Nie rozumiem wyjąkał.
Wiem.
Ty żyjesz? To się dzieje naprawdę? Gdzie byłaś?
Wzięła od niego latarkę. Jason uświadomił sobie poniewczasie, że wymachiwał nią, grożąc żonie, która właśnie wróciła z krainy zmarłych.
Była ubrana cała na czarno. Czarne spodnie, czarna koszula. Nie rozpoznawał tych ubrań, tanich i kiepsko skrojonych. Zobaczył, że na łóżku leży także czarna czapeczka bejsbolowa. Idealny strój na zakradanie się. Zakradała się czy wykradała? Dlaczego nie rozumiał, co tu się dzieje?
Widziałam wiadomości odezwała się cicho.
Jason wpatrywał się w nią.
Mój ojciec pojawił się w wiadomościach o siedemnastej, twierdząc, że zasługuje na uzyskania praw do opieki nad Ree. Wtedy zrozumiałam, że muszę wrócić.
Twierdzi, że jesteś kłamczuchą mruknął Jason. Twoja matka była porządną, szlachetną kobietą, a jedyny grzech twego ojca to kochanie żony bardziej niż córki.
Co takiego? zapytała ostro Sandy.
Jesteś niespokojnym duchem, w przeszłości piłaś, byłaś rozwiązła, być może miałaś kilka aborcji.
Zarumieniła się i nic nie powiedziała.
Ale twoi rodzice byli porządni. To ty byłaś po prostu zazdrosna o swoją matkę, a potem wściekła z powodu jej przedwczesnej śmierci. Uciekłaś więc od ojca, a potem… uciekłaś ode mnie. Zostawiłaś nas. Zaskoczył go ból, jaki towarzyszył wypowiadaniu na głos tych słów. Zostawiłaś mnie i zostawiłaś Ree.
Nie chciałam odejść odparła natychmiast Sandy. Musisz mi wierzyć. Wydarzyło się coś złego. I może nie zabił mnie w środę wieczorem, ale to było tylko kwestią czasu. Gdybym została, gdyby mnie znalazł. Ja… ja nie wiedziałam, co zrobić. Uznałam, że lepiej będzie, gdy na trochę zniknę. Gdyby mnie nie było, nie mógłby już mnie pragnąć. Wszystko by się unormowało.
Kto? Jak? O czym ty, do cholery, mówisz?
Ćśś.
Ujęła jego dłonie i ten pierwszy kontakt nim wstrząsnął. Nie wiedział, czy dotyk jej palców na jego skórze był najlepszym czy najgorszym, co mu się kiedykolwiek przytrafiło. Pragnął jej. Modlił się, aby wróciła do domu. Rozpaczał. A teraz, niech Bóg ma go w swojej opiece, miał ochotę zacisnąć palce wokół jej białej szyi i sprawić ból tak wielki, jak ona sprawiła jemu swoim zniknięciem…
Musiała zobaczyć to w jego oczach, ponieważ jej uścisk stał się mocniejszy, niemal bolesny.
Pociągnęła go bliżej łóżka. Usiedli na skraju materaca, para wracająca do swego małżeńskiego łoża.
Jason nadal niczego nie rozumiał.
Jason, wszystko schrzaniłam.
Jesteś w ciąży? zapytał.
Tak.
To moje dziecko?
Tak.
Z… z rodzinnych wakacji?
Tak.
W końcu zabrakło mu powietrza. Ramiona opadły. Był oszołomiony, ale już tak nie bolało. Strząsnął
z siebie jej dłonie, ponieważ musiał jej dotknąć. O tym właśnie marzył, to pragnął zrobić od chwili, kiedy się dowiedział.
Położył dłoń na jej płaskim brzuchu, szukając jakiegoś znaku. Że mały cud rzeczywiście tam jest.
Prawdziwe życie. Takie, które stworzyli razem i przynajmniej z jego strony z miłością.
Jesteś jeszcze płaska mruknął.
Skarbie, to dopiero czwarty tydzień.
Jason w końcu podniósł wzrok. Wpatrywał się w nią, jej niebieskie oczy, wychudłą twarz. Na prawej skroni widać było blady siniec. Rozcięcie na górnej wardze. Jego dłonie poruszały się same, po jej brzuchu, barkach, ramionach, nogach. Musiał poczuć każdą część niej, aby mieć pewność, że rzeczywiście tu jest, cała i zdrowa. Że jest bezpieczna.
