ROZDZIAŁ XLIII

— Obawiam się, że mamy następny, milady.

Honor uniosła głowę znad czytanego raportu i zacisnęła usta. Ton Brigham nie był ponury, nie chodziło więc o zabitych, ale zabrzmiało w nim coś dziwnego… coś niepokojącego.

— Jak zły? — spytała cicho.

— Lepszy od ostatniego — pospiesznie zapewniła Mercedes. — I nieporównywalny z pierwszym. Właśnie przybył kurier od kapitana Ellisa…

— Dowodzi HMS Royalist, tak? — upewniła się Honor.

— Zgadza się — potwierdziła Brigham.

HMS Royalist należał do krążowników liniowych klasy Reliant, podobnie jak Nike — jedyny krążownik liniowy, jakim Honor dowodziła. Jednostki tej klasy nie należały już ani do najnowszych, ani najnowocześniejszych krążowników liniowych, jakimi dysponowała Royal Manticoran Navy, ale pozostały okrętami dużymi i groźnymi, zdolnymi zniszczyć każdą jednostkę mniejszą od okrętu liniowego. Miały również pierwszeństwo w modyfikacjach.

— Wraz z siostrzaną jednostką obsadzał pikietę w systemie Walther położonym w sektorze Breslau — zaczęła referować Mercedes. — Znajdowali się w systemie od pięciu dni, gdy pojawiła się eskadra ciężkich krążowników Imperialnej Marynarki. Zgodnie z pani rozkazem Eblis nadał otwartym tekstem żądanie, by trzymały się z dala od jego okrętów.

Honor kiwnęła głową — kapitanowie wszystkich okrętów otrzymali od niej rozkaz żądania, by jednostki imperialne, jakie napotkają, utrzymywały odległość co najmniej dwudziestu milionów kilometrów od ich okrętów pod groźbą natychmiastowego ostrzelania. Ostrzeżenie o standardowej treści dołączone do rozkazów zawierało krótki i na tyle obiektywny, na ile było to możliwe, opis tego, co się wydarzyło w systemie Zoraster. Honor nie miała wątpliwości, że każdy imperialny oficer, nim odebrał ostrzeżenie, miał już wyrobioną opinię na temat tego, kto spowodował tamten incydent i kto zaczął strzelać, ale chciała mieć jednoznaczne dowody, że imperialne okręty nie tylko zostały ostrzeżone, by trzymać się z dala od jej jednostek, ale także poinformowane o przyczynach tego żądania. Gdyby któryś z jej kapitanów pierwszy otworzył ogień, i tak na nic by się to nie zdało, ale przynajmniej ochroniłoby takiego oficera, gdyby Janacek i reszta tchórzliwych półgłówków zdecydowali, że Honor postąpiła źle czy przekroczyła swoje uprawnienia.

— Ostrzeżenie nie wywarło pożądanego wrażenia — podjęła Brigham. — Okręty imperialne podzieliły się na dwie grupy i zaczęły manewrować tak, by wziąć nasze w kleszcze. Kapitan Ellis początkowo miał zamiar pozwolić im na to, by utrzymać możliwość swobodnego manewrowania, ale na wszelki wypadek odpalił sondy. Jedna znalazła się na tyle blisko, by uzyskać wizualny obraz rufy jednego z krążowników. Oto obraz, jaki przekazała na HMS Royalist.

Mercedes podała Honor elektrokartę z płaskim ekranem, na którym było zdjęcie, ale zbyt małe, by można na nim było dostrzec szczegóły. Honor uaktywniła więc hologram i nad elektrokartą pojawił się znacznie większy, trójwymiarowy obraz przedstawiający rufę okrętu. Było w nim coś dziwnego…

— Co to jest? — mruknęła zdumiona i po paru sekundach odpowiedziała sama sobie: — Zasobniki z rakietami.

— Dokładniej połówki zasobników — poprawiła Mercedes. — Do takiego wniosku doszedł Ellis, a George po wstępnej analizie zgodził się z nim. Zasobniki przecięte w połowie długości i przymocowane do górnej powierzchni kadłuba.

— Cholera! — Honor była zaskoczona do tego stopnia, że zaintrygowany Nimitz zastrzygł uszami.

I dokonała szybkiej kalkulacji. Jeśli założyć, że odstępy między tymi, które było widać na hologramie, stanowiły normę, to krążownik miał ich zamontowanych na kadłubie co najmniej trzydzieści pięć, może czterdzieści.

— A dolna krzywizna kadłuba? — spytała.

— Nie wiemy, milady. I tak mieliśmy szczęście, że sonda aż tyle zarejestrowała. Natomiast można spokojnie przyjąć, że tam również zostały zamontowane. Ja bym tak postąpiła, a możemy uznać, że oni są przynajmniej tak inteligentni jak ja. Jeśli zostały zamontowane na górze i na dole, to na każdej burcie jest ich między sześćdziesiąt a osiemdziesiąt. Tak ocenia George, a ja się z nim zgadzam. Co daje salwę pomiędzy trzysta a czterysta rakiet.

Honor gwizdnęła bezgłośnie. Żaden okręt nie należący do nowej generacji nie mógł oddać salwy burtowej o choćby zbliżonej sile, a to rozwiązanie było proste i skuteczne — przymocowanie zasobników do kadłuba zwiększało ich liczbę, bo uniezależniało ją od liczby generatorów promieni ściągających, oraz żywotność, bo cały czas były chronione przez ekran, dzięki czemu nie stanowiły tak łatwego do zniszczenia celu jak te holowane za okrętem. To zaś z kolei umożliwiało bardziej ekonomiczne ich wykorzystanie, gdyż nie istniało zagrożenie, że rakiety nie wystrzelone w pierwszej salwie zostaną zniszczone przez pierwszą salwę przeciwnika.

— Jeśli bardzo poważnie nie poprawili kontroli ogniowej, duża część rakiet będzie leciała na ślepo — oceniła, głośno myśląc. — Standardowa kontrola ogniowa ciężkiego krążownika nie potrafi naprowadzić aż tylu pocisków.

