Po tym, jak z Ree dotarli do domu, a potem wykonał kilka rundek z samochodu do domu, wnosząc zrobione zakupy, był wykończony. Włączył Ree bajkę, ignorując wyrzuty sumienia szepczące, że tak dużo telewizji na pewno nie jest dla niej dobre, że powinien bardziej się starać zająć czymś córkę podczas tego trudnego okresu itd., itp.
Mieli jedzenie. Kot wrócił. Jego na razie nie aresztowano.
Więcej w tym momencie nie był w stanie zrobić.
Jason wypakowywał jajka, kiedy zadzwonił telefon. Odebrał z roztargnieniem, nie sprawdzając, co to za numer.
Co ci się stało w twarz, synu?
Południowe przeciąganie samogłosek przez Maxwella Blacka posłało Jasona na powrót w miejsce, gdzie nie chciał wracać.
„Myślisz, że ty tu rządzisz, chłopcze? Jestem twoim właścicielem, chłopcze. Całego ciebie. Należysz do mnie".
Spadłem ze schodów odparł lekko Jason, chowając te obrazy do małego pudełka na samym dnie świadomości. Wyobraził sobie, że zatrzaskuje wieko i przekręca kluczyk.
Max się zaśmiał. Był to niski, ciepły śmiech pewnie w ten właśnie sposób się śmiał, kiedy żartował
podczas rozpraw albo brylował na sąsiedzkich koktajlach. Może nawet wtedy, kiedy po raz pierwszy nauczycielka z wahaniem poruszyła temat Sandy. Wie pan, martwię się tym, jak bardzo… podatna na wypadki… wydaje się pańska córka Sandy. A Max zaśmiał się w ten swój czarujący sposób. Och, nie trzeba się martwić o moją dziewczynkę. Proszę sobie nie zaprzątać tej ślicznej główki. Z moją córką wszystko w porządku.
Jason znów znielubił ojca Sandry.
Cóż, synu, wygląda na to, że wczorajszego popołudnia źle zaczęliśmy powiedział Max.
Jason nie odpowiedział. Cisza się przeciągała. W końcu Max dodał lekko: Zadzwoniłem więc, aby to naprawić.
Nie trzeba zapewnił go Jason. Dla mnie wystarczy, jeśli wrócisz do Georgii.
Jason, mnie się wydaje, że jeśli któryś z nas powinien żywić urazę, to ja. Zawróciłeś w głowie mojej jedynej córce, porwałeś ją na tę koszmarną północ, następnie nawet mnie nie zaprosiłeś na ślub, nie mówiąc o poinformowaniu o narodzinach mojej wnuczki. Nie tak się traktuje rodzinę, synu.
Masz rację. Na twoim miejscu już nigdy bym się do nas nie odezwał.
I znowu ten śmiech niczym ciepła melasa.
Na szczęście dla ciebie, synu kontynuował jowialnie Max postanowiłem być ponad to.
Rozmawiamy przecież o mojej jedynej córce i wnuczce. Niemądrze byłoby pozwalać, aby przeszłość stawała na drodze naszej przyszłości.
Coś ci powiem: kiedy Sandra wróci, przekażę jej tę wiadomość.
Kiedy? Głos Maxa stał się ostrzejszy. A nie jeśli?
Kiedy powtórzył stanowczo Jason.
Twoja żona uciekła z innym mężczyzną, synu?
Wiele osób tak uważa.
Nie potrafiłeś dać jej szczęścia? I wcale nie wytykam cię palcami. Sam wychowywałem tę dziewczynę po śmierci jej kochanej mamy. Wiem, jaka potrafi być wymagająca.
Sandra jest cudowną żoną i oddaną matką.
Muszę przyznać, że się zdziwiłem, kiedy się dowiedziałem, że moja córka została nauczycielką. Ale dziś rano rozmawiałem z tym miłym dyrektorem. Jak on się nazywa…? Phil, Phil Stewart? Zachwycał
się tym, jak świetne Sandy ma podejście do uczniów. No więc wygląda na to, że dobrze podziałałeś na moją córkę. Doceniam to, synu, na prawdę.
Nie jestem twoim synem.
W porządku, Jasonie Jones.
Jason ponownie wyłapał w jego tonie ukrytą groźbę. Zacisnął dłoń w pięść, nie odzywając się ani słowem.
Nie za bardzo mnie lubisz, prawda, Jasonie?
Ponownie nie odpowiedział. Można było jednak odnieść wrażenie, że sędzia mówi głównie do siebie.
Nie potrafię zrozumieć dlaczego. Tak naprawdę nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Zachciało ci się mojej córki, zdobyłeś ją. Zachciało ci się wyjechać z Georgii, no to zabrałeś moją córkę i wyjechałeś.
Mam mnóstwo powodów do tego, aby żywić względem ciebie urazę. Lista żalów ojca wobec chłopaka, który ucieka z jego jedynaczką… Ale co ja ci kiedykolwiek zrobiłem, synu? Co ja ci zrobiłem?
