38

Prowincja Andata, Diess IV
10:09 czasu uniwersalnego Greenwich, 19 maja 2002

Major Steuben podciągnął się na kawałku gruzu i wytarł krew z ust. Bezustannie dzwoniło mu w uszach, ale był żywy, o co nie założyłby się przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Całkowita utrata słuchu wydawała się w obecnej sytuacji niewielką ceną do zapłacenia. Próbował wstać, ale fala zawrotów głowy zwyciężyła go i musiał znowu usiąść. Zauważył pierwszą drużynę zwiadowców, która zbliżała się w podskokach i rzucała srebrnymi błyskawicami. Huk broni kinetycznej brzmiał w uszach Steubena jak głuche dudnienie, ale był to pierwszy dźwięk, jaki major usłyszał od czasu eksplozji.

Pamiętał, jak płomień z paszczy smoka strącił z nieba nacierającego Wszechwładcę jak muchę. Wspomnienie podziałało jak kubeł zimnej wody i major zszedł natychmiast z rumowiska, chwycił w przelocie G-3 i ruszył w stronę jednego z bunkrów, które pospiesznie usypali grenadierzy. Chciał dostać się do systemów łączności, skoro wydawało się, że jednostka mogła cudem przetrwać. Zanim tam dotarł, drogę zagrodził mu czołg Leopard, który plunął ogniem i barwił wodę krwią Posleenów. Huk głównego działa stanowił znowu zamach na Steubena i major stracił na chwilę wszelką nadzieję na odzyskanie słuchu w tym wściekłym, chaotycznym świecie.

Kucnął za uszkodzoną ścianą i wystawił za róg lufę karabinu. Scena za rogiem była jeszcze bardziej wstrząsająca niż to, co się tu rozgrywało przez ostatnie dni. Major widział, jak głowy holograficznego smoka zieją ogniem na Posleenów stłoczonych od strony morza. Posleeni nie mogli uciec i teraz ich szeregi rozmywały się pod gradem kul jak gliniane urwisko zalane strumieniem wody z węża strażackiego. W powietrzu fruwały kawałki ciał i krople krwistej mazi, kiedy na Posleenów zionął metaliczny oddech smoka. Stosy trupów rosły tak wysoko, że stały się dla smoka przeszkodą, więc jego niższe głowy musiały się unieść ponad stertą na całą swoją wysokość, i wtedy dopiero mogły dalej zionąć językami ognia. Kiedy głowy opadły z powrotem razem ze środkową głową, wyleciała z nich grupka małych okrągłych obiektów.

Majorowi Steubenowi zajęło trochę czasu, zanim domyślił się, co to za obiekty. Poinformowano go, całe tysiąclecia temu na Ziemi, o możliwościach pancerzy wspomaganych floty. Patrzył, jak niewinnie wyglądające, stosunkowo drobne kuleczki dryfują leniwie w górę, a potem zaczynają opadać. Nagle zbladł jak papier, wrzasnął „POCISK!” i zanurkował w tył z rękami na uszach.

Następnie podniósł się na nogi i wyszedł chwiejnym krokiem na ulicę. Kiedy pojawiła się druga grupa zwiadowców, major wybiegł naprzeciw jednego z nich, podoficera, sądząc po belkach na ramieniu. Steuben miał nadzieję, że sierżant go widzi. Nie było widocznej przyłbicy, pochyły przód hełmu wykonany był z gładkiej, szarej stali plastycznej.

— Oficerze! — zawołał do żołnierza, pochylając się nad naszywką na kołnierzyku. — Muszę pomówić z pańskim dowódcą!

Broń żołnierza nawet nie drgnęła i dalej wyrzucała strumienie pocisków w stronę celów. Major trzasnął żołnierza w ramię; poczuł się tak, jakby uderzył belkę dwuteową i o mało nie złamał sobie ręki. Miał wrażenie, że mówi do jakiegoś bezdusznego robota, i przez chwilę zastanawiał się, czy w pancerzu jest rzeczywiście żywy człowiek.

Eine Minute bitte, Herr Major. Der Leutnant ist hierher unterwegs — powiedział żołnierz doskonałą niemczyzną.

Was? Was? Ich bin ein wenig taub.

Głośniej!

Eine Minute bitte, Herr Major. Der Leutnant ist hierher unterwegs — zagrzmiał znów pancerz.

Sind Sie Deutscher? — krzyknął zaskoczony major Steuben, który wyraźnie widział czerwono-biało-niebieską tabliczkę na ramieniu pancerza.

