25

Ken i Don słuchali z wytężoną uwagą. Opowiedziałam im o wszystkich moich spotkaniach w Westchester i o porannym telefonie policji z Briarcliff Manor.

– Czyżby reakcja łańcuchowa? – Ken się zamyślił. – Czy to celowe przedstawienie, aby przekonać wszystkich dookoła, że dzieje się coś podejrzanego? Małżeństwo opiekujące się domem w Bedford powiedziało ci, że Nick Spencer i Vivian Powers byli w sobie ewidentnie zakochani. Czyżbyś za bardzo zbliżyła się do prawdy? Jak sądzisz, może ta kobieta zamierzała wpaść na chwilę do Bostonu, pomieszkać z mamusią i tatusiem, a potem, kiedy sprawy przycichną, zacząć nowe życie w Australii, Timbuktu albo Monako?

– To oczywiście całkiem prawdopodobne – przyznałam. – Tylko w tej wersji zostawienie otwartych na oścież drzwi, przewróconego stolika i lampy na podłodze jest lekką przesadą… – Zamilkłam, bo musiałam chwilę się zastanowić.

– No, co? – ponaglił mnie Ken.

– Vivian chyba się bała. Kiedy otworzyła mi drzwi, były zabezpieczone łańcuchem i minęło parę dobrych minut, zanim uznała, że może mnie wpuścić.

– Rozmawiałaś z nią około wpół do dwunastej – powiedział Ken.

– Tak.

– Czy dała ci do zrozumienia, czego się boi?

– Nie bezpośrednio, ale przecież opowiedziała mi o awarii samochodu Spencera zaledwie tydzień przed katastrofą samolotu. Pomyślała, że może ani jedno, ani drugie nie było przypadkiem. – Wstałam. – Pojadę tam – zdecydowałam. – Obym się myliła, bo jeśli nie, to Vivian Powers, która skojarzyła sobie mężczyznę o rudawych włosach, stała się dla kogoś poważnym zagrożeniem.

Ken pokiwał głową.

– Jedź. Ja spróbuję z innej strony. Nie tak znowu wielu chorych wychodzi z hospicjum. Pewnie uda mi się znaleźć tego pacjenta.

Ciągle jeszcze byłam nowa w tym zawodzie. Ken miał stanowczo większe prawa. Mimo wszystko jednak musiałam go poprosić:

– Jak go znajdziesz i wybierzesz się do niego pogadać, zabierz mnie ze sobą, dobrze?

Zastanawiał się chwilę, a wreszcie kiwnął głową.

– Niech będzie.


* * *

Mam całkiem niezłą orientację w terenie. Tym razem już nie potrzebowałam mapy, żeby trafić do domu Vivian. Przed drzwiami stał samotny gliniarz, mierząc mnie podejrzliwym wzrokiem. Wyjaśniłam, że widziałam się z panią Powers poprzedniego dnia, a potem do mnie dzwoniła.

– Sprawdzimy – oświadczył krótko. Wszedł do środka i bardzo szybko wrócił. – Detektyw Shapiro mówi, że może pani wejść.

Detektyw Shapiro okazał się mężczyzną o łagodnym głosie, wyglądzie naukowca, przerzedzonych włosach i przenikliwym spojrzeniu orzechowych oczu. Na wstępie wyjaśnił mi, że dochodzenie dopiero się zaczęło. Policja skontaktowała się z rodzicami Vivian Powers i z uwagi na okoliczności otrzymała pozwolenie na wejście do jej domu. Ponieważ frontowe drzwi były otwarte, lampa i wywrócony stolik leżały na ziemi, a samochód stał na podjeździe, obawiano się, iż padła ofiarą przestępstwa.

– Pani była tu wczoraj? – upewnił się Shapiro.

– Tak.

– W tych warunkach, w środku przeprowadzki trudno mieć pewność, ale może potrafi pani ocenić, czy coś się zmieniło?

Staliśmy w salonie. Rozejrzałam się dookoła, przypominając sobie, jak to wnętrze pełne spakowanych kartonów i ze stołami o nagich blatach wyglądało, kiedy je widziałam ostatnim razem. Owszem, była pewna różnica. Poprzednio wszystkie blaty były puste, a dziś na stoliku do kawy stał jeden karton. Wskazałam go palcem.

