ROZDZIAŁ XVI

— Nie wiem, jak pani to zrobiła, ma’am, ale na pewno wymagało to sporego wysiłku.

Kapitan z listy Rafael Cardones uśmiechnął się radośnie i uniósł kufel piwa otrzymany przed chwilą od Jamesa MacGuinessa. Oboje siedzieli w gabinecie Honor w jej posiadłości. Rozsunięta ściana z krystoplastu zmieniła pomieszczenie w balkon, a nocny wiatr znad zatoki przyjemnie chłodził wnętrze. Jeden z księżyców oświetlał srebrnym blaskiem nienagannie utrzymany ogród, a w górze widać było białe, czerwone i zielone światła pozycyjne poruszających się pojazdów.

— Jeszcze nie tak dawno Werewolf miał trafić do Trevor Star, gdzie wszyscy nudzą się wręcz niemiłosiernie — dodał Rafę. — A tu nagle…

Wzruszył ramionami i entuzjastycznie machnął kuflem.

Honor użyła swego, by zamaskować uśmiech. Dobrze pamiętała niedoświadczonego i nieśmiałego, ale pełnego zapału i nader utalentowanego podporucznika, który nagle stał się oficerem taktycznym lekkiego krążownika HMS Fearless. Z braku doświadczenia i nieśmiałości niewiele zostało w odprężonym i spokojnym oficerze siedzącym naprzeciwko przy stoliku do kawy. Ale zapał widać było po błysku w oczach.

— Kadry podejmują decyzje w przedziwny sposób, Rafę — poinformowała go niewinnie.

— Po prostu wytłumaczyłam admirał Draskovic, jak bardzo jesteś mi niezbędny, a ona już zajęła się resztą.

Cardones przekrzywił głowę i przyjrzał się jej z jawnym niedowierzaniem. Najwidoczniej miał nieprzyjemność spotkać Josette Draskovic i miał wyobrażenie, jak musiało wyglądać to tłumaczenie. Już chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie i przyznał:

— Cóż, nie będę udawał, że stęskniłem się za Trevor Star, ma’am. To miły system, a mieszkańcy San Martin to bardzo sympatyczni ludzie, ale nie licząc ćwiczeń, tam nie ma nic do roboty. A poza tym nie muszę mówić, jak miło mi i jak jestem zaszczycony nowym przydziałem. Naprawdę dobrze jest panią znów widzieć, a to, że wybrała pani Werewolfa na okręt flagowy… wbiło w dumę całą załogę.

— Miło mi to słyszeć… zakładając, że w tym czasie nie opanowałeś sztuki wazeliniarstwa — oceniła i uśmiechnęła się, widząc jego minę. — Wiesz, przez ostatnich kilka lat różne dziwy się działy… No dobrze, tak poważnie to jestem pod wrażeniem, jak sobie radziłeś w czasie operacji „Buttercup”. To i twoje doświadczenie przydadzą się, jeśli granat trafi w szambo w Silesii.

— A na ile jest to prawdopodobne? — spytał, poważniejąc i przyglądając jej się uważnie.

— Chciałabym móc odpowiedzieć ci z jakąś sensowną dozą prawdopodobieństwa, ale nie mogę. Wywiad ma nam przysłać kopie wszystkich analiz dotyczących ruchów okrętów imperialnych w okolicy systemu Marsh, ale z tego co dotąd widziałam, nie liczyłabym na zbyt wiele poza bezpośrednim sąsiedztwem tego układu planetarnego.

Umilkła i przyjrzała mu się z namysłem. Zdecydowała się już wcześniej nie rozmawiać z nim na temat spotkania z Draskovic. Po pierwsze, była to jej walka, nie jego, po drugie, choć było to mało prawdopodobne, Draskovic mogła próbować się zemścić, rujnując kariery oficerów, których Honor chciała dostać. A zrobiłaby to na pewno w przypadku tych, którzy stanęliby po stronie Honor w tym sporze. Dla kariery Cardonesa miałoby to katastrofalne skutki przynajmniej na krótką metę, czyli tak długo, jak obecna banda niekompetentnych durniów rządziła Admiralicją. Kiedy przestaną, następca Janaceka będzie musiał zacząć od dwóch rzeczy — wymiecenia wszystkich personalnych pozostałości po nim i zrehabilitowania wszystkich oficerów zgnojonych przez poprzednika. Ale to nie osłabi poczucia krzywdy wywołanego przez mściwość Draskovic, a zbyt dobrze znała Cardonesa, by chcieć go na podobną przyjemność narażać. Rafę wszystko robił z przekonaniem, entuzjazmem i maksymalnym wysiłkiem, a co gorsza, miał skłonność, starannie zresztą ukrywaną, jak sobie wyobrażał, do tępienia smoków. Wszystko to powodowało, iż jedynym skutecznym sposobem utrzymania go z dala od bitwy jest niepoinformowanie go, że taka bitwa się toczy lub też ma zostać stoczona.

