Godzinę później cała czwórka była w biurze senatora Rothmana przy Briarly Avenue w centrum Chicago. Przed wejściem kręciły się tłumy reporterów.
– Współczuję wszystkim, którzy dziś będą tędy przechodzić – powiedziała Nick i poprowadziła ich na tyły budynku. – Wygląda na to, że dziennikarze jeszcze nie dowiedzieli się o tylnym wejściu.
– Dowiedzą się, prędzej czy później – burknął Savich.
– W korytarzu widziałem ochroniarzy. Może uda im się powstrzymać te sępy przed wtargnięciem do biura.
Sekretarka senatora, pani Mazer, zerwała się na równe nogi, kiedy zobaczyła Nick, i krzyknęła:
– Dzięki Bogu, jest pani cała i zdrowa! Senator będzie bardzo zadowolony, kiedy panią zobaczy, doktor Campion. Nic nie mówił, ale wiem, że okropnie się o panią martwił, zwłaszcza kiedy zobaczyliśmy panią w telewizji i zrozumieliśmy, że jest pani zamieszana w tę okropną sprawę ze „Scenariuszowym mordercą”. Myśleliśmy, że pojechała pani odwiedzić swoją rodzinę. Proszę wejść, proszę. A kim są pani towarzysze?
– Miło panią widzieć, pani Mazer. Czy John jest teraz wolny?
– Tak, oczywiście. Bardzo się ucieszy na pani widok. – Przerwała na chwilę, patrząc na Dane'a, Sherlock i Savicha i unosząc przy tym siwą brew.
– W porządku, oni są ze mną, pani Mazer.
To widocznie uspokoiło sekretarkę, bo otworzyła drzwi gabinetu senatora i wpuściła ich do środka.
Senator John Rothman stał pośrodku swojego ogromnego gabinetu, kiedy Nick pierwsza weszła do środka. Stanęła w miejscu i powiedziała:
– Dziękuję, że zgodziłeś się ze mną spotkać, John. Senator osłupiał.
– Nicola – powiedział uprzejmie. – Kim są ci ludzie? Nick przedstawiła wszystkich po kolei.
– Widziałeś konferencję prasową? – zapytała.
– Tak, widziałem – powiedział senator Rothman. – Pani Mazer, proszę zamknąć drzwi i dopilnować, by nam nie przeszkadzano.
Kiedy pani Mazer wyszła i zamknęła za sobą drzwi, senator Rothman zwrócił się do Nick. Usiłował uśmiechnąć się do niej, otoczonej przez trzech agentów FBI.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę, Nicola. Widziałem twoje zdjęcie w telewizji, wszyscy je widzieli. Możesz sobie wyobrazić, jaki to był dla mnie szok… – Przerwał na chwilę, przyglądając się jej. – W twoim mieszkaniu wybuchł pożar. Szalałem z niepokoju, ale nigdzie nie mogłem cię znaleźć. Po prostu zapadłaś się pod ziemię. Zadzwoniłem na uniwersytet, dziekan mi powiedział, że przysłałaś list z informacją, że wzywają cię pilne sprawy rodzinne. Ale to było kłamstwo, tak?
– Tak, to było kłamstwo – odparła Nick.
– Nie miałem pojęcia, gdzie cię szukać. Uznałem, że dzwonienie do FBI i żądanie informacji o twoim miejscu pobytu to nie jest najlepszy pomysł. A teraz wróciłaś. Dlaczego?
– Po pierwsze, żeby powiedzieć ci, że przykro mi z powodu Cleo.
– Mnie też jest przykro. Szkoda, że niektórzy są pewni, że to ja ją zabiłem, bo to nieprawda. Jestem przekonany, że moi prawnicy uważają, że poślą mnie z torbami, tyle kasy zbiją na tym zamieszaniu. Posłuchaj, Nicola, ja nikogo nie skrzywdziłem. – Nie spuszczał z niej wzroku. – I nie próbowałem skrzywdzić ciebie.
W końcu odwrócił wzrok, kiedy Savich powiedział:
– Senatorze, jak powiedziała Nick, ja jestem agent Savich, a to agentka Sherlock i agent Carver. Nick pomogła nam rozwikłać sprawę morderstw w Kalifornii, a my zdecydowaliśmy się pomóc jej wyplątać się z tego bałaganu.
