Dix zawsze uważał, że biuro Gordona mówi wszystko o jego właścicielu. Każda wolna powierzchnia była usłana nutami, o ściany stały oparte instrumenty, a z kąta wystawał niewielki czarny Steinway także zasypany papierami. Ruth zauważyła z uśmiechem, że biurko służyło tylko i wyłącznie za stojak dla komputera i drukarki i jeszcze większej ilości nut. W pokoju stało sześć krzeseł, pewnie, żeby doktor Holcombe mógł grywać ze swoimi uczniami. N a jednym z krzeseł leżał francuski róg, inne były usłane recenzjami z gazet i nutami.
Gabinet był przytulny, uznała Ruth i pokazywał, co było najważniejsze dla dyrektora jako człowieka, a nie szefa administracji Szkoły Muzycznej Stanislaus. Uśmiechnęła się do doktora Holcombe'a i powiedziała:
– Może zjem z panem kolację. Lubi pan włoską kuchnię? Dix zmarszczył brwi.
– Nic z tego, Ruth. Obiecałem chłopcom, że zrobię nam wszystkim hot dogi, fasolkę po bretońsku i placki kukurydziane. Oczekują cię.
Doktor Holcombe zaczął coś mówić, ale Dix mu przerwał.
– Musimy poważnie porozmawiać, Gordon.
– Dlaczego? Chodzi o Chappy'ego, Dix? Co ten stary idiota znowu wymyślił? Wiedziałeś, że Cynthia przyszła do mnie w zeszłym tygodniu, bo bała się, że Chappy wyrzuci Tony' ego z banku? Chłopak powinien zabrać swoich klientów i wynieść się stamtąd, dużo lepiej by na tym wyszedł. Czy Chappy oskarżył o coś mnie albo szkołę i przysłał was tutaj, żebyście mnie aresztowali? Wiesz, Dix, że on zawsze mnie nienawidził. To wszystko przez zazdrość, chce, żebym umarł albo wylądował w więzieniu, wtedy nigdy więcej mój widok nie przypominałby mu, że jedyne, czego w życiu dokonał, to zarobił pieniądze.
Dix był jedyną osobą, której nie zaskoczył ten potok jadu płynący ze starannie wykrojonych ust utalentowanego i dystyngowanego doktora Holcombe'a. Szeryf uśmiechnął się i potrząsnął głową.
– Nie, nie wszystko, co robi Chappy, jest skierowane przeciwko tobie, Gordon.
Doktor Holcombe oparł się o biurko, skrzyżował ramiona i popatrzył na nich.
– No dobrze, Dix, powiedz mi, o co chodzi. Przede wszystkim może przedstawisz mi tych ludzi?
Dix dokonał prezentacji, a brew doktora Holcombe' a unosiła się za każdym razem, gdy padała nazwa FBI. Uścisnął wszystkim dłonie, zatrzymując dłużej dłoń Ruth.
– Teraz rozumiem, że jesteś tą kobietą, którą Dix znalazł w piątek wieczór, śpiącą w swoim range roverze, niemal zamarzniętą, ale ci dwaj agenci FBI? Razem prowadzicie dochodzenie? Jak ja mogę wam pomóc?
– Jak dobrze znałeś Erin Bushnell?
Doktor Holcombe wyglądał na zaskoczonego.
– Erin Bushnell… bardzo utalentowana, gra na skrzypcach z wyjątkową pasją i emfazą. Pracowałem z nią nad kontrolą i spontanicznością, chociaż to dziwnie brzmi. Ale to właśnie robi prawdziwy artysta, kiedy go słuchasz, wydaje się, że muzyka wypływa z niego, jakby nigdy wcześniej nie grał dla nikogo innego, to jego dar, błogosławieństwo. Powinniście byli posłuchać Erin, jak grała Sonatę na Jedne Skrzypce Bartoka. Jest absolutnie fantastyczna. Poczulibyście się, jakbyście byli pierwszymi ludźmi.