Nie oznaczało to naturalnie, że nie miała zamiaru powiedzieć mu o innych nieprzyjemnościach związanych z obecną Admiralicją — w końcu był jej kapitanem flagowym i zastępcą taktycznym. Nawet gdyby nie chciała, musiała poinformować go o wszystkim, co było istotne dla wykonania zadania, by wiedział, dlaczego podejmuje pewne decyzje. A poza tym uczciwość i otwartość była mu winna. Naturalnie nie wszystkie nieprzyjemne wiadomości musiał poznać natychmiast…

— Rafę, dopóki tego nie odwołam, jest to przeznaczone wyłącznie dla ciebie — zaczęła, przerywając chwilową ciszę. — Nie ufam informacjom otrzymanym od wywiadu. Ani analizom, ani danym wywiadowczym. Admirał Jurgensen nie nadaje się kompletnie do kierowania wywiadem floty. To administrator i biurokrata, a poza tym według mnie ma skłonność jio zbytniego zadowalania przełożonych i dostarczania im takich analiz, jakich ci chcieliby lub potrzebowaliby. Mam też podejrzenia co do jakości i wiarygodności informacji, na których te analizy są oparte. Wywiad zawsze niechętnie ujawniał źródła tych informacji, w czym nie ma nic niezwykłego, ale od paru lat, czytając między wierszami, wyraźnie widzę, że spadła ich jakość i ilość, tak jakbyśmy stracili masę agentów zarówno w Imperium, jak i w Konfederacji. Jurgensen naturalnie twierdzi, że nie ma powodów, do obaw, a ja nie mam dowodów, że łże, ale jestem o tym przekonana. Jak wiesz, parokrotnie działałam na obszarze Konfederacji, i powiem ci, że informacje czy analizy, jakie poprzednio dostawaliśmy, a te, które teraz otrzymałam, to niebo i ziemia. Te są niekompletne i powierzchowne; to jedyne słowa, którymi można je opisać. To samo dotyczy materiałów przysłanych z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a im akurat źródeł nie brakuje. To istny zalew informacji: zbyt dużo nieistotnych detali, ale brak konkretów dotyczących tego co najważniejsze, czyli zamiarów Imperium. Oficjalnie MSZ twierdzi, że Imperium samo nie wie, czego chce, i bada grunt, stąd ten pokaz siły w okolicach stacji Si-demore. Ponieważ Imperium nie zajęło jeszcze stanowiska, mamy okazję na nie wpłynąć, demonstrując „gotowość i zdecydowanie”.

— Przepraszam, ma’am, czy któryś z tych typków z MSZ-etu był choć raz w Imperium? Albo choćby w Konfederacji?

Słysząc jego ton, Honor omal nie parsknęła śmiechem.

— Paru na pewno — odparła, dziwiąc się własnemu opanowaniu. — Kiedyś. To duże ministerstwo, Rafę.

— Fakt, że duże. Ale musieli być tam naprawdę dawno temu. My oboje odwiedziliśmy je stosunkowo niedawno, ma’am, i żadne z nas nie uwierzyło, że Gustaw XI działa w sposób nieprzemyślany i że można na niego wpłynąć, kiedy już się na coś zdecyduje. Zwłaszcza w kwestii polityki zagranicznej.

