2

Razem opuścili studio. Sharon czuła ciężar tweedowej peleryny na ramionach. Ręce i stopy miała lodowate. Wkładając rękawiczki, zauważyła, że pierścionek z kamieniem księżycowym, który Steve podarował jej na Gwiazdkę, znów zostawił na palcu ciemny ślad. Było bardzo zimno, zaczynał padać śnieg. Grube, lepkie płatki chłodziły twarz.

– Złapię taksówkę – powiedział.

– Nie… chyba się przejdę.

– To szaleństwo. Wyglądasz na śmiertelnie zmęczoną.

– To mi pomoże zebrać myśli. Och, Steve, jak możesz być taki pewny… tak przekonany… taki nieubłagany?

– Nie wracajmy do tego tematu, moja droga,

– Musimy!

– Nie teraz – powiedział stanowczo i spojrzał na nią. W jego wzroku zniecierpliwienie mieszało się z troską.

Oczy Sharon zdradzały wyczerpanie. Makijaż, zrobiony dla potrzeb kamery, nie ukrywał bladości, którą podkreślał śnieg, topiący się na czole i policzkach.

– Nie możesz pójść do domu i trochę odpocząć? – zapytał.

– Muszę oddać felieton.

– No cóż, spróbuj chociaż przespać się parę godzin. Będziesz u mnie około piątej piętnaście?

– Steve, nie jestem pewna…

– Ale ja jestem. Nie widzieliśmy się od trzech tygodni. Luftsowie też liczą na to, że będą mogli uczcić swoją rocznicę ślubu poza domem. Chcą iść do restauracji i do kina, a ja chcę pobyć dziś wieczorem z tobą i Neilem.

Nie zwracając uwagi na ludzi, objął ją i zbliżył jej twarz ku swojej.

– Sharon, kocham cię, wiesz o tym. Bardzo za tobą tęskniłem przez ostatnie tygodnie. Musimy porozmawiać o nas – powiedział z powagą.

– Steve, nie myślimy podobnie. My…

Nie odwzajemniła pocałunku. Czuł, jak jej ciało tężeje. Odsunął się i uniósł dłoń, aby zatrzymać przejeżdżającą taksówkę. Gdy podjechała do krawężnika, przytrzymał drzwi, podał kierowcy adres i spytał:

– Sharon, czy mogę na ciebie liczyć, jeśli chodzi o dzisiejszy wieczór?

W milczeniu skinęła głową. Patrzył chwilę na odjeżdżające auto, a potem szybko ruszył w stronę hotelu Gotham. Ponieważ musiał być w studiu o szóstej trzydzieści, wynajął tu pokój. Bardzo chciał porozmawiać przez telefon z Neilem, zanim chłopiec wyjdzie do szkoły. Zawsze kiedy Steve był poza domem, martwił się o syna. Neil wciąż miewał koszmarne sny, zdarzało mu się budzić z duszącymi atakami astmy. Pani Lufts wzywała szybko doktora, ale mimo to… Może na wiosnę, gdy będzie mógł więcej czasu spędzać na powietrzu, stan jego zdrowia się poprawi.

Wiosna! Mój Boże, przecież już jest wiosna, chociaż pogoda wciąż na to nie wskazuje.

Steve doszedł do rogu ulicy i skręcił, uświadamiając sobie, że on i Sharon spotykają się dokładnie od sześciu miesięcy. Kiedy przyszedł po nią do jej mieszkania tego pierwszego wieczoru, zaproponowała spacer do Central Parku. Ostrzegł ją, że się ochłodziło, i przypomniał, że jest właśnie pierwszy dzień jesieni.

– Wspaniale – odparła. – Lato już mi się znudziło.

Przez jakiś czas prawie się do siebie nie odzywali. Obserwował, jak szła, z łatwością dotrzymując mu kroku. Smukłą sylwetkę podkreślał ściągnięty paskiem kostium, świetnie dobrany do koloru włosów. Pamiętał też, że ostry wiatr zrywał z drzew pierwsze suche liście, a zachodzące słońce podkreślało głęboki błękit jesiennego nieba.

