Ojciec Kennedy siedział przy biurku na plebanii kościoła Świętej Moniki, słuchając wiadomości. Pokiwał głową, myśląc o skurczonej cierpieniem twarzy Steve’a Petersona, który wczoraj wieczorem odbierał stąd paczkę. Nic dziwnego, że był taki zdenerwowany.
Czy możliwe, aby znaleźli na czas to dziecko i kobietę? Gdzie nastąpi eksplozja? Ilu ludzi zostanie zabitych?
Zadzwonił telefon. Zmęczonym ruchem podniósł słuchawkę.
– Ojciec Kennedy – powiedział.
– Dzięki za dostarczenie paczki, którą zostawiłem na ołtarzu wczoraj wieczorem, ojcze. Mówi Foxy.
Ksiądz poczuł, że coś go ściska w gardle. Prasę poinformowano tylko o tym, że kaseta została znaleziona w kościele.
– Co…
– Żadnych pytań. Zadzwoń do Steve’a Petersona w moim imieniu i przekaż mu kolejną wskazówkę. Powiedz, że bomba wybuchnie w ważnym punkcie komunikacyjnym w mieście Nowy Jork. Tam może kopać.