Zawiodłeś swoją córkę. Potrzebowała cię, a ty ją zawiodłeś.
O czym, na litość boską, ty mówisz?
Mówię o twojej żonie! Mówię o twojej szalonej, nachlanej żonie, która codziennie spuszczała manto Sandy, a ty nie zrobiłeś niczego, aby to powstrzymać. Który ojciec zachowuje się w taki sposób?
Który ojciec pozwala na codzienne dręczenie własnego dziecka i nie robi nic, aby to przerwać?
Przez chwilę panowała cisza.
Moja żona biła Sandy? Tak właśnie powiedziała ci Sandy?
Jason nie od razu odpowiedział. Milczenie się przeciągało. Tym razem to on je przerwał.
Tak.
No wiecie co. Sędzia wydawał się urażony. Mamę Sandy trudno nazwać idealnym rodzicem. To prawda, że prawdopodobnie piła więcej niż powinna. W tamtych czasach tak dużo pracowałem i zbyt często zostawiałem Missy samą z Sandrą. Jestem pewny, że igrała z cierpliwością Missy, czyniła ją może bardziej wybuchową niż przeciętną matkę. Ale bicie… dręczenie… Uważam to za nieco melodramatyczne. Naprawdę.
Twoja żona nigdy nie skrzywdziła Sandy?
Dzieci trzeba trzymać krótko. Raz czy dwa widziałem, jak daje Sandy klapsa, ale nie częściej niż jakikolwiek zirytowany rodzic.
Missy nigdy za dużo nie piła?
Cóż, to prawda, że miała słabość do ginu. Może parę wieczorów w tygodniu… Ale Missy po alkoholu nie stawała się wybuchowa. Jeśli wypiła za dużo, kładła się do łóżka. Muchy by nie skrzywdziła, nie mówiąc o własnej córce.
A co z gonieniem cię po domu z nożami?
Że co? Sędzia sprawiał wrażenie zaszokowanego.
Robiła krzywdę Sandy. Przytrzaskiwała jej palce drzwiami, zmuszała do picia wybielacza, karmiła ją różnymi przedmiotami, tak żeby móc zabrać Sandy do szpitala. Twoja żona była bardzo, ale to bardzo chorą kobietą.
Cisza tym razem trwała dłużej. Kiedy sędzia w końcu się odezwał, wydawał się autentycznie skołowany.
Tak właśnie powiedziała ci Sandy? Tak Sandra mówiła o własnej matce? Wobec tego nie dziwię się, że zachowujesz się wobec mnie tak oschle. Rozumiem doskonale twoje położenie. Ze wszystkich szalonych… Cóż. Cóż… sędzia najwyraźniej nie wiedział, co jeszcze powiedzieć.
Jason przyłapał się na przestępowaniu z nogi na nogę. Nie miał już takiej pewności co do wszystkiego.
Wolno mi coś powiedzieć na swoją obronę? zapytał sędzia.
Chyba tak.
Po pierwsze, przysięgam ci, synu, po raz pierwszy usłyszałem o takich strasznych rzeczach.
Podejrzewam, że pomiędzy Sandy a moją biedną żoną wynikły sprawy, o których nie miałem pojęcia.
Jeśli mam być jednak szczery, nie wierzę, że w tym tkwi problem. Kocham moją córkę, Jasonie.
Zawsze kochałem. Ale jestem także jednym z niewielu mężczyzn, którzy mogą powiedzieć, że prawdziwie i szaleńczo kochali swoją żonę. Po raz pierwszy ujrzałem Missy, kiedy miałem dziewiętnaście lat, i od razu wiedziałem, że się z nią ożenię, że będzie należeć do mnie. Nie chodziło jedynie o to, że była piękna, choć rzeczywiście była. I nie o to, że była uprzejma i dobrze wychowana, choć rzeczywiście była. Ale była Missy i kochałem ją choćby tylko za to. Może uważasz, że paplam trzy po trzy, że to nie ma z niczym związku, ale kiedy Sandy skończyła dwanaście lat, obawiam się, że zaczęło mieć związek ze wszystkim. Bo widzisz, Sandy stała się zazdrosna. O mój szacunek względem Missy, a może kwiaty, które przynosiłem do domu bez powodu, albo błyskotki, którymi lubiłem obdarowywać ukochaną żonę. Dziewczynki osiągają pewien wiek i zaczynają, świadomie bądź nie, rywalizować ze swoimi mamami. Wydaje mi się, że Sandy uważała, iż nie jest w stanie wygrać. To zaczęło ją złościć i stąd wrogie nastawienie do własnej matki. Tyle że jej mama umarła, nim Sandy miała szansę naprawić wzajemne relacje. Sandy mocno to przeżyła. Moja słodka dziewczynka… Bardzo się zmieniła. Miała w sobie coś szalonego, zaczęła chodzić własnymi ścieżkami. Chciała robić to, na co miała ochotę, i nie przyjmowała odpowiedzi odmownych. Miała aborcję, nie. Wiedziałeś o tym? Ree nie była jej pierwszą ciążą, może nawet nie drugą. Ale o tym ci nigdy nie powiedziała, prawda? Nawet ja nie miałem o niczym wiedzieć, tyle że w klinice rozpoznano jej nazwisko i zadzwoniono do mnie.
