeby zobaczyć, co ma do powiedzenia. Może nie zechce się do nas przyłączyć, może nie ma czasu. Chciałem tylko, żebyś o tym wiedział. Pilnuj jej, Adamie.
– Jasne.
Kiedy zamykał komórkę, Becky potrząsnęła tylko głową. Wiedziała, że nie ma co pytać, bo będzie kłamał albo wymigiwał się od odpowiedzi. Była wściekła i sfrustrowana, ale, o dziwo, czuła się o wiele bezpieczniejsza niż dotąd. Kiedy Adam chciał coś powiedzieć, przerwała mu z uśmiechem.
– Nie rób sobie kłopotu.
Egret Bar i Grill
Thomas Matlock wolno podnosił się z krzesła. Nie wiedział, co powiedzieć, ale zupełnie nie podobało mu się to, co zobaczył.
Do diabła, Savich nie przyszedł sam.
Savich uśmiechnął się do mężczyzny, o którego istnieniu dowiedział się dopiero z e-maila, który otrzymał o czwartej rano tego samego dnia, i wyciągnął do niego rękę.
– Pan Matlock?
– Tak. Thomas Matlock.
– To jest moja żona i mój partner, Lacy Sherlock Savich, ale wszyscy nazywają ją Sherlock. Ona też jest agentką FBI i do tego jedną z najlepszych. Thomas ściskał dłoń bardzo ładnej, młodej kobiety, miała kręcone rude włosy i czarowny uśmiech. Wiedział od razu, chociaż jeszcze się nie odezwała, że jest równie twarda jak jej mąż – wielki, muskularny mężczyzna w wieku Adama, który w żadnym wypadku nie wyglądał na eksperta od komputerów.
– A więc pan jest synem Bucka – powiedział Thomas.
– Tak. – Savich uśmiechnął się szeroko. – Wiem, o czym pan myśli. Mój ojciec był blondynem, miał prosty nos i wydatne kości policzkowe. Wyglądał jak prawdziwy arystokrata. Ja jestem podobny do matki. Mogę się założyć, że ojca musiało to nieźle wkurzać. Nigdy też nie umiałem tak blagować jak on.
To go też wkurzało.
– Pana ojciec potrafiłby oczarować faszystowskiego generała i przechytrzyć mafiosa. Był wspaniałym człowiekiem i dobrym przyjacielem – powiedział Thomas, przypatrując mu się uważnie. – Nie spodziewałem się, że pan jeszcze kogoś ze sobą przyprowadzi. To jest poufna sprawa, panie Savich, niesłychanie poufna. Istnieje zagrożenie życia i…
– Tam, gdzie ja idę, sir, idzie też Sherlock – powiedział Savich swobodnym tonem. – To impreza zbiorowa. Czy mamy kontynuować rozmowę, czy wolałby pan ją odwołać?
Młoda kobieta nie odezwała się ani słowem i nie zmieniła wyrazu twarzy. Przechyliła głowę na bok i spokojnie czekała.
Profesjonalistka w każdym calu, pomyślał Thomas, podobnie jak jej mąż.
– Czy pani rzeczywiście nazywa się Sherlock? – spytał Thomas.
– Tak – roześmiała się. – Mój ojciec jest sędzią federalnym w San Francisco.
Może pan sobie wyobrazić, jak się czują przestępcy stawiani przed sędzią Sherlockiem.
– Siadajcie, proszę. Jestem wdzięczny, że zechciał pan przyjść, panie Savich.
– Wystarczy samo Savich.
– W porządku. Jak rozumiem, stoi pan na czele „sekcji pościgowej” w FBI. Wiem, że używa pan komputerów i sam pisze programy. Oczywiście, ja się na tym nie znam.
Savich zamówił mrożoną herbatę i zaczekał, aż kelner przyjmie resztę zamówień i odejdzie od stolika.
– Podobnie jak Jednostka Nauk Behawioralnych czy też Sekcja Dochodzeniowo-Śledcza, współpracujemy z lokalnymi biurami śledczymi, które cenią sobie spojrzenie z zewnątrz na miejscowe przestępstwa. Przeważnie chodzi o morderstwa. Włączamy się tylko na wyraźną prośbę zainteresowanych. -Wypił kilka łyków kawy i mówił dalej: – W przeciwieństwie do Sekcji Dochodzeniowo-śledczej opieramy się na pracy z komputerem. Używamy specjalnych programów, które umożliwiają nam przyjrzenie się przestępstwu z różnej perspektywy. Te programy korelują wszystkie dane z dwóch lub więcej przestępstw, które mogły zostać popełnione przez tę samą osobę. Ten główny program to Analogowy Program Predykcyjny. Oczywiście dane, które agent wprowadzi do programu, determinują to, co otrzyma. Nie ma w tym żadnych rewelacji.
– To wszystko jest dziełem -Dillona – dodała Sherlock. -On opracowywał wszystkie programy. To zadziwiające, jak komputer potrafi wychwycić podobieństwa, przedziwne powiązania, pokazać sprawę z takiego punktu widzenia, jaki nie przyszedłby nam nawet do głowy. Oczywiście, musimy mu dostarczyć danych.
– Potem analizujemy różne możliwości – dodał Savich -i podejmujemy odpowiednie działania. Mówił pan, że Buck Savich był pana przyjacielem. Skąd pan go znał, sir?