– Tak, zgadzam się, że to niezły bałagan – przyznał senator i przeczesał palcami misternie ułożone, szpakowate włosy.
Dane, który do tej pory nic nie mówił, stał spokojnie za plecami Nick, lustrując tego eleganckiego arystokratę. Miał ochotę wcisnąć mu te jego piękne zęby do gardła.
– John – powiedziała Nick. – Pamiętasz tę noc, kiedy przyszłam do ciebie i zapytałam, ile kobiet zabiłeś?
Zapadła martwa cisza.
– Tak, oczywiście. Trudno zapomnieć, kiedy kobieta, którą kocham, oskarża mnie o to, że jestem seryjnym mordercą. Przypuszczam, że ci wszyscy agenci federalni wiedzą, co o mnie myślisz?
Pokiwała głową. W tej chwili pomyślała, że jest absolutnie bezpieczna. Nikt już nie mógł jej skrzywdzić. Dodało jej to pewności siebie.
– Wiedziałeś, że ktoś w Los Angeles próbował mnie zabić?
– Oczywiście, że nie. Skąd miałbym wiedzieć? – Przerwał na chwilę, po czym powiedział: – Czy mój prawnik powinien przy tym być?
– Nie sądzę – odparł Savich. – Może usiądziemy i spokojnie o tym porozmawiamy?
Piękna, jasnobrązowa zastawa wyglądała na drogą i ekskluzywną. Kawa podana w stylowym dzbanku była świeża i doskonale smakowała. Podawała ją Nicola. Dane zauważył, że bardzo swobodnie czuła się w tym otoczeniu, nalewając tę cholerną kawę z tego przepięknego, srebrnego dzbanka. Gotów był się założyć, że był ręcznie zrobiony przez jakiegoś znanego artystę. Nie wiedział, czy kiedykolwiek miał ochotę oglądać Nicolę w apartamencie senatora o cholernie szczerych oczach. Dane pochylił się do przodu, ściskając dłonie kolanami.
– Nick powiedziała nam, że pana matka zginęła w wypadku samochodowym jakieś trzy miesiące po tym, jak przyznała się do niewierności pańskiemu ojcu. Miał pan wtedy szesnaście lat. Zgadza się?
– Dlaczego pyta pan o moją matkę? – zdziwił się senator.
– To nie jest pańska sprawa. Niczyja zresztą. To nie ma nic do rzeczy.
– Senatorze, jesteśmy tu jako przyjaciele Nick – przypomniała Sherlock. – Oczywiście nasi przełożeni wiedzą, że tu jesteśmy. Ale mieliśmy nadzieję, że możemy wszystko sobie wyjaśnić dziś, nieoficjalnie.
Posłała mu swój niezawodny uśmiech, któremu jeszcze nikt się nie oparł. Uśmiechnął się do niej, zauroczony jej pięknymi kręconymi rudymi włosami.
– Doceniam to, agentko – odpowiedział. – Ale przecież ja nikogo nie zabiłem. Nie mam pojęcia, co tu się dzieje. Nicola, mówiłem ci, że moja matka zginęła w wypadku samochodowym. Ale co to ma do rzeczy? Skąd pytania o moją matkę?
– O tym pisała Cleo w swoim liście – wyjaśniła Nick.
– W tym, który wydarłeś mi z rąk i wrzuciłeś w ogień.
Senator Rothman patrzył na nią zdezorientowany.
– Pamiętasz, jak zniszczyłeś list i wrzuciłeś go w ogień, John?
– Oczywiście, że pamiętam, bardzo mnie zasmucił. List od Cleo – po prostu nie mogłem się z tym pogodzić. Wrzuciłem list w ogień pod wpływem impulsu, teraz tego żałuję.
Chociaż niechętnie, ale Dane uwierzył senatorowi Rothmanowi. Tak naprawdę w głębi serca miał nadzieję, że senator jest winny, ale nie był.
– Senatorze Rothman, możemy zakończyć to bardzo prosto. Czy mógłby pan pokazać nam swój dziennik? – zapytał Dane.