Dałem swoje pozwolenie. Cóż innego mogłem zrobić? Sama była jeszcze dzieckiem, zdecydowanie za młoda i niezrównoważona, aby zostać matką. Modliłem się, Jasonie, modliłem się za moją córkę jak nie wiem co, aż do chwili, kiedy zabrałeś ją z mojego życia. Sędzia westchnął. Chyba próbuję ci powiedzieć, zawsze miałem nadzieję, iż Sandra wyrośnie z lekkomyślności. I po porannej rozmowie z dyrektorem pomyślałem, że może w końcu rzeczywiście dorosła, wykazała się dojrzałością. Ale teraz, kiedy usłyszałem, co ty masz do powiedzenia… Uważam, że moja córka może mieć poważne problemy, Jasonie. Najpierw uciekła ode mnie. I może nadszedł czas, aby przyjąć do wiadomości fakt, że uciekła także od ciebie.
Jason otworzył usta, aby zaprotestować, ale nie wydostał się z nich żaden dźwięk. Max zasiał ziarno niepewności. Co naprawdę wiedział o Sandy i jej rodzinie? Zawsze zakładał prawdziwość jej słów. Jaki miałaby powód, aby go okłamywać?
No ale jaki on miał powód, że ją okłamywał? Jakieś cztery miliony.
Być może czas, żebyśmy się spotkali mówił teraz Maxwell. Możemy usiąść jak mężczyzna z mężczyzną i to wszystko poukładać. Nie mam wobec ciebie złych zamiarów, synu. Chcę jedynie tego, co najlepsze dla mojej córki i wnuczki.
Jak Missy umarła? zapytał nagle Jason.
Słucham?
Twoja żona. Jak umarła?
Zawał odparł gładko sędzia. Straszna tragedia u kobiety w tak młodym wieku. Byliśmy zdruzgotani.
Jason mocniej zacisnął dłoń na słuchawce.
Gdzie umarła?
Eee, w domu. Czemu pytasz?
A nie w garażu? Za kierownicą swojego auta?
Tak, skoro już o tym wspominasz. Podejrzewam, że o tym też powiedziała ci Sandy.
Ale czy to był zawał? Jesteś pewny, że zawał?
Zdecydowanie. To było straszne, naprawdę straszne. Odnoszę wrażenie, że moja mała Sandy nigdy się z tym do końca nie pogodziła.
Czytałem raport z sekcji zwłok nie dawał za wygraną Jason. Z tego, co pamiętam, panią Black znaleziono z purpurową twarzą. To wyraźnie wskazuje na zatrucie tlenkiem węgla.
Na drugim końcu linii przez długą chwilę panowała cisza; trzydzieści sekund, być może nawet minutę. Jason poczuł, jak jego żołądek się rozluźnia, ramiona prostują. Sandy miała rację jej ojciec był bardzo, ale to bardzo dobrym kłamcą.
Nie wiem, o czym pan mówi, panie Jones powiedział w końcu Max. Już nie wydawał się taki sympatyczny. Raczej wkurzony. Zamożny, wpływowy człowiek, któremu coś szło nie po jego myśli.
Naprawdę? Ponieważ wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach komputeryzacji wszystkich dokumentów można w końcu dotrzeć do wszystkich informacji, zwłaszcza jeśli się wie, gdzie szukać.
To działa w obie strony, Jasonie. Ty grzebiesz, szukając haków na mnie, ja grzebię, szukając haków na ciebie.
Kiedy tu przyjechałeś?
Kiedy dokładnie poznałeś moją córkę? zripostował spokojnie Max.
Wynająłeś samochód czy korzystasz z taksówek?
Sam oddasz próbkę do badania DNA w teście na ojcostwo czy poczekasz na nakaz sądu rodzinnego?
To nie ma znaczenia. Jesteśmy w Massachusetts, gdzie małżeństwa homoseksualne są dopuszczalne przez prawo, a in loco parentis znaczy więcej niż biologia w kwestii ustalania, kto powinien sprawować opiekę nad dzieckiem.
Myślisz, że skoro znasz trochę łaciny, to orientujesz się w prawie lepiej ode mnie, chłopcze?
Myślę, że niedawno napisałem artykuł o dziadku, który próbował uzyskać prawo do opieki nad wnukiem, ponieważ odnosił się z dezaprobatą do jego rodziców lesbijek. Sąd zarządził, że dziecko powinno pozostać przy jedynych rodzicach, jakich kiedykolwiek znało, nawet jeśli to nie są jego biologiczne matki.