– Buck był niezwykłym człowiekiem. Twardym, bystrym i bardzo odważnym. Był też niesłychanie dowcipny. Znaliśmy się zawodowo. Bardzo mnie zasmuciła wiadomość o jego śmierci.
Savich skinął głową. Thomas Matlock chciał mieć więcej informacji o tej parze agentów.
– Pamiętam sprawę seryjnego mordercy – powiedział. – To była fantastyczna akcja.
– Tak, nieszablonowa sprawa – odparł Savich. – Złapaliśmy faceta. On nie żyje.
I na tym koniec.
Savich spojrzał na żonę i Thomas wiedział już, że pomiędzy tym dwojgiem istnieje niesłychanie silna więź. Gdyby niejedna zabłąkana kula, która trafiła w głowę jakąś kobietę, on też miałby podobną więź z Allison.
Nagle podjął decyzję.
– Jestem wdzięczny za dodatkowe wyjaśnienia o waszej pracy. Teraz ja powinienem powiedzieć, o co mi chodzi. Mam tylko jedną prośbę – i na to muszę uzyskać waszą zgodę – że jeśli nie zdecydujecie się mi pomóc, nie poinformujecie swoich kolegów o naszej rozmowie. To musi pozostać między nami.
– Czy to coś nielegalnego?
– Nie, Savich. Zawsze uważałem, że naruszanie prawa wymaga zbyt wiele pracy i wysiłku. Wolałbym raczej wziąć udział w niebezpiecznych regatach niż tracić energię na unikanie policji. Do tej sprawy włączyło się jednak FBI, więc występuje pewna sprzeczność interesów.
– Jest pan bardzo ważną osobą, panie Matlock – powiedział wolno Savich. – MAX potrzebował prawie czternastu minut na to, żeby się tylko dowiedzieć, że należy pan do najlepiej strzeżonych, wysokich rangą pracowników śledczych. A dopiero po godzinie i po dwóch przeprowadzonych przeze mnie rozmowach telefonicznych MAX odkrył, że jest pan jednym z Ludzi Cienia. Nie ufam panu.
– Co to są Ludzie Cienia? – spytała Sherlock, przechylając głowę na bok.
– To nazwa utworzona przez CIA na początku lat siedemdziesiątych – wyjaśnił Thomas – dla ludzi uprawnionych do dostępu do najbardziej utajnionych danych, którzy pracują dyskretnie na uboczu, bez oficjalnej mocy prawnej. Widoczne są tylko wyniki naszej pracy, my jednak pozostajemy w cieniu.
– Jak superagenci z Mission Impossiblel – Nie wszystko jest tak perfekcyjnie dograne jak tam. Nigdy w życiu nie spaliłem żadnej taśmy. – Thomas uśmiechnął się.
Ma ładny uśmiech, pomyślała Sherlock. Był przystojnym, dobrze zbudowanym mężczyzną, trochę młodszym od jej ojca. Zauważyła wyraz cierpienia w jego oczach. Domyśliła się, że był bardzo samotnym człowiekiem, który w głębi duszy skrywał jakiś niepokój i trwogę. Z pewnością nie dlatego miał takie mroczne spojrzenie, że należał do Ludzi Cienia.
– Opowieść jak z filmów płaszcza i szpady, sir- zauważyła. – Chyba takie akcje nie są już potrzebne po zakończeniu zimnej wojny.
– Może rzeczywiście jest w tym coś z płaszcza i szpady -zgodził się Thomas. – W gruncie rzeczy przed zakończeniem zimnej wojny wszystko było o wiele prostsze. Znaliśmy nieprzyjaciela. Dokładnie wiedzieliśmy, jak on działa, czego możemy się spodziewać. Teraz jednak akcje, w które się angażujemy, rzadko są tak przejrzyste i tak satysfakcjonujące, jak Mission Impossible. W mojej dziedzinie nie ma jasnego rozróżnienia pomiędzy nami a tymi innymi, niedobrymi facetami. Wczorajszy nieprzyjaciel dzisiaj jest naszym sprzymierzeńcem. Niestety, bywa również odwrotnie. – I po chwili milczenia dodał. – Zawsze zdarzają się pomyłki, ludzie niepotrzebnie tracą życie Robimy, co możemy, pani Savich. Dzięki Bogu, częściej odnotowujemy sukcesy niż porażki i może dzięki nam świat jest troszeczkę bardziej bezpieczny. Nasze działania są na tyle niekonwencjonalne, że pani mąż ma rację, nie ufając mi. Jednak to jest zupełnie inna sprawa, całkowicie prywatna. Bardzo potrzebuję pomocy.
Opuściła głowę i zamyśliła się. Po chwili spojrzała mu prosto w oczy i podniosła swoją szklankę mrożonej herbaty, jakby chciała wypić za jego zdrowie.
– Proszę mówić do mnie Sherlock.
Thomas stuknął się z nią szklanką. Wiedział już, że oboje są gotowi go wysłuchać.
– Sherlock. To urocze imię. Pasuje do nazwiska Savich.
– Przejdźmy do rzeczy, panie Matlock – odezwał się Savich. – Dajemy panu słowo, że nic z tego, co od pana usłyszymy, nie wyjdzie poza obręb tego stolika. Nie będziemy, przynajmniej na razie, zwracać uwagi na ewentualną sprzeczność interesów.
Thomas odczuł podobną ulgę, jak wtedy, kiedy usłyszał od Adama, że on już zaczął czuwać nad Becky. Uśmiechnął się do nich.
– Mam na imię Thomas.