Pamiętacie moment, w którym się zakochaliście? To, jak wasze ciało drżało, kiedy staliście zbytblisko siebie? I jak musieliście wpatrywać się w miejsce tuż za jego ramieniem, dlatego że gdybyściespojrzeli mu prosto w oczy, jego piękne, orzechowe, nakrapiane zielenią oczy, spłonęlibyścierumieńcem?
Czwartek stał się moim ulubionym dniem tygodnia. A jego wieczór kulminacją e maili, jakieWayne i ja wysyłaliśmy do siebie przez cały tydzień. Nic gorącego. Nic oczywistego. Ja mu pisałam oRee, że nauczyła się używać noża do masła i że teraz chce jeść tylko to, co może przeciąć na pół,nieważne, czy są to paluszki z kurczaka, czy winogrona. On opisywał mi swoje ostatnie zadanie,analizę telefonu komórkowego z napadu na bank albo inicjatywę, mającą na celu zwiększeniezabezpieczeń ogólnodostępnych sieci bezprzewodowych. Ja opisywałam zabawną sytuację z lekcji,podczas której szóstoklasista usiłował znaleźć no mapie Bułgarię. On opowiadał mi o obiedzie wdomu siostry, gdzie Ethan dorwał się do BlackBerry ojca i większą część posiłku spędził nawłamywaniu się na stronę internetową dużego banku.
Kiedy przychodziła środa, zmieniałam się w jedno wielkie oczekiwanie. Jeszcze tylko jedna noc.
Dwadzieścia cztery godziny. Ree i ja odświętnie się ubierałyśmy, puszczałyśmy głośno LoreenęMcKennitt i skakałyśmy po domu, udając dwie wróżki, które urządziły sobie przyjęcie w domku nadrzewie. Później jadłyśmy kolację podaną na kolorowych talerzach w kwiatki i popijałyśmy mlekiemnalanym do małych kryształowych szklanek.
Zakochawszy się w Waynie Reynoldsie, czułam się młodsza. Lżejsza, szczęśliwsza we własnymciele. Częściej chodziłam w spódnicach. Malowałam paznokcie na różowo. Kupiłam mnóstwo nowejbielizny, łącznie ze stanikiem w lamparcie cętki z Victoria's Secret.
Stałam się lepszą matką. Miałam więcej cierpliwości, jeśli chodzi o rutynowe karmienie, kąpanie iopiekowanie się małym dzieckiem. Chętniej śmiałam się z wydumanych żądań Ree, aby akurat tenwidelec leżał dokładnie w ten sposób na tym akurat talerzyku.
O ironio, stałam się nawet lepszą żoną. Z jednej strony kupiłam pusty twardy dysk, na którymiałam skopiować zawartość domowego komputera, z drugiej jednak coraz rzadziej ponawiałampróby, jako że gdybym znalazła się w posiadaniu „odpowiedniej do analizy" kopii, nie miałabym jużpowodu do kolejnego spotkania z Wayne'em.
Szukałam więc usprawiedliwień dla mego męża. Jedno jedyne zdjęcie w ciągu kilku miesięcy nieczyniło z nikogo miłośnika pornografii. Najprawdopodobniej zdjęcie to pomyłkowo ściągnęło się najego komputer. Wszedł na niewłaściwą stronę, skopiował niewłaściwy plik. Mój mąż nie mógł byćpedofilem. Wystarczyło przyjrzeć się, jak uśmiecha się do córki albo ile ma cierpliwości, kiedy Reepróbuje mu czesać gęste, faliste włosy, albo jak cały pierwszy śnieżny dzień tej zimy spędził razem znią na sankach. To zdjęcie było po prostu jakąś dziwaczną, nieco przerażającą anomalią.
Przygotowywałam ulubione dania mego męża. Chwaliłam jego artykuły. I wyganiałam go dopracy, dlatego że im szybciej wychodził, tym szybciej mogłam się zalogować w sieci i rozmawiać zWayne'em.
Jason nie zadawał pytań odnośnie do mojego nowego, lepszego humoru. Wiedziałam, że nadalpamięta moją prośbę o drugie dziecko i jest wdzięczny, że mu odpuściłam.
Nie próbowałam więcej dotykać mego męża, a on był zadowolony.
Ree i ja wypracowałyśmy w czwartki nowy porządek. Przejmowałam ją w domu i udawałyśmy sięrazem do niewielkiego bistro tuż za rogiem na wczesną babską kolację. Po niej jechałyśmy do szkołyna mecz koszykówki, gdzie Ree zajmowała miejsce obok Ethana, a kiedy rozpoczynał się mecz, jaznikałam w towarzystwie Wayne'a.
