Podziękowania i dedykacja

Jak zawsze jestem wdzięczna niezliczonym ekspertom, którzy cierpliwie odpowiadali na moje pytania, i wielu krewnym i przyjaciołom tolerujących moje pisarskie (zrzędliwe) zachowanie. Oni są życzliwymi i błyskotliwymi ludźmi, ja jedynie zarabiam na życie szybkim stukaniem w klawiaturę.

Właśnie tak. I są bardzo mądrzy. A mnie się zdarza mieszać informacje, które z takim poświęceniem starali mi się przekazać.

Po pierwsze, dziękuję Robowi Jossowi, psychologowi sądowemu, który uczył mnie, jak się ocenia czynnik ryzyka w przypadku przestępców seksualnych. Dowiedziałam się także od niego, że wolałby oceniać przestępców seksualnych w sprawach karnych niż rodziców w sądach rodzinnych. No bo w końcu przestępcy seksualni to źli ludzie, choćby ich zachowanie było najlepsze, gdy tymczasem rozwodzący się rodzice to dobrzy ludzie, choćby ich zachowanie było najgorsze.

Dziękuję także Katie Watkins, dyrektorowi wykonawczemu, i Liz Kelley, psychologowi sądowemu z Child Advocacy Center w hrabstwie Carroll. Obie pracują dwadzieścia cztery godziny na dobę nad takimi sprawami o wykorzystywanie seksualne dzieci, które powaliłyby zwykłego śmiertelnika. Wszyscy chcielibyśmy, aby świat był lepszy. One aktywnie się do tego przyczyniają.

Carolyn Lucet, licencjonowanej niezależnej pracownicy socjalnej, specjalizującej się w terapii dla przestępców seksualnych, dziękuję za to, że mogłam poznać historie obu stron. Gdy zaczynałam pracę nad tą powieścią, jako rodzic miałam takie samo zdanie na temat przestępców seksualnych jak D.D.

Warren (za mało w piekle miejsca dla nich wszystkich). Przyznaję, że Carolyn pomogła mi docenić wagę rehabilitacji i pojąć, że te złożone problemy wymagają najpewniej bardziej złożonej odpowiedzi niż: „Powieśmy ich wszystkich i niech Bóg się nimi zajmie".

Theresie Meyers, kuratorowi sądowemu, składam podziękowania za szansę wczucia się w rolę najmniej rozumianych funkcjonariuszy organu ochrony porządku publicznego. Pracuje w zawodzie od osiemnastu lat, sprawuje nadzór nad drugim pokoleniem skazanych na zwolnieniu warunkowym.

Przenikliwie zauważyła, że gdybyśmy więcej wydawali na dzieci na samym początku, wtedy później nie trzeba by tak dużo wydawać na ochronę porządku publicznego. Zgadzam się z nią całkowicie.

Jestem również wdzięczna Wayne'owi Rockowi z policji bostońskiej, który pomagał mi już przy Samotnej i uprzejmie zgodził się na kolejną lawinę pytań. Przydały mi się informacje na temat przeszukania i rekwirowania, zasad przesłuchiwania podejrzanych, no i oczywiście na temat strategicznego wykorzystania nocy przed wywozem śmieci. Dzięki, Wayne!

Dziękuję również Keithowi Morganowi, sądowemu technikowi komputerowemu, którego spostrzeżenia dotyczące leniwej natury twardych dysków i wyrzutów sumienia okazały się doprawdy fascynujące, aczkolwiek nieco kłopotliwe dla takiego laika jak ja. Keith wygrywa w kategorii

„cierpliwość", jako że dopiero za którymś razem z kolei udało mi się wszystko poprawnie poukładać. A przynajmniej mam taką nadzieję. Hej, wszystkie pomyłki są moje, pamiętacie? Na tym polega przyjemność bycia pisarzem.

Listę uzupełniają: Jack McCabe, dyrektor; Jennifer Sawyer Norvell; Liz Boardman, Laura Kelly, Tara Apperson, Mark Schieldrop i Betty Cotter z „South County Independent"; no i oczywiście diwy, które pomagały w doborze lalek Barbie, gier, książeczek i filmów z życia czteroletniej Ree. Jeszcze nigdy nie otrzymałam tak wielu rad od tak uroczych konsultantek, którym w nagrodę wystarczały serowe krakersy.

W zabawnej, acz niebezpiecznej kategorii gratuluję Alicii Accardi, zwyciężczyni piątego dorocznego konkursu pt. „Zabij przyjaciela, okalecz kumpla", która wyznaczyła Brendę J. Jones, „Brennie", na Zwycięskiego Truposza. Według Alicii: „Brenda musiała walczyć o to, co ma, wiele przeszła i nadal nie jest jej łatwo, ale serce ma wielkie jak cały świat i oddałaby ci swoją ostatnią koszulę… Zasługuje na to, aby ją uwiecznić".

Kelly Firth była naszą pierwszą zwyciężczynią „Zabij przyjaciela, okalecz kolegę", międzynarodowego konkursu o literacką nieśmiertelność. Wyznaczyła Joyce Daley, swoją matkę, która właśnie skończyła sześćdziesiąt osiem lat i uwielbia czytać kryminały. „Jest moją mamą i chciałam jej pokazać, jak bardzo ją kocham… Powiedziałam jej o tym, nie mogłam się powstrzymać, i była po prostu zachwycona".

Ci, którzy nadal mają nadzieję na wygraną, niech się nie obawiają. Oba konkursy rozgrywane są co roku na stronie www.LisaGardner.com. Sprawdźcie, a może będziecie mogli wyznaczyć kogoś, kogo kochacie, na osobę, która zginie w mojej następnej powieści.

Na koniec wyrazy najgłębszej wdzięczności przekazuję mojemu mężowi, którego umiejętność obsługiwania nowej maszynki do lodów sprawiła, że poprawki do tej książki stały się znacznie zabawniejsze i bardziej tuczące niż do tej pory; mojej uroczej córeczce, która pomogła mi w stworzeniu postaci Ree, zawsze pozostając Jedynym Oryginałem; Sarah, za jej nieustanną troskę; Mimi, za którą nadal tęsknię i której życzę tego, co najlepsze; mojej fantastycznej redaktorce, Kate Miciak, która zdecydowanie poprawiła jakość tej powieści, nawet jeśli w trakcie poprawek byłam bardzo pisarsko zrzędliwa; i w końcu mojej wspaniałej agentce, Meg Ruley, i reszcie zespołu Jane Rotrosen Agency za to, że wiedzą, jak postępować ze zrzędliwymi pisarzami.

Загрузка...