O trzeciej nad ranem było już jasne, że jedyny ślad, jaki mają, numer rejestracyjny samochodu używanego przez porywacza, prowadzi donikąd.
Pierwszym ciosem było odkrycie, że samochód jest zarejestrowany na nazwisko Henry’ego A. White’a, wiceprezesa międzynarodowej firmy.
Do domu White’a natychmiast wysłano agentów i wzięto go pod obserwację. Garaż był jednak pusty, dom zamknięty, wszystkie okna w przybudówce również, a pojedyncze światło, sączące się przez zaciągnięte zasłony, miało prawdopodobnie wyłącznik zegarowy.
Skontaktowano się ze strażnikiem firmy. Zadzwonił do szefa działu kadr, ten zaś dotarł do szefa produkcji, który sennym głosem wyjaśnił, że pan White właśnie wrócił z trzytygodniowego pobytu w ich głównej siedzibie w Szwajcarii, zjadł kolację w restauracji i prosto stamtąd wyjechał do żony na krótkie wakacje. Ona jest z przyjaciółkami albo w Aspen, albo w San Valley.
O piątej Hugh i Steve wyruszyli samochodem do Carley. Prowadził Taylor. Na szosie panował niewielki ruch, jako że większość ludzi leżała już w łóżkach. W każdej chwili mogli sprawdzić, czy dzieci są dobrze przykryte i czy nie wieje zbytnio od otwartych okien. Czy Neil i Sharon naprawdę są w jakimś zimnym, pełnym przeciągów miejscu? Dlaczego teraz o tym myślę?, zastanawiał się Steve. Przypomniał sobie mgliście, że czytał gdzieś, iż ludzie, niemogący wpłynąć na najważniejsze wydarzenia, przejmują się drobiazgami. Czy Sharon i Neil jeszcze żyją? O to powinien się martwić. Oszczędź ich, Boże, miej litość i oszczędź ich…
– Co wykryliście w sprawie samochodu? – spytał Hugh Taylora.
– Prawdopodobnie okaże się, że auto White’a zostało skradzione stamtąd, gdzie je zostawił – odparł agent.
– Co teraz zrobimy?
– Będziemy czekać.
– Na co?
– On może ich wypuścić. Obiecał. Ma pieniądze.
– Zacierał ślady tak dokładnie. Pomyślał o wszystkim. Chyba nie sądzi pan, że wypuści dwoje ludzi, którzy mogą go rozpoznać?
– Nie – przyznał Hugh.
– Czy nic nie możemy zrobić? – Steve nie ukrywał zdenerwowania.
– Jeśli Foxy nie dotrzyma słowa i nie wypuści ich, musimy się zastanowić, czy tego nie rozdmuchać i nie podać do środków masowego przekazu. Może ktoś coś widział lub słyszał.
– A co z Thompsonem? – spytał nagle Steve. – Przypuśćmy, że mówi prawdę. Przypuśćmy, że odkryjemy to po jedenastej trzydzieści.
– O co panu chodzi? – Taylor był zaskoczony.
– Chodzi mi o to, czy mamy prawo ukrywać, że Neil i Sharon zostali porwani?
– Wątpię, czy to wpłynie na decyzję pani gubernator. Nie ma absolutnie żadnych dowodów, że są zakładnikami, a jeśli nawet ona w to uwierzy, może ją to tylko skłonić do definitywnego zakończenia sprawy. Już teraz jest krytykowana za przyznanie Thompsonowi dwóch odroczeń. Tym dzieciakom z Georgii od razu zaciśnięto stryczek. A poza tym może istnieć proste wytłumaczenie, skąd Foxy wziął taśmę czy kasetę z głosem pańskiej żony… Wyjaśnienie, które nie ma nic wspólnego z jej śmiercią – tłumaczył Hugh.
Steve siedział, patrząc przed siebie. Mijali Greenwich. Byli tu z Sharon w czasie wakacji na przyjęciu w domu Brada Robertsona. Sharon miała na sobie czarną, aksamitną sukienkę i żakiet z brokatu. Wyglądała cudownie.
– Czy rozgłos może wywołać panikę porywacza? – Steve znał odpowiedź. Mimo to musiał zapytać.
– Tak sądzę. – Ton głosu Hugh był inny, ostrzejszy. – Co panu chodzi po głowie, panie Peterson?
