17

Ta kobieta nie miała twarzy. Silne ciosy pogruchotały jej kości. Ciało pokryte było zakrzepłą krwią, którą również zbryzgane były ściany i linoleum. Zakrwawione, zmierzwione włosy ubrudzone były ziemią.

– Jest młoda – usłyszała głos jednego z mężczyzn. – To Linda Cartwright, prawda?

– Tak – odrzekł Adam. – On ją zabił tu, w kuchni.

Linda Cartwright leżała na plecach, w starym, spranym szlafroku, który był także ubrudzony ziemią. Nawet jej bose stopy, z paznokciami pomalowanymi jasnoczerwonym lakierem, były powalane ziemią. Becky podeszła bliżej. Och Boże, nie… Zobaczyła, że Savich schyla się, żeby odpiąć karteczkę przyczepioną do szlafroka Lindy Cartwright.

– Nie pozwól Becky tu wejść – zwrócił się do Sherlock, czytając jednocześnie karteczkę. – Przypilnuj, żeby została na zewnątrz.

– Już tu jestem – Becky przełykała ślinę, walcząc z narastającą falą mdłości. – Co to za kartka?

– Becky… – Adam odwrócił się do niej. Powstrzymała go gestem.

– Co to za kartka? – powtórzyła. – Przeczytaj ją, proszę. Savich przeczytał spokojnym, wyraźnym głosem:

Cześć, Rebecco, możesz nazywać ją Gleason. Nie była podobna do psa, więc musiałem ją trochę poobijać. Teraz już jest. Do zdechłego psa. Jest miła i gruba, tak jak Gleason. To ty ją zabiłaś. Ty, nikt inny. Zrób jej ładny pogrzeb. Robię to wszystko dla ciebie, Rebecco. Niedługo się zobaczymy. Będziemy tylko we dwoje na drodze do wieczności.

Twój chłopak

– Napisał to czarnym długopisem – powiedział Savich beznamiętnym głosem. Wyjął z kieszeni spodni plastikową torebkę, włożył do niej kartkę i zasunął suwaczek. – To zwykła kartka papieru, wyrwana z notesu.

– Sądzicie, że on już utracił kontrolę nad swoim postępowaniem? – spytała Sherlock. Była blada, miała w oczach wyraz grozy.

– Nie. – Adam pokręcił głową. – Nie sądzę. Myślę, że on się świetnie bawi. Mogę sobie nawet wyobrazić bieg jego myśli. „Chcę śmiertelnie wystraszyć Rebeccę, udowodnić jej, jaki jestem zły. Kiedy znowu zadzwonię, ona nie będzie się już stawiać. Usłyszę w jej głosie strach i bezradność. Co mogę zrobić, żeby tak się stało?” – Adam zamilkł na chwilę. – Postanowił więc zabić Lindę Cartwright i zrobić z niej swojego wymyślonego psa.

– Tak – potwierdził Tommy. – Uważam, że Adam ma słuszność. On dobrze kontroluje to, co robi. Cholernie dobrze.

– Muszę załatwić kilka telefonów – powiedział Savich, nie ruszając się z miejsca. Wciąż patrzył na to, co pozostało z Lindy Cartwright.

W kuchni zapanowała cisza. Becky wybiegła nagle na dwór, upadła na kolana i wymiotowała, dopóki miała czym. Pozostała tam skulona, pragnąc umrzeć, z poczuciem, że to ona ściągnęła śmierć na Lindę Cartwright, tak samo jak na tamtą biedną bezdomną kobietę, która stała przed Metropolitan Museum. Również przez nią omal nie zginął gubernator stanu Nowy Jork. Usłyszała, że ktoś do niej podszedł. Wiedziała, że to Adam.

– Jej twarz… jej zmasakrowana twarz, Adamie, ten jego patologiczny żart. On ją zamordował, a twarz…

– Wiem. – Adam ukląkł za nią i przyciągnął ją do siebie. -Wiem. – Zaczął nią delikatnie kołysać, do przodu i do tyłu. -Wiem, Becky.

– To przeze mnie, Adamie. Gdybym go nie postrzeliła. Gdybym… Adam podał jej chusteczkę, żeby wytarła usta.