Musiałem dowiedzieć się od policji, że jesteś w ciąży. Od jakiejś pani sierżant, która ma wielką ochotę mnie powiesić.
Przepraszam.
Gdyby mnie aresztowano, Ree dostałaby się pod opiekę państwa. Umieszczono by ją w rodzinie zastępczej.
Nigdy bym do tego nie dopuściła, Jason, proszę, uwierz mi. Wiedziałam, że moje zniknięcie jest ryzykowne. Ale wiedziałam także, że dobrze zaopiekujesz się Ree. Jesteś najsilniejszym człowiekiem, jakiego znam. W przeciwnym razie nigdy bym tego nie zrobiła.
Nie pozwoliłabyś, aby mnie oskarżono o zamordowanie ciężarnej żony?
Uśmiechnęła się blado.
Coś w tym rodzaju.
Nienawidzisz mnie? szepnął.
Nie.
Czy nasza mała rodzina jest aż tak trudna do zniesienia?
Nie.
Bardziej kochasz tamtego mężczyznę?
Zawahała się i on to wyczuł, kolejna rana do opatrywania podczas następnych dni i nocy.
Myślałam, że tak odparła w końcu. Ale wtedy myślałam także, że mój mąż to Jason Jones.
Wygląda więc na to, że oboje jesteśmy bardzo dobrzy w pragnieniu tego, czego mieć nie możemy.
Skrzywił się, po czym zmusił, aby skinąć głową. Do tego się właśnie wszystko sprowadzało.
Rozpoczął ich małżeństwo od kłamstwa, więc jeśli ona zdecydowała się zakończyć je kłamstwem, cóż, kim był, aby ją osądzać?
Zabrał ręce z jej ciała. Wyprostował się i przygotował na to, co miało nastąpić.
Wróciłaś po Ree rzekł. Aby nie trafiła do twego ojca.
Ale Sandra pokręciła głową. Uniosła rękę, ocierając wilgoć z jego policzka.
Nie, Jason. Ty nadal nic nie rozumiesz. Wróciłam po was oboje. Kocham cię, Joshuo Ferris.
D.D. w rekordowym tempie przyjechała z Roxbury. Przez całą drogę miała włączone syreny i koguta.
W tym samym czasie wydawała polecenia przez radio, żądając, aby natychmiast wysłano policjantów do domu państwa Hastings. Chciała, aby Ethan Hastings cały i zdrowy znalazł się pod opieką policji i chciała tego natychmiast.
Ponadto chciała, aby detektywi policji bostońskiej udali się na miejsce eksplozji samochodu, nawet jeśli miało to wkurzyć policję stanową. Wayne Reynolds może i pracował dla policji stanowej, ale był
ich świadkiem organu i zabiło go to, co wiedział na temat Sandry Jones.
Co więcej, chciała, aby wysłano funkcjonariuszy do redakcji „Boston Daily". Nie wolno im było tknąć żadnego komputera, dopóki nie odezwie się Ethan Hastings.
Na koniec wydała jasne polecenia dwóm funkcjonariuszom obserwujących dom Jonesów. Jeśli Jason Jones choćby uchyli drzwi, ma zostać aresztowany. Za podejrzane zachowanie, niepłacenie mandatów, cokolwiek. Ale swój dom mógł opuścić wyłącznie w kajdankach.
Właśnie stracili człowieka i była wściekła. I z całą pewnością nie pomogło to, że chwilę później dowiedziała się, iż dwóch policjantów przybyło do domu państwa Hastings. Niestety, trzynastolatka nie było w jego pokoju, a rodzice nie mieli pojęcia, gdzie mógł się udać.
Trzy minuty po dwudziestej trzeciej Ethan Hastings zniknął.
Jak się tego dowiedziałaś? zapytał Jason swoją żonę.
Twoje urodziny. Instalowałam na komputerze oprogramowanie do iPoda i w koszu znalazłam zdjęcie.
Które?
Byłeś nagi, okropnie pobity. Po twojej klatce piersiowej pełzała tarantula.
Jason skinął głową. Wzrok wbił w podłogę.
To jest właśnie najtrudniejsze powiedział cicho.
