W swoich początkach I wojna światowa nie miała nic wspólnego z problemami polskimi. Zrodziła się z rywalizacji Niemiec z Francją, Wielką Brytanią i Rosją, a także z kłopotów Austrii w Serbii. Ale wybuch działań wojennych w sierpniu 1914 roku automatycznie tchnął nowe życie w sprawę polską. Po raz pierwszy od 1762 roku Berlin był w stanie wojny z Petersburgiem. Solidarność mocarstw rozbiorowych, niemal nienaruszona na przestrzeni XIX wieku, została nareszcie przełamana. Pierwszy raz od czasów napoleońskich ziemie polskie miały się stać międzynarodowym polem bitwy. Na Śląsku i w Galicji, a później na Białorusi i Polesiu front wschodni miał postawić ludność polską oko w oko ze zbrojnym konfliktem, w obliczu wszystkich idei i całej grozy, jakie niosła ze sobą epoka. Po raz pierwszy w historii każde z trzech mocarstw miało zmobilizować potężną armię. Ludność cywilna miała stanąć w obliczu bezprecedensowych wymagań, a jej lojalność miała być wystawiona na najwyższą próbę. Ziemie polskie nie były tylko i wyłącznie sceną, na której rozgrywały się wojenne wydarzenia. Były obszarem, na którym Rosja i państwa centralne musiały stoczyć walkę o ciała i umysły swoich polskich poddanych[309]. (Patrz Mapa 10).
Mapa 10. Front wschodni (1914—1918)
W miarę oddalania się perspektyw szybkiego werdyktu, każdy z zawodników czuł się w obowiązku przewyższyć rywali w szczodrości obietnic, którymi miał nadzieję zyskać sobie poparcie Polaków. W latach 1914—16 car, kajzer i cesarz-król proponowali im coraz większy stopień autonomii. W roku 1917 prezydent Stanów Zjednoczonych, Rząd Tymczasowy w Piotrogrodzie, a nawet przywódca bolszewików wypowiedzieli się za niepodległością Polski. W roku 1918 za ich przykładem poszły Francja, Włochy, Japonia i — na samym końcu — Wielka Brytania. Większość z tych deklaracji była tylko pobożnymi inwokacjami i nikt z tych, którzy je składali, nie miał żadnych szans na wprowadzenie ich w życie. Tylko Niemcy byli w stanie zmienić słowa w czyny, ale i oni nie czynili tego zbyt skutecznie[310].
Jednakże raz zbudzone widmo niepodległości nie pozwalało się już ponownie złożyć w grobie. W ciągu czterech lat trwania wojny atmosfera polityczna uległa zmianie. Zwykłe rozczarowanie poprzednich dziesięcioleci przekształcało się stopniowo w uczucie niejasnego, lecz żarliwego oczekiwania. Wśród samych Polaków optymiści doświadczali przypływów uniesienia w związku z zachęcającymi perspektywami, jakie otwierały się wskutek zmiennych kolei wojny. Pesymistów przerażało przekonanie o nieuchronności bratobójczych walk. W każdej z armii służyły dziesiątki tysięcy młodych Polaków. W takiej właśnie sytuacji we wrześniu 1914 roku Edward Słoński napisał najlepiej może znany wiersz lat wojny:
Rozdzielił nas, mój bracie,
Zły los i trzyma straż —
W dwóch wrogich sobie szańcach
Patrzymy śmierci w twarz.
W okopach pełnych jęku,
Wsłucham w armat huk,
Stoimy na wprost siebie —
Ja — wróg twój, ty — mój wróg!
A gdy mnie z dala ujrzysz,
Od razu bierz na cel
I do polskiego serca
Moskiewską kulą strzel.
Bo wciąż na jawie widzę
I co noc mi się śni,
Że TA, CO NIE ZGINĘŁA,
Wyrośnie z naszej krwi[311].
Wszędzie tam, gdzie możliwa była działalność polityczna, jak grzyby po deszczu powstawały nowe polskie organizacje. W Krakowie konferencja z 16 sierpnia 1914 r. powołała do istnienia Naczelny Komitet Narodowy, który stawiał sobie za cel zjednoczenie wszystkich polskich ruchów niepodległościowych pod egidą Austrii[312]. Jego pierwszym prezesem został profesor Juliusz Leo (1862—1918), wieloletni prezydent miasta Krakowa. Na czele jego Departamentu Wojskowego stanął Władysław Sikorski (1881—1943). Komitet cieszył się poparciem wszystkich czołowych przywódców ugrupowań politycznych Galicji i prowadził swoją działalność przez trzy lata. Utrzymywał kontakty z Polską Organizacją Narodową Piłsudskiego — politycznym skrzydłem Legionów. Nie były to jednak bynajmniej stosunki łatwe i spokojne. 10 września 1914 narodowi demokraci utworzyli w Warszawie Centralny Komitet Obywatelski, którego oficjalnym zadaniem było organizowanie pomocy socjalnej dla ofiar wojny, a który w gruncie rzeczy miał także wspierać Komitet Narodowy Polski Dmowskiego, w tym czasie wciąż jeszcze zabiegający o autonomię pod protektoratem Rosji. Wkrótce, bo już w 1915 roku, KNP przeniósł się do Piotrogrodu, a następnie do Lozanny[313]. W Londynie utworzono Polski Komitet Informacyjny, zajmujący się udzielaniem pomocy Polakom, którzy zostali objęci przepisem o obowiązku rejestracji cudzoziemców, oraz propagowaniem w Wielkiej Brytanii sprawy polskiej. Patronował mu Robert William Seton-Watson, czołowy brytyjski obrońca ruchów narodowych w Europie Wschodniej, a wśród jego najbardziej aktywnych członków znalazł się August Zaleski[314].
