Rozdział 25

Motel Buda Baileya

Maestro, Wirginia

Czwartek, późne popołudnie

Muszę wziąć prysznic i się ogolić, zanim pojedziemy do Dixa – powiedział Savich, ale nie ruszył się z miejsca.

Pogłaskał Sherlock po szyi, rozkoszując się dotykiem jej włosów na twarzy.

– Możesz iść pierwszy. – Ugryzła go lekko w ramię, pocałowała i wciągnęła głęboko jego zapach. – Chyba jeszcze z tobą nie skończyłam.

– Chyba?

Piętnaście minut później Sherlock rozciągała się na podłodze, zastanawiając się, czy Gordon Holcombe powiedział im wszystko.

Uśmiechnęła się, gdy usłyszała jak Dillon śpiewa pod prysznicem „Baby, the Rain Must Fall” swoim pięknym barytonem. Już miała do niego dołączyć gdy zadzwoniła jego komórka. Sherlock odebrała telefon.

– Halo?

Żadnej odpowiedzi, tylko urywany oddech.

– Kto tam?

– Och, kurczę, co za niespodzianka. Mój szczęśliwy dzień.

– Kobieta – nie, dziewczyna, młody, wysoki głos.

– Claudia? Czy to Claudia Grace?

– Trafiłaś w dziesiątkę, dziewczyno. Tak naprawdę chciałam rozmawiać z twoim starym, no wiesz, rozgrzać go moim seksownym głosem, ale zajmę się nim później. Fajnie będzie pogadać z tobą. Super imię, Claudia Grace, nie sądzisz? Może powinnam wyjść za Mosesa i zacząć je nosić. On jest słodziutki, nie można temu zaprzeczyć, ale problem polega na tym, że prawie wcale mu nie staje, nawet kiedy chodzę dla niego nago po domu. Dałam mu trochę Viagry, ale nawet to nie pomogło. Więc się znudził i gdzieś wyszedł, a ja wzięłam jego telefon, żeby do was zadzwonić. Pomyślałam: „A dlaczego tylko on ma mieć z tego radochę”?

Sherlock usłyszała w tle jakieś głosy. Więc tym razem nie byli w samochodzie.

– Gdzie jesteś, Claudio?

Usłyszała, że Savich zakręcił wodę. Podeszła do drzwi łazienki, otworzyła je i zobaczyła, jak Dillon wychodzi spod prysznica. Zmarszczył brwi, gdy zobaczył ją z telefonem przy uchu.

– Claudia – powiedziała bezgłośnie.

Niemal na nią skoczył, wyciągając rękę po telefon, ale Sherlock potrząsnęła głową, mówiąc bezgłośnie:

– Jeszcze nie.

Minął, ją kapiąc wodą, podszedł do MAX – a, nacisnął kilka klawiszy i wsunął w ucho słuchawkę bezprzewodowego telefonu.

– Gdzie jestem? Pytanie brzmi, gdzie wy jesteście. Moses mówi, że ukrywacie się przed nami. Chowacie się?

– Nie, Claudio, nigdy w życiu.

– Słuchaj, słoneczko, jak Moses może dać wam to, na co zasłużyliście, jeśli nie możemy was znaleźć? Jest tam twój facet? Moglibyśmy się spotkać, jeśli jesteście gdzieś blisko.

– Pewnie, mój facet jest tuż obok mnie.

– No to dobrze, bo Moses chce mieć go blisko. Czy Moses mówił wam, co dla was planuje?

Naprawdę mnie to nie interesuje, Claudio. A tak przy okazji, gdzie jesteście? Pod jakimś wielkim kamieniem, gdzie mogliście razem wpełznąć?

– Nic z tego, głupia suko. Jesteśmy w pięknym, wielkim Hiltonie, w apartamencie. Jest taki wielki, że można grać w nim w piłkę. Przez mnie będziesz wrzeszczeć tymi swoimi usteczkami. Powiedziałem twojemu ślicznemu mężowi, że każę ci patrzeć, jak pieprzę go do nieprzytomności. A potem on będzie mógł się przyglądać temu, co zrobię tobie, ale on nie będzie już kontaktował. Każdy mężczyzna, z którym skończę, uśmiecha się, jakby mózg mu się roztopił.

