ROZDZIAŁ XXVII

— Naprawdę cudownie jest znów pana zobaczyć, sir — powiedziała Honor, zapraszając go gestem do zajęcia miejsca w jednym z foteli otaczających miedziany stolik ozdobiony herbem domeny Harrington.

Zauważyła, że na jego widok oczy mu się roześmiały, więc dodała:

— To prezent od Protektora Benjamina.

Bachfish potrząsnął głową.

— Podziwiałem jedynie wykonanie, księżno. I to, jak wiele pani osiągnęła… i nie mierzę tego monogramem na meblu.

— Całe szczęście!

— Tak zupełnie szczerze, sądzę, że wszechświat dałby pani trochę więcej spokoju, gdyby osiągnęła pani mniej, ale przyznaję, że byłbym zaskoczony, gdyby midszypmen, którą pamiętam, odpuściła sobie.

— Robię, co mogę. I staram się pamiętać, że jestem zwykłą śmiertelniczką — ledwie to powiedziała, uświadomiła sobie, że zabrzmiało to śmiesznie, i zaczerwieniła się.

Bachfish przyjrzał jej się spod oka i niespodziewanie powiedział:

— A ja spróbuję więcej nie wprawiać pani w zakłopotanie, milady. Ostatnia uwaga: jedną z rzeczy, których najbardziej żałuję, jest to, że Raoul nie może pani teraz zobaczyć. Napisał do mnie po Basilisku, żebym znał prawdę, wiem więc, że otrzymał dowód słuszności pokładanej w pani wiary. I wiem, jaką satysfakcję sprawiła mu świadomość, że inni także to dostrzegli i nagrodzili panią za to.

— Brak mi go — przyznała miękko Honor. — Bardzo mi go brak. I wiele dla mnie znaczy świadomość, że pozostaliście w kontakcie.

— Raoul był zawsze lojalnym przyjacielem, księżno.

— Coś panu zaproponuję: minęło co prawda trzydzieści dziewięć lat, ale kiedy ostatni raz się widzieliśmy, byłam midszypmenem. Pan zaś ma obecnie stopień admiralski; nie chce pan go używać, zgoda. Ale chciałabym żeby pan pamiętał, że byłam jednym z pańskich zasmarkańców, a zapomniał o księżnej.

— Łatwo powiedzieć! No dobrze, skoro nie „milady” i „księżno”, to jak mam się do pani zwracać? Bo pani midszypmen Harrington raczej zdecydowanie nie pasuje, nie sądzi pani?

— Chyba rzeczywiście nie pasuje — przyznała z uśmiechem. — Z admirałów wolimy oboje zrezygnować… proszę spróbować po prostu Honor.

— Ja… — zaczął Bachfish, umilkł i odchrząknął. — Jeśli naprawdę tak wolisz…

— Tak wolę.

— Ale to działa w obie strony! Żadnych więcej „sir” i „admirałów”?

— Zgoda.

Zadowolony kiwnął głową i usiadł we wskazanym fotelu, założył nogę na nogę i rozejrzał się szybko, acz uważnie po kabinie. Jego uwagę zwróciła kryształowa gablota chroniąca dwa miecze, zloty klucz patrona i wieloramienną złotą gwiazdę na czerwonej wstążce poznaczonej ciemnoczerwonymi plamami. Nad nią wisiała brązowa plakietka o narożniku stopionym i urwanym, a obok druga, mniejsza gablotka, w której znajdował się anachroniczny pistolet automatyczny kaliber.45 i drugi, pojedynkowy i jak najbardziej nowoczesny kaliber l0mm.

Przyglądał im się przez kilka długich sekund, jakby dopiero to w pełni uświadomiło mu, jak dawno widział Honor po raz ostatni, po czym wziął głęboki oddech i ponownie spojrzał na nią.

— Sporo się zmieniło, odkąd ostatni raz byliśmy wspólnie w Konfederacji — zauważył.

— Zgadza się. Ale wspomnienia nadal są żywe, prawda?

— Ano prawda. Niektóre dobre… inne trochę mniej.

— Chciałam zeznawać, ale nie pozwolono mi…

Wiem. Sąd przychylił się do mojego wniosku, że nie masz nic do dodania w tej sprawie.

— Twojego wniosku?! Przecież byłam cały czas na mostku! Dokładnie wiedziałam, co się stało!

