ROZDZIAŁ 34

Cała grupa w poważnych nastrojach, pełna rezerwy, powróciła do „Camille Suite” i zajęła poprzednie miejsca. Większość mężczyzn zostawiła marynarki w pokoju na dole, w poluzowanych krawatach i z podwiniętymi rękawami koszul sprawiali wrażenie, jakby zamierzali przystąpić do ciężkiej pracy. Zgodnie ze wskazaniami zegarka Sandy’ego naradzali się prawie półtorej godziny. Wspólną decyzję miał przedstawić Sprawling.

– Zacznijmy od kwestii pieniędzy – zaczął, dając McDermottowi do zrozumienia, że godzą się na polubowne załatwienie sprawy, chcą jedynie omówić pewne szczegóły ugody. – Ile pański klient jest gotów zwrócić do skarbu państwa?

– Całą kwotę.

– To znaczy?

– Dziewięćdziesiąt milionów dolarów.

– A co z odsetkami?

– Kto będzie sobie zawracał głowę odsetkami?

– My.

– Po co?

– Bo powinno się to załatwić uczciwie.

– Wobec kogo uczciwie?

– No… podatników.

Sandy z ledwością powstrzymał się od śmiechu.

– Dajcie spokój, panowie. Jesteście urzędnikami instytucji federalnych, a od kiedy to służby federalne troszczą się o pieniądze amerykańskich podatników?

– Zawsze dolicza się odsetki w sprawach obejmujących kradzież lub defraudację – wtrącił Mast.

– W jakiej wysokości? Według jakiej stopy?

– Zwykle przyjmuje się dziewięć procent – odparł Sprawling. – Moim zdaniem to byłoby uczciwe.

– Naprawdę? A jakie odsetki płacą urzędy skarbowe, jeśli udowodnię, że naliczono mi zbyt wysoki podatek?

Nikt nie odpowiedział.

– Sześć procent – wyjaśnił McDermott. – Władze zwracają podatnikom zaledwie marne sześć procent.

Sandy miał tę przewagę nad oponentami, że wcześniej wszystko starannie skalkulował. Przewidział tego typu pytania i miał na nie gotowe odpowiedzi. Sprawiało mu więc teraz ogromną radość obserwowanie zdziwionych min, zmarszczonych brwi i przygryzionych warg.

– Zatem proponuje pan sześć procent? – zapytał ostrożnie Sprawling.

– Oczywiście, że nie. To mój klient ma pieniądze i on decyduje, ile jest gotów zwrócić. Według identycznej reguły postępują urzędy państwowe. W dodatku podejrzewamy, że te pieniądze zostaną przeznaczone na zapchanie jakiejś czarnej dziury w Pentagonie.

– Nie mamy prawa decydować o ich przeznaczeniu – wtrącił Jaynes, któremu sprzykrzył się ton tej dyskusji i stanowczość adwokata.

– Już wyjaśniam, jak widzi tę sprawę mój klient. Pieniądze zostały wypłacone przebiegłemu oszustowi i gdyby nie on, Patrick Lanigan, nigdy by nie wróciły do skarbu państwa. To mój klient udaremnił defraudację, zaopiekował się całą kwotą i teraz chce ją zwrócić.

– I utrzymuje, że należy mu się jakaś nagroda? – burknął Jaynes.

– Nic podobnego. Chodzi wyłącznie o waszą rezygnację z odsetek.

– W tej kwestii będzie musiała zapaść decyzja na wyższym szczeblu, w Waszyngtonie – rzekł równie zdegustowany Sprawling. – Proszę nam tylko przedstawić konkretną propozycję.

– Zapłacimy odsetki według połowy stopy procentowej stosowanej przez urzędy skarbowe i ani centa więcej.

– Przekażę tę propozycję prokuratorowi generalnemu. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie w dobrym nastroju.

– Proszę jeszcze dołączyć moje serdeczne pozdrowienia – dorzucił Sandy.

Jaynes uniósł wzrok znad notatnika i spytał:

– Trzy procent. Zgadza się?

– Tak. Cała suma z odsetkami za okres od dwudziestego szóstego marca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku do pierwszego listopada dziewięćdziesiątego szóstego roku wyniesie w zaokrągleniu sto trzynaście milionów dolarów. Proponuję darować sobie lichwiarskie rozliczenia co do centa i uzgodnić taką właśnie sumę, sto trzynaście milionów.

