Rozdział 17

Pewnego razu, kiedy Jason miał czternaście lat, późnym wieczorem usłyszał, jak rozmawiają o nim rodzice. Sądzili, że ich syn już śpi.

Zwróciłeś uwagę na jego oczy? tak mówiła jego matka. Nieważne, czy bawi się z Janie, dziękuje za miseczką lodów czy prosi o pozwolenie na włączenie telewizora, jego spojrzenie jest zawsze takie samo. Obojętne. Puste. Jakby niczego nie czuł. Martwię się, Stephen. Mówię poważnie, naprawdę bardzo, ale to bardzo się o niego martwię.

„I słusznie" tak pomyślał wtedy Jason. „Naprawdę bardzo, ale to bardzo powinnaś się martwić".

Teraz dorosły Jason wjechał na parking przed gimnazjum, znalazł wolne miejsce i zgasił silnik. Ree poruszyła się w foteliku, budząc się dzięki wewnętrznemu czujnikowi pozwalającemu dzieciom na rejestrację faktu, że pojazd się zatrzymał. Będzie teraz potrzebować paru chwil, więc opuści osłonę przeciwsłoneczną i przejrzał się w lusterku.

Pod zapadniętymi oczami widniały ciemne cienie. Zapomniał się ogolić i zarost stal się nagle zaskakująco gęsty. Wyglądał na zmęczonego, mocno znużonego. Ale także ostro, być może nawet niebezpiecznie, jak człowiek, który mógłby być wybuchowy i w tajemnicy bić żonę i dziecko.

Układał usta na różne sposoby, wykrzywiał się. Pogrążony w rozpaczy mąż, powtarzał w myślach.

Pogrążony w rozpaczy mąż.

Jego matka miała rację potrafił przerobić całą swoją twarz, a tak go zdradzały. Wyglądał jak człowiek o niewidzącym spojrzeniu.

Postanowił, że głowę będzie miał spuszczoną. Spuszczoną z rozpaczy. To najlepsze, co mógł zrobić.

Z tyłu Ree w końcu ziewnęła i przeciągnęła się. Spojrzała na niego, potem na Pana Smitha, a następnie wyjrzała przez szybę.

Rozpoznała budynek i natychmiast się ożywiła.

Jest tu mamusia? Przyjechaliśmy po mamusię?

Jason się skrzywił.

Pamiętasz, jak policja przysłała funkcjonariuszy, aby pomogli nam znaleźć Pana Smitha? zapytał, starannie dobierając słowa.


Aha.

No cóż, tak samo zrobimy w przypadku mamy. Policja przyśle funkcjonariuszy, żeby jej szukali, ale nasi znajomi także chcą pomóc. Porozmawiamy więc ze znajomymi mamusi i zobaczymy, czy mogą nam pomóc w jej odnalezieniu. Dokładnie tak samo, jak zrobiliśmy w przypadku Pana Smitha.

Pan Smith wrócił do domu powiedziała Ree.

No właśnie. I jeśli nam się uda, mamusia także wróci.

Ree pokiwała głową. Wydawała się zadowolona. To była pierwsza prawdziwa rozmowa, jaką odbyli na temat zaginięcia a Sandy, i poszła całkiem dobrze. Dzieci oczywiście łatwo doświadczały silnych uczuć. W tej chwili Ree czuła jeszcze wyczerpanie po porannych przejściach i ochoczo dawała się uspokoić. Później, kiedy wrócą rozpacz i wściekłość… Wysiadł z samochodu i wypiął dziewczynkę z fotelika. Pana Smitha zostawili w aucie z tą samą kartką „Wściekły kot" za przednią i tylną szybą. Jason nie ufał gimnazjalistom w takim samym stopniu jak gangom z Roxbury.

Poszli prosto do sekretariatu, Jason z opuszczoną głową, Ree ściskająca w dłoni Lil' Bunny.

Pan Jones! Adele, szkolna sekretarka, natychmiast się z nimi przywitała.

