25

W pokoju zapanowała martwa cisza.

– Nie dam ci notesu.

– W porządku. Zadzwonię do informacji. – Adam skierował się do telefonu. – Musimy się dowiedzieć, o co tu naprawdę chodzi.

Becky wybiegła z salonu, chwyciła torebkę ze stolika w holu i pędem ruszyła do drzwi wyjściowych.

– Becky, wracaj natychmiast!

Słyszała krzyk Adama, głos ojca i agenta Cobba, ale nie zwolniła kroku. Była już na ganku, zanim Adam dobiegł do drzwi.

Słyszała, że wszyscy za nią biegną, ale myślała tylko o jednym – że musi im uciec. Już nikt więcej nie może umrzeć. Ani Sam, ani ojciec. Musi położyć temu kres. Jeszcze nie wiedziała, jak to zrobić, ale na pewno coś wymyśli. Co prawda, powinna była to obmyślić dużo wcześniej i udawać, że idzie na piętro lub do łazienki. Zamiast tego ucieka jak wariatka przed pogonią, a dokoła jest pełno agentów FBI. Jednak nie miała już wyboru, więc biegła przed siebie.

W tej bogatej dzielnicy nie było chodników; była tylko jezdnia – ogrody oddzielały od niej wysokie krawężniki. Biegła więc jezdnią. Była szybka, przecież w liceum trenowała biegi.

Wpadła wprost na Sherlock i obie runęły na ziemię. Becky natychmiast zerwała się na nogi.

– Przepraszam, ale muszę lecieć.

– Zatrzymaj ją! – krzyknął Adam.

Sherlock chwyciła ją za kostkę u nogi i Becky upadła na skraj trawnika, uderzając biodrem o krawężnik. Przeszył ją ból, ale nie zwróciła na to uwagi. Była gotowa biec dalej, lecz Sherlock usiadła na niej okrakiem i przytrzymała jej ręce. Działo się to błyskawicznie. Była bardzo szybka. Jak to możliwe, że jest taka silna, kiedy jest tak drobna, w porównaniu z Becky wręcz filigranowa.

– Becky, co się tu dzieje? – spytała Sherlock, pochylając się nad nią.

– Zejdź ze mnie, Sherlock. Proszę cię, puść mnie. Nie chciałabym zrobić ci krzywdy.

– Nie możesz zrobić mi krzywdy, więc nawet nie próbuj. Powiedz mi, co się stało?

Becky zaczęła się wyrywać, ale zaraz nadbiegł Adam i stanął nad nią, opierając ręce na biodrach.

– Sherlock, dziękuję, że ją zatrzymałaś, Becky, to nie było zbyt mądre.

Sherlock popatrzyła na nadbiegających mężczyzn. Dołączyło do nich nawet dwóch agentów FBI, którzy wyskoczyli z samochodu zaparkowanego na jednej z bocznych uliczek. Coś jej się tu nie podobało.

– O co tu chodzi, Adamie? – spytała. – Biorąc pod uwagę fakt, że mogłam zrobić Becky krzywdę, kiedy powalałam ją na ziemię, należy mi się jakieś wyjaśnienie.

Podniosła się i wyciągnęła rękę do leżącej na ziemi dziewczyny. Becky popatrzyła na tę małą dłoń, stanowczo zbyt silną, ale nie skorzystała z pomocy.

Szybko przewróciła się na bok, zerwała na nogi, chwyciła torebkę i pobiegła przed siebie.

Udało się jej przebiec tylko trzy metry, kiedy silne dłonie chwyciły ją w pasie. Po chwili została zarzucona na męskie ramię.

Z Sherlock to była inna sprawa, ale teraz poczuła się upokorzona – facet tak zwyczajnie przerzucił ją sobie przez ramię.

– Cholera jasna! – wrzasnęła, kopiąc go, żeby się wyrwać.

– No dobrze – powiedział, stawiając ją na ziemi. Trzymał ją tak mocno, że o ucieczce nie mogło być mowy. Nie miała żadnych szans.

Trzy godziny, pomyślała. Czas uciekał.

– Boże, która godzina?

– Powiem ci, jeśli obiecasz, że nie uciekniesz.

Pochyliła się i ugryzła go w rękę. Obrócił ją przodem do siebie.

– Przykro mi, Becky – powiedział i lekko uderzył ją pięścią w szczękę.

Doznała dziwnego uczucia. To nie bolało, ale przed oczami zamigotały jej białe światełka, które zaraz zgasły. Bezwładnie osunęła się na Adama. Wziął ją na ręce.

– Jest bardzo waleczna – powiedział do Sherlock i spojrzał na swoją dłoń. Nie krwawiła, ale widać było na niej odciśnięte zęby. Dzięki Bogu nie udało jej się uciec. Była zbyt chuda, ale on już się tym zajmie, żeby ją podkarmić.