W Vevey w Szwajcarii pianista Ignacy Jan Paderewski założył Centralną Agencję Polską. Oba ośrodki, w Wielkiej Brytanii i Szwajcarii, starały się skoordynować dążenia w kierunku niesienia pomocy mieszkańcom terenów Polski zdewastowanych na skutek działań wojennych. CAP uruchomiła filie w Londynie, Paryżu, Rzymie i Waszyngtonie — wszystkie one miały się dostać w orbitę wpływów KNP Dmowskiego. Dwie podstawowe tendencje polityki polskiej tego okresu reprezentują, z jednej strony, tzw. „aktywiści”, nawołujący do podjęcia czynnej walki przeciwko Rosji u boku państw centralnych, oraz, z drugiej strony, tzw. „pasywiści”, którzy pokładali nadzieje w Rosji, a w okresie późniejszym — w zachodnich sprzymierzeńcach.
Liczba polskich formacji wojskowych również wzrastała w szybkim tempie. 16 sierpnia 1914 roku Piłsudski połączył swoich strzelców z innymi ugrupowaniami paramilitarnymi o podobnej orientacji, tworząc Legiony Polskie[315]. Sam objął komendę nad Pierwszą Brygadą — stąd jego znany przydomek „Komendant” i legionowy marsz My, Pierwsza Brygada. Drugą Brygadą dowodził pułkownik Kuttner, a od l lipca 1916 roku — pułkownik Józef Haller (1873— 1960).
Na czele Trzeciej Brygady, utworzonej w 1916 roku, stał pułkownik Stanisław Szeptycki (1867—1946), a następnie generał Bolesław Roją (1879—1940). Po swojej pierwszej samodzielnej akcji w sierpniu 1914, która zakończyła się tragicznie, Legiony zostały podporządkowane dowództwu austriackiemu. Powiązania z Legionami miała elitarna formacja Piłsudskiego pod nazwą Polska Organizacja Wojskowa — tajny organ konspiracyjny przeznaczony do akcji dywersyjnych i szpiegowskich — która działała jeszcze po ostatecznym rozwiązaniu Legionów[316].
Po stronie rosyjskiej narodowi demokraci powołali do istnienia ochotniczy Legion Puławski, pomyślany jako przeciwwaga dla wpływów Piłsudskiego. W późniejszych stadiach wojny Niemcy utworzyli Polnische Wehrmacht — formację pomocniczą dla obsadzenia garnizonów w miastach polskich odebranych Rosji;
Rosjanie w łonie własnej armii zorganizowali Brygadę Strzelców Polskich; Francuzi — Armię Polską złożoną z jeńców wojennych. Amerykanie i Kanadyjczycy ułatwiali nabór do formacji polskich istniejących w ramach tej czy innej armii sprzymierzeńczej[317].
W 1916 roku ogólna liczba Polaków czynnie uczestniczących w wojnie sięgała już 1,9 miliona. Stanowiło to 4% mieszkańców prowincji nadwiślańskich, 14,8% Polaków zamieszkałych w pruskiej Polsce oraz 16,3% polskiej ludności Galicji. W trakcie działań wojennych rannych miało zostać ponad milion z nich, w tym 450 000 — śmiertelnie[318].
Kampanię na froncie wschodnim Piłsudski rozpoczął, zanim którakolwiek z zawodowych armii wykonała jakieś posunięcie. Po proklamowaniu 6 sierpnia 1914 roku fikcyjnego Rządu Narodowego grupa strzelców przekroczyła granicę Galicji i ruszyła w kierunku Kielc. Był to niezwykły widok. Kawalerzyści nieśli siodła na głowach w nadziei zdobycia koni na nieprzyjacielu. Na przedmieściach Kielc wyszły na spotkanie strzelców kobiety, wręczając im bukiety kwiatów. Reszta mieszkańców miasta, obawiając się akcji odwetowej ze strony Rosjan, pozostała w domach. Po krótkiej ulicznej potyczce z rosyjskim patrolem „armia wyzwoleńcza” została przepędzona z miasta. Przed upływem dwóch tygodni znalazła się z powrotem w Galicji. Było to fiasko, które skłoniło Piłsudskiego do przejścia pod rozkazy Austriaków i do pozostawienia na pewien czas zadania prowadzenia czynnej walki zawodowemu wojsku[319].
Ofensywa rosyjska szykowała się do ekspansji na wschód w dwóch sektorach: w Prusach Wschodnich i w Galicji. W tym właśnie celu głównodowodzący wojsk rosyjskich, wielki książę Mikołaj, wystosował do narodu polskiego następującą odezwę:
4 sierpień 14 (Petersburg)
ODEZWA WIELKIEGO KSIĘCIA MIKOŁAJA MIKOŁAJEWICZA
ZAPOWIADAJĄCA ZJEDNOCZENIE ZIEM POLSKICH
POD BERŁEM CARA ROSJI I NADANIE IM AUTONOMII
Polacy!