Senator Rothman wyglądał na zbitego z tropu.
– Bo przecież prowadzi pan dziennik, prawda? – zapytała Sherlock.
– Oczywiście, ale służy mi on do zapisywania różnych wydarzeń, które miały miejsce w ciągu minionych lat, nic osobistego, jeżeli wiedzą państwo, co mam na myśli. Właściwie, od dawna niczego tam nie zapisałem.
– Ale możemy go zobaczyć? – zapytał Dane.
Senator Rothman wstał, podszedł do swojego pięknego biurka, zrobionego z klonowego drewna, otworzył drugą szufladę i wyciągnął dziennik. Następnie podał go Dane'owi.
– Więc nie trzyma go pan w domowym sejfie w swojej bibliotece? – upewniła się Sherlock.
– Nie, zawsze trzymałem go tutaj, bo rzadko bywam w domu. Jak powiedziałem, bardzo dawno niczego w nim nie zapisałem. Chyba odkąd Cleo odeszła, nie, zanim ktoś ją zamordował.
Skrzywił się z bólu na tę myśl.
– Cleo napisała, że przyznałeś się do zamordowania Melissy – powiedziała Nick.
– Zamordowania Melisy? To jakiś absurd. Jaka szkoda, że zniszczyłem ten list. Posłuchaj, Nicola, ktokolwiek go napisał, to nie była Cleo.
– Teraz to wiemy – oświadczył Savich. – Cleo nie żyje, odkąd podobno od pana odeszła.
Nikt nic nie powiedział. Dane otworzył dziennik oprawiony w piękną brązową skórę z zatrzaskiem, który nie był zamknięty. Przekartkował go.
– Jak pan widzi, agencie Carver, to zapis wydarzeń i spotkań, nic groźnego – powiedział Rothman. – Nie, Cleo nie napisała tego listu, Nicola. Boże, przecież ona nie żyła od samego początku i nikt o tym nie wiedział.
Ukrył twarz w dłoniach, jego ramiona drżały, walczył ze sobą, by się nie rozkleić. Nikt nie powiedział ani słowa, zanim senator się nie pozbierał i wypił swoją kawę.
– Proszę mi wybaczyć – wyszeptał, a po chwili wybuchnął: – Co tu się, do diabła, dzieje?
– Nie zastanawiałeś się, kto napisał do mnie ten list, skoro Cleo nie żyje od trzech lat? – zapytała Nick.
Wyciągnął ręce przed siebie, nic nie mówił.
– John, tamtej nocy upierałeś się, że Cleo nie napisała tego listu, że to niemożliwe. Przyszło mi do głowy, że musiałeś wiedzieć, że nie żyje i dlatego nie mogła napisać tego listu, i że to musiał być ktoś inny.
– Nie, nie miałem pojęcia, że Cleo nie żyje. Po prostu nie mogłem uwierzyć, że Cleo mogłaby rzucać na mnie takie oszczerstwa i wymyślić tę bzdurę o dzienniku, który pisałem. Niemożliwe, że uwierzyła w to, że zabiłem Melissę, że byłbym zdolny zabić ją, a teraz ciebie. I to z powodu jakichś plotek, że sypiasz z Elliottem Bensonem?
– Że każda z nas sypiała z Elliottem Bensonem, poczynając od Melissy na studiach – uzupełniła Nick.
Pokręcił głową.
– To absurd. Elliott to przyjaciel, nie wróg. To człowiek, któremu ufam i zawsze ufałem.
Nick odwróciła wzrok od mężczyzny, którego jeszcze miesiąc temu zamierzała poślubić. Teraz nagle on i Elliott Benson byli najlepszymi przyjaciółmi? Nie mogła się w tym wszystkim połapać.
Wstała i podeszła do wielkiego okna, z którego widać było jezioro Michigan. Woda była wzburzona przez silny wiatr. Z dwudziestego piętra budynku Grayson widziała, że było tam zimno i wietrznie.
– Nigdy nie słyszałam żadnych plotek na temat mnie i Elliotta Bensona, a ty John? – zapytała, nie odwracając się.