Pytanie. Beznamiętne. Wprost. Steve czuł, że zasycha mu w gardle. To tylko złudzenie, pomyślał. Prawdopodobnie bez znaczenia. Jeśli zacznę, nie będę mógł tego powstrzymać. Może to kosztować życie Sharon i Neila…
Z poczuciem beznadziejności i żalu czekał, niepewny jak nurek przed skokiem, który ma go rzucić w nieznany, rwący prąd. Przywołał w pamięci obraz Ronalda Thompsona podczas rozprawy sądowej: Ja tego nie zrobiłem. Nie żyła już, kiedy tam wszedłem. Spytajcie dziecka”…
„Jakby się pan czuł, gdyby chodziło o pańskie jedyne dziecko? Jakby się pan czuł”…
To jest moje jedyne dziecko, pani Thompson, pomyślał.
– Hugh, pamięta pan, co powiedział Bob Kurner? Że morderstwo tych czterech kobiet i morderstwo Niny są ze sobą powiązane – odezwał się nagle.
– Słyszałem i mówiłem już panu, co o tym myślę. Chwyta się najcieńszej nitki.
– Załóżmy, że powiem panu, że Kurner może mieć rację i może istnieć związek pomiędzy śmiercią Niny i pozostałych.
– O czym pan mówi? – Taylor nie mógł ukryć zniecierpliwienia.
– Pamięta pan, jak Kurner powiedział, iż jedyną rzeczą, której nie może zrozumieć, jest to, że tamte kobiety miały problemy z samochodami, a Nina nie, że została uduszona w domu, a nie gdzieś na drodze.
– Niech pan mówi dalej. – Hugh był wyraźnie zaintrygowany.
– Poprzedniego wieczoru, przed zabójstwem, Nina złapała gumę. Ja byłem na zebraniu w Nowym Jorku i wróciłem do domu dobrze po północy. Ale następnego ranka, gdy odwoziła mnie do pociągu, zauważyłem, że samochód ma założone na przodzie zapasowe koło…
– Co dalej…
– Pamięta pan to zeznanie, które zostawił Kurner? Ten chłopiec wspomniał coś o rozmowie z Niną na temat pecha zmieniającego się w szczęśliwy traf, a ona powiedziała coś o tym, że całe zakupy mieszczą się w bagażniku.
– O czym pan mówi?
– Bagażnik w jej samochodzie jest niewielki. Jeśli miała w nim dodatkowe wolne miejsce, to znaczy, że brakowało w nim koła zapasowego. To było po czwartej i musiała jechać prosto do domu. Dora sprzątała tego dnia i powiedziała, że Nina odwiozła ją tuż przed piątą.
– A potem wraz z Neilem pojechała prosto do pańskiego domu… – dodał Hugh.
– Tak. Neil poszedł na górę bawić się kolejkami, a Nina wypakowała wszystko z samochodu. Proszę pamiętać, że całe zakupy były na stole. Wiemy, że umarła w ciągu następnych kilku minut. Oglądałem jej samochód tamtego wieczoru. Koło zapasowe znajdowało się w bagażniku, a na przodzie było założone nowe.
– Twierdzi pan, że ktoś przyniósł koło, przełożył je, a potem ją zabił? – Hugh starał się zebrać myśli.
– Kiedy koło zostało zmienione, jeśli nie w tym czasie? A jeśli tak było, ten Thompson może być niewinny. Mógł nawet wypłoszyć zabójcę, dzwoniąc do drzwi. Na litość boską, sprawdźcie, może pamięta, czy gdy pakował zakupy, rezerwowa opona leżała w bagażniku. Powinienem był sobie zdawać sprawę z tego, że ta opona może być ważna, kiedy ją sprawdzałem tamtej nocy. Nie mogłem jednak znieść myśli, że wściekłem się na Ninę w ostatniej minucie, którą z nią spędziłem…
Taylor nacisnął pedał gazu. Wskazówka licznika wspięła się z sześćdziesięciu na siedemdziesiąt, a potem osiągnęła osiemdziesiąt mil na godzinę. Samochód z piskiem opon wjechał na podjazd, gdy pierwsze oznaki świtu pojawiły się na zachmurzonym niebie. Hugh szybko wysiadł i pobiegł do telefonu. Wykręcił numer więzienia w Somers i zażądał rozmowy z naczelnikiem.
– Nie. Czekam przy telefonie – powiedział nagle i zwrócił się do Steve’a. – Naczelnik był w swoim gabinecie przez całą noc, na wypadek, gdyby pani gubernator zdecydowała się zadzwonić. W tej chwili golą dzieciaka.
– Dobry Boże! – Steve był przerażony.
– Nawet jeśli potwierdzi, że bagażnik był pusty, to nie jest żaden dowód. Wszystko to wciąż przypuszczenia. Ktoś mógł podrzucić to koło, zmienić je i odjechać. To jeszcze nie oczyszcza Thompsona – kontynuował Hugh.