— Obawiam się, że masz rację, ale problem jest gorszy — Gustaw XI jest na dodatek uparty jak muł pancerny i przekonany o własnej nieomylności, co zwiększa nieprzewidywalność jego decyzji. Sądzę, że jest raczej pragmatykiem niż wizjonerem i na pewno nie jest głupi czy ograniczony. Ale kiedy sobie coś wmówi i zacznie to realizować, nikt nie zdoła go od tego odwieść. Dlatego przewidywania, co on może zrobić, są gorsze od bezużytecznych, bo można dojść do logicznych wniosków nie mających nic wspólnego z rzeczywistością, bo on na podstawie tych samych danych doszedł do zupełnie innych. A biorąc pod uwagę ścisłą kontrolę Gustawa nad państwem, oznacza to, że od czasu do czasu cała polityka zagraniczna Imperium bywa nieprzewidywalna. I wątpię, by analitycy naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych wzięli to pod uwagę. Według mnie po prostu nie mają bladego pojęcia, czego chce Imperium, więc zastosowali klasyczny du-pochron. Można powiedzieć, że obecny rząd i ja mamy całkiem odmienne opinie na większość kwestii. Mówiąc krótko, lecimy prosto na pole minowe, Rafę. Mamy złe i niekompletne dane wywiadu sporządzone przez ludzi, których kwalifikacje są, łagodnie mówiąc, podejrzane. Rząd nie chce podawać do publicznej wiadomości jakichkolwiek informacji o narastających kłopotach w Konfederacji, a to znaczy, że Descroix wymusza na podwładnych zbyt optymistyczne analizy. Chciałabym się mylić, ale obawiam się, że prawda jest paskudna: Imperium chce przesunąć granice kosztem Konfederacji. Nie wiem tylko jak bardzo. Dlatego przegrupowało siły na jej obszar. Stąd też wziął się pokaz siły w sąsiedztwie naszej bazy. Na dodatek wywiad zaczął przebąkiwać o niesprecyzowanych modyfikacjach w wyposażeniu i uzbrojeniu Imperialnej Marynarki, co potwierdza wnioski, do jakich doszłam.

— To nie brzmi wesoło, ma’am — przyznał bez śladu rozbawienia Rafę. — Czy w związku z tym otrzymała pani jakieś nowe dyrektywy polityczne?

— Żadnych — skrzywiła się. — Tak według Admiralicji, jak i MSZ-etu formułowanie nowych zasad politycznych byłoby na tym etapie „przedwczesne”. Czyli wszystko po staremu: nie godzimy się, by ktokolwiek próbował pozbawić Konfederację jakiegokolwiek obszaru, ale postępujemy tak, by nie sprowokować konfrontacji z Imperium.

— A jeśli Imperium chce konfrontacji z nami?

— To zrobimy, co będziemy mogli — przyznała i potarła nasadę nosa. — Prawdę mówiąc, Rafę, boję się, że nasz kochany rząd nadal nie ogłosi jasnego i spójnego stanowiska wobec rozwoju wydarzeń w Konfederacji. A brak konkretnego sygnału od nas Gustaw XI potraktuje jako zachętę i jego apetyt wzrośnie. A wtedy znajdziemy się w sytuacji, która bardzo łatwo może się wymknąć spod kontroli.

— Z całym szacunkiem, ma’am, ale co w takim razie panią opętało, by przyjąć ten przydział? Prawdopodobnie zna pani Konfederację lepiej od dziewięćdziesięciu procent korpusu oficerskiego RMN, nie wspominając o biurokratach z MSZ-etu. I zna pani Imperium. Jeśli więc nie dano pani znacznie większego kija, niż wynika to z tego, co usłyszałem dotąd, gdy Imperium zdecyduje się na atak, niewiele pani zdoła zrobić. A na dodatek wygląda na to, że rządowi by to odpowiadało — widać było, że chce jeszcze coś powiedzieć, ale ugryzł się w język.

Honor dobrze wiedziała, co chciał rzec, i zrobiła to za niego:

— Jest bardzo prawdopodobne, że masz rację, choć wątpię, czy ktokolwiek w rządzie życzyłby sobie pogorszenia naszych stosunków z Imperium. Raczej nie mają pojęcia, co z tym fantem zrobić, a ponieważ zniszczyli bez sensu zbyt wiele naszych okrętów, mają ich za mało, by wysłać tam potrzebne siły. Dlatego wybrali idealne ze swego punktu rozwiązanie: jeśli mi się uda i nic się nie stanie, zasługa przypadnie im, jeśli nie i nasze stosunki z Imperium poważnie się pogorszą, mają doskonałego kozła ofiarnego. A dlaczego przyjęłam to dowództwo… bo nie mogłam siedzieć i patrzeć, jak ktoś to pieprzy przez głupotę. Mamy zobowiązania wobec mieszkańców Sidemore, także wobec obywateli Konfederacji. A przede wszystkim gdyby Imperium stało się naszym wrogiem, ucierpiałoby zbyt wielu ludzi, zwłaszcza zaś my. Wydaje mi się, że mamy cień szansy, by do tego nie dopuścić.

— Do pani obowiązków nie należy poprawianie bezsensownej polityki głupiego rządu, ma’am — powiedział cicho Rafę.

Słowa te mogłyby być odczytane jako dezaprobata, gdyby pochodziły od kogoś innego. W tym jednakże przypadku Honor nie potrzebowała więzi z Nimitzem, by wiedzieć, że podyktowane były troską wynikającą ze świadomości, iż jeśli się jej nie uda, znajdzie się w naprawdę nieciekawej sytuacji.