Idziemy na mały spacer mówiłam Ree, a ona kiwała spokojnie głową, zbyt zajętazamęczaniem Ethana pytaniami, żeby się tym przejąć.
Zawsze zaczynaliśmy od rozmowy o komputerach. Wayne pytał, czy skopiowałam już twardydysk. Ja informowałam go o wielu nieudanych próbach. Wyjaśniałam, że grafik Jasona jestnieprzewidywalny. Mógł wrócić do domu już o jedenastej, a ja najpierw musiałam położyć spać Ree,potem sprawdzić klasówki, a kiedy już to zrobiłam, strasznie denerwowałam się tym, że Jason możew każdej chwili wrócić do domu. Próbowałam, przerywałam. Trudno mi się było skoncentrować…
To wszystko wykańcza mnie nerwowo mówiłam.
Wayne ściskał mi ze zrozumieniem dłoń, a moją całą rękę przechodził dreszcz.
Nie trzymaliśmy się za ręce. Nie szukaliśmy ustronnych miejsc. Nie chowaliśmy się na tylnymsiedzeniu jego auta i nie obmacywaliśmy się niczym nastolatki. Zbyt mocno świadoma byłam tego, żeprzebywamy w moim miejscu pracy, które wszędzie miało oczy i uszy. A jeszcze bardziej byłamświadoma obecności mojej małej córki, która w każdej chwili mogła mnie potrzebować.
Chodziliśmy więc po korytarzach. Rozmawialiśmy naprawdę niewinnie. A im dłużej Wayne mnienie dotykał, im dłużej jego ręce nie przesuwały się po moich piersiach, a jego usta nie muskały megoobojczyka, tym bardziej go pragnęłam. Bardzo, szaleńczo, aż w końcu za każdym razem. kiedy naniego patrzyłam, myślałam, że całe moje ciało eksploduje.
On także mnie pragnął. Widać to było po sposobie, w jaki dotykał dłonią mych pleców, pomagającmi wejść na trybuny. Albo po tym, jak stawał na końcu pustego korytarza, nic nie mówił, ale jegospojrzenie wwiercało się w moje, nim w końcu, niechętnie, oboje odwracaliśmy się i wracaliśmy domniej pustych miejsc.
Kochasz go? zapytał pewnego wieczoru. Nie muszę wyjaśniać, kogo miał na myśli.
To ojciec mojej córki odparłam.
To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
Myślę, że jest.
Nie powiedziałam mu o swoim życiu seksualnym, a raczej jego braku. Coś takiego wydawało mi sięzbyt dużym pogwałceniem naszych rodzinnych zasad. Mogłam flirtować z nieznajomym. Mogłammu powiedzieć, że podejrzewam męża o niezgodne z prawem czynności w Internecie. Ale nie mogłamwyznać, że mój mąż nigdy mnie nie tknął. To stanowiłoby przekroczenie granicy.
I nie chciałam ranić Jasona. Ja po prostu… ja pragnęłam Wayne'a. Pragnęłam czuć się tak, jak wjego towarzyskie. Młoda. Ładna. Godna pożądania.
Silna.
Wayne mnie pragnął, a na razie nie mógł mnie mieć i przez to pragnął mnie jeszcze bardziej.
Nim styczeń dobiegł końca, e maile zastąpiły SMS y. Tylko podczas godzin lekcyjnych; Wayne niebył głupi. Wysyłał mi uśmiechniętą buźkę. Albo zdjęcie kwiatka, jakie zrobił w sklepie telefonem.
Następnie zaczęły się pytania.
Może mogłabym znaleźć opiekunkę dla Ree albo powiedzieć mężowi, że zapisałam się do klubuksiążki. Ile trwały moje przerwy na lunch?
Nigdy mnie nie poprosił, abym uprawiała z nim seks. Nigdy nie czynił uwag na temat mojego ciałaani żadnych zbyt sugestywnych komentarzy. Zamiast tego rozpoczął aktywną kampanię na rzeczprywatnego rendez vous. Nie trzeba było mówić, czym byśmy się wtedy zajmowali.
Zawetowałam przerwę na lunch. Zbyt krótka, zbyt nieprzewidywalna. A gdyby Jason wpadł doszkoły razem z Ree albo gdyby próbował mnie znaleźć jakiś uczeń? A gdyby Ethan zobaczył, jakrazem opuszczamy teren szkoły? Ethan z całą pewnością zadawałby wtedy pytania.
Opiekunka nie wchodziła w grę. Choć od przeprowadzki minęło kilka lat, nadal nie znałam nikogow swojej okolicy. Co więcej, Ree była w wieku, w którym by o tym opowiedziała, a Jasonnatychmiast chciałby wiedzieć, co takiego musiałam zrobić, co było ważniejsze niż opieka nadnaszym dzieckiem.