– Tego pudła tu nie było – oznajmiłam. – Albo je spakowała już po moim wyjściu, albo czegoś szukała i otworzyła, ale wcześniej go tu nie było.

Detektyw Shapiro podszedł do stolika i wyjął z kartonu jakąś teczkę.

– Pracowała w Gen-stone, prawda?

Odruchowo udzielałam jedynie informacji, których byłam absolutnie pewna, nie wspominając nic o własnych podejrzeniach. Łatwo mogłam sobie wyobrazić wyraz jego twarzy, gdybym powiedziała: „Vivian Powers mogła sfingować swoje zniknięcie i ulotnić się dyskretnie na spotkanie z Nicholasem Spencerem, który podobno zginął w katastrofie lotniczej”. A może zrozumiałby więcej, gdybym powiedziała: „Zaczynam się zastanawiać, czy Nicholas Spencer padł ofiarą przestępstwa i czy lekarz z Caspien przeżyje próbę zabójstwa upozorowaną na wypadek samochodowy, dokonaną z powodu zapisków badań laboratoryjnych, przechowywanych przez niego długie lata, a także czy Vivian Powers zniknęła, bo mogłaby zidentyfikować człowieka, który te notatki zabrał”.

Zamiast tego wszystkiego ograniczyłam się do wyjaśnienia, że odwiedziłam Vivian Powers, ponieważ zbieram materiały do publikacji na temat jej szefa, Nicholasa Spencera.

– Dzwoniła do pani po waszej rozmowie.

Chyba detektyw Shapiro podejrzewał, że nie dowiedział się ode mnie wszystkiego.

– Tak. Wspomniałam Vivian o zniknięciu dokumentów laboratoryjnych. Tajemniczy mężczyzna, który je zabrał, przedstawiając się jako wysłannik Nicholasa Spencera, nie miał do tego prawa. Zostawiła mi na sekretarce krótką wiadomość, że domyśla się, kto to taki.

Detektyw nadal trzymał teczkę ze znakiem firmowym Gen-stone. Pustą teczkę.

– Czy uświadomiła to sobie, przeglądając te dokumenty?

– Pojęcia nie mam, ale to pewnie możliwe.

– Teczka jest pusta, a pani Vivian Powers zniknęła. Co pani to mówi?

– Moim zdaniem istnieje możliwość, że Vivian Powers padła ofiarą przestępstwa.

Obrzucił mnie ostrym spojrzeniem.

– Czy w samochodzie słuchała pani radia?

– Nie. – Nie powiedziałam mu, że pracując nad takim materiałem jak ten, bardzo sobie cenię spokojne chwile w samochodzie, kiedy mogę pomyśleć i rozważyć różne scenariusze dopiero co poznanych wydarzeń.

– Wobec czego nie słyszała pani informacji, jakoby Nick Spencer był widziany w Zurychu? Podobno zauważył go tam człowiek, który wiele razy widywał go na spotkaniach akcjonariuszy.

Przetrawiałam tę informację całą długą minutę.

– Pana zdaniem ten człowiek jest wiarygodny?

– Tego nie powiedziałem. Ale z pewnością rzucił nowe światło na sprawę. Naturalnie także i to najnowsze doniesienie zostanie starannie sprawdzone.

– Jeżeli ta rewelacja się potwierdzi, nie trzeba będzie się specjalnie przejmować losem Vivian Powers – zauważyłam. – O ile dobrze się domyślam, jest w drodze do Spencera albo może już do niego dotarła.

– Są ze sobą związani? – spytał Shapiro.

– Małżeństwo, które opiekowało się domem Spencerów, jest o tym przekonane. Jeśli mają rację, to cała historyjka o zaginionych notatkach stanowi wyłącznie część starannie skonstruowanej zasłony dymnej. Słyszałam, że drzwi wejściowe były szeroko otwarte?

Shapiro pokiwał głową.

– Co mogło być działaniem celowym, mającym zwrócić uwagę na jej nieobecność – stwierdził. – Będę z panią szczery. Wyczuwam w tym wszystkim jakiś fałsz i wydaje mi się, że dzięki pani doszedłem, na czym on polega. Moim zdaniem Vivian Powers jest teraz w samolocie, w drodze do Nicholasa Spencera, pewnie na drugim końcu świata.

Загрузка...