— Nie należy — zgodziła się Honor. — Ale jest moim obowiązkiem robienie tego, co uważam za słuszne, i postępowanie takie, jakiego Królowa oczekuje po swoich oficerach. Nie zawsze jest to łatwe, a rzadko kiedy przyjemne. Zdarza się też, że niesie niemiłe konsekwencje, ale nikt nie mówił, że życie w Królewskiej Marynarce będzie łatwe, a jak nie lubimy ryzyka, to po cholerę żeśmy się zaciągali.

Cardones uśmiechnął się odruchowo, słysząc to powiedzonko starsze od Royal Manticoran Navy. A Honor odpowiedziała mu krzywym uśmieszkiem.

— Zrozumiem, jeśli masz zastrzeżenia i wolałbyś nie brać w tym udziału — dodała poważnie. — Mówię poważnie, Rafę. To może się bardzo źle skończyć dla wszystkich uczestników. Sądzę, że masz zbyt niski stopień, by ktoś chciał zrobić z ciebie kozła ofiarnego, jeśli wszystko się zawali, ale nie mogę tego zagwarantować. Dlatego chcę, żebyś naprawdę poważnie zastanowił się, czy chcesz ryzykować towarzyszenie damskiemu wcieleniu Don Kichota.

— Nie muszę się zastanawiać, ma’am. Prawdopodobnie ma pani rację: zwykły kapitan to za mało na kozła ofiarnego, jeśli rzeczywiście zrobi się źle, ale nawet gdybym się mylił, mógłbym wylądować na połowie pensji w znacznie gorszym towarzystwie, niż to nastąpi. Faktycznie, nikt w akademii nie obiecywał nam łatwych zarobków, więc jeśli pani jest na tyle szalona, by spróbować, będę zaszczycony, mogąc wraz z panią wziąć w tym udział. A współczuć należy wiatrakom.

— Wiedziałam, że tak zdecydujesz. I pewnie powinnam się trochę wstydzić, że na to właśnie liczyłam. Ale się nie wstydzę.

— Mam nadzieję, bo to wszystko pani wina. Byłem sobie młodym i niedoświadczonym poruczniczyną, kiedy zjawiła się pani i stała się dla mnie zupełnie niepraktycznym wzorem. — Cardones potrząsnął smętnie głową. — Jak sobie pomyślę, o ile prostsze miałbym życie, gdybym nigdy pani nie spotkał, włos mi się jeży i pot mnie oblewa.

— Nie wiem, czy prostsze, ale na pewno bezpieczniejsze. Choć nie wiem, czy to tak całkiem moja wina: jakoś tak nigdy nie wykazywałeś wystarczającgo rozsądku, żeby się nie wychylać.

— A to jest nieuczciwe! Nie wykazywałem w tej kwestii zbytniego rozsądku, bo w ogóle nie wykazuję zbytniego rozsądku. Amen.

Honor uśmiechnęła się i uniosła kufel w milczącym toaście na tę cześć.

Cardones zrobił to samo, po czym usiadł wygodniej i spytał pogodnie:

— Skoro to już wyjaśniliśmy, co robimy dalej, ma’am?

— Jak rozumiem, modernizacja Werewolfa jest prawie skończona — to było stwierdzenie, nie pytanie.

— Teoretycznie okręt za dwa tygodnie powinien opuścić stocznię, ale sądzę, że trochę się to opóźni. Po rozpoczęciu rozmów pokojowych tempo pracy stoczniowców nieco spadło, a odkąd zaczęto redukować stan floty, znacznie spadło.

— Wiem i choć generalnie mi się to nie podoba, w tym konkretnym przypadku nie mam nic przeciwko sensownemu poślizgowi. Wydaje mi się, że mamy jeszcze trochę czasu, nim wydarzenia w Konfederacji nabiorą tempa, a Admiralicja potrzebuje miesiąca, by zebrać wszystkie okręty, które mają wzmocnić stację Sidemore.

— Miło mi to słyszeć, bo to opóźnienie zaczynało mnie niepokoić.

— Żaden kapitan tego nie lubi, Rafę, a zwłaszcza flagowy, bo może przez to stracić w oczach admirała. Ja też byłam kapitanem flagowym i wiem, że niewiele można zrobić, by pogonić stoczniowców.

