Rozdział 23

Kiedy Jason miał czternaście lat, jego rodzina wybrała się do zoo. Był wtedy już zbyt duży i cyniczny na tego rodzaju rozrywki, ale jego młodsza siostra, Janie, szaleńczo kochała wszystko, co miało futerko, więc dla jej dobra zgodził się.

Większość rzeczy robił właśnie dla dobra Janie, który to fakt jego matka wykorzystywała z zapamiętaniem.

No więc robili rundkę wokół zoo. Oglądali śpiące lwy, śpiące niedźwiedzie polarne, śpiące słonie. „No naprawdę" pomyślał Jason. „Ile śpiących zwierząt trzeba zobaczyć?" Bez słowa ominęli ekspozycję z owadami, ale skręcili do Świata Gadów. Dziesięcioletnia Janie tak naprawdę nie lubiła węży, niemniej jednak lubiła piszczeć podczas patrzenia na nie, więc miało to w sumie jakiś pokręcony sens.

Niestety, najważniejszy eksponat pyton birmański był zakryty i na kartce napisano: Wyszłam na lunch. Najmocniej przepraszam, Polly.

Janie zachichotała, uważając to za całkiem zabawne. Jason wzruszył ramionami, dlatego że dla niego ten pyton byłby po prostu kolejnym śpiącym zwierzakiem. Ruszył więc za siostrą i ojcem w stronę wyjścia. Jednak w ostatniej chwili obejrzał się i dostrzegł, że karton nie zakrywa całej szyby.

Pod tym kątem mógł zajrzeć do środka i się przekonać, że Polly nie wyszła na lunch, Polly jadła lunch.

Lunch był zresztą bardzo uroczy drżał na podłodze, gdy tymczasem olbrzymi wąż otworzył pysk i rozpoczął powolny, mozolny proces wciągania królika do swego podłużnego żółtego cielska.

Jason stanął jak wryty. Przez minutę, a może dwie stał w totalnym bezruchu, nie będąc w stanie odwrócić wzroku, gdy tymczasem uduszone ciałko centymetr po puszystym centymetrze znikało w przełyku pytona.

Pomyślał wtedy, wpatrując się w nieżywego króliczka: Dokładnie wiem, jak się czujesz.

Wtedy ojciec dotknął jego ramienia, a on ruszył za nim do wyjścia, ku gorącemu powietrzu lata w Georgii.

Jego ojciec aż do wieczora uważnie mu się przyglądał. Wypatrywał oznak czego? Psychozy?

Nieuchronnie zbliżającego się załamania nerwowego? Wybuchu pełnego przemocy?

Nie doszło do tego. Nigdy nie doszło. Jason przeżywał każdy dzień tak jak i poprzedni, krok za pełnym bólu krokiem, chwilę za pełną bólu chwilą, chudy, boleśnie mizerny chłopiec uzbrojony wyłącznie w kamienne spojrzenie.

Aż do dnia, kiedy skończył osiemnaście lat i nabył prawa do spadku po Ricie. Czy rodzice zaplanowali dla niego przyjęcie? Janie kupiła mu prezent?

Nigdy się tego nie dowie. Dlatego że rankiem w dniu osiemnastych urodzin udał się prosto do banku, wypłacił dwa przecinek trzy miliona dolarów i zniknął.

Już raz powrócił ze świata martwych. Nie miał w planach ponownego skrzywdzenia swojej rodziny.

Sandy była w ciąży.

Powinien coś zrobić.

Myśl o ciąży Sandy była dziwna. Unosiła się tuż nad nim. To było coś, co mógł wypowiedzieć na głos, co mógł powtórzyć, ale co wcale nie brzmiało jak słowa w ojczystym języku.

Sandy była w ciąży.

Powinien coś zrobić.

Policjanci wyszli. Zwinęli się krótko po pierwszej w nocy. Razem z nimi zniknął komputer. Jego iPod, Leapster Ree. Także kilka kartonów z piwnicy, pewnie te ze starym oprogramowaniem. Nie wiedział.

Miał to gdzieś. Podpisał się tam, gdzie mu kazano, ale nie miało to dla niego większego znaczenia.