A jeśli chodzi o zapisanie się do klubu książki… Coś takiego łatwiej było powiedzieć niż zrobić. Gdzieby się mieścił taki klub? Jakie informacje kontaktowe podałabym Jasonowi i co by się stało, gdybyrzeczywiście zadzwonił w trakcie wyznaczonych godzin? Przewidywałam, że przynajmniej raz by tozrobił. Miał zwyczaj mnie sprawdzać.
Mogłam załatwić sobie wieczór „spa". No ale przecież nie powiedziałam Wayne'owi o moichniezwykłych małżeńskich zasadach. Zresztą noce spa były dla nieznajomych. A tym razem nie byłbyto nieznajomy. Tym razem byłoby inaczej.
A więc dreptaliśmy w miejscu. Wysyłaliśmy do siebie e maile i SMS y, ale przede wszystkimwyczekiwaliśmy naszych niewinnych czwartkowych spacerów wokół gimnazjum, podczas którychten oto mężczyzna wpatrywał się we mnie spojrzeniem pełnym głodu, pożądania, potrzeby…
A ja mu na to pozwalałam.
W drugim tygodniu lutego Jason mnie zaskoczył. Zbliżał się tydzień szkolnych ferii i mój mążoznajmił, że pora, aby rodzina wybrała się na wakacje. Stałam wtedy przy kuchence, smażąc napatelni hamburgery. Prawdopodobnie myślałam o Waynie, bo się uśmiechałam. Jednakże nowinaJasona przywołała mnie natychmiast do rzeczywistości.
Hura! zapiszczała Ree siedząca na blacie. Rodzinne wakacje!
Posłałam Ree ironiczne spojrzenie, dlatego że nigdy nie jeździliśmy na rodzinne wakacje, więc nibyskąd miałaby wiedzieć, że to rzeczywiście coś fajnego.
Jason nie patrzył jednak na naszą córkę. Przyglądał się uważnie mnie, zastanawiając się nadczymś i czekając.
Gdzie byśmy się wybrali? zapytałam lekko, odwracając się w stronę patelni.
Do Bostonu.
Mieszkamy w Bostonie.
Wiem. Uznałem, że od czegoś trzeba zacząć. Zarezerwowałem nam pokój w hotelu w centrum.
Basen, atrium, tego rodzaju rozrywki. Na kilka dni możemy się stać turystami w naszym własnymmieście.
Już zarezerwowałeś? Wybrałeś hotel i w ogóle?
Pokiwał głową, nadal się we mnie wpatrując.
Pomyślałem, że przyda nam się kilka dni spędzonych razem odparł z nieprzeniknionymwyrazem twarzy. Pomyślałem, że dobrze nam to zrobi.
Posypałam mięso przyprawami. Rodzinne wakacje.
Co mogłam powiedzieć?
Wiadomość przekazałam Wayne'owi w e mailu. Na jego odpowiedź czekałam dwa dni. Napisał
jedynie: „Myślisz, że to bezpieczne?".
To mnie zirytowało. Dlaczego nie miałabym być bezpieczna z Jasonem? Wtedy ponownieprzypomniało mi się tamto zdjęcie i twardy dysk, na który powinnam przekopiować zawartośćnaszego komputera. Tak bardzo pochłonęło mnie flirtowanie z Wayne'em, że zapomniałam, iż wujekEthana miał mi zamiast tego oferować swoją wiedzę.
„Mamy czteroletnią przyzwoitkę", tak mu w końcu odpisałam. „Co mogłoby się stać?".
Ale wiedziałam, że Wayne tego nie pochwala, ponieważ SMS y się urwały. Uświadomiłam sobie, żejest zazdrosny, a mnie, o naiwności, to schlebiało.
W niedzielę wieczorem wysłałam mu zrobione komórką zdjęcie Ree w różowym kostiumiekąpielowym z fioletową rurką, w niebieskiej masce i dwóch wielkich niebieskich płetwach.
„Przyzwoitka szykuje się do pracy", napisałam i dołączyłam drugie zdjęcie walizki Ree wypełnionejjakimiś pięcioma setkami rzeczy, które uznała za niezbędne podczas czterodniowego pobytu w hotelu.
Wayne nie odpowiedział. Wyczyściłam więc skrzynkę odbiorczą i nadawczą w telefonie, to samozrobiłam ze swoim kontem na AOL u i przygotowałam się na cztery dni rodzinnych wakacji.
Mój mąż nigdy nie zrobi mi krzywdy, pomyślałam. Wydaje mi się, że aż do tamtej chwili niezdawałam sobie sprawy z tego, w jak wielkim kłamstwie żyjemy oboje.