ROZDZIAŁ XVIII

Kobieta czekająca na Honor pod kopułą lądowiska dla promów miała nieco bardziej przetykane siwizną włosy niż w dniu, w którym pierwszy raz się spotkały, ale poza dystynkcjami na mundurze była to jedyna zmiana w jej wyglądzie. Mercedes Brigham była kontradmirałem w Marynarce Graysona, ale jak wielu „wypożyczonych” z Royal Manticoran Navy wolała czarny, lamowany złotem mundur od graysońskiego błękitno-granatowego. Nie chodziło tyle o kolory, ile o koszulę ze sztywnym kołnierzykiem i krawat, stanowiące nieodzowne elementy graysońskiego uniformu, i piekielnie niewygodne. W Królewskiej Marynarce miała stopień komodora. Ranga ta niepokoiła nieco Honor, gdyż była zbyt wysoka jak na szefa sztabu, ale znała Mercedes wystarczająco dobrze, by mieć nadzieję, że nie poczuje się obrażona. Tyle że nie miała pewności, czy ta nie przyjmie propozycji nowego przydziału wyłącznie z poczucia obowiązku i przyjaźni, a nie dlatego że naprawdę jej odpowiada.

Szeroki uśmiech i emocje Mercedes odebrane dzięki więzi z Nimitzem rozwiały te wątpliwości.

— Mercedes! — powitała ją, schodząc z rampy promu. I uśmiechnęła się, czując świeży wiatr pachnący roślinami i wiosennym deszczem. Po tygodniu oddychania nijakim powietrzem okrętowym była to miła odmiana, choć zdawała sobie sprawę, że nim graysońskie powietrze dotrze do jej płuc, przechodzi przez serię filtrów, toteż o jakimkolwiek naturalnym wietrze pod kopułą można było jedynie pomarzyć. Co do zapachów, nie miała pewności, i wolała nie sprawdzać. Tak było znacznie przyjemniej.

— Miło cię znów widzieć — dodała, ujmując dłoń czekającej.

— Mnie także, księżno — odwzajemniła Brigham i skinęła głową reszcie wysiadających, czyli pięciu gwardzistom.

Wolną ręką wskazała zapraszającym gestem limuzynę w barwach domeny Harrington.

— Proszę wsiadać, zaraz lecimy do Harrington.

— Nie do Austin? — zdziwiła się Honor.

— Nie, bo admirał Matthews musiał pilnie polecieć na Blackbird i wróci dopiero jutro rano, więc obaj z Protektorem zdecydowali, że sensowniej będzie pozwolić pani odpocząć w domu przed oficjalnym spotkaniem. Rodzina czeka z kolacją, a jak rozumiem, lord Clinkscales wraz z żonami też będzie obecny. Matka stwierdziła, że ma… kilka spraw do przedyskutowania.

Honor uśmiechnęła się krzywo, spodziewając się, co ją czeka. Im dłużej trwała kampania kłamstw, tym trudniej było jej utrzymać rodzicielkę na Graysonie. Allison Harrington nie była znana z łagodności charakteru i dobroci serca, jeśli ktoś zagrażał jej rodzinie, toteż gdyby zjawiła się na Manticore, przystąpiłaby natychmiast do zemsty. Honor bez trudu mogła sobie wyobrazić jej publiczne wystąpienia, w trakcie których z czarującym uśmiechem przejechałaby się po co najmniej tuzinie prominentów politycznych, zaczynając od „a nie mówiłam”, a potem przechodząc do subtelnych i niezwykle celnych inwektyw pod adresem każdego z osobna oraz jego protoplastów. Honor nie miała nic przeciwko zemście, ale nie w tej chwili — teraz miała poważniejszy problem i przede wszystkim była zbyt zmęczona.

— Lord Clinkscales także ma do pani kilka spraw i na pewno skorzysta z okazji — dodała Brigham. — To raczej wypełni pani wieczór, a jutro ma pani prywatną audiencję u Protektora w porze lunchu, a jeśli to pani odpowiada, to potem spotkanie z admirałem Matthewsem.

— Oczywiście, że odpowiada — Honor spojrzała na LaFolleta i dodała: — Nie krępuj się, wiem, że chcesz sprawdzić, czy w wozie nie kryje się zamachowiec albo nawet paru.

— Jeśli komandor Brigham da słowo, że nie spuściła go z oka, tym razem mogę darować normalne środki ostrożności, milady — odparł z powagą i błyskiem w oczach.

— Mercedes, wsiadamy! — poleciła Honor. — Trzeba korzystać z jego chwili słabości, bo długo nie potrwa!

Brigham parsknęła śmiechem i przepuściła ją przodem. Gwardziści jak zwykle utworzyli romb, a piąty zajął się bagażami. I w takim szyku dotarli do pojazdu.

Honor usiadła na tylnej kanapie luksusowej opancerzonej limuzyny i umieściła Nimitza na kolanach. Brigham usiadła obok, LaFollet naprzeciwko, a Mattingly uprzejmie, acz zdecydowanie przegonił kierowcę i zajął jego miejsce, Hawke zaś usiadł obok niego.

Maszyna płynnie się uniosła, a krążące w górze myśliwce zajęły miejsca z jej boków i z przodu, mimo że przelot do miasta był krótki.

— Omal nie zrezygnowałam z poproszenia o ciebie Matthewsa. — Honor spojrzała na Brigham. — Raz dlatego, że wiem, jak Alfredo na tobie polega, dwa, że nawet czasowe obniżenie stopnia nie jest rzeczą miłą.

— Choć przykro to mówić, pani ocena mojej nieodzowności jest mocno przesadzona — uśmiechnęła się Brigham. — A biorąc pod uwagę, że gdy się poznałyśmy, byłam przekonana, iż karierę skończę w stopniu porucznika, kwestia czasowego obniżenia rangi jakoś mnie nie boli. Zresztą o ile dobrze pamiętam, panią to też spotkało, milady.

— Spotkało. Ale chcę, żebyś wiedziała, jak doceniam to, że ty zgodziłaś się na to teraz.

— Jestem zaszczycona, że pani mnie wybrała — powiedziała cicho Brigham. — A poza tym nie tylko mnie dotyczy czasowe obniżenie stopnia.

— Wiem — przyznała posępnie Honor.

Mercedes miała na myśli damę Alice Truman, która podobnie jak Hamish, ale bez zachowania takich pozorów, stała się ofiarą czystki, gdy Admiralicją zaczął rządzić Janacek i jego klika. Honor pozostało dość kontaktów, by wiedzieć, co było powodem — była to zemsta za incydent z bufonem w stopniu flagowym, gdy Truman dowodziła Minotaurem. W połączeniu z faktem, iż wywodziła się z rodziny służącej w Royal Manticoran Navy prawie od tylu pokoleń co ród Alexandrów, jak i z tym, że o Janaceku wszyscy Trumanowie mieli opinię identyczną co Hamish, skończyło się na tym, że Alice wylądowała na połowie pensji, a jej polowy awans na wiceadmirała nie został potwierdzony.