— Nie potrafi, bo nie ma odpowiedniej liczby połączeń telemetrycznych, nawet jeśli zakłócenia spowodowane przez ekran by tego nie uniemożliwiły. Ale nie muszą odpalić od razu wszystkich. Mogą każdą salwę wzmocnić o pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt rakiet z zasobników, o ile naturalnie są w stanie cokolwiek zza nich dostrzec.

— Rozumień, o co ci chodzi… — Honor potarła czubek nosa, myśląc intensywnie.

Długie rzędy zasobników umocowano tak, by nie przeszkadzały w prowadzeniu ognia poprzez standardowe ambrazury znajduące się w burtach, a więc tam gdzie burta zaczynała się zakrzywiać, przechodząc w poszycie dna i górnej powienchni okrętu. Te płaskie przestrzenie chronione nieprzenkliwym ekranem były miejscami, w których montowano dodatkowe anteny aktywnych sensorów, radary i lidary tak obrony antyrakietowej, jak i systemu kierowania ogniem. Główne anteny znajdowały się na burtach, natomiast te wspierające skuteczność salw, bo używane do naprowadzania poszczególnych rakiet, musiały choć częściowo być zasłonięte przez zasobniki, co nie mogło pozostać bez wpływu tak na skuteczność ognia, jak i obrony.

— Założę się, że przystosowano je do odrzucania — oznajmiła Honor. — Prawdopodobnie zamocowane są na zaczepach i odrzucane po opróżnieniu.

— Oboje z George’em też tak sądzimy — przyznała Brigham. — Ellis taliże doszedł do tego wniosku.

— Właśnie, Elis — ocknęła się Honor i wyłączyła hologram, po czym odchyliła się na oparcie fotela i spytała: — I co zrobił?

— Uznał, że sondy nie zostały zauważone, bo nic na to nie wskazywać. Tak więc Imperialna Marynarka nie rozgryzła do końca systemu Ghost Rider!

— Przeciwnik zawsze jest tylko człowiekiem, nie należy więc przypisywać mu nadludzkich właściwości, Mercedes — uśmiechnęła się krzywo Honor. — Jestem pewna, że ma w zanadrzu niemiłe niespodzianki, ale my również. A wszystko, z czym się dotąd zetknęliśmy, świadczy o tym, że nas gonią, a nie wymyślają coś nowego. Tak więc podobnie jak my są niepewni i podenerwowani, nie wiedzą, co jeszcze możemy ukrywać. I to, czy chcą, byśmy sobie z tego zdali sprawę czy nie, jest bez znaczenia.

— Na pewno tak jest — zgodziła się Brigham. — Ale jakoś tak nie czuję specjalnej sympatii, że mają takie powody do zmartwień.

— Ja też nie — zapewniła ją Honor. — Wracając zaś do kapitana Ellisa…?

— Kiedy zrozumiał, co widzi, a zajęło mu to trochę czasu, uświadomił sobie, że jego okręty znajdą się w znacznie gorszym położeniu, jeśli dojdzie do strzelaniny. Ponieważ równocześnie nie chciał dać się wyrzucić z systemu, wykorzystał więc boje i sondy EW średniego zasięgu i ruszył na spotkanie jednej z grup.

— Mając dwa Relianty, wyruszył przeciwko czterem tak uzbrojonym ciężkim krążownikom? — upewniła się Honor, wskazując wyłączoną elektrokartę.

— Cóż, uznał, że ma okazję lepiej poznać siły przeciwnika niż przeciwnik jego, zaprogramował więc boje, by udawały krążowniki liniowe, a sondy umieścił za rufami okrętów i z tyłu za bojami.

— I jak je zaprogramował? — spytała Honor, bo Brigham niespodziewanie zrobiła przerwę, i to dłuższą.

— Żeby dawały takie odczyty jak zasobniki holowane — poinformowała ją zapytana i zachichotała, widząc minę Honor. — I dostosował prędkość do takiej, jaką rozwijałby, holując odpowiednią liczbę zasobników.

— Pomysłowe — przyznała Honor z uznaniem.

— I co najważniejsze skuteczne, bo dowódca imperialnej eskadry najwyraźniej nie chciał mieć do czynienia z co najmniej dwoma okrętami, z których każdy mógł odpalić dwieście pięćdziesiąt rakiet w pierwszej salwie.

— Też bym nie chciała. Ale jeśli nasza ocena ich siły ognia jest właściwa, we czwórkę mogli odpalić trzy razy tyle rakiet, ile według ich ocen mogły krążowniki Ellisa.

— Dlatego powiedziałam, że ten incydent nie był tak zły jak poprzedni, milady. Nie oddano ani jednego strzału, a imperialne okręty wycofały się. Co prawda nie zachowały odstępu dwudziestu milionów kilometrów, ale też nie próbowały zmniejszać odległości do choćby zbliżonej do standardowego zasięgu rakiet. A po krótkim czasie opuściły systen. Ellis przez dwa dni utrzymywał stan podwyższonej gotowości, potem wrócił do normalnego trybu. Biorąc pod uwagę dysproporcję sił, może to sugerować, że dostali rozkaz nie wszczynać walki.

— Hm… — Honor ponownie potarła czubek nosa i po chwili potrząsnęła głową. — Raczej tym razem mieliśmy szczęście i trafił się niezbyt chętny umierać za Imperatora dowódca estadry, który całkiem rozsądnie uznał, że spora część jego okrętów podzieli los naszych krążowników liniowych, jeśli dojdzie do walki. Bo gdyby dostał rozkaz nierozpoczynania walki, to jak wytłumaczyć zachowanie tych idiotów w systemie Schiller?

Tym raztm Brigham pokiwała głową z nieszczęśliwą miną.

Incydent w systemie Schiller nie skończył się bowiem tak szczęśliwie jak ten, który właśnie zreferowała. Dowódca sił imperialnych bowiem zignorował ostrzeżenie, gdyż uznał, iż skoro zastał królewskie okręty rozdzielone, to atak na jeden powinien mu się powieść. I rozkazał swoim trzem lekkin krążownikom zaatakować samotny ciężki krążownik RMN.

