18

Eureka, Kalifornia

Kuratora Mońka nie było w muzeum. Jego biurko było uporządkowane, jakby miał wrócić do pracy następnego dnia, ale w kalendarzu nie było żadnych notatek ani godzin umówionych spotkań. Nie wiadomo, gdzie się podziewał.

Nie było go również w mieszkaniu na Oak Street. Nie zabrał swoich rzeczy – wszystko wskazywało na to, że wyjechał, nikogo nie zawiadamiając.

– Już go nie ma – oświadczył Hoyt, wchodząc do hotelowego pokoju Simona. – Stałem pośrodku jego salonu, patrzyłem na wiszące na białych ścianach i specjalnie podświetlone obrazy Jasona Argota i mówię ci, Russo, biczowałem się w duchu. Wiedziałem, że powinniśmy obserwować jego mieszkanie, ale nie zrobiliśmy tego. Jestem idiotą. Możesz mi dać w mordę. Może ma jakąś kryjówkę, ale nie udało mi się niczego wyśledzić.

Simon zaprosił Hoyta do swojego ekskluzywnego apartamentu z ogromnym łożem, które zajmowało trzy czwarte pokoju. Lily mieszkała w sąsiednim apartamencie. Zatrzymali się w pensjonacie „Laguna”, z widokiem zarówno na ocean, jak i na Stare Miasto.

– Jestem ci przede wszystkim wdzięczny za to, że tam poszedłeś. My straciliśmy przecież w pożarze wszystkie ubrania. Gdyby nie to, że wczoraj wieczorem zostawiłem portfel w kieszeni dżinsów, to bylibyśmy w niezłych tarapatach. A gdyby nie przysłano mi nowych kart kredytowych po tym, jak ukradziono mi portfel w Nowym Jorku, to bylibyśmy w jeszcze gorszych tarapatach. A co z samochodem Mońka? Też zniknął?

– Nadaliśmy komunikat radiowy – jeep grand cherokee, dziewięćdziesiąty ósmy rok, ciemnozielony. Mamy też pod obserwacją lotnisko. Zawiadomiliśmy nawet San Francisco, chociaż wątpię, żeby mu się udało dotrzeć aż tak daleko.

– Cały problem polega na tym, że nie wiemy, gdzie go szukać. Nie sądzisz, że byłoby dobrze, gdybyś ogłosił alert lotniskowy na trzy stany?

– Tak, to dobry pomysł. Myślę, że się przestraszył, a wątpię, żeby miał fałszywy dowód tożsamości czy też paszport. Jeśli pokaże się na lotnisku, to już go mamy.

– Napijesz się? Właśnie przyniesiono kawę i croissanty – zaproponował Simon.

Clark Hoyt wypił dwie filiżanki kawy i zjadł croissanta z masłem i dżemem morelowym. Był okropnie przygnębiony.

Pojawiła się Lily, która tak ładnie wyglądała, że Simon uśmiechnął się na jej widok. Miała na sobie czarne dżinsy, czarny golf i wysokie buty, też czarne. Wyglądała jak księżniczka z bajki, która nocami bawi się we włamywacza, spacerując po dachach i wysokich gzymsach.

– Świetnie pani wygląda. – Clark Hoyt wstał, żeby ją przywitać. – Zupełnie inaczej niż rano. W czarnym jest pani do twarzy.

Lily podziękowała za komplement i nalała sobie kawy. Hoyt wziął drugiego croissanta i powiedział:

– Dzwoniłem do Savicha we Wschodnim Disneylandzie i przekazałem mu wszystkie informacje. Kazał mi przysiąc na głowę mojej sznaucerki Gildy, że nie spadł wam włos z głowy. To było oczywiście podpalenie, nie wiadomo tylko, kto to zrobił i kto za tym stoi.

– Wschodni Disneyland? – Lily, uniosła brew.

– Tak, kolejna pieszczotliwa nazwa na siedzibę FBI. Dziękuję za śniadanie. Jeszcze czuć od was dym. Niełatwo się go pozbyć. Zeszłego lata, kiedy robiłem grilla, spaliłem sobie brwi, a całą twarz miałem czarną. Teraz siedźcie cicho, nigdzie się nie pokazujcie, dopóki się z wami nie skontaktuję, OK?