Co jeszcze o niej wiem? Jest na czwartym roku, zrobi licencjat w maju. Myślę, że chce zostać na studiach magisterskich. Co się stało, Dix? Czy Erin coś zrobiła? Wiem, że nie bierze narkotyków, może trochę marihuany, mamy z tym mały problem w kampusie, ale nigdy nic mocniejszego. I lubi prowadzić tę swoją małą miatę naprawdę szybko. Och, chyba nie miała wypadku, prawda?
– Nie chodzi o narkotyki, Gordon, ani o wypadek samochodowy. Przykro mi, że muszę ci to powiedzieć, ale Erin Bushnell nie żyje. Znaleźliśmy jej ciało w Jaskini Winkela. Jak na razie nie znamy przyczyny śmierci, ale wygląda na to, że została zamordowana i pochowana w jaskini. Wyjścia były zasłonięte, morderca pewnie miał nadzieję, że nikt jej nie znajdzie.
Gordon wyglądał tak, jakby miał zaraz zemdleć, jego arystokratyczna twarz była tak biała jak kłykcie palców, którymi schwycił brzeg biurka. Poruszał ustami, ale jedyne, co powiedział, to:
– Nie, to niemożliwe. Nie, Dix, nie Erin. Była bardzo utalentowana, taka młoda i obiecująca. Musicie się mylić. Nie, to nie może być prawda. Jesteście pewni, że to ona?
Dix położył dłoń na ramieniu wuja.
– Bardzo mi przykro, Gordon, ale jesteśmy pewni. Uważamy, że została zabita krótko przed tym, jak Ruth weszła do jaskini w piątek. Pewnie morderca wciągnął ją tam przed przybyciem Ruth.
– Erin w Jaskini Winkela? A co, na Boga, ona miałaby tam robić? Miałem zamiar zadzwonić do niej w ten weekend w sprawie koncertu, który miała zagrać przed dyplomem, ale zająłem się pisaniem tej sonaty, nad którą pracuję, i zapomniałem. Och, biedne dziecko.
– Wszyscy bardzo źle to znosimy, doktorze Holcombe – powiedziała Ruth. – Ale potrzebujemy pomocy. Ktoś ją zabił. Musi pan nam o niej opowiedzieć, o jej przyjaciołach, nauczycielach, chłopakach, zwyczajach, wszystko, co może nam pomóc. Musimy się dowiedzieć, gdzie była w piątek.
Ruth widziała, że on nie był jeszcze gotów, żeby o tym myśleć. Nie mogła go winić. Gwałtowna śmierć zawsze była szokiem dla ludzi, którzy znali ofiarę.
Gordon zakrył dłonią oczy.
– Bardzo trudno jest mi to zrozumieć. Studentka, moja studentka, zamordowana. takie rzeczy nie zdarzają się w Stanislausie. Och, Boże. Jaki to będzie miało wpływ na szkołę, na fundusze? Chyba nie myślicie, że zamordował ją inny student? Wychowujemy tu muzyków, nie morderców. – Opuścił głowę, próbując wziąć się w garść. Kiedy uniósł twarz, nadal był blady, ale głos już mu nie drżał. – Erin uczyła się z Glorią Brichoux Stanford, starszą kobietą, wielce utalentowaną, o języku ostrym jak brzytwa. Dwanaście razy występowała w Carnegie Hall, wydała wiele płyt, grała z różnymi orkiestrami na całym świecie. Znaliście ją z Christie w Nowym Jorku, Dix.
– Christie i córka Glorii chodziły razem do szkoły w Carnegie Mellon. Gloria zaczęła pracę tu, w Stanislausie, jakieś pół roku po tym, jak się tu sprowadziliśmy, co było miłą niespodzianką. Jej córka też się tu przeprowadziła. Erin była jej studentką?
– Od początku jesiennego semestru grała z Glorią co najmniej dwie godziny dziennie. Powiedziałbym, że żaden nauczyciel nie znał Erin lepiej niż Gloria. Może będzie umiała wam powiedzieć… nie wiem, ale chyba powinna wiedzieć o chłopakach Erin, ludziach, których nie lubiła, czym się martwiła. – Przerwał i stał w ciszy oparty o biurko, wpatrując się w eleganckie włoskie buty. – Erin była taka młoda, miała dwadzieścia jeden, dwadzieścia dwa lata? Rozmawiałeś z jej rodzicami, Dix?