Na szczęście te imperialne okręty nie posiadały doczepionych zasobników i krótkie starcie, które rozpoczął HMS Ephraim Tudor, gdy te znalazły się w odległości mniejszej niż piętnaście milionów kilometrów, nie przebiegło dla nich zbyt pomyślnie. Rakiety lekkich krążowników najwyraźniej miały skuteczny zasięg dwunastu milionów kilometrów, gdyż dopiero z tej odległości wystrzeliły pierwszą salwę. Okazało się też, że środki walki radioelektronicznej królewskiego okrętu są znacznie lepsze. Podczas gdy otrzymał on trzy trafienia, został niegroźnie uszkodzony, dziewięciu ludzi zginęło, a siedmiu odniosło rany, zmienił jednego z napastników w bezwolnie dryfujacy wrak, z którego uciekało powietrze, a inny uszkodził na tyle poważnie, że ten znacznie stracił na przyspieszeniu i mocy ekranu. W tym momencie dowodzący okrętami Imperium uznał, że żarty się skończyły, i oba zdolne do manewrowania lekkie krążowniki obróciły się ekranami w stronę Ephraima Tudora, zajmując pozycję między nim a niezdolnym do manewrowania towarzyszem.

Zgodnie z rozkazem Honor, by jeśli to możliwe, minimalizować napięcie, dowódca Ephraima Tudora zaprzestał walki, gdy stało się oczywiste, że przeciwnik przyjął ugrupowanie obronne i nie ma zamiaru jej kontynuować. Honor nie znała choćby przybliżonych strat poniesionych przez imperialne okręty, ale nie wątpiła, że były znacznie większe niż te, które odniosła załoga ciężkiego krążownika.

Co dla rodzin dziewięciu zabitych nie stanowiło specjalnej pociechy.

— Może dowodzący w systemie Walther słyszał, jak się skończył incydent w systemie Schiller — uśmiechnęła się Brigham. — Może to, co zrobił z ich okrętami Ephraim Tudor, nauczyło ich ostrożności.

— Niewykluczone — zgodziła się Honor. — Choć biorąc pod uwagę różnicę czasu, wątpię, by wieść o tym, co stało się w systemie Schiller, dotarła do tej eskadry ciężkich krążowników, nim wyruszyła ona do systemu Walther. Poza tym z początku wyglądało na to, że myślą poważnie o starciu, dopiero gdy Ellis zdołał ich przekonać, jaką to niby siłą ognia dysponuje, wycofali się.

— Cóż, teraz przynajmniej wszystkie nasze okręty zostały uprzedzone, żaden nie powinien więc wpaść w zasadzkę. A to znaczy, że nie stracimy już żadnego, nie każąc za to słono zapłacić Imperium.

— Wiem, Mercedes, ale tak się składa, że wolałabym nikomu nie kazać za nic płacić i nie stracić żadnego okrętu. Zemsta nikogo nie wskrzesi, a im więcej incydentów skończy się strzelaniną, nawet jeśli wyjdziemy z nich zwycięsko, tym gorzej w ogólnym rozrachunku. Zwiększy się napięcie, a zmniejszy szansa załatwienia problemu, nin wymknie się spod kontroli.

— Ma pani rację, choć odpowiedź Sternhafena jakoś nie wzbudza mego przesadnego optymizmu, milady. Skoro nie chce nawet wziąć pod uwagę możliwości, że jego podkomendny popełnił błąd, i odrzuca możliwość śledztwa, to nie zanosi się raczej, by miał zamiar załatwić sprawę pokojowo, prawda?

— Nie zanosi — zgodziła się Honor, przypominając sobie ostry i jednoznaczny komunikat admirała Sternhafena opublikowany przez media — nie tylko silesiańskie — jako odpowiedź na jej wiadomość i propozycję. — Zupełnie się nie zanosi.


* * *

— Być może, Herr Graf, byłby pan tak uprzejmy i wyjaśnił mi, co to ma znaczyć? — spytał lodowato uprzejmym tonem Chien-lu Anderman, Herzog von Rabenstrange, pukając palcem w opakowanie chipa, którego kolor oznaczał, że zawiera oficjalny komunikat dla prasy.

Opakowanie leżało na blacie biurka należącego jeszcze do admirała Xiaohu Pauscha, grafa von Sternhafena. Przynależność biurka miała niebawem ulec zmianie. Podobnie jak parę innych rzeczy.

— Nie ma nic do wyjaśniania, Herr Grossadmiral — odparł wymuszenie uprzejmym tonem zapytany. — Ciężki krążownik RMN ostrzelał nasz frachtowiec pomimo ponawianych poleceń Kapitana der Sterne Gortza, by zaprzestał ataku. W tej sytuacji Kapitan der Sterne Gortz nie miał innej możliwości, niż związać walką okręt Królewskiej Marynarki, by zapewnić bezpieczeństwo załodze naszego statku. W efekcie tego sprowokowanego przez Royal Manticoran Navy incydentu obie strony poniosły ciężkie straty w ludziach. Biorąc pod uwagę te oczywiste fakty, nie uznałem za stosowne narażać godność Imperatora na upokorzenie śledztwa prowadzonego przez Królewską Marynarkę, a dotyczącego postępowania floty niezawisłego państwa. Ustąpienie przed takim żądaniem byłoby obraźliwe i poniżające tak dla Jego Wysokości, jak i Imperialnej Marynarki, a na dodatek tak oczywiste uprzedzenia Royal Manticoran Navy z góry wykluczały możliwość wydania w miarę obiektywnego werdyktu. Jedyny możliwy głosiłby naturalnie, że to my byliśmy wszystkiemu winni. Jako przedstawiciel Jego Wysokości w Konfederacji nie miałem zamiaru uczestniczyć w podobnej farsie mającej na celu wybielenie winnego wszystkiemu oficera, o czym poinformowałem dowódcę stacji Sidemore w sposób wykluczający nieporozumienie. Aby zaś uniemożliwić przekręcenie prawdy i odniesienie jakiegoś tryumfu propagandowego, przekazałem prawdziwy przebieg wydarzeń do wiadomości mediów najszybciej jak to możliwe, gdyż było to moim oczywistym obowiązkiem.