Z jednej strony minęło ponad dwadzieścia
lat. Przeszłość to przeszłość. Z drugiej jednak ten człowiek zrobił tak wiele zdjęć… i filmów.
Sprzedawał je. W taki sposób zarabiał. Sprzedając dziecięce porno innym pedofilom, a ci oczywiście nadal je odsprzedają, dalej i dalej. Jest tyle zdjęć, setki krajów, dziesiątki tysięcy serwerów. Nie wiem, jak je odzyskać. Nigdy mi się to nie uda.
Zostałeś uprowadzony.
W osiemdziesiątym piątym. Nie był to dla mnie dobry rok.
Kiedy uciekłeś?
Trzy albo cztery lata później. Zaprzyjaźniłem się ze starszą sąsiadką, Ritą. Pozwoliła mi zatrzymać się u siebie.
I ten człowiek pozwolił ci po prostu odejść?
O nie. Przyszedł mnie szukać. Związał Ritę, wręczył mi pistolet i kazał ją zabić. To była moja kara za nieposłuszeństwo.
Ale ty tego nie zrobiłeś.
Nie. W końcu na nią spojrzał. Zastrzeliłem jego. A potem, kiedy padł na ziemię, nadal pakowałem w niego kulki, tak na wszelki wypadek.
Przykro mi.
Wzruszył ramionami.
Dawno to było. Zabiłem go. Policja zwróciła mnie rodzinie. Sprawę zamknięto, a mnie kazano żyć dalej.Rodzina była dla ciebie niemiła? Żywili do ciebie urazę o to, co się stało, do czego byłeś zmuszany?
Nie. Ale oni byli normalni. A ja… nie. Przyjrzał jej się z namysłem. W sypialni było ciemno i ponuro. Na zewnątrz media rozświetlały ich dom tysiącami wat świateł studyjnych. Jemu to nawet pasowało. Byli niczym dwoje dzieci schowanych pod kocami, wymieniających się przerażającymi historiami o duchach. Teraz do niego dotarło, że powinni byli to zrobić pierwszej nocy. Inne pary udawały się w podróż poślubną. Oni powinni byli zrobić dokładnie to.
Czuł nogę Sandy przy swojej, jej palce splecione z jego palcami. Jego żona, siedząca obok niego.
Pragnął, aby tak zostało.
Kiedyś mi powiedziałaś, że co się stało, to się nie odstanie, że nie da się zapomnieć o tym, co się poznało, miałaś rację. Zostaliśmy naznaczeni, ty i ja. Nawet w samym środku zatłoczonego pomieszczenia zawsze będziemy się czuć osamotnieni. Ponieważ wiemy to, czego inni nie wiedzą, ponieważ kiedyś robiliśmy albo musieliśmy robić rzeczy, do których inni ludzie nigdy nie byli zmuszani.
Przez chwilę milczał. Policja odesłała mnie do domu, ale nawet dla moich rodziców nie mogłem w jakiś czarodziejski sposób stać się prawdziwym chłopcem. To sprawiało im ból. Więc rankiem, w dniu osiemnastych urodzin, kiedy nabyłem prawa do spadku po Ricie, uciekłem. Bycie Joshuą Ferris nie wydawało się czymś właściwym. Przyjąłem więc inne nazwisko. Potem jeszcze inne i jeszcze. Stałem się ekspertem w tworzeniu nowych tożsamości. To mnie uspokajało.
Sandra pogłaskała go po dłoni.
Joshua…
Jason, dobrze? Gdybym chciał być Joshuą, pozostałbym w Georgii. Nie bez powodu przeprowadziłem się tutaj, oboje się przeprowadziliśmy.
Ale tego właśnie nie rozumiem wyrzuciła z siebie. Według ciebie ty i ja tyle mamy ze sobą wspólnego. Dlaczego więc nigdy dotąd mi o tym nie powiedziałeś? Zwłaszcza wtedy, gdy dowiedziałeś się o mojej matce?
Zawahał się.
Dlatego, że ja nie tylko odzyskuję z sieci zdjęcia pornograficzne. Ja, eee… Cóż, powiedzmy po prostu, że próbowałem chodzić na terapię, ale nic mi to nie dało. Wtedy, pewnego wieczoru, zalogowałem się do komputera rodziców i zacząłem odwiedzać chat roomy. Wynajdywałem tych ludzi, którzy lubią wykorzystywać dzieci takie jak ja. I wypracowałem system: nakłaniam ich, aby w zamian za moje stare pornograficzne zdjęcia podali mi numer swojej karty kredytowej i inne dane osobiste.
