13

Utrzymaliśmy tylko anonimową informację, panie Carruthers – powiedział szeryf Gaffney.

– Nie sądzi pan, szeryfie, że to dziwne? – spytał Adam.

Stali na ganku domu Jacoba Marleya. Szeryf był wyraźnie zmęczony. Adam miał ochotę mu poradzić, żeby schudł o dwadzieścia pięć kilo i zaczął uprawiać sport.

– Nie, to wcale nie jest dziwne. Ludzie nie chcą się w nic angażować. Nikt nie przyjdzie i nie powie, co wie. Wybierają krętą drogę.

– Mówi pan, że ta dziewczyna nazywała się Melissa Katzen?

– Tak powiedziała kobieta, która do nas telefonowała. Nie chciała się przedstawić. Mówiła, że wszyscy byli wtedy przekonani, że Melissa ucieknie z domu, jak tylko skończy szkołę. Nikt się więc nie dziwił, kiedy zniknęła. Ale teraz, kiedy znaleziono szkielet, ona uważa, że Melissa nigdzie nie wyje- chała.

– Kto był jej chłopakiem? – spytał Adam.

– Nikt nie wiedział, Melissa trzymała to w tajemnicy. Jej rodzice nic nie wiedzieli o planach ucieczki i zniknięcie córki było dla nich prawdziwym szokiem. Wydaje mi się, że dostaliśmy tę wiadomość od kogoś z jej rodziny albo od jakiejś przyjaciółki, która boi się zdradzić swoją tożsamość. Jeśli ten szkielet to Melissa Katzen, to znaczyłoby, że nigdzie nie uciekła. Została tu i ktoś ją zamordował.

– Może – odezwała się Becky – doszła do wniosku, że nie chce nigdzie uciekać, i jej chłopak ją zabił.

– To możliwe. -Szeryf Gaffney pokiwał głową. -Niewesoły koniec.

Przeciwko temu stwierdzeniu nikt nie zaprotestował. Szeryf poprawił szeroki skórzany pas, który wrzynał mu się w brzuch, i westchnął ciężko.

– Z biegiem lat większość ludzi całkowicie o niej zapomniała. Mogli przypuszczać, że mieszka teraz w innym stanie i ma sześcioro dzieci. I może rzeczywiście tak jest. Sprawdzimy to. Rozmawiamy ze wszystkimi, którzy ją znali, którzy chodzili z nią do szkoły.

– Nie domyśla się pan, kto dzwonił, szeryfie?

– Nie. Ella odebrała telefon i powiedziała, że ten ktoś miał chyba pączka w ustach. Ona uważa, że to musiał być ktoś z rodziny albo jakaś przerażona przyjaciółka.

– Będziecie robić testy DNA?

– Jak tylko znajdziemy rodziców Melissy i zobaczymy, czy mają coś, z czego moglibyśmy otrzymać jej DNA i porównać z tym w kościach. To zajmie trochę czasu. Ja tam nie dowierzam tej nowomodnej nauce. Przypomnijcie sobie tylko tego biednego OJ. Simpsona. Omal nie został skazany przez te całe testy DNA. Na szczęście sędziowie ławy przysięgłych byli przytomni i w ogóle nie wzięli tego pod uwagę. No dobrze, dowiemy się za jakiś czas.

– Szeryfie – powiedziała Becky. – DNA jest najbardziej wiarygodnym świadectwem naukowym, jakim obecnie dysponuje sąd. To jest niezbity fakt.

– To pani tak uważa, panno Powell. Muszę jednak zaliczyć pani opinię do kategorii niewiarygodnych świadectw. Elli też się nie podobają te nowoczesne wymysły. Myśli jednak, że ten szkielet to może rzeczywiście być biedna mała Melissa, chociaż pamięta, że ona była słodką, cichutką dziewczynką, która nikomu nie wchodziła w drogę. Kto chciałby zabijać takie dobre, łagodne dziecko? Chyba nawet nie stary Jacob Marley, który nie lubił nikogo!