Wymieniona kwota brzmiała nieźle, powinna się była spodobać urzędnikom z Departamentu Skarbu. Wszyscy uwiecznili zatem stosowną liczbę w notatnikach, stwierdzając, że dziewięciocyfrowy zapis robi jeszcze większe wrażenie. Któż mógł się sprzeciwiać ugodzie, w wyniku której tak niebagatelna suma miała trafić z powrotem do skarbu państwa?

Ale zarazem wysokość tejże propozycji mogła oznaczać tylko jedno: Patrick dobrze zainwestował skradzione pieniądze i przez cztery lata musiał na nich nieźle zarobić. Poprzedniego dnia Sprawling zlecił swoim podwładnym przeprowadzenie wstępnych kalkulacji. Okazało się, że gdyby całą kwotę przeznaczyć na cel przynoszący osiem procent rocznego zysku, do tej pory urosłaby do stu trzydziestu jeden milionów. Gdyby zaś chodziło o inwestycję dającą dziesięć procent zysku, majątek wynosiłby obecnie sto czterdzieści cztery miliony. Co zrozumiałe, dochody z tejże inwestycji były wolne od podatku. Wyglądało więc na to, że Lanigan niewiele wydał na siebie, zatem nadal był bardzo bogaty.

– Niepokoi nas również pozew złożony przeciwko władzom federalnym w imieniu Patricka Lanigana – rzekł Sprawling.

– Oczywiście wycofamy go, ale wcześniej chciałbym poprosić o drobną przysługę pana Jaynesa. Proponuję wrócić do tego później. Naprawdę chodzi o drobiazg.

– W porządku, przejdźmy do następnego punktu. Kiedy pański klient będzie mógł złożyć zeznania przed komisją federalną?

– Kiedy panowie sobie zażyczą. Jest gotów zeznawać choćby i zaraz.

– Chcielibyśmy nadać tej sprawie przyspieszony bieg.

– No cóż, im wcześniej odbędzie się przesłuchanie, tym lepiej dla mojego klienta.

Sprawling zakreślił kolejny punkt w notatniku.

– Chcemy także nalegać na zachowanie ścisłej tajemnicy. Żadnych kontaktów z prasą. Szczegóły naszej ugody spotkałyby się z powszechną falą krytyki.

– Oczywiście zachowamy milczenie – obiecał Sandy.

– Kiedy panna Miranda powinna zostać zwolniona z aresztu?

– Jutro. Prosiłbym także o przewiezienie jej pod eskortą z centrum Miami do indywidualnej odprawy celnej. Chciałbym, aby znajdowała się pod opieką FBI do chwili wejścia na pokład samolotu.

Jaynes wzruszył ramionami, jakby nie mógł zrozumieć przyczyn owej prośby.

– Nie ma sprawy – rzekł.

– Coś jeszcze? – spytał McDermott, zacierając ręce, jakby miał zaprosić gości na część artystyczną spotkania.

– Nie. Z naszej strony to wszystko – oświadczył Sprawling.

– Doskonale. Proponuję zatem następujące rozwiązanie. Mam tu dwie sekretarki przy komputerach. Przygotowałem już wstępną wersję pisemnej ugody wraz ze stosownymi rezygnacjami z wcześniejszych wystąpień do sądu. Uzupełnienie omawianych szczegółów nie zajmie dużo czasu, mogliby więc panowie od razu złożyć swoje podpisy. Natychmiast zawiózłbym wszystkie dokumenty do mojego klienta i gdyby on nie miał żadnych zastrzeżeń, za kilka godzin sprawa byłaby załatwiona. Panie Mast, czy mógłby się pan skontaktować z sędzią federalnym i jak najszybciej zwołać posiedzenie? Prześlemy mu telefaksem gotowe pisma dotyczące wycofania złożonych pozwów.

– Kiedy będziemy mogli przejąć materiały Lanigana, papiery i taśmy z nagraniami? – wtrącił Jaynes.

– Jeśli nie zajdą nieprzewidziane wypadki, a dokumenty zostaną zatwierdzone i podpisane przez wszystkie strony, przekażę materiał dowodowy dzisiaj o siedemnastej.

– Muszę natychmiast skorzystać z telefonu – rzucił Sprawling.

Takie samo pragnienie wyrazili Mast i Jaynes. Sandy wskazał im aparaty w oddzielnych pokojach.