Następnie przypieram ich do muru. Czyszczę ich konta, maksymalnie wykorzystuję limity kart kredytowych, otwieram na ich nazwiska linie kredytowe i przekazuję wszystkie aktywa na rzecz NCMEC. Zwabiam ich w sieć i wykorzystuję. Jak pająk. Można powiedzieć, że stałem się równie dobrym drapieżcą jak ten, który kiedyś więził mnie. To jest absolutnie niezgodne z prawem zakończył. I jedyne, co trzyma mnie przy zdrowych zmysłach.
Tym właśnie zajmujesz się w nocy? Dlatego tyle siedzisz w Internecie?
Jason wzruszył ramionami.
Źle sypiam. Pewnie już zawsze tak będzie. Równie dobrze mogę w tym czasie zrobić coś pożytecznego.
A co z twoją rodziną?
Moja rodzina chciała mieć Joshuę, a Joshua już nie istnieje. Z drugiej strony Jason Jones ma śliczną żonę i słodką córeczkę. Nie mógłby marzyć o lepszej rodzinie.
Nie rozumiem. Dlaczego się ze mną ożeniłeś? Jeśli chciałeś mieć dziecko, z pewnością istnieją prostsze sposoby niż obarczanie się żoną…
Położył dwa palce na jej ustach.
Chodzi o ciebie, Sandy szepnął. Zawsze tak było. Od chwili, kiedy cię zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś kobietą, której pragnę. Jestem okropnym mężem. Nie potrafię… robić… wszystkiego, co powinien robić mąż. Nie potrafię mówić wszystkiego, co powinien mówić mąż. Przepraszam cię za to.
Gdybym mógł cofnąć czas, nie jechałbym tamtego dnia rowerem, ten człowiek nie pojawiłby się tuż przede mną, a mój rower by się nie przewrócił, a ja razem z nim, a on by się wtedy nade mną nie pochylił… Pokręcił głową. Wiem, że nie jestem idealny. Ale kiedy jestem z tobą, kiedy jestem z Ree, chcę się starać. Może już nigdy nie jestem w stanie być Joshuą Ferrisem. Ale bardzo ciężko pracuję nad byciem Jasonem Jonesem.
Sandy płakała. Czuł na palcach jej łzy. Uniósł drugą dłoń i kciukami otarł wilgoć z jej policzków. Był
boleśnie świadomy rozciętej wargi, sińca na skroniach, reszty historii, której jeszcze nie usłyszał, ale która z pewnością złamie mu serce.
Jego żonę pobito, a jego wtedy przy niej nie było. Jego żonę skrzywdzono, a on jej nie ochronił.
Kocham cię szepnęła do jego palców. Zakochałam się w tobie w dniu, w którym urodziła się Ree i od tamtej pory czekałam, aż ty się we mnie zakochasz.
Przyglądał jej się z konsternacją.
No to dlaczego mnie zostawiłaś? Z powodu Aidana Brewstera?
Tym razem to na jej twarzy malowała się konsternacja.
Aidan Brewster? A kto to taki?
D.D. wjeżdżała właśnie do Southie, kiedy odezwało się radio: Informacja o strzałach, najbliższe jednostki proszę o reakcję. Następnie podano adres i D.D. dodała dwa do dwóch. Natychmiast połączyła się z centralą.
Czy ten adres należy do pani Margaret Houlihan? Proszę o potwierdzenie.
Chwilę później otrzymała odpowiedź.
Cholera! D.D. walnęła pięścią w kierownicę. To adres Brewstera. Co się tam, do diabła, dzieje?
Są tam już agenci Davis i Jezakawicz. Pukają, ale nikt nie otwiera drzwi.
Już tam jadę.
D.D. skręciła ostro w lewo i pędziła w stronę mieszkania Aidana Brewstera. Eksplozja. Zaginięcie nastolatka. Strzały. Co się, do diabła, wyprawiało dzisiejszego wieczoru?
Od września zamartwiałam się, że jesteś potworem, robiącym online straszne rzeczy mówiła Sandra. Zaczęłam się więc coraz więcej uczyć na temat komputerów i tym sposobem poznałam Wayne'a Reynoldsa.
