Rozdział 18

Sierżant D.D. Warren ani trochę nie przejęła się tym, co Colleen Pickler powiedziała na temat przestępców seksualnych: że na zwolnieniu warunkowym zachowują się wzorowo, są pełni skruchy i aż się palą, aby zadowolić swe wyznaczone przez sąd nianie. D.D. od ośmiu lat nosiła mundur i jako świadek zbyt wielu scen z udziałem rozhisteryzowanych matek i dzieci o szklistych spojrzeniach żywiła przekonanie, że jeśli chodzi o przestępców seksualnych, to i piekło stanowiłoby dla nich niewystarczająco dotkliwą karę.

W jej świecie zabójstwa pojawiały się i znikały. Ale wykorzystywanie seksualne dzieci zawsze zostawiało po sobie ślad. Wciąż miała w pamięci wezwanie do szkoły po tym, jak pięcioletni chłopiec wyznał nauczycielce, że napadnięto na niego w łazience. Domniemany sprawca kolega chłopca, inny pięciolatek. Dalsze dochodzenie ujawniło, że podejrzany mieszka nie z jednym, ale z dwoma zarejestrowanymi przestępcami seksualnymi. Pierwszy to ojciec, drugi starzy brat. D.D. i jej partner sumiennie zgłosili ten incydent do stosownej placówki zajmującej się chronieniem dzieci przed wykorzystywaniem ze strony dorosłych, naiwnie wierząc, że to coś da.

Nie. Placówka ta wydała opinię, że w interesie chłopca nie leży rozbijanie rodziny. Zamiast tego został wyrzucony z przedszkola za niestosowny kontakt z kolegą z grupy i nie wydarzyło się absolutnie nic innego aż do dnia sześć miesięcy później, kiedy D.D. znowu miała z nim styczność. Tym razem był

świadkiem potrójnego zabójstwa dokonanego przez starszego brata.

D.D. nadal czasem się śniło puste spojrzenie szarych oczu tego dziecka. I to, w jak beznamiętny sposób relacjonował, jak jego szesnastoletni brat zajechał pod minimarket, jak on poszedł za bratem do środka, sądząc, że dostanie batonik. Zamiast tego brat wyciągnął broń, a potem, kiedy dziewiętnastoletnia sprzedawczyni się zawahała, otworzył ogień zarówno do niej, jak i dwóch innych dzieciaków, które tak się akurat złożyło, przebywały w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.

D.D. zanotowała zeznania chłopca. Następnie odesłała go do domu do ojca, przestępcy seksualnego.

System nie zezwoliłby jej na nic innego.

To się wydarzyło dwanaście lat temu. Co jakiś czas D.D. kusiło, aby sprawdzić nazwisko chłopca, zobaczyć, co się z nim stało. Ale w gruncie rzeczy wcale nie musiała. Taki dzieciak, który w wieku lat pięciu był już ofiarą wykorzystywania seksualnego, sprawcą wykorzystywania seksualnego, a następnie świadkiem potrójnego zabójstwa… Cóż, na prezydenta to on raczej nie wyrośnie, no nie? Były, oczywiście, także i inne historie. Raz D.D. przyjechała do rozpadającego się dwupiętrowego domu, gdzie znalazła żonę stojącą nad zwłokami męża, nadal z nożem w ręce, na wypadek, gdyby po otrzymaniu kilkudziesięciu ciosów mimo wszystko udało mu się wstać. Okazało się, że znalazła w komputerze sekretny folder męża, w którym przechowywał domowe filmiki, jakie co wieczór kręcił z sobą w roli głównej, jak uprawia seks z ich dwiema córkami.

Co interesujące, córki po raz pierwszy ujawniły ten fakt, gdy miały siedem i dziewięć lat, kiedy jednak policja zbadała sprawę, nie znalazła żadnych dowodów na wykorzystywanie.

Dziewczęta spróbowały ponownie po ukończeniu dwunastu i czternastu lat, ale wtedy, zważywszy na ich upodobanie do mikrominiówek i bluzek bez ramiączek, nawet własna matka nie uznała ich za wiarygodne.

Filmiki z kolei odniosły skutek. Tak więc matka wyfiletowała męża, a potem, kiedy tylko wyznaczony przez sąd obrońca wyciągnął ją z aresztu, pogrążyła się w głębokiej depresji. Jeśli chodzi o te dwie dziewczyny ofiary kazirodztwa, odkąd skończyły cztery i sześć lat obszerny materiał filmowy z powtarzającymi się atakami został rozpowszechniony w Internecie i już nigdy nie uda się go wycofać…

Cóż, żadna z nich także nie wyrośnie na prezydenta, no nie?