Interesujące. Cóż, oto kolejny łaciński zwrot. Może także o nim słyszałeś, pracując nad swoją historyjką: ex parte.
Jason zamarł na środku kuchni, a jego spojrzenie poniewczasie pomknęło ku oknu. Zobaczył, że ku drzwiom jego domu zbliża się umundurowany policjant.
To znaczy „w nagłym wypadku" kontynuował gładko Max, po czym zaśmiał się cicho. Na przykład dziadek może złożyć w sądzie wniosek ex parte, a sąd może wydać orzeczenie ex parte w odniesieniu do odwiedzin, gdy tymczasem ty nie będziesz nawet wiedział, że coś takiego ma miejsce.
Bądź co bądź jesteś głównym podejrzanym w śledztwie dotyczącym zaginięcia. Z całą pewnością pozostawanie dziecka pod opieką głównego podejrzanego w sprawie o zaginięcie matki nie leży w najlepszym interesie tego dziecka.
Ty sukin… syknął Jason.
Rozległ się dzwonek przy drzwiach.
Równie dobrze możesz otworzyć rzekł Max. Widzę cię, synu. Ja i większość wolnego świata.
Wtedy Jason także dostrzegł Maksa stojącego obok białych wozów transmisyjnych, trzymającego przy uchu telefon komórkowy. Starszy mężczyzna w niebieskim garniturze podkreślającym bujne srebrzyste włosy radośnie pomachał ręką. Ten telefon, fakt, że Max tak ochoczo gawędził, trzymając Jasona w jednym miejscu, a wszystko pod przykrywką naprawy stosunków… Dzwonek rozbrzmiał
ponownie.
Otwórz, tatusiu! zanuciła Ree.
To nie miało znaczenia. Nic nie miało znaczenia Jason już raz umarł, niemal dwadzieścia pięć lat temu. To było gorsze niż tamto. Teraz walił się cały jego świat. Gdy tymczasem Ree stała na paluszkach i otwierała pierwszy zamek, następnie drugi.
Gdy otworzyła szeroko drzwi, zobaczyła policjanta.
Mężczyzna trzymał złożony arkusz papieru. Jego spojrzenie prześlizgnęło się ponad głową Ree i znalazło Jasona stojącego w drzwiach kuchni, nadal przyciskającego do ucha telefon.
Jason F. Jones.
Jason w końcu odłożył słuchawkę. Poruszał się na autopilocie. Zbliżył się i wyciągnął rękę.
Dokument uznaje się za doręczony powiedział funkcjonariusz. Następnie, zakończywszy swą misję, odwrócił się na pięcie i zszedł po schodach. Gdy przechodził przez ulicę, rozległy się trzaski migawek aparatów.
Jason rozłożył arkusz papieru. Przeczytał oficjalne orzeczenie sądu, w którym kazano mu przyprowadzić jego dziecko jutro przed południem, o godzinie jedenastej, na miejscowy plac zabaw, gdzie spędzi godzinę w towarzystwie dziadka, sędziego Maxwella M. Blacka. Za cztery tygodnie odbędzie się rozprawa dotycząca praw do odwiedzin. tego czasu Maxwell Black miał prawo do jednej godziny każdego dnia w towarzystwie wnuczki, Clarissy Jane Jones. Takie orzeczenie wydał sąd.
Każdego dnia. Każdego jednego dnia. Max i Ree razem. Max widzący się z Ree, rozmawiający z Ree, dotykający Ree. Jason bez prawa do sprawowania nadzoru, Jason zmuszony do zostawienia córki samej z mężczyzną, który brał udział w krzywdzeniu własnego jedynego dziecka.
Co to jest, tatusiu? zapytała niespokojnie Ree. Coś wygrałeś? Co ci przyniósł ten pan?
Jason wziął się w garść, złożył kartkę i schował ją do tylnej kieszeni spodni.
Nic takiego zapewnił córkę. Zupełnie nic. Hej, pobawmy się w Candy Land.
Ree wygrała trzy razy z rzędu. Ciągle wyciągała kartę z Księżniczką Frostine, co oczywiście świadczyło o tym, że oszukuje. Jason był zbyt strapiony, aby przywołać ją do porządku, a ona zrobiła się przez to jeszcze bardziej niezadowolona. Szukała granic. Na świecie istniały zasady, te zasady zapewniały jej poczucie bezpieczeństwa.
Jason dał sobie spokój z grami planszowymi i przygotował na lunch grillowane kanapki z serem i zupę pomidorową. Ree siedziała nadąsana, mocząc kanapkę w zupie. On głównie mieszał zupę i mieszał, aż grzanki zrobiły się krwiście czerwone.
Orzeczenie sądu nadal leżało złożone w tylnej kieszeni jego spodni. Tak jakby zmniejszenie go do wielkości małego kawałka papieru mogło zmniejszyć władzę, jaką miało nad życiem jego i jego córki.
