11

San Diego, Kalifornia, Sol III
08:22, 5 listopada 2001

Ernie Pappas był obywatelem Stanów Zjednoczonych urodzonym na terytorium Samoa Amerykańskiego.

W roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym pierwszym w wieku osiemnastu lat zaciągnął się jako szeregowiec do Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Samoańczycy są dziwnymi i cennymi nabytkami amerykańskiej armii. Dziwnymi, bo oprócz herkulesowej postury mają wyraźnie polinezyjskie rysy, które wyróżniają ich spośród tłumu żołnierzy białej i czarnej rasy. Cennymi, bo oprócz wspomnianej herkulesowej budowy ciała odznaczają się wysokim intelektem i dużym opanowaniem. Samoańczycy szybko awansują, a zwierzchnicy samoańskich podoficerów zawsze bardzo nalegają na pozostawienie ich w jednostce przez dłuższy czas. Ich udział wśród żołnierzy przeniesionych z powrotem do służby z rezerwy jest wysoki.

W roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym czwartym starszy szeregowy Pappas poślubił szesnastoletnią Priscillę Walls z Yemassee w Południowej Karolinie. Według rodziców panny młodej, związek ten kłócił się z pewnymi ogólnie przyjętymi normami. Po pierwsze, mimo że szeregowy Pappas nie był Murzynem, to jednak był „kolorowy”.

W tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym czwartym roku w Yemassee w Południowej Karolinie białe dziewczęta, nawet z niezamożnych rodzin, nie wychodziły za mąż za kolorowych. Po drugie, panienka Priscilla, ich mała Prissy, była za młoda na takie rzeczy, mimo że wśród dziewcząt z jej pokolenia i z pokolenia jej rodziców małżeństwa zdarzały się już w wieku piętnastu lat. Po trzecie, pan młody był żołnierzem piechoty morskiej w czynnej służbie. Mimo że Priscilla uważała to za krok w górę po drabinie społecznej — jej rodzinę najdelikatniej można by określić jako „mało zamożnych rolników” — rodzice mieli odmienny pogląd. Standard życia mało zamożnego rolnika odpowiadał jej dziadkowi, dzierżawcy gruntów, i pradziadkowi, także dzierżawcy gruntów, i na pewno był dla niej lepszy niż małżeństwo z „chińskim marynarzykiem”. (Wiedza pana Wallsa na temat Samoa Amerykańskiego była porównywalna z jego znajomością fizyki jądrowej.) Mimo wszystko Wallsowie podpisali jednak odpowiednie papiery i stanęli przed sługą bożym z siostrą Prissy jako drużką i sierżantem szeregowego Pappasa jako drużbą, bo Prissy najwyraźniej spodziewała się dziecka.

Był piąty listopada roku dwa tysiące pierwszego. Earnest Pappas, specjalista celowniczy sierżant w stanie spoczynku, sączył gorącą czarną kawę Kona i kontemplował niedzielne wydanie San Diego Times. Raz po raz wydymał policzki i wypuszczał powietrze z lekko chrapliwym dźwiękiem.

Pani Pappas zmywała naczynia po śniadaniu i po trzydziestu pięciu latach małżeństwa potrafiła odgadnąć, że mąż jest w złym nastroju. Znała nawet powody jego niezadowolenia.

Pomimo tego, że Earnest Pappas dał swoim teściom trójkę wspaniałych wnuków — wszyscy skończyli college — nigdy nie podniósł ręki na ich córkę, pozostał jej wierny i zapewnił standard życia, jakiego tylko mogło jej pozazdrościć rodzeństwo, oni i tak darzyli go niechęcią. Nigdy się z tym nie zdradzał, ale i tak było oczywiste, że odwzajemniał ich uczucie. Dlatego na zbliżającą się wizytę teściów zareagował ze złością i rezygnacją, jaką wywoływały u niego wszystkie nieprzyjemności, których nie dało się uniknąć. Starał się zmieniać rzeczy, na które miał wpływ, i nie przejmować się tymi, na które nie miał wpływu. I to przypomniało mu o kolejnej rzeczy, której nie mógł zmienić. O wieku.

Przez trzydzieści lat Earnest Pappas trenował w jednym celu: obrony Stanów Zjednoczonych. Ale wojna, która groziła jego krajowi, spadła na barki młodszych, zdrowych mężczyzn. On zaś był tylko zużytym wiarusem, za starym, żeby się na cokolwiek przydać.

Jego — jak mniemał — doskonale ukryty zły nastrój rozwiała wręczona mu przez żonę depesza. Na kopercie widniało jego nazwisko, numer referencyjny i adres zwrotny dobrze znanego biura Departamentu Obrony w St. Louis w Missouri. Z uczuciem absolutnego niedowierzania w obecności wstrząśniętej żony ostrożnie wytarł nóż, ostatnio użyty do krojenia grejpfruta, i rozciął kopertę. Wewnątrz znalazł złożony na pół dokument.

Szanowny Panie: Na podstawie Dyrektywy Prezydenta 19-00 wzywam pana do stawienia się w OBOZIE PENDLETON, W KALIFORNIJSKIEJ BAZIE PIECHOTY MORSKIEJ, nie później niż O PÓŁNOCY 20 LISTOPADA 2001 celem odbycia służby wojskowej. W przypadku niestawienia się w wyznaczonym terminie zostanie wszczęte postępowanie zgodnie z Artykułem 15 Kodeksu Prawa Wojskowego: Odmowa stawienia się do niebezpiecznej służby. Wszelkie wnioski o zwolnienie ze służby z powodu wieku, piastowanych funkcji cywilnych, stanu zdrowia i innych zostaną rozpatrzone na miejscu.

Zwrot kosztów transportu nastąpi na podstawie załączonych voucherów. Można je stosować w samolotach, pociągach, autobusach i taksówkach, ale nie zostaną uwzględnione w przypadku podróży prywatnym środkiem lokomocji.

NIE ZABIERAĆ: prywatnych pojazdów, osobistej broni, odbiorników radiowych z dołączanymi głośnikami, dużych instrumentów muzycznych i ŻADNYCH urządzeń komunikacyjnych, łącznie z telefonami komórkowymi i pagerami.

Zabrać: ubranie cywilne na jeden tydzień, mundur, przedmioty higieny osobistej, małe urządzenia rozrywkowe, odbiorniki radiowe i odtwarzacze ze słuchawkami, małe instrumenty muzyczne i / lub coś do czytania.

Earnest Pappas sprawdził najpierw, czy list rzeczywiście adresowano do niego, i przyjrzał się numerowi referencyjnemu. Potem jeszcze raz dokładnie przeczytał depeszę, drapiąc się przy tym w głowę trzonkiem noża, czym zawsze wyprowadzał swoją żonę z równowagi.

Zdmuchnął z listu drobne płatki naskórka, spojrzał na żonę i stwierdził oczywisty fakt.

— Ja mam pięćdziesiąt siedem lat!

Jeszcze raz przeczytał list i pomyślał: Cholera, jeszcze tu będę, kiedy odwiedzą nas te przeklęte ubogie białasy!

Загрузка...