Nein, Herr Major, Amerikaner. Die Rüstung hat einen Übersetzer. Bitte, Herr Major, ich muss gehen. (Nie, panie majorze, Amerykaninem. W pancerzu jest translator. Przepraszam, panie majorze, muszę iść).

Pluton oddalił się w podskokach, pozostawiając w tyle jeden niski pancerz. Podszedł on ociężale do majora i rękawica z brzdękiem uderzyła o hełm w geście salutowania.

Leutnant Michael O’Neal, mein Herr — zadudnił pancerz. — Tut uns leid, dass es so lang gedauert hat. Wir hatten unterwegs eine Störung. (Przepraszamy, że tak długo to trwało. Coś nam przeszkodziło po drodze).

— Lepiej późno niż wcale, poruczniku. Musi się pan wycofać ze swoją jednostką? Gdzie jest pański dowódca?

— Ja nim jestem, sir. Reszta batalionu albo nie żyje, pogrzebana pod Qualtren, albo działa na głównej linii obrony.

W ręku O’Neala nagle pojawił się pistolet. Broń wypluła strumień pocisków w ciemność niższej kondygnacji odległego budynku. Rozległ się słabnący krzyk i zanim major się obejrzał, pistolet już wrócił do futerału. Wszystko stało się w czasie krótszym, niż Steuben potrzebowałby na pociągnięcie za spust.

— Cóż — powiedział drżącym głosem Steuben. — Pan też patrzy na ostatniego członka dziesiątej dywizji grenadierów. Nie zostało nam nawet wystarczająco dużo żołnierzy, żeby pogrzebać naszych zmarłych, gdyby udało się ich odnaleźć.

— Tak, sir — powiedział ze stoickim spokojem pancerz wspomagany. — Pewnego dnia wszystkich nas spotka śmierć. Tylko że dzisiaj spotkała zbyt wielu.

— Ja. Jakie są pańskie rozkazy? — zapytał major.

Zaczął mrużyć oczy ze zmęczenia, kiedy opadał poziom adrenaliny, gwałtownie podniesiony w ciągu ostatnich kilku minut. Poczuł nagłą potrzebę zwymiotowania i ledwo się przed tym powstrzymał.

— Otrzymałem od generała Housemana ustny rozkaz uwolnienia jednostek z tego budynku i niezwłocznego eskortowania ich do głównej linii obrony, sir.

— Cóż, zostaliśmy uwolnieni i myślę, że powalone budynki pozwolą uwolnić się także Brytyjczykom, Francuzom i Amerykanom — powiedział major i gwałtownie usiadł na stercie gruzu. — Ale nie mamy z nimi żadnej łączności. Nie możemy im nawet powiedzieć, że droga wyjścia jest wolna.

— Cóż, właściwie jeszcze nie jest, sir. Trzeba będzie walczyć po drodze do głównej linii obrony.

— Tak, ale może się udać, skoro zepchnęliśmy główne oddziały Posleenów z ich pozycji. W każdym razie uda nam się, jeśli wyruszymy przed ich kontratakiem. Aleja na zachodzie jest otwarta, ale musimy się jeszcze uporać z trzema budynkami i dwiema alejami.

— Proszę chwilę zaczekać, sir. Muszę coś sprawdzić.

Pancerz wspomagany szczelnie zasłaniał postać, ale coś mówiło majorowi, że młody, jak sądził, porucznik był tak samo zmęczony jak on.

— Zabezpieczyliśmy skrzyżowanie, majorze — ciągnął po chwili Mike — i mamy kontakt z pańskimi jednostkami w tym rejonie. Uważam, że powinniśmy tam iść, przynajmniej ja powinienem. Musimy ruszyć tym dyliżansem, sir.

— Ja, verstehe.

Steuben odwrócił głowę i dostrzegł czołg Leopard, który zablokował mu drogę odwrotu. Kierowca i dowódca patrzyli z włazu na stosy posleeńskich trupów. Czołgiem dowodził porucznik z trzeciej brygady, którego major znał tylko z widzenia. Nieważne. Wstał, podszedł i zacisnął dłoń na uchwycie przy włazie. Zachwiał się przez chwilę, kiedy zakręciło mu się w głowie, ale postawił nogę na gąsienicy i za drugim razem zdołał wdrapać się na maskę czołgu. Wziął głęboki wdech.