Mimo chłodnego październikowego dnia i nieba zaciągniętego chmurami Patrick postanowił wykorzystać przysługujące każdemu więźniowi prawo do spędzenia godziny na świeżym powietrzu. Strażnicy stanowczo się temu sprzeciwili, twierdząc, że szeryf nie wyraził zgody na jego spacery.

Lanigan musiał więc zadzwonić do Huskeya i poprosić go o interwencję. Zaproponował także, by przyjaciel po drodze wstąpił do restauracji Rosettiego przy ulicy Division i kupił trochę tamtejszych specjałów, sandwiczów z mięsem kraba oraz serowych drożdżówek, po czym zjadł z nim lunch na szpitalnym dziedzińcu. Karl oznajmił, że będzie zachwycony.

Usiedli na drewnianej ławce pod bezlistnym skarłowaciałym klonem, przy obmurówce małej nieczynnej fontanny. Z trzech stron otaczały ich skrzydła wojskowego szpitala. Sędzia kupił również torbę drożdżówek dla strażników, tamci zajęli więc posterunek na drugiej ławce, kilkadziesiąt metrów dalej.

Huskey nie wiedział o odbywającym się w kasynie spotkaniu, a Patrick wolał go o tym nie informować. W naradzie uczestniczył także Parrish, więc zapewne tuż po jej zakończeniu musiał powiadomić o jej rezultatach sędziego.

– Co ludzie o mnie mówią? – zapytał Patrick, rozprawiwszy się z trzecim sandwiczem i wytarłszy usta serwetką.

– Plotki stopniowo przycichają, wszystko wraca do normy. Ale na swoich dawnych przyjaciół nadal możesz liczyć.

– Właśnie piszę do nich listy. Czy mógłbyś je dostarczyć w moim imieniu?

– Oczywiście.

– Bardzo dziękuję.

– Słyszałem, że schwytano twoją dziewczynę na lotnisku w Miami.

– To prawda, ale wkrótce powinni ją wypuścić. Chodzi jedynie o drobne nieścisłości w paszporcie.

Huskey ugryzł spory kęs kanapki i zaczął przeżuwać w milczeniu. Zdążył się już przyzwyczaić, że w ich rozmowach niespodziewanie pojawiają się długie przerwy. Nie bardzo zresztą wiedział, o czym mogliby jeszcze mówić, skoro Patrick wolał zachować tajemnicę.

– Takie rześkie powietrze dobrze mi robi – odezwał się tamten w końcu. – Dziękuję, że wyraziłeś zgodę na mój spacer.

– Ostatecznie masz konstytucyjne prawo do przebywania na świeżym powietrzu.

– Czy byłeś kiedykolwiek w Brazylii?

– Nie.

– To powinieneś odwiedzić ten kraj.

– Pójść w twoje ślady czy może wyjechać z rodziną?

– Nie. Zrobić sobie wycieczkę.

– I podziwiać tamtejsze plaże?

– Nic podobnego. Zapomnij o plażach, o wielkomiejskim życiu. Pojedź na prowincję, na tę bezkresną otwartą przestrzeń pod nieopisanie błękitnym niebem, gdzie powietrze jest nadzwyczaj orzeźwiające, krajobrazy przepiękne, a prości ludzie bardzo serdeczni. Tam jest mój dom, Karl. Nie mogę się doczekać, kiedy stąd wyjadę.

– To może trochę potrwać.

– Wiem, ale i tak nie mogę się doczekać. Nie jestem już Patrickiem Laniganem, tamten nie żyje. Dał się oszukać i nie zaznał szczęścia, był gruby i żałosny. Dzięki Bogu odszedł. Nazywam się teraz Danilo Silva i jestem o wiele szczęśliwszym człowiekiem, bo mogę wieść proste życie w pięknym kraju. Danilo jest bardzo cierpliwy.

Ma też piękną kobietę i gigantyczną fortunę – dodał Huskey w myślach.

– Więc jak Danilo zamierza wrócić do Brazylii? – spytał.

– Jeszcze nad tym pracuję.

– Posłuchaj, Patricku… Mam nadzieję, że cię nie obrażę, nazywając wciąż imieniem Patricka zamiast Danilo?

– Nie, skądże!

