44

W więzieniu stanowym w Somers Kate Thompson żegnała pocałunkiem syna. Niewidzącymi oczami wpatrywała się w wygolone miejsce na jego głowie, przypominające mnisią tonsurę… na rozcięcia w bocznych szwach spodni.

Ale gdy otoczyły ją silne, młode ramiona Ronalda oczy miała suche. Przyciągnęła do siebie jego twarz.

– Bądź dzielny, kochanie – powiedziała.

– Będę. Bob powiedział, że zaopiekuje się tobą, mamo.

Odeszła. Bob postanowił zostać do końca. Wiedział, że będzie łatwiej, jeśli pani Thompson teraz odejdzie… Łatwiej dla Rona… Wyszła z więzienia na zimną, zawianą śniegiem drogę prowadzącą do miasta. Nadjechał radiowóz.

– Podwieziemy panią – powiedział policjant.

– Dziękuję. – Z godnością wsiadła do samochodu.

– Mieszka pani w motelu, pani Thompson?

– Nie… proszę mnie zawieźć do kościoła Świętego Bernarda.

Poranne msze już się skończyły. Kościół był pusty. Uklękła przed figurą Matki Boskiej.

– Bądź z nami w tej ostatniej chwili… Zabierz gorycz z mego serca. Ty, która straciłaś swojego niewinnego syna, pomóż mi, skoro muszę stracić mojego…

Загрузка...