Hoyt pojawił się w pensjonacie już wczesnym popołudniem. Jak się okazało, pan Monk nie planował podróży samolotem i ostatecznie nigdzie nie doleciał. Jego jeep stał na małej polance wśród sekwoi – zauważyli go turyści – a on siedział nieruchomo z głową opartą na kierownicy. Dostał trzy kule w plecy.

Porucznik Larry Dobbs z Komendy Policji w Eureka wiedział, że w grę wchodzi o wiele więcej czynników niż jeden martwy człowiek i że nawet FBI jest zainteresowane sprawą. Zgodził się więc, żeby Clark Hoyt przyprowadził na miejsce zbrodni dwóch cywilów, kiedy jego ludzie zakończą rutynowe czynności.

Simon i Lily stali na polance i patrzyli na jeepa.

– Nawet nie próbowali go ukryć – zauważyła Lily. – Chociaż z drugiej strony mógłby tam stać i stać, zanim ktoś przypadkiem by na niego natrafił. Niech Bóg błogosławi turystów.

– Lekarz uważa, że on nie żyje mniej więcej od siedmiu godzin – powiedział Clark Hoyt. – Po sekcji zwłok będziemy mieli więcej informacji. Nasi laboranci dokładnie sprawdzą jeepa. Właśnie nadchodzi porucznik Dobbs, poznałeś go już, prawda, Simon?

– Rozmawialiśmy przez telefon – wyjaśnił Simon i podał Dobbsowi rękę. Zauważył, że szacunek, z jakim traktował go Clark Hoyt, zrobił na poruczniku spore wrażenie.

– Myślicie, panowie, że ktoś z nim był? – spytała Lily. – Zabił go i przesunął ciało na siedzenie kierowcy?

– Tor pocisków wskazuje na to, że zabójca siedział z tyłu, za panem Monkiem – stwierdził porucznik Dobbs. – Mógł być jeszcze ktoś w samochodzie, ale tego nie wiem. Może Monk wiedział, że wywożą go, żeby zabić. Ale jeśli tak było, to dlaczego sam wjechał do lasu? Faktem jest, że zjechał z drogi pomiędzy sekwoje, a facet, który był na tylnym siedzeniu, zabił go.

Pozwolono Simonowi i Lily przejść się po otaczającym terenie. Rozglądali się uważnie, ale niczego nie zauważyli. Spanikowani turyści zadeptali wszystkie ślady. Ponadto stało tam pięć samochodów policyjnych i dwa samochody FBI. Nie było żadnych śladów opon poza tymi, które pozostawił jeep, co oznaczało, że drugi samochód musiał być zaparkowany na asfalcie.

Porucznik Dobbs obrzucił Simona i Lily uważnym spojrzeniem.

– Agent Hoyt mówi, że jesteście w to wciągnięci po uszy. Muszę przyznać, że przysporzyliście mi więcej zmartwień, niż miałem przez ostatnie dziesięć lat, a wszystko zaczęło się od tego gnoja, który zaatakował panią w miejskim autobusie, pani Frasier. Aha, funkcjonariusz Tucker dwie godziny temu odnalazł Morriego Jonesa, który ukrywał się w podrzędnym hoteliku na Conduit Street.

– I niech go pan dobrze trzyma, poruczniku – powiedziała Lily. – On też był w to wplątany, podobnie jak pan Monk, a sam pan widzi, co go spotkało.