— Nie chodzi tylko o poślizg w remoncie, ma’am — przyznał Rafę. — Kapitan Thurmond, mój dowódca skrzydła, jest na urlopie, i to długim. Jego żona zginęła w wypadku na planecie Gryphon, a mieli trójkę dzieci. Nie sądzę, by szybko wrócił do służby. A już na pewno nie, gdy okręt wyjdzie za stoczni.

— Wiem i na twoim miejscu nie martwiłabym się tym. Dostaniesz nowego dzięki uprzejmości admirał Draskovic. Wierzę, że już się spotkaliście z kapitanem Tremaine’em.

— Scotty?! Załatwiła mi pani Scotty’ego! — Cardones uśmiechnął się szeroko. — Harknessa też?

— Gdzie jeden, tam i drugi, zapomniałeś?

— Zacznę wierzyć w cuda! — Cardones przyjrzał się jej podejrzliwie. — Musiała mieć pani niezły dar przekonywania w rozmowie z admirał Draskovic.

Honor zbyła ten komentarz milczeniem.

— A kogo jeszcze pani z niej wydusiła, jeśli wolno spytać?

— Cóż… dowódcę jednej grupy wydzielonej nazwiskiem Truman, drugiej, niejakiego McKeona, Fritza Montoyę jako głównego lekarza, kapitan Andreę Jaruwalski jako oficera operacyjnego i komodor Brigham jako szefa sztabu. Ale ją zwolnił na moją prośbę admirał Matthews. I jeszcze jedną albo dwie osoby, ale to wszystko.

— Żałuję, że nie słyszałem tej rozmowy — westchnął Rafę. — Więc będzie jak za starych czasów.

— Mam nadzieję, że nie. To dobry, solidny zespół, ale wolałabym nie znaleźć się znów w tak krytycznej sytuacji jak na placówce Basilisk.

— Wcale mnie to nie dziwi, ma’am. Straciliśmy sporo ludzi, ale wykonaliśmy zadanie. W systemie Yeltsin tak samo, prawda? — spojrzał jej w oczy i poczekał, aż przyzna mu rację, choć wyglądało to nieco wymuszenie. — W takim razie teraz też wykonamy. Przynajmniej mamy w tym wprawę.

— Większą niżbym chciała.

— Życie jest brutalne, ma’am.

— Niestety, jest — Honor upiła piwa i skrzywiła się, gdy jej chronometr pisnął. — Przykro mi, Rafę, ale mam spotkanie z Maxwellem i Odomem. Zanim wyruszę, muszę ustalić parę spraw związanych z zarządzaniem księstwem.

— Nie ma sprawy, ma’am. Sądzę, że takich drobiazgów ma pani na głowie całą masę, biorąc pod uwagę, iloma oficjalnymi osobistościami jest pani równocześnie.

— Niestety, tu się nie mylisz — przyznała z uczuciem. — Będę jeszcze musiała zjawić się na Graysonie, żeby poczynić podobne ustalenia. Zamierzam lecieć Tankersleyem i mam nadzieję wrócić, nim Werewolf opuści stocznię, ale nie mogę tego zagwarantować.

— Jakoś przeżyjemy do pani powrotu, ma’am — zapewnił ją Rafę.

— Wiem. Przywiozę ze sobą Mercedes. Według ostatnich informacji z kadr, Alistair powinien przybyć pojutrze na Hephaestusa, a kapitan Jaruwalski jest w Królestwie. Nie znasz jej, ale jest dobra, Rafę, naprawdę dobra. Jutro zresztą zapraszam cię na obiad, będzie niewielu gości, sami swoi. Alice powinna zdążyć, jeśli nie, zjawi się dzień później; powinieneś sobie bez niej poradzić. A we czwórkę dacie radę ze wszystkim do czasu, aż wrócę z Mercedes. Jeśliby się nie dało, grajcie na zwłokę. Wyjaśniłam w Admiralicji, że moje obowiązki jako patronki Harrington mogą spowodować pewne opóźnienie w rzeczywistym objęciu dowodzenia, więc nikt nie powinien siedzieć wam na karku i was ponaglać.

— Jestem pewien, że admirał McKeon i admirał Truman poradzą sobie z każdą biurwą niezależnie od płci w czasie pani nieobecności, ma’am — uspokoił ją Cardones.

— A jeśli sobie nie poradzą, wiem, kto to zrobi — zapewniła go Honor ze złośliwym błyskiem w oczach. — Scotty i sir Horace także powinni być na obiedzie. Więc jeśli sprawy zaczną wymykać się spod kontroli, pamiętaj, że Harkness ma podejście do komputerów. Wpuść go do bazy danych Admiralicji na moją prośbę.

Загрузка...