To ostatnie sprawiło problem nawet Draskovic i Pierwszemu Lordowi Admiralicji, bo kontradmirał Truman awansowana w polu na wiceadmirała dowodziła lotniskowcami Ósmej Floty przez całą kampanię, która powaliła na kolana Ludową Marynarkę. Brak wiarygodnego uzasadnienia nie jest jednak problemem dla osób, którym pojęcie honoru i uczciwości jest obce, i tym razem nie przeszkodziło im to w niczym. Ponieważ Alice nie kryła swych opinii o ich posunięciach, oficjalnie powodem była „nie dająca się pogodzić różnica poglądów politycznych”. Jak Honor odkryła, był to pretekst, pod którym Draskovic usunęła jeszcze paru innych oficerów.

— Można powiedzieć, że jej pech to moje szczęście — dodała, siląc się na weselszy ton. — Janacek i Chakrabarti nie dadzą mi tylu okrętów, ilu potrzeba, bo albo nie będą ich mieli przez własną głupotę, albo nie będą chcieli, ale przynajmniej będziemy mieli doskonały sztab. Gdyby więc nie udało mi się wykonać zadania, wiadomo będzie z czyjej winy, prawda?

— Jakoś nie bardzo mogę się z tym wnioskiem zgodzić, choć ekipę zebrała pani, przyznam, imponującą. Zwłaszcza zaś nie mogę się doczekać spotkania z Rafe’em i Alistairem. Nie wspominając o Scottym i Harknessie! I obie uśmiechnęły się szeroko.


* * *

— To było wspaniałe! — westchnęła Honor, siadając wygodnie z błogim uczuciem wypchania.

Smętne wspomnienia lunchu stały na stole, przy którym oprócz niej zasiadał tylko Benjamin IX, Protektor Graysona. Znajdowali się na jednym z prywatnych tarasów pałacu, wyposażonym we własną kopułę. Bębnił po niej akurat deszcz, bo na zewnątrz szalała prawdziwa ulewa, a popołudniowe niebo było prawie czarne od burzowych chmur. Dzięki temu spokój i wygoda panujące na tarasie były tym przyjemniejsze.

Oprócz Nimitza, LaFolleta i major „Sparky” Rice, byli sami.

— Miło mi, że ci smakowało — uśmiechnął się Benjamin i sięgnął po wino. — Mój kucharz ściągnął przepis na tego Strogonowa od twojego ojca, a ciasto, którego, jak mnie pamięć nie myli, dokładałaś sobie dwa razy, jest według przepisu pani Thorne.

— Tak mi się właśnie wydawało, że znajomo smakuje. Ale Batson dodał czegoś do mięsa albo do sosu.

— Byłbym zaskoczony, gdyby tego nie zrobił. Ale co to mogło być takiego… — gospodarz wzruszył wymownie ramionami.

— Na pewno dilla, ale nie tylko… co by to nie było, ostrzeż go, że ojciec odpłaci mu pięknym za nadobne.

— Jeśli dobrze zrozumiałem twoją matkę, ze dwa tygodnie temu już to zrobił. A Batson nadal nie zdecydował, czy jest oburzony, że ojciec patrona włamał mu się do bazy danych z przepisami kulinarnymi w drodze rewanżu, czy też cieszy się z uznania, jakie było tego powodem.

— Zdecydowanie to drugie — zapewniła z przekonaniem Honor.

— Powiem mu — zapewnił Benjamin i przekrzywił głowę. — A jak twoi rodziciele i moje wnuki?

— W porządku. Rodziciele mają ochotę udusić coś z jedną trzecią populacji Manticore, zaczynając od premiera, a Howard już przygotował listę. Twoje wnuki oprócz tego, że zdrowe, są hałaśliwe do nieprzyzwoitości.

Bliźniaki obchodziły niedawno szóste urodziny i Honor była przerażona energią, jaką przejawiały. Dotyczyło to zwłaszcza Faith, choć brat niewiele jej ustępował. W połączeniu z dorastającymi właśnie kociętami Samanthy dawało to mieszankę, na samą myśl o której bolała głowa. Całemu towarzystwu najlepiej wychodziło objawianie się w miejscach, w których w żadnym wypadku nie powinno ich być. Treecaty wieść o nieobecności matki i powodach tego stanu rzeczy przyjęły lepiej, niż się spodziewała, po części dzięki obecności przybranych matek, a po części dlatego, że wychowały się wśród ludzi i miały nieco inne podejście do wielu spraw. Można byłoby je określić mianem „szerszego” albo „różnorodniejszego”.

— Wszyscy byli zachwyceni, że się zjawiłam — dodała, wracając do rzeczywistości. — Jeszcze mam siniaki na dowód.

— I bardzo dobrze. — Gospodarz upił wina i odstawił kielich gestem oznaczającym, że czas przejść do rzeczy.

Honor rozpoznała go bezbłędnie i teraz ona przekrzywiła głowę pytająco.

— Zaprosiłem cię na prywatny posiłek z paru powodów. Gdyby Katherine czy Elaine mogły nam towarzyszyć, byłyby tu także, ale Cat miała już umówione spotkanie w Stowarzyszeniu Żon Personelu Floty, a Alexandra dorobiła się grypy — wyjaśnił Benjamin. — Nie jest groźna, ale Alex jest prawie tak uparta jak Honor, jeśli chodzi o przyznanie, że nie czuje się dobrze, więc doprowadziła się do odwodnienia, nim ktokolwiek zorientował się, że choruje. Elaine musi więc być chwilowo domowym tyranem.

— Rozumiem i cieszę się, że to nic poważnego. O czym chciałeś porozmawiać?

— O paru problemach, o których nie chciałem mówić inaczej niż osobiście — głos miał spokojny, ale w oczach widać było napięcie wskazujące na troskę i zmęczenie ukrywane pod maską pogody.

Honor dopiero w tym momencie zdała sobie sprawę, jak Benjamin się postarzał — wyglądał jak rówieśnik Ha-misha, a miał czterdzieści siedem lat standardowych, czyli był o trzynaście lat młodszy od niej. Podobna myśl przemknęła jej przez głowę wczoraj przy kolacji na widok Howarda Clinkscalesa.

Jak po większości jej graysońskich przyjaciół, zbyt starych, by zostać poddanych procesowi prolongu, gdy stał się on dostępny, widać było po nim wiek, jakby czas uparł się nadrobić zaległości. Benjamin naturalnie nie przypominał wyglądem Howarda, ale nie dało się ukryć, że jest już w średnim wieku — we włosach pojawiły się pierwsze siwe nitki, a na twarzy przybyło zmarszczek. A był przecież o pięć lat młodszy od LaFolleta…

Wolała tej myśli nie rozwijać, toteż odepchnęła ją i powiedziała:

— Chciałabym móc oświadczyć, że jestem zaskoczona.