— Rozumiem. Dysponuje więc pan, jak sądzę, zaprzysiężonym zeznaniem Kapitana der Sterne Gortza opisującym dokładnie przebieg wydarzeń w systemie Zoraster?

— Oczywiście, że nie dysponuję! — Sternhafen prawie warknął, najwyraźniej tracąc panowanie nad sobą, dotknięty lodowatym sarkazmem przełożonego.

— A tak, zapomniałem, że Kapitan der Sterne Gortz zginął, nieprawdaż? — von Rabenstrange uśmiechnął się złośliwie, obserwując, jak znacznie wyższy gospodarz gryzie się w język.

Bycie kuzynem Imperatora miało swoje dobre strony.

— Ponieważ Gortz nie żyje, niemożliwe jest określenie z absolutną pewnością, co zrobił, a czego nie zrobił — dodał poważniej. — Nieprawdaż?

— Posiadamy zeznania trzech członków obsady mostka. Jedynych, którzy przeżyli. Są zgodni co do tego…

— Obejrzałem ich zeznania, Herr Graf — przerwał mu Rabenstrange. — Żaden nie należał do sekcji łączności, a wszyscy mieli zbyt wiele zajęć, by zwracać uwagę na to, co Gortz powiedział Ferrero i co od niej usłyszał. Dlatego ich zeznania w tej kwestii są mgliste i mało wiarygodne. Co więcej, dotyczyć mogą jedynie wypowiedzi Gortza, bo żaden nie słyszał słów Ferrero, gdyż jej wypowiedzi nie były przełączone na głośnik. Dlatego ich opinia, że dowódca postąpił szlachetnie i słusznie, reagując na nie sprowokowany atak królewskiego okrętu na nasz frachtowiec, należy traktować nieco podejrzliwie, nie sądzi pan, Herr Graf?

— Protestuję przeciwko używaniu takiego tonu, Herr Grossadmirall. Jestem świadom pańskiej rangi i pozycji rodzinnej, ale nadal jestem też oficerem Jego Wysokości dowodzącym w Konfederacji. A dopóki nie przejmie pan dowodzenia, nie muszę znosić pańskich słownych napadów ani na siebie, ani na moich podkomendnych. Zwłaszcza takich, którzy oddali życie w służbie Imperatora, służąc pod moimi rozkazami!

Zapadła chwila ciężkiej ciszy.

— Ma pan rację — oznajmił w końcu Rabenstrange. — Naturalnie kwestia, dokładnie jakie dowództwo pan kiedykolwiek otrzyma, pozostaje otwarta.

I uśmiechnął się zimno, widząc, jak Sternhafen odwrócił wzrok.

Tylko na moment, ale to wystarczyło.

Rabenstrange założył ręce na plecy i przespacerował się wzdłuż ścian gabinetu, a dopiero potem stanął twarzą w twarz z gospodarzem.

— Dobrze, Herr Graf — oświadczył. — Spróbuję skorygować swoje maniery, ale w zamian odpowie pan na moje pytania. I ostrzegam: nie jestem zainteresowany retoryką i stylem komunikatów prasowych. Rozumiemy się?

— Jak pan sobie życzy, Herr Grossadmiral — odparł sztywno Sternhafen.

— Doskonale. Próbuję panu wytłumaczyć, że z pańskich raportów i dołączonych doń materiałów wynika, iż ani pan, ani żaden z pana podkomendnych nie próbował zbadać, czy hipotezy księżnej Harrington dotyczące tego, co zaszło w systemie Zoraster, są słuszne czy też nie, przed odrzuceniem propozycji wspólnego śledztwa.

Herr Grossadmiral. — Sternhafen był niebezpiecznie cierpliwy, jakby zwracał się do wyjątkowo głupiego dzieciaka, ale Rabenstrange zdecydował się to zignorować… na razie. — Harrington próbuje w jak najlepszym świetle przedstawić poczynania podległego jej dowódcy okrętu. Naturalnie ja robię to samo w stosunku do Gortza, ale sprawa wygląda tak, że kapitan Ferrero we wszystkich poprzednich spotkaniach z Hellbarde wykazywała się arogancją i agresywnością. Sądzę, że dokładne przeczytanie kopii dziennika łączności Hellbarde znajdującej się w bazie danych floty i zawierającej wszystkie poprzednie wiadomości od kapitan Ferrero potwierdzi, iż kapitan Gortz miał rację, uważając ją za niebezpieczną prowokatorkę. Do ostatecznego, jak się okazało potem, spotkania obu okrętów doszło na obszarze trzeciego, suwerennego państwa, nie na obszarze Królestwa Manticore. Ferrero miała zamiar zatrzymać i co najmniej przeszukać, jeśli nie zniszczyć, andermański frachtowiec nie naruszający prawa. Do takiego przynajmniej, całkowicie rozsądnego wniosku doszedł Kapitan der Sterne Gortz. I choć zeznania trzech ocalałych członków obsady mostka nie są kompletne, jeśli chodzi o treść wiadomości wymienionych między okrętami, wszyscy są zgodni co do tego, że taka wymiana miała miejsce. Wszyscy też zgodnie zeznali, że kapitan Gortz żądał kilkakrotnie, by Ferrero zaprzestała prześladowania frachtowca. Nie dość, że nie posłuchała, to jeszcze otworzyła ogień do cywilnej jednostki. W tych warunkach, jak już powiedziałem, Gortz nie mógł postąpić inaczej. Uważam, że Ferrero zachowała się w sposób typowy dla oficerów Królewskiej Marynarki: arogancko zażądała, by imperialny okręt wojenny bezczynnie przyglądał się, jak narusza suwerenność bandery handlowej Imperium. Uważam także, że powinniśmy w tej chwili rozmawiać o tym, jakie odznaczenie przyznać pośmiertnie Kapitanowi der Sterne Gortzowi i jego załodze, a nie próbować zwalić na niego winę za cały… incydent, do czego zmierzałoby każde tak zwane „wspólne dochodzenie” pod kierownictwem Royaj Manticoran Navy!