— Poruczniku — warknął — w następnej fazie bitwy będziemy przemieszczać jednostki. Potrzebny mi transport, a ten sektor musi zostać zabezpieczony, ranni opatrzeni, a żołnierze przygotowani do marszu. Zabieram wasz czołg, a wy przejmujecie dowództwo nad tym sektorem.

Porucznik przełknął ślinę i mężnie powstrzymał wściekłość.

Jawohl, Herr Major. Rozumiem.

Wyskoczył z siedzenia dowódcy czołgu, odpiął hełm, podał go majorowi i wyszedł z czołgu, żeby zaraz zacząć organizować jednostki.

Major Steuben wślizgnął się na wygodne siedzenie w żelaznym czołgu. Służył w jednostkach pancernych i z miłością wspominał dni, które spędził jako dowódca czołgu. Żałował, że już nim nie jest, że nie może odpowiadać za maszynę i życie załogi. Ale z kolei coraz większa odpowiedzialność wciąga jak nałóg, coś, czego się potem szuka, a nie unika. Na razie musi stawić czoła obecnej sytuacji jak wielu w historii, jako Niemiec i Steuben.

Głowa do góry, plecy wyprostowane i pracujący umysł!

— Kierowco, jedziemy do skrzyżowania, schnell.


* * *

Kiedy Mike dotarł do skrzyżowania, sytuacja była już pod kontrolą. Ulica na północy została całkowicie zablokowana przez przewrócony megawieżowiec. Nieliczne nie zniszczone pojazdy pancerne z szuflami buldożerów spychały gruz w hałdy, a pospiesznie usypana barykada z rumowiska broniła teraz dostępu do wschodniej drogi. Pod ścianą piętrzyły się fragmenty budynków i stały wymieszane z drużyną zwiadowców szeregi Panzergrenadiere.

Daleko, w odległości około kilometra, widać było Posleenów, ale te grupki były najwyraźniej w odwrocie. Mike żałował, że nie ma wojsk, żeby ich popędzić, ale teraz nie mógł o tym nawet marzyć.

Południowa ulica też była zablokowana, ale zostawiono dużą wyrwę do ucieczki. Tutaj nadal widać było Posleenów, którzy gwałtownie strzelali w obie strony. Większość niedobitków plutonu znajdowała się właśnie tutaj i prowadziła wymianę ognia z dalekimi siłami Posleenów. Większość pocisków hiperszybkich, które wystrzeliwali Posleeni, rozbijała się o barykadę i trzeba było stale dosypywać gruzu, ale jak na razie sytuacja była pod kontrolą.

Żołnierze prowadzili ostrzał jak weterani, a zwiadowcy, którzy nadal wchodzili do bocznych budynków, brali Wszechwładców na cel i niszczyli w ten sposób organizację wojsk nieprzyjaciela. Dołączyli do nich snajperzy Panzergrenadiere, prawie tak samo skuteczni ze swoimi wyposażonymi w celowniki optyczne karabinami G-3.

— Sierżancie Green — zawołał Mike, kiedy sierżant plutonu wrócił z południowej barykady.

— Kogo nam brakuje, sierżancie?

— Straciliśmy Featherly’ego i Simmsa, Meadows jest ciężko ranny, ale pancerz się nim zajął i jego stan jest stabilny.

— Nieźle, zważywszy na to, czego dokonaliśmy.

Mimo wszystko Mike wiedział, że każda śmierć będzie go dręczyła w czasie bezsennych nocy. Jego nonszalanckie podejście do walki przeminęło wraz ze śmiercią Wiznowskiego. Od tej chwili każdy wskaźnik na monitorze będzie prawdziwym człowiekiem, i Mike nie chciał o tym zapominać.

— Musimy odzyskać łączność z innymi jednostkami w budynku. Niemcy nie mają z nimi kontaktu i mówią, że Korpus też nie. Proszę posłać drużynę Duncana z dwoma zwiadowcami do budynku, żeby znaleźli te jednostki.

Utrzymamy pozycję, dopóki nie dam rozkazu do odwrotu. Każda jednostka, która wyjdzie z budynku, tymczasowo wesprze jednostki na froncie i osłoni odwrót.

— Tak jest, sir.

— Dogadam się z tym szwabskim majorem, żeby czekali tutaj, dopóki nie wycofamy naszych jednostek. A potem wiejemy stąd w te pędy.

— Tak jest, sir, powodzenia.

Sierżant Green ruszył na barykady, żeby wysłać drugą drużynę do budynku, i wezwał dwóch zwiadowców na otwartym kanale plutonu.