– Teraz słuchaj uważnie – polecił. – W niczym nie ma twojej winy. To on jest zbrodniarzem. Zrobi wszystko, żeby cię sterroryzować, żeby usłyszeć, jak błagasz go o litość. Nie cofnie się przed niczym.

– Już mu się to udało.

– Przestań. Nie możesz pozwolić, żeby uzyskał nad tobą władzę. Rozumiesz? Odsunęła się o krok i położyła mu ręce na ramionach.

– To nie jest takie łatwe, Adamie. Wiem, że on jest zbrodniarzem, wiem, że ma jakiś sobie tylko znany powód, żeby to robić, ale ja się czuję tak, jakbym sama zmasakrowała twarz tej nieszczęsnej kobiety. Och, Boże, gdybym do niego nie strzeliła, nie trafiła go…

– Dość tego – powiedział i mocno nią potrząsnął. – Teraz zrobimy tak: Zostawimy ją tu, w kuchni, i wykonamy anonimowy telefon. Nie protestuj. – Położył jej palec na ustach. – Wiem, że łamiemy prawo i że nie powinniśmy jej tak zostawiać. Savich i Sherlock mają z tym problem. Są pracownikami najważniejszej instytucji policyjnej w tym kraju, ale zdają sobie sprawę z faktu, że nic dobrego by z tego nie wynikło, gdyby się okazało, że jest es zamieszana w kolejne morderstwo. Policja i federalni biliby się o to, kto ma prawo cię zatrzymywać i przesłuchiwać. Byłabyś wtedy pod prawdziwą ochroną, ale nie o to teraz chodzi.

Wszyscy doszliśmy do wniosku, że zostałabyś oskarżona o morderstwo i o współudział w morderstwie. To byłby koszmar a nawet gdyby cię kiedykolwiek wypuścili, on by zaczął wszystko od początku. – Po chwili ciągnął dalej. – Savich i Sherlock uzgodnili, że na razie zachowamy to w tajemnicy Savich sprawdza teraz połączenia telefoniczne tej kobiet Dowiemy się, jak długo przestępca tu był i do kogo, poza tobą, dzwonił. Ludzie Savicha przeszukują teraz dom, od piwnic do strychu. To zawodowcy. Jeśli jest tu coś do znalezienia, to oni to znajdą. Jeśli są odciski palców, a pewnie są, to też na nie trafią. Ale to potrwa, bo musimy dokładnie po sobie posprzątać. Jeszcze by tego brakowało, żeby policjanci zauważyli, że ktoś tu używał proszku daktyloskopijnego. Nie możemy zawiadomić ich o morderstwie wcześniej niż za parę godzin.

– On wiedział, że telefon jest na podsłuchu.

– Tak, wiedział i dlatego przygotował dla ciebie tę niespodziankę. Na pewno jest gdzieś blisko. Może nawet nas obserwuje. Ale my go dostaniemy, Becky. Musisz w to uwierzyć. Zapłaci za to, co zrobił z Lindą Cartwright.

– Och, Boże – westchnęła. – Masz rację, on nas obserwuje. Pewnie widział, jak wchodziliśmy przez okno i jak wymiotowałam. – Zamilkła na chwilę. – Przecież on na pewno widział też Tylera i Sama i wie, że są mi bliscy. Czy ich także weźmie na cel?

– Wątpię w to. On dobrze wie, że jest nas tu wielu i że nie jesteśmy dziećmi. Chce tylko ciebie, co wyraźnie dał do zrozumienia. Nie wyobrażam sobie, żeby zbaczał z wytyczonego kursu, żeby zabić Tylera czy Sama. Chce też dostać mnie, bo jestem przy tobie i rzuciłem mu wyzwanie. Dave i Chuck zaczną sprawdzać teren dokoła domu, kiedy skończą pracę w środku.

– Już go tu wtedy nie będzie.

– Pewnie tak.

– Sądzisz, że on ją zabił w tym krótkim czasie, pomiędzy telefonem do mnie a przyjazdem tych mężczyzn?

– Nie – powiedział Adam po chwili wahania. – Ona nie żyje co najmniej od kilku godzin.

– Ale jej twarz, Adamie, jej twarz. Chociaż pokryta zakrzepłą krwią, wyglądała… świeżo.

– Zmasakrował jej twarz po telefonie do ciebie, kiedy zorientował się, że założyliśmy podsłuch. Ona już wtedy nic żyła.