Wybiła godzina, w której przekazane Wam marzenie ojców i dziadów waszych ziścić się może.
Przed półtora wiekiem żywe ciało Polski rozszarpano na kawały, ale dusza jej nie umarła. Żyła ona nadzieją, że nadejdzie godzina zmartwychwstania dla Narodu Polskiego i dla pojednania się braterskiego z Wielką Rosją.
Wojsko rosyjskie niesie Wam błogą wieść owego pojednania. Niechaj się zatrą granice, rozcinające na części Naród Polski.
Niech Naród Polski połączy się w jedno ciało pod berłem Cesarza Rosyjskiego. Pod berłem tym odrodzi się Polska, swobodna w swojej wierze, języku i samorządzie.
Jednego tylko Rosja spodziewa się po Was: takiego samego poszanowania praw ludów, z którymi związały Was dzieje.
Z sercem otwartym, z ręką po bratersku wyciągniętą, kroczy na Wasze spotkanie Wielka Rosja. Wierzy ona, iż nie zardzewiał miecz, który poraził wroga pod Grunwaldem.
Od brzegów Oceanu Spokojnego do Mórz Północnych ciągną hufce rosyjskie. Zorza nowego życia dla Was wschodzi.
Niech zajaśnieje na tej jutrzni znamię Krzyża, godło męki i zmartwychwstania ludów.
Zwierzchni Wódz Naczelny,
Jenerał adiutant
Mikołaj[320]
Ckliwy, zaprawiony religijną nutką ton manifestu nie brzmiał zręcznie w ustach członka dynastii Romanowów, którego przodkowie ponosili winę za polityczne i religijne prześladowania niedawnej przeszłości. Chociaż manifest został napisany po polsku, poniósł całkowitą klęskę — zwłaszcza że wypisano go na afiszach ozdobionych flagą polską umieszczoną w pozycji do góry nogami. Był typowym przykładem odezw wypisywanych w miarę rozwoju wojennych wydarzeń przez wszystkie uczestniczące w nich strony.
W południowym sektorze walk przeciwko Austrii szczęście uśmiechało się do Rosjan. Jeszcze przed Bożym Narodzeniem Kozacy znaleźli się w Wieliczce, skąd było już widać Kraków. Natomiast w sektorze pomocnym przewagę mieli przeciwnicy. Zwabiając nadciągające hordy w lasy i odludzia Pojezierza Mazurskiego, Hindenburg zdołał otoczyć i unicestwić dwie armie Rosjan. To wielkie zwycięstwo, które zakończyło się wzięciem do niewoli niemal 2 milionów Rosjan, otrzymało od Niemców nazwę pobliskiej miejscowości Tannenberg (Stębark). Uznano je za ostateczną germańską zemstę za poniesioną nieopodal przed laty klęskę w bitwie grunwaldzkiej.
Kontrofensywa Niemców rozpoczęła się w sierpniu 1915 roku i trwała przez cały rok. Od pierwszego przełamania frontu przez Wehrmacht pod Gorlicami w Galicji oddziały niemieckie posuwały się niezmordowanie na wschód. 5 sierpnia wkroczyły do Warszawy, 25 sierpnia — do Brześcia, 18 września — do Wilna. W 1916 roku Mackensen przekroczył Karpaty i rozpoczął inwazję na Rumunię. Wszystkie te zwycięstwa przynosiły zdobycze terytorialne, które pozostały w rękach zwycięzców do końca wojny. Z wyjątkiem Polesia i wschodniej Galicji, które stały się areną pochodu wojsk Brusiłowa w 1916 roku, panowaniu Niemców i Austriaków na ziemiach polskich nie rzucono przez cały ten czas żadnego wyzwania.
W 1917 roku Wehrmacht wkroczył na teren państw bałtyckich, Białorusi i Ukrainy. Na początku 1918 roku zagrażał już samej Moskwie.