— Ale nie jesteś — dokończył, przyglądając się jej równocześnie badawczo i współczująco.

A potem leciutko się wstrząsnął.

— Nie zapytałem cię o to, czy plotki o tobie i White Havenie są w jakimkolwiek stopniu prawdziwe, z dwóch powodów. Oboje temu zaprzeczyliście, a nigdy nie słyszałem, by którekolwiek z was skłamało nawet w błahej sprawie, a ta taka nie jest, a po drugie, to wasza sprawa, nie moja. A już zupełnie nie High Ridge’a i jego przydupasów. Wiem, że nie musisz tego słuchać ode mnie, ale tak się składa, że ja muszę to powiedzieć, bo zasługujesz na moją pomoc w tej kwestii tak jako przyjaciela, jak i lorda lennego. Niestety, jest też trzeci powód: musisz znać moją opinię, bo niestety powinniśmy porozmawiać o tym, jak ta cała zakłamana kampania wpłynęła na stosunek Graysona do Królestwa.

— Wiem, że niedobrze — przyznała. — Wynikało to jednoznacznie z wiadomości od ciebie.

— Zgadza się, a to, że masz się udać do Konfederacji, nie poprawi tej sytuacji. — Benjamin uniósł dłoń, widząc, że Honor chce protestować. — Zdaję sobie sprawę, że przyjęłaś ten przydział z poczucia obowiązku wobec Królowej i Królestwa, czego nie da się powiedzieć o obecnym rządzie. Podziwiam cię, że potrafiłaś to zrobić pomimo tego, jak cię ten rząd potraktował, i nie twierdzę, że to niesłuszna decyzja. Ale istnieje pewna grupa na Graysonie, zwłaszcza wśród patronów naciskających, bym rozważył nasz status w Sojuszu, która uważa, że dając ci ten przydział, High Ridge wygnał cię, nie musząc tego nawet oficjalnie przyznawać.

— Obawiałam się, że tak będzie, i przyznam, że nie widzę sposobu, by przekonać ich, że jest inaczej.

— Niestety, ja też nie. I jak powiedziałem, nie będę cię przekonywał do zmiany decyzji, choć osobiste konsekwencje dla ciebie mogą być bardzo niemiłe, jeśli sytuacja w Konfederacji rozwinie się tak, jak się obawiam.

— A masz jakieś konkretne powody do tych obaw?

— Nic, co byłoby jednoznaczne, ale obaj z Gregorym sporo czasu spędziliśmy nad raportami wywiadu RMN i naszych własnych służb wywiadowczych. Nie podoba się nam obraz, jaki się z nich wyłania.

— Mnie się także nie podoba to, czego się dowiedziałam od Jurgensena, a zwłaszcza to, czego się nie dowiedziałam, ale zabrzmiało to tak, jakbyście zobaczyli coś gorszego niż ja.

— Nie wiem, czy gorszego, natomiast jestem pewien, że zobaczyliśmy więcej. Można rzec, zobaczyliśmy pełniejszy obraz.

— To znaczy? — spytała z uwagą Honor.

Gregory Paxton był oficerem wywiadu w jej sztabie, gdy dowodziła eskadrą liniową Marynarki Graysona. Posiadał kilka doktoratów z rozmaitych dziedzin i był najlepszym analitykiem, z jakim miała dotąd do czynienia. Co ważniejsze, Benjamin i kanclerz Prestwick, nim zginął, jednomyślnie wybrali go na nowego szefa wywiadu. Słyszała, że w tej roli sprawdza się jeszcze lepiej.

— Nie chciałem przekazywać tego w formie elektronicznej, raz z ostrożności, dwa że miałaś dość powodów do zmartwień. Nim Janacek wyrzucił admirał Givens, współpraca między wywiadami obu flot była kompletna: mieliśmy dostęp do wszystkich zdobytych przez was danych i dokonanych analiz, podobnie jak wy do naszych. Teraz sytuacja zmieniła się raczej drastycznie, bo dostępu do informacji wywiadowczych nie mamy, a analizy przysyłają nam te, które chcą, więc rewanżujemy się tym samym. Oficjalnie powodem są względy bezpieczeństwa, ale nasi ludzie uważają to za bzdurę i obelgę. Nie tylko zresztą oni, ale chwilowo nie o to chodzi. Z tego co wiemy, Jurgensen nie ma ani jednego dowodu na to, że jakakolwiek informacja przekazana nam wyciekła na zewnątrz, nie mówiąc już o przecieku do wroga. Czego nie da się powiedzieć o wywiadzie floty, bo wiemy, że co najmniej dwie dostarczone przez nas za jego rządów dotarły do wywiadu Marynarki Republiki. Jurgensen tego wyraźnie nie powiedział, za to zrobił to Janacek: ich głównym zmartwieniem są „zdrajcy z Republiki służący w waszych siłach zbrojnych”, jak to ujął wasz Pierwszy Lord Admiralicji. Honor poczuła, że zalewa ją nagła krew.

— Alfredo i Warner są jednymi z najbardziej godnych zaufania ludzi, jakich znam! Gdyby Janacek czy Jurgensen mieli choć dziesiątą część ich honoru czy…

— Spokojnie! — Benjamin uśmiechnął się bez cienia wesołości. — Wiedziałem, że to cię trafi, bo mnie także krew zalała. Żeby nie było wątpliwości: nikt tutaj nie podziela tych bzdurnych uprzedzeń.

— Ja myślę! — prychnęła Honor i zmusiła się do serii głębokich oddechów.

Nimitz zeskoczył z oparcia fotela na jej kolana i stanął słupka na tylnych łapach, dzięki czemu mogła go objąć i przytulić.