– Jak ją zabił?

Adam nie chciał już o tym mówić, wiedział jednak, że Becky nic zostawi tych pytań bez odpowiedzi.

– Udusił ją.

– Dlaczego była ubrudzona ziemią? Miała ziemię we włosach i na stopach.

Niech to szlag, pomyślał. Wolał nie poruszać tego tematu, ale nie miał wyboru.

– Bo wykopał ją, żeby rozwalić jej twarz.

Już wszystko zostało powiedziane. Myślał, że ona znowu zacznie wymiotować. Nie wymiotowała jednak, tylko bezgłośnie płakała, wtulając twarz w jego kuloodporną kamizelkę.

– Przysięgam – powiedział, przytulając ją do siebie. – Przysięgam ci, Becky, że go dostanę.

Długo się nie odzywała. Wreszcie zaczęła się powoli od niego odsuwać.

– Może ja go pierwsza dostanę – szepnęła. – On ją zabił, pogrzebał, a potem przyszło mu do głowy, że może sobie ze mnie zażartować.

– Coś w tym rodzaju.

– Adamie, on tu jest. Czuję jego obecność. Nie odezwał się.

– Ale dlaczego? Nie rozumiem, dlaczego wybrał sobie mnie? Dlaczego uwziął się akurat na mnie?

Adam znowu zbył to milczeniem. Pomyślał tylko: Jeśli Krimakow rzeczywiście nie żyje, to już nie ma na to żadnego uzasadnienia i ja również nie mam pojęcia, dlaczego ten facet wybrał właśnie ciebie.

Becky nie potrafiła wyrzucić Lindy Cartwright z pamięci. Stale miała ją przed oczami, widziała, jak leży na podłodze ze zmasakrowaną twarzą i nikt nie zabiera jej ciała przez długie godziny.

Sherlock podała jej kubek gorącej kawy.

– Mało spałaś, Becky. Napij się.

– Wszyscy jesteśmy niewyspani – odrzekła Becky. – Gdzie są Adam i Savich?

– Adam jest na dworze. Rozmawia z Dave'em i Chuckiem, którzy teraz przyszli na swoją zmianę. On chce sprowadzić tutaj swoich ludzi, żeby ich odciążyć.

– Może przyjedzie Hatch – powiedziała Becky. Sherlock uniosła brwi. – Słyszałam, jak Adam rozmawiał z nim przez telefon – wyjaśniła Becky. – Podsłuchiwałam i Adam musiał mi wszystko powtórzyć. Powiedział, że Hatch mówi sześcioma językami, ma mnóstwo kontaktów, jest szalenie inteligentny i pali papierosy. Adam próbuje go zmusić, żeby przestał, grożąc, że wyrzuci go z pracy.

– Chciałabym poznać tego faceta – roześmiała się Sherlock. – Jeśli on ośmieli się zapalić papierosa, to Savich nie będzie mu groził utratą pracy, tylko urwie mu głowę.

– Więc Adam nie pracuje dla Thomasa?

– Nie, teraz nie, ale od dawna się przyjaźnią. Thomas traktuje Adama jak syna. Więcej nie mogę ci powiedzieć.

Becky milczała.

– Posłuchaj, Becky. To nie jest teraz ważne. Mój mąż niepokoi się, że policja nie będzie mogła niczego zrobić w sprawie Lindy Cartwright, bo nie ma żadnego punktu zaczepienia. Oni już tam są i zajmą się ciałem. Niestety, musimy tymczasem paraliżować to śledztwo, co nas bardzo gnębi.

– Sherlock, czy wiesz, kto to jest Krimakow? Sherlock była tak zaskoczona, że zdradził ją wyraz twarzy.

– Tak, wiem. Ale Lindę Cartwright musiałby chyba zabić jego duch. Thomas dostał wiadomość, że Krimakow zginął niedawno w wypadku samochodowym na Krecie, gdzie ostatnio mieszkał. Więc jeśli on nie żyje, to nie mógł mieć z tym nic wspólnego.

– A Thomas sprawdził, że ten facet naprawdę nie żyje?

– Tak przypuszczam.

– Jeśli jednak żyje i jeśli to on stoi za tym wszystkim, to dlaczego wybrał akurat mnie? On jest Rosjaninem? Co mógłby mieć przeciwko mnie? Dlaczego Thomas uważa, że to on?