Współczucie w jej głosie, smutne spojrzenie, jakim obdarzyła Ree, uderzyło go w splot słoneczny i przez chwilę po prostu stał, autentycznie oszołomiony, walcząc z falą wilgoci, jaka napłynęła mu do oczu. Niczego nie musiał udawać, ponieważ w tej właśnie chwili po raz pierwszy zniknięcie Sandy stało się rzeczywiste. Zniknęła, a on był pogrążonym w rozpaczy mężem, sam ze swoim skołowanym dzieckiem.

Zadrżały mu kolana. Niemal się przewrócił w samym środku szkoły swojej żony, patrząc na linoleum, które przemierzała pięć dni w tygodniu, ściany, które widywała pięć dni w tygodniu, biurko, które mijała pięć dni w tygodniu.

Wcześniej nikt nie zaoferował mu współczucia. Aż do tej chwili pochłaniały go wybiegi w kontaktach z policją, pracodawcą, zboczeńcem z tej samej ulicy. Teraz pojawiła się Adele, która wyszła zza biurka, poklepała go po plecach, a Ree mocno do siebie przytuliła. W tym momencie uznał, w typowy dla siebie sposób, że nienawidzi sekretarki Adele. Jej współczucie paliło. Wolał się trzymać wybiegów.

Jestem pewna, że Phil bardzo by chciał z panem porozmawiać. Adele miała na myśli dyrektora szkoły. Ma w tej chwili spotkanie. Rety, od porannych wiadomości jego telefon dzwoni non stop.


Zatrudniliśmy, oczywiście, stosownego terapeutę, no i cały personel chce pomóc. O czwartej mamy specjalne zebranie, gdzie omówimy organizację jutrzejszych poszukiwań. Phil uznał, że moglibyśmy utworzyć centrum dowodzenia w sali gimnastycznej, zaangażować do pomocy okolicznych mieszkańców… Adele urwała nagle. Najwyraźniej dotarło do niej, że być może zbyt wiele mówi przy dziecku. Miała na tyle przyzwoitości, aby się zarumienić, po czym ponownie mocno przytuliła Ree.

Zechciałby pan zaczekać? zapytała uprzejmie. Może przynieść panu kawy albo wody? Albo jakieś kredki dla Ree?

Prawdę mówiąc, zastanawiałem się, czy nie mógłbym najpierw zajrzeć do klasy pani Lizbet. Tylko na chwilkę, jeśli nie ma pani nic przeciwko temu…

Oczywiście, że nie, oczywiście. Za jakieś trzy minuty zacznie się przerwa na lunch. Jestem pewna, że będzie chciała z panem porozmawiać.

Jason wyprodukował uśmiech pełen wdzięczności, po czym wyciągnął rękę do Ree. Ruszyła razem z nim korytarzem. Chwilę później rzeczywiście rozległ się dzwonek i z klas zaczęli się wysypywać uczniowie. To nagłe zamieszanie odwróciło uwagę Ree, ratując go przed wieloma pytaniami, jakimi, był pewien, zamierzała go zasypać.

Za rzędem pomalowanych na niebiesko szafek skręcili w prawo, a potem, za szafkami intensywnie pomarańczowymi, w lewo. Elizabeth Reyes, alias pani Lizbet, miała z siódmymi klasami naukę o społeczeństwie. Jej klasa znajdowała się na samym końcu korytarza. Ta pięćdziesięciokilkuletnia nauczycielka była elegancko szczupła, a długie przetykane siwizną włosy upinała w ciasny kok. Kiedy on i Ree weszli do klasy, wycierała akurat tablicę.

Pani Lizbet! zawołała Ree i natychmiast do niej podbiegła, żeby się przytulić.

Pani Lizbet uściskała ją mocno, kucając, tak żeby się znaleźć na linii wzroku Ree.

Ree Ree! Jak się masz, kochanie?

Dobrze odparła nieśmiało, ponieważ nawet w wieku czterech lat już pojmowała, że to jedyna grzeczna odpowiedź, jakiej się w takich przypadkach udziela.

Hej, a to kto? Lil' Bunny.

Cześć, Lil' Bunny. Ładna sukienka!