Alfredo Yu i Warnera Casleta znała zbyt dobrze, by choć przez moment wątpić, że zmiany, jakie zaszły w Ludowej Republice pod rządami Pritchart i Theismana, uradowały ich niepomiernie. Obaj dobrze znali Theismana — Yu był jego mentorem, podobnie jak Courvoisier był nim dla Honor, a zarówno on, jak i Caslet tęsknili do ojczyzny odbudowywanej teraz w kształcie takim, o jakim marzyli. Ale obaj byli ludźmi Honoru, złożyli przysięgę na wierność Graysonowi, Yu uzyskał nawet ponad trzy standardowe lata temu graysońskie obywatelstwo. Choć nie była to łatwa decyzja dla żadnego z nich, pozostali wierni Graysonowi, a ponieważ był on członkiem Sojuszu, także wierni Królestwu. Mimo świadomości, że w przyszłości może to oznaczać konieczność walki z Republiką Haven. A wrócić nie mogli, choćby nawet chcieli, z racji nie zakończonych negocjacji pokojowych, bo z prawnego punk-i tu widzenia nadal byli zdrajcami, których czekała śmierć. O tym drobnym detalu nie pamiętał naturalnie ani wazeliniarz udający oficera, czyli Jurgensen, ani kretyn będący Pierwszym Lordem Admiralicji. — Z powodu różnicy w analizach i arogancji Jurgense-na wielu starszych rangą podwładnych Grega, a zwłaszcza ci najbliżej współpracujący z Yu od chwili utworzenia Protector’s Own, jest obrażonych i urażonych — podjął Benjamin, widząc, że Honor zapanowała nad złością. — Problemem natomiast mniej ważnym są urażone uczucia. Ważniejsze jest to, co dostajemy od Jurgensena. Jako głowa państwa mam dość zmartwień: durnie wśród patronów chcący, byśmy odłączyli się od Sojuszu, zyskujący posłuch dzięki temu, jak głupio i chamsko rząd Królestwa obraża Grayson w ogóle, a jednego z patronów w szczególności, i starsi oficerowie floty wkurzeni na Admiralicję Królewskiej Marynarki to tylko dwa najważniejsze. Skłócone wywiady są ostatnią potrzebną mi rzeczą, ale przeżyję to. Na szczęście mam oficerów wiedzących, jak słuchać rozkazów, nawet jeśli dotyczą one grzecznej współpracy z cymbałami pokroju Janaceka i jego kliki.

Ton mówiącego pozostał spokojny, lecz pojawiły się w nim ostre tony, a Benjamin zwykle doskonale nad sobą panował. Pozwolił sobie na rozluźnienie samokontroli zapewne dlatego, iż byli zupełnie sami, a Honor należała nie tylko do jego przyjaciół, ale także najbliższych doradców.

— W skrócie — ciągnął — to, co dostajemy od Jurgen-sena, pokrywa się z tym, co wiemy z własnych źródeł. Wiemy, że wywiad RMN i inne służby wywiadowcze spędziły wiele dziesięcioleci na tworzeniu swych siatek wywiadowczych i kultywowaniu źródeł informacji, podczas gdy my robimy to zaledwie od paru lat, ale dzięki temu orientujemy się, skąd dokładnie pochodzą nasze informacje. Co do źródeł informacji Jurgensena, nie mamy żadnych danych, co automatycznie powoduje, że są dla nas mniej wiarygodne. Fakt, że są także mało konkretne, podobnie jak większość analiz przygotowanych ostatnimi czasy przez ludzi Jurgensena na dowolny temat, zwiększa tę nieufność.

— Nie bardzo podoba mi się to, co słyszę — powiedziała cicho Honor. — I to nie tylko dlatego, że obraża to każdego oficera noszącego graysoński mundur, ale dlatego, że jest to niebezpieczne. Popraw mnie, jeśli się mylę, ale wygląda na to, że wszystko co dostajecie od Jurgensena, jest… ocenzurowane i niekompletne.

— Nie mylisz się. Nie jestem pewien, czy są tam fałszywe informacje, ale zdaniem Grega nie ulega żadnej wątpliwości, że informacje nie pasujące do wniosków, które chciano wyciągnąć w takim raporcie, są po prostu ignorowane. I to nie są zabiegi na naszą cześć; w tych, które dostajemy, jest czasem mniej informacji, ale ta praktyka do tyczy także raportów przygotowywanych dla Królewskiej Marynarki, co wiem na pewno, i dla waszego rządu, co jest logiczną konsekwencją.

— Masz na to przykłady?

— Nie takie, które przekonałyby niedowiarka, bo nie mamy dostępu do surowych danych, na których te analizy są oparte. Ale podam ci dwa przykłady mówiące same za siebie i wysoce niepokojące. Pierwszy dotyczy Konfederacji. Wywiad RMN sugeruje, że Gustaw nadal nie podjął decyzji, co właściwie chciałby zrobić z Konfederacją.

Mimo to do zeszłego miesiąca wywiad RMN nie wykazywał najmniejszego zaniepokojenia stałym unowocześnianiem systemów i uzbrojenia imperialnych okrętów. Z naszych źródeł natomiast tak w Konfederacji, jak i w New Potsdam wynika, że decyzja została podjęta parę ładnych miesięcy temu, a być może i rok temu, co potwierdza zarówno wzrost liczby imperialnych okrętów na obszarze Konfederacji, jak i bardziej agresywne i konfrontacyjne zachowanie ich dowódców w okolicach systemu Marsh. Greg uważa, a ja się z nim zgadzam, że Imperium zdecydowało się załatwić problem Konfederacji tak, jak ma na to ochotę. Nie wysunęło jeszcze żadnych żądań czy ultimatum w stosunku do władz Konfederacji ani nie wysłało do Królestwa żadnej oficjalnej noty, ale tylko dlatego że wszystkie siły nie dotarły jeszcze na miejsce, a zmiana w zachowaniu wobec okrętów Royal Manticoran Navy jest ostatecznym testem waszej reakcji. Kiedy dojdą do wniosku, że Królestwo nie zdecyduje się na energiczne przeciwdziałanie albo też nie będzie w stanie go podjąć, przyjdzie czas żądań, a w razie potrzeby poparcia ich siłą. Drugi także dotyczy Konfederacji i Imperium. Otóż wywiad Jurgensena pokaźnie nie docenia stopnia unowocześnienia całej Imperialnej Marynarki. Z naszych informacji wynika, że znacznie zwiększono skuteczność kompensatorów bezwładnościowych, zasięg i celność rakiet oraz ich głowic, prowadzone są także doświadczenia z kutrami nowej generacji. Te ostatnie co prawda pozostają jeszcze sporo: w tyle za naszymi, ale nie znaczy to, że nie istnieją już imperialne lotniskowce. Imperium doskonale wie, co i dzięki czemu Ósma Flota zrobiła z Ludową Marynarką, a ani wywiad imperialnej floty, ani dowództwo tejże nie składa się z durniów. Nie ryzykowaliby prowokowania kogoś, kto właśnie skopał dupę największej flocie w okolicy, nie uważając, że sam dysponuje sprzętem przynajmniej równie dobrym, by wyrównać szanse. A co jest potrzebne, by je wyrównać, dobrze wiedzą, bo ich obserwatorzy widzieli naszą broń w akcji.

Zamilkł i spojrzał wyczekująco na Honor.

Ta zaś analizowała to, co właśnie usłyszała, i wnioski, do których dochodziła, wcale nie były pocieszające. Wręcz przeciwnie — były wysoce niepokojące. Musiała przyznać, że nie doceniła Jurgensena: nie podejrzewała go o zatajanie faktów, tylko o niewiedzę. Co prawda Benjamin mógł się mylić, ale zbyt dobrze znała Grega i jego ludzi, by mieć złudzenia, że to jedynie teoretyczna możliwość. Zbyt dobrze też znała Jurgensena i Janaceka, by wątpić, że są zdolni do czegoś podobnego.