– Muszę ci powiedzieć, Claudio, że jestem zaskoczona twoim doświadczeniem z mężczyznami w tak młodym wieku. Nie powinnaś siedzieć w szkole i uczyć się czytać? Ile masz lal? Piętnaście?

– Umiem czytać, ty suko i mam osiemnaście.

– Ta, pewnie. Z tego, co słyszę, to nie masz nawet piętnastu. Założę się, że twoja mama urodziła cię, jak była bardzo młoda, i skończyłaś na ulicy, to tam Moses Grace cię znalazł. I oto jesteś, mała dziewczynka, która udaje dorosłą, przywiązana do tego okropnego starucha.

– Zamknij się! Nie będziesz taka mądra, kiedy Moses cię dopadnie!

– No dobrze, skoro nie znalazł cię na ulicy, to jak się poznaliście, Claudio? Pojechał za tobą do domu i wykończy twoją mamę?

– Nie mam piętnastu lat, a moja mama miała ponad czterdzieści, kiedy umarła, słyszysz mnie? Była mądra, była nauczycielką, ale jakieś wytatuowane sukinsyny z gangu zgwałcili ją i pobili, bo nie chciała rżnąć się z ich wodzem. Umarła.

– Naprawdę mi przykro z powodu twojej mamy, Claudio. Powiedziałaś, że była nauczycielką?

– Tak, uczyła matematyki i była bardzo mądra. Było mi przykro, kiedy umarła, naprawdę. Przecież mogła mnie spuścić w kiblu, ale nie zrobiła tego. Słyszysz mnie, suko?

– Oczywiście, że cię słyszę, przecież krzyczysz. Straciłaś kontrolę nad sobą, jak dziecko w napadzie złości. Dlaczego miałaby cię spuścić? Gdzie był twój tata?

– Mama sypiała z tym dupkiem, który ją zostawił. Nie miałam żadnego tatusia.

– Gdzie ty się nauczyłaś tak mówić? Od mamy czy od tego zaślinionego starucha, z którym teraz jesteś?

– Moja mama nie przeklinała!

– Co zrobiłaś po jej śmierci?

– Wyjechałam. Nie zamierzałam czekać, aż zabiorą mnie te szajbusy z opieki społecznej. I to ja wybrałam Mosesa, nie on mnie. Stał nad tym starym, brudnym łachem, miał krew na rękach, starych spodniach wojskowych i tych czarnych butach, które nosi, i śmiał się jak szalony. Zapytałam go, dlaczego pobił tak tego włóczęgę, a on powiedział, że gość nie chciał podzielić się swoim żarciem. Pomyślałam, że przydałaby mi się ochrona kogoś takiego, więc zaproponowałam mu trochę mojego burbona. Pamiętam tylko, że rano obudziliśmy się w pokoju motelowym.

– Co robiłaś w Atlancie, Claudio? Uciekałaś przed wyrokiem?

– Nie, to nie było w Atlancie, ale co ciebie to obchodzi? Skrzywdzę cię, damulko, naprawdę mocno za to, że obraziłaś mnie i moją mamę.

Sherlock roześmiała się.

– Na pewno, Claudio. Zachowujesz się jak te łobuzy z placu zabaw, które potrafią tylko gadać. Dlaczego mi nie powiesz, gdzie jesteście, żebyśmy mogli wszyscy się spotkać i porozmawiać, zanim Moses cię zabije albo wylądujesz w więzieniu, gdzie posiedzisz, aż osiwiejesz?

– Następnym razem jak się spotkamy, wyrwę ci język.

– To dopiero pogróżka godna dorosłego. Jesteś młoda, masz jeszcze szansę, Claudio. Zostań tam, a skończysz jako zaćpana dziwka. Przez całe to chlanie będziesz wyglądała za kilka lat tak staro jak Moses. Tego właśnie chcesz?

– Powiem ci, czego chcę, suko. Każe Mosesowi najpierw zająć się tobą, pozwolę, żeby zrobił wszystko, na co ma ochotę, specjalnie dla mnie. A ja będę się przyglądać.

Sherlock usłyszała męski głos i jakiś hałas.

– Co ty robisz, Claudio? Z kim rozmawiasz?

– Nie bij mnie, Moses!

Rozległ się trzask i Claudia się rozłączyła. Savich patrzył, jak Sherlock zamyka telefon.

– Zadzwonię do Budynku Hoovera, sprawdzę, czy zlokalizowali te kreatury.