– Tak, widzę – stwierdził porucznik Dobbs. – Ale wiecie co, w gruncie rzeczy to wszystko wcale nie jest takie złe. Przy okazji poznałem Hoyta, prawdziwego agenta federalnego, i nie musiałem oglądać razem z żoną Koła Fortuny. Od czasu waszego telefonu nie nudziłem się ani przez minutę. Jedyna niedobra rzecz to zwłoki, które tutaj mamy. Zwłoki nigdy nie są dobre. – Westchnął, dał ręką znak jednemu z funkcjonariuszy i zawołał. – Clark, postaraj się chronić tych dwoje, żeby już ich nic złego nie spotkało! No właśnie, będę przesłuchiwał wszystkich Frasierów, łącznie z pani mężem Tennysonem. Może ich przestraszę i znowu zrobią jakieś głupstwo. Wiem, że już próbowaliście tej metody i to ich rozwścieczyło. Teraz zobaczymy, jak dadzą sobie radę z przedstawicielami prawa. – Wskazał gestem zawinięte w czarną folię zwłoki pana Mońka. – To nie było mądre posunięcie.

– Niech pan nie pominie też Charlotty Frasier, poruczniku – powiedziała Lily – i nie da się zwieść jej przesłodzonemu akcentowi. To przerażająca kobieta.

– A ja – wtrącił Hoyt – zaczekam, aż porucznik z nimi skończy. Gdy poczują się już bezpiecznie w swoim domu w Hemlock Bay, wtedy złożę im wizytę i nieźle ich przypiekę. Savich przesłał mi dużo materiałów. Rozmawiałem też z naszymi ludźmi w Sacramento i zacząłem badać sytuację finansową Elcotta Frasiera. Do tej pory uzyskałem mnóstwo sprzecznych informacji, w każdym razie dużo pieniędzy wpływało tam na jego rachunki i dużo też z nich wypływało. Coś z tego wyniknie, zawsze tak się dzieje. Aha, słyszałem, że Elcott Frasier wynajął adwokata, Bradley a Abbotta, jednego z najlepszych specjalistów od spraw karnych na całym Zachodnim Wybrzeżu, żeby występował w obronie jego i jego rodziny. – Hoyt zatarł dłonie. – Będzie ciekawie.

W drodze powrotnej do Eureka Simon nie odzywał się do Lily. Prowadził samochód z ponurą miną ze wzrokiem utkwionym przed siebie.

– Przestań się chmurzyć, Simon – powiedziała Lily. – Wyglądasz, jakbyś myślami był gdzieś bardzo daleko.

– Myślałem o Abrahamie Turkle'u. To kolejny urwany wątek, Lily, tak samo jak kurator Monk. Morrie Jones to też cienka sprawa, ale on jest w więzieniu i można mieć nadzieję, że nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Porucznik postara się, żeby był dobrze strzeżony.

– Zapomniałam ci powiedzieć, że kiedy rozmawiałeś z Hoytem, porucznik Dobbs poinformował mnie, że Morrie twierdzi, że poturbowało go kilku łobuzów w barze. Żadna kobieta nie dałaby mu rady. Jeszcze coś, Morrie ma drogiego adwokata. Ciekawa jestem, ile dostaje za to, żeby milczał.

– Czy porucznik Dobbs może się dowiedzieć, kto wynajął tego adwokata? – zainteresował się Simon.

– Pytałam go, czy wie. Powiedział, że się tym zajmie. Już wiem, Simon, dlaczego jesteś taki ponury. Martwisz się, że Abe Turkle może być w niebezpieczeństwie. – W tym momencie Lily zapomniała o tym, że jest głodna i że chciała szybko wrócić do pensjonatu. – Teraz mnie też serce podeszło do gardła. Simon, jedźmy do Abe'a.

Uśmiechnął się do niej, przyhamował, wykonał szeroki łuk i zawrócił.

– Nieźle – powiedziała. – Ten rzęch nie mógłby jechać trochę szybciej?

– Jesteś bezbłędna, Lily – roześmiał się Simon. – Widzę, że samochód za nami też zawraca. To na pewno nasza ochrona.

– To dobrze. Mam nadzieję, że wytrzyma to szaleńcze tempo. Simon roześmiał się znowu.

– Mój ojciec, Buck Savich, mówił, że gdybym chciała zostać zawodowym bukmacherem, to byłabym najlepsza w tym zawodzie. Miałabym tylko jeden problem.

– Jaki?

– Mówił, że kiedy kłamię, to moje oczy zmieniają kolor. Gdyby ktoś to zauważył, to moja bukmacherska kariera byłaby skończona.