Niemcy rozsądnie odsunęli kwestię zarządzeń politycznych do chwili ustabilizowania się sytuacji wojskowej[321]. Na początku władzę na zdobytych terenach sprawowało wojsko. Utworzono niemiecką strefę okupacyjną, a funkcję rezydenta w Warszawie objął generał-gubernator Hans von Beseler (1850—1921). Ośrodkiem austriackiej strefy okupacyjnej był Lublin. Na terenach za Bugiem utworzono Oberkommando-Ost, z kwaterą główną w Wilnie. Przywódcy niemieccy nie byli przygotowani na te nowe wydarzenia. „Nie było naszym zamiarem wskrzeszanie na nowo Sprawy Polskiej”, oświadczył w Reichstagu kanclerz Bethmann-Hollweg, „tak potoczyły się losy bitew”. Jeden z projektów przewidywał utworzenie stałej strefy buforowej zwanej Grenzstreifen, z której można by przesiedlić do Rosji 16 milionów Polaków, robiąc w ten sposób miejsce dla godnych zaufania osadników niemieckich[322]. Inny pomysł, wysunięty przez Friedricha Naumanna, przewidywał zawarcie oficjalnej unii między Austro—Węgrami i Niemcami. W takiej Mitteleuropie Polska miałaby się cieszyć autonomią pod niemieckimi auspicjami. Austriacy byli zgorszeni. W sierpniu 1916 roku Niemcy ogłosili swój zamiar utworzenia kolejnego wcielenia zmarłego Królestwa Kongresowego, a jesienią tego samego roku kajzer omówił główne zarysy planu z Franciszkiem Józefem, z którym spotkał się w Pless (Pszczynie) na Śląsku. Według deklaracji „dwóch cesarzy”, wydanej 5 listopada, Polska miała być „niepodległa”, w obrębie nie określonych jeszcze granic terytorialnych i konstytucyjnych. Tymczasowa Rada Stanu (TRS), powołana do istnienia w Warszawie na skutek połączonego działania obu generał-gubernatorów, niemieckiego i austriackiego, opierała się wyłącznie na przedstawicielach obozu aktywistów i po ośmiomiesięcznym działaniu złożyła rezygnację. Zastąpiono ją Radą Regencyjną, złożoną z arcybiskupa Aleksandra Katowskiego (1862—1938), księcia Zdzisława Lubomirskiego (1865—1941) i hrabiego Józefa Ostrowskiego (1850—1923). Ciało to działało w imieniu królestwa bez króla oraz regencji bez regenta. Było całkowicie podporządkowane niemieckim władzom wojskowym. Pewne postępy poczyniło w lutym 1918 roku, dokonując mianowania Rady Państwa, złożonej z ministrów stojących na czele dwunastu „ministerstw” i mającej na celu polonizację administracji. Ale wiarygodność Rady Regencyjnej podważył wkrótce traktat podpisany w Brześciu przez Niemców i bolszewików 3 marca. Polska opinia publiczna potępiła wynik rokowań, do których nie dopuszczono przedstawicieli Polski, uznając traktat za zuchwały atak wymierzony przeciwko interesom Polski na ziemiach leżących za Bugiem.
W oczach Polaków traktat z Brześcia był dopełnieniem szóstego rozbioru[323].
Rola, jaką Legiony Polskie odegrały w kampanii na froncie wschodnim, nie była pozbawiona znaczenia. Chrzest bojowy pod austriackimi rozkazami przeszły 21 października 1914 roku pod Laskami w pobliżu Dęblina. Dzień ich chwały nadszedł wraz ze zwycięską szarżą ułanów pod Rokitną 13 czerwca 1915 roku. W ciągu następnych dwóch lat uczestniczyły w akcjach zbrojnych na Rusi Zakarpackiej, na Podolu, Wołyniu, a także w wielkiej bitwie w dolinie rzeki Stochód na Polesiu. Jednakże w roku 1917 ich determinacja zaczęła nieco słabnąć, co wiązało się z propozycją włączenia ich do Polnische Wehrmacht. Zakres zwycięstw niemieckich oraz nadchodzące załamanie się Rosji podkopały początkową motywację Piłsudskiego: całkowitego zwycięstwa Niemiec nie życzył sobie tak samo, jak pełnej wygranej Rosji. Wobec tego 21 lipca 1917 formalnie odmówił „zmiany frontu” i przejścia od Austriaków na stronę Niemców. Jego rozmowa z von Beselerem, niemieckim generał-gubematorem Warszawy, miała przebieg absolutnie bezkompromisowy:
— Czy sądzi Pan, Ekscelencjo — powiedział Piłsudski — że Naród da się oszukać frazesem lub obietnicą? Czy myśli Pan, że jeżeli nalepicie orła polskiego na każdy palec u ręki, która nas dławi, to przez to Polacy zaczną uważać morderczy uścisk tej ręki za wyraz miłości i przyjaźni?.,.
Von Beseler zrywa się, staje przed brygadierem czerwony z uniesienia.
— Herr von Piłsudski! — krzyczy — krótko i węzłowato. W tym wielkim historycznym momencie Polsce potrzeba wielkich ludzi. Pan jest jedynym, jakiego znam, jakiego odkryłem.
Niech Pan pójdzie z nami. Damy Panu wszystko: siłę, sławę, pieniądze. Pan zaś odda olbrzymią przysługę swojej ojczyźnie.
Piłsudski słucha, bębniąc palcami po stole.
— Pan mnie nie rozumie. Ekscelencjo — odpowiada spokojnie. — Pan nie chce mnie zrozumieć. Gdybym przyjął Pańską propozycję, wy, Niemcy, zyskalibyście jednego człowieka, ja zaś straciłbym cały Naród[324].
Większość legionistów odmówiła złożenia przysięgi na wierność kajzerowi. Piłsudski został aresztowany i uwięziony w Niemczech. Jego ludzi internowano w niemieckich obozach. Józef Haller zbiegł przez linie rosyjskie i przez Murmańsk przedostał się do Francji.
Kontrola Niemiec nad Polską udaremniła szansę Dmowskiego na jakąkolwiek skuteczną próbę poruszenia sprawy polskiej w rozmowach z Rosją. Pod koniec 1915 roku wypłynął z Piotrogrodu, udając się na Zachód. W Londynie nie tracił żadnej okazji, żeby oczerniać Piłsudskiego jako „przyjaciela Niemców” i „przeciwnika sprzymierzonych”, wzmagając jednocześnie panikę tych, którzy utożsamiali mówiących jidysz Żydów z niemieckimi agentami. Pracownikom Scotland Yardu wręczył listę polskich aktywistów i Żydów, na której znalazły się także nazwiska Augusta Zaleskiego i Lewisa Namiera, a także zdołał przekonać londyński Home Office, aby przekazał działalność Polskiego Komitetu Informacyjnego w ręce ludzi, których on sam darzył zaufaniem. Równocześnie zaś podchlebiał się brytyjskiemu ministerstwu spraw zagranicznych, przedstawiając przesadne wizje oddziałów „pół miliona lub nawet miliona polskich żołnierzy”, którzy oddadzą życie w walce za sprawę sprzymierzonych, jeśli tylko rządy państw sprzymierzonych zechcą uznać tę konkretną odmianę polskiej niepodległości, którą teraz reklamował. W uznaniu swych trudów otrzymał doktorat honoris causa od Uniwersytetu w Cambridge[325]. W Paryżu nawiązał kontakty z życzliwymi Polsce politykami, ograniczały go jednak silne powiązania Francji z rządem carskim.