Kiedy odszedł, czołg Leopard plunął pociskiem z lufy skierowanej na wschód. Daleki spodek wyleciał w powietrze z hukiem i błyskiem płomieni. Mike zauważył, że dowódcą czołgu był niemiecki major. Sprawdził poziom energii, ale wciąż przekraczał on dwadzieścia pięć procent.

— Sierżancie Green, proszę zarządzić ogólne sprawdzenie stanu energii i amunicji. Rozdać amunicję i sprawdzić postępy inżynierów. Zająć się rannymi, których trzeba ewakuować. Mogą przejść przez bezpieczny sektor. Proszę posłać żołnierzy do południowego budynku i upewnić się, że ta aleja pozostanie zabezpieczona.

Próbował przypomnieć sobie, czy powinien zająć się czymś jeszcze, ale był zbyt zmęczony. Czuł, jak zamykają mu się oczy, kiedy stał na czołgu, i stwierdził, że nadszedł czas na stymulator.

— Michelle, jeszcze raz Provigil-C i połącz mnie z generałem Housemanem.

— Przekroczy pan maksymalną dopuszczalną dawkę.

— Zrób to — warknął Mike, zbyt zmęczony, żeby dbać o dobre maniery wobec maszyny. — Niech przekaźniki zaaplikują stymulator całemu plutonowi. Jeszcze nie wyjechaliśmy z dżungli.

— Tak jest, sir, generał Houseman jest na linii.

— O’Neal? Jaka jest sytuacja? Straciliśmy łączność z dziesiątą dywizją.

Generał wydawał się zmartwiony.

— Uwolniliśmy ich, sir — powiedział Mike i wystukał komendę przesłania danych. — I oczyściliśmy ich pozycje z Posleenów. Pozostałe skrzydła ukrywają się za zasłoną zwalonych megawieżowców. Zabezpieczyliśmy skrzyżowanie i przy wsparciu dziesiątej dywizji usypaliśmy pospieszne barykady. Poza tym… odzyskaliśmy nasze pozycje i obecnie próbujemy skontaktować się z innymi jednostkami. Ponieśliśmy dopuszczalne straty w ludziach podczas manewrów i walki. Jakie są pańskie rozkazy, sir?

— Poruczniku — zaczął generał i urwał, żeby odchrząknąć — zostańcie na pozycji, dopóki jednostki nie opuszczą budynków, a potem wracajcie do domu. Jesteście teraz w strefie ogniowej głównej linii obrony i możecie uzyskać ograniczone wsparcie artylerii. Podczas waszego odwrotu będziemy osłaniać ogniem drogę za wami. Na razie zostańcie jeszcze trochę na pozycji. Dacie radę?

— Tak jest, generale, zostaniemy tu, aż otrzymamy rozkaz odwrotu. Moglibyśmy ewakuować rannych, sir? Helikoptery powinny mieć wolną drogę do morza i mogłyby wylądować na bulwarze, żeby ich zabrać. Mam jednego żołnierza w ciężkim stanie, a grenadierzy mają pełno rannych.

— Jak cholera, synu, zaczekajcie.

Kiedy Mike czekał, zauważył, że ściana budynku jakby pulsowała w rytmie bicia jego serca. Co za dziwny widok, pomyślał. Podniósł wzrok, spojrzał przez głęboką, czystą wodę na niebo i wciągnął w płuca chłodne, suche powietrze z regulatora. Podwodne skały wokół niego żyły i drżały odcieniami żółci i czerwieni, nietypowymi na tej głębokości. Ale ogarnęło go upojenie nurkowania i przestał analizować sytuację. Pozwolił, by czas płynął obok niego, jakby każda sekunda była wiecznością. Poruczniku, helikopter sanitarny w drodze. O’Neal! Specjalisto, czy radio działa? Tak, sir, mamy jego falę nośną, chyba tam jest, sir, ale nie odpowiada. Dobra, O’Neal! Obudź się!

— O’Neal! Odpowiedz!

— Tak jest, sir, przepraszam!

Nagły powrót do rzeczywistości był dla Mike’a wstrząsem.

— Wszystko w porządku?

— Tak, sir, nigdy nie było lepiej. Nic mi nie jest, sir. Nic mi nie jest.

Mike pokręcił głową z boku na bok i próbował znowu zorientować się w swoim położeniu. Brak normalnych bodźców, uczucie powiewu i zapachy bitwy sprawiały, że sytuacja stawała się jeszcze bardziej nierzeczywista. Mike miał wrażenie, że pogrąża się w elektronicznej symulacji, i starał się przypomnieć sobie, w której. Niemiecki major patrzył na niego z obojętnym wyrazem twarzy.

