27

– Lily, idąc obok inwalidzkiego wózka Olafa, dotarła do holu wyłożonego marmurowymi płytami w kształcie biało – czarnej szachownicy. Prawie metrowej wysokości figury stały po obu stronach szachownicy, gotowe do gry.

Gestem nakazał służącemu, żeby postawił wózek na środku holu. Popatrzył na stojącą przy białym królu Lily, a później zerknął na zegarek.

– Lily, podczas kolacji prawie nic nie jadłaś.

– Nie.

– On już nie żyje. Musisz się z tym pogodzić.

Lily zerknęła na białą królową. Ciekawa była, ile ona może ważyć. Czy mogłaby rzucić nią w tego złego starca? Popatrzyła na milczącego sługę, który w swoim białym stroju wyglądał jak szpitalny pielęgniarz.

– Dlaczego nie ma pan elektrycznego wózka? – spytała. – To śmieszne, że muszą pana wszędzie wozić.

– On już nie żyje, Lily – powtórzył Olaf ostrzejszym tonem.

– Nie wierzę w to. To pan będzie wkrótce martwy.

– Kiedy tak się odzywasz, zupełnie nie przypominasz mi swojej babki, chociaż bardzo jesteś do niej podobna. Źle się zachowujesz, Lily. Chętnie podam ci głowy Frasierów na tacy. Co jeszcze mógłbym ci zaoferować?

– Może pan pozwolić odjechać mnie i Simonowi, razem z obrazami mojej babci.

– Nie bądź dziecinna. Posłuchaj, powiem ci coś ważnego. Od żony wymagam posłuszeństwa. Jestem pewny, że Ian pomoże mi nauczyć cię dobrych manier i poskromi twój język.

– Już jest nowe millennium, Olafie, a ty jesteś bardzo starym człowiekiem. Nie zgodziłabym się tu zostać, nawet gdybyś miał umrzeć za tydzień.

Uderzył pięścią w poręcz, tak silnie, że wózek się zachwiał.

– Do diabła, zrobisz to, co ci każę. Czy musisz zobaczyć ciało swojego kochanka, żeby o nim zapomnieć? Kiedy przyjmiesz do wiadomości, że on nie żyje?

– On nie jest moim kochankiem. On tylko chce być moim konsultantem.

– Nie jest twoim kochankiem? Nie wierzę ci. Mówiłaś o nim jak o bohaterze, który pokona wszystkie przeszkody. Ale to nonsens.

– To nie jest nonsens, kiedy chodzi o Simona. Kurczowo czepiała się myśli, że Simon żyje. Obiecał jej to, a on nie złamałby danego słowa. Kiedy go zabierali przed dwiema godzinami, ujął jej twarz w dłonie i wyszeptał kilka słów.

– Lily, nic mi się nie stanie. Możesz na to liczyć. Oblizała suche wargi i chociaż z obawy o niego serce podchodziło jej do gardła, zdołała odpowiedzieć:

– Myślałam o tych nowych kryteriach, Simonie. Przyznaję, że rzeczywiście potrzebuję pomocy, kiedy w grę wchodzą mężczyźni.

Załatwione. – Simon poklepał ją po policzku. Patrzyła, jak trzej mężczyźni wyprowadzają go z tego pięknego, ogromnego domu, jak zamykają się za nimi drzwi.

– Zapomnisz o nim. – Olaf Jorgenson wyrwał ją z zamyślenia. – Ja się tym zajmę.

Rzuciła okiem na dwóch ochroniarzy, którzy przyszli za nimi z jadalni i stali w milczeniu.

– Czy pan wie, że mam wspaniałego brata? Nazywa się Dillon Savich. Nie maluje, jak nasza babcia, tylko pięknie rzeźbi w drewnie.

– To niewiele warte chłopięce hobby. A ty rysujesz komiksy. Jak się ten komiks nazywa? Remus?

– Tak, rysuję polityczne komiksy. Mój bohater, Nieustraszony Remus, jest podobnie jak pan całkowicie pozbawiony moralności, ale do tej pory jeszcze nikogo nie chciał zamordować. – Lily uśmiechnęła się do służącego, który stał nieruchomo przy wózku. – Moje komiksy są naprawdę dobre. To ciekawe, że talent babci ujawnił się, chociaż w innej dziedzinie, u jej wnuków.

– Sarah Elliott była niepowtarzalna. Nikt nie będzie taki jak ona.

– Zgadzam się z tym. Ja też jestem niepowtarzalna. Nie będzie drugiej takiej rysowniczki komiksów jak ja. A kim ty jesteś, Olafie? Czy jesteś tylko obsesyjnym starcem, który od zbyt dawna ma za wiele pieniędzy i za wiele władzy? Powiedz, czy w swoim bezużytecznym życiu choć raz zrobiłeś coś godnego uwagi?

Oczy nabiegły mu krwią; oddychał chrapliwie. Na twarzy służącego malowało się przerażenie. Ochroniarze zesztywnieli, przenosząc wzrok z Lily na swojego szefa.