– W tle słyszałam hałasy, czyjeś głosy. Może byli w restauracji.

Savich skinął głową. Parę sekund później rozmawiał ze specjalistą od komunikacji.

– Tym razem poszło nam dużo lepiej, Savich. Użyli karty typu pre – paid, ale udało nam się ich namierzyć jakieś dwadzieścia sekund przed końcem rozmowy. Dostaliśmy solidny, trwały sygnał z telefonu wyposażonego w GPS, więc zlokalizowaliśmy ich z dokładnością do dziesięciu metrów. Są w restauracji Denny'ego na Atherton Street w Miltown, w Maryland. Policjanci powinni tam być lada chwila.

Savich odłożył słuchawkę.

– Gliny już tam jadą. Miałaś rację, są w restauracji, u Denny'ego. Wkrótce będziemy wiedzieli, czy zdążyli. Wyglądało na to, że Moses nie wiedział, że ona dzwoni z jego telefonu. Mogę się założyć, że ruszyli prosto do wyjścia. – Savich westchnął.

Sherlock posłała mu przeciągłe spojrzenie.

– Nie powiedziałeś mi, że Claudia ma zamiar pieprzyć cię jak szalona.

– Ona jest umysłowo chora, a najgorsze, że jest taka młoda. Dlaczego miałbym ci powtarzać coś tak wstrząsającego?

– Claudia wstrząsająca? Żal mi jej, jest taka młoda. Powinieneś był mi powiedzieć.

– Żal ci jej? Ona i Moses wyłupili Elsie Blender oczy, Sherlock. Pomogła ułożyć ciało Pinky'ego na tym szkielecie na cmentarzu w Arlington. Jest psychopatką. Myśl o tym że mogłaby być blisko ciebie, śmiertelnie mnie przeraża. Nie było powodu, żebym opowiadał ci o jej chorych fantazjach. Nie powinnaś była z nią rozmawiać, Sherlock. To było nieprofesjonalne.

– Nieprofesjonalna? Ja? A to dopiero! Wytłumacz mi, co masz na myśli, Dillon.

– Przede wszystkim odebrałaś mój telefon, chociaż wiedziałaś, że to może być Moses. Ten telefon to nasz jedyny łącznik i powinnaś była najpierw mnie spytać, a przynajmniej oddać mi aparat, kiedy wyszedłem spod prysznica.

– Wyobraź sobie, że jestem agentem federalnym, który pracuje z tobą nad tą sprawą. Powinieneś traktować mnie jak partnera, jak kogoś, kogo szanujesz jako kolegę. W dobry dzień może nawet wszystko powyższe.

– Daruj sobie ten sarkazm. Oczywiście, że jesteśmy partnerami. Cóż, tak naprawdę ja jestem twoim szefem i twoim mężem.

Zawsze gdy Sherlock się złościła, jej twarz robiła się równie czerwona jak włosy. Czuła, jak ciepło rozprzestrzenia się od szyi, ta nieszczęsna czerwona plama, która rozgrzewała jej skórę, i to zdenerwowało ją jeszcze bardziej, bo wiedziała, że on to widzi.

– Och, chcesz chronić swoją bezbronną, małą żonkę? Potulne maleństwo, które powinno zasłaniać swoje słodkie uszka przed lubieżnymi groźbami, rzucanymi przez zwariowaną nastolatkę?

– Przestań, Sherlock, i posłuchaj mnie. Jesteś moją żoną i chroniłbym cię nawet za cenę własnego życia.

– A ty jesteś moim mężem, kretynie, i chroniłabym cię własnym życiem. Ale co to ma z tym wspólnego?

– Doprowadziłaś ją do furii, sprowokowałaś, obiecała, że cię dopadnie. Jak mogłaś to zrobić? Nie mogę uwierzyć, że mogłaś dopuścić do czegoś takiego, nawet nie pytając mnie o zdanie.

– Och, rozumiem. Powinnam była powiedzieć: „Przepraszam cię, Claudio, muszę spytać męża, zanim będziemy mogły porozmawiać”. To doprowadza mnie do pasji! – Uderzyła go mocno w nagą pierś, mamrocząc pod nosem: – Stara zasada odmiennych reguł. To, co mówisz, doprowadza mnie do białej gorączki, Dillon. Przestań zachowywać się jak pieprzony macho.