W końcu zrozumiał, dlaczego Sandra tak łatwo opuściła dom i ojca i dlaczego przez pięć ostatnich lat nigdy jej nie kusiło, aby choć raz zadzwonić.
Sędzia Black wiedział, jak naginać prawo, aby zdobyć dokładnie to, czego chciał. Sukinsyn.
Chcę poszukać mamusi oświadczyła Ree.
Co takiego?
Przestała zanurzać w zupie kanapkę i obdarzyła go upartym spojrzeniem.
Mówiłeś, że policjanci i przyjaciele mają spotkać się w szkole, żeby pomóc znaleźć mamusię. No i ja też chcę jechać do szkoły. Chcę znaleźć mamusię.
Jason wpatrywał się w swoją córkę. Zastanawiał się w którym z poradników dla rodziców znajdował się rozdział poświęcony czemuś takiemu.
Rozległ się dzwonek. Jason natychmiast wstał i podszedł do drzwi.
Na werandzie stali sierżant D.D. Warren i detektyw Miller. Jason odruchowo spojrzał, czy za nimi nie kryje się więcej policjantów. Skoro przyszli tylko we dwoje, raczej nie miał zostać aresztowany.
Otworzył drzwi ciut szerzej.
Znaleźliście już moją żonę? zapytał.
Zaczął już pan jej szukać? odparła spokojnie D.D.
I tak wolał ją niż Maksa.
Wpuścił do domu dwóch detektywów, mówiąc Ree, że może wybrać drugą bajkę, gdyż tatuś musi przez chwilę porozmawiać z tymi miłymi policjantami. W odpowiedzi zrobiła nachmurzoną minę, po czym wrzasnęła:
Mam zamiar znaleźć mamusię i nie zabronisz mi tego!
Po tych słowach poszła zagniewana do pokoju dziennego, gdzie włączyła telewizor i odtwarzacz DVD.To był długi dzień poinformował Jason D.D. i Millera.
Jest dopiero jedenasta trzydzieści zauważyła D.D.
Super, jeszcze dziesięć godzin, których nie mogę wprost doczekać.
Zaprowadził śmietankę bostońskiej policji do kuchni, gdy tymczasem jego dziecko w końcu zabrało się za oglądanie ulubionej bajki o dinozaurach.
Wody? Kawy? Zimnej pomidorowej? zaproponował bez entuzjazmu.
D.D. i Miller pokręcili głowami. Usiedli przy kuchennym blacie. On oparł się o lodówkę i skrzyżował
ręce na piersiach. Pogrążony w rozpaczy mąż. Morderczy ojciec. Pogrążony, kurwa, w rozpaczy mąż.
Co się panu stało? zapytała D.D.
Wpadłem na ścianę.
Jednym i drugim policzkiem?
Uderzyłem w nią dwa razy.
Uniosła brew. Nie ugiął się. Co mogli mu zrobić, zamknąć w pudle za to, że jest posiniaczony i poobijany?
Chcę mieć w aktach, że to nie my to zrobiliśmy odezwał się Miller.
Proszę zdefiniować słowo „my".
Policja bostońska. Na razie nie wezwaliśmy nawet pańskiego żałosnego tyłka na komisariat, więc z całą pewnością to nie my obiliśmy panu twarz.
Jestem przekonany, że wy wolicie paralizatory, więc nie, to nie byliście wy.
Ta cięta odpowiedź nie zaskarbiła mu sympatii Millera, no ale Jason i tak miał pewność, że detektyw w myślach już go skazał.
Kiedy to się stało? naciskała D.D., wyraźnie bardziej bystra z nich dwojga. Widzieliśmy pana po ataku Hastingsa. Nie ma mowy, żeby takie obrażenia były efektem napadu Ethana.
Może po prostu późno wychodzą mi sińce.
Ponownie uniosła brew. On pozostał nieugięty. Mógł się tak z nimi bawić przez cały dzień. Ona prawdopodobnie też. W tym względzie byli bratnimi duszami. Pisane im było tajemne wkurzanie się.
Tęsknił za Sandy. Pragnął zapytać żonę, czy naprawdę nosi w sobie jego dziecko. Pragnął jej powiedzieć, że zrobi wszystko, co zechce, jeśli tylko da mu drugą szansę, aby ją uszczęśliwił. Pragnął
ją przeprosić, zwłaszcza za luty. A miał za co przepraszać, jeśli chodzi o ten miesiąc.
Sandra wiedziała o tym, co pan robi oświadczyła D.D.
Westchnął.
Co robię?
No wie pan, w komputerze.
Na Jasonie nie zrobiło to wrażenia. Tyle zdążył się już domyślić dzięki Ethanowi Hastingsowi. Aby go zainteresować, będą musieli rzucić w niego czymś większym.
Jestem dziennikarzem. Oczywiście, że pracuję przy komputerze.
Okej, ujmę to więc inaczej: Sandy dowiedziała się, co pan robi w Internecie.
Nieco bardziej interesujące.
A co konkretnie w nim robię według Ethana Hastingsa?