W Lozannie zjednoczył siły z przywódcami CAP, szykując się do ponownego ustanowienia KNP. Kluczowy punkt kampanii Dmowskiego na tym etapie polegał na tym, aby zdobyć oficjalne uznanie dla swojej działalności w charakterze jedynego i wyłącznego przedstawiciela przyszłego polskiego rządu. Prawie mu się to zresztą udało. Na razie jednak, dopóki rządy państw zachodnich uważały sprawę polską za sprawę wewnętrzną swego potężnego rosyjskiego sojusznika, nic nie mogło się zmienić.
Rewolucja lutowa w Rosji zmieniła sytuację dosłownie z dnia na dzień. Pojawienie się w Piotrogrodzie liberałów rosyjskich od ponad dziesięciu lat związanych z Kołem Polskim w Dumie sprawiło, że deklaracja dotycząca Polski znalazła się wysoko na liście postulatów Rządu Tymczasowego. Manifest z dnia 30 marca 1917 roku mówił o „niepodległej Polsce”, sprawy szczegółowe oddając jednak w ręce przyszłego Zgromadzenia Konstytucyjnego[326]. 9 kwietnia wydano kolejny dokument — ogólną deklarację zasady samostanowienia narodów. Pod koniec miesiąca Rząd Tymczasowy mianował polską Komisję Likwidacyjną, na której czele stanął Aleksander Lednicki, sprzymierzeniec kadetów, a swego czasu twórca Klubu Autonomistów i Federalistów w Dumie. Zadaniem Lednickiego było przeprowadzenie przygotowań związanych z przechodzeniem rosyjskiej własności państwowej pod kontrolę Polaków. Okazało się to zupełnie niemożliwe wobec trwającej nadal okupacji wszystkich prowincji polskich przez wojska niemieckie.
Prawdą jest, że manifest Rządu Tymczasowego w sprawie Polski poprzedziła wydana 27 marca 1917 analogiczna deklaracja ze strony piotrogrodzkich Rad Delegatów Robotniczych i Chłopskich[327]. Tej inicjatywy ze strony bolszewików nie można jednak uważać za nic więcej jak za prywatny wyraz dobrej woli. W tym okresie bolszewicy nie sprawowali w Rosji żadnej władzy i ich deklaracje w sprawie Polski miały taką samą wagę, jaką miałyby deklaracje komitetów robotniczych w Warszawie, Berlinie czy Tokio, dotyczące przyszłości Rosji. Najwcześniejsze autorytatywne oświadczenie bolszewików na temat sprawy polskiej pojawiło się jako trzecia z kolei klauzula dekretu z 29 sierpnia 1918 roku, unieważniającego postanowienia wcześniejszych tajnych traktatów, w tym także postanowienia w sprawie rozbiorów. Nawet wtedy jednak nie mieli oni ani żadnych możliwości narzucania swoich poglądów, ani też najmniejszego zamiaru podejmowania żadnych określonych zobowiązań. Nikt nie wiedział, jakie znaczenie ma dla bolszewików słowo „Polska”.
Rewolucja lutowa w Rosji zbiegła się w czasie z szybkim nasileniem się zainteresowania Ameryki sprawami toczącej się wojny. Podczas spotkania z Paderewskim w listopadzie 1916 roku pręży dent—elekt Woodrow Wilson wypowiedział jedną ze swych pierwszych odnotowanych uwag, wyrażających życzliwość w stosunku do koncepcji niepodległej Polski. 21 stycznia 1917 roku w swoim pierwszym oficjalnym przemówieniu w Senacie Wilson zrobił wzmiankę o „zjednoczonej Polsce” i jej prawie do „dostępu do morza”. W rok później, 8 stycznia 1918 roku, trzynasty z kolei ze sformułowanych przez Wilsona „czternastu punktów” dotyczących celów pokój owych mówił o „zjednoczonej, niepodległej i autonomicznej Polsce z wolnym, nieograniczonym dostępem do morza”. Ten wielkoduszny wyraz amerykańskich poglądów na sprawę polską był j edynym tego rodzaju oświadczeniem, wydanym przez przywódcę mocarstwa, a zarazem nie wymuszonym przez jakiś określony bieg wydarzeń[328].