D.D. i Miller zatrzymali samochód przed domem, którego adres otrzymali od Colleen Pickler. D.D.

ćwiczyła już głębokie oddechy i starała się nie dopuszczać do tego, aby jej dłonie automatycznie zwijały się w pięści. Kuratorka poradziła im, aby byli mili.

Większość przestępców seksualnych jest z natury tchórzliwa i ma niską samoocenę. Dlatego właśnie zaczajają się na dzieci albo w wieku dziewiętnastu lat najlepiej się czują w towarzystwie czternastoletniej dziewczyny oświadczyła. Jeśli zwalicie się na Aidana niczym tona cegieł, on tego nie udźwignie. Zamknie się w sobie, a wy znajdziecie się na drodze wiodącej donikąd. Najpierw zostańcie jego przyjaciółmi. Potem go przemaglujcie.

D.D. wiedziała, że to całe zaprzyjaźnianie się nigdy jej nie wyjdzie, dlatego za jej milczącą zgodą to Miller miał przejąć dowodzenie. Wysiadł pierwszy z samochodu, a ona poszła za nim do drzwi skromnego domu z lat pięćdziesiątych. Miller zapukał. Cisza.

Tego się właśnie spodziewali. Zdążyli się już dowiedzieć od dwóch funkcjonariuszy w cywilu, że Sandra Jones serwisowała swój samochód w warsztacie, w którym Pracował Aidan Brewster. Godzinę później zadzwoniła do nich Colleen Pickler z wiadomością, że właściciel warsztatu, Vito Marcello, wręczył Aidanowi Brewsterowi wypowiedzenie. Oboje czuli, że Aidan jest wystraszony. Lepiej dorwać go teraz, nim pójdzie w siną dal.

Miller ponownie zapukał, po czym przyłożył swoją odznakę do szyby.


Aidanie Brewster zawołał. Policja bostońska. Otwórz, chłopie. Chcemy tylko porozmawiać.

D.D. uniosła brew i syknęła ze zniecierpliwieniem. Według niej wyważenie drzwi byłoby o wiele lepsze, nawet jeśli sędziowie krzywo patrzyli na tego rodzaju działania.

Kiedy już myślała, że może i do tego dojdzie, rozległ się dźwięk odsuwanej zasuwy. Następnie drzwi uchyliły się lekko.

Chcę policyjnej ochrony oświadczył Aidan Brewster. Stał tak, że widać było tylko jego twarz i dzikość w jego oczach. Chłopaki z warsztatu mnie zabiją. Wiem to.

Miller nie zrobił kroku naprzód. Podobnie jak D.D. nieznacznie się poruszył, prawą rękę trzymając pod marynarką blisko schowanej w kaburze broni.

A może wyjdziesz zza tych drzwi powiedział spokojnie żebyśmy mogli porozmawiać twarzą w twarz?

Widzę twoją twarz odparł z konsternacją przestępca seksualny. I próbuję rozmawiać. Mówię wam, Vito mnie sypnął. Powiedział chłopakom, że jestem zarejestrowanym zboczeńcem. I są wściekli.

Faceci ich pokroju nie bratają się z cipami takimi jak ja. Jak nic jestem trupem.

Czy ktoś powiedział coś jednoznacznego? odezwała się D.D., starając się, aby jej głos brzmiał

równie spokojnie jak głos Millera, nawet jeśli stojąc krok za nim, muskała opuszkami palców glocka

.40. Powiedział? Chłopak wydawał się jeszcze bardziej ożywiony. To nie jest coś, co trzeba mówić.

Słyszałem ich szepty. Wiem, na co się zanosi. Dzięki waszym pachołkom wszyscy uważają, że zabiłem tę kobietę. W końcu wyszedł zza drzwi, ukazując niechlujne ubranie i puste ręce. Pokazał palcem na Millera. To wasza wina, że znalazłem się w tym bagnie oświadczył starszemu detektywowi.

Musicie mi teraz pomóc. Choć tyle jesteście mi winni.

Może o tym porozmawiamy, co? Miller w końcu zrobił krok naprzód, popychając butem drzwi.

Następnie delikatnie popchnął Aidana w głąb korytarza. Chłopak nie wydawał się świadomy niepokoju, jaki wywoływał w policjantach. Zdążył się już odwrócić i zaczął iść w głąb domu, gdzie z tego, co wiedzieli znajdowało się jego małe mieszkanie.