— O’Neal! — wrzasnął generał, kiedy wyczuł, że porucznik znowu odpływa. — Nie zawiedź mnie teraz. Sprowadź mi tu te jednostki i wtedy dam ci spokój, ale nie zasypiaj mi w środku bitwy. Możesz chwilę odpocząć?

— Nic mi nie będzie, sir, naprawdę. Wszyscy jesteśmy odrobinę zmęczeni. I chyba przedawkowałem stymulator.

— Nie możesz się teraz poddać, synu. Jeśli słabnie któryś z żołnierzy, to trudno, ale kiedy zasłabnie dowódca, dzieją się dantejskie sceny, przede wszystkim ty powinieneś zdawać sobie z tego sprawę. Zdrzemnij się trochę, nawet kilka minut ci pomoże.

— Tak jest, sir. Spróbuję — powiedział Mike i wziął głęboki wdech.

Ściana znowu zapulsowała.

— A teraz do roboty.

— Tak jest, sir. Do roboty. Racja. Koniec, sir.


* * *

Mike wiedział, że problem stanowił pancerz, więc otworzył hełm. Uderzył go wszechogarniający odór posleeńskich trupów i na chwilę zaparło mu dech.

Das ist ja ein Geruch, nicht wahr? — powiedział niemiecki major.

Ja, er sind. Przepraszam, ale przy otwartym hełmie trudno jest nadążyć z tłumaczeniem, a nie mówię dobrze po niemiecku. Zna pan angielski?

— Tak, jako młodszy oficer zostałem przydzielony do amerykańskiej jednostki pancernej — powiedział major z wyraźnym akcentem. — Przy okazji, major Joachim Steuben, miło mi pana poznać.

— Mnie również, sir. Rozmawiałem właśnie z generałem Housemanem. Czy mogę zasugerować przebieg akcji?

— Oczywiście, Leutnant.

— Chciałbym, żeby zaczekał pan tu, aż wydostaniemy pozostałe jednostki. Moglibyśmy wtedy zastąpić pańskie jednostki nowymi. Mój pluton osłoni tyły podczas odwrotu przez bulwar. Generał Houseman stwierdził, że możemy też liczyć na wsparcie artylerii, kiedy wycofamy się do głównej linii obrony, więc mój pluton powinien wystarczyć.

— To wygląda na dobry plan, Leutnant. Ale jak dostaniemy się na miejsce przez szeregi wrogów?

— Hmm, cóż, kiedy zbiorą się pierwsze wystarczająco liczne jednostki, mógłbym razem z moim plutonem przedrzeć się do głównej linii obrony, ustawić siły zaporowe na skrzyżowaniach i patrolować wejścia do budynków. Mój pluton pozostałby, proponuję, w roli mobilnego wsparcia. Kiedy wszystkie jednostki już ruszą, wycofamy się za ostatnią z nich.

— Zgadzam się na ten plan, Leutnant. A teraz mogę coś zaproponować?

— Oczywiście, sir.

— Niech się pan zdrzemnie. Wygląda pan jak żywy trup. Powiedziałem już żołnierzom swojej jednostki, żeby odpoczęli, jeśli to możliwe. Pan powinien zrobić to samo.

— Za pozwoleniem, majorze — zaśmiał się Mike — sam pan wygląda jak własny pradziadek.

Po chwili widocznych zmagań z tłumaczeniem major Steuben roześmiał się.

— Cóż, posiedzę sobie przez chwilę w tym wygodnym miejscu i jeśli przypadkiem odpłynę, nie uznam tego za zaniedbanie. Ale najpierw upewnię się, że wszystko zostało zabezpieczone.

— Tak, sir, ja sprawdzę szybko pozycje mojego plutonu, a potem jeśli będę cicho przez dłuższy czas, może pan wyciągnąć właściwe wnioski.

Mike zasalutował pospiesznie majorowi, zamknął hełm i skoczył w stronę barykady.

— A więc, sierżancie, jak to wygląda? — zapytał sierżanta Greena, kiedy podoficer oparł się o ścianę z lufą skierowaną ku dołowi.

Słychać było tylko odległy pomruk artylerii od strony głównej linii obrony. Było cicho, jak jeszcze nigdy od czasu pierwszego kontaktu z wrogiem.

