Rozdział 36

Maestro, Wirginia

Niedziela południe

Chłopcy połknęli pierwszego hamburgera i pieczonego ziemniaka, jeszcze zanim skończyli mówić o pokoju okazań na posterunku policji w Richmond. Dopiero gdy zabrali się do komponowania drugiego hamburgera, Rob zmienił temat:

– Dziś rano lód na stawie był super, tato. Ścigaliśmy się i ja wygrałem. Bez trudu.

– Tylko raz byłeś lepszy ode mnie, Rob – uściśli Rafe – i to dlatego, że oszukiwałeś. A reszta dzieciaków miała po dwanaście lat.

– A Pete? On jest ode mnie starszy.

– To kretyn, nie wie, która noga jest która.

Ruth i Dix odchylili się na krzesłach i patrzyli, jak chłopcy jednocześnie jedzą i się kłócą.

– Niesamowite jest to, że pamiętam, jak siedziałem tak przy stole z moimi braćmi – powiedział Dix.

Ruth skinęła głową, ale widać było, że myśli o czymś innym. – Odwaliliśmy dziś rano kawał dobrej roboty, Ruth, daj swoim szarym komórkom odpocząć.

– Nie mogę.

– Ruth, jeździsz na łyżwach? – spytał Rob. – Myślisz, że przegonisz mojego brata? Jeśli tak, to będziesz mogła pościągać się ze mną.

– A zwycięzca będzie walczył ze mną, dobrze? – zaproponował Dix.

– Żeby z tobą przegrać, musiałby być upośledzony, tato.

– I ślepy – dodał Rafe.

– Taki jesteś dobry? – zainteresowała się Ruth.

– Wygraj z moimi chłopakami, a zobaczysz.

Ruth uśmiechnęła się i podała chłopcom musztardę.

Dix zauważył, że Rob nie zabrał się od razu do jedzenia, co było dziwne.

– Co się dzieje, Rob?

Chłopiec ostrożnie odłożył widelec na talerz.

– Nie wiem, ale coś jest z tobą nie tak, tato. Wydaje mi się, że jesteś bardzo spięty. Ruth też.

– Chyba masz rację. – Dix domyślał się, dokąd zmierza ta rozmowa.

– Rafe i ja rozmawialiśmy… – Rzucił bratu ostrzegawcze spojrzenie.

– Tak?

– Cóż, może… Nic takiego, tato. Możemy porozmawiać o tym później. – Rob odsunął krzesło, złapał hamburgera i wstał. – Idziemy na sanki. Dzięki za lunch.

– Poczekaj na mnie, Rob!

– Uważajcie na siebie! – krzyknęła za nimi Ruth.

Dix otworzył usta, żeby dowiedzieć się, o co chodziło, ale nic nie powiedział. Chłopcy słuchali plotek i wyobraźnia musiała im podpowiadać różne wyjaśnienia. Rob miał rację, oboje z Ruth byli spięci. Rozmowa z chłopcami mogła poczekać, aż będą do niej przygotowani, a to.nastąpi dopiero wtedy, gdy to wszystko się skończy.

– Pewnie winią mnie – powiedziała Ruth, kompletnie go zaskakując. – Łatwo jest pomyśleć, że to wszystko nigdy by się nie zdarzyło, gdybym tu nie przyjechała.

– Jeśli tak myślą, to się mylą i wkrótce to zrozumieją. Są sprawiedliwi i bystrzy. Najlepsze, co możemy dla nich zrobić, to zakończyć tę sprawę najszybciej, jak to możliwe. Wtedy pomożemy im uporać się z tym. Potrzebują trochę czasu.

Zadzwoniła komórka.

– Szeryf Noble.

Ruth obserwowała twarz Dixa, gdy słuchał.

– Dzwonił Cesar Morales – powiedział po skończonej rozmowie. – Nie zdobył dla nas tego nazwiska.

– Mam ochotę siarczyście zakląć. No dobrze, Dix, nie czaruj. Po co dzwonił?

– Okazało się, że dziewczyna Dempseya wydawała ostatnio mnóstwo gotówki. Przyłapali ją na tym i w końcu przyznała się detektywowi, że Tommy dał jej dziewięć tysięcy dolarów, żeby przechowała je do powrotu jego i Jackiego.

Serce Ruth zaczęło bić szybciej.

– Czy powiedziała cokolwiek, co mogłoby naprowadzić nas na ślad osoby, która dała Dempseyowi pieniądze?

– Tak jak mówiłem, Cesar nie podał mi żadnego nazwiska.

Ale Tommy powiedział swojej dziewczynie, że tę robotę zleciła im kobieta. – Przerwał i uśmiechnął się szeroko. – A dokładnie powiedział, że będzie robił dla tej szurniętej suki ze szkoły muzycznej w Maestro.

Загрузка...