— Oczywiście, że wiedziałaś — przyznał prawie łagodnie. — Ale za dobrze cię poznałem, by pozwolić ci zeznawać. Nie zrozum mnie źle: nie martwiło mnie, że możesz powiedzieć coś, co by mnie zraniło czy mi zaszkodziło. Oficjalne nagrania i raporty zawierały wszystko, co merytorycznie ważne, a nigdy nie słynęłaś z dobrze rozwiniętego instynktu samozachowawczego. Gdybyś zeznawała, zaczęłabyś występować w mojej obronie. Być może zajadle. A nie chciałem, żeby coś z tego przylgnęło do ciebie i ciągnęło się za tobą.

— Gdyby to pomogło, byłabym zaszczycona — powiedziała cicho.

— Byłem tego świadom. Podobnie jak i tego, że już i tak masz zbyt wielu wrogów. Nie mogłem pozwolić, byś zmarnowała to, co cię słusznie spotkało za uratowanie mojego okrętu. Tym bardziej że nic, co mogłabyś powiedzieć, i tak nie miało znaczenia, jeśli chodzi o wyrok.

— Tego nie mogłeś wiedzieć!

— Mogłem — uśmiechnął się gorzko. — Mogłem, bo prawda była taka, że zasłużyłem na utratę dowództwa.

— Nie zasłużyłeś!

— Chyba właśnie usłyszałem midszypmen, która służyła pod moimi rozkazami, a nie admirał, której jestem gościem — ocenił Bachfish i nim zdołała się odezwać, dodał: — Pomyśl obiektywnie jako oficer flagowy. Nie twierdzę, że nie było okoliczności łagodzących, ale prawda jest taka, że pozwoliłem Duneckiemu zbliżyć się za bardzo i omal nie dałem mu rozstrzelać bezkarnie swojego okrętu. W konsekwencji zabił wielu moich ludzi.

— Nie mogłeś wiedzieć… — zaczęła, ale przerwał jej.

— Byłaś pupilką Raoula. Co zawsze ci powtarzał o niespodziankach?

— Że przeważnie zdarzają się wtedy, gdy kapitan uważa, że widzi to, co chce zobaczyć, a nie to, co powinien zobaczyć.

— A ja właśnie tak postąpiłem — Bachfish uśmiechnął się smętnie. — Nie myśl, że nie była dla mnie ważna świadomość, że chcesz wystąpić w mojej obronie. I nie sądź, że przez ten jeden incydent zacząłem uważać się za nieudacznika nie zasługującego na tytuł królewskiego oficera. Ale prawda jest taka, że zaryzykowałem okręt i straciłbym go wraz z całą załogą przez zbytnią pewność siebie, gdyby nie działania podjęte przez pewną midszypmen i niesamowite wręcz szczęście. Prawdę mówiąc, byłem zaskoczony, że jedynie odebrano mi dowództwo i posłano na połowę pensji, a nie wydalono ze służby.

— Nadał uważam, że wyrok był niesprawiedliwy — upierała się Honor, a widząc jego spojrzenie, dodała: — Nie twierdzę, że należała ci się nagroda. Być może wyrokując w podobnej sprawie i opierając się wyłącznie na oficjalnych raportach i nagraniach, uznałabym, że stosowną karą jest pozbawienie dowództwa, ale śmiem wątpić. Wydaje mi się, że widziałam zbyt wiele sytuacji, w których dobrzy, kompetentni oficerowie zrobili wszystko, co powinni, a i tak przegrali, by przekreślić czyjąś karierę po pierwszym podobnym potknięciu.

— Może i tak byś postąpiła. Może gdyby oficerowie orzekający mieli doświadczenia podobne do twoich, zdecydowaliby podobnie. Ale to było w czasach pokoju i obowiązywały inne zasady i inne standardy… Nie powiem, że to nie bolało, bobym skłamał. Ale nie odbierałem tego nigdy jako rażącej niesprawiedliwości. A jak widzisz, nie był to też dla mnie koniec dowodzenia i koniec latania.

— Widzę, że nie był, ale w czerni lamowanej złotem wyglądałbyś znacznie lepiej. A flota powinna wykorzystać kogoś z twoim doświadczeniem, gdy wojna wybuchła. Nie rozumiem, dlaczego tego nie zrobiono, i uważam, że nie ma to wytłumaczenia.

— Szczerze mówiąc, to bolało najbardziej — przyznał cicho, wpatrując się w coś, co tylko on mógł dostrzec. — Tak wiele lat uczyłem się i trenowałem, przygotowując się dokładnie do tego, co nastąpiło, a potem nie pozwolono mi wykorzystać nabytej wiedzy i umiejętności w obronie Królestwa. To bolało… bardzo bolało… ale nie było sensu siedzieć i rozpaczać, więc znalazłem sobie zajęcie.

— Jak rozumiem, masz firmę przewozową i kilka statków? — Honor postanowiła zmienić temat.