– Nie wiem. – Sherlock spuściła oczy.

– Sherlock, kim jest ten Thomas? Proszę cię, musisz mi powiedzieć.

– Nie myśl o nim, Becky. – Sherlock wstała od stołu. – Daj sobie z tym spokój. Naleję sobie jeszcze kawy. Może zrobić ci tosta?

– Nie, dziękuję.

Becky nie mogła przestać myśleć o tym, kim jest Thomas, to wszystko było takie tajemnicze. Nie potrafiła tego zrozumieć.

Przed południem pojawiła się najmniej pożądana w tej sytuacji osoba.

– Te drzwi dobrze teraz wyglądają – przyznał szeryf Gaffney. – Nie przypuszczałem, że przy tym zamieszaniu będzie pani miała głowę do tego, żeby odnawiać drzwi.

– Kobiety to dziwne stworzenia, prawda szeryfie? – uśmiechnęła się Becky. – Wejdzie pan? Ma pan jakieś wiadomości o tym szkielecie?

– Tak. Chciałbym z panią o tym porozmawiać, panno Powell. Uważam, że szkielet, który wypadł ze ściany w pani piwnicy, to Melissa Katzen. – Szeryf potarł czoło. – Nic przypuszczałem nawet, żeby stary Jacob był aż tak złym człowiekiem, żeby mógł rozwalić głowę młodej dziewczynie.

– Szeryfie – odezwał się Adam, stając za Becky. Czy są jakieś poszlaki w związku z jej chłopakiem?

– Nie. Nikt sobie nawet nie przypomina, żeby się z kimś umawiała. Czy to nie dziwne? Dlaczego miałaby trzymać to w tajemnicy? Uważam, że to bez sensu i tak samo myśli Maude, moja żona. Mówi, że młode dziewczyny są zawsze dumne, żel mają chłopaka i lubią się nim chwalić.

– Może ten chłopak nie chciał, żeby ona się nim chwaliła? -zasugerowała Becky. – Może chciał to utrzymać w tajemnicy.

– Dlaczego?

– Nie wiem, szeryfie. Chciałabym to wiedzieć.

– Rachel Ryan dobrze ją pamięta. Mówi, że była bardzo miłą dziewczyną, ale nie ma w tym nic nowego. Powiedziała też, że Melissa nigdy nie miała seksownych ubrań. Była zdumiona, kiedy dowiedziała się o dżinsach od Calvina Kleina i krótkim, różowym topie. Nie przypomina sobie, żeby Melissa nosiła cokolwiek rzucającego się w oczy. Może ma pani rację, panno Powell. Pewnie to zrobił jej chłopak.

– A może – podsunęła Sherlock – dżinsy i różowy top to był jej strój podróżny. Może rzeczywiście miała zamiar uciec, ale w ostatniej chwili się wycofała, a ten chłopak wściekł się i ją zabił.

– Kim pani jest? – spytał szeryf Gaffney.

– Och, przepraszam, szeryfie – wtrącił Adam. – Sherlock i Savich są moimi przyjaciółmi. Zatrzymali się tu na krótko, żeby zwiedzić miasto.

– Miło mi panią poznać, proszę pani. Tak, to niezły pomysł. Muszę powiedzieć, że chociaż jest pani kobietą, wyciągnęła pani wyjątkowo logiczny wniosek. Niewiele kobiet by się na to zdobyło.

Savich, który słyszał tę rozmowę, był ciekaw, czy Sherlock nie rzuci się szeryfowi do gardła.

– Tak – powiedziała z namysłem Sherlock. – Jestem o wiele sprytniejsza niż na przykład Becky, której trudno jest trafić do Twierdzy Artykułów Spożywczych, jeśli jakiś facet nie objaśni jej tych wszystkich ulic z trującymi roślinami.

– To był sarkazm – stwierdził po chwili szeryf Gaffney. -Zawsze uważałem, że kobiety nie powinny być zanadto dowcipne.

– Czy robią już testy DNA? – wtrącił szybko Adam.

– Ciągle szukają jej rodziców. – Szeryf pokręcił głową. -Do tej pory bez rezultatów. Ella pamięta jej ciotkę, która mieszka teraz w Bangor. Może to ona przeczytała o tym szkielecie i zadzwoniła do nas? Muszę ją odszukać.