— Teraz jestem pewna, że to, co słyszę, zdecydowanie mi się nie podoba — oznajmiła. — Mam nadzieję, że Greg podzieli się ze mną analizami i informacjami.

— Oczywiście, że się podzieli! — zirytował się Benjamin. — Nie porównuj go do Jurgensena.

Nie potrzebowała Nimitza, by się zorientować, że Protektor poczuł się urażony. Dobrą chwilę trwało, nim złość opadła na tyle, by prychnął i uśmiechnął się krzywo.

— Przepraszam, wiem, że nie to miałaś na myśli, ale moja reakcja najlepiej dowodzi, jak nam wszystkim zaleźli za skórę High Ridge, Janacek i cała zgraja pomniejszych kretynków, która ich otacza. Uwierz mi, Honor, ostatnie, czego bym chciał, to rozładowywać na tobie swój gniew na nich!

— Wiem. I wiem, że to niełatwe, gdy ma się do czynienia z oficerem Królewskiej Marynarki w randze admirała, a chciałoby się wszystkich noszących te stopnie od ręki powywieszać.

— Ale ty jesteś także oficerem graysońskim i mieszkanką Graysona, o czym nie powinienem był zapomnieć. Podobnie jak o tym, że w obu państwach spotykają cię same przykrości.

— W porównaniu z tym, co przeżyłam w Królestwie, te tutaj są niewarte wzmianki, możesz mi wierzyć — uśmiechnęła się smutno Honor.

— Może, ale to jednak przykrości. Wracając zaś do spraw wagi państwowej, Konfederacja jest mniej istotnym problemem z dwóch istniejących i lekceważonych przez Jurgensena, High Ridge’a i resztę.

— Mniej istotnych? Dla mnie wystarczająco poważnych, zwłaszcza po tym, co usłyszałam.

— Jest to poważna sprawa, ale w porównaniu z informacjami napływającymi z Republiki Haven drugorzędna.

— Z Republiki Haven? — Honor usiadła prosto, na co Nimitz zareagował oburzonym bleeknięciem.

— Ano z Republiki Haven — potwierdził ponuro Benjamin. — Jurgensen albo pominął, albo pomylił się co do trzech poważnych kwestii, nie licząc drobniejszych. Po pierwsze, bzdurą jest wniosek, że walki z pozostałościami Urzędu Bezpieczeństwa i zbuntowanymi fragmentami Ludowej Marynarki osłabiają zdolność bojową podkomendnych Theismana.

— Fakt, masz zupełną rację. Jurgensen twierdzi, że straty wśród doświadczonych oficerów tym spowodowane mają taki właśnie wpływ, a tylko kompletny debil albo admirał polityczny może coś takiego rozgłaszać. Oczywiście, że te walki spowodowały spore straty w ludziach i na pewno zginęło sporo doświadczonych oficerów, ale znacznie więcej nabrało doświadczeń przez tych kilka lat standardowych. Poza tym każde starcie wygrywali, więc miało to bezpośredni wpływ na morale i wiarę we własne umiejętności. W czasie wojny nie mieli czasu na zdobywanie doświadczeń, bo straty ponosili znacznie większe dzięki wspólnym wysiłkom naszym i UB. A i tak Tourville i Giscard się uchowali. Teraz ta domowa przepychanka zaowocowała mniejszą liczbą wybitnych dowódców, ale znacznie zwiększyła umiejętności i wartość bojową ich całego korpusu oficerskiego. To oczywiste dla każdego, kto ma jakiekolwiek doświadczenie liniowe.

— Właśnie — zgodził się Benjamin. — I to jest także powód, dla którego tak martwi mnie druga kwestia. Wiesz, że reformy finansowe Pierre’a bardzo wzmocniły gospodarkę Haven?

Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie, ale Honor na wszelki wypadek skinęła głową.

— Spróbowaliśmy ocenić, jak bardzo poprawiła się ich sytuacja ekonomiczna. Oczywiście są to szacunki oparte na przypuszczeniach, bo wszystkie informacje oficjalnie publikowane od pół wieku przed wybuchem wojny były fikcją mającą na celu ukrycie coraz gorszego stanu finansów i przemysłu. Natomiast wszystkie analizy i symulacje komputerowe, jakie przeprowadziliśmy, świadczą o jednej rzeczy: budżet Republiki powinien być wyższy, niż podaje się oficjalnie, i to znacznie wyższy. Czyli mówiąc po prostu, państwo powinno mieć znacznie więcej pieniędzy, niż się do tego przyznaje. Wiemy, jakie są u nich podatki, i sądzimy, że z dokładnością do dziesięciu-trzynastu procent oceniliśmy całkowitą wartość ich gospodarki. Przyjmując najniższe możliwe założenia dochodów państwa i najwyższe wydatki na podstawie tego, co wiemy, stwierdziliśmy, że różnica między kwotą, jaką dysponuje budżet faktycznie, a tą podawaną do publicznej wiadomości, wynosi kilkaset miliardów królewskich dolarów. A jeśli przyjąć wyższą granicę dochodów, kwota ta znacząco wzrośnie.

— Kilkaset miliardów dolarów? — powtórzyła ostrożnie Honor.

Z tego co pamiętała, żaden z rządowych analityków czy domorosłych specjalistów od spraw wywiadu, którymi podpierał się obecny rząd, nigdy przez te wszystkie lata nie wyraził najmniejszej choćby wątpliwości w związku z wysokością budżetu corocznie ogłaszanego przez rząd Republiki Haven. Przyznawała zresztą uczciwie, że jej także nie przyszło do głowy poprosić kogokolwiek o przeprowadzenie analizy podobnej do tej, którą dysponował Benjamin.

Co było przejawem niewybaczalnego otumanienia.

— Co najmniej — potwierdził Benjamin. — Nie zdołaliśmy też jednoznacznie stwierdzić, gdzie znikają te pieniądze. Powodów jest kilka: to naprawdę olbrzymi kraj i ma tak potężny rynek wewnętrzny, że może on wchłonąć większe kwoty bez śladu. Był też tak długo zdestabilizowany, że niemożliwe jest wykrycie nawet jak najbardziej legalnych miejsc, w które szłyby mniejsze sumy. Natomiast nie sądzimy, aby tak było, a raczej jest tak do pewnego stopnia — jest jedno miejsce, w które trafia cała ta kwota, i to właśnie najmniej nam się podoba.

— Co to za miejsce?