— Dokładnie mam dwa i udziały w trzech innych. Może to nie to co Hauptman Cartel, ale jak na Konfederację nie najgorzej.

— To się nazywa skromność. Oba są uzbrojone, z tego co wiem.

— Są. Zastanawiasz się pewnie, jak mi się udało to załatwić?

Honor kiwnęła głową.

— Tutaj wszystko zależy od tego, ile masz gotówki, kogo znasz i jakie masz ambicje. To bardzo niebezpieczny obszar dla kapitana frachtowca, ale równocześnie daje możliwości, jeśli zdołasz przetrwać. A ja byłem tu wcześniej wystarczająco długo, by mieć sporo kontaktów i by różni ludzie byli mi coś winni… albo by się mnie wystarczająco bali, by słuchać. Zbyt dużo wiedziałem. Oficjalnie Pirate’s Bane i Ambuscade to okręty pomocnicze Marynarki Konfederacji. Rozwiązanie drogie, ale pewne i jak najbardziej legalne.

— A praktycznie?

— Praktycznie jest to jedyny legalny sposób obejścia zakazu uzbrajania statków handlowych. Dostępny jedynie dla naprawdę bogatych i mających wysoko ustawionych patronów. Wszyscy wiedzą, że to fikcja i flota nigdy nie skorzysta z ich usług ani też nie będzie chciała z nich korzystać. Zresztą część z tych jednostek pomocniczych to piraci.

— Mogę zapytać, kto jest twoim patronem?

Bachfish zachichotał radośnie.

— A możesz. Sądzę nawet, że się znacie: admirał Patricia Givens. Wiedziałem, że się zdziwisz, ale to prawda. Najprawdopodobniej doszedłbym do tego i bez jej pomocy, a przynajmniej wszystko na to wskazuje, bo byłem już w połowie właścicielem Ambuscade, i to całkiem niezgorzej uzbrojonego, gdy nawiązała ze mną kontakt. Naturalnie uzbrojenie było nielegalne, co niezbyt podobało się wspólnikowi, ale obaj wiedzieliśmy, że to jedyny sposób. Ustaliliśmy, że w razie problemów z władzami wezmę wszystko na siebie, a te problemy były bardziej hipotetyczne niż realne, mimo że z dziesięciu kapitanów okrętów i przynajmniej jeden oficer flagowy Marynarki Konfederacji wiedzieli o wszystkim. Wtedy przebywałem już tutaj tyle czasu, że uważali mnie za swojego, a nie za nadętego dupka z Królestwa. A w Konfederacji zawsze były uczciwie latające uzbrojone frachtowce. Sądzę, że sama się na nie natknęłaś przy różnych okazjach. Kłopot w tym, jak odróżnić taki uczciwy frachtowiec od pirata. Ze mną nie było problemów od czasu, gdy dwie pierwsze jednostki pirackie spotkał przykry koniec, gdy Ambuscade był w pobliżu. A potem zadziałały pieniądze i układy Pat Givens i podobne problemy przestały istnieć.

— Nie obraź się, ale dlaczego w ogóle zdecydowałeś się na Konfederację? — spytała Honor zaintrygowana. — W Królestwie miałeś przecież lepsze kontakty, a Konfederacja nigdy nie była spokojnym miejscem. Takim, z którym chciałoby się wiązać poważne plany na przyszłość.

— Na pewno wpływ na to miał wstyd — przyznał. — Uzasadnienie wyroku było całkiem łagodne, ale dla każdego choć trochę obeznanego z realiami doskonale czytelne. A ja życzyłem sobie współczucia dokładnie tak samo jak potępienia. Tu nie byłem nikim znanym i mogłem zacząć z czystym kontem, a z drugiej strony dobrze znałem układy. Podobnie jak ty, kilkakrotnie trafiałem tu na patrole, z zasady dłuższe, i byli tu ludzie znający mnie tak osobiście, jak i z opowieści. Nieczęsto oficer RMN z takim doświadczeniem decyduje się na prywatną działalność w tym obszarze, pod pewnymi względami było mi więc łatwiej zacząć tu niż w Królestwie — umilkł, najwyraźniej zastanawiając się, czy na tym poprzestać, ale po chwili dodał: — A prawdę mówiąc, było jeszcze coś: chęć dokonania czegoś. Udowodnienia galaktyce, że pomimo wyroku sądu jestem coś wart i jestem kimś, z kim należy się liczyć. Musiałem samemu sobie udowodnić, że potrafię tu odnieść sukces, a równocześnie załatwić każdego pirata, którego spotkam.