Lily nie mogła się już powstrzymać. Dławił ją bezsilny gniew, nienawidziła tego potwora. Niech mu pęknie jakaś żyłka, niech dostanie wylewu. To będzie zapłata za to, co zrobił jej i Simonowi.

– Wiem, kim jesteś. Należysz do tych niedoszłych artystów, jesteś jednym z tych żałosnych osobników, którzy nie mieli talentu i zawsze byli w cieniu. Moja babcia dobrze wiedziała, jak mało jesteś wart. Powiedziała, co o tobie myśli, prawda?

– Zamknij się!

Zaczął kląć po szwedzku, więc niczego nie zrozumiała. Ochroniarze byli coraz bardziej spięci, zdumieni tym, co wykrzykiwał ich szef, tryskając dokoła śliną.

Lily nie miała zamiaru się zamknąć. Wrzeszczała jeszcze głośniej niż on.

– Co ci powiedziała tego ostatniego dnia, kiedy wyjeżdżała z moim dziadkiem? Błagałeś ją wtedy na kolanach, żeby wyszła za ciebie, a nie za Emersona, prawda? Czy się z ciebie śmiała? Powiedziała ci, że wolałaby od ciebie nawet Picassa, który nienawidził kobiet? Że jesteś pozbawiony talentu i że twoja postawa budzi zażenowanie? Co ci wtedy powiedziała, Olafie?

– Powiedziała, że jestem rozpieszczonym małym chłopcem, który ma zbyt wiele pieniędzy i zawsze będzie małym egoistą! – Był ledwie przytomny, rzęził i rzucał się w swoim inwalidzkim wózku.

Lily nie spuszczała z niego wzroku.

– Dokładnie pamiętasz słowa mojej babci? To było sześćdziesiąt pięć lat temu! Mój Boże, już wtedy byłeś żałosny, a teraz jesteś tylko przerażający.

– Zamknij się! – Olaf zaciskał kurczowo zdeformowane dłonie na poręczach wózka.

Służący pochylił się nad nim, mówiąc coś po szwedzku. Olaf nie zwracał na niego uwagi.

– Wiesz, że Sarah tak bardzo kochała Emersona, że stale go malowała? – spytała z uśmiechem Lily. – Wiesz, że moja matka w swojej prywatnej kolekcji ma sześć jego portretów?

– Wiedziałem – krzyknął – oczywiście, że wiedziałem! Myślisz, że ja chciałbym mieć portret tego filistra? Ten przeklęty głupiec nie potrafił jej zrozumieć i docenić! Ja wiedziałem, ile jest warta, ale mnie opuściła. Błagałem ją na kolanach, ale mnie porzuciła!

Zaczął się gwałtownie trząść. Lily pomyślała, że za chwilę wypadnie z wózka.

Nagle Olaf krzyknął coś po szwedzku do służącego, który zaczął popychać wózek w poprzek kolosalnej szachownicy.

– Hej, Olaf, uciekasz przede mną? Nie podoba ci się to, co mówię? Założę się, że dopiero dragi raz w życiu usłyszałeś prawdę o sobie. Już nie chcesz się ze mną ożenić?

Słyszała jego wrzask, ale nie mogła niczego zrozumieć. Wyrzucał z siebie niewyraźne słowa, niektóre po angielsku, inne po szwedzku. To były okrzyki szaleńca, który się w ogóle nie kontrolował. Co on teraz zrobi? Dlaczego tak nagle się oddalił? Stała przy pięknie rzeźbionej figurze króla i wstrząsały nią dreszcze. Jak on zareaguje na jej pogardliwe słowa? Nie myślała o ucieczce. Ochroniarze i tak natychmiast by ją zatrzymali.

Dokąd zawiózł go służący? Co Olaf mu powiedział? Dwaj ochroniarze rozmawiali po cichu, niczego nie mogła usłyszeć. Patrzyli na nią ze zdumieniem. Nie zdołałaby przebiec nawet trzech kroków, i już by ją mieli.

Lily nie odczuwała już złości, była tylko przerażona. Jednak nie żałowała swojego wybuchu. Zachowała się tak samo jak babcia – obie powiedziały prawdę temu mężczyźnie i to napawało ją dumą.

Zaczęła gorączkowo myśleć, co ma zrobić. Olaf, tym razem sam prowadząc wózek, jechał już po marmurowej posadzce i zbliżał się do niej. Ochroniarze zrobili krok do przodu, ale pokręcił przecząco głową. Wbijał wzrok w Lily, chociaż na pewno miał przed oczami inną kobietę, tę, której nie potrafił zapomnieć. Lily była pewna, że ostatnia rozmowa z jej babcią zniszczyła jego wyobrażenie o sobie, o tym, kim chciał być. Teraz, po upływie tylu lat, uświadomił sobie, kim się stał.

Lily dostrzegła szaleństwo w jego oczach; to było coś więcej niż nienawiść skierowana przeciwko niej i jej babci, na której już nie mógł się zemścić. Przez kilkadziesiąt lat ogarnięty był obsesją na temat Sarah Elliott, jedynej wspaniałej kobiety, jaka kiedykolwiek istniała, a Lily zmusiła go do przypomnienia sobie, jak było naprawdę, do powtórnego przeżycia wydarzeń tamtego dnia, kiedy Sarah powiedziała mu, że odchodzi z innym mężczyzną.