Zakochałaś się w komputerowcu z policji stanowej stwierdził Jason. Cofnął dłonie i położył je kolanach. Zaciśnięte w pięści. Może to nie było z jego strony fair, ale nic nie był w stanie na to poradzić.
Zadurzyłam się.
Przespałaś się z nim.
Natychmiast pokręciła głową, po czym się zawahała.
Ale czasami, podczas wieczorów spa…
Wiem o nich powiedział zwięźle Jason.
W takim razie dlaczego mi na nie pozwalałeś?
Uważałem, że czymś nie fair byłoby karanie cię za moje wady.
Nie potrafisz uprawiać seksu.
Uprawialiśmy seks.
Podobało ci się? zapytała z ciekawością.
Uśmiechnął się krzywo.
Chętnie ponownie spróbuję.
Sandra też się uśmiechnęła. Po chwili jednak znowu spoważniała, a on nachylił się ku niej, aby widzieć w ciemności jej oczy.
Po naszych rodzinnych wakacjach kontynuowała kiedy zrozumiałam, że zdjęcie, które widziałam, to nie coś, co ty zrobiłeś, ale coś, co zrobiono tobie, próbowałam zerwać z Wayne'em. Tyle że on niezbyt dobrze to przyjął. Uważał, że wymuszasz to na mnie, że nie wiem, co robię. Zagroził, że doniesie na ciebie na policję, jeśli nie będę się z nim dalej spotykać.
Chciał cię mieć dla siebie.
Dowiedziałam się, że jestem w ciąży szepnęła Sandra. W zeszły piątek zrobiłam test. I dotarło do mnie, że naprawdę muszę zakończyć tę znajomość z Wayne'em. Byłam głupia, lekkomyślna. Ale…
pragnęłam ciebie, Jasonie. Przysięgam, jedyne, czego pragnęłam, to być z tobą i Ree i wieść takie życie, jakie razem wiedliśmy. Napisałam więc do Wayne'a, że popełniłam błąd i że przepraszam, ale postanowiłam ratować moje małżeństwo. Natychmiast do mnie zadzwonił. Poruszony, rozgniewany.
Ciągle mi powtarzał, że nie myślę rozsądnie. Najwyraźniej uważał, że masz nade mną w jakimś sensie władzę, może mnie bijesz, aby wymusić posłuszeństwo. Nie wiem. Ale im bardziej starałam się mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, tym większe żywił przekonanie, że musi mnie uratować.
Zerwałam z nim kontakt. Przestałam odbierać telefony, SMS y, e maile. Wyczyściłam konta. Zrobiłam wszystko, co mi przyszło do głowy. Chciałam, aby po prostu zniknął. A potem, w środę wieczorem…
Odwróciła wzrok. Jason ujął jej brodę i odwrócił głowę z powrotem w swoją stronę.
Powiedz mi, Sandy. Powiedzmy sobie wszystko, a potem zdecydujemy, co dalej.
Pojawił się Wayne. Tutaj. W naszej sypialni. Najwyraźniej podczas naszego ostatniego spotkania zrobił sobie wycisk mojego klucza od domu. Twarz miał czerwoną, rozgniewaną. W ręce trzymał kij baseballowy.
Urwała. Wzrok miała nieobecny, jakby patrzyła na coś, co widzi tylko ona. Jason nie przerywał.
Po prostu czekał.
Próbowałam go powstrzymać szepnęła. Próbowałam go uspokoić, powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze. Że nadal będziemy się kontaktować, chodzić na mecze koszykówki, nieważne. Ale że musi wyjść. Musi jechać do domu. Uderzył mnie. Dłonią. Tutaj. Jej palce dotknęły sińców na twarzy.
Upadłam na łóżko, a on wszedł na mnie. Przestałam walczyć. Nie było sensu i pomyślałam, że może jeśli mu ulegnę, to nie będzie tak bardzo rozgniewany. Że skończy i sobie pójdzie, nim wydarzy się coś gorszego. Koszmarnie bałam się o dziecko i oczywiście o Ree. No i także o ciebie. A gdybyś wrócił do domu i nas nakrył, złapał za kij… W mojej głowie działo się tyle przerażających rzeczy. Wtedy…
pojawiła się Ree. Usłyszała hałas i przyszła do naszej sypialni. Stała w drzwiach, na wpół rozbudzona.