Zastanawiał się, czy dziecko jest jego.

Pomyślał, że zabierze Ree i ucieknie. Na strychu pod grubą warstwą izolacji miał schowane metalowe pudełko, a w nim dwa komplety fałszywych dokumentów i jakieś dwadzieścia pięć tysięcy dolarów w banknotach o dużych nominałach. Plik banknotów był zaskakująco mały, a metalowe, zamykane na klucz pudełko nie większe od powieści w twardej oprawie. Wiedział, że policja go nie znalazła, w przeciwnym razie od razu by go o to zapytali.

Wszedłby po schodach na strych, wyjął pudełko, schował do torby na laptopa. Obudziłby Ree, obciął

jej długie brązowe loki, a resztę włosów zakrył czerwoną bejsbolówką. Ubrałby ją w dżinsowe ogrodniczki i niebieską koszulkę polo i byłaby doskonałym Charliem podróżującym ze swym świeżo ogolonym ojcem.

Musieliby wymknąć się tyłem, aby uniknąć prasy. Przeskoczyć przez płot. Parę przecznic dalej znalazłby jakiś samochód i odpalił go z kabli. Policja spodziewałaby się, że pojadą na stację South, wobec tego on by ich zawiózł na Amtrak. Tam zaparkowałby pierwszy skradziony samochód i poczęstował się drugim. Policja miałaby na oku wszystkie pociągi zmierzające na południe, ponieważ tak właśnie robili ludzie, prawda? Udawali się na południe, może do Nowego Jorku, gdzie łatwo jest przepaść jak kamień w wodę. Zatem on pojechałby drugim skradzionym samochodem prosto na północ, aż do Kanady. Ukryłby „Charliego" w bagażniku i przywdział sportową marynarkę i grube okulary w czarnych oprawkach. Po prostu kolejny biznesmen przekraczający granicę, aby zrobić sobie laserową operację oczu Lasik. Patrol graniczny był do czegoś takiego przyzwyczajony.

Potem, kiedy on i Ree wjechaliby już do Kanady, zniknęliby. To duży kraj, mnóstwo pustkowia i gęstych zielonych lasów. Mogliby znaleźć jakieś miasteczko i zacząć wszystko od nowa. Z dala od Maksa. Z dala od podejrzeń bostońskiej policji.

Ree mogłaby wybrać sobie nowe imię. On znalazłby pracę, może w sklepie wielobranżowym.

Mogliby tak żyć przez wiele lat. O ile tylko nigdy nie zajrzałby już do komputera.

Sandy była w ciąży.

Powinien coś zrobić.

Nie wiedział co.

Po dłuższym zastanowieniu uznał, że nie może uciec. Jeszcze nie teraz. Musiał uratować Ree.

Zawsze wszystko będzie się sprowadzało do Ree. Ale chciał, musiał się dowiedzieć, co się stało z Sandy. I chciał, musiał się dowiedzieć prawdy odnośnie do dziecka.Mógł być jego ojcem.

Albo Sandy rzeczywiście go nienawidziła.

Skoro nie mógł uciec, to potrzebny był mu komputer. Prawdę powiedziawszy to potrzebny był mu jego komputer i musiał się dowiedzieć, co konkretnie zrobiła Sandy. Ile nauczył ją trzynastoletni Ethan?

Z tego, co mu było wiadomo, rodzinny komputer spoczywał bezpiecznie w redakcji „Boston Daily".

Ale jak go odzyskać? Mógł pojechać tam razem z Ree. Tym razem w ślad za nim udałaby się policja i pewnie także albo trzech dziennikarzy. Już sama jego obecność napełniłaby ich podejrzeniami. Który pogrążony w rozpaczy mąż budzi dziecko w środku nocy, aby jechać do pracy drugą noc z rzędu?

Gdyby policja nabrała wystarczająco dużych podejrzeń, mogłaby nawet sprawdzić komputery w

„Boston Daily". Zwłaszcza jeśli Ethan Hastings nadal miał coś do powiedzenia. Jak wiele dowiedziała się Sandy? Jakie fragmenty złożyła w jedną całość, w ogóle nie doprowadzając do konfrontacji z nim?