– Otóż sądzę, że najwyższa pora, abym się wycofał z twojej sprawy i przekazał ją sędziemu Trusselowi. Wkrótce trzeba będzie przystąpić do rozpatrywania wniosków formalnych i zajdzie konieczność podjęcia pewnych decyzji. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby ci pomóc.

– Ktoś wywiera na ciebie presję?

– Owszem, ale się tym nie przejmuję. Nie chciałbym cię urazić, lecz nie mogę dłużej mieć pieczy nad twoją sprawą, gdyż byłoby to bardzo źle widziane. Wszyscy wiedzą, że jesteśmy przyjaciółmi. Ostatecznie sam wybrałeś mnie do grona najbliższych, którzy nieśli twoją trumnę.

– Czy dziękowałem ci już za tę przysługę?

– Nie. Uważałem cię za zmarłego, więc lepiej teraz nie wracajmy do tamtych zdarzeń. Możesz uznać, że było zabawnie.

– Tak, masz rację.

– W każdym razie rozmawiałem już z Trusselem, jest gotów przejąć sprawę. Mówiłem mu również o twoich rozległych oparzeniach i wyjaśniłem powody, dla których pragniesz zostać tu jak najdłużej. Doskonale rozumie twoją sytuację.

– Dzięki.

– Musisz jednak stawić czoło rzeczywistości. Wcześniej czy później zostaniesz przeniesiony do więzienia i możesz tam pozostać bardzo długo.

– Naprawdę podejrzewasz, Karl, że zabiłem tego chłopaka?

Sędzia odłożył resztkę sandwicza do pudełka i upił parę łyków zimnej herbaty. Nie zamierzał okłamywać przyjaciela w tej kwestii.

– No cóż, sprawa wygląda podejrzanie. Po pierwsze, we wraku samochodu odnaleziono zwęglone szczątki ludzkie, a zatem ktoś zginął. Po drugie, FBI przeprowadziło szczegółową analizę komputerową wszystkich osób, których zaginięcie zgłoszono tuż po lub przed dziewiątym lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku. Pepper jest jedyną osobą, jaka w promieniu pięciuset kilometrów od miejsca wypadku nie dała po tym terminie znaku życia.

– Ale to jeszcze za mało, żeby mnie skazać.

– Twoje pytanie nie dotyczyło dowodów przestępstwa, na podstawie których można wydać wyrok skazujący.

– Jasne. Czy zatem twoim zdaniem zabiłem Peppera?

– Nie mam wyrobionego zdania, Patricku. Piastuję stanowisko sędziego od dwunastu lat i nieraz widywałem ludzi, którzy przyznawali się przede mną do popełnienia zbrodni, chociaż sami nie potrafili uwierzyć, że to zrobili. W pewnych okolicznościach człowiek jest zdolny do wszystkiego.

– To znaczy, że wierzysz w moją winę?

– Tego bym nie powiedział. Sam nie jestem pewien, w co mogę wierzyć.

– Sądzisz jednak, że byłbym zdolny zabić człowieka?

– Kiedyś bym w to nie uwierzył, ale tak samo bym nie uwierzył, że jesteś w stanie upozorować własną śmierć i zgarnąć dziewięćdziesiąt milionów dolarów. Twoje postępowanie już nieraz mnie zaskoczyło.

Znów na dłużej zapadło milczenie. Karl spojrzał na zegarek. Patrick podniósł się ociężale i ruszył powoli wokół szpitalnego dziedzińca.


* * *

Lunch w „Camille Suite” składał się ze zwykłych kanapek podanych na plastikowej tacy, został zresztą przerwany telefonem od sędziego federalnego – tego samego, który przed czterema laty na podstawie werdyktu komisji przysięgłych oficjalnie oskarżył Patricka o kradzież pieniędzy. Sędzia przewodniczył jakiejś rozprawie w Jackson i miał tylko parę minut w trakcie przerwy. Mast opisał mu pobieżnie skład uczestników narady i warunki osiągniętego porozumienia, sędzia zażyczył sobie jednak zorganizowania prowizorycznej konferencji telefonicznej. I Mast musiał przy świadkach powtarzać jeszcze raz swą opowieść. Następnie sędzia poprosił Sandy’ego o przedstawienie własnej wersji wydarzeń, co ten ochoczo uczynił. Później musiał się wypowiedzieć Sprawling, przez co konferencja znacznie się wydłużyła, tym bardziej że pracownik Departamentu Sprawiedliwości w pewnym momencie przeszedł do drugiego pokoju, by na osobności porozmawiać z sędzią z innego aparatu. Zdołał jednak przekonać tamtego, że pewne wysoko postawione osobistości z Waszyngtonu nalegają na zawarcie ugody z Laniganem, by w ten sposób móc zaskarżyć znacznie grubsze ryby. Wreszcie sędzia poprosił o prywatną rozmowę z Parrishem, chciał bowiem osobiście uzyskać zapewnienie prokuratora okręgowego, iż po wycofaniu zarzutów instytucji federalnych Lanigan nie odzyska wolności, lecz będzie musiał odpowiadać za znacznie poważniejsze przestępstwa i według wszelkiego prawdopodobieństwa, chociaż niczego nie można jeszcze zagwarantować, spędzi wiele lat w więzieniu.