– Obydwaj wierzymy w to, że Thompson jest niewinny – powiedział Steve. Zawsze w to wierzyłem, pomyślał tępo. Dobry Boże, w głębi duszy zawsze w to wierzyłem, tylko nie przyjąłem tego do wiadomości.
– Tak, jestem tu… – Hugh znów rozmawiał z naczelnikiem więzienia. – Bardzo dziękuję. – Rzucił słuchawkę. – Thompson przysięga, że nie było koła, kiedy pakował zakupy.
– Proszę zadzwonić do pani gubernator – błagał Steve. – Niech pan jej powie, niech pan ją błaga, aby przynajmniej odroczyła egzekucję. Niech pan pozwoli mi mówić, jeśli to pomoże.
Hugh wykręcał numer gmachu gubernatora.
– To nie są żadne dowody – powiedział. – To ciąg zbiegów okoliczności. Wątpię, czy odroczy egzekucję na tej podstawie. Jeśli usłyszy, że Sharon i Neil zniknęli… A musi jej pan to teraz powiedzieć… Może być przekonana, że to jakaś sztuczka, mająca na celu wykorzystanie ostatniej szansy.
Pani gubernator była nieosiągalna. Przekazała sprawę wszystkich podań o kolejne odroczenie egzekucji do rozpatrzenia prokuratorowi generalnemu. Ten będzie w swoim biurze o ósmej. Nie, nie można otrzymać jego prywatnego numeru telefonu.
Jedyne, co można było zrobić, to czekać. Steve i Hugh siedzieli w gabinecie w milczeniu. Słabe światło zaczęło wpadać przez okno. Peterson usiłował się modlić, ale był w stanie jedynie powtarzać: „Dobry Boże, oni są tacy młodzi… wszyscy troje są tacy młodzi… proszę…”.
O szóstej Dora zeszła na dół. Jej kroki były ciężkie i niepewne. Wyglądała na postarzałą i wycieńczoną. Bez słowa zaczęła robić kawę.
O szóstej trzydzieści Hugh rozmawiał z kwaterą FBI w Nowym Jorku. Nie było nowych śladów. Henry White odleciał o północy do Sun Valley. Przybyli za późno, aby złapać go na tamtejszym lotnisku. Został odwieziony prywatnym samochodem. Szukają go w motelach i pensjonatach. Wciąż sprawdzają też stałych bywalców baru Mill Tavern.
O siódmej trzydzieści pięć auto Boba Kurnera wjechało na podjazd. Młody prawnik wściekle szarpnął dzwonkiem, minął Dorę i zażądał wyjaśnień, dlaczego pytano Ronalda o zapasową oponę.
Hugh spojrzał na Steve’a, a gdy ten kiwnął głową, zwięźle wyjaśnił, w czym rzecz.
Bob zbladł.
– Czy pan chce powiedzieć, że pański syn i Sharon Martin zostali porwani, panie Peterson, a pan to ukrył? Kiedy pani gubernator dowie się o tym, będzie musiała odłożyć egzekucję. Nie ma wyboru.
– Niech pan na to nie liczy – ostrzegł go Hugh.
– Panie Peterson, współczuję panu, ale nie miał pan prawa zataić tego przede mną wczoraj wieczorem – powiedział z goryczą adwokat. – Mój Boże, czy nie możemy skontaktować się z prokuratorem generalnym przed ósmą?
– To tylko dwadzieścia minut – poinformował Hugh.
– Dwadzieścia minut to dużo, jeśli zostało ci trzy i pół godziny życia, panie Taylor.
Punktualnie o ósmej Hugh połączył się z prokuratorem generalnym. Rozmawiał trzydzieści pięć minut, nalegał, argumentował, prosił.
– Tak, proszę pana, zdaję sobie sprawę, że pani gubernator przyznała już dwa odroczenia… Rozumiem, że Sąd Najwyższy Connecticut jednomyślnie poparł wyrok… Nie, proszę pana, nie mamy dowodu… Więcej niż przypuszczenia, kasetę. Tak, proszę pana, będę wdzięczny, jeśli zadzwoni pan do gubernator… Czy mogę dać do telefonu pana Petersona?… W porządku, poczekam.
Hugh zakrył dłonią słuchawkę.
– On do niej zadzwoni, ale wydaje mi się, że nie uzyska odroczenia – oznajmił. Minuty mijały wolno. Steve i Bob nie patrzyli na siebie. Nagle Taylor powiedział: – Tak, jestem tutaj… Ale… – Wciąż protestował, gdy w pewnej chwili Steve usłyszał niebudzący wątpliwości sygnał przerwanego połączenia. Agent wypuścił słuchawkę z ręki. – Egzekucja się odbędzie – oznajmił głucho.