— A może masz w sobie coś z błędnego rycerza? — podpowiedziała cicho Honor. — Nie wątpię w te powody, ale wyczuwam w twoim postępowaniu echo zasady: „Kto raz zostaje królewskim oficerem, pozostanie nim zawsze”.

— Jeśli chodzi ci o przekonanie, że wszechświat byłby lepszy bez piratów, to masz rację. Ale nie przypisuj mi zbyt czystych i bezinteresownych motywów, bo się zawiedziesz.

— Nic nie mówiłam o bezinteresowności, tylko jakoś nie bardzo mogłam sobie wyobrazić ciebie wiodącego gdzieś cichy i spokojny żywot kupca. Jako kapitan statku pułapki w mojej ocenie nadal aktywnie zwalczasz piractwo, przy okazji przewożąc ładunki, a nie na odwrót. A kontakty z byłą szefową wywiadu floty sugerują, że współpracujesz z Królewską Marynarką bardziej ściśle, niż ktoś niewtajemniczony mógłby podejrzewać.

— Co się tyczy tego pierwszego, to niezupełnie tak, bo nie szukam piratów. Przyjmuję zlecenia na transport towarów i nie wybieram tras szczególnie niebezpiecznych, ale też nie unikam okazji do zniszczenia każdego, który się trafi. Jeśli chodzi o współpracę z RMN, to masz rację, choć o nią nie zabiegałem. Może nie chciałem ryzykować odmowy, a może po prostu nie przyszło mi to do głowy.

Natomiast wywiad floty ma dobry zwyczaj śledzenia losów oficerów czy to emerytowanych, czy wysłanych na połowę pensji. W pewnym momencie zgłosili się do mnie ludzie Pat. To oni załatwili wciągnięcie Ambuscade na listę jednostek pomocniczych i umożliwili mi zakup odpowiedniego uzbrojenia. A potem doprowadzili do tego, że kupiłem Pirate’s Bane. Nikt tego głośno nie powiedział, ale w całej historii tej transakcji było o parę zbiegów okoliczności za dużo, by mogło to być dzieło szczęścia i przypadku. I od tej pory pozostawaliśmy w regularnym kontakcie aż do zawarcia rozejmu. Sądzę, że oficjalnie należę do „źródeł osobowych”, o których czasami czyta się w raportach wywiadu, choć mogli mnie też zakwalifikować jako „agenta”. To ostatnie byłoby nie całkiem zgodne z prawdą, bo owszem, informacje zbierałem świadomie i często na konkretne zlecenia, ale nigdy nie robiłem nic ponadto.

— Używasz czasu przeszłego — zauważyła Honor z namysłem. — Coś się zmieniło?

— Radykalnie. Odkąd Jurgensen stanął na czele wywiadu, tu w Konfederacji praktycznie odcięto kontakt z przeważającą większością takich jak ja źródeł informacji. Nie wiem, jak to wygląda gdzie indziej, ale tu nikt nie szuka kontaktu ze starymi siatkami czy pojedynczymi źródłami, a jeśli przekazuję coś z własnej inicjatywy, mam nieodparte wrażenie, że nie zwracają na to większej uwagi. Uważam, że to olbrzymi błąd, i nie przemawia przeze mnie urażona duma czy ambicja.

— Chciałabym się z tobą nie zgodzić, ale niestety nie mogę — przyznała. — Na dodatek to, co mówisz, potwierdza moje podejrzenia. Im dłużej tu jestem i im dokładniej mogę porównać to, co uzyskałam od wywiadu, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że te analizy mają coraz to mniej wspólnego z rzeczywistością.

— Tego się obawiałem — westchnął Bachfish. — Naturalnie nie mogłem sprawdzić, o czym wywiad powiadamia wysyłanych tu dowódców okrętów, ale już sam fakt, że nikt nie szukał ze mną kontaktu, świadczył, że posiadają niekompletne informacje. A jeśli bardzo poważnie nie mylę się co do intencji Imperium, jest to naprawdę groźne niedopatrzenie z czyjejś strony. By nie określić tego dosadniej…


* * *

— Myśli pani, że on ma rację, milady? — spytała cicho Mercedes Brigham.

W windzie opróci niej i Honor byli tylko Meares i LaFollet. Z resztą mieli spotkać się w admiralskiej sali odpraw, do której właśnie zdążali.

— Obawiam się, że tak — odparła równie cicho Honor.

— Wiem, że znacie się od dawna…

Honor uśmiechnęła się, wiedząc, do czego tamta zmierza.