– Nie wiem, szeryfie. – Adam pokręcił głową. – Ja obstaję przy teorii o jej chłopaku. Teraz przynajmniej jest się o co zaczepić. Nie wejdzie pan do domu?

Nie. Wstąpiłem tylko, żeby przekazać tę informację panu i pannie Powell. A przy okazji, panie Carruthers, czy planuje pan jeszcze dłużej pozostać przy pannie Powell?

– Oczywiście – zapewnił go Adam, zerkając na Becky, która nie odezwała się ani słowem od czasu, kiedy szeryf Gaffney zaczął się użalać, jak źle potraktowano tego biednego OJ. – Ona jest wciąż roztrzęsiona, podskakuje przy każdym skrzypnięciu podłogi. Wie pan, jak wrażliwe są kobiety.

– To prawda, panie Carruthers, ale dzisiaj mamy wyjątkowo piękny dzień. Przy takim słońcu wszyscy się dobrze czują. O proszę, przyjechał Tyler z małym Samem. Dzień dobry. Zastanawiamy się nad tym szkieletem panny Powell. Możliwe, że to jest Melissa Katzen. Nie przypuszczam, żebyś to ty udawał kobietę i naprowadził nas na ten ślad?

– Na pewno nie ja, szeryfie. – Tyler uniósł brwi. – Co pan powiedział? Melissa Katzen?

– Tak. Pamiętasz ją, Tyler? Chyba chodziliście razem do szkoły? Byliście w tym samym wieku.

Tyler postawił Sama na ganku. Chłopiec podszedł zaraz do stolika z książkami i zaczął je oglądać.

– Melissa Katzen – zastanawiał się Tyler. – Tak, pamiętam ją. Urocza dziewczyna. Byliśmy w jednej klasie w liceum albo ona była o rok niżej. Nie była może ładna, ale wyjątkowo miła. Myśli pan, że to może być jej szkielet?

– Nie wiem. Dostałem w tej sprawie anonimowy telefon. Przypominam sobie, że słyszałem o jej planach ucieczki z domu. – Tyler zmarszczył czoło. – Tak było. Uciekła i ślad po niej zaginął.

– Tak mówią – przyznał szeryf Gaffney. – Test DNA wyjaśni nam tę sprawę, jeśli prawdą jest to wszystko, co opowiadają o tych laboratoriach. Muszę już jechać. Zadzwonię do tego faceta Jarvisa, do Augusty, i dowiem się, co z tym robią.

Sam trzymał w rączce jakąś książeczkę. Adam pochylił się nad nim, patrząc na śmigłowiec szturmowy na okładce.

– To jest przewodnik po różnych typach samolotów – powiedział. – Ciekaw jestem, do czego mógł służyć staremu Marleyowi.

– Sam, napijesz się lemoniady? – spytała Becky. – Zrobiłam cały dzbanek dziś rano.

Chłopiec patrzył na nią bez słowa, wreszcie skinął głową.

– Sam uwielbia lemoniadę Becky – powiedział Tyler dziwnie agresywnym tonem.

– Ja też – stwierdził Adam. – Wychodzę, Becky. Wrócę wieczorem.

Chciała go spytać, dokąd idzie, z kim będzie rozmawiać, ale nie mogła tego zrobić przy Tylerze.

– Trzymaj się! – zawołała za nim. Adam nie odwrócił się.

– Becky, on mi się nie podoba – powiedział Tyler, kiedy już siedzieli w kuchni, gdzie Sam pił lemoniadę i jadł ciasteczka.

– Jest zupełnie nieszkodliwy – odrzekła. – Jestem przekonana, że jest gejem. Więc ty znałeś Melissę Katzen?

Tyler skinął głową, wolno popijając swoją lemoniadę.

– Tak jak powiedziałem szeryfowi, ona była wyjątkowo sympatyczną dziewczyną. Nie miała zbyt wielkiego powodzenia, nie była też szczególnie bystra, ale naprawdę miła. Grała w piłkę nożną. Pamiętam, że raz ograła mnie w pokera. – Tyler uśmiechnął się do swoich wspomnień. – To był rozbierany poker. Myślę, że byłem pierwszym facetem, którego widziała w samych bokserkach.