Okazało się rzeczywiście małe. Aneks kuchenny, sofa w kwiaty, stary telewizor. D.D. uznała, że to gospodyni, pani April Houlihan, jest odpowiedzialna za wystrój, ponieważ nie mieściło jej się w głowie, aby dwudziestokilkuletni mężczyzna tak się lubował w szydełkowych serwetkach. Aidan nie usiadł, lecz stanął obok kuchennego blatu. Na lewym nadgarstku miał zieloną gumkę i kompulsywnie nią pstrykał.

Kim są ci ludzie i co ci powiedzieli? zapytała, patrząc, jak skóra na jego nadgarstku robi się czerwona, i zastanawiając się, dlaczego chłopak nie wzdryga się z bólu.

Nic więcej nie powiem odparł pospiesznie Aidan. Im więcej wam mówię, tym bardziej jestem trupem. Po prostu… przydzielcie mi ochronę. Radiowóz, miejscowy motel. Coś. Musicie coś zrobić.

D.D. uznała, że Colleen Pickler miała rację z Aidana Brewstera była niezła jęczydupa.

Jako zły glina czuła się upoważniona do powiedzenia:

Jeśli będziesz chciał złożyć formalną skargę na któregoś z twoich współpracowników, wtedy chętnie przyjrzymy się tej sprawie. Jednak do tego czasu nic nie możemy zrobić.

Spanikowanemu Aidanowi oczy niemal wyskoczyły z orbit. Miller rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie.

Zacznijmy może od początku rzekł uspokajającym tonem dobry glina, wyjmując dyktafon.

Pogadamy i od razu rozwiążemy problem. Nieco współpracy z twojej strony, Aidan, a może będziemy się mogli odwdzięczyć, informując kogo trzeba, że w tej sprawie jesteś czysty. Okej?

Okej szepnął chłopak. Pstryk, pstryk, pstryk gumką.

No dobrze. Miller przysunął dyktafon bliżej Aidana. Uwaga chłopaka skupiała się na nim, więc D.D. miała okazję rozejrzeć się po mieszkaniu. Bez nakazu wolno jej było jedynie patrzeć na to, co znajdowało się na wierzchu, ale zawsze to coś. Poszła do sypialni, skrzywiła się z powodu panującego w niej zaduchu.

Czy znałeś Sandrę Jones? pytał właśnie Miller.

D.D. zobaczyła niezasłane łóżko, stertę brudnych ciuchów głównie niebieskie dżinsy i białe T shirty kosz ze zużytymi chusteczkami higienicznymi. Spod materaca wystawał róg jakiejś gazety. Pewnie pornograficznej, no bo co innego można chować pod materacem?

Taa, to znaczy miałem okazję ją widzieć. Ale jej nie znałem odpowiedział Aidan. Widywałem ją czasami na ulicy, bawiącą się ze swoim dzieciakiem. Ale zawsze przechodziłem na drugą stronę.

Przysięgam! I okej, pamiętam, raz przyszła do warsztatu. Ale ja nie pracuję z przodu. Siedzę tylko i wyłącznie na zapleczu. Vito zna warunki mojego zwolnienia.

Jakiego koloru ma włosy? zapytał Miller.


Chłopak wzruszył ramionami.

Blond.

Oczy?

Nie wiem.

Jest młoda. Mniej więcej w twoim wieku.

Nie wiem nawet tyle.

D.D. czubkiem długopisu wysunęła gazetę kawałek dalej. Okazało się, że to „Penthouse". Nic wielkiego. Dała mu spokój, ale zdążyła się już zacząć zastanawiać, co jeszcze Aidan Brewster może chować pod materacem.

Opowiedz mi o środowym wieczorze mówił Miller. Wyszedłeś na miasto, spotkałeś się z przyjaciółmi? Robiłeś coś konkretnego?

D.D. zbliżyła się do czegoś, co wyglądało na szafę. Widziała wystające z niej ubrania, białe skarpetki, brudną bieliznę. Drzwi były uchylone na dziesięć centymetrów. Zwiększyła to do piętnastu. Zobaczyła zwisający z góry łańcuszek i pociągnęła za niego, włączając światło.

Nie mam przyjaciół zaprotestował Aidan. Nie chodzę do barów, nie spotykam się z kolegami.

Oglądam telewizję, głównie powtórki. Lubię Seinfelda, czasami Prawo i porządek.

Powiedz mi, co oglądałeś w środę wieczorem.