– Cóż, skoro jestem pieprzonym macho, to będziesz musiała się do tego przyzwyczaić. – Posłał jej wściekłe spojrzenie i poszedł do łazienki.

– Tylko dlatego, że jestem dobrym gliną – wrzasnęła przez drzwi – udało mi się wyciągnąć z niej coś o jej matce i jak spotkała się z Mosesem. Sam słyszałeś, szefie. I rozmawiałabym z nią dłużej, gdyby Moses nie zabrał jej telefonu.

Savich wyszedł z łazienki owinięty w pasie ręcznikiem, stanął przed Sherlock i skrzyżował ramiona na piersi. Zrobił to, bo wiedział, że w tej pozie wygląda na twardego i groźnego.

– Nigdy nie powiedziałem, że nie jesteś dobrym gliną, ale teraz przesadziłaś. To był fatalny pomysł. Mówię ci to jako szef, więc przyjmij moje słowa do wiadomości. Ubierzmy się i weźmy do pracy.

Machnęła dłońmi.

– Kurczę, myślisz, że potrafię to znieść i nie zemdleć? Może powinnam najpierw napić się wody, włożyć głowę między kolana albo zadzwonić do Dixa, żebyście wy dwaj, muskularni twardziele, mogli pójść na dwór i porąbać trochę drewna, zanim zdecydujecie, co robić.

Savich przeczesał palcami mokre włosy.

– To niedorzeczne, Sherlock, przestań albo spiorę ci tyłek. Stanęła w bojowej pozycji i machnęła w jego stronę pięściami. – Lepiej ze mną nie zadzieraj, twardzielu. Spróbuj, a rozłożę cię na łopatki.

Miała na sobie gruby, za duży szlafrok, którym owinęła się prawie podwójnie, bose stopy, a jej włosy wiły się dziko wokół głowy. Twarz miała czerwoną z gniewu i była gotowa do walki..lak do tego doszło? Savich roześmiał się, otoczył ją w talii ramionami, zarzucił sobie na ramię i cisnął na łóżko. Opadł na nią, złączył jej ręce nad głową i przytrzymał.

– Przestań na mnie krzyczeć – powiedział z ustami tuż przy jej nosie. – Wiem, że groźby na ciebie nie działają, więc nie będę sobie strzępił języka. Może mi powiesz, gdzie według ciebie powinniśmy zacząć z tymi wszystkimi informacjami, które zdobyłaś?

To było okropne, że nie mogła pofolgować złości, ale potrafiła rozpoznać gałązkę oliwną – właściwie tylko patyczek – i w końcu praca to praca. Postanowiła zachować złość na później.

– Zejdź ze mnie, ty pawianie, nie mogę oddychać.

Savich przeturlał się na bok, ale wciąż trzymał na mej jedną nogę.

– No dobrze. Domyślam się, że to wszystko, o czym opowiadała mi Claudia, musiało się wydarzyć w ciągu ostatnich dwóch lat. Mamy parę szczegółów dotyczących jej matki, które powinny pomóc nam w śledztwie. Może Claudia to jej prawdziwe imię. Musisz usiąść do MAX – a. A teraz pozwól mi wstać, zanim naprawdę się wkurzę i zrobię ci krzywdę.

Pochylił się i pocałował ją, wciąż złą i sfrustrowaną, i podniósł z łóżka. Zamyślony patrzył na nią przez dłuższą chwilę, po czym poszedł do łazienki i zamknął drzwi.

Usłyszał, jak Sherlock śmieje się i woła;

– Dillon, może powinieneś zadzwonić do dyrektora Muellera, powiedzieć mu o tym, czego dowiedziałam się od Claudii.

Savich stanął przed lustrem z maszynką do golenia w dłoni.

Wyraźnie słyszał każde jej słowo, głos Sherlock potrafił być bardzo ostry, jeśli tego chciała. Ale mimo śmiechu wciąż była na niego wściekła, pewnie tak zła jak on na nią. Westchnął i namydlił twarz.

Nie był w najlepszej formie, dwa razy się zaciął.

Dziesięć minut później odebrał telefon z wiadomością, że Moses i Claudia opuścili restaurację.

Zadzwonił do Jimmy'ego Maitlanda, żeby zdać mu raport, a potem do Dixa z przeprosinami, że nie zdążą na kolację, bo mają mnóstwo pracy.

Загрузка...