Ree zachichotała i ponownie nachyliła się w stronę pani Lizbet, obejmując ją w talii. Takie zachowanie wobec innych dorosłych nie było w stylu Ree i Jason widział w oczach córki, że tęskni za matką, tęskni za znajomą pociechą, jaką zapewnia kobiecy uścisk. Pani Lizbet napotkała ponad głową Ree jego spojrzenie starał się nie wzdrygnąć pod jej oceniającym wzrokiem. Wyglądało na to, że przyznała mu status neutralny, krok powyżej natychmiastowej nieufności policji, krok poniżej fali współczucia ze strony Adele.

Kochanie powiedziała pani Lizbet, odsuwając się od Ree. Pamiętasz Jennę Hill z drużyny koszykówki? Tak się akurat składa, że Jenna ma teraz przerwę na lunch i strasznie by chciała, żeby ktoś z nią poćwiczył. Jak myślisz? Mogłabyś z nią trochę porzucać?

Oczy Ree rozbłysły. Pokiwała z entuzjazmem głową.

Pani Lizbet wyciągnęła rękę.

Dobrze, no to chodź ze mną. Zaprowadzę cię do Jenny i poćwiczycie razem. Twój ojciec i ja przez chwilkę porozmawiamy, a potem do ciebie dołączymy.

W ten uprzejmy sposób kupiła im nieco czasu na szczerą rozmowę i Jason był pod wrażeniem.

Jego córka poszła za panią Lizbet w stronę drzwi, wahając się tylko w ostatniej chwili. Patrzył na uczucia widoczne na jej twarzy. Potrzeba bycia blisko niego, jej jedynej kotwicy w szybko rozpadającym się świecie, walczyła z pragnieniem gry z Jenną, prawdziwą gwiazdą koszykówki, w świecie czterolatki zajmującej pozycję równą gwieździe rocka.

Następnie Ree wyprostowała się i wyszła z klasy razem z panią Lizbet. Jason zostawszy sam, już tęsknił za córką dziesięć razy bardziej, niż ona byłaby w stanie tęsknić za nim, i zastanawiał się, dlaczego musi być taki pokręcony, że nienawiść go wzmacnia, gdy tymczasem miłość wprost przeciwnie.

Elizabeth Reyes w zeszłym roku była instruktorką Sandy, a tym samym jej mentorką. W owym czasie Jason spotkał się nią co najmniej kilkanaście razy. Kiedy przyprowadzał Ree, aby raz na jakiś czas zjadła razem z Sandy lunch. Kiedy podrzucał Sandy do szkoły albo po nią przyjeżdżał. Machał wtedy ręką, podobnie jak Elizabeth. Tyle spotkań, a jednak miał pewność, że ona przyznałaby mu rację, iż praktycznie w ogóle się nie znają.

Wróciwszy do klasy, zamknęła za sobą drzwi. Jason patrzył, jak zerka na zegar, po czym nerwowo wygładza spódnicę. Ta kobieta przetrwała jednak dwadzieścia lat lekcji z siódmoklasistami.


Wyprostowała się i stawiła czoła nowemu wyzwaniu.

No więc odezwała się, przechodząc na początek klasy. Jason podejrzewał, że tam czuje się najswobodniej. Phil ogłosił dziś rano, że w środę wieczorem Sandy zaginęła. Powiedział, że policja nie ma pewności, co się stało. Nie ma żadnych tropów.

W środę wieczorem wysłano mnie do pożaru wyjaśnił Jason. Kiedy około drugiej wróciłem do domu, Ree spała w swoim pokoju, ale reszta domu była pusta. Portfel i komórka Sandy leżały w kuchni. Jej samochód stał na podjedzie. Ale nigdzie nie było śladu mojej żony.

Mój Boże. Elizabeth zrobiła chwiejny krok w tył, po czym oparła się o krawędź biurka. Drżały jej dłonie. Kiedy ogłosił to rano, trudno było wziąć jego słowa na poważnie. No bo to przecież Sandy, nie kto inny. Uznałam, że to jakaś pomyłka. Brak porozumienia, być może nawet kłótnia między wami.

Spojrzała mu śmiało w oczy. Jesteście młodą parą. Czasami młode pary potrzebują czasu na ostudzenie emocji.

Nie zostawiłaby Ree powiedział zwięźle.

Kobieta ponownie przygasła.