Sędziemu bardzo się nie podobało działanie w tak wielkim pośpiechu, biorąc jednak pod uwagę naciski polityczne, jak również jednomyślną opinię wszystkich uczestników spotkania w Biloxi, z wyraźnym ociąganiem zgodził się podpisać dokumenty wycofujące wszelkie oskarżenia instytucji federalnych wobec Lanigana. Papiery zostały mu więc przesłane faksem, po czym wróciły zatwierdzone tą samą drogą.

Zaraz po zakończeniu lunchu McDermott przeprosił swoich gości i pojechał do szpitala. Zastał Patricka w izolatce, piszącego list do matki. Wpadł do środka i krzyknął od drzwi:

– Załatwione! – Rzucił dokumenty na stolik i dodał: – Wywalczyłem wszystko tak, jak sobie życzyłeś.

– Wycofali oskarżenia?

– Tak. Sędzia podpisał papiery.

– Ile pieniędzy mam zwrócić?

– Dziewięćdziesiąt milionów z trzyprocentowymi odsetkami.

Patrick zamknął oczy i zacisnął pięści. Jego fortuna doznała poważnego uszczerbku, ale zostało wystarczająco dużo pieniędzy, żeby wraz z Evą i nie narodzonymi jeszcze dziećmi osiąść w jakimś bezpiecznym miejscu, w przytulnym, eleganckim, przestronnym domu pełnym dzieci.

Pospiesznie przebiegł wzrokiem treść umowy, po czym złożył swój podpis. Sandy pospiesznie zawiózł dokumenty z powrotem do kasyna.


W następnym spotkaniu, które rozpoczęło się o drugiej po południu, uczestniczyło już mniej osób. McDermott uprzejmie powitał Talbota Mimsa oraz jego klienta, niejakiego Shenaulta, wiceprezesa towarzystwa Northern Case Mutual, który przyjechał w towarzystwie dwóch radców prawnych firmy, lecz ich nazwiska natychmiast uleciały Sandy’emu z pamięci. Z kolei Mims ściągnął jednego ze swoich wspólników oraz aplikanta z kancelarii adwokackiej. Jak poprzednio, po zebraniu wizytówek, Sandy wprowadził gości do salonu. Obie protokolantki sądowe czekały już na swoich posterunkach.

Jaynes i Sprawling wciąż przebywali w sąsiednich sypialniach, rozmawiając telefonicznie z jakimiś ludźmi z Waszyngtonu. Swoich podwładnych odesłali na dół, do sal kasyna, zabroniwszy im stanowczo spożywać alkohol.

Reprezentacja towarzystwa Monarch-Sierra okazała się jeszcze skromniejsza. Oprócz Hala Ladda, któremu towarzyszył asystent, przybył dyrektor działu prawnego firmy, mały fertyczny mężczyzna o nazwisku Cohen. Wymieniono grzecznościowe formułki zapoznawcze, po czym wszyscy zamienili się w słuch, aby poznać propozycję Sandy’ego. Ten miał przygotowane odpowiednie dokumenty, toteż szybko rozdał gościom plastikowe foliały i poprosił o dokładne zapoznanie się z materiałami. Ale w teczkach znajdowały się jedynie kopie pozwu wystosowanego w imieniu Lanigana przeciwko FBI oraz kolorowe odbitki ukazujące jego obrażenia. Przedstawiciele towarzystw ubezpieczeniowych zostali uprzedzeni przez swoich radców prawnych, toteż żadnego z nich nie zaskoczyły te materiały.