Seinfeld był mistrzem w swojej dziedzinie odparł cierpko Aidan. A McCoy prowadził sprawę przeciwko pewnemu przywódcy sekty, który twierdził, że jest Bogiem.

D.D. zobaczyła kolejne sterty ciuchów. Zmarszczyła brwi, cofnęła się, po czym się zawahała.

Zerknęła ponownie na leżące na podłodze brudne ubrania, następnie na stertę ciuchów w szafie. Ile par niebieskich dżinsów i białych T shirtów może posiadać jeden facet?

Tylko to, co na widoku, tylko to, co na widoku.

Kopnęła w stertę w szafie. No i proszę bardzo, trafiła na coś twardego. Pomyślała, że to metal. Coś prostokątnego. Całkiem sporego. Komputer? Domowy sejf? Komputer stanowiłby naruszenie warunków zwolnienia. Interesujące.

Znowu się cofnęła, przygryzając dolną wargę, zastanawiając się, co dalej.

Nie pogrywaj ze mną rzekł Miller. Mogę sprawdzić, co puszczano w środę wieczorem. Jeśli kręcisz, dostaniesz wezwanie na komisariat i wtedy nie będziemy już sympatyczni.

Niczego nie zrobiłem! wybuchnął Aidan.

Zaginięcie kobiety na twojej ulicy jest tylko i wyłącznie zbiegiem okoliczności?

To dorosła kobieta. Dajcie spokój, widzieliście moje akta. Czego, u diabła, mógłbym chcieć od mamy?

Ach, ale to młoda, ładna mama. W tym samym wieku co ty. I także samotna. Mąż, który pracuje po nocach. Może chciała jedynie porozmawiać. Może zaczęło się od luźnej znajomości. Dowiedziała się o tym, co zrobiłeś, Aidan? Dowiedziała się o twojej pierwszej miłości i się wkurzyła?

Nigdy z nią nie rozmawiałem! Zapytajcie, kogo chcecie. Jeśli ta kobieta była na dworze, to zawsze ze swoim dzieckiem. A ja trzymam się z dala od dzieci!

Straciłeś pracę, Aidan. To cię musiało wnerwić.

No pewnie, kurde!

Wszystkim pasujesz na sprawcę. Warsztat jest pełen facetów, którzy chcą ci dać nauczkę. Nie winię cię za to, że się wkurzasz.

No pewnie, kurde!

Boli nadgarstek? zapytał niespodziewanie Miller.

Co?

Boli nadgarstek? Pstrykasz tą gumką już od dziesięciu minut. Powiedz mi o niej, Aidan. To część twojego programu? Pstrykasz gumką za każdym razem, kiedy w twojej głowie pojawiają się nieczyste myśli związane z małymi dziećmi? O rety, musisz mieć naprawdę nieczysty dzień.

Hej, zostawcie mnie w spokoju! Nie macie o niczym pojęcia. Nie pociągają mnie dzieci. Nigdy nie pociągały.

A więc dwudziestotrzyletnią mamę można brać pod uwagę?

Dość tego! Wkłada pan w moje usta słowa, których nie powiedziałem. Zakochałem się w niewłaściwej dziewczynie, okej? Nic złego więcej nie zrobiłem. Zakochałem się w niewłaściwej dziewczynie, a teraz moje życie to bagno.

D.D. wyszła z sypialni. Jej nagłe pojawienie się zaskoczyło Aidana. Widziała, że dopiero teraz dotarło do niego, dokąd wcześniej poszła. Spojrzenie wbił natychmiast w podłogę. Lubiła, kiedy kłamcy byli przewidywalni.

Hej, Aidan. Może mnie oprowadzisz po sypialni?

Uśmiechnął się do niej z goryczą.

Wygląda na to, że już się pani sama oprowadziła.

Owszem, ale coś mnie zastanawia. Może zajrzymy tam razem?

Nie.

Nie? Udała zdziwienie. No wiesz, Aidan, a tak dobrze współpracowałeś. Jak mówił Miller, im prędzej wszystko wyjaśnimy, tym prędzej będziemy mogli o tym rozpowiedzieć. Jestem pewna, że Vito chętnie się dowie, że jego ulubiony mechanik może wrócić do pracy.

Aidan nie odpowiedział. Przestał pstrykać gumką. Zamiast tego błądził spojrzeniem po pomieszczeniu, tam i z powrotem, tam i z powrotem. Szukał drogi ucieczki. Nie w sensie fizycznym.