Och, to nie był Ethan.
Słucham?
Nie spędziliśmy poranka w towarzystwie Ethana. Rozmawialiśmy z nim wczoraj wieczorem i chłopak powiedział nam kilka interesujących rzeczy, między innymi to, że przedstawił Sandrę swemu wujkowi, który jest wykwalifikowanym analitykiem komputerowym w Policji Stanowej Massachusetts.
Przeanalizowaliśmy pańskie konta bankowe wtrącił Miller więc wiemy, że nie chodziło o hazard. Zostaje pornografia dziecięca i/lub cyberseks. Dlaczego nie odda pan przysługi sobie samemu i nie powie od razu, o co chodzi? Może jeśli będzie pan z nami współpracował, będziemy w stanie pomóc.
Nie zrobiłem niczego złego odparł automatycznie Jason, a myśli szaleńczo kołatały się w jego głowie. Sandra jakimś sposobem namierzyła jego nocne działania. Kiedy? Ile udało jej się dowiedzieć?
Nie wiedziała wszystkiego, bo wtedy nie potrzebowałaby Ethana Hastingsa. Ale wyszkolony sądowy analityk komputerowy… Cholera. Ekspert z policji stanowej z dostępem do prawdziwej kryminalistycznej pracowni komputerowej…
Mamy pański komputer kontynuowała D.D. Zna się pan na komputerach i wie, że możemy wszystko znaleźć. I mam na myśli naprawdę wszystko.
Kiwnął głową, dlatego że rzeczywiście miała rację. Biorąc pod uwagę dostępne współcześnie narzędzia, powinien był przejechać po twardym dysku samochodem, pokruszyć go na drobne kawałeczki, następnie wrzucić plastikowe fragmenty do pieca przemysłowego i wysadzić w powietrze całą kotłownię. Jedyny sposób na to, aby być bezpiecznym.
Miał ochotę pomknąć do redakcji „Boston Daily". Dorwać swój komputer i desperacko przeprowadzić własne badanie. Ile Sandra odkryła? Ile warstw zabezpieczeń udało jej się zdrapać? Blogi z chat roomów? Kopie potwierdzeń przelewów? Stronę MySpace? A może zdjęcia. Boże, zdjęcia.
Nie mógł wrócić do redakcji „Boston Daily". Nie mógł ryzykować. Co się stało, to się nie odstanie.
Najlepiej byłoby zabrać ze strychu metalowe pudełko i uciec z Ree do Kanady.
D.D. i Miller wpatrywali się w niego. Zmusił się do tego, aby głośno wypuścić z płuc powietrze i wyglądać na mocno rozczarowanego.
Szkoda, że żona nic mi na ten temat nie powiedziała rzekł.
D.D. spojrzała na niego sceptycznie.
Mówię poważnie upierał się, wchodząc w rolę skrzywdzonej strony. Gdyby tylko wspomniała coś na temat swoich obaw, niepokojów, chętnie bym jej wszystko wytłumaczył.
Proszę zdefiniować „wszystko" wtrącił Miller.
Jason ponownie westchnął.
No dobrze. Dobrze. Mam awatara.
Co takiego? zapytał Miller, rzucając spojrzenie swej partnerce i muskając wąsy.
Awatara. Komputerowa tożsamość na stronie internetowej, która nazywa się Second Life.
Och, litości, do cholery mruknęła D.D.
Hej, czterolatki mają uszy upomniał ją Jason, pokazując na pokój, gdzie Ree bez wątpienia znajdowała się w stanie telewizyjnej śpiączki.
Nie ma pan awatara oświadczyła ponuro D.D.
Pewnie, że mam. Zalogowałem się na tej stronie, kiedy zbierałem materiał do artykułu. Chciałem jedynie coś sprawdzić. Ale… nie wiem. To fajne miejsce. Znacznie bardziej rozbudowane, niż to sobie wcześniej wyobrażałem. Ma własne zasady, zwyczaje, wszystko. Na przykład kiedy człowiek loguje się po raz pierwszy, zaczyna od podstawowego ciała, podstawowej garderoby. Niczego nie wiedziałem, więc zacząłem chodzić do różnych barów i sklepów, żeby to posprawdzać. Od razu zwróciłem uwagę na fakt, że nie rozmawia ze mną żadna z kobiet. Dlatego że nadal dysponowałem podstawową garderobą. Miałem napisane na czole „nowicjusz", podobnie jak uczeń na wymianie w liceum. Nikt nie lubi nowego ucznia. Na sympatię trzeba najpierw zasłużyć.
D.D. ponownie obrzuciła go sceptycznym spojrzeniem. Miller z kolei sprawiał wrażenie zaciekawionego.
Zarywa pan noce, udając, że jest kimś innym na jakimś internetowym portalu społecznościowym?
Jason wzruszył ramionami i wcisnął ręce do kieszeni.
Cóż, nie jest to coś, do czego dorosły mężczyzna ma ochotę się przyznać, zwłaszcza żonie.