Zatrzymał wózek jakieś dwa metry przed nią. Lily była ciekawa, czy on widzi zarys jej sylwetki. A może jest dla niego tylko niewyraźnym cieniem?

– Postanowiłem nie żenić się z tobą – powiedział stanowczym tonem. – Zrozumiałem, że nie zasługujesz na moje względy. W niczym nie przypominasz Sarah. – Podniósł dłoń, w której trzymał derringera, i wycelował w Lily.

– Frasierowie nie żyją. Nie przedstawiali już dla mnie żadnej wartości. Ty też już nie jesteś dla mnie niczego warta.

Dwaj ochroniarze jednocześnie dali krok do przodu.

On kazał zabić Frasierów?

Lily rzuciła się na wózek – przewrócił się na bok i Olaf wypadł na posadzkę.

Bez chwili wahania pobiegła w stronę ściany i przycupnęła się na podłodze za marmurowym królem szachowym. Usłyszała dwa strzały. Figura zachwiała się, posypały się odłamki.

Słyszała, jak Olaf krzyczy do ochroniarzy, słyszała ich ciężkie kroki, gdy biegli przez hol. Nie poruszyła się. Odłamki marmuru poraniły ją; z ręki spływała jej krew, plamiąc białą suknię.

Słyszała przekleństwa Olafa, który nadal leżał na podłodze. Chciał wiedzieć, czy udało mu się ją zabić. Ochroniarze odkrzyknęli coś po szwedzku. Nie podeszli do niej, wiedząc, że ich szef sam chce ją zastrzelić.

Przeczołgała się za królową, a teraz powinna była przesunąć się za gońcem w stronę frontowych drzwi. Zerknęła na Olafa; jeden z ochroniarzy podawał mu własny pistolet.

Ochroniarz podniósł Jorgensona z posadzki, posadził go na wózku i obrócił w jej stronę. Olaf mierzył wprost w nią.

Schowała się za skoczka. Od frontowych drzwi dzieliły ją niecałe trzy metry.

– Niezła zabawa! – krzyknął Olaf i wystrzelił. Goniec prze wrócił się. Lily poczuła ostry ból w nodze, ale na szczęście nadal mogła się poruszać. Przywarła do podłogi za figurą skoczka.

Olaf roześmiał się i znowu wystrzelił. Wielki kwadrat marmurowej podłogi rozsypał się na kawałki, niecały metr od niej. Rozległy się jeszcze dwa strzały i biały król upadł na królową.

Lily klęczała teraz za wieżą, blisko drzwi.

Kiedy następna kula gwizdnęła jej koło ucha, padła na podłogę. Jeden z ochroniarzy ruszył biegiem do niej. Dlaczego?

Po chwili usłyszała jeszcze kilka strzałów. To nie strzelał Olaf ani ochroniarze, strzelano przez drzwi frontowe. Słyszała krzyki i głośny łomot, aż wreszcie, pod silnym naporem, drzwi ustąpiły.

Olaf i ochroniarze otworzyli teraz ogień w tamtym kierunku.

Lily zerwała się na nogi, złapała kawał odłupanego marmuru, i rzuciła nim w Olafa.

To uderzenie dosięgło go. Wywrócił się do tyłu. Ochroniarze zaczęli uciekać przed gradem policyjnych kul.

Panował piekielny hałas. Simon stał za policjantami. O mój Boże! Żyje!

Nagle zapanowała cisza. Lily podbiegła do Simona i rzuciła mu się w objęcia.

– Cieszę się, że jesteś – powiedziała. – Tutaj też nie było zbyt przyjemnie.

Olaf krzyczał jeszcze przez chwilę i nagle zamilkł.

– To już koniec, Lily – szepnął Simon. – Naprawdę koniec tego wszystkiego. Trochę krwawisz, za chwilę przyjedzie karetka.

– Nic mi nie jest. Poraniły mnie kawałki marmuru. Jesteś cały mokry, Simonie. Dlaczego jesteś taki mokry?

– To tylko chwila nieuwagi. Później ci powiem.

– Nie, mów teraz. Jak zdołałeś im uciec? Co się tam działo?

– Zanurkowałem w kanale, żeby zniknąć im z oczu, ale ta sztuka się nie udała. Pojawili się jednak policjanci, którzy wyciągnęli mnie z wody i zajęli się Alpem, Nikkim i Ianem.

Nikt nie został zabity. Zabrano ich do aresztu. To wszystko zasługa twojego brata, Lily. Zadzwonił do swojego przyjaciela w Sztokholmie, który ma dwóch braci w policji w Goteborgu. Policjanci obserwowali dom, zobaczyli, jak Ian i jego chłopcy pakują mnie do samochodu, zadzwonili po posiłki i ruszyli za nami.

– Chciałabym poznać tych braci – powiedziała z uśmiechem Lily.

Загрузка...