45

Marian, trzęsąc się, próbowała mówić, nie mogła jednak wykrztusić ani słowa. Język miała zupełnie sztywny. Herbata sparzyła jej rękę. Palec bolał w miejscu, z którego pan Peterson zdarł pierścionek.

Wszyscy patrzyli na nią tak, jakby jej nienawidzili. Pan Peterson mocniej ścisnął jej nadgarstek,

– Skąd wzięłaś ten pierścionek?! – zawołał jeszcze raz.

– Ja… ja… ja go znalazłam – powiedziała trzęsącym i łamiącym się głosem.

– Znalazłaś go! – Taylor odepchnął Steve’a od Marian. Jego głos był pełen pogardy. – Znalazłaś! Gdzie?

– W moim samochodzie. – Marian była przerażona. Hugh parsknął i spojrzał na Petersona.

– Czy jest pan pewien, że to ten sam pierścionek, który dał pan Sharon Martin? – zapytał.

– Całkowicie. Kupiłem go w pewnej wiosce w Meksyku. Jest niepowtarzalny. Proszę spojrzeć. – Rzucił go w stronę Taylora. – Niech pan dotknie krawędzi po lewej stronie obrączki.

Hugh przesunął palcem po pierścionku. Twarz mu stężała.

– Gdzie pani płaszcz, pani Vogler? Idzie pani z nami na przesłuchanie. – Gwałtownie wypluł z siebie słowa ostrzeżenia. – Nie ma pani obowiązku odpowiadać na pytania. Wszystko, co pani powie, może być użyte przeciwko pani. Ma pani prawo zadzwonić do adwokata. Chodźmy.

– Niech to cholera! Niech pan jej nie mówi, że nie musi odpowiadać na pytania! Czy pan zwariował? Ona musi odpowiedzieć na pytania! – zawołał Steve.

Glenda zachowała kamienną twarz. Wpatrywała się w Marian z pełną złości niechęcią.

– Wspominała pani dziś rano o Artym – odezwała się oskarżającym głosem. – Mówiła pani, że naprawiał wam samochód. Jak pani mogła, sama będąc matką, brać w tym udział?

Hugh odwrócił się gwałtownie.

– Mówiła o Artym?

– Tak.

– Gdzie on jest? – natarł na Marian Steve. – Gdzie ich trzyma? Mój Boże, jak cię widziałem po raz pierwszy, mówiłaś o Neilu.

– Steve, Steve uspokój się! – Roger ścisnął go za ramię.

Marian czuła, że za chwilę zemdleje. Zatrzymała pierścionek, choć nie należał do niej. Teraz ci ludzie myślą, że miała coś wspólnego z porwaniem. Co zrobić, aby jej uwierzyli? Fala mdłości zmąciła jej wzrok. Zmusi ich, aby zadzwonili do Jima. Muszą zadzwonić do Jima. On jej pomoże. Przyjedzie tu i opowie, jak ukradziono im samochód i że Marian znalazła w nim pierścionek. Zmusi ich, aby w to uwierzyli. Pokój zaczął nagle wirować jej przed oczami, chwyciła się stołu.

Steve skoczył, aby złapać panią Vogler, nim upadnie. Zamglonym wzrokiem spojrzała mu w oczy i zobaczyła w nich ogromne cierpienie. Litość, którą dla niego poczuła, uspokoiła ją. Przytrzymała się jego ręki i siłą woli otrząsnęła z zamroczenia.

– Panie Peterson. – Mogła mówić. Musiała mówić. – Nie umiałabym nikogo skrzywdzić. Chcę panu pomóc. Naprawdę znalazłam ten pierścionek. W naszym samochodzie. Został skradziony w poniedziałek wieczorem, Arty akurat go naprawił.

Steve spojrzał na wystraszoną kobietę. Dotarło do niego znaczenie tego, co powiedziała.

– Skradziony! Wasz samochód został skradziony w poniedziałek wieczorem? – O Boże, pomyślał, czy jest jeszcze szansa, by ich odnaleźć?

– Proszę pozwolić mnie się tym zająć, panie Peterson – wtrącił się Hugh. Podsunął krzesło i pomógł Marian usiąść. – Pani Vogler, jeśli pani mówi prawdę, musi pani nam pomóc. Czy dobrze pani zna Arty’ego?

– Nie… nie za bardzo. On… on jest dobrym mechanikiem. Odebrałam samochód w niedzielę, a w poniedziałek po południu pojechałam na czwartą do kina, na Carley Square. Zostawiłam auto na parkingu przed kinem. Nie było go tam, kiedy wyszłam tuż przed wpół do ósmej.