McDermott powtórzył to, co wyjaśniał prawnikom poprzedniego dnia – że uwidocznione rany nie zostały w rzeczywistości zadane przez agentów FBI, gdyż to nie służby federalne odnalazły go w Brazylii, lecz wysłannicy Jacka Stephano. Ten zaś realizował wspólne zlecenie swoich klientów, Benny’ego Aricii oraz towarzystw Northern Case Mutual i Monarch-Sierra. A więc to wymieniona trójka była w pierwszym rzędzie odpowiedzialna za cierpienia jego klienta i przeciwko niej Patrick Lanigan zamierzał wystąpić do sądu.

– Jak chce pan udowodnić rolę detektywa Stephano w tych zdarzeniach? – zapytał Mims.

– Proszę chwilkę zaczekać.

Uchylił drzwi od sypialni i poprosił Jaynesa na parę słów. Ten wkroczył do salonu, przedstawił się oficjalnie, po czym jął z wyraźną satysfakcją relacjonować zeznania Stephano dotyczące poszukiwań Lanigana. Zaczął od składu potajemnego konsorcjum i udziałów finansowych poszczególnych uczestników, omówił pokrótce najważniejsze elementy realizacji zlecenia, a więc rolę, jaką odegrały informacje uzyskane u chirurga plastycznego oraz „chłopców z Plutona”, wreszcie porwanie zbiega i zastosowane tortury. Podkreślił parę razy, iż wszystko to odbywało się za pieniądze Aricii i obu towarzystw ubezpieczeniowych, jako że rzeczywistym celem poszukiwań było odzyskanie pieniędzy utraconych przez każdego ze zleceniodawców.

Wystąpienie dyrektora FBI zrobiło wstrząsające wrażenie, co ten przyjął z niezwykłą satysfakcją.

– Czy są jakieś pytania do pana Jaynesa? – zapytał radośnie Sandy, kiedy opowieść dobiegła końca.

Żaden z gości się nie zgłosił. W ciągu ostatnich osiemnastu godzin ani Shenault z Northern Case Mutual, ani też Cohen z Monarch-Sierra nie byli w stanie ustalić, kto z zarządu ich firmy podjął decyzję o wynajęciu detektywa Stephano. Obaj doszli szybko do wniosku, że nigdy się tego nie dowiedzą, jako że wszelkie ślady zostały skutecznie zatarte.

Towarzystwa należały jednak do bogatych, miały wielu klientów i operowały znacznym kapitałem. Sporo też poświęcały na ochronę dobrego imienia firmy. Żadne z nich nie chciało się pakować w kłopoty.

– Bardzo dziękuję, panie Jaynes – rzekł McDermott.

– Będę w sąsiednim pokoju, gdyby mnie pan jeszcze potrzebował – oznajmił dyrektor takim tonem, jakby największą radość sprawiało mu dostarczanie tego typu relacji osłupiałym przedstawicielom firm.

Co więcej, jego obecność na spotkaniu miała też złowieszczą wymowę. Bo i czemu sam wicedyrektor miałby się fatygować do Biloxi oraz z tak wielkim zaangażowaniem występować w obronie człowieka czekającego na rozprawę?

– A oto moje propozycje – ciągnął Sandy, kiedy zamknęły się drzwi sypialni. – Obie są proste, klarowne i nie do negocjacji. Zacznę od pana Shenaulta z Northern Case Mutual, którego macierzysta instytucja jako ostatnie posunięcie w tej drobnej wojnie potraktowała wystąpienie z pozwem, mające na celu odzyskanie niesłusznie wypłaconego dwuipółmilionowego odszkodowania od pani Trudy Lanigan. Otóż mój klient chciałby, aby państwo wycofali ten pozew, zapomnieli o pieniądzach i pozwolili Trudy żyć dalej w spokoju. Nie dość, że samotnie wychowuje dziecko, to olbrzymią większość uzyskanego odszkodowania już wydała, byłby więc olbrzymi problem z odzyskaniem pieniędzy. Jeżeli pozew zostanie wycofany, mój klient na piśmie zrzeknie się jakichkolwiek roszczeń wobec towarzystwa za rany odniesione z jego przyczyny.

– Tylko tyle? – zapytał wyraźnie zdumiony Mims.

– Tak. Nie chcemy niczego więcej.

– Załatwione.