– Teraz masz niebieskie. Jakiego są koloru, kiedy kłamiesz?

– Nie wiem. Nigdy nie kłamałam do lustra.

– Zapamiętam to i przy okazji ci powiem.

Simon zamyślił się znowu. Przed oczami stanął mu zwalisty Abe Turkle z pędzlem w zębach, szykujący się do bójki. Później spojrzał na Lily i uśmiechnął się. Ten facet był hochsztaplerem, ale też wspaniałym artystą. Simon naprawdę nie chciał, żeby ktoś go zabił.

Przyspieszył do setki, bo wszystko aż się w nim skręcało. Fatalna sprawa, fatalna. Jednak kiedy zwrócił się do Lily, jego głos miał żartobliwe brzmienie.

– Poznałem twojego tatę, kiedy byliśmy z Dillonem na ostatnim roku studiów. Był wspaniałym człowiekiem.

– Tak – przyznała. – Był nadzwyczajny. Bardzo za nim tęsknię. Wszystkim nam go brakuje. Mama bardzo długo nie mogła się pozbierać, ale w zeszłym roku poznała faceta, kongresmana z Missouri. Twierdzi, że są tylko przyjaciółmi, jednak jest teraz o wiele szczęśliwsza, często wychodzi z domu i stale się uśmiecha. Uwielbia Seana. To jej jedyny wnuk, a do tego mieszka niedaleko.

– A jaka jest opinia twojej mamy na temat tych legend, które krążą o Bucku Savichu? O tych barwnych historiach, które opowiadano jeszcze na długo przed jego śmiercią?

– Potrząsała tylko głową, uśmiechała się i mówiła, że nie sądzi, żeby te opowieści były przejaskrawione. A twoi rodzice? Gdzie oni mieszkają?

– Moi rodzice są już od dawna rozwiedzeni. Mój ojciec jest prawnikiem, ożenił się z bardzo młodą dziewczyną i mieszkają w Bostonie. Nie mam przyrodniego rodzeństwa. Moja mama nie wyszła powtórnie za mąż, mieszka w Los Angeles i prowadzi małą firmę konsultingową. Jeśli kiedykolwiek się lubili, to przestali, zanim byłem na tyle duży, żeby to zapamiętać. Moje dwie siostry, które są starsze ode mnie, powiedziały, że nie zauważyły między nimi czegokolwiek, co by mogło przypominać ciepłe uczucie. – Zamilkł na chwilę, wziął ostry zakręt i przyspieszył znowu. – Wiesz co, Lily, nie mogę sobie ciebie wyobrazić jako bukmachera. Zarobiłaś jakieś pieniądze, żeby opłacić college?

– No pewnie. – Lily błysnęła białym zębami. – Mama uznała, że będzie lepiej, jeśli ojciec się nie dowie, jaką sumę udało mi się zarobić pomiędzy szesnastym a osiemnastym rokiem życia. Zwłaszcza że nie płaciłam podatków. Simon patrzył na nią bez słowa.

– Teraz wyglądasz jak księżniczka z bajki. Podobasz mi się w czarnym.

– Nic dziwnego, przecież sam kupowałeś mi ubranie. Chcesz, żebym wyglądała jak Batgirl?

– Zawsze chętnie ją oglądałem. A naprawdę to było tak: zobaczyłem czarne spodnie i już wiedziałem, że cała reszta też powinna być czarna. – Simon ponownie skoncentrował się na drodze, ale po chwili odezwał się znowu. – Ale najbardziej się odmieniłaś, kiedy zmyłaś sadzę z twarzy i włosów – dodał ze śmiechem.

Wszystko, co miała na sobie, było czarne, nawet skarpetki i bielizna.

– Dlaczego się nigdy nie ożeniłeś? – spytała.

– Byłem żonaty dawno temu.

– Opowiedz mi o tym.

Zerknął na nią z ukosa i stwierdził, że ona rzeczywiście była tego ciekawa.

– Miałem wtedy dwadzieścia dwa lata, więc kierowały mną zmysły, podobnie było u Janice. Pobraliśmy się, rozwiedli po sześciu miesiącach i oboje wstąpiliśmy do wojska.