— Supertajny projekt rozpoczęty jeszcze przez Komitet bezpieczeństwa Publicznego przed zamachem McQueen, kontynuowany przez Pritchart i Theismana. Wiemy tylko tyle, że nosi kryptonim „Bolthole” i że przez cały czas, nawet w okresie najgorszych problemów finansowych i klęsk, Pierre oraz Saint-Just przeznaczali na ten cel olbrzymie kwoty. Teraz może są to mniejsze pieniądze, ale nadal dluże. Wiemy też na pewno, że blisko związana z tym projektem od czasu przejęcia władzy przez Theismana i Prithart jest pewna oficer, którą, jak sądzę, znasz.

— Ja? — zdumiała się Honor.

— A ty — potwierdził z posępnym rozbawieniem gospodarz. — Wiceadmirał Shannon Foraker.

— O szlag! — westchnęła Honor. — Jesteś pewien?

— Nie mamy stuprocentowej pewności, ale jej nazwisko pojawiło się na liście awansów, a nigdzie nie możemy jej znaleźć. Od dwóch niezależnych źródeł w Republice otrzymaliśmy też wiadomości łączące ją z projektem „Bolthole”. Jedno donosi, że Foraker kieruje tym projektem. Nie zdołaliśmy tego potwierdzić, ale gdybym był na miejscu Theismana i odziedziczył ściśle tajny ośrodek badawczo-konstrukcyjny zajmujący się nowymi systemami uzbrojenia i unowocześnianiem floty i miałbym do dyspozycji kogoś o uzdolnieniach Foraker, to właśnie jej dałbym dowództwo tego ośrodka.

— No to jest nas dwoje. I masz rację: to znacznie groźniejsze od sporu z Imperium na temat Konfederacji. Tylko jakoś nie mogę uwierzyć, że Thomas Theisman chce wznowić działania wojenne. Jest na to zbyt inteligentny i rozsądny.

— Jestem skłonny zgodzić się z twoją oceną, ale Pritchart to niewiadoma, a to ona jest prezydentem. A poza tym oboje możemy mylić się w ocenie Theismana, a nawet jeśli nie, to on i Pritchart nie są dyktatorami i nie działają w próżni.

— A nawet gdyby byli i nie mieli ochoty na dalszy ciąg wojny, elementarny zdrowy rozsądek nakazuje wyrównanie poziomu technicznego choćby po to, by pozbawić nas przewagi taktycznej, skoro mają taką możliwość. Gorzej — nieskorzystanie z niej byłoby niewypełnieniem obowiązków, jakie na nich spoczywają.

— I to właśnie najbardziej martwi Grega. I mnie także. Jak również i to, że nikt, nawet moi agenci, nie znają żadnych efektów programu „Bolthole”. Minęły prawie cztery standardowe lata, a wyposażenie i uzbrojenie ich okrętów jest dokładnie takie samo, jak w chwili przerwania walk. Uważasz, że flota, która dokładnie wie, czym ją pokonano, potrzebowałaby aż tyle czasu na opracowanie i uruchomienie choćby jednego nowego systemu uzbrojenia? — Nie — przyznała cicho Honor.

I sklęła się w duchu za karygodną głupotę — przez cały ten czas nie zwróciła na to uwagi, a przecież była to jawna bzdura mimo ślicznych, okrągłych i nieprawdziwych analiz wywiadu.

— Wniosek jest tylko jeden — dodał Protektor. — Robią to samo co Królewska Marynarka przed rozpoczęciem operacji „Buttercup”. I to jest prawdziwy powód, dla którego obaj z Wesleyem nadal tak ostro rozbudowujemy flotę mimo coraz większego sprzeciwu w obu izbach. Będziemy ją rozbudowywali, jak długo zdołamy, ale w naszej ocenie nie potrwa to niestety dłużej niż dwa, może trzy lata standardowe. Potem będziemy musieli znacznie ograniczyć wydatki na te cele albo nawet zaprzestać rozbudowy w ogóle.

Honor przytaknęła. Wolała mu nie mówić, że zbyt wielu polityków w Królestwie podziela zdanie rządu, iż obsesja Protektora w sprawie rozbudowy floty odzwierciedla jego megalomanię. Skoro wojna się skończyła, jak uważali, po co państwu składającemu się z jednego systemu planetarnego flota trzecia co do wielkości po Marynarce Republiki i Royal Manticoran Navy. A Marynarka Gray-sona składała się z prawie stu okrętów liniowych i to co do jednego superdreadnoughtów rakietowych. Poza tym w jej skład wchodziło kilkanaście lotniskowców tak rodzimej budowy, jak i zbudowanych w stoczniach Królestwa. Jedynie dzięki zwiększeniu stopnia zautomatyzowania i dużej liczbie zdemobilizowanych ludzi z RMN zdołano obsadzić je załogami. Spowodowało to także skandaliczny wzrost liczby pracujących na Graysonie kobiet jako skutek uboczny. Natomiast Benjamin nie musiał jej tłumaczyć, jak rujnującym finansowo obciążeniem była taka polityka rozbudowy floty.

— Przekazaliście te informacje Jurgensenowi? — spytała po chwili.

— Próbowaliśmy, ale cierpi na specyficzną odmianę silnej ksenofobii. Jeśli coś mu nie pasuje do rządowo zleconego obrazu, a nie pochodzi z jego własnych źródeł, po prostu jest wymysłem albo nie istnieje.

— A wy nie jesteście jego źródłem — dodała Honor.

— Zgadza się.

— Naturalnie jest też druga możliwość: nie wprowadzili niczego nowego do użytku, bo niczego nie mają. Przynajmniej w sensownych ilościach. A Theisman na pewno nie popełni błędu odkrywania kart po kawałku.

— Co oznacza, że jak powiedziałem, robi to samo co RMN przed rozpoczęciem ostatniej ofensywy.

— Masz dar do miłych przewidywań, wiesz? — mruknęła zgryźliwie.

— Robię, co mogę, by goście się nie nudzili. Skoro tak doceniasz moje wysiłki, mam dla ciebie chyba jeszcze jedną niespodziankę — powiedział Benjamin dziwnie niechętnie.

Nimitz zastrzygł uszami, czując dziwną mieszankę jego emocji, a Honor spytała ostrożnie:

— Jaką?

Protektor westchnął i zastrzegł:

— To jest nieoficjalna wiadomość.

I poczekał, aż Honor ruchem głowy potwierdzi, że rozumie.

— Jak na razie są to jedynie niepotwierdzone i niedokładne pogłoski, głównie z kręgów dyplomatycznych. Ale wszystkie dotyczą tego samego.

I zamilkł.

— Czyli czego? — ponagliła, gdy milczenie się przeciągało.

— Erewhonu. Wiesz, że tak władze, jak i mieszkańcy planety byli prawie tak samo wściekli, gdy High Ridge przyjął bez konsultacji propozycję rozejmu. Ale w ich przypadku chodzi o coś jeszcze: rząd Cromarty’ego coś im obiecał po zakończeniu wojny, a rząd High Ridge’a się z tego wycofał. Dla ludzi z Erewhonu złamanie słowa czy to w interesach, czy prywatnie to najgorsze, co można zrobić. To zdrada, chamstwo i hańba w jednym.