Bardzo szybko biegała. Nie był pewien, czy zdołałby ją dogonić, gdyby nie zatrzymała jej Sherlock. Ta myśl nie sprawiła mu przyjemności.

– Adamie, co się tu dzieje? – Sherlock zablokowała mu drogę. Nie mógł uderzyć jej w szczękę, bo rozłożyłaby go pewnie na obie łopatki. Na pewno miała czarny pas, może nawet dwa.

– Krimakow porwał Sama McBride'a. Becky obiecała Tylerowi, że nikomu o tym nie powie, ale kiedy agent Cobb dał jej valium, żeby ją łatwiej zahipnotyzować, i bezwiednie się wygadała.

– To szaleństwo – stwierdziła Sherlock. – Ten maniak porwał Sama? Muszę natychmiast zawiadomić Savicha. – Odeszła kilka kroków i wyciągnęła z torebki komórkę.

Adam zaniósł Becky do domu. Miał nadzieję, że sąsiedzi niczego nie zauważyli i nie zatelefonowali po policję.

– Nie zrobiłeś jej krzywdy?- zaniepokoił się Thomas, idąc za nim.

– Omal nie odgryzła mi ręki.

– Tak, ale ty powaliłeś ją na ziemię.

– Nie ja, tylko Sherlock. Ja ją tylko przytrzymałem.

– Niezbyt delikatnie.

– Do diabła, Thomas! Miałem się położyć na jezdni i pozwolić, żeby po mnie przebiegła?

– Tak, Adamie – przyznał agent Hawley. – Mocno cię ugryzła, ale nie krwawisz. Połóż ją na kanapie.

Adam usiadł obok Becky i dotknął delikatnie miejsca, w które ją uderzył.

– Nie będzie nawet sińca. Posłuchaj, Thomas, kiedy ją zatrzymaliśmy, walczyła jak oszalała. Mógłbym jej zrobić krzywdę po prostu przez przypadek.

– Staram się to zrozumieć. – Thomas spojrzał na Hawleya i Cobba. – Mamy poważny kłopot.

Becky otworzyła oczy. Spróbowała się podnieść, ale Adam popchnął ją z powrotem na kanapę.

– Jeśli znowu coś wymyślisz, to zamknę cię w pokoju. A jeśli jeszcze raz mnie ugryziesz, to zamknę cię w szafie.

– To wcale nie jest śmieszne – powiedziała. – Idź do diabła!

– Nie, tego nie zrobię. Pomogę ci, jeśli mi na to pozwolisz. Minęły już trzy godziny. Musiała natychmiast coś zrobić.

Czy nie było za późno? Teraz wszyscy już o tym wiedzieli.

– Muszę zatelefonować do Tylera – powiedziała. – Obiecałam mu to. Jeśli nie zadzwonię, to może zawiadomić media. Jest zrozpaczony. Muszę mu powiedzieć, że przyjeżdżam do Riptide i że będę sama. Nie rozumiecie tego? Jeśli ktoś z was ze mną będzie, Sam umrze.

– To zupełnie nie ma sensu – stwierdził Thomas. – To prawda, że on chce dostać ciebie, ale jeszcze bardziej zależy mu na mnie. Dlaczego nie chce, żebyśmy tam przyjechali oboje? O co mu chodzi?

– Nie wiem – przyznała Becky. – Ale napisał na tej kartce, że jeśli nie chcę, żeby Sam stracił życie, mam przyjechać sama.

– Na jakiej kartce? – spytała Sherlock.

– Przypiął kartkę do kołderki Sama z dokładnymi instrukcjami dla Tylera. Napisał, że jeśli nie przyjadę, to zabije Sama, tak samo jak zabił Lindę Cartwright.

– To może nie ma teraz wielkiego znaczenia – powiedziała Sherlock – ale gdybyśmy dostali tę kartkę, dałabym ją naszym grafologom. Mogliby ją porównać z pismem Krimakowa na dokumentach, które Thomas ma u siebie.

– Tak, mam próbki jego pisma, ale co to nam da? Masz rację, że to nie będzie już miało znaczenia. Zbliżamy się do końca rozgrywki. Chciałbym wiedzieć, w co on teraz gra.

– Ja też – przyznała Sherlock – ponieważ jednak tego nie wiemy, to musimy korzystać ze wszystkich narzędzi, jakie posiadamy. Jeśli on będzie przeciągał tę grę i da nam trochę czasu, to nie zaszkodzi porównać te dwa charaktery pisma. Może dowiemy się, czy on jest przy zdrowych zmysłach, czy popadł już w szaleństwo. Mamy bardzo dobrych grafologów. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to zrobić.

– Muszę porozmawiać z Tylerem – oznajmiła Becky, wstając z kanapy. – Trzeba go uspokoić, powiedzieć mu, co się tu dzieje.