Ale kłamstwa, wymówki. Magicznych słów, które sprawiłyby, że jego problem zniknie.

Niczego nie wymyślił i D.D. patrzyła, jak się garbi, jakby się szykował na nadejście ciosu.

Chcę, żebyście sobie poszli powiedział.

Aidan… zaczął Miller.

Wcale nie zamierzacie mi pomóc przerwał mu chłopak. Wszyscy wiemy, że tak jest, skończcie więc z tymi bzdetami. Dla was także jestem zboczeńcem. I tak naprawdę nie ma znaczenia to, że odsiedziałem swoje ani że jestem skazany na program i warunki zwolnienia. Zboczeniec już zawsze będzie zboczeńcem, czy nie tak to działa? Nie tknąłem tej kobiety. Powiedziałem to Vito, powiedziałem to mężowi…

Powiedziałeś mężowi? podchwyciła D.D.

Taa. Aidan uniósł wojowniczo głowę. Uciąłem sobie małą pogawędkę z mężem. Sprawiał

wrażenie mocno zainteresowanego faktem, że na tej samej ulicy mieszka zarejestrowany przestępca seksualny. Właściwie teraz spojrzenie chłopaka było wyrachowane założę się, że to on wam o mnie powiedział. D.D. nie odpowiedziała.

To dla niego dość wygodne, no nie? No bo przecież to, że jesteście tutaj i mnie przesłuchujecie, oznacza, że nie możecie być tam i przesłuchiwać jego. Taa, rzekłbym, że moja obecność to najlepsze, co się kiedykolwiek przytrafiło panu Jonesowi. Ciekawe, ile minie czasu, nim powie o mnie prasie, hm?


Wtedy dopiero zrobi się wesoło. No więc jeśli się nad tym zastanowić, nie tylko w moim interesie leży oczyszczenie mnie z tych paskudnych oskarżeń, ale także w waszym, czyż nie? No bo dopóki przyglądacie się mnie, nie możecie się zwrócić przeciwko niemu. I założę się, że on o tym wie. Sprytny gość, ten pan Jones. Założę się, że wie naprawdę mnóstwo rzeczy.

D.D. nie odezwała się ani słowem. Zachowywała pozorny spokój. Tylko dłonie za plecami zacisnęła w pięści.

Pokaż mi swoją szafę, Aidan.

Nie, wielkie dzięki.

Albo mi teraz pomożesz, albo cię później aresztuję. Mina zwierzęcia w pułapce zniknęła. Teraz chłopak był otwarcie pewny siebie.

Zaryzykuję.

Wiesz, Aidan, nie jestem stronnicza względem swoich ofiar. Ty, pan Jones, Potwór w szafie.

Zaaresztuję was wszystkich i niech sąd się tym zajmie. Mnie to rybka.

Nie wierzę. Mnogość podejrzanych prowadziłaby do uzasadnionych wątpliwości.

Owszem, ale mogą minąć całe miesiące, nim dojdzie do procesu. Miesiące, podczas których będziesz siedział w pudle bez możliwości wyjścia za kaucją, a tymczasem rozejdą się wieści, że w celi numer jedenaście mieszka przestępca seksualny.

Zbladł. Przestępcy seksualni nie mieli w więzieniu łatwego życia. Współwięźniowie kierowali się własnymi zasadami etycznymi i według ich systemu wartości łojenie skóry zboczeńcowi stanowiło doskonały sposób na ulepszenie świata.

Aidan miał rację jego życie było gówniane, podobnie jak jego możliwości wyboru.

Ale chłopak ją zaskoczył. Wykazał się hartem ducha, jakiego wcześniej mu brakowało.

Nie skrzywdziłem tej kobiety powiedział sztywno. Ale coś widziałem.

To przykuło uwagę D.D. Miller także znieruchomiał. Ciut późno jak na wyjawienie tego typu informacji, co sprawiło, że oboje natychmiast zrobili się podejrzliwi.

W środę wieczorem usłyszałem jakiś hałas. Coś mnie obudziło. Musiałem się wysikać. Wstałem więc z łóżka. Wyjrzałem przez okno…

Które okno? wtrąciła D.D.

W kuchni. Nad zlewem. Aidan pokazał ręką.

D.D. przeszła do aneksu kuchennego. Większość domów w Southie była usytuowana jeden przy drugim. Jednak budynek sąsiadujący z domem Aidana był nieco cofnięty, dzięki czemu z okna rozciągał się całkiem dobry widok na ulicę.