Rabenstrange przez naprawdę długą chwilę przyglądał mu się w całkowitym milczeniu…

— Grafie von Sternhafen — odezwał się wreszcie, wymawiając każde słowo niezwykle starannie — chciałem się zwrócić do pana z całą uprzejmością należną dowódcy stacji, o której był pan łaskaw mi przypomnieć, ale utrudnia mi pan to w sposób wybitny. Interesuje mnie dojście tak blisko prawdy, jak jest to tylko możliwe, a pan jest zainteresowany jedynie całkowitym usprawiedliwieniem poczynań kapitana Gortza. I nie zrobił pan absolutnie nic, by sprawdzić, czy oświadczenia księżnej Harrington są prawdziwe czy nie. Nie zadał pan sobie nawet trudu, by zastanowić się, czy Kapitan der Sterne Gortz mimo patriotycznych i szlachetnych pobudek nie mógł popełnić błędu. Nie powiedziałem, że go popełnił, powiedziałem: mógł popełnić. — Błędy zostały popełnione z całą pewnością, ale nie przez Kapitana der Sterne Gortza.

Rabenstrange zdołał się opanować na tyle, że nie strzelił go w pysk. Nawet nie podniósł głosu, choć było to naprawdę trudne. Powodów było kilka, ale najważniejszy stanowiło to, że zupełnie nie zgadzał się z polityką przyjętą przez swego kuzyna w stosunku do Konfederacji. Mimo swego urodzenia i osiągnięć Chien-lu nie był specjalnie próżny. Nie udawał skromności, ale też nie należał do osób, które przykładałyby przesadną wagę do reputacji czy utraty twarzy.

Zdawał sobie też sprawę, że Imperator traktuje go bardziej jako ukochanego brata niż zwykłego kuzyna i że naprawdę niewiele osób w całym Imperium ma taki wpływ na Gustawa jak on. Wszystko jednakże miało swoje granice i choć naprawdę próbował, nie był w stanie odwieść Gustawa od tej wielkiej przygody w Konfederacji.

A właściwie nie tyle od tego, co kuzyn chciał osiągnąć, ale jak chciał to zrobić, bo jego chęć zapewnienia bezpieczeństwa granicom Imperium i przesunięcia ich aprobował całkowicie. Imperium Andermańskie bowiem w przeciwieństwie do Gwiezdnego Królestwa Manticore fizycznie sąsiadowało z Konfederacją i jego granice wielokrotnie naruszali piraci czy korsarze. Sytuacja uległa pogorszeniu ostatnimi laty z uwagi na stały dopływ na obszar Konfederacji okrętów i załóg należących dawniej do Urzędu Bezpieczeństwa czy Ludowej Marynarki. Gdyby się uprzeć, można by uznać, że była to przynajmniej w części wina Królestwa, bo napływ ten wywołała wygrana przez nie wojna z Ludową Republiką Haven. Byli zresztą w Imperium ludzie, którzy tak właśnie uważali. Dodatkowo destabilizacja Konfederacji Silesiańskiej stanowiła zagrożenie dla interesów, czyli handlu i statków Królestwa, ale nie stanowiła bezpośredniego zagrożenia dla samego Królestwa lub zamieszkujących je ludzi. A dla obywateli i obszaru Imperium jak najbardziej. To że Królestwo od tak dawna dyktowało Imperium, jak ma się zachowywać w Konfederacji, aż za dokładnie wyjaśniało zakorzenione uprzedzenia mieszkańców tegoż Imperium względem Royal Manticoran Navy i całego Królestwa. A zwłaszcza niechęć oficerów Imperialnej Marynarki, czego von Sternhafen był idealnym wręcz przykładem. Samego Herzoga, choć tego podejścia nie podzielał, ogarniała wściekłość, gdy dowiadywał się o świeżym przejawie arogancji czy głupoty rządu Królestwa Manticore.

Natomiast sposób, w jaki Gustaw zabrał się do poprawy tej sytuacji, był całkowicie zły — i temu właśnie stanowczo i długo Rabenstrange się sprzeciwiał. Nie dlatego, że nie zgadzał się z oceną imperialnego wywiadu, iż obecny rząd Królestwa stanowią tchórzliwe i pozbawione czci indywidua, ale z powodu niebezpieczeństwa, jakie niosło ze sobą stopniowe zwiększanie nacisku, czyli eskalacja prowokacji wobec Królewskiej Marynarki. Istniała realna groźba, że wymknie się to spod kontroli i doprowadzi do prawdziwej wojny. Wojny, której Gustaw nie chciał.

Herzog von Rabenstrange uważał, że po wstępnej serii incydentów należało oficjalnie zawiadomić władze Królestwa, że Imperator ma zamiar zabezpieczyć granice i interesy państwa w Konfederacji. Dokładnie powiedzieć, co chce osiągnąć, i zapytać, jakie w związku z tym Królestwo widzi opcje, oraz zażądać spłaty długu za przyjazną neutralność w czasie konfliktu z Ludową Republiką. Jeżeli rząd High Ridge’a odmawiałby uparcie uznania słusznych roszczeń Imperium, użyć środka czysto militarnego. Ale dopiero wówczas i otwarcie, bez żadnych niedomówień.

Przeważyła jednak opinia innych dowódców, że wystarczy wywarcie odpowiednio silnej presji, by ktoś tak tchórzliwy i pozbawiony moralnego kręgosłupa jak High Ridge wycofał się z Konfederacji całkowicie. Rozwiązanie to według nich miało też dodatkową zaletę — uświadamiało rządowi Konfederacji, że opór wobec żądań Imperium może okazać się wysoce nierozsądny. Poza tym jeśli nie będzie konkretnych żądań, nie istnieje ryzyko, że zapędzi się High Ridge’a w kozi róg i że będzie musiał on zająć pod presją opinii publicznej znacznie bardziej stanowcze stanowisko, niżby się można spodziewać. Ostatecznym argumentem, który przeważył, była propozycja potajemnego wsparcia złożona ambasadorowi Kaiserfestowi przez sekretarza stanu Republiki Giancolę. Argument von Rabenstrange’a, że takie postępowanie wręcz prowokuje nieporozumienia i incydenty, został odrzucony.

I dzięki temu zdarzyło się to, czego Herzog obawiał się od samego początku. A jego obowiązkiem było doprowadzenie do szczęśliwego końca polityki, której był zdecydowanym przeciwnikiem. Oczywiście miał zamiar to zrobić, ponieważ jego prywatny punkt widzenia nie był już istotny w całej tej sytuacji. Ale nie oznaczało to, że miał zamiar dalej na oślep dążyć do wojny z Gwiezdnym Królestwem Manticore, zamiast szukać sposobu, by jej uniknąć. Niestety im bardziej poznawał szczegóły, tym bardziej wyglądało na to, że może już takiego sposobu nie znaleźć, i to głównie dzięki Gortzowi, a jeszcze bardziej von Sternhafenowi.

— Pozwoli pan, że wyjaśnię kilka kwestii prosto i dosadnie, Herr Graf von Sternhafen — oznajmił opanowanym i lodowatym tonem Herzog von Rabenstrange. — Kapitan der Sterne Gortz spierdolił sprawę, wykazując się naprawdę ponadprzeciętną głupotą. W przeciwieństwie do pana zadałem sobie trud sprawdzenia kilku rzeczy. I trywialnie proste okazało się potwierdzenie, że statek używający kodu identyfikacyjnego andermańskiego frachtowca Sittich w rzeczywistości nim nie był. Opieram to twierdzenie nie tylko na danych dostarczonych panu przez księżną Harrington, ale przede wszystkim na danych uzyskanych przez pańskich ludzi z policyjnych patrolowców silesiańskich, które były na tyle blisko miejsca walki, by móc dokonać dokładnego odczytu sygnatury jego napędu i innych danych. Porównanie choćby masy jest zupełnie jednoznaczne: Jessica Epps nie ścigała andermańskiego frachtowca. A przynajmniej na pewno nie tego, za który się podawał. A ponieważ zakładam, że jako myślący sługa Jego Imperialnej Mości dopilnował pan, by wszystkie znajdujące się pod pana rozkazami okręty posiadały w bazach danych aktualny spis naszej floty handlowej, mogę także założyć, że sensory Hellbarde bez trudu wykryły, że statek ten używał fałszywego kodu identyfikacyjnego, naruszając w ten sposób suwerenność naszej bandery handlowej, o międzyplanetarnym prawie nie wspominając. Biorąc pod uwagę te fakty i wnioski, nie widzę powodu, dla którego reszta analiz i wyjaśnień księżnej Harrington miałaby być fałszywa. Ujmując rzecz krótko, Herr Graf, pański bohater Gortz zdołał zabić prawie całą swoją załogę i zniszczyć okręt Royal Manticoran Navy wraz z całą załogą jedynie dlatego, że był niekompetentnym durniem. Na dodatek pozwolił uciec statkowi niewolniczemu, co zakrawałoby na farsę, gdyby nie było tragedią!

— Na to nie ma żadnego dowodu! — warknął Sternhafen, ale z dziwnym błyskiem w oczach.

Rabensrange prychnął pogardliwie.

— Problem polega na tym, że w ogóle nie ma dowodów. A ponieważ nie byłeś pan łaskaw nawet wziąć pod uwagę, że Gortz mógł popełnić błąd, wszystko właśnie wymyka się spod ktntroli.

— Wykcnałem jedynie swój obowiązek jako przedstawiciel Imprium w Konfederacji i jestem gotów poddać się każdenu osądowi, jaki Jego Wysokość uzna za stosowny — odparł z godnością Sternhafen.

A raczej, próbował to zrobić z godnością, bo nie całkiem mu się udało.

Rabensirange skrzywił się pogardliwie.

— Bardzo szlachetne, Herr Graf. Niestety Jego Wysokość nie na zamiaru informować wszechświata o pańskiej niewiarygodnej głupocie i arogancji. Co prawda nie rozmawiałem z nim o tym, ale rozkazy, jakie otrzymałem przed odloiem, nie pozostawiają wątpliwości co do tego, jaka będzie dalsza polityka Imperium po tym incydencie. Wydając oświadczenie dla prasy, w którym „wyjaśnił” pan to zajście, zmusił pan Imperium do ogłoszenia, że kapitan okrętu Królewskiej Marynarki nie postępował słusznie i że ponosi winę za to, co się stało. Obojętne jak bardzo bym chciał, nie nogę zrobić nic innego, bo powiedzenie prawdy po tak długim czasie wyglądałoby na słabość. Gdyby postawić spawę uczciwie zaraz po zakończeniu śledztwa, byłby to natomiast pokaz siły i rozsądku.

— Przyjęcie wersji wydarzeń wymuszonej przez Królestwo byłoby wyłącznie okazaniem słabości! — zaprotestował von Sternhafen.

— Ten wniosek jest ostatecznym dowodem pańskiej tępoty umysłowej, niekompetencji i uprzedzenia do Królestwa Manticore. Nie byłoby najmniejszym problemem, abyśmy to my prowadzili i nadzorowali śledztwo, w którym udział wzięliby przedstawiciele Królewskiej Marynarki. Można by w tym celu przejąć chwilową kontrolę nad systemem Zoraster, choćby po to by zachować wszystkie znajdujące się w nim dowody. Nie mam żadnych wątpliwości, że High Ridge poleciłby księżnej Harrington zgodzić się na to… a ona sama to panu zaproponowała z własnej inicjatywy, bo w przeciwieństwie do pana jest uczciwa i inteligentna. Natomiast uzyskanie oficjalnej zgody High Ridge’a świadczyłoby o tym, że akceptuje on nasz prymat jako sił porządkowych w tej sprawie, przez co zyskalibyśmy pozycję równą Królestwu w sprawie utrzymania porządku na obszarze Konfederacji. A kiedy w wyniku przeprowadzonego uczciwie śledztwa ogłosilibyśmy prawdę, nie próbując wybielać postępowania naszego oficera, wyszlibyśmy z tego incydentu jako odpowiedzialna i godna szacunku siła na obszarze Konfederacji. Gotowość przyznania się do błędu sprawiłaby, że zyskalibyśmy opinię rozsądnych — w rejonie, w którym anarchia i brak skutecznej władzy centralnej zachęcają wręcz do przestępstw takich jak piractwo czy handel niewolnikami, który zresztą stał się przyczyną całego incydentu. A to, ty idioto, dałoby nam piękne moralne podstawy do przyłączenia tych obszarów, które chcemy przyłączyć!

Pod wpływem jego wściekłego spojrzenia Sternhafen zdawał się zapadać w sobie — wręcz topnieć w oczach wewnątrz śnieżnobiałej kurtki mundurowej.

Rabenstrange zmusił się do zamknięcia oczu i wykonania kilku głębokich oddechów. Gdy był pewien, że wystarczająco panuje nad głosem, zaczął mówić dalej.

— Teraz, przez pańskie głupie zachowanie i zbędne proklamowanie oficjalnego stanowiska Imperium bez żadnego śledztwa nie mam wyboru i muszę kontynuować farsę, do której zmusił pan Jego Wysokość. Szansa obrócenia tego pechowego zdarzenia na naszą korzyść została zaprzepaszczona przez pańskie zaślepienie i kretyński odruch ogłoszenia, że to kto inny jest wszystkiemu winien. Ponieważ nie mogę sprostować tego oświadczenia, nie ujawniając całej galaktyce, jak głupią metodę wybraliśmy, by osiągnąć cel, będę najprawdopodobniej zmuszony toczyć Wojnę z Królestwem Manticore, wojnę, której nie chcę. A co ważniejsze, której zdecydowanie chciał uniknąć Imperator. Podejrzewam, Herr Graf, że w tej materii będzie chciał coś panu powiedzieć osobiście.

I Herzog uśmiechnął się naprawdę paskudnie.


* * *

— Ostrzegałem, że stają się coraz bardziej uparci — powiedział Arnold Giancola, przekonywająco udając żal.

Eloise Prichart spojrzała na niego, zbyt wściekła, by zachowac pozory obojętności, która to umiejętność przez lata ratowała jej życie w szeregach Urzędu Bezpieczeństwa.

Giancola zaś siedział, udając zmartwionego, a w głębi ducha rozkoszował się jej złością.

— Tak, ostrzegałeś mnie — przyznała lodowato. — Co w tej chwili psu na budę się zda.

— Przepraszam, nie chciałem, by zabrzmiało to w stylu „A nie mówiłem”. Tyle że od dawna widziałem, jak zmierzaja ku takiemu stanowisku, i nic nie mogłem na to poradzić… — Zamilkł i wzruszył bezradnie ramionami.

Pritchart zaś odwróciła się ku oknu, próbując opanować wściekłość i odzyskać panowanie nad sobą.

Odpowiedź Descroix w tradycyjnej formie wydruku leżała na biurku, a Pritchart była zdumiona, że przy czytaniu nie nastąpił samozapłon, taka ją ogarnęła furia. Descroix w końcu przestała posługiwać się okrągłymi frazesami ulubionymi przez dyplomatów, a wręcz ukochanymi przez Królestwo w negocjacjach pokojowych, kiedy to pól strony tekstu w przekładzie na normalny język nie zawierało żadnej treści. Jej najnowsza nota była połączeniem aroganckiego wykładu dotyczącego historii Ludowej Republiki i jej podbojów, podsumowanej stwierdzeniem, że „aroganckie i agresywne wyrażanie złości i zniecierpliwienia nie służy dojrzałemu rozwiązaniu problemów między dwoma państwami”, oraz odmowy uznania, by Republika jako bezpośredni spadkobierca „imperialistycznego i totalitarnego reżimu” miała jakiekolwiek prawo uważania się za autorytet moralny i żądania zwrotu czegokolwiek! Dotyczyło to także obywateli najpierw Ludowej Republiki, a obecnie Republiki żyjących na okupowanych planetach, którzy w plebiscytach powszechnych wyrazili chęć powrotu do spadkobiercy totalitaryzmu. Ujmując rzecz krótko, nota Descroix była słabo zamaskowanym ultimatum: żądaniem pełnego podporządkowania i przyjęcia wszystkich propozycji Królestwa jako ceny za traktat pokojowy.

— Najwyraźniej — oświadczyła panelowi krystoplastu, przed którym stała — sensowność naszych propozycji nie wywarła wrażenia na Descroix i High Ridge’u.

— Gdyby byli zainteresowani sensownymi propozycjami, traktat zostałby podpisany lata temu — zauważył całkiem rozsądnie Giancola. — I choć przed wysłaniem naszej ostatniej noty byłem przeciwny bardziej zdecydowanemu podejściu, przyznaję, że przynajmniej spowodowała ona jasne i otwarte przedstawienie stanowiska rządu Królestwa. Czy nam się to podoba, czy nie, żądania zawarte w tej odpowiedzi zawierają dokładnie to, co jak podejrzewałem, jest celem Królestwa od samego początku. Wiem, że wielokrotnie nie zgadzaliśmy się w tych negocjacjach, i wiem też, że ma pani zastrzeżenia co do mojej lojalności wobec oficjalnego stanowiska rządu, ale przyzna pani, że ton tej wypowiedzi chyba jednoznacznie świadczy, że rząd High Ridge’a chce zaanektować systemy, które obecnie okupują jego siły zbrojne.

Słysząc jego rozsądne słowa, Pritchart poczuła, jak coś w niej tężeje i zwija się w węzeł. Nadal mu nie ufała, ale to nie znaczyło, że jego wnioski czy obserwacje musiały być błędne, a cokolwiek by sądziła o jego intencjach, to nie on był autorem bezczelnego i aroganckiego ultimatum leżącego na biurku.