– Wolałbym mieć chwilę na zastanowienie – wtrącił Shenault z kamienną twarzą.

– Nic z tego – uciął Mims. – To wspaniałomyślna propozycja, którą powinniśmy natychmiast przyjąć. Dlatego wyrażam zgodę. Koniec, kropka.

Shenault wcale nie był o tym przekonany.

– Chciałbym jednak przeanalizować…

– Nie! – przerwał mu adwokat, obrzucając tamtego piorunującym spojrzeniem. – Przyjmujemy warunki umowy. Jeśli będzie pan chciał, aby od jutra kto inny reprezentował wasze towarzystwo, proszę bardzo. Lecz dopóki ja jestem waszym pełnomocnikiem, podejmuję decyzję o akceptacji ugody. I to już, w tej chwili.

Shenault miał taką minę, jakby został spoliczkowany.

– Przyjmujemy propozycję – powtórzył Mims.

– Co pan na to, panie Shenault? – zagadnął McDermott.

– Ech… Tak, oczywiście. Zgoda.

– Doskonale. W sąsiednim pokoju czeka już przygotowany tekst umowy. Byłbym wdzięczny, gdyby panowie zechcieli się z nim teraz zapoznać i zostawili nas na parę minut samych, gdyż wolałbym porozmawiać z panem Laddem i jego klientem na osobności.

Mims wyprowadził swoją ekipę do drugiego pokoju. Sandy zamknął za nimi drzwi, po czym zwrócił się do Cohena i Ladda:

– Propozycja dla państwa, niestety, jest nieco odmienna. Z Northern Case Mutual poszło tak łatwo, ponieważ toczy się sprawa rozwodowa, dość trudna i skomplikowana, a mój klient mógłby z łatwością wykorzystać pozew przeciwko towarzystwu ubezpieczeniowemu do uzyskania rozwodu. Zatem z przykrością muszę stwierdzić, że panowie znajdują się w trochę gorszej sytuacji. Tamci zapłacili Stephano pół miliona dolarów, wasza firma wyłożyła dwa razy tyle. A więc i wasza odpowiedzialność jest większa, pomijając już fakt, że Monarch-Sierra dysponuje znacznie wyższym kapitałem.

– Jaką sumę ma pan na myśli? – zapytał szybko Cohen.

– Mój klient nie chce dla siebie ani centa. Martwi go jednak sytuacja sześcioletniej córeczki, której beztroska matka szasta pieniędzmi na lewo i prawo. To również jeden z powodów, dla których radca prawny Northern Case Mutual tak szybko przyjął propozycję. Naprawdę bardzo trudno byłoby wywalczyć zwrot odszkodowania od pani Lanigan. Dlatego też Patrick chciałby zapewnić córce skromny fundusz powierniczy, niedostępny dla jej matki.

– Jak duży?

– Ćwierć miliona dolarów. Chciałby również dostać drugie tyle na pokrycie kosztów rozpraw sądowych. W sumie chodzi zatem o pół miliona, w dodatku wyegzekwowane jak najszybciej, aby nikt z zarządu waszej firmy nie znalazł się w kłopotliwej sytuacji po opublikowaniu przedstawionych panom zdjęć.

Sądy południowego wybrzeża wyróżniały się bezprzykładną hojnością w przyznawaniu odszkodowań ludziom występującym w sprawach cywilnych przeciwko różnego rodzaju instytucjom. Przed spotkaniem Ladd wytłumaczył Cohenowi, że gdyby doszło do rozprawy o celowe spowodowanie rozległych obrażeń cielesnych, najpewniej zapadłby wielomilionowy wyrok na niekorzyść Aricii i obu towarzystw ubezpieczeniowych. Cohenowi, który sam był prawnikiem z Kalifornii, nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Zresztą jego zwierzchnicy stanowczo wyrazili chęć polubownego załatwienia sprawy.

– Krótko mówiąc, mielibyśmy wyasygnować pół miliona dolarów w zamian za pisemną rezygnację z wszelkich roszczeń wobec firmy? – spytał teraz.

– Zgadza się.

– Przyjmiemy takie warunki.

Sandy pospiesznie sięgnął do aktówki i wyjął plik papierów.

– Dla panów mam również przygotowany wstępny tekst umowy. Proszę się z nim zapoznać.

Wręczył prawnikom dokumenty i wyszedł z salonu.

Загрузка...