Ku jej zdziwieniu, senator powoli pokiwał głową, zobaczył, że nadal na niego nie patrzyła, i powiedział:
– Owszem, słyszałem jakieś plotki. Rozmawiałem o tym z Elliottem, on oczywiście zaprzeczył. Pamiętam, że już wychodziłem, kiedy odwróciłem się i zobaczyłem, że uśmiecha się z wyższością, zasłaniając usta ręką. Sprawa rozeszła się po kościach, a ja pomyślałem, że chyba coś mi się przywidziało. Przecież Elliott nigdy by mnie nie zranił.
Zatarł ręce i Savich wiedział, że powściągliwy arystokratyczny senator miał ochotę przyłożyć Elliottowi Bensonowi. Sądził, że jednak jest jego wrogiem? Czy może uwierzył, że Nick byłaby zdolna zrobić coś takiego?
– Po co pana zdaniem miałby on zniesławiać doktor Campion? – zapytała Sherlock. – Oczywiście, jeżeli to zrobił.
– Nie wiem. Zawsze odgrywał w moim życiu szczególną rolę, czasami przyjaciela, czasami wroga. Tak jest od czasu studenckich. Wiem, że miał ochotę na Cleo, wiem to na pewno. Ale ona go nie chciała. Powiedziała mi o tym. – Zamilkł na chwilę, spojrzał na swoje ręce, pocierając palcami o wierzch dłoni. – Ale jest jeszcze Tod Gambol.
– Którego dotąd nie udało się odnaleźć – powiedział Dane.
– Może to Tod ją zabił. A może zrobił to Elliott i potem rozpuścił plotki o Nicoli, bo chciał, żeby ode mnie odeszła. Może przez te wszystkie lata myliłem się co do niego. Ale czy posunąłby się tak daleko? Nie wiem. Jak myślisz, Nicola, po co miałby opowiadać takie rzeczy?
– Nie wiem, nie mam pojęcia. Czy uwierzyłeś mu, John, kiedy zaprzeczył plotkom o mnie?
– Dobry Boże, oczywiście, że tak.
– Jesteś tego pewny?
– Oczywiście. – Jednak mówiąc to, spuścił wzrok. – Te aluzje do mojego dziennika, do tego, co podobno napisałem. Posłuchaj mnie. Nie napisałem tego wszystkiego, a to znaczyłoby, że kłamała, ale teraz wiemy, że to nie Cleo, tylko ktoś inny.
– Tak – powiedział Savich. – Też uważamy, że to możliwe, senatorze.
Rothman ożywił się.
– Naprawdę? A co dokładnie ma pan na myśli, agencie?
– Chcielibyśmy porozmawiać z pańską siostrą, Albią Rothman – powiedziała Sherlock. – Czy mógłby pan nas umówić?
– Jestem pewny, że Albia bardzo ucieszy się na twój widok, Nicola. A może przyjdą państwo dziś do mnie na kolację?
– Dobrze – zgodziła się Nick. – Dziękuję, John.
– Czemu chcecie rozmawiać z Albią? Myślicie, że ma z tym coś wspólnego, że to ona napisała list do Nicoli i spreparowała ten dziennik? – Jego twarz płonęła. – To nonsens, zupełna bzdura.
– O której godzinie, John? – zapytała Nick.
Wszyscy zasiedli w jadalni przy wspaniałym stole, nakrytym na sześć osób. Przy jednym końcu stołu zasiadł senator Rothman, przy drugim jego siostra, Albia.
Dane pomyślał, że była piękną kobietą, równie czarującą jak jej brat, może trochę bardziej wystudiowaną. Wydawało mu się oczywiste, że brat nie wspomniał jej o liście czy o dzienniku.
Kiedy Albia Rothman zobaczyła Nick, rozpłakała się, mocno ją przytuliła, i w kółko jej powtarzała, jak bardzo się o nią martwili, i jak bardzo była zrozpaczona, kiedy Nick uwierzyła w te straszne rzeczy o Johnie.
– Moja droga, wprost nie mogę opisać, jak bardzo się z Johnem o ciebie martwiliśmy. Wiele o tym dyskutowaliśmy, ale wszystko wydawało się nam bez sensu. Potem pokazali cię w telewizji z tym tutaj panem, agentem FBI, i powiedzieli, że jesteś naocznym świadkiem w sprawie „Scenariuszowego mordercy”. Ale jak do tego doszło? Słyszeliśmy, że morderca popełnił samobójstwo. To musiał być dla ciebie ciężki czas, Nicolo.