– A więc Arty wiedział, w jakim stanie jest samochód – zauważył Hugh. – Czy wiedział też, że wybiera się pani do tego kina?

– Chyba tak… – Marian zmarszczyła brwi. Ciężko jej było się skupić. – Tak, rozmawialiśmy o tym u niego. Potem dolał benzyny do baku. Powiedział, że to premia, bo naprawa była kosztowna.

– Mówiłam, że to był ciemny, szeroki samochód – mruknęła pod nosem Glenda.

– Pani Vogler – odezwał się Taylor. – To bardzo ważne. Gdzie znaleziono państwa samochód?

– W Nowym Jorku. Policja go odholowała. Był nieprawidłowo zaparkowany.

– Gdzie? Może przypadkiem pani wie, w którym miejscu go znaleźli?

Marian próbowała się skoncentrować.

– Koło hotelu, koło jakiegoś hotelu.

– Pani Vogler, niech pani spróbuje sobie przypomnieć. Przy którym hotelu? Może nam pani oszczędzić wiele cennego czasu.

Marian potrząsnęła głową.

– Nie wiem – odpowiedziała bezradnie.

– Czy pani mąż będzie pamiętał?

– Tak, ale on ma dzisiaj robotę za miastem. Będziecie musieli zadzwonić do fabryki i sprawdzić, czy mogą się z nim skontaktować.

– Jakie numery rejestracyjne ma pani samochód? – zapytał Hugh.

Marian szybko je podała. Jaki to hotel? Jim mówił, przy jakiej to było ulicy. Dotarcie do Jima zajmie im sporo czasu… Sprawdzenie rachunku za holowanie… Musi sobie przypomnieć. To było coś o starym gracie na ekskluzywnej ulicy. Tak powiedział Jim. Nie, mówił, że przecznica ma nazwę od nazwiska rodziny, która zawsze należała do elity.

– Aleja Vanderbilt! – zawołała. – To jest to! Mój mąż powiedział, że nasz samochód był zaparkowany przy alei Vanderbilt przed jakimś hotelem… Hotelem Biltmore!

Hugh chwycił słuchawkę i wybrał numery kwatery FBI w Nowym Jorku. Przez chwilę wydawał polecenia z szybkością karabinu maszynowego.

– Oddzwońcie jak najszybciej. – Odłożył słuchawkę. – Jeden z agentów jedzie do hotelu ze starą fotografią Taggerta – powiedział. – Miejmy nadzieję, że zachowało się podobieństwo i będą w stanie coś nam powiedzieć.

Czekali w napięciu.

Mijały minuty. Proszę, modlił się Steve, dobry Boże, proszę…

Zadzwonił telefon. Agent chwycił słuchawkę.

– Co macie? – spytał i nagle wykrzyknął: – Słodki Jezu, sprowadzę helikopter! – Odłożył słuchawkę i zwrócił się do obecnych. – Recepcjonista z całą pewnością zidentyfikował osobę na zdjęciu jako A. R. Renarda, który zgłosił się w niedzielę wieczorem. Trzymał ciemnozielonego volkswagena w hotelowym garażu. Wymeldował się dziś rano.

– Renard. To po francusku lis! – wykrzyknęła Glenda.

– Rzeczywiście – potwierdził Hugh.

– Czy on… – Steve ścisnął krawędź stołu.

– Był sam. Ale recepcjonista pamięta, że wychodził z hotelu i wracał o dziwnych porach. Czasem nie było go tylko chwilę, co może oznaczać, że trzymał Neila i Sharon gdzieś w śródmieściu. Proszę pamiętać, że Jim Owens wykrył w dźwiękowym tle kasety odgłosy pociągów.

– Nie mamy czasu, nie mamy czasu! – Głos Steve’a był pełen goryczy. – Co nam z tego przyjdzie, że to wiemy!

– Wezwałem helikopter, który zabierze mnie do budynku PanAm. Zapewnią nam tam awaryjne lądowisko. Jeśli dostaniemy Taggerta na czas, zmusimy go do mówienia. Jeśli nie, najlepszym wyjściem jest skupienie naszych poszukiwań w okolicy hotelu Biltmore. Chce pan z nami polecieć?

Glenda spojrzała na zegar.

– Jest wpół do jedenastej – powiedziała bezbarwnym głosem.

Загрузка...