– Rachel robi dobrą lemoniadę – odezwał się Sam. Spojrzeli na niego ze zdumieniem. Powiedział pełne zdanie.

Becky poklepała go po policzku.

– Jestem pewna, że Rachel robi dużo dobrych rzeczy. Wiesz, że to ona wynajęła mi ten dom?

Chłopiec skinął głową.

Sam i Tyler szybko wyszli; pojechali na zakupy. Becky posprzątała kuchnię i poszła na piętro, do pokoju Adama Carruthersa. Łóżko było posłane, a jego rzeczy pochowane. Otworzyła górną szufladę komody – bielizna, podkoszulki i kilka bawełnianych koszul. Nic więcej. Wyciągnęła spod łóżka granatową torbę. Położyła ją na wierzchu i zaczęła rozpinać suwak.

Nagle zadzwonił telefon. Aż podskoczyła. Dzwonił nadal.

Musiała zbiec na dół, tam stał jedyny aparat w tym domu. Jej komórka była rozładowana. Podniosła słuchawkę dopiero przy szóstym dzwonku.

– Halo.

Usłyszała tylko czyjś oddech.

– Halo? Kto mówi?

– Cześć, Rebecca. To ja, twój chłopak.

Oniemiała. Wpatrywała się w słuchawkę, nie wierząc temu, nie chcąc wierzyć, że to on. A jednak to był jej prześladowca, mężczyzna, który zamordował tę biedną, bezdomną kobietę, który postrzelił gubernatora.

Odnalazł ją. Udało mu się ją odnaleźć.

– Gubernator żyje – powiedziała. – Nie jesteś tak dobry, jak ci się wydaje. Nie zabiłeś go. Nie wiedziałeś nawet, że on będzie wtedy wśród samych lekarzy.

– Może nie chciałem go zabić.

– Już w to wierzę.

– No dobra, ten łajdak żyje, ale przynajmniej nie będzie ci się teraz pakować do łóżka. Słyszałem, że ma trudności z mówieniem i jedzeniem. Niech trochę schudnie, był za gruby.

– Zabiłeś Dicka McCalluma. Zmusiłeś go, żeby nakłamał na mój temat, a potem go zabiłeś. Ile mu za to zapłaciłeś? A może zagroziłeś, że go zabijesz, jeśli nie zrobi, co mu każesz?

– Gdzie zdobyłaś te informacje, Rebecco?

– To wszystko prawda. Cisza.

– Nikt nie mógł mnie znaleźć. Ani FBI, ani policja nowojorska, nikt. Jak mnie odszukałeś?

Roześmiał się tylko. Ile mógł mieć lat? Nie potrafiła zgadnąć. Skup się, nakazała sobie w duchu. Podtrzymuj rozmowę. Zorientuj się, czy on jest młody, czy stary. Jaki ma akcent? Zmuś go, żeby się przyznał do zamordowania Dicka.

– Powiem ci, kiedy się spotkamy, Rebecco.

– Nie chcę cię widzieć – powiedziała zdecydowanym tonem. – Chcę, żebyś zniknął, żebyś umarł. Możesz też oddać się w ręce gliniarzy. Oni cię usmażą żywcem. Tylko na to zasługujesz. Dlaczego przejechałeś Dicka McCalluma?

– A jak sądzisz, na co ty zasługujesz?

– Na pewno nie na wysłuchiwanie tych twoich bredni. Czy nadal chcesz zabić gubernatora?

– Jeszcze się nie zdecydowałem. Wiem, że on teraz z tobą nie sypia, ale tylko dlatego, że nie wie, gdzie jesteś. A to przecież stary facet. Powinnaś się wstydzić, Rebecco. Pamiętasz jak Rockefeller odwalił kitę, kiedy był ze swoją kochanką? To mogłoby się przydarzyć tobie i gubernatorowi. Ale ty jesteś taką małą kurewką, prawda? Pewnie zadzwonisz do niego i powiesz mu, gdzie jesteś, żeby znowu mógł wejść ci do łóżka.