Powiedziała: „Mamusiu". Kiedy tylko usłyszał jej głos, znieruchomiał. Pomyślałam, że to koniec. Zabije ją, zabije mnie. To koniec. Więc go odepchnęłam. Powiedziałam, żeby się nie ruszał. Następnie obciągnęłam koszulę nocną, podeszłam do naszej córki i zaprowadziłam ją z powrotem do jej pokoju.
Powiedziałam, że mamusia i tatuś bawili się w zapasy. Że wszystko w porządku. Że zobaczymy się rano. Na początku nie chciała puścić mojej ręki. Zrobiłam się niespokojna. Pomyślałam, że jeśli nie wyjdę od niej wystarczająco szybko, wtedy on tam wejdzie. Ze swoim kijem. Powiedziałam jej więc, że muszę na chwilę wyjść, ale że wrócę. Że wszystko w porządku. Że niedługo wrócę.
Puściła cię.
Sandra pokiwała głową.
A kiedy wróciłam do sypialni, Wayne'a nie było. Myślę, że Ree go wystraszyła. Może się zawstydził i wrócił mu zdrowy rozsądek; nie jestem pewna. Zeszłam na dół, pozamykałam drzwi, co zresztą i tak nie okazałoby się wystarczającą przeszkodą dla osoby dysponującej kluczem. Następnie zabrałam się za sprzątanie. Poplamiony koc, zbita lampa. Tyle że…
Pogłaskał jej dłoń.
Tyle że…
Spojrzała na niego.
Tyle że zaczęło do mnie docierać, że nic, co zrobię, nie okaże się wystarczające. Wayne pracuje dla policji stanowej. Ma klucz do naszego domu. Może i nie zabił mnie tamtego wieczoru, ale co z następnym i jeszcze następnym? Nie przynosi się ze sobą kija baseballowego, jeśli chce się jedynie porozmawiać. Mógł wnieść przeciwko tobie oskarżenie z powodu tego zdjęcia, wsadzić mojego męża do więzienia. Albo mógł zrobić krzywdę Ree. Uważa go za przyjaciela. Wsiadłaby do jego samochodu.
Zaczęło do mnie docierać… zaczęło do mnie docierać, że strasznie wszystko schrzaniłam.
Więc uciekłaś.
Uśmiechnęła się blado, wyłapując gniew w jego głosie, nawet jeśli próbował go ukryć.
Pomyślałam, że jedynym sposobem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa będzie upublicznienie naszego związku. Gdyby wszyscy o tym wiedzieli, on nie mógłby zrobić krzywdy mnie ani mojej rodzinie, no nie? Automatycznie stałby się osobą podejrzaną.
Jason nie do końca nadążał za tokiem jej rozumowania.
Chyba tak.
No więc postanowiłam zniknąć. Ponieważ gdybym zniknęła, wtedy policja wszczęłaby śledztwo, prawda? Dowiedzieliby się o Waynie, więc kiedy bym się odnalazła, byłabym bezpieczna. Nie śmiałby niczego zrobić; ryzykowałby utratą pracy. Wyjęłam więc na poddaszu twoje pudełko…
Nigdy ci o nim nie mówiłem.
Ree to zrobiła. Zobaczyła cię po świętach, kiedy wynosiłeś choinkowe ozdoby. Pół stycznia trajkotała o tym, że masz na strychu skrzynię skarbów i na okrągło żądała, abyśmy się bawiły w
„poszukiwanie skarbów". Sądziłam, że masz po prostu karton z pamiątkami czy czymś podobnym, ale potem, zważywszy na wszystko, co się działo, zaczęłam się na nowo zastanawiać. Jak łatwo zmieniłeś nasze nazwisko z Johnson na Jones. Nasze znaczne rezerwy finansowe, o których nigdy nie mówisz, ale o których wiem z wyciągów. Postanowiłam trochę poszperać na strychu. Nie od razu się udało, ale w końcu odkryłam metalowe pudełko. Pieniądze były bardzo użyteczne, fałszywe dokumenty…
niepokojące.
Plany ucieczki są dla mnie ważne powiedział.
Są tam dokumenty tylko dla ciebie. Nie dla rodziny.
Mogę to zmienić.