Na pewno była zła. Wściekła. Przerażona. Ale nie wspomniała na ten temat ani słowem. Zdążyła do tego czasu wziąć sobie kochanka? Czy do tego się to wszystko sprowadzało? Znalazła kochanka, a potem, kiedy natrafiła na te pliki w komputerze, podjęła decyzję o odejściu od Jasona. Tyle że wtedy odkryła, że jest w ciąży. Z nim? Z tym drugim mężczyzną? Może próbowała zerwać z kochankiem.

Może to go rozsierdziło i podjął pewne kroki.

A może w środowy wieczór, uzbrojona w zdobytą od Ethana Hastingsa wiedzę, Sandy odkryła pliki komputerowe Jasona. I wtedy zdała sobie sprawę z tego, że nosi w sobie dziecko potwora. Więc… co?

Wybiegła z domu, nie zabierając choćby portfela czy ciuchów na zmianę? Postanowiła ocalić jedno dziecko, porzucając drugie? To nie miało żadnego sensu.

Co sprowadziło go z powrotem do jedynego innego nowego mężczyzny w życiu Sandy, o którym wiedział Ethana Hastingsa. Być może ten chłopiec założył, że jego relacje z Sandy są bardziej zażyłe.

Być może ona próbowała mu powiedzieć, że się myli. Ze względu na te wszystkie godziny, jakie spędził w jej towarzystwie, próbując jej pomóc przechytrzyć męża, Ethan odebrał to bardzo osobiście. Przyszedł więc do domu w środku nocy i… Najmłodszy zabójca w Ameryce został skazany za podwójne zabójstwo w wieku dwunastu lat, więc Jason był przekonany, że Ethan Hastings spełniał

wymogi wiekowe dla potencjalnego niebezpiecznego przestępcy. Jednak logistyka morderstwa wydawała się mocno skomplikowana. Jak trzynastolatek dostałby się do domu Jasona? Przyjechał na rowerze? Przyszedł pieszo? I jak chłopak tak mizernej postury jak Ethan Hastings pozbyłby się ciała dorosłej kobiety? Wyciągnął ją za włosy? Przerzucił przez kierownicę roweru?

Jason usiadł w kuchni, cały skołowany. Był zmęczony. Totalnie wykończony. W takich właśnie momentach musiał zachowywać szczególną ostrożność, żeby jego myśli nie zboczyły i nagle nie znalazły się w pomieszczeniu, w którym zawsze było czuć świeżo skopaną ziemią i gnijącymi liśćmi.

Słyszałby szepty setek pająków ocierających się o jego policzki i włosy. Potem zobaczyłby szybko poruszającego się dużego włochatego owada, albo dwa czy trzy mknące po jego tenisówce lub nogawce spodni albo po ręce, gorączkowo szukające drogi ucieczki.

Ponieważ trzeba było uciec. W tej ciemności kryły się rzeczy o wiele gorsze od nieśmiałych, spanikowanych pająków.

Pragnął myśleć o Janie. O tym, jak tylko ona powitała go w domu, mocno się do niego przytulając.

Pragnął pamiętać o tym, jak siedział obok niej na podłodze, posłusznie rysując jednorożce, gdy tymczasem ona szczebiotała na temat ważności koloru fioletowego czy też powodów, dla któryś chciała mieszkać w zamku, gdy dorośnie.

Pragnął pamiętać minę siostry w dniu jej dwunastych urodzin, kiedy po miesiącach oszczędzania zabrał ją na cały dzień na konie, ponieważ nie byli rodziną, którą byłoby stać na własnego kucyka.

I pragnął wierzyć, że rankiem w dniu jego osiemnastych urodzin, kiedy się obudziła i odkryła, że jego pokój jest znowu pusty, nie płakała i nie tęskniła. Że po raz kolejny nie złamał młodszej siostrze serca.