Dlaczego nie pomyślała, żeby założyć podsłuch na telefon? Ani jej, ani Adamowi nie przyszło do głowy, że on mógłby ją odnaleźć w Riptide.

– Zamordowałeś Dicka McCalluma, prawda? Dlaczego?

– Znowu nabrałaś pewności siebie. Zrobiłaś się bezczelna przez ten czas, kiedy nie byłem blisko ciebie. Jesteś zbyt pewna siebie, Rebecco. Już niedługo po ciebie przyjdę.

– Posłuchaj, ty draniu! Jak się tylko do mnie zbliżysz, to odstrzelę ci łeb. Roześmiał się na całe gardło. Czyżby był młody? Nie była pewna.

– Możesz spróbować. To nawet będzie ciekawe. Wkrótce się zobaczymy, możesz mi wierzyć.

Odłożył słuchawkę, zanim zdążyła coś odpowiedzieć. Patrzyła bezmyślnie na stary aparat telefoniczny i wiedziała, że to już koniec. Jak mógłby ją ktoś uchronić przed szaleńcem? Zabezpieczyła się, jak tylko mogła, a on ją odnalazł równie łatwo, jak zrobił to Adam.

Jak mu się to udało? Czy miał tak rozległe kontakty jak Adam? Niewątpliwie tak. Ale ona się nie podda i nie będzie czekać, aż on przyjdzie, żeby ją zabić. Będzie walczyć.

Odłożyła słuchawkę na widełki i wolnym krokiem wyszła z salonu. Poczuła się nagle potwornie zmęczona i było jej bardzo zimno.

Nabiła pistolet, włożyła go do kieszeni żakietu i poszła do lasu, w to miejsce, gdzie przed dwoma dniami spotkała Adama. Czy to rzeczywiście było dopiero dwa dni temu? Usiadła pod drzewem, przy którym Adam wykonywał ćwiczenia taekwondo. Patrzyła na to miejsce, gdzie wtedy stała, przerażona, mierząc do niego z pistoletu, a on wykopał jej broń z ręki. Przymknęła oczy i oparła się o drzewo. Czy prześladowca poradzi sobie z nią równie łatwo jak Adam? Pewnie tak.

Gdzie jest Adam? Dlaczego wyszedł z domu?

Adam wrócił do domu Jacoba Marleya i wpadł w panikę. Drzwi były otwarte, a jej nie było. Na pewno odnalazł ją ten prześladowca. Nie, to niemożliwe. Był pewien, że tylko on natrafił na jej ślad.

Przeszukał każdy pokój w domu. Zobaczył, że jego torba leży na łóżku. Wyglądało na to, że zaczęła odsuwać zamek i potem, z jakiegoś powodu, wyszła z pokoju, nie bacząc na i o, że on to zauważy. Dlaczego? Dokąd poszła?

Nie wpadaj w panikę, uspokajał się w duchu. Dostała na pewno jakiś pilny telefon. Pojechała do domu Tylera, bo rozchorował się Sam. Tak musiało być.

Ale tam jej nie było. Nikogo nie było. Przejechał koło Twierdzy Artykułów Spożywczych, koło stacji benzynowej, koło szpitala. Jezu, może tak jeździć godzinami po tym parszywym mieście i jej nie znaleźć.

Pojechał wolno w kierunku domu. Zgasił silnik i siedział w swoim czarnym jeepie, opierając czoło o kierownicę. Becky, gdzie jesteś?

Podniósł nagle głowę i popatrzył w kierunku lasu, sam nie wiedząc dlaczego. Nabrał niczym nie uzasadnionej pewności, że ona tam jest. Znalazł ją po trzech minutach poszukiwań.

Spała. Podszedł do niej, ale nawet się nie poruszyła. Oparta była o drzewo, w prawej ręce trzymała pistolet, którego srebrzysta kolba lśniła w słońcu.

Może ten odblask zwrócił jego uwagę? Trudno było powiedzieć. Dlaczego od razu nie przyszło mu do głowy, żeby szukać jej tutaj?