— Tak, był moim pierwszym kapitanem. I w moich oczach przydaje mu to aurę autorytetu. Ale wiem, jak ludzie potrafią zmienić się przez trzydzieści czy czterdzieści lat standardowyh, i nie jestem ślepa. Biorę też pod uwagę, że jak dobrych by Bachfish nie miał intencji, jego informacje lub ich interpretacja mogą być błędne. Starałam się ocenić to, co usłyszałam, tak bezstronnie i sceptycznie, jak potrafię. I niestety zbyt wiele komponuje się z tym, co już wcześniej wiedzieliśmy.

— Nie sugeruję, że on próbuje wprowadzić panią w błąd — zastrzegła Brigham. — I przyznaję, że jego ocena zamiarów Imperium aż za dobże pasuje do tego, czego się najbardziej obawiamy. Najbardziej niepokoi mnie to, że ma więcej informacji o nowych okrętach i wyposażeniu Imperialnej Marynarki, niż my dostaliśmy od całego wywiadu floty. A nawet od wywiadu graysońskiego.

— Zgadza się, ale on ma znacznie lepsze możliwości przyjrzeć się im z bliska niż wywiad, nasz czy graysoński. A nasz wywiad tego nie wie tylko dlatego, że Jurgensen i jego durnie z sobie tylko znanych powodów zdecydowali się przestać korzystać z dostępnych źródeł informacji, bo zdaje się, że Bachfisl nie jest jedynym, którego ignorują od lat. W przypadku Graysona to kwestia odległości i czasu istnienia graysońskiego wywiadu. Nie wspominając o tym, że o istnieniu Bachfisha nie mieli pojęcia, więc nie mogli wykorzystać tego, co wie. Dotyczy to także innych jemu podobnych. A on doszedł do niepokojąco podobnego obrazu nowych systemów uzbrojenia Imperium co Greg Paxton, że nie wspomnę o raportach kapitan Ferrero, do których żaden z nich nie miał dostępu. Czy też wnioskach tego analityka z Sidemore… jak mu tam… Zahna.

— George właśnie skończył ostatni i streścił mi go zeszłej nocy wraz ze swą opinią.

Brigham kiwnęła głową — komandor George Reynolds był oficerem wywiadu w sztabie Honor, a wybrany został po części dlatego, że sama go rekomendowała. Mercedes zrobiła to, gdyż pracowała z nim już wcześniej i była pod wrażeniem jego umiejętności niesztampowego myślenia.

— George co prawda nie potwierdził w pełni wniosków Zahna, ale przyznał, że są logiczne, jeśli tylko fakty, na których je oparto, są zgodne z prawdą — dodała Honor. — A teraz Bachfish potwierdza te fakty niezależnie od informacji Zahna.

— Jeśli się nie mylę, mamy znacznie krótszy kij, niż sądziliśmy. — Mercedes była nieszczęśliwa i nie próbowała tego ukryć.

— Obyś się myliła, ale nie sądzę, by tak było.

— To co robimy?

— Nie wiem. Jeszcze nie wiem. Najpierw odprawa, żeby wszyscy byli na bieżąco, a potem zaczniemy myśleć nad sposobami reakcji na różne możliwe zagrożenia. I naturalnie chcę, by Alistair i Alice także zaczęli nad tym pracować. Miejmy nadzieję, że komuś coś sensownego przyjdzie do głowy. Aha, lista gości na dzisiejszą kolację ulega rozszerzeniu, zapraszam ciebie, George’a, Alistaira, Alice, Roslee, Wraitha, Rafe’a i Scotty’ego, no i Bachfisha naturalnie.

— Będzie mu to odpowiadało, milady? — wyraziła wątpliwość Mercedes.

Honor spojrzała na nią pytająco, więc dodała: — Jest oczywiste, że włożył sporo czasu i wysiłku w to, by stać się niezależnym kupcem. Jeśli rozejdzie się, że jest agentem naszego wywiadu, może sporo stracić, może nawet kosztować go to życie, dlatego zastanawiam się, czy będzie mu odpowiadało, że tylu ludzi dowie się prawdy. Ja wiem, że nikt z nich nie będzie o tym rozpowiadał, ale on nie zna ich tak dobrze jak my.

— Spytałam go o to, choć nie w kontekście kolacji. Rozważył to, nim skontaktował się z nami, i uznał, że ma kilka wystarczająco przekonujących wyjaśnień, gdyby ktoś pytał. A jeśli chodzi o ludzi, których spotka: może ich nie znać, ale zna mnie i sądzę, że ufa mojej ocenie, kto może stanowić zagrożenie dla jego bezpieczeństwa, a kto nie.

— W takim razie musimy tylko dopilnować, by nikt z nas nie stał się takim zagrożeniem — oceniła Mercedes, akurat gdy winda stanęła.

Загрузка...