– Tak, to było bardzo trudne. Nie znali nikogo, kto nie lubił ich córki, nie mówiąc już o morderstwie. Nie wiedzieli o żadnych kłopotach z chłopakiem. Przyjadą, żeby zabrać ją do Iowa.
Helen dała nam adres Erin. Nie wiesz, czy miała współlokatorów? Czy mieszkała sama?
Gordon wzruszył ramionami. – Nie mam pojęcia.
– Nieważne. Dziękuję, Gordonie, za pomoc. Bardzo mi przykro. jestem pewien, że będziesz teraz miał mnóstwo roboty, zwłaszcza jak media się o tym dowiedzą.
– O tak, media zadbają, żeby nas wszystkich za to ukrzyżować. Będę musiał chronić przed nimi studentów. No cóż, poradzimy sobie z tym, nie mamy innego wyjścia. – Nie był już Gordonem, tylko doktorem Holcombe. – Proszę, dajcie mi znać, jeśli się czegokolwiek dowiecie. Sam zadzwonię do rodziców Erin. Urządzimy koncert ku czci jej pamięci.
Kiedy wyszli, Helen milczała, a w oczach błyszczały jej łzy. – To po prostu niemożliwe. Erin, martwa. Tak strasznie mi przykro. Była piękną młoda kobietą, zawsze była dla mnie miła. Parę razy spotkałam ją na wydziałowym przyjęciu, pamiętam, że niedużo piła i wydawała się raczej nieśmiała, ale przyjacielska. To tragedia, szeryfie, naprawdę.
Ruth poklepała ja lekko po ramieniu. – Dziękujemy za pomoc.
– Erin nie miała współlokatorów. Mieszkała sama. – Podała Dixowi kartkę.
Wychodząc, patrzyli, jak wchodzi do gabinetu doktora Holcombe'a i rozmawiają przez chwilę przyciszonymi głosami. Powietrze na zewnątrz wydało się im ciężkie i zimne.
– Co jest na tej kartce, którą dała ci Helen? – spytał Dixa Savich, gdy wsiadali do range rovera.”
– Numer telefonu i adres Glorii Brichoux Stanford. Jutro złożymy jej wizytę. Teraz pojedziemy do mieszkania Erin Bushnell, może coś tam znajdziemy.
– Najlepiej podarte i podpisane listy miłosne – powiedziała Ruth.
– Mnie wystarczą jakieś wyraźne odciski palców – odrzekł Dix. Kilka minut później skręcił w Upper Canyon Road. Domy były stare, niektóre wiktoriańskie, pomalowane na jasne kolory. Na trawnikach rosły sędziwe, przysypane śniegiem dęby.
– Mieszka na drugim piętrze. Tam.
Dom był duży, na każdym z trzech pięter mieściło się jedno mieszkanie. Na drzwiach na drugim piętrze nie było numeru.
Zadzwonił do drzwi, ale nie było żadnej odpowiedzi. Zapukał, odczekał chwilę i zapukał jeszcze raz. Krzyknął swoje nazwisko. Wciąż żadnej odpowiedzi. Nacisnął klamkę i drzwi się otworzyły.
– Zaufanie do bliźniego gra na naszą korzyść – rzucił przez ramię•
– Nie mogę uwierzyć, że nie zamknęła drzwi – powiedziała Ruth. – Frontowe drzwi to jedno, ale to jest proszenie się o kłopoty.
– Może morderca ją tu przyprowadził i to on nie zamknął drzwi – odezwała się Sherlock.
Weszli do dużego, wysokiego salonu, połączonego z jadalnią i kuchnią długim blatem kuchennym.
Mimo że nie zapalali światła, w pokoju było jasno, a rozjaśniały go jeszcze kolorowe poduszki i pastelowe ściany pokryte wielkimi plakatami, głównie z Bradem Pittem.
– No dobrze – powiedział Dix. – Rozdzielmy się i szybko przejrzyjmy mieszkanie. Moi ludzie przyjadą, żeby zebrać odciski palców, jak tylko skończą w jaskini.