– Jeśli nie będzie za późno, to analiza charakterów pisma powie nam przynajmniej, z kim mamy do czynienia – upierała się Sherlock. – Becky, wydobądź od Tylera tę kartkę.

Becky skinęła głową i podeszła do telefonu. Sprawdziła w notesie numer i wystukała cyfry.

– Becky? To ty? – wykrzyknął Tyler.

– Tak, to ja.

– Dzięki Bogu. Gdzie jesteś? Co robisz? Co się dzieje?

– Tyler, posłuchaj, jaki jest plan. To jedyna metoda, więc nie wrzeszcz na mnie. Przyjeżdżamy do Riptide, ale nie wszyscy razem. Uspokój się i słuchaj, co ci powiem. Przyjdę wprost do twojego domu, a reszta niezauważenie wślizgnie się do miasta. On tego nie zauważy. Zobaczy mnie koło twojego domu, a kiedy pojadę do domu Jacoba Marleya, on tam po mnie przyjdzie. – Becky odetchnęła głęboko. – On nie ma powodu zabijać Sama. Jak będzie miał mnie, to dotrzyma słowa i go wypuści.

– A inni ukryją się w domu Jacoba Marleya?

– Nie, ale będą blisko. Tyler, nie bój się, wszystko się dobrze skończy.

Wiedziała, że wszyscy patrzą na nią, ale dała im znak, żeby się nie odzywali. Oni też zdawali sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia, ale nie było sensu mówić Tylerowi o możliwych scenariuszach tej wyprawy. Becky musiała jechać, a oni nie mogli pozwolić jej jechać samej. Musieli się włączyć do akcji.

– Aha, jeszcze jedno: musisz mi dać tę kartkę od Krimakowa. Nikomu nic nie mów. Przyjedziemy za niecałe cztery godziny.

Becky wolno odłożyła słuchawkę, podeszła do Adama i przytuliła się do niego. Thomas zwrócił się do ludzi z FBI:

– Sprawa tego porwania musi zostać między nami. Nikt w biurze się o tym nie dowie. Zgoda?

– Nie ma problemu – odrzekł Tellie Hawley. – My zostajemy w tym do końca. Ten łajdak zaszlachtował czterech moich ludzi. Chcę go dostać za wszelką cenę, tak samo jak pan. Skoro Savich i Sherlock nie informują o wszystkim przełożonych, to czemu my mielibyśmy to robić?

– Ruszajmy do akcji – powiedziała Sherlock, chowając papiery z pismem Krimakowa, które dał jej Thomas. – Za godzinę spotykamy się na lotnisku?

– Tak – przytaknął Thomas. – Ale nie na cywilnym, tylko na wojskowym. Samolot będzie tam na nas czekał.

Byli przy drzwiach, kiedy zadzwonił prywatny telefon Thomasa.

– Zaczekajcie – powiedział. – To musi być coś ważnego. Skoro dzwoni ten telefon.

Becky niechętnie wyzwoliła się z objęć Adama i wszyscy poszli za Thomasem do jego gabinetu.

– Słucham? Cześć, Gaylan.

Zatem dzwonił dyrektor CIA, Gaylan Woodhouse. Widzieli, że Thomas zbladł nagle i twarz mu stężała.

– Och, nie – powiedział. – Jesteś tego pewny?

Odłożył słuchawkę i popatrzył na nich, wyraźnie wstrząśnięty.

– To po prostu za wiele – powiedział. – Za wiele.

– O co chodzi? – Adam szybko podszedł do niego. Thomas pokręcił głową, patrząc na niego błędnym wzrokiem.

Dłonie mu drżały.

– Nie uwierzycie w to. Agentka CIA, Elizabeth Pirounakis, wyleciała w powietrze zaraz po wejściu do mieszkania Krimakowa w Heraklionie. On pewnie tam właśnie pracował i zostawił notatki, dowody planowanych zbrodni. Cały budynek wyleciał w powietrze i zamienił się w kupę gruzu. Agentka Pirounakis nie żyje. Było z nią dwóch greckich agentów i oni również nie żyją. Gaylan nie zna jeszcze dokładnej liczby ofiar, ale ze względu na porę dnia, na szczęście, niewielu mieszkańców było w budynku.

– Musiał to zrobić przed wyjazdem z Krety – zauważył agent Hawley.

– Wreszcie zaczną śledztwo w sprawie tego faceta z wypadku samochodowego. Nie mogą się już dłużej upierać, że to był Wasilij Krimakow – dodał Adam.

– To nam niewiele da w obecnej sytuacji. – Thomas był bardzo zasępiony.

– Masz rację – przyznał Adam. – Nie mamy już wiele czasu. Thomas skinął głową i zatrzymał wzrok na córce.

– Chodźmy – powiedział.

– Tak. Ruszajmy do akcji. – Becky uśmiechnęła się do ojca, ale jej oczy pałały gniewem.

Загрузка...