Nie mruknęła. Racja. Nigdy nie zostawiłaby Ree. Westchnęła, po czym widać było, że próbuje wziąć się w garść. Phil załatwił terapeutów dla dzieci i personelu. Istnieją specjalne protokoły dla tego rodzaju zdarzeń. Mieliśmy coś w rodzaju apelu, ujawniliśmy, co się stało. Lepiej, żeby dzieciaki usłyszały to od nas niż jakichś plotkarzy.

Co powiedział?

Tylko tyle, że pani Jones zaginęła, że wszyscy intensywnie pracują nad jej znalezieniem i że jeśli dzieci mają jakieś pytania, śmiało mogą porozmawiać z nauczycielami. Że policja robi wszystko, co w jej mocy, i że ma nadzieję, iż wkrótce pojawią się dobre wieści itd., itp.

Z tego, co się dowiedziałem, jutro po zebraniu na sali gimnastycznej organizują poszukiwania.

Spojrzała na niego.

Masz zamiar pomóc?

Nie jestem pewny, czy policja doceniłaby moje starania. Jestem mężem, standardowym podejrzanym.

Elizabeth nie spuszczała z niego spokojnego wzroku, co odebrał jako aluzję.


Pogrążony w rozpaczy mąż, pogrążony w rozpaczy mąż. Rozłożył ręce, spojrzał na nie.

Nie wiem, co się stało mruknął. Pojechałem do pracy jako mąż i ojciec, a wróciłem do prawdziwego koszmaru. Czy ktoś uprowadził moją żonę? Nie było żadnych śladów włamania. Czy uciekła z innym? Nie potrafię sobie wyobrazić, aby zostawiła Ree. Potrzebowała po prostu nieco czasu, żeby wszystko przemyśleć? Mam nadzieję i modlę się o to, Elizabeth. Mam nadzieję i modlę się.

Wobec tego ja będę robić to samo.

Wziął oddech, wczuwając się w rolę, czując potrzebę dokończenia swej misji.

Rzeczywiście jesteśmy młodą parą rzekł. Niełatwo nam godzić pracę z wychowywaniem dziecka. Zrozumiałbym, gdyby Sandy była nieszczęśliwa. Gdyby zwróciła uwagę na kogoś innego.

Elizabeth milczała, nie spuszczając z niego wzroku.

Dla mnie to nie ma znaczenia dodał pospiesznie. Jeśli potrzebuje przestrzeni, do diabła, nawet jeśli znalazła kogoś innego… poradzę sobie z tym, Elizabeth. Nie będę miał innego wyjścia. Chcę jedynie, aby wróciła. Jeśli nie dla mnie, to przynajmniej dla Ree.

Uważasz, że kogoś poznała powiedziała otwarcie Elizabeth. I że mi o tym powiedziała.

Wzruszył bezradnie ramionami.

Kobiety rozmawiają ze sobą.

Nie twoja żona poinformowała go ostro. I nie ze mną.

W takim razie z kim? Z tego, co mi wiadomo, jesteś jej najlepszą przyjaciółką.

Elizabeth ponownie westchnęła, odrywając od niego wzrok, by zerknąć na zegar. Jason przyłapał się na tym, że napina mięśnie brzucha, jakby szykował się na otrzymanie ciosu. Odwróciła wzrok z jednego powodu ponieważ miała coś do powiedzenia.

Posłuchaj, bardzo szanuję Sandy zaczęła Elizabeth. Jest doskonałą nauczycielką. Cierpliwą w stosunku do uczniów, ale także… opanowaną. W dzisiejszych czasach to rzadka cecha u nauczycieli.

Zwłaszcza kobiet. Przynoszą do pracy osobiste problemy i może do pewnego stopnia przydaje się to w kontaktach z uczniami, ale nie zaskarbia życzliwości personelu. Sandy była inna. Zawsze spokojna, zawsze niezawodna. Nie wyobrażam jej sobie siedzącej i plotkującej z kimkolwiek, także ze mną. Poza tym kiedy miałaby czas na coś takiego?

Jason kiwnął głową, również się nad tym zastanawiając. Najprostszym wytłumaczeniem zaginięcia Sandy był, rzecz jasna, inny mężczyzna. Uciekła z kochankiem albo miała kochanka, który nagle się rozmyślił.

