Nasłać płatnego zabójcę… Powiedziała to tak łatwo i naturalnie. Ile razy musiała słyszeć te słowa, gdy była dzieckiem?
– No to dzwonię… Zaraz, zaraz, a co, jeżeli tamci mężczyźni zjawili się wtedy, aby uratować Emmę i wzięli cię za porywacza? To zrozumiałe, że próbowaliby się ciebie pozbyć, a potem cię śledzić. O Boże, można tak roztrząsać tę sprawę bez końca. Głowa mnie od tego rozbolała, Ramsey.
– Świetnie się składa, bo mnie rozbolała noga. Tę teorię można było brać pod uwagę do chwili, kiedy ty wkroczyłaś na scenę. – Myślisz, że nie widzieli twojego zdjęcia? I nie mieli pojęcia, że jesteś córką ich szefa? Dzwoń, Molly. Chciałbym wiedzieć, co twój ojciec ma do powiedzenia. Z komórki, dobrze? I podejdź tutaj, żebym wszystko słyszał.
Usiadła na poręczy fotela i zaczęła wybierać numer. Kierunkowy 312, Chicago i przedmieścia willowe, na przykład Oak Park. Jasne, gdzież indziej mógłby mieszkać Mason Lord… Tylko w najlepszej dzielnicy. Ramsey zobaczył, jak dłoń Molly zaciska się na telefonie.
Dlaczego przez trzy lata nie widywała się z ojcem?
Po dwóch sygnałach w słuchawce odezwał się głęboki, urzekająco miły męski głos.
– Miles? To ja, Molly.
– Tak, Molly? Masz jakieś wiadomości o Emmie?
– Z Emmą wszystko w porządku. Odzyskałam ją. Dziękuję, że zapytałeś. Chciałabym sama zawiadomić o tym tatę.
– Zaczekaj chwilę. Boże, co za ulga! Pan Lord potwornie się denerwował.
– Dobrze słyszysz? – zapytała Ramseya, który znajdował się w odległości dziesięciu centymetrów od słuchawki.
– Tak, bardzo dobrze.
W słuchawce mniej więcej przez dwadzieścia sekund panowała cisza.
– Molly? Emma jest bezpieczna?
– Cześć, