Wydarzenia roku rozpoczęły się 12 stycznia na Sycylii, gdzie obywatele Palermo powstali przeciwko królowi Bombie. Pod koniec miesiąca Niemcy z prowincji Szlezwik—Holsztyn wyzwolili się spod rządów Danii. 24 lutego na ulicach Paryża ponownie pojawiły się barykady, a król Ludwik—Filip został zmuszony do abdykacji i ucieczki. W marcu wybuchły rewolucje w Budapeszcie, Wiedniu, Mediolanie, Rzymie, Monachium i Berlinie. Sam książę Metternich powiększył długą listę książąt i prezydentów, którzy zostali zmuszeni do porzucenia tronów i stolic.
W Dublinie Młoda Irlandia Johna Mitchela i Thomasa Meaghera otwarcie podburzała Irlandczyków do wyzwolenia spod brytyjskich rządów. W kwietniu kryzys węgierski przerodził się w otwartą wojnę, stając się pierwszym z wielu analogicznych przypadków. W Londynie Feargus O’Connor po raz ostatni wystąpił do parlamentu z petycją czartystów. W maju parlament niemiecki zebrał się we Frankfurcie nad Menem, aby przedyskutować kwestię politycznego zjednoczenia Niemiec. W jednym kraju po drugim podnosząca się fala gniewu ludu znosiła władzę prawomocnych monarchów. Następował wybuch za wybuchem, bez żadnych określonych nadziei na poprawę sytuacji. Jak to rok wcześniej przepowiedział jeden z przemawiających na pogrzebie irlandzkiego „wyzwoliciela”, Daniela O’Connella, Europa znalazła się we władzy „powszechnej rewolucji, która zagraża całemu światu”. Wydawało się, że nadszedł wspaniały moment na kolejne polskie powstanie.
Idee, które zaczęły puszczać pąki podczas owej „wiosny narodów”, można podzielić na trzy podstawowe kategorie: konstytucyjne, społeczne i narodowe.
Wszystkie trzy miały oczywiste znaczenie w sytuacji, w jakiej znajdowała się Polska. Celem żądań konstytucyjnych było obalenie arbitralnych rządów dziedzicznych monarchów. We Francji żądania te skupiały się głównie wokół kampanii o powszechne prawo wyborcze; w większości państw europejskich i włoskich natomiast — wokół walki o demokratyczne prawodawstwo. W państwach papieskich i w Prusach ich zapowiedzią były reformy, jakie papież Pius IX i król Fryderyk Wilhelm IV wprowadzali, każdy na swój sposób, w latach 1846—47. W większości innych państw stały się wynikiem niechętnych ustępstw, na jakie się decydowano pod wpływem nacisku społecznego. Jak skarżył się król wirtemberski Wilhelm, „przeciwko ideom nie można wyjść konno w pole”. Celem żądań społecznych natomiast było rozerwanie więzów feudalizmu i zniesienie przywilejów klasowych. We Francji chodziło przede wszystkim o nadanie pełnych praw proletariatowi i o prawo do pracy; w Europie Środkowej — o zniesienie pańszczyzny.
Oto okazja do proklamowania Manifestu komunistycznego Marksa: „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się! Nie macie nic do stracenia poza łańcuchami, które was krępują”. Nacjonaliści domagali się zmiany mapy całej Europy i zastąpienia dawnych imperiów dynastycznych nowymi demokratycznymi republikami, opartymi na zasadzie samookreślenia poszczególnych narodów. Był to znamienny moment dla historii marksizmu, dla włoskiego Risorgimento i niemieckiego Vormdrz_ oraz dla ponownego uznania Węgier. Wydawało się, że sprawa polska zyskała sobie wielu czynnych sprzymierzeńców, dla których natchnieniem było podobieństwo dążeń i celów. Przywołując na pamięć „miecz Polski, spowity w śmiertelny całun Kościuszki”, Thomas Meagher był tylko jednym z wielu mówców, którzy składali hołd sprawie polskiej[283].
Tymczasem Polacy nie zdradzali żadnych rewolucyjnych zamiarów. W Rosji Mikołaj I należał do owych bardzo nielicznych władców, których włości nie ogarnęła fala poważniejszych zamieszek. W Warszawie i w Wilnie wspomnienie powstania listopadowego było jeszcze zbyt bolesne, aby dopuszczać myśl o następnych ryzykownych przedsięwzięciach. Kwestii wyzwolenia chłopów nie można było poruszać na forum publicznym. W Galicji wciąż jeszcze świeża pamięć o buncie chłopskim hamowała wszelką zakrojoną na szerszą skalę działalność narodową.
We Lwowie zawiązano Radę Narodową i ułożono adres do cesarza (18/19 marca 1948), domagając się wyzwolenia chłopów i przyznania lokalnej autonomii. (Patrz rozdz. IV tomu II). W Krakowie Komitet Narodowy nie przetrwał nawet miesiąca. W Prusach w marcu i kwietniu, kiedy król stracił na pewien czas panowanie nad sytuacją w Berlinie, Księstwo Poznańskie pozostało zdane na własne siły; tu również utworzono Komitet Narodowy. Ale relacje o rzekomo rewolucyjnych zamiarach poznaniaków przy tej okazji są mocno przesadzone. Niemieccy liberałowie nie okazali się bardziej tolerancyjni w stosunku do żyjącego wśród nich elementu polskiego niż Hohenzollernowie na przestrzeni całych dziejów swej dynastii. Powstanie w Poznaniu, które wybuchło 20 marca, zostało stłumione przed końcem kwietnia. Nie można go porównywać do bardziej radykalnego i o wiele bardziej zdecydowanego oporu niemieckiego proletariatu Wrocławia, którego barykady padły dopiero w maju 1849 roku. W innych rejonach Śląska i Pomorza zaczątkowe polskie ruchy narodowe ograniczały się do spraw języka i religii oraz do uwieńczonych powodzeniem dążeń do zniesienia resztek obowiązków pańszczyźnianych[284].
Wkład Polaków w wydarzenia roku 1848 był mniej widoczny w kraju niż za granicą. We Włoszech Adam Mickiewicz utworzył legion pod hasłem Ubi patria, ibi male (Tam ojczyzna, gdzie zło). Był to szlachetny gest, który zantagonizował wszystkie rządy, sprawie polskiej zaś nie przyniósł żadnych ewidentnych korzyści. Liczebność legionu nigdy nie przekroczyła 500 żołnierzy. W sierpniu 1848 roku brał on udział w walkach z Austriakami w Lombardii; w kwietniu 1849 roku walczył w Genui przeciwko rojalistom; w czerwcu zaś — uczestniczył w daremnej obronie Rzeczypospolitej Rzymskiej. Później, po nieudanej próbie przedarcia się z Włoch na Węgry, został ostatecznie rozwiązany w Grecji[285]. W innych rejonach Włoch bezrobotni polscy generałowie oferowali swoje usługi wszystkim, którzy zechcieli z nich korzystać. Mierosławski pojawił się na krótko jako wódz wojsk powstańczych na Sycylii. Generał Wojciech Chrzanowski (1793—1861) porzucił bezpieczne schronienie w Paryżu, aby objąć dowodzenie nad oddziałami wojsk piemonckich walczących przeciwko Austriakom. Generał Władysław Zamoyski (1803—68), były adiutant wielkiego księcia Konstantego, przybył z Londynu, aby pomóc przy reorganizacji wojsk na Sardynii.
Największą sławę zdobyli jednak bez wątpienia ci Polacy roku 1848, którzy walczyli na Węgrzech. Józef Bem, który zdobył sobie reputację wybitnego artylerzysty w czasie wojny polsko—rosyjskiej 1831 roku, przybył z Paryża, aby się zająć organizacją wojsk powstańczych w Wiedniu. Później objął dowództwo nad wojskami węgierskimi w Transylwanii (Siedmiogrodzie). W 1849 roku, do czasu klęski w walce z przeważającymi siłami interwencyjnymi Rosjan, jego genialne improwizacje przez kilka miesięcy powstrzymywały siły Habsburgów, umożliwiając przetrwanie młodziutkiej republice Kossutha. Kolega Bema po fachu, generał Henryk Dembiński (1791—1864), także pełnił służbę naczelnego wodza sił węgierskich, dowodząc korpusami Madziarów w Słowacji. Za sprawą gorzkiej ironii losu dzieło poskromienia tych dwóch bohaterskich Polaków przypadło w udziale ich staremu wrogowi, Iwanowi Paskiewiczowi, księciu Warszawy[286].
W odróżnieniu od wojny na czyny wybitna rola w wojnie na słowa przypadła efemerycznemu Kongresowi Słowiańskiemu. Odbył się on w Pradze w czerwcu 1948 roku pod auspicjami Czech i obradował głównie nad sprawami Słowian zamieszkujących Austrię i Węgry. Uczestniczyło w nim zaledwie dwóch przedstawicieli Rosji: anarchista Bakunin i starowier Miłoradow. Żaden z nich w gruncie rzeczy niczego nie reprezentował. Delegatów polskich przydzielono wraz z Ukraińcami do „sekcji mazursko-ruskiej”; jeden z nich, Karol Libelt, świeżo uwolniony z więzienia w Berlinie, został wybrany do pełnienia funkcji prezesa Kongresu.
Wkrótce jednak okazało się, że sprawa polska nie może liczyć na większe poparcie. Mimo że Libeltowi udało się włączyć do Manifestu narodów Europy klauzulę traktującą o niepodległości Polski, Czesi nie mieli zamiaru rozważać kwestii utworzenia jednolitego państwa polskiego, natomiast Rusini byli nastawieni otwarcie wrogo. Gdyby pytano o zdanie Rosjan, oni także niewątpliwie wypowiedzieliby się negatywnie. Polacy, których najsilniejsze antypatie kierowały się przeciwko caratowi, skutecznie zdyskredytowali wielkiego rosyjskiego brata, ku któremu skłaniała się większość innych słowiańskich ludów, oczekując od niego ratunku.
Wystąpienie to zyskało im żywą antypatię, zwłaszcza wśród Czechów. Nie było sprawą bez znaczenia, że o spowodowanie zamieszek, które wybuchły w Pradze w Zielone Świątki, zaledwie dziesięć dni po otwarciu Kongresu, lokalna prasa oskarżała jakichś nie sprecyzowanych polskich prowokatorów. Zbombardowanie miasta przez Windisch—Gratza położyło kres zarówno Kongresowi Słowiańskiemu, jak i wszelkim przyszłym nadziejom na porozumienie austriacko-słowiańskie[287].
Toczące się w 1848 roku debaty ujawniły istnienie głębokich rozłamów wśród samych Polaków. Manifest Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, który ogłoszono w 1836 roku we Francji i który stał się inspiracją dla większości akcji rewolucyjnych podejmowanych przez Polaków w okresie przed 1848 rokiem, przedstawiał wizję Polski rozciągającej się od Odry po Dniepr i od Bałtyku po Morze Czarne. Joachim Lelewel wciąż jeszcze propagował ideę, w myśl której w skład narodu polskiego wchodzić mieli „wszyscy potomkowie wszystkich ziem dawnej Rzeczypospolitej”. Natomiast Karol Libelt, obserwując niesmak, jaki owe tradycyjnie polskie koncepcje wzbudziły na Kongresie Słowiańskim, musiał zmienić taktykę. Jego zdaniem, Polski nie można było odbudować jako Jednolitego państwa, z rządem narodowym sprawującym władzę jak w przeszłości nad Litwinami, Rusinami i Prusakami”, ale należało ją wskrzesić jako „federację wszystkich tych różniących się pod względem rasowym ziem”. W tym właśnie tkwił zarodek rozłamu w polskiej myśli politycznej, który miał się utrzymywać przez następne sto lat.
Polskie rozczarowania w Pradze znalazły swe odbicia we Francji i w Niemczech. W Paryżu opozycja socjalistyczna stanowiła jedyne francuskie ugrupowanie, które ofiarowało sprawie polskiej coś więcej ponad czcze frazesy. 15 maja 1848 r. próbie przechwycenia władzy nad Zgromadzeniem Ogólnym przez Blanquiego towarzyszyły okrzyki „Vive la Pologne!” Ale Blanqui został aresztowany, jego zwolennicy zaś rozpędzeni przez żołnierzy Gwardii Narodowej. Pięknym deklaracjom francuskich liberałów nie towarzyszyło żadne poważniejsze zainteresowanie sprawą Polski. Podobnie jak to czynił Guizot przed osiemnastu laty, Lamartine wykonywał stosowne gesty w stronę Polaków — dopóki nie zajmował żadnego odpowiedzialnego stanowiska. Ale od czasu, gdy uznano jego własny rząd, kategorycznie odmawiał podejmowania dyskusji w sprawie Polski. „Polacy są fermentem Europy”, powiedział, „domagają się krucjaty dla obrony grobowca. Kochamy Polskę”, oświadczał w dalszym ciągu, „kochamy Włochy (…) ale przede wszystkim kochamy Francję”.
Nie może być żadnych wątpliwości co do tego, że w opinii Lamartine’a interesy Francji i interesy Polski niekoniecznie musiały być ze sobą zbieżne[288].
W parlamencie niemieckim we Frankfurcie sprawa polska została gruntownie przewentylowana. Jednak i tu jedynie skrajna lewica gotowa była w ogóle poważnie rozważyć polskie argumenty, czemu dały wyraz przemówienia Leislera, Bluma i Rugego. W momencie gdy ujawnił się konflikt interesów Niemców i Polaków w Wielkopolsce, przeważająca większość delegatów niemieckich przeszła na pozycje skrajnie szowinistyczne. Delegat Prus Wschodnich, Wilhelm Jordan, pytał, czy jest rzeczą słuszną, aby w Wielkim Księstwie Poznańskim „pół miliona Niemców znajdowało się w sytuacji naturalizowanych cudzoziemców, podległych plemieniu o niższej kulturze”. Junghanns i Schuselka podnosili groźną koncepcję niemieckiego Lebensraum na Wschodzie. Komisja Historyczna radziła, aby polskie rejony Wielkopolski ograniczyć do kadłubowego „Księstwa Gnieźnieńskiego”, obejmującego zaledwie jedną czwartą mieszkańców. 2 maja parlament przegłosował 342 głosami przeciwko 31 wniosek w sprawie całkowitego wcielenia istniejącego Księstwa Poznańskiego do Niemiec. Granice antagonizmów zostały wyraźnie wytyczone. Reakcja Polaków była oczywiście pełna goryczy. Jan Chryzostom Janiszewski (1818—91), poseł z Górnego Śląska, poczuł się w obowiązku przytoczyć niektóre spośród klasycznych twierdzeń na temat stosunków niemiecko-polskich. „Kultura, która nie dopuszcza wolności”, powiedział, “jest czymś bardziej zasługującym na pogardę niż barbarzyństwo”; i dodał, niby echo Jean—Jacques’a Rousseau: „Polacy zostali połknięci, ale klnę się na Boga, że nie uda się wam ich strawić”[289].
W miarę przybliżania się lata stopniowo przygasł rewolucyjny zapał wcześniejszych miesięcy. W czerwcu generał Cavaignac rozpoczął po krwawym starciu z radykałami okres dyktatury wojskowej w Paryżu. W Wielkiej Brytanii Mitchela, Meaghera i O’Briena oskarżono o zdradę stanu, skazano i deportowano do Australii. Petycja czartystów upadła. Król Prus był już z powrotem w Berlinie.
Lipcowe zwycięstwo Radetzky’ego pod Custozzą przygotowało grunt dla rekonwalescencji Austrii, a w październiku cesarz Franciszek Józef powrócił do Wiednia. Pod koniec roku wojsko austriackie zaczynało już likwidować enklawy oporu w państwach Włoch, zbierając siły do ostatecznego ataku na Lombardię i Węgry.
Armia pruska podejmowała podobną kampanię w Niemczech, idąc z pomocą tym książętom, którzy nie byli w stanie obronić się sami. Armia rosyjska przywracała porządek w prowincjach naddunajskich, działając na rzecz Turków, a Ludwik Napoleon, nowo wybrany prezydent republiki francuskiej, szykował się do ekspedycji w celu ponownego zainstalowania papieża na tronie w Rzymie. Król Prus, odmówiwszy „tarzania się w rynsztoku” dla korony Niemiec, oferowanej mu przez przywołany do porządku parlament niemiecki, zabierał się do całkowitego wyeliminowania tego parlamentu z areny wydarzeń politycznych. W połowie 1849 roku wszystko już było skończone. Polacy — jak wszyscy inni — zostali zmuszeni do posłuszeństwa swoim kilku władcom, a po owym roku podniecających wydarzeń — w porównaniu z większością innych ludów — nie mieli się czym szczególnie pochwalić.
Tak więc w roku 1848 Polacy znaleźli się w defensywie. Z powodów, które w owym czasie niełatwo było zrozumieć, najbardziej niezmordowany spośród uciskanych narodów Europy był jakby niezdolny do pełnego uczestnictwa w święcie Wiosny, celebrowanym przez Nacjonalizm. Mimo że Polacy z Austrii i Prus mieli odnieść korzyści z reform społecznych i konstytucyjnych, jakie nastąpiły w wyniku ustępstw ze strony poszczególnych rządów, nie było w tym ich własnej zasługi. W sprawie narodowej jako takiej nie uczynili żadnych widocznych postępów. Zarówno w Krakowie, jak i w Poznaniu utracili resztki narodowej autonomii, jaką się dotychczas cieszyli. Polacy w Rosji milczeli. Nie nastąpił w ogóle żaden postęp w sprawie ponownego zjednoczenia trzech zaborów. Dla Niemiec i Włoch rok 1848 był rzeczywiście rokiem nadziei. Dla Węgier oznaczał najpierw zwycięstwo, a potem klęskę. Ale Polsce Wiosna Ludów przyniosła zaledwie kilka wątłych listków, które wkrótce uschły na gałązkach.