3

Fort McPherson, Georgia, Sol III
9:31 czasu wschodniego USA, 18 marca 2001

— Panie i panowie, jestem admirał Daniel Cleburne, a dla tych, którzy o mnie nie słyszeli, jestem Szefem Sztabu Marynarki Wojennej.

Tajne audytorium mniej więcej w połowie wypełniał personel cywilny i wojskowy, składający się głównie z mężczyzn. Mike miał wrażenie, że większość cywilów nosiła kiedyś niebieski albo zielony mundur. Najwyraźniej nie tylko generał Horner wezwał byłych podwładnych.

— Wyznaczono właśnie mnie, żebym przedstawił powagę sytuacji, bo mogę zniknąć łatwiej niż inni Szefowie Sztabu. Dla porządku: żegluję obecnie na Bahamach. Jak napisano w państwa umowach, każdy powinien powiadomić najbliższych, że będzie pracować w ścisłej tajemnicy przez dwa do czterech miesięcy. Pracują państwo z byłymi kolegami nad tajnym projektem i wkrótce wrócą państwo do domu. Podczas przyszłych kontaktów ze światem zewnętrznym proszę ukrywać powagę sytuacji tak bardzo, jak to tylko możliwe. Fakt, że projekt wymagał ściągnięcia dużej liczby cywilów, bez wątpienia dotrze do uszu dziennikarzy, ale im dłużej uda nam się utrzymać w tajemnicy tę informację, tym lepiej dla naszego narodu i całego świata. Wolimy ujawnić wszystko równocześnie z innymi państwami, żeby zminimalizować… nie kontrolowane reakcje społeczeństwa. Moja żona nienawidzi zabawy w dobrą i złą wiadomość, ale trudno. Dobra wiadomość dla wszystkich państwa, w większości zapaleńców fantastyki naukowej, brzmi, że nawiązaliśmy kontakt z przyjaźnie nastawioną rasą Obcych.

Zaczekał, aż ucichną pomruki zaskoczenia. Większość obecnych od jakiegoś czasu zastanawiała się, o co w tym wszystkim chodzi, i odgadła przynajmniej tę część odpowiedzi. Nieliczni domyślili się reszty.

— Zła wiadomość: Obcy są w samym środku międzyplanetarnej wojny.

Tym razem szmer rozmów utrzymał się przez jakiś czas, dopóki admirał nie uciszył zebranych gestem dłoni.

— Proszę, mamy dużo do omówienia i mało czasu, więc będę się streszczał. Chcę, żeby każdy miał ogólne pojęcie o naszych celach i przeszkodach na drodze do ich osiągnięcia. Wszyscy państwo otrzymają dokumenty z opisem sytuacji — wskazał kilku oficerów, którzy kręcili się między rzędami i rozdawali teczki. — Będą doradcy z innych planet…

Powstało poruszenie.

— … i obce technologie…

Szmer rozmów wzmógł się.

— … z których będziemy mogli skorzystać. Cisza! Nie mamy czasu.

Zerknął do dokumentów przed sobą.

— Najpierw krótkie tło historyczne. Przez ostatnie sto tysięcy lat istniało polityczne stowarzyszenie, będę je nazywał Federacją, zrzeszające zamieszkałe planety wokół Ziemi. Obcy są pokojowo nastawieni, bo wszystkie wojownicze rasy najwyraźniej powybijały się nawzajem, jeszcze zanim posiadły zdolność lotów w odległą przestrzeń kosmiczną. Dla zapaleńców fantastyki naukowej — skrzywił się — którzy zastanawiają się nad równaniem Drake’a, czymkolwiek by ono nie było, jest to właśnie powód, dla którego aż do tej chwili nie mieliśmy kontaktu z cywilizacją Obcych. Jakieś sto pięćdziesiąt do stu siedemdziesięciu pięciu lat temu nowa rasa, nazwana Posleenami, dokonała inwazji na peryferia Federacji. Posleeni są tak okrutni, że nawet wy, pasjonaci science fiction, nie mieliście jeszcze do czynienia z takim okrucieństwem. W dokumentacji przedstawiono podstawowe informacje o tej rasie, więcej szczegółów poda państwu zespół planowania. Ogólnie rzecz biorąc, jest to rasa czworonożnych, wszystkożernych, składających jaja centaurów. Dysponują technologią podobną do federacyjnej i o zbliżonym stopniu zaawansowania, ale najwyraźniej używają jej niezbyt efektywnie. Jednak rasy Federacji nie uznają przemocy i nigdy nie dochodziło wśród nich do jakichkolwiek konfliktów. Poza tym mają pewne trudności w stosowaniu, a nawet mówieniu o przemocy, mimo że od blisko dwustu lat prowadzą wojnę. Są tylko dwie rasy, które byłyby w stanie, że się tak wyrażę, „pociągnąć za spust”, ale nawet one mają z tym pewne problemy. Dlatego nie udało im się powstrzymać nacierającego wroga. Próbowano zbudować urządzenia o sztucznej inteligencji i niezależnej woli, ale po katastrofalnych doświadczeniach, kiedy roboty same próbowały przejąć nad wszystkim kontrolę, zrezygnowano z nich.