Nie rób tego. Nadal cię kocham. Proszę…

Ale Jason nie miał pojęcia, jak do czegoś takiego mogłoby dojść. No więc jego żona raz na pół roku robiła wypady do "spa". Rozumiał, że nie zaspokaja wszystkich jej potrzeb jako mąż. Ale to były tylko dwie noce w roku. Nawet kobieta tak atrakcyjna jak Sandy nie stworzyłaby związku na dwa dni w roku.Po szkole? mruknął.

Elizabeth pokręciła głową.

Sandy zostawała wyłącznie na zebrania grona pedagogicznego. Potem spieszyła odebrać Ree, z którą zakładam, że spędzała większość wieczorów.

Jason pokiwał głową. Poza wypadami do spa, popołudniami i wieczorami Sandy opiekowała się Ree.

A czterdzieści osiem ostatnich godzin świadczyło o tym, że czterolatka to doskonała przyzwoitka.

Lunch? zapytał.

Udałoby się to tylko wtedy, gdyby ten inny mężczyzna był także nauczycielem i gdyby zaanektowali schowek na szczotki odparła z powątpiewaniem Elizabeth.

A tutejsi nauczyciele?

Nigdy nie zauważyłam, aby bratała się z kimś szczególnie, czy to z mężczyzną, czy z kobietą.

Kiedy Sandy tu przebywała, zajmowała się uczniami.

A okienko, czy jak się na to teraz mówi?

Każdy nauczyciel ma jedno okienko wyjaśniła. Większość z nas spędza je na sprawdzaniu prac albo przygotowywaniu się do kolejnych zajęć, choć nie znaczy to wcale, że Sandy nie mogła opuszczać wtedy szkoły. Ale jeśli się nad tym zastanowić… Zawahała się i ponownie zmierzyła go wzrokiem.

We wrześniu Sandy rozpoczęła specjalny projekt. Pracowała z jednym z ósmoklasistów, Ethanem Hastingsem, nad modułem nauczania.

Modułem nauczania?

W ramach zaliczenia z informatyki Ethan miał stworzyć przewodnik po Internecie dla początkujących, który miał być testowany w szóstych klasach na nauce o społeczeństwie. Stąd zaangażowanie Sandy. Projekt zakończył się kilka miesięcy temu, ale nadal widuję ich razem w pracowni komputerowej. Sandy coś tam przebąkiwała, że Ethan pracuje teraz nad czymś większym, a ona mu pomaga.

Sandy… i uczeń? Coś takiego Jasonowi nie mieściło się w głowie. To było niewyobrażalne.

Elizabeth uniosła brew.

Nie odparła zdecydowanie. Po pierwsze, Sandy Jones, choć młoda i ładna, nigdy nie wykazałaby się takim brakiem profesjonalizmu. Po drugie, cóż, gdybyś zobaczył Ethana Hastingsa, zrozumiałbyś punkt drugi. Próbuję ci natomiast powiedzieć, że Sandy każdego dnia miała tylko jedno okienko, które było zajęte.

Jason pokiwał powoli głową, wpatrując się w podłogę. Jednak coś się za tym kryło. Musiał w to wierzyć, choćby dlatego, że było lepsze od innych jego opcji.

A co z czwartkowymi wieczorami? zapytał nagle. Kiedy Sandy i Ree przychodziły na mecze koszykówki?

To znaczy?

Siadała w tym samym miejscu? Może obok tego samego mężczyzny? Być może poznała kogoś podczas tych wieczorów, innego rodzica.

Elizabeth wzruszyła ramionami.

Nie wiem, Jason. Nigdy niczego nie zauważyłam. No ale w tym sezonie nie pojawiłam się na zbyt wielu meczach. Pokazała na swoje siwe włosy. Jestem już babcią, możesz w to uwierzyć? W

listopadzie moja córka urodziła pierwsze dziecko. Większość czwartkowych wieczorów spędzam na kołysaniu wnuka, nie na śledzeniu zalotów. Chociaż mogę ci powiedzieć, kto mógłby to wiedzieć.

Drużyna koszykówki wybrała nowego statystyka na ten sezon: Ethana Hastingsa.

Загрузка...