37

Jadąc do domu z Pleasantville, miałam cały czas włączone radio, ale nie słyszałam ani słowa. Nie mogłam się pozbyć wrażenia, że moja zapowiedziana wizyta w biurach Gen-stone wpłynęła w istotny sposób na decyzję o nagłym zamknięciu firmy. Miałam także wrażenie, że niezależnie od tego, jakie inne sprawy Lowell Drexel zamierzał ewentualnie omówić z Charlesem Wallingfordem, zjawił się tam przede wszystkim po to, by mi się przyjrzeć.

Przez przypadek dowiedziałam się od recepcjonistki, Betty, iż jedna z maszynistek sortujących korespondencję i wysyłających standardowe odpowiedzi, niejaka Laura, była siostrzenicą doktor Kendall. Może to właśnie ona miała odpowiedzieć na list Caroline Summers, może uznała, że warto go pokazać ciotce?

Ale nawet jeśli tak, to dlaczego w końcu nie odpisała? Polityka firmy zakładała wysłanie odpowiedzi na każdy otrzymany list.

Vivian powiedziała mi, że Nick Spencer, dowiedziawszy się o zniknięciu dokumentów ojca, przestał wpisywać do kalendarza planowane spotkania. Jeżeli on i Vivian byli tak blisko, jak sądzili ludzie w biurze, to dlaczego nie zwierzył jej się ze swoich kłopotów?

Nie ufał jej?

Nowa, interesująca możliwość.

A może w ten sposób chciał ją chronić?

– Vivian Powers była…

Nagle zdałam sobie sprawę, że jej nazwisko słyszę nie tylko w myślach, ale także z radia. Jednym ruchem palca podkręciłam dźwięk. Z rosnącym przerażeniem słuchałam najnowszych informacji. Znaleziono Vivian. Żywa, lecz nieprzytomna znajdowała się w samochodzie sąsiadki, zaparkowanym przy bocznej drodze w lesie, zaledwie dwa kilometry od jej domu w Briarcliff Manor. Podejrzewano próbę samobójstwa, ponieważ znaleziono przy niej pustą buteleczkę po pigułkach nasennych.

Mój Boże! Zniknęła w poniedziałek po południu. Dzisiaj był czwartek. Czy możliwe, że cały ten czas spędziła w samochodzie?

Właśnie dojeżdżałam do granicy okręgu. W ułamku sekundy podjęłam decyzję i na najbliższym skręcie zawróciłam do Westchester.

Czterdzieści pięć minut później siedziałam z ojcem Vivian w poczekalni na oddziale intensywnej opieki medycznej w szpitalu Briarcliff Manor. Allan Desmond płakał – ze strachu i ulgi.

– Chwilami odzyskuje przytomność – powiedział mi – ale najwyraźniej nic nie pamięta. Pytali ją, ile ma lat, powiedziała, że szesnaście! Myśli, że jest nastolatką… Co ona ze sobą zrobiła?

A może raczej: co jej zrobiono?

Przykryłam dłonią jego ręce. Szukałam słów pocieszenia.

– Żyje – powiedziałam. – Prawdziwy cud, że po trzech dniach w samochodzie w ogóle żyje.

W drzwiach poczekalni stanął detektyw Shapiro.

– Rozmawialiśmy z lekarzami – oznajmił. – Wykluczają możliwość, żeby pańska córka spędziła trzy dni w samochodzie. Wiemy też, że nie dalej jak przedwczoraj dzwoniła pod komórkowy numer Nicka Spencera. Czy zdoła pan ją nakłonić do szczerej rozmowy z nami?

Загрузка...