Wiedzieli, co mieli robić, i dziesięć minut później znowu zebrali, się w salonie.
– Powinna była pójść na zakupy – powiedziała Ruth. – W lodówce jest torebka marchewek i karton odtłuszczonego mleka. Nie miałam ochoty go wąchać. W szufladach zwykły bałagan, żadnych notatek ani zapisków.
Salon, sypialnia i łazienka wyglądały niemal, jakby nikt tu nie mieszkał.
Ale nie pokój muzyczny Erin Bushnell. Był mały, w oknach wisiały zaciągnięte żaluzje, ale widać było od razu, że to tutaj młoda kobieta spędzała większość czasu. Wszędzie leżały sterty równo poukładanych nut z partiami na skrzypce i orkiestrę. Na krześle leżał otwarty futerał ze skrzypcami w środku. Sherlock wyjęła je i obejrzała.
– Zrobione przez Harta i Synów w Londynie w dziewiętnastym wieku. Rzadko się takie widuje. Są przepiękne.
Przejrzała nuty, ale nie zobaczyła w nich nic niezwykłego. Nie było żadnego notesu z adresami ani pamiętnika, żadnej luźnej kartki z notatkami czy godzinami spotkań. Erin miała małego laptopa, którego Dix wziął ze sobą.
– Poproszę naszego rezydenta, Weeniego *, żeby go sprawdził. – Zobaczył uniesioną brew Ruth i uśmiechnął się. – Naprawdę ma na imię Allen, ale wszyscy nazywają go Weenie. To mu się nawet podoba.
Ruth zamknęła za nimi drzwi mieszkania Erin.
– Jedynymi osobistymi akcentami w tym mieszkaniu były skrzypce i nuty.
– Chyba będziemy musieli poszukać gdzie indziej odpowiedzi na pytanie, dlaczego umarła – powiedział Dix, a ruszając spod starego domu, dodał: – No dobrze, na dzisiaj musimy skończyć. Chłopcy będą się zastanawiali, gdzie was ukryłem. Poza tym nie lubię, jak zbyt długo są sami w domu po szkole. Byli cali podnieceni, że znowu przyjadą do nas agenci FBI.
– Pewnie teraz rządzą w szkole – powiedziała Ruth. – Może nawet obiecali przyjaciołom, że d4iś wieczór wyciągną z nas wszystkie tajemnice.
Dix zatrąbił na samochód, który skręcał przed nimi. – Uważaj, żeby Brewster znowu cię nie obsiusiał.
– Teraz już wiem, że muszę uważać. Gdyby znowu to zrobił, nie mogłabym pójść na kolację z żadnym z moich adoratorów. I pewnie Rob już nigdy więcej nie pożyczyłby mi ubrań.
Komórka Dixa zadzwoniła, gdy szeryf usiłował przejechać przez wielką kupę śniegu usypaną na środku Stumptree Lane. Na czubku zaspy ktoś zatknął kulę śnieżną z marchewkę w miejscu nosa.
– Założę się, że Rob i Rafer maczali w tym palce. – Odebrał telefon. – Szeryf Noble, słucham.
Słuchał przez chwilę, po czym zatrzymał range rovera na poboczu.
– Powiedz mi, że żartujesz. Proszę. – Słuchał jeszcze przez chwilę, a następnie rozłączył się, i wsunął telefon do kieszeni.
Dzwonił lekarz sądowy, doktor Himple. Powiedział, że Erin Bushnell miała w krwioobiegu narkotyk, który udało mu się zidentyfikować. Sądzi, że to substancja chemiczna o nazwie BZ, który zapewne ją sparaliżował. Wtedy morderca wbił jej w klatkę piersiową cienkie ostrze lub igłę. – Wziął głęboki oddech. – Ale to, co zrobił po tym, jak ją zabił, to najbardziej pokręcona rzecz, o jakiej słyszałem.
Ruth pochyliła się i dotknęła jego ramienia.
– Co, Dix, co on takiego zrobił?
– Zabalsamował ją.