– To rzeczywiście było dawno temu. Gdzie ona teraz jest?

– Została w wojsku. Jest generałem brygady i stacjonuje w Waszyngtonie. Słyszałem, że radzi sobie wspaniale. Wyszła za mąż za generała dywizji, może kiedyś zostanie generałem broni.

– Ciekawe, dlaczego Dillon nic mi o tym nie powiedział.

– Byłby moim drużbą gdyby sprawy potoczyły się zwykłym torem, ale myśmy uciekli, a on wtedy był w Europie. Wiedziałem, że nie miał pieniędzy na to, żeby przylecieć do domu i znowu wracać do Europy. – Simon wzruszył ramionami. – To i tak nie miałoby znaczenia. Jaki był twój pierwszy mąż, ojciec Beth?

– Nazywał się Jack Crane. Był maklerem giełdowym w Chicago.

– Dlaczego się rozstaliście?

Chciała go zbyć, zbagatelizować pytanie, ale to się jej nie udało. Głęboko wciągnęła powietrze.

– Nie chcę o tym mówić.

OK, jesteśmy na miejscu. Na razie jest w porządku, ale bądź czujna, Lily. Mam złe przeczucia.

Simon skręcił na prowadzącą do domku drogę i zobaczył, że ich ochrona również skręca za nim.

Ani śladu motoru.

Simon rozejrzał się szybko dokoła. – To mi się wcale nie podoba.

– Może pojechał do miasta, żeby kupić sos do ślimaków? Simon nie był o tym przekonany; zostawił to pytanie bez odpowiedzi. Podeszli do domku. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Wysunął się do przodu, pilnując, żeby Lily była za jego plecami. Wolno otwierał drzwi. W środku było ciemno, wszystkie rolety opuszczone. Pokój był całkowicie pusty – żadnych obrazów pod ścianami, sztalug, palet. Nie było nawet kropli farby na podłodze, ulotnił się też zapach terpentyny.

– Sprawdź kuchnię, Lily. Ja idę do sypialni.

Po pięciu minutach spotkali się w pustym pokoju.

– Ani śladu Abe'a Turkle'a? – Agent Colin Smith stał w otwartych drzwiach.

– Nie. – Simon potrząsnął głową. – Zostało tylko pudełko dmuchanego ryżu, trochę mleka – jeszcze nie zdążyło skwaśnieć – i kilka jabłek, które też nadają się do jedzenia. Musiał się niedawno zwinąć.

– Spakował się i wyjechał – dodała Lily. – Zabrał wszystko, nawet pastę do zębów. Myślisz, że pojechał do Londynu z tym obrazem, który kończył malować? – zwróciła się do Simona.

– Mam nadzieję, że nie. Ta kopia była rzeczywiście doskonała.

– Baliście się, że on nie żyje, prawda? – spytał Colin Smith. – Myśleliście, że zamordowano go, podobnie jak pana Mońka.

– Tak, taka myśl przyszła mi do głowy – przyznał Simon. – Trzeba będzie zawiadomić o tym porucznika Dobbsa. Agencie Smith, czy mógłby pan też poinformować o tej sprawie Clarka Hoyta? Abe miał mnóstwo rzeczy – co najmniej dwadzieścia obrazów stało tu przy ścianach, a miał tylko motor. Może wynajął półciężarówkę, żeby móc to wszystko wywieźć.

– Może ktoś z Frasierów pożyczył mu duży samochód?

– To też możliwe. Chcę pana poinformować, agencie Smith, że ja i Lily chcemy złożyć wizytę Morriemu Jonesowi. Muszę się jeszcze porozumieć z porucznikiem Dobbsem i prokuratorem okręgowym i uzyskać ich zgodę. Mam dla Morriego propozycję nie do odrzucenia.

– Może już się dowiedzieli, kto płaci za jego adwokata – zasugerowała Lily.

Simon zamknął drzwi domku i pomachał agentowi Smithowi.

– Nie licz na to – powiedział, kładąc jej poduszkę na brzuchu i zapinając pas.

Загрузка...