W latach 1917—18 polityka wszystkich mocarstw zachodnich w stosunku do Polski zmieniła się nie do poznania. Zrezygnowały one ze swojej wcześniejszej postawy bezwzględnego oporu wobec kwestii niepodległości Polski — częściowo w wyniku przystąpienia Ameryki do wojny po ich stronie, częściowo jako skutek załamania się potęgi Rosji, lecz w znacznej mierze w wyniku rozpaczliwego poszukiwania jakichkolwiek sposobów wprawienia w zakłopotanie Niemców. Uczyniły to jednak dość niechętnie. Jeszcze 11 marca 1917 roku rząd francuski podpisał z Rosją zobowiązanie o nieingerencji w sprawy Rosji, dotyczące ustalania granic. 22 marca Lord Hugh Cecil przypomniał parlamentowi brytyjskiemu, że uznanie niepodległości Polski przez Wielką Brytanię równałoby się przyznaniu niepodległości Irlandii przez Rosję. W miesiąc później, 26 kwietnia, zgodnie z manifestem Rządu Tymczasowego minister skarbu Andrew Bonar Law powitał Polskę w imieniu króla Jerzego V. W czerwcu tego samego roku nastąpiło oświadczenie Poincarego we Francji, zawierające formalne postanowienia w sprawie armii polskiej; oznaczało ono kolejny krok naprzód. We wrześniu powszechną konsternację wywołało jednostronne uznanie przez rząd francuski KNP jako oficjalnej instytucji dla politycznych kontaktów z wojskiem polskim. W sprawie dokładnych warunków porozumienia panowało spore zamieszanie, a Brytyjczycy obawiali się, że Francuzi zdołali ich wyprzedzić. Uznanie KNP przez Wielką Brytanię, ogłoszone w październiku, było celowo sformułowane w sposób niejednoznaczny i pomyślane wyłącznie jako gest mający na celu utrzymanie solidarności anglo-francuskiej. I tak wkrótce go żałowano. Dmowskiego nie można teraz było powstrzymać od .zachowywania się tak, jak gdyby był udzielnym księciem, spadkobiercą korony przyszłego państwa polskiego. Ogólne deklaracje na temat niepodległości Polski były teraz raczej na porządku dziennym. Ale pierwszą szczegółową wspólną gwarancję wszystkich państw sprzymierzonych, dotyczącą „odrodzenia Polski w jej historycznych i geograficznych granicach”, wydano dopiero 2 marca 1918, a i to zdarzenie miało miejsce w zadziwiająco niejasnych okolicznościach. Postanowienie podjęto w miejscowości Jassy w Rumunii, gdzie negocjatorzy państw alianckich usiłowali namówić Polaków ze zbuntowanej dziewiątej armii rosyjskiej w Besarabii oraz uchodźców z Drugiej Brygady legionowej Hallera do kontynuacji walki przeciwko Niemcom. Deklarację powtórzono publicznie dopiero we wspólnej nocie Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Stanów Zjednoczonych z 3 czerwca 1918 roku.
Same w sobie oświadczenia państw ententy nie osiągnęły zbyt wiele. Zmaterializowało się zaledwie niewielu spośród pół miliona rekrutów, których obiecywał Dmowski. Liczebność pięciu dywizji wojska polskiego we Francji nigdy nie przekroczyła 100 000 żołnierzy i tylko jedna dywizja skłonna była przystąpić do walk na froncie zachodnim. Dowództwo powierzono generałom francuskim, później zaś Józefowi Hallerowi, który przybył z Murmańska. W Rosji nominalnie proaliancki polski korpus generała Dowbór-Muśnickiego spędzał więcej czasu na walkach z czerwoną gwardią niż na bitwach z Niemcami. Główna jego baza znajdowała się w Mińsku na Białorusi, a jego szeregi zasilali żołnierze z polskich jednostek rozpadającej się armii rosyjskiej, których używano do ochrony interesów miejscowych właścicieli ziemskich. Ich starania z nawiązką równoważyła działalność tysięcy Polaków, którzy przyłączyli się do czerwonych i teraz bratali się z niemieckimi garnizonami Ober-Ost[329]. W takich warunkach trudno się było zorientować, w jaki sposób rządy państw sprzymierzonych mogłyby kiedykolwiek wprowadzić w życie swoje oświadczenie w sprawie Polski.
W Warszawie zmienne losy wojny na froncie wschodnim wywoływały chwiejne nastroje — od przygnębienia po żarliwe oczekiwanie. Na początku ogół ludności przejawiał postawę silnie lojalistyczną, z przykładnym zapałem popierając rosyjską mobilizację. Opozycja nacjonalistyczna i socjalistyczna, stłamszona zalewem wydarzeń z lat 1905—06, niemal sienie ujawniała. Wiadomości o zbombardowaniu przez Niemców Kalisza wywołały powszechne oburzenie, umacniając przekonanie narodowych demokratów, że przyszłość Polski leży w Rosji. Ale wydarzenia szybko wymknęły się spod kontroli lojalistów. Niepokój wśród klasy pracującej wzbudził wzrost cen żywności, przymusowe zaciągi do prac przy naprawie fortyfikacji oraz bezrobocie, jakie nastąpiło w wyniku ewakuacji wyposażenia zakładów przemysłowych do Rosji. Komitet Obywatelski, na czele którego stał książę Lubomirski, miał z początku nadzorować realizację programu opieki społecznej; wkrótce jednak przekształcił się w ośrodek, wokół którego krystalizowała się polityka, najpierw lokalna, a następnie narodowa. W marcu 1915 roku, kiedy car nadał Warszawie autonomię, której odmawiano jej od 1863 roku, miasto odwracało się już plecami do dawnego ładu. W lecie, gdy wycofujący się Rosjanie z premedytacją zniszczyli wszystkie mosty, stacje kolejowe i huty w mieście, życzliwość w stosunku do planów przewidujących związek z carem wyparowała bez śladu z dnia na dzień.