– Tak, Albio, było mi ciężko – odpowiedziała Nick.
Głos Nick brzmiał łagodnie, wtapiał się w sączącą się w tle delikatną melodię. Dane zauważył, że nie miała na sobie niczego, co jej kupił. Razem z Sherlock udały się na zakupy do butiku przy Michigan Avenue i obie wyglądały bardzo elegancko i, zdaniem Dane'a, po prostu pięknie. Nick miała na sobie krótką, czarną sukienkę, odsłaniającą bardzo zgrabne, długie nogi, ale dość skromną, pasującą do otoczenia. Znowu przyszło mu do głowy, że doskonale pasuje do tego środowiska. Z łatwością mógł wyobrazić ją sobie w roli żony wpływowego senatora. Robiło mu się od tego niedobrze. Teraz patrząc na nią, uświadomił sobie, że gdyby nie śmierć Michaela, nigdy by jej nie spotkał.
Jedli właśnie sałatę z misternie ułożonymi na niej orzechami i grzankami, kiedy Nick nagle zapytała:
– Albio, czy to ty napisałaś do mnie list? Ten, który podobno był od Cleo?
Albia Rothman uniosła idealnie zarysowaną brew. Z tym wyrazem twarzy wyglądała zupełnie jak jej brat. Lekko zmarszczyła brwi i pokręciła głową.
– Nic nie wiem o żadnym liście.
– John nie wspominał o liście, który dostałam od Cleo i w którym ostrzegała mnie, że on próbuje mnie zabić, że usiłował też zabić ją i dlatego uciekła? – zapytała Nick.
– Dobry Boże, cóż to za pomysł. List od Cleo? To niedorzeczne. John próbował zabić Cleo? I ciebie? To zupełny absurd. John, co tu się dzieje?
Senator Rothman tylko wzruszył ramionami i, nie patrząc na nikogo, wyłowił orzecha z sałaty.
– To agenci FBI znają odpowiedzi na wszystkie pytania, nie ja.
– Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę – powiedziała Albia pochylając się nad wielkim stołem – jakie to niedorzeczne. John jest miłym, inteligentnym mężczyzną, którego należy podziwiać, który uczyni ten kraj lepszym.
– Panno Rothman – odezwał się Dane – wróćmy do tego, czy to pani napisała list do Nick.
– I czy to znaczyłoby, że próbowałaś mnie ostrzec, Albio – powiedziała Nick. – I pomóc mi. Czy może próbowałaś się mnie pozbyć?
– Jedz lepiej swoją sałatę, Nicolo. Nie przyszłam tu, żeby dyskutować o takich bredniach.
– Potrzebujemy pani pomocy, panno Rothman – włączył się Savich.
Albia powoli odłożyła widelec do sałatki.
– Jeżeli to twoi przyjaciele, ci agenci federalni, tak cię przerobili, Nicolo, to chyba chcę już stąd wyjść. – Mówiąc to, wstała i powiedziała do brata: – John, wychodzę. Nie mam zamiaru jeść obiadu w towarzystwie osób, które oskarżają cię o mordowanie kobiet. Na twoim miejscu zadzwoniłabym po Rocklanda, żeby przyszedł i cię reprezentował. Poprosiłabym ich też, żeby wyszli. Nicolo, naprawdę zawiodłam się na tobie.
To mówiąc, wyszła z jadalni.
John Rothman milczał, dopóki nie usłyszał, jak w oddali zamknęły się drzwi wejściowe.
– Cóż, cokolwiek próbowaliście osiągnąć, to było haniebne. Życzę państwu miłego wieczoru.
Senator John Rothman wstał, porzucił swoją serwetkę obok niedojedzonej sałaty i opuścił swoją jadalnię.
Pozostali patrzyli na siebie, dopóki nie usłyszeli, jak drzwi wejściowe zamknęły się po raz drugi.
– Cóż – powiedział Dane. – Lubię niespodzianki. A sałata jest wyśmienita.