– W taki wieczór jak ten zawsze przychodzi mi na myśl ta piosenka z musicalu „Camelot” – powiedziała. – Znasz? „Jeśli kiedykolwiek miałabym cię opuścić”? – Zanuciła półgłosem: – „Nie wiem, jak mogłabym opuścić cię jesienią. Widziałam, jak się mienisz, gdy jesień wyostrza powietrze. Wiem, jaki jesteś jesienią, i muszę być przy tobie…”.

Czy to właśnie w tym momencie zakochał się w Sharon?

Ten wieczór był taki przyjemny. Przedłużali kolację, rozmawiając w nieskończoność.

O czym mówili? O wszystkim. Ojciec Sharon pracował jako inżynier w Towarzystwie Naftowym. Ona i jej dwie siostry urodziły się za granicą. Obydwie były już zamężne.

– A ty? Jak się uchowałaś?

Obydwoje wiedzieli, że tak naprawdę pytał o to, czy jest ktoś ważny w jej życiu.

Nie było nikogo. Zanim zaczęła pisać felietony, podróżowała dużo jako reporterka. Nawet nie zauważyła, że czas mija i nie ułożyła sobie życia.

Trzymając się za ręce, wracali wolno do mieszkania Sharon. Zaprosiła go, aby wstąpił na pożegnalnego drinka. Lekki nacisk położony był na słowie „pożegnalnego”.

Kiedy przyrządzał napoje, zapaliła drewno w kominku. Siedzieli ramię przy ramieniu, patrząc na płomienie.

W pamięci Steve’a wciąż żywe były uczucia, których doświadczał tamtego wieczoru. Pamiętał, jak blask ognia wydobywał złocisty ton jej włosów i podkreślał klasyczny profil twarzy. Pragnął wtedy wziąć ją w ramiona, ale zdobył się jedynie na lekki pocałunek przy wyjściu.

– W sobotę, jeśli nie będziesz zajęta… – Zawiesił głos.

– Nie jestem zajęta.

– Zadzwonię do ciebie rano.

Jadąc do domu, uświadomił sobie, że samotność doskwierająca mu od dwóch lat może się skończyć. „Jeśli kiedykolwiek miałabym cię opuścić…”.

Było piętnaście po ósmej, kiedy wszedł do budynku, w którym mieściło się jego wydawnictwo. Personel czasopisma „Wydarzenia” nie musiał wcześnie przychodzić do pracy i korytarze były opustoszałe. Skinąwszy głową stojącemu przy windzie strażnikowi, Steve udał się do swojego gabinetu na trzydziestym piątym piętrze i zatelefonował do domu.

Odebrała pani Lufts.

– Och, Neil ma się świetnie. Właśnie je śniadanie, a właściwie dłubie w nim. Neil, to tatuś. – Podała chłopcu słuchawkę.

– Cześć tato, kiedy wracasz do domu? – zapytał syn.

– Na pewno wieczorem około wpół do dziewiątej. Mam o piątej spotkanie. Luftsowie nadal wybierają się do kina, prawda?

– Chyba tak.

– Sharon będzie przed szóstą, żeby mogli wyjść.

– Wiem, mówiłeś mi. – Głos Neila był pełen rezerwy.

– No cóż, życzę ci miłego dnia, synu. Ubierz się ciepło. Tutaj jest dość zimno. Czy tam u was też pada śnieg?

– Nie, jest tylko trochę pochmurno.

– No dobrze, do zobaczenia wieczorem.

– Pa, tato.

Steve się zasępił. Trudno uwierzyć, że Neil był kiedyś żywym, niesprawiającym kłopotów dzieckiem. Śmierć Niny bardzo go zmieniła. Peterson chciał, aby Neil i Sharon trochę się do siebie zbliżyli. Sharon starała się zaprzyjaźnić z chłopcem, ale on pozostawał nieprzystępny, przynajmniej do tej pory.

Czas. Wszystko wymaga czasu. Steve westchnął, odwrócił się w stronę biurka i sięgnął po wstępniak, nad którym pracował poprzedniej nocy.

Загрузка...