Okupacja niemiecka, która trwała od 6 sierpnia 1915 roku do 13 listopada 1918 roku, została ustanowiona w niezwykle nie ustabilizowanej sytuacji. Spontaniczne obchody polskiego święta narodowego w dniu 3 maja 1916 roku — po raz pierwszy od pięćdziesięciu lat — zdradziły obecność uczuć narodowych, które lada moment miały wyrwać się na powierzchnię. W tym samym roku przywrócenie języka polskiego jako wykładowego na Uniwersytecie Warszawskim, oficjalne oświadczenie stwierdzające restaurację Królestwa Polskiego z ciałem doradczym w postaci Rady Państwa, obradującej w Zamku Królewskim, oraz uroczyste wkroczenie Legionów polskich — stały się kolejnymi potwierdzeniami gotowości Niemców do daleko idących ustępstw. Ale rok 1917 przyniósł kres owych ustępstw. Powtarzające się strajki ujawniły utrzymujące się trudności gospodarcze, natomiast aresztowanie Piłsudskiego stało się ostrzeżeniem, że pod aksamitną niemiecką rękawiczką kryje się żelazna pięść. Ścisła kontrola niemieckich władz wojskowych nad Radą Regencyjną nie zelżała do jesieni 1918 roku ani o włos.
Kiedy wreszcie nadeszło załamanie się państw centralnych, wypadki potoczyły się z zaskakującą szybkością. Pierwsza rysa na gładkim monolicie pojawiła się na froncie zachodnim w „czarny piątek”, 18 lipca 1918 roku, kiedy Francuzi, Brytyjczycy i Amerykanie przedarli się przez niemieckie linie frontu i rozpoczęli pochód, który stopniowo nabierał rozmachu. Ale pęknięcie nie do usunięcia nastąpiło dopiero w październiku, kiedy na froncie wschodnim żołnierze z armii austro-węgierskiej po prostu spakowali plecaki i ruszyli do domu. W ciągu trzech tygodni austriacka strefa okupacyjna została całkowicie ogołocona z garnizonów.
Pułki czeskie ruszyły w kierunku Czech; Madziarzy — w stronę Węgier; Tyrolczycy — do Tyrolu; mieszkańcy Galicji — do swoich rodzinnych miast i wsi. Oficerowie porzucili wszelkie pozory porządku i zniknęli w ogólnym bezładzie. Urzędnicy państwowi przekazali klucze od swoich biur dozorcom, po czym wyjechali.
Zdziwieni ludzie, którzy przez cztery lata żyli pod rządami wojskowych, zostali nagle pozostawieni samym sobie. Porzucono ich. Pierwszym polskim terenem, który w ten właśnie sposób odzyskał wolność, był Cieszyn. 28 października 1918 roku Rada Narodowa Księstwa Śląska Cieszyńskiego proklamowała jego niepodległość, ogłosiła chęć przyłączenia się do Rzeczypospolitej Polskiej (która wtedy jeszcze nie istniała) i podpisała traktat dotyczący cesji zachodniej części Księstwa na rzecz lokalnej rady czeskiej[330]. Kraków otrzymał wolność tego samego dnia. Lwów, wyzwolony l listopada, został opanowany jednocześnie przez elementy polskie i ukraińskie[331].
Polityka związana z upadkiem Austrii była niezwykle powikłana. W Krakowie wobec braku wszelkich rozkazów z Wiednia przywódcy Koła Polskiego w Reichsracie utworzyli Polską Komisję Likwidacyjną (28 X 1918) dla zarządzania Galicją. Jej prezesem został Wincenty Witos. Niektórzy spośród jej bardziej konserwatywnych członków jeszcze w 1919 roku nawoływali do lojalności wobec cesarstwa austriackiego — nawet wtedy gdy cesarstwo austriackie przestało już istnieć. W Lublinie 7 listopada 1918 w dawnej siedzibie kwatery głównej austriackiej strefy okupacyjnej przywódcy socjalistów utworzyli Tymczasowy Rząd Ludowy z Ignacym Daszyńskim jako premierem na czele. Będąc jedyną partią, która w poprzednich latach konsekwentnie opowiadała się za niepodległością, socjaliści nie mogli się uczciwie uważać za reprezentantów całego narodu. Ale ich związki z Legionami, podobnie jak radykalny Manifest Narodowy, zyskały im spore poparcie społeczeństwa[332].