Ukucnął przy niej, zastanawiając się, dlaczego tu przyszła. Zauważył ślady łez na jej twarzy. Nie mogła już znieść tego wszystkiego i trudno było się jej dziwić. Delikatnie dotknął jej policzka, po czym lekko potrząsnął za ramię.

– Becky, obudź się…

Na dźwięk męskiego głosu szybko oprzytomniała i poderwała pistolet do góry. Usłyszała przekleństwo, coonan wyleciał jej z ręki i poczuła, że traci czucie w nadgarstku.

– Niech to szlag, omal mnie nie zastrzeliłaś. To był Adam. Popatrzyła na niego z uśmiechem.

– Przepraszam. Myślałam, że to on. Serce w nim zamarło. Usiadł i oparł się o drzewo.

– Co się dzieje?

– Która godzina?

– Dochodzi czwarta. Nie mogłem cię nigdzie znaleźć i omal nie oszalałem z przerażenia. Myślałem, że on cię porwał.

– Przepraszam, nie zastanawiałam się nad tym. Jak mnie znalazłeś?

Wzruszył ramionami. Nie chciał jej mówić, że doznał nagłego olśnienia i wiedział już, gdzie ona jest. Mogłaby pomyśleć, że zwariował, a kolejny wariat w pobliżu na pewno nie był jej potrzebny.

– Kiedy odzyskam czucie w nadgarstku?

– Za niecałe pięć minut. Nie marudź. Myślałaś, że dam się zastrzelić?

– Nie, chyba nie.

– Wyglądasz na zmęczoną. Trzeba było się przespać we własnym łóżku, zamiast pod tym drzewem. To nie jest zbyt bezpieczne.

Mało powiedziane, pomyślał.

– Dlaczego? Ty byłeś jedyną osobą, która się czaiła w tych drzewach, ale już się tu nie czaisz. Wprowadziłeś się do domu. Nie wiem, dlaczego tu przyszłam. Po prostu nie mogłam już dłużej tego wytrzymać.

– Napędziłaś mi stracha, Becky – powiedział. – Proszę cię, zawsze zostawiaj mi kartkę, kiedy chcesz gdzieś pójść.

Popatrzyła na niego. Była śmiertelnie blada.

– On mnie znalazł. Telefonował do mnie.

– On? – powtórzył, chociaż dobrze znał odpowiedź.

A więc prześladowca ją odnalazł. Adam wiedział, że w końcu tak się stanie. Ten facet działał niesłychanie sprawnie. Miał dobre kontakty. Adam był przekonany, że on ruszył do akcji w tej samej chwili, kiedy Becky wyjechała z Nowego Jorku. Mimo wszystko ta wiadomość go zdumiała. I śmiertelnie przeraziła, bo zrozumiał, że pętla się zacieśnia.

– No dobrze, więc zadzwonił. Weź się w garść. – Zamilkł na chwilę i uśmiechnął się do niej. – Mówię do siebie, nie do ciebie. Co mówił? Czy powiedział, w jaki sposób cię odnalazł? Czy powiedział cokolwiek, co mogłoby nam pomóc?

Powiedział „nam”… Była całkowicie sparaliżowana, ale gdy usłyszała, że powiedział „nam”, poczuła, że powoli wraca do życia. Nie była już sama.

– Cieszę się, że tu jesteś, Adamie – uśmiechnęła się do niego.

– Ja też – powiedział.

– Chociaż jesteś gejem?

Popatrzył na jej usta i szybko zerwał się na nogi. Pokusa była zbyt blisko.

– No dobra, już dobra. Chodźmy do domu. Chcę, żebyś zapisała wszystko, co pamiętasz z tej rozmowy.

– Dobrze, Adamie – powiedziała zdecydowanym tonem.

Weszli już na werandę i zbliżali się do frontowych drzwi, a on pomyślał, że powinien jej znowu udowodnić, że nie jest gejem, kiedy rozległ się strzał. Duży i bardzo ostry odłamek drewna z framugi przeleciał obok głowy Becky i utkwił w ramieniu Adama.

Загрузка...