Poza szelestem papieru w pomieszczeniu panowała absolutna cisza, kiedy zebrani z kamienną twarzą wertowali intrygujące dokumenty. Mike uśmiechnął się ponuro, kiedy spojrzał na układ tekstu. Dokument podzielono na części: wstęp, zagrożenie, przyjazne siły, misja i dodatek. Był to najbardziej zwięzły dokument tego typu, jaki Mike kiedykolwiek widział.

— Zaprzyjaźniona rasa bezpośrednio zamieszana w konflikt, Himmici, to rasa tchórzy. To nie jest obelga, oni po prostu tacy są. Kiedy myślą, że zostali wykryci, nawet jeśli nie mają co do tego pewności, zrywają wszelkie stosunki.

Przedstawiciele innej rasy, z którą mieliśmy najwięcej kontaktu, Darhelowie, mogą strzelać tylko raz w życiu.

Później przez sam fakt odebrania komuś życia zmieniają się w coś w rodzaju automatów. Pozostałe dwie rasy, Indowy i Tchpth, są tak bezkonfliktowe, że w ogóle nie potrafią stosować przemocy.

Mike przewertował rozdział o zagrożeniach i przejrzał informacje o pierwszej napotkanej rasie. Cokolwiek miało się stać w ciągu następnych kilku miesięcy, konferencja zapowiadała się ciekawie.

— Więc dotąd Galaksjanie opierali się na sztucznej inteligencji, naciskali przyciski, automatycznie je zwalniali i mieli nadzieję, że wszystko potoczy się jak najlepiej. Tak się jednak nie stało. Obcy stracili już ponad siedemdziesiąt planet i tracą kolejne. Odnieśli trochę, ale naprawdę bardzo niewiele, sukcesów w przestrzeni kosmicznej, za to w walce na powierzchni planet nie mają żadnych szans. Chcieliby więc skorzystać z pomocy Ziemian podczas całej tej wojny. Planują wykorzystać nas nie tylko jako wojowników, ale też jako taktyków i projektantów broni. Z powodu braku doświadczenia wojennego Federacja kopiowała dotąd pomysły wrogów, ale wróg nie jest najlepszym wzorem do naśladowania w żadnej z tych dziedzin. U Posleenów jeden myślący przywódca kontroluje działania czterystu „żołnierzy”, którzy nie są bardziej inteligentni od szympansów. Ich broń nie ma celowników, więc muszą polegać na zmasowanym ataku. To jak skoncentrowana napaść wojsk Napoleona. A ich statki są śmiechu warte z punktu widzenia potrzeb prawdziwej wojny. Ponieważ Federacja wzoruje się na Posleenach, używa przeciw jednostkom naziemnym czołgów strzelających minami energetycznymi o szerokim polu rażenia. Ich „statki wojenne” to przekształcone frachtowce.

Roześmiał się lekceważąco i spojrzał na tłum w czarnych mundurach.

— Osobiście uważam, że poradzimy sobie lepiej, a przywódcy świata podzielają moje zdanie. Będziecie, cholera, lepsi albo was zdegraduję.

Rozległy się ponure śmiechy, ale większość zebranych słuchała tylko jednym uchem, szybko wertując dokumenty.

— Na tej konferencji każdy zespół ma więc ustalić, jakiej broni powinien użyć nasz kraj i jaką zastosować taktykę. A teraz więcej złych wiadomości. Główni dowódcy, czyli ja i kilku innych, postaramy się coś wynegocjować, ale istnieją pewne polityczne i budżetowe przeszkody, który uniemożliwiają Federacji użycie jej wojsk. Dlatego Federacja wykorzysta większość naszej marynarki wojennej, lotnictwa wojskowego, piechoty morskiej i elitarnych oddziałów wojska.

W cichym dotąd pomieszczeniu rozległy się teraz pomruki rozmów. Cleburne uciszył zebranych gestem dłoni i mówił dalej.

— W niektórych przypadkach będziemy współdziałać z armiami innych krajów, które pracują nad tym samym problemem, szczególnie z armiami krajów sojuszniczych. Ostateczne plany dotyczące statków kosmicznych, wahadłowców, satelitów komunikacyjnych i myśliwców kosmicznych oraz wszystkie sprawy związane z flotą Federacji będzie musiał ustalić wspólny komitet. Chcę coś wyjaśnić: lepiej, żeby zespoły pracujące nad zastosowaniem statków wojennych i oddziałów piechoty zrobiły wszystko dobrze. Będzie cholernie mało przeglądów kontrolnych, a tymi siłami będziemy walczyć o życie. To jest ostatnia zła wiadomość. Powód, dla którego Federacja unikała dotąd kontaktu z nami, jest oczywisty: obawiano się zamienić jednego wroga na drugiego.

Ale, co też jest oczywiste, ostatecznie zdecydowano się skorzystać z naszej pomocy. Powodem tego jest fakt, że Obcy ponoszą ogromne straty i w końcu zostali przyparci do muru. Nasza planeta jest następna. Według Galaksjan, Ziemię czekają cztery do pięciu fal najazdów. Pierwsza dotrze tu już za pięć lat.

Загрузка...