W tym momencie rysa pęknięcia wydłużyła się, obejmując również niemiecką strefę okupacyjną. W Kilonii wrzał bunt. W Berlinie wybuchła rewolucja. Niemieckie dowództwo w Warszawie — podobnie jak w innych miastach — nie miało żadnych rozkazów. Żołnierze z garnizonu zaczęli tworzyć „Rady” według modelu, którego nauczyli się w Ober-Ost. Dołączyli do nich robotnicy, tworząc Komitety Robotnicze. Rada Regencyjna była bezsilna. Podjęta przez nią próba utworzenia „rządu” pod przywództwem Józefa Świeżyńskiego w miejsce nie istniejącej już Rady Państwa nie znalazła poparcia. Powstało zagrożenie anarchią. I wtedy stała się rzecz nieoczekiwana. Piłsudski, zwolniony 10 listopada 1918 z twierdzy w Magdeburgu, pojawił się na stacji w Warszawie. Był jedynym człowiekiem, który cieszył się wystarczającą reputacją na to, aby móc uratować sytuację. Jego socjalistyczna przeszłość zapowiadała pewne wpływy wśród lewicowych robotników; wojskowe doświadczenie stwarzało szansę na to, że będzie sobie umiał poradzić z niemiecką władzą wojskową. 11 listopada, w dzień zawieszenia broni i końca I wojny światowej, na prośbę Rady Regencyjnej Piłsudski objął urząd głównodowodzącego. Zaproponował niemieckim władzom wojskowym, aby po prostu złożyły broń i wyjechały pierwszym pociągiem, zanim wybuchną zamieszki wśród ludności cywilnej. Niemcy chętnie się zgodzili. Zatwardziali żołnierze oddziałów szturmowych oddali karabiny sztubakom. Cytadelę porzucono, przekazując ją w ręce bandy młokosów. Beseler zbiegł, pozostawiając w nienaruszonym stanie piwnicę pełną win. W ciągu paru godzin Niemcy opuścili miasto. Warszawa również była wolna. W ciągu trzech dni calutkie Królestwo aż po Bug zostało oczyszczone z niemieckich wojsk. 14 listopada Rada Regencyjna przekazała wszystkie swoje funkcje Piłsudskiemu, któremu nadała tytuł Naczelnika Państwa. Tego samego dnia Piłsudski przyjął z rąk Daszyńskiego dymisję Rządu Tymczasowego w Lublinie i objął nadzór nad wszystkimi sprawami politycznymi. Tak rozpoczęła się próba, którą Lewis Namier nazwał próbą „zbudowania Polski, w czasie gdy Rosja i Niemcy spały”.
Z prawnego punktu widzenia trudno dokładnie określić, jakim właściwie państwem rządził teraz Piłsudski. Niełatwo stwierdzić, czy po prostu objął sukcesję w Królestwie Polskim — takim, jakim je przywrócili do życia Niemcy w 1916 roku, czy też sprawował już rządy nad Rzecząpospolitą Polską, której prawne istnienie miało ostatecznie zostać potwierdzone przez demokratyczne wybory i międzynarodowe uznanie dopiero w styczniu 1919 roku. Jednakże praktycznie rzecz biorąc, klucz do zrozumienia sytuacji tkwił w fakcie, że Piłsudski jako jedyny sprawował kontrolę nad państwem i że ani KNP, ani rządy państw sprzymierzonych nie odegrały żadnej roli w wyniesieniu go na urząd. To wystarczyło Dmowskiemu, aby twierdzić, że mianowanie było „nielegalne”, rządom ententy zaś — aby patrzeć z najwyższą podejrzliwością na owego byłego brygadiera z armii austriackiej i byłego więźnia Niemców, który „przechwycił władzę” w kraju, jakim oni sami mieli nadzieję kiedyś rządzić. W gruncie rzeczy, mianowanie Piłsudskiego Naczelnikiem Państwa nie było ani „legalne”, ani też „nielegalne”. Przyjechał do Warszawy, powracając z więzienia i wygnania i nie wiedząc dokładnie, czego ma tam oczekiwać. Jak przed rokiem Lenin w Piotrogrodzie, zobaczył, że „władza leży na ulicy”, i kiedy się schylił, żeby ją podnieść, polski feniks wyłonił się z popiołów wojny, które leżały u jego stóp.
W następnych latach wielu historyków zakładało, że odrodzenie państwa polskiego było naturalną konsekwencją walk narodu w okresie rozbiorów. W ich pojęciu było ono jedynym właściwym — żeby nie powiedzieć: nieuchronnym — celem na „drodze do niepodległości”. Istotnie, opublikowane w ostatnich latach popularne wspomnienia i pamiętniki z okresu I wojny światowej — na przykład dziennik pewnego polskiego żołnierza, walczącego w szeregach niemieckiej armii — pokazują, jak dalece zwykli szarzy Polacy tęsknili za odbudową swej na tak długo utraconej ojczyzny[333]. Nie można jednak twierdzić, że chęć stała się nieuchronnie matką czynu. W gruncie rzeczy, Polakom dano bardzo niewiele okazji do walki o własną niepodległość. Wszystkie przedsięwzięcia, jakie podejmowali w tym kierunku — z Legionami włącznie — kończyły się klęską. Wszystkie plany utworzenia państwa polskiego we współdziałaniu z państwami centralnymi, z Rosją, czy z ententą, spełzały na niczym. Wybuchu wojny na ziemiach polskich dokładnie nie przewidział nikt i wobec tego nie nastąpiła praktycznie żadna walka.
Jeśli zadaniem historyka jest dokonanie rozróżnienia między zdobyciem niepodległości w listopadzie 1918 roku a mającymi nastąpić w następnych latach kampaniami staczanymi dla jej obrony i utrzymania, może on jedynie dojść do wniosku, że chęci i czyny mas polskiego narodu były — do ostatniej chwili — w znacznym stopniu pozbawione znaczenia. W oczach co najmniej jednego sceptycznie nastawionego komentatora utworzenie niepodległej Polski w 1918 roku było wynikiem „szczęśliwego trafu”. W oczach ludzi o bardziej religijnych skłonnościach zakrawało na cud.