— Posleeni chyba na razie nie wrócą, sir — odpowiedział podoficer. — Wycofują się teraz wzdłuż obydwu bulwarów i przeczesują teren na wschodzie i północy. Możliwe, że przerywają natarcie na główną linie obrony, tamtejsze jednostki zgłaszają mniejszą aktywność wroga. Najwyraźniej uciekają od nas jak najdalej; chyba naprawdę zesrali się ze strachu przed nami.

— Inżynierowie będą tu za jakieś pięć minut, zgodnie z ich ostatnim oszacowaniem czasu przybycia. Natknęli się na Posleenów, ale zespół poradził sobie. Druga drużyna ma kontakt z żabojadami, którzy się wycofują. Dowodzi nimi jeszcze francuski generał, ale stan jednostki odpowiada co najwyżej brygadzie. Przesłałem im plan uwolnienia Niemców i zgodzili się.

— Duncan próbuje odnaleźć teraz starszych oficerów Brytyjczyków. Melduje, że Brytyjczycy dostali niezłego łupnia. Muszą uporać się z wieloma Posleenami, który dostali się do ich sektora. Nadal ani śladu amerykańskiej jednostki, szuka jej Williams.

— Sam?

— Tak, sir. Poradzi sobie, jest zwinny jak kot. Kiedy znajdzie Amerykanów, skontaktuje się z nami. Uważa, że mogą być w lepszej kondycji niż Brytyjczycy, bo na tym obszarze jest mniej Posleenów.

— Dobra, niech będzie. Mam mu dać medal czy oddać pod sąd wojskowy? Dobra, świetnie, dobra, niech sobie pisze ten cholerny list.

— Sir?

— Co?

— Bredzi pan — powiedział sierżant. — Mogę coś zasugerować? — dodał nieśmiało.

— Wiem, mam odpocząć. Wszyscy mi to mówią. Generał, major, sierżant. Ani się obejrzę, a dołączą się jeszcze pieprzeni szeregowcy. „Poruczniku O’Neal, musicie odpocząć” — skończył tonem małego dziecka.

— Tak, sir, musimy móc dobudzić pana, kiedy coś się wydarzy. Usiądźmy przy ścianie, sir.

Sierżant plutonu taktownie odwrócił porucznika, kładąc mu rękę na ramieniu, i poprowadził go do sterty gruzu pod ścianą. Usadził go i poklepał po ramieniu.

— Proszę się chwilę zdrzemnąć, sir.

Miał duże doświadczenie w sprawach dowodzenia. Szeregowiec musi po prostu wykonywać polecenia, płynąć z nurtem. Często może wypocząć na stojąco albo podczas marszu, ze zmysłami w pogotowiu, ale wyłączonym umysłem. Dowódcy natomiast muszą stale myśleć, czuć i zwracać uwagę. Muszą wszystko kontrolować i motywować żołnierzy. To ich wykańcza. A młodsi dowódcy rzadko się oszczędzają i dlatego jeszcze szybciej się wypalają. W końcu uczą się odpowiedniej strategii albo muszą sobie szukać łatwiejszego zajęcia.

— Dobra, sierżancie, dobra. Aha, niech trzydzieści procent plutonu pozostanie na nogach i…i…hmm…

Mike urwał. Wiedział, że o czymś zapomniał, ale nie mógł sobie przypomnieć, o czym.

— Tak jest, sir, zajmiemy się tym.

Sierżant Green został przy oficerze, aż upewnił się, że porucznik zasnął. Ciągłe napięcie działało pewniej niż jakikolwiek środek nasenny.

— Przekaźnik: czy O’Neal śpi?

— Tak, sierżancie.

— Dobra, otwarty kanał dowodzenia. Dowódcy drużyny, niech jedna trzecia żołnierzy obejmie wartę, a pozostałe dwie trzecie idą spać. I wy też macie s-p-a-ć, a nie grać w pieprzone karty! Przepraszam, druga drużyno, odpoczniecie, jak wrócicie. Zwiadowcy, ustalcie między sobą, kto ma spać. Dowódcy pierwszej i trzeciej drużyny, przekażcie wszystkie obowiązki dowódcom waszych zespołów Alfa i odpocznijcie, do cholery! Przekaźniki: zaaplikować antidotum na Provigil-C. Jeśli żołnierze się nie zgodzą, zameldować mi. I niech żołnierze dalej przygotowują się do wymarszu. To nie może czekać. Trzydzieści minut odpoczynku, potem zmiana. Jakieś pytania?

— Kiedy się wycofujemy? — zapytał sierżant Brecker.

— Kiedy powie o tym porucznik. Coś jeszcze?