Szeryf Gaffney westchnął ciężko i poklepał swój skórzany pas, który bardziej niż zwykle wrzynał mu się w brzuch.

– Ja uważam, że ten szkielet to Melissa, ale to jeszcze nic pewnego. Bierzemy pod uwagę różne możliwości. Słuchajcie, przyjechałem tu, żeby zapytać o tych facetów, którzy kręcą się po Riptide. Nie próbujcie mnie oszukiwać. Wiem, że oni są z panem, panie Savich. Może mi pan wytłumaczyć, o co tu chodzi?

W tym momencie zadzwonił telefon. Becky upuściła filiżankę z kawą.

– Becky jest dzisiaj niewyspana – stwierdził Adam i podniósł słuchawkę. – Halo?

– Hej, ty pieprzony cwaniaku. Znalazłeś mój prezent?

– Tak. O co chodzi?

– Chcę rozmawiać z Rebeccą.

– Przykro mi, ale jej tu nie ma. Mogę w czymś pomóc? Rozmowa się urwała.

– To jakiś sprzedawca – powiedział Adam swobodnym łonem. – Chciał sprzedać Becky rolety. – Wzruszył ramionami. – Co pan chciał wiedzieć, szeryfie?

Szeryf nie odrywał wzroku od Savicha.

– Ci ludzie w mieście… Kim oni są, panie Savich?

– Przyłapał mnie pan, szeryfie – powiedział Savich. – Przyjechaliśmy tutaj z żoną jako przedstawiciele developera, który zainteresował się tą częścią wybrzeża Maine. To prawda, że Adam jest naszym przyjacielem i służy nam poniekąd za kamuflaż. Faceci, których pan zauważył, potrafią działać bez rozgłosu. Ma pan bystre oko, szeryfie. Do ich zadań należy rozmowa z mieszkańcami, badanie gleby, flory i fauny, sprawdzanie praw własności i opłacalności prowadzenia biznesu. To piękny kawałek wybrzeża, a Riptide jest bardzo przyjemnym miasteczkiem. Wyobraża pan sobie ten nagły rozkwit miejscowej gospodarki, gdyby w pobliżu powstał ośrodek turystyczny? Nie będziemy tu długo, ale prosiłbym pana o przysługę. Zechciałby pan utrzymać to w tajemnicy? – Savich zwrócił się teraz do Sherlock. – Mówiłem ci, kochanie, że szeryf jest zbyt bystrym człowiekiem, żeby nie wpadł na nasz ślad. Mówiłem, że on doskonale wie, co się dzieje w mieście.

– Tak, Dillon – odrzekła Sherlock, obdarzając szeryfa promiennym uśmiechem.

– Miałeś całkowitą rację.

– Chce pan, żebym nikomu o tym nie mówił, panie Savich?

– Tak, sir.

– No dobrze, ale jeśli któryś z nich coś przeskrobie, zaraz tu wrócę. Ten pana ośrodek… nie zniszczy naturalnego piękna naszej okolicy?

– W żadnym wypadku. To nasz priorytet. Szeryf wyszedł.

– Jesteś niezły, Savich – przyznała Becky. – Ja sama prawie ci uwierzyłam.

– Ten telefon dał mi czas do namysłu – odrzekł Savich.

– To był on, prawda? – Becky zwróciła się do Adama.

– Tak. Chciał rozmawiać z tobą, ale powiedziałem mu, że cię tu nie ma. On zawsze nazywa cię Rebeccą, prawda, a nie Becky? Dzwonił z budki telefonicznej w Rockland.

– Musimy go tu ściągnąć – powiedziała Sherlock. – Musimy w jakiś sposób sprowokować spotkanie.

– Następnym razem ja z nim porozmawiam i załatwię to.

– Nie zgadzam się, żebyś była przynętą – powiedział Adam ostrym tonem. – Nie ma mowy.

– Posłuchaj, Adamie, on chce tylko mnie. Jeśli ty będziesz przynętą, to cię po prostu zastrzeli i ucieknie sobie. Ale ze mną będzie inaczej. On chce mieć mnie przy sobie. Tylko mnie. Pomóż mi wymyślić, jak to zrobić.

– To mi się wcale nie podoba.

Загрузка...