Ponieważ ostatnie dwa dni wiele go nauczyły. Przekonywał się, że bycie rodziną osoby zaginionej jest na swój sposób równie straszne jak bycie tą zaginioną osobą. Przekonywał się, że życie z tak wielką ilością pytań jest trudniejsze niż bycie osobą, która zna wszystkie odpowiedzi. I przekonywał

się, że w głębi duszy koszmarnie się boi, iż Burgerman nadal żyje i ma się dobrze. Że jakimś cudem potwór z dzieciństwa Jasona wrócił, aby odebrać mu rodzinę.

Jason przemierzał kuchnię przez dziesięć kolejnych minut. A może dwadzieścia albo i trzydzieści.


Zegar tykał, z każdą minutą zbliżając go do kolejnego poranka bez żony.

Max wróci.

Policja także.

I więcej dziennikarzy. Tym razem z kablówek. Tacy jak Greta Van Susteren czy Nancy Grace. Będą wywierać własny rodzaj presji. Piękna żona, która zaginęła kilka dni temu. Ciemnowłosy tajemniczy mąż z podejrzaną przeszłością. Pokażą światu jego życie. A gdzieś w Georgii niektórzy ludzie dodadzą dwa do dwóch i sięgną po telefon…

Wtedy zarówno Max, jak i policja znajdą się w posiadaniu prawdziwej amunicji pozwalającej odebrać mu córkę. Ile miał czasu? Do południa? Do czternastej? Może ujawnią tę historię tak, aby trafiła na czołówki o siedemnastej. To by zwiększyło oglądalność. Jakiś prowadzący program zacząłby nieźle punktować.

A Jason… Jakże byłby w stanie pożegnać się z córką?

A co gorsza, co by się z nią stało? Matka zniknęła, a teraz zabrano by ją od jedynego ojca, jakiego znała… Tatusiu, tatusiu, tatusiu…

Musiał pomyśleć. Musiał działać.

Sandy była w ciąży.

Musiał coś zrobić.

Nie mógł dostać się do swojego komputera. Nie mógł doprowadzić do konfrontacji z Ethanem Hastingsem. Nie mógł uciec. Co robić? Co robić?

Olśniło go tuż po drugiej w nocy: jego ostatnia deska ratunku.

Oznaczało to, że śpiącą na górze córkę musiałby zostawić samą. W ciągu czterech lat ani razu nie zrobił czegoś takiego. A gdyby się obudziła? Odkryła, że dom ponownie jest pusty, i zaczęła histerycznie krzyczeć?

Albo jeśli ktoś tam był, czaił się w ciemnościach, tylko czekając, aż Jason popełni pierwszy błąd, żeby się zakraść i porwać Ree? Wiedziała coś więcej na temat środowego wieczoru. D.D. była o tym przekonana, on także. Jeśli ktoś uprowadził Sandy i wiedział, że Ree była świadkiem…

D.D. zapewniła, że policja obserwuje jego dom. To była obietnica czy groźba? Musiał mieć nadzieję, że jedno i drugie.


Jason poszedł na górę, przebrał się w czarne dżinsy i czarną bluzę. Zatrzymał się pod drzwiami Ree, nasłuchując jakiegokolwiek dźwięku. Potem, kiedy panująca cisza zaczęła mu działać na nerwy, musiał

uchylić drzwi, aby się upewnić, że jego czteroletnia córka żyje.

Spała zwinięta w kulkę, z jedną ręką zakrywającą twarz i Panem Smithem umoszczonym w zagłębieniu za jej nogami.

Wtedy Jasonowi bardzo wyraźnie przypomniał się moment, w którym obserwował, jak pojawia się na świecie. Pomarszczona, mała i sina. Wymachiwanie piąstkami. Zaciśnięte, wykrzywione usteczka. I jak natychmiast i stuprocentowo zakochał się w każdym centymetrze maleńkiego ciałka. Jego córka. Jego jedyny cud.

Jesteś moja szepnął.

Sandy była w ciąży.

Ze mną będziesz bezpieczna.

Sandy była w ciąży.

Wszyscy będziecie ze mną bezpieczni.

Zostawił córkę i pobiegł ulicą w czarną noc.

Загрузка...