Nie było więcej pytań. Sierżant Green rozejrzał się i, podobnie jak jego dowódca, starał się ustalić, czy należy coś jeszcze załatwić. Zastanawiał się, czy nie powiedzieć szwabskiemu majorowi, jak wygląda sytuacja, ale oficer był pogrążony we śnie z głową wtuloną w siedzenie dowódcy czołgu. Na żadnym z bulwarów nie było widać Posleenów, a przypadkowi włóczędzy byli natychmiast atakowani pociskami z broni maszynowej albo karabinów grawitacyjnych, w zależności od tego, który z żołnierzy miał akurat szybszy refleks. Sierżant wzruszył ramionami i ruszył na obchód.

Wkrótce wrócili inżynierowie i, opowiadając barwnie o swoich przygodach, ustawili stację ładowania. Sierżant Green wykorzystał starszeństwo swojego stopnia wojskowego, a potem pozwolił zwiadowcom podchodzić pojedynczo i ładować swoje pancerze. Były cztery stacje, więc Green oszacował, że wszyscy skończą za jakąś godzinę. Polecił inżynierom ustawić boczne odgałęzienia ładowarek i uzupełnić zapasy energii w pancerzach śpiących żołnierzy. Zaczynając od porucznika.

Podczas pierwszej zmiany odpoczynku z rumowiska przy jednym z budynków wyłonił się francuski czołg podstawowy FX-25. Maszyna skręciła i pospieszyła w stronę skrzyżowania, rozgniatając na miazgę posleeńskie trupy na drodze. Sierżant Green w podskokach zagrodził czołgowi drogę i machnął, żeby się zatrzymał. Miejsce dowódcy czołgu zajmował łysy kapitan z długą, głęboką blizną z lewej strony łysiny. Tę samą stronę twarzy kapitan miał owiniętą bandażem. Sierżant Green pomyślał, że oficer miałby na pewno dużo do opowiadania. Zasalutował.

— Starszy sierżant Alonisus Green, osiemdziesiąta druga dywizja powietrznodesantowa, Monsieur Capitaine. Jak rozumiem, jesteście pierwszą jednostką francuską?

— Kapitan Francis Alloins, sierżancie, Deuxičme Division Blindée — odpowiedział kapitan i zasalutował z przesadną dwornością. — Enchanté. Tak, to my. Mamy wielu rannych, czy musimy się z nimi przedzierać przez wrogie szeregi?

— Cóż, sir… — przekaźnik Greena przerwał rozmowę przychodzącą transmisją.

— Trzysta dwudziesty piąty, trzysta dwudziesty piąty, tu helikopter sanitarny 481, musimy wiedzieć, gdzie mamy lądować.

— Nadlatuje helikopter sanitarny, sir — powiedział sierżant z zadowoleniem. — Możecie zabrać rannych nad wodę. Gdybyście mogli jeszcze podesłać jakiś oddział do pomocy przy helikopterze, byłbym wdzięczny, mamy naprawdę dużo pracy.

Sierżant Green przełączył się z zewnętrznych głośników na częstotliwość helikoptera sanitarnego i zaczął rozmawiać z pilotem.

Certainement — zgodził się kapitan, nieświadomy faktu, że podoficer skutecznie przerwał łączność. — Pardon.

Wziął radionadajnik i warknął kilka krótkich rozkazów do mikrofonu. Na ulicy pojawiło się więcej czołgów FX-25 razem z ciężarówkami pancernymi i pojazdami wspierającymi. Pojazd zwiadowczy kawalerii ciężko przesunął się wzdłuż bulwaru i zahamował naprzeciwko czołgu.

Wysoki i szczupły generał w kamuflażu bojowym wysiadł z pojazdu zwiadowców, rozejrzał się i poprawił pasek w spodniach. Za nim wysiadła drużyna zbrojnych żołnierzy piechoty, którzy rozbiegli się, żeby go kryć. Kapitan stanął na baczność i przepisowo zasalutował. Sierżant Green, podirytowany, tylko przystawił rękawicę do hełmu.

Bonjour, Sergent, bonjour! Muszę przyznać, że bardzo się cieszę, że mogę pana poznać — stwierdził generał, odpowiedział na salutowanie i z całej siły uścisnął rękawicę. — Niezliczoną ilość razy myślałem, że już do tego nie dojdzie. I witam pana, kapitanie Alloins! Wspaniale tu pana widzieć! Jak tam najazd?

— Dosyć prosty, skoro mieliśmy zabezpieczone skrzydła, mon Général — powiedział kapitan z uśmiechem.