Uśmiechnęła się, tym razem cieplej, a on ponownie ujął jej dłoń.
Ubrałam się w twoje stare czarne ciuchy kontynuowała Sandra. Do kieszeni schowałam pieniądze i dokumenty. Pieniądze do wykorzystania, dokumenty po to, aby mieć pewność, że nie znikniesz, gdy mnie nie będzie. Zapasowym kluczem zamknęłam za sobą drzwi, następnie schowałam się w krzakach i czekałam na twój powrót.
Schowałaś się w krzakach?
Nie mogłam zostawić Ree samej odparła z powagą. Na wypadek, gdyby Wayne wrócił. Po prostu nie mogłam jej zostawić. To było trudne… Głos jej się załamał. Bardzo trudno było odejść.
Nie masz pojęcia. Zostawienie was obojga… Wciąż sobie powtarzałam, że to tylko kilka dni, że zatrzymam się w jakimś tanim hotelu, płacąc gotówką. Potem, kiedy policja zacznie przesłuchiwać Wayne'a, pojawię się, powiem, że mnie poniosło, i po kilku krępujących dniach kurz opadnie i będziemy dalej wieść nasze życie. Nie spodziewałam się, że zjawi się mój ojciec. Albo że przycisną Ethana. Albo… nie wiem. Wszystko przerosło moje oczekiwania. Zainteresowanie mediów, policyjne śledztwo. Wszystko wymknęło się spod kontroli.
I to jak.
Musiałam się przemknąć przez cztery sąsiednie podwórka, aby się wślizgnąć do własnego domu.
To szaleństwo.
No więc jak to zrobisz?
Wzruszyła ramionami.
Otworzę drzwi i oznajmię: „Wróciłam…". I niech mi robią zdjęcia.
Dziennikarze zjedzą cię żywcem.
Prędzej czy później muszę zapłacić za swoje błędy.
Nie podobało mu się to. I fragmenty tej historii nie dawały mu spokoju. Kochanek Sandy nie uznał
odpowiedzi odmownej, więc znikając, postanowiła ujawnić ich związek? A czemu po prostu otwarcie się do tego nie przyznać. Powiedzieć jemu, powiadomić policję stanową. Jej zniknięcie Jasonowi wydawało się dość ekstremalne. No ale przecież przeżyła wtedy napaść, przeraźliwie bała się o Ree.
Tyle przeszła, była wykończona psychicznie…
Ponownie pożałował, że tamtego środowego wieczoru nie było go w domu. Żałował, że nie zapewnił
rodzinie bezpieczeństwa.
Dobrze rzekł. Zrobimy to razem. Wyjdziemy razem, ręka w rękę. I tak już jestem groźnym mężem. Ty możesz być żoną idiotką. Jutro nas ukrzyżują, a za tydzień będziemy mieć własny reality show i znajdziemy się na kanapie u Oprah.
Możemy to zrobić rano? zapytała Sandy. Chcę się obudzić z Ree. Chcę, żeby wiedziała, że nic mi nie jest. Że wszystko jest znowu dobrze.
Jak sobie życzysz.
Wstali razem. Zrobili jeden krok, kiedy usłyszeli nagły hałas na zewnątrz. Zaciekawiony Jason podszedł do okna, uchylił żaluzję i wyjrzał.
Ekipy dziennikarzy i kamerzystów jedna po drugiej pakowały się do wozów transmisyjnych i odjeżdżały. Patrzył, jak pierwszy z nich zawraca, potem drugi, a za nim trzeci.
Co się dzieje? mruknął.
Sandra stanęła za nim.
Musiało się wydarzyć coś ważniejszego.
Ważniejszego niż twój powrót ze świata zmarłych?
O tym jeszcze nie wiedzą.
To prawda odparł. Ale po dwóch jasnych nocach nagła ciemność za oknem napawała go niepokojem. Wtedy, nagle, usłyszał coś. Drapnięcie, jakby gałęzie ocierały się o szybę, tyle że oni nie mieli żadnych drzew tak blisko domu. Ten dźwięk dochodził z tyłu domu i przemieszczał się od okna w stronę korytarza.
Zostań tu nakazał.
Ale było za późno. Oboje to usłyszeli w tym samym czasie: brzęk rozbijanej szyby, gdy ktoś się włamywał do ich domu.