Widziałem, jak przejeżdża samochód, powoli, jakby dopiero co ruszył. W normalnych okolicznościach w ogóle bym się nad tym nie zastanawiał, ale pierwsza w nocy to dziwna pora na to, by ktoś tu przyjeżdżał albo stąd odjeżdżał.

D.D. nic nie powiedziała, mimo że sąsiad Aidana, Jason Jones, nagminnie przyjeżdżał i odjeżdżał w późnych godzinach nocnych.

Ten samochód wyglądał dziwnie dodał Aidan. Z dachu wystawało mnóstwo anten. Jak w limuzynie, jednym z tych pojazdów usługowych.

Jaki kolor? zapytał Miller.

Chłopak wzruszył ramionami.

Ciemny.

Numer rejestracyjny?

O pierwszej w nocy? Kurde, nie mam w oczach rentgena.

Skąd jechał ten samochód?

Od strony domu Sandry Jones.

Wiesz, jak ona się nazywa odezwała się ostro D.D.

Aidan posłał jej cierpkie spojrzenie.

Wszyscy wiedzą. Sami to ogłosiliście w tych cholernych wiadomościach.

Pogrywasz sobie z nami, Aidan? Coś za wygodne jest to, że nagle raczysz nas relacją naocznego świadka.

Oszczędzałem to. Nie można dawać czegoś za nic, no nie? Cóż, wy chcecie mnie aresztować, więc uznajcie to za nagrodę pocieszenia. Ja nie skrzywdziłem tej kobiety, ale może kiedy znajdziecie ten samochód, znajdziecie też tego, kto to zrobił. Wydaje mi się, że już wspominałem, iż coś takiego byłoby w moim i waszym interesie. D.D. nie mogła nie przyznać mu racji. Rzeczywiście chciała go udupić, a on nie pozwolił jej przeszukać swojej szafy.

Zerknęła na Millera, zobaczyła w jego oczach, że wyciągnął takie same wnioski. Koniec rozmowy.

Prawdziwy czy nie, ton opis tajemniczego pojazdu był jedyną rzeczą, jaką mogli uzyskać od tego gościa.

Będziemy w kontakcie z twoją kuratorką poinformowała Aidana.

Chłopak skinął głową.

Oczywiście dasz nam znać, jeśli nastąpi jakakolwiek zmiana miejsca twojego pobytu.

Oczywiście zapewnicie mi policyjną ochronę kiedy już zostanę zbity na kwaśne jabłko zripostował.

No to się zgadzamy.

Ona i Miller ruszyli w stronę drzwi. Aidan także, po czym zdecydowanie je za nimi zamknął.

Cóż, no to mieliśmy ubaw po pachy powiedział Miller, kiedy szli chodnikiem.

Ma coś schowanego w szafie. Komputer, sejf, coś.

Tyle nakazów przeszukania, tak mało rzeczywistych powodów westchnął Miller.

Co ty nie powiesz.

Dotarli do samochodu i D.D. odwróciła się, żeby po raz ostatni rzucić okiem na dom. Przyjrzała się wąskiemu budynkowi, drzewom na jego tyłach, stanowiącym barierę zapewniającą nieco prywatności sąsiadującym ze sobą budynkom.

Czekaj chwilę zawołała. Muszę coś sprawdzić.

Pobiegła za dom, gdy tymczasem Miller patrzył za nią z konsternacją. Zajęło jej to tylko minutę czy dwie. W dzieciństwie zawsze lubiła się wspinać na drzewa, a ten stary dąb nadawał się do tego wprost idealnie. Rozejrzała się, po czym szybko zsunęła się na ziemię.

Posłuchaj tylko zawołała, wracając spiesznie do samochodu. Otworzyła drzwi i wsiadła, a Miller uruchomił silnik. Z drzewa na tyłach domu rozciąga się idealny widok na sypialnię Sandy i Jasona.

Kłamliwy sukinsyn mruknął Miller.

No. Ale czy to nasz kłamliwy sukinsyn?

Jakoś nie mam dobrych przeczuć.


D.D. pokiwała z namysłem głową, a Miller zjechał z krawężnika. Nie zdążyli dotrzeć do mostu, kiedy odezwało się radio. Miller odebrał zgłoszenie, po czym włączył koguta i wykonał szaleńczy zwrot, by znowu ruszyć w stronę Southie.

D.D. przytrzymała się deski rozdzielczej.

Co u diabła…

To ci się spodoba oświadczył z podekscytowaniem Miller. Zgłoszenie incydentu. W gimnazjum Sandry Jones.

Загрузка...