Kim pan jest w tym całym Second Life? zapytał Miller. Bogaty, przystojny, osiągający sukcesy?
A może jest pan biuściastą blondynką ze słabością do motocyklistów?
Prawdę mówiąc, to pisarzem. Pracującym powieścią przygodową, która może, ale nie musi być autobiograficzna. No wiecie, mężczyzna pełen tajemnic. Kobiety to lubią.
W rzeczywistości też pan taki jest stwierdziła cierpko D.D. Nie musi się pan po to logować w sieci.I dlatego właśnie nie powiedziałem o tym Sandrze. Pani żartuje? Ona pracuje cały dzień, a potem każdego wieczoru zajmuje się Ree, podczas gdy ja opisuję miejscowe wydarzenia dla „Boston Daily".
Ostatnie, czego pragnie, to usłyszeć, że jej mąż wraca nocą do domu i oddaje się grze komputerowej.
Proszę mi zaufać, to nie jest tego typu małżeńska rozmowa, która dobrze się skończy.
Uznał pan więc, że musi to trzymać w tajemnicy powiedziała D.D.
Nie wspominałem nic o tym odparł wymijająco.
Czyżby? W takiej tajemnicy, że czyścił pan historię przeglądarki za każdym razem, kiedy wylogowywał się pan z sieci?
Cholera, Ethan i ten koleś od komputerów dobrze wyszkolili Sandrę.
Robię to z racji wykonywanego zawodu odparł gładko. Przyszło mu do głowy, że kłamie z równą łatwością jak Maxwell Black. Czy właśnie dlatego Sandra za niego wyszła? Ponieważ przypominał jej ojca?Słucham?
Czyszczę historię przeglądarki, aby chronić swoje źródła wyjaśnił Jason. To coś, czego się nauczyłem w szkole dziennikarskiej na zajęciach z etyki w dobie komputerów. Teoretycznie mam pracować tylko na swoim laptopie, ale komputer domowy jest wygodniejszy. Zbieram więc materiały w necie właśnie na nim, a potem przerzucam zdobyte informacje. Komputer domowy nie jest oczywiście chroniony przed przeszukaniem i zarekwirowaniem posłał im znaczące spojrzenie czyszczę więc historię przeglądarki w ramach standardowego protokołu operacyjnego.
Kłamie pan. D.D. się krzywiła. Wyglądała na sfrustrowaną i ogarniętą ochotą walnięcia w coś.
Prawdopodobnie w niego.
Wzruszył ramionami, jakby mówiąc, że nic więcej nie może dla niej zrobić.
Jaka szkoła dziennikarska? zapytała nagle.
Jaka szkoła?
Gdzie miał pan te zajęcia z etyki? W jej ustach „etyka" zabrzmiała jak przekleństwo.
Och, dawno to było. Kurs internetowy.
Proszę podać mi nazwę nie ustępowała. Nawet uczelnie internetowe posiadają bazy danych.
Sprawdzę to dla pani.
Pokręciła głową.
Nie było żadnego kursu. Choć może i był, tyle że wtedy nie nazywał się pan Jason Jones, prawda? Z tego, co nam wiadomo, nosi pan to nazwisko zaledwie od pięciu lat. Kim był pan wcześniej?
Smithem? Brownem? I proszę mi powiedzieć, czy kiedy pan przyjmuje nowe nazwisko, z kotem dzieje się to samo?
Nie wiem odparł Jason. Kot ma dopiero trzy lata.
Kłamie pan. D.D. wstała z krzesła i zbliżyła się do niego, jakby jej bliskość mogła podziałać na niego rozstrajająco i wydobyć odpowiedzi, których nie miał.
Awatar, psiamać. Jedyne drugie życie, jakie pan ma, to tu i teraz. Ucieka pan od czegoś. Od kogoś. I zadał pan sobie sporo trudu, aby zacierać za sobą ślady, prawda. Ale Sandra zaczęła się domyślać. Coś ją zaniepokoiło. Zaangażowała więc w to Ethana, a Ethan sprowadził grubszą pomoc.
Nagle policja stanowa zaczyna się bardzo interesować pańskimi poczynaniami w Internecie. Jak bardzo to pana przestraszyło? Co, u diabła, jest tak straszne, że warto zabić żonę i nienarodzone dziecko?
żonę i nienarodzone dziecko?
Naprawdę jest w ciąży? wyszeptał Jason. Nie zamierzał o to pytać. Ale i tak czekał na odpowiedź, dlatego że pragnął ponownie to usłyszeć. Pragnął ponownie to poczuć. Ból był
niesamowity, jakby ktoś przecinał skórę nożem do gotowania.
Pan naprawdę nie wiedział?
Jak długo? To znaczy wydawała się ostatnio trochę nieswoja. Myślałem, że to przeziębienie… Nic mi nie powiedziała.
D.D. zastanawiała się przez chwilę.