Honor pokiwała głową — Benjamin nie przesadzał. Władze Erewhonu, przystępując do Sojuszu, zdecydowały się zerwać traktat z Ligą Solarną, co nie było łatwą decyzją. Fakt, Sojusz dawał większe gwarancje bezpieczeństwa, a zagrożenie ze strony Ludowej Republiki Haven wisiało nad Erewhonem znacznie dłużej niż nad Graysonem. Ale to także zwiększyło ich rozczarowanie i wściekłość za cios w plecy, za jaki uznano samowolną zgodę rządu High Ridge’a na zawieszenie broni.

— Greg nie ma na to dowodów, ale w ciągu ostatnich kilku tygodni pojawiło się kilka niezależnych od siebie sugestii, że władze Erewhonu zastanawiają się nad… przemyśleniem swego stosunku wobec Republiki Haven — dodał Benjamin.

— Przemyśleniem? — spytała ostro Honor. — Na jaki?

— Pamiętaj, że to w dziewięćdziesięciu procentach wnioski oparte na niepewnych danych — ostrzegł Benjamin.

Ponownie skinęła głową, teraz już ze śladami zniecierpliwienia.

— Według Grega i mnie, wygląda na to, że uwierzyli, iż Pritchart naprawdę chce wskrzesić starą Republikę i że odnowione państwo wyrzekło się ekspansjonistycznej polityki Legislatorów. Erewhon znajduje się znacznie bliżej Republiki niż Królestwa i kontroluje wormhola prowadzącego bezpośrednio do Ligi Solarnej.

— Sugerujesz, że rozważają zacieśnienie stosunków z Republiką?

— Jak powiedziałem, nie mamy dowodów, ale od pewnego czasu prowadzimy ciche negocjacje z kilkoma państwami należącymi do Sojuszu — widząc jej spojrzenie, Protektor wzruszył ramionami z mieszanką irytacji i przeprosin. — Nie chodzi o działanie przeciwko Królestwu. Robimy to, co powinien zrobić rząd Królestwa. Bo prawda jest taka, że dzięki idiotycznej polityce zagranicznej rządu High Ridge’a Sojusz jest o krok od rozpadu, a my od dobrych dwóch lat standardowych robimy wszystko, co możemy, żeby to nie nastąpiło.

— Rozumiem… — mruknęła, nie ukrywając wstydu.

Był on tym większy, że Benjamin robił coś, czego nie musiałby robić, gdyby High Ridge w jakimkolwiek stopniu wypełniał swe obowiązki. Wątpiła jednak, by baron w ogóle zdawał sobie sprawę z ich istnienia.

— W każdym razie sporo z tego, co i jak w trakcie tych rozmów powiedział ambasador Erewhonu, brzmiało jak w negocjacjach między stronami, które nie do końca sobie ufają albo nie są w pełni szczere, a nie między sojusznikami, i to sprawdzonymi w walce. Nie sądzę, by zrobił to z własnej inicjatywy, a to oznacza, że rząd Erewhonu zmienił podejście nie tylko do Królestwa, ale do całego Sojuszu. Jedynym powodem, który logicznie by to tłumaczył, jest chęć przejścia na drugą stronę.

— Obyś się mylił! — powiedziała z uczuciem. — Po Graysonie to Erewhon ma najsilniejszą flotę w całym Sojuszu.

— I wyposażoną w większość nowych systemów uzbrojenia — dodał ponuro Benjamin.

Honor westchnęła, zdając sobie sprawę, co to może oznaczać.

— Ich przemysł nie jest tak nowoczesny jak nasz, bo był lepiej rozwinięty, gdy wstępowali do Sojuszu, toteż nie budowali go od nowa. Natomiast mają wszystko poza Ghost Riderem, a jeśli Foraker dostanie kompletne i działające egzemplarze, skopiowanie ich…

Nie dokończył, bo nie musiał — Honor i tak wstrząsnął dreszcz.

— Chciałam spróbować wymusić na Admiralicji zwiększenie pomocy wysyłanej stacji Sidemore, ale teraz nie jestem taka pewna, czy to dobry pomysł — odezwała się po chwili Honor. — Jeśli Republika zdecyduje się ujawnić, co zmajstrowała Shannon, mając tyle pieniędzy do dyspozycji… i jeśli masz rację co do Erewhonu, sytuacja robi się naprawdę nieciekawa.

— Osłabianie sił Royal Manticoran Navy faktycznie może okazać się katastrofalne — zgodził się Benjamin. — Przykro to przyznać, ale liczba naszych jednostek równa jest połowie pozostających w służbie liniowej jednostek Royal Manticoran Navy, i nikt jakoś nie zwraca na nas uwagi. Wszyscy uważają naszą flotę za drugorzędną i wspomagającą Królewską Marynarkę. Nie przemawia przeze mnie niechęć, po prostu mówię ci, jak sprawa wygląda. Nierozsądnie byłoby oczekiwać, że w krótkim czasie to podejście ulegnie zmianie, niezależnie od tego jak miałyby się do siebie stany obu naszych flot. Istotne jest, że gdy przychodzi do liczenia sił, dla wszystkich jest znacznie ważniejsze, ile okrętów w danym rejonie ma RMN, niż wielkość całej Marynarki Graysona.

— Obawiam się, że masz rację. Tego błędu nie popełni tylko ktoś, kto miał osobistą nieprzyjemność walczyć z waszymi okrętami, ale takich z kolei niewielu przeżyło. Ale to w sytuacji, o której mówisz, i tak nie gra roli.

— W tej tak, ale może z tego wyniknąć pewna korzyść, którą powinniśmy rozważyć.

— Korzyść? — powtórzyła Honor, nie ukrywając, że nie rozumie.

— Cóż, skoro nikt nie przejmuje się wielkością naszej floty, to rozwiązaniem twoich problemów w Konfederacji może być wzmocnienie sił graysońskimi okrętami. Ich nieobecność nie wpłynie na decyzję Pritchart i Theismana, za to ich obecność w Konfederacji może wpłynąć na Gustawa.

— Zaraz! Biorąc pod uwagę sytuację w Sojuszu i na Graysonie, które mi właśnie przedstawiłeś, jak sądzisz, jaka będzie reakcja opozycji graysońskiej, gdy każesz nowo utworzonej flocie wyciągać za Królestwo kasztany z ognia?!

— A kto mówi o Marynarce Graysona? — spytał uprzejmie Benjamin. — Czy o wysłaniu jej gdziekolwiek?

— Ty.

— Ja wspomniałem jedynie o graysońskich okrętach, nic nie mówiłem o Marynarce Graysona.