Wskazał uroczyście na pancerz wspomagany. — Generale Jean-Philippe Crenaus, pragnę przedstawić sierżanta Alonisusa Greena ze Skonfederowanej Floty Uderzeniowej.

— Tak, tak, poinformowano mnie już o sierżancie Greenie — powiedział generał. — A gdzież jest ten niezwyciężony porucznik O’Neal?

Sierżant Green ściągnął brwi, czego nie było widać spod jednolitej maski hełmu. Skąd generał dowiedział się o poruczniku O’Nealu?

— Ucina sobie drzemkę, sir. Jest wyczerpany.

— Przykro mi to słyszeć — zakrzyknął generał. — Sierżant Duncan zapewnił mnie, że O’Neal jest z najlepszej stali i kamienia! Wydawało się, że nie potrzebuje czegoś tak przyziemnego jak odpoczynek!

Sierżant Green zdał sobie sprawę, że generał należy do ludzi, którzy potrafią mówić tylko wykrzyknikami.

Zauważył jednak powagę w jego twarzy i przypomniał sobie, że w bitwie właśnie ten generał utrzymał przy życiu znacznie więcej żołnierzy ze swojej jednostki niż którykolwiek inny dowódca. To przemawiało za jego wysokimi zdolnościami.

— Cóż, sir, przykro mi. Ale porucznik jest człowiekiem tak jak pan i ja. Czy sierżant Duncan przekazał panu plan bitwy? I czy się pan zgadza?

— Tak — powiedział generał.

Rozejrzał się po stosach trupów z lekko zadowolonym uśmiechem i kopnął rękę Posleena, która leżała mu pod stopami.

— Zgadzam się z jednym wyjątkiem. Uważam, że mam pod swoją komendą największą zwartą jednostkę, jaka jeszcze pozostała. Nalegam, żeby Deuxième Blindée utrzymała pozycję przy skrzyżowaniu, aż przejdą inne jednostki, chociaż zgadzam się, żeby wasza jednostka pancerzy wspomaganych wspierała ostateczny odwrót. Jest świetnie dostosowana do tego zadania, bo może w ekstremalnych przypadkach przejść przez budynki albo po nich.

Zaśmiał się ze swojego dowcipu.

— Majorze? — zapytał zmęczonym głosem sierżant i znowu zmarszczył brwi.

— Jeśli o mnie chodzi, w porządku — powiedział niemiecki major. — Ostatni atak Posleenów zredukował nas do niepełnego batalionu.

— Wyśmienicie! — zakrzyknął generał, zacierając ręce. Sierżant Green nie mógł uwierzyć, że oficer ma jeszcze tyle energii. — Możemy zaczynać za piętnaście minut. Moja jednostka zbierze się na bulwarze. Będziemy nadal posyłać rannych na plażę, żeby ich ewakuowano drogą powietrzną. Sierżancie, skoro tylko pan dysponuje sprawnym systemem łączności, proszę powiedzieć pańskim ludziom, niech przekażą innym jednostkom, żeby jak najszybciej przemieściły rannych nad brzeg morza.

Sierżant Green wykonał polecenie i patrzył z podziwem, jak Francuzi szybko i skutecznie poprawiają fortyfikacje. Zwiększono obstawiony teren i nasypano więcej gruzu na zapory.

Wyczerpani żołnierze jednostki pancerzy wspomaganych i grenadierzy z wdzięcznością oddali pozycje i wrócili do miejsca zbiórki. Wkrótce rannych odwożono nad morze w nieprzerwanym strumieniu ciężarówek. Droga była teraz wolna od ciał Posleenów, które po prostu wrzucono do wody. Sierżant Green polecił drużynie pierwszej i czwartej, żeby eskortowały Niemców do głównej linii obrony.

Francuski generał stwierdził, że ma wystarczającą liczbę żołnierzy, żeby utrzymać też skrzyżowanie, więc Niemcy mogli wyjechać w bezpieczne miejsce. Sierżant Green monitorował sieć komunikacyjną, kiedy zdziesiątkowana dywizja zorganizowała się w jednostki i wyruszyła. W ciągu czterdziestu minut od pojawienia się pierwszego francuskiego czołgu XF-25 wszyscy Niemcy, ranni, zdrowi i martwi, opuścili fortyfikacje czołgami, ciężarówkami, pieszo lub helikopterami, i sierżant Green zdecydował, że nadszedł czas zamienić się miejscami z dowódcą.

Загрузка...