Z testu ciążowego nie da się wyczytać, jak zaawansowana jest ciąża. Choć może być pan pewny, że przeprowadzimy badania DNA. Jestem ciekawa, czy to pan jest ojcem dziecka.
Nie odpowiedział. Nie był w stanie. Dlatego że po raz pierwszy zaświtała mu w głowie pewna myśl.
Ten ekspert komputerowy… zaczął.
D.D. spojrzała na niego.
…czy on przychodził do szkoły?
Tak twierdzi.
Podczas godzin lekcyjnych?
Nie, podczas czwartkowych meczów koszykówki.
I po minie D.D. widział, że myśli to samo, co i on przez cały czas przekonywał ich, że Sandra jest zbyt zajęta Ree, żeby mieć kochanka. Ale Sandra znalazła jednak sposób na spotkania. Czwartkowe wieczory. W każdy czwartkowy wieczór. Jego żona jeździła do szkoły i spotykała się z innym mężczyzną.
Jak on się nazywa? Głos Jasona był nieco wyższy. Słabość, której nie mógł cofnąć.
D.D. pokręciła głową.
I wtedy w jego głowie pojawiła się nieoczekiwana myśl: Jakim samochodem jeździ ten komputerowiec? Należącym do policji stanowej?
Proszę mi zdradzić swoje nazwisko, panie Jones. Swoje prawdziwe nazwisko.
Rozmawialiście z Aidanem Brewsterem? Pytaliście go, co widział w środę wieczorem? Musicie z nim porozmawiać o samochodzie. Poprosić o więcej szczegółów na jego temat.
Proszę nam powiedzieć, co pan robi w komputerze. Co tak desperacko próbuje pan ukryć.
Nic nie robię! upierał się, czując się jak w potrzasku. Zostało mu kilka dni, może nawet godzin.
Musieli go wysłuchać, musieli wszystko przemyśleć. Chodziło o bezpieczeństwo jego córki.
Według waszych słów komputerowy ekspert pracował z Sandrą nad zbadaniem twardego dysku naszego komputera. Najwyraźniej niczego nie znalazł, w przeciwnym razie byście mnie tak nie dręczyli.
Zatem nie mam nic do ukrycia.
Co się stało z pańskim sekretnym wirtualnym życiem?
To ten facet od komputerów spróbował ponownie. Musicie mu się przyjrzeć. Może jego relacje z Sandrą wykraczały poza sprawy służbowe. Może jej pragnął i to on zrobił się zazdrosny, kiedy nie chciała zostawić Ree.
Nie miał pan na myśli tego, że nie chciała zostawić pana?
Nie zrobiłem krzywdy swojej żonie! Nie odebrałbym Ree jej matki. Ale ten stanowiec, co by go to obchodziło? Albo ojciec Sandry, Maxwell Black. Wiedzieliście, że właśnie uzyskał sądowe orzeczenie ex parte dotyczące spotkań z Ree? Krótko mówiąc, Max nie przyjechał aż tutaj po to, aby pomagać w poszukiwaniach własnej córki, ale po to, aby wszcząć batalię o prawa do opieki nad wnuczką. Nie mógł
tego zrobić, kiedy na miejscu była Sandra. Nie miałby podstaw. Ale skoro Sandy zaginęła, ja jestem głównym podejrzanym… Nie uważacie, że to dla niego cholernie wygodne? Może zbyt wygodne, aby to był wyłącznie zbieg okoliczności? D.D. jedynie wpatrywała się w niego.
To pańska linia obrony? Sądziłam, że miał pan na oku miejscowego zboczeńca.
Nie mam pewności, czy Sandra go znała.
Rozumiem. Wobec tego własny ojciec i ekspert komputerowy, którego zaangażowała do sprawdzenia tego, co robi pan w sieci, mają więcej sensu.
I proszę nie zapominać o Ethanie Hastingsie. Wiedział, że raczej pudłuje, ale nie mógł się powstrzymać. Trzynastoletni chłopcy zdolni są do gorszych rzeczy.
Naprawdę? No więc który z nich? Aidan Brewster, Ethan Hastings, Wayne Reynolds, Maxwell Black? A może winny jest Tomcio Paluch?
Wayne Reynolds? powtórzył.
D.D. zarumieniła się, zbyt późno gryząc się w język.
Okłamuje nas pan powiedziała zwięźle. Okłamuje nas pan w kwestii swojej tożsamości, okłamuje nas pan w kwestii tego, co robi w Internecie, okłamuje nas pan w kwestii swojego całego cholernego życia. Następnie się pan odwraca i twierdzi, że kocha żonę i pragnie jedynie jej powrotu.
Cóż, jeśli naprawdę tak bardzo kocha pan tę kobietę, proszę zacząć z nami współpracować. Powiedzieć nam, co się dzieje. Powiedzieć nam, co się, u diabła, stało z pańską żoną.
Jason udzielił jej jedynej możliwej odpowiedzi.
Z ręką na sercu, pani sierżant, nie mam bladego pojęcia.