Spojrzała na panoramę okolicy i jej wzrok zatrzymał się na z dala widocznych, nowiutkich ścianach New Octagon. Poczuła nagłe zdecydowanie i jeszcze przez moment przyglądała się budynkowi dowództwa floty. A potem odwróciła się do Giancoli.

— Dobrze — stwierdziła rzeczowo — Chcą grać ostro, to zagramy ostro.

— Przeprasam?! — zdumiał się i nagle zaniepokoił Giancola.

Zaniepokojenie nie było udawane — nigdy dotąd nie widział Pritchirt tak wściekłej. Ba — nawet nie zdawał sobie sprawy, że potrafi być tak wściekła. I poczuł niepewność, czy zdoła ją dalej kontrolować.

— Powiedziłam, że skoro chcą się ostro bawić, to spełnimy ich życznie. — Pritchart podeszła do biurka i wybrała numer na konsoli komunikatora.

Dopiero potm usiadła. Połączenie nastąpiło prawie natychmiast i na ekranie pojawiła się twarz Thomasa Theismana.

Kiwnęła mu głową na powitanie.

— Pani prezydent. — Theisman nie wydawał się zaskoczony jej widokiem, ale mogło być to spowodowane tym, że ten numer miało tylko jedenaście osób w całej Republice Haven.

Był to numer jego prywatnego komunikatora.

— Arnold Giancola jest w moim gabinecie, Tom — oznajmiła bez wstępów. — Przyniósł odpowiedź Descroix na nasze ostatnie pismo. Nie jest dobrze, Tom: jednoznacznie odmawiają oddnia choćby centymetra.

— Rozumiem — powiedział ostrożnie Theisman.

— Uważam, że nadszedł czas, by przekonać ich, że popełnili poważny błąd — oświadczyła.


* * *

— Wolałbym ci tego nie mówić, niestety nie mam wyjścia — oznajmił Thomas Theisman, patrząc prosto w obiektyw kamery.

Nagrywał właśnie wiadomość przeznaczoną dla Javiera Giscarda i opatrzoną klauzulą najwyższej tajności.

— Ta wiadomość jest tylko dla ciebie, ale oficjalne rozkazy będą, jak sądzę, jej towarzyszyć. Jest to ostrzeżenie o wybuchu wojny. Eloise poinformowała mnie, że nie ma zamiaru rozpocząć strzelaniny, ale uważam, że ryzyko, iż ktoś inny ją zacznie, poważnie wzrosło.

Zrobił przerwę, pamiętając, że mówi do kogoś, kto kocha Eloise Pritchart i zna ją lepiej niż ktokolwiek inny, być może z wyjątkiem Kevina Ushera. Tyle tylko że Giscard był w systemie SXR-136, a nie w Nouveau Paris.

— Eloise i Giancola redagują notę do rządu Królestwa. Będzie zawierała żądanie przyjęcia naszych postulatów. Nie sprecyzują jednak konsekwencji w razie odmowy. Natomiast nie wątpię, że napiszą ją w ostrym stylu. Oboje przedyskutowaliśmy dogłębnie założenia operacyjne i cele Planu Czerwonego Alfa. Eloise rozumie, że aby się on powiódł, musimy utrzymać przewagę zaskoczenia. Zgadza się też, że nie możemy rozpocząć ataku, dopóki nie udowodnimy tak naszym obywatelom, jak i reszcie wszechświata, że nie pozostała nam żadna inna możliwość. Mam nadzieję, że ona nadal uważa, że wznowienie walk z Królestwem jest nieszczęściem, którego należy próbować uniknąć za prawie każdą cenę. To nie jest rozkaz rozpoczęcia operacji. Jest to jednak polecenie przejścia w stan pogotowia. Nota Eloise zostanie wysłana do Królestwa w ciągu trzydziestu sześciu standardowych godzin. Wątpię, by ktokolwiek w mieście, wliczając tego dupka Giancolę, miał choćby blade pojęcie, jak zareaguje na nią rząd High Ridge’a. Pozostaje nam więc tylko czekać.


* * *

Arnold Giancola siedział w swoim gabinecie. Było naprawdę późno, pozwolił więc sobie na pełen zadowolenia uśmiech, spoglądając na ostateczny tekst noty wyświetlony na ekranie. Oprócz zadowolenia było w nim też rozbawienie — w końcu zgodnie z tradycją konspiratorzy zawsze działali w mroku nocy.

A on był konspiratorem, choć nikomu by się do tego nie przyznał. Samego siebie jednak nie było sensu oszukiwać. W powszechnym przekonaniu to, co robił, było nielegalne. On sam uważał inaczej, a przeprowadzone delikatnie badania nie wykazały, że sąd uznałby to za złamanie prawa. Istniała co prawda niewielka szansa, że stałoby się inaczej, ale najprawdopodobniej jego postępowanie trafiało w lukę prawną.

W końcu był sekretarzem stanu i do jego obowiązków należała korespondencja z obcymi rządami, a sposób, w jaki ta korespondencja docierała do adresata, pozostawiono jego ocenie.

Skoro Pritchart dokładnie omówiła z nim treść tej noty i rozwodziła się nad jej stylem, spodziewała się widać, iż zostanie ona wysłana w dokładnie takiej formie, jaką w końcu uzgodnili. Ale nie powiedziała tego wyraźnie, toteż po rozważeniu sprawy w oparciu o swe rozległe doświadczenia wynikające zarówno z pracy w departamencie stanu, jak i znajomości rządu Królestwa, Giancola z własnej inicjatywy zrobił kilka drobnych poprawek, by nota stała się bardziej przejrzysta i zrozumiała.

Tyle wersji oficjalnej.

W praktyce bowiem, przyglądając się widocznej na ekranie wersji, był prawie pewien, że przyniesie ona efekty nieco inne od tych, których spodziewała się pani prezydent…

Загрузка...