Honor zmrużyła podejrzliwie oczy i nagle ją olśniło. Widząc to, Protektor zachichotał radośnie.

— Nie zamierzam wysyłać części floty, by służyła pod admirałem Royal Manticoran Navy na stacji Royal Manticoran Navy — wyjaśnił. — Mam zamiar wysłać Protector’s Own na pierwszą długą misję międzyplanetarną, by sprawdzić, czy formacja jest do tego należycie przygotowana. Pod dowództwem jej oficjalnego dowódcy, patronki Harrington.

— Zwariowałeś! Nawet jeśli ta legalna fikcja pomoże ci w starciu z opozycją, pomyśl o możliwych konsekwencjach! Jeśli dojdzie do strzelaniny z Imperium, wciągniesz w ten sposób Grayson w nowy konflikt. A możesz mi wierzyć: Imperialna Marynarka zawsze była poważniejszym przeciwnikiem niż Ludowa Marynarka.

— Czy ty naprawdę sądzisz, że to ma jakiekolwiek znaczenie? — Benjamin spoważniał błyskawicznie. — High Ridge to idiota, o czym oboje wiemy. Ma taką obsesję na punkcie utrzymania się przy władzy, że wszystkie wysiłki umysłowe, do jakich jest zdolny, koncentruje na polityce wewnętrznej. Ponieważ jest ograniczonym, zadufanym półgłówkiem, nawet mu przez myśl nie przejdzie, jakie swoim zachowaniem prowokuje zewnętrzne problemy. One już się zaczęły, a on nawet nie ma pojęcia, że mogą mu grozić. I nie będzie miał, bo obstawił się miernotami mającymi ten sam cel. Dawno temu krążyło takie powiedzonko: „Najgorszy zabieg dla polityka to odcięcie dupy od stołka i ryja od koryta”. Może nieco brutalne, ale w tym wypadku nadal idealnie trafne. Ale Gwiezdne Królestwo Manticore jest naszym sojusznikiem i jeśli wydarzy się najgorsze, szybko nastąpi u was zmiana kierownictwa. A jeśli Królestwo znajdzie się w stanie wojny czy to z Imperium, czy znów z Haven, to nie będziemy mieli wyjścia: będziemy musieli wesprzeć Królestwo, bo bez niego Gray-son i każdy inny członek Sojuszu staje się naturalnym celem dla każdego większego agresora. A to znaczy, że znajdę się, przynajmniej czasowo, w niemiłej sytuacji: będę musiał pilnować pleców High Ridge’a i reszty, podczas gdy ta banda głąbów nawet nie będzie wiedziała, że tego potrzebuje. Zdecydowanie bardziej wolę pilnować twoich.

— Nie pomyślałam o tym z tej perspektywy — przyznała Honor. — Ale nawet jeśli masz rację, wywoła to silny i negatywny oddźwięk ze strony opozycji i wiesz o tym.

— Będę się tym martwił, gdy będę musiał — uciął Benjamin. — Chcą walki, to będą ją mieli. Jak już powiedziałem, wolę pilnować pleców kogoś, kogo lubię, więc się nie kłóć. Choćby dlatego, że i tak nie wygrasz, bo jeśli się uprzesz, po prostu wyślę Alfredo z rozkazem złożenia kurtuazyjnej i bardzo długiej wizyty w systemie Marsh.

— Zrobiłbyś to, prawda?

— Możesz być tego pewna! — Benjamin nagle się roześmiał. — Żeby inne problemy dało się tak prosto rozwiązać!

— Jak myślisz, je to jest proste, wolę nie wiedzieć, co uważasz za skomplikowane rozwiązanie.

— Bez obaw: dowiesz się dziś na kolacji.

— Co ty znowu kombinujesz?

— Ja?! Absolutnie nic. Ale jakbyś zapomniała, Abigail Hearns ukończyła akademię, a gdyby to także umknęło twej pamięci, Rachel niedawno obchodziła szesnaste urodziny. Zgadnij, kto chce pójść w ślady Abigail?

— No proszę… — wykrztusiła Honor, z trudem opanowując wesołość.

Nimitz niczego nie próbował ukrywać i bleeknął radośnie, za co Benjamin obdarzył go pełnym niesmaku spojrzeniem.

— I z czego się cieszysz? — spytał retorycznie. — Z Hippera też nie ma żadnego pożytku.

— Przyznaję, że czas może nie jest idealnie wybrany — powiedziała ostrożnie Honor. — Ale Abigail poradziła sobie doskonale, a sądzę, że Rachel poradzi sobie jeszcze lepiej. A między nią a sukcesją są Bernard, Raoul i Michael, nie wspominając już o tym, czy patroni zaakceptowaliby Protektora płci żeńskiej. I ty, i ja wiemy, że nie.

Więc o co chodzi?

— Wiem, że nie jest już moją ewentualną następczynią. Cat i Elaine powtarzają mi to do znudzenia, choć na szczęście nie w obecności Rachel. I jako Protektor Graysona przyznaję, że w innych okolicznościach byłby to doskonały pomysł, ale teraz, gdy stosunki między naszymi państwami są tak napięte, a patroni coraz bardziej protestują przeciwko bliskim związkom z Królestwem, zapisanie się najstarszej córki Protektora do akademii Royal Manticoran Navy jest proszeniem się o dodatkowe problemy, jeśli nie receptą na katastrofę.

— Co do tego masz rację, ale by zostać przyjętą, musi mieć ukończone siedemnaście lat standardowych. Daje ci to rok, a przez rok wiele może się zmienić.

— A równie wiele może pozostać bez zmian! Nie chciałbym być zmuszony najpierw wyrazić zgodę, a potem złamać słowo. Nigdy tego nie zrobiłem i nie chcę teraz zaczynać, nawet jeśli powodem byłaby racja stanu.

— To dlatego, że jesteś dobrym ojcem. Zrobimy tak: porozmawiam z nią dziś po kolacji, jeśli naturalnie chcesz. Znam ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że jest na bieżąco z sytuacją polityczną w Królestwie, czy się wam do tego przyznaje czy nie. Musi zdawać sobie sprawę, że obecnie na twoją decyzję w rozmaity sposób wpływa wiele czynników politycznych, a niektóre z nich będą także miały wpływ na nią. Mimo to może faktycznie lepiej przyjmie ode mnie niż od ciebie tłumaczenie, że robienie za ruchomy cel dla bandy takich skurwieli jak High Ridge, Hayes czy Clausel nie jest miłym przeżyciem, w związku z czym może się okazać niemożliwe wysłanie jej w przyszłym roku na wyspę Saganami. Ty jesteś jej ojcem, więc bunt nastolatki przeciw autorytetom i inne takie mogą wpłynąć na to, jak przyjmie twoje wyjaśnienia, a ja jestem po prostu ciotką Honor, której choć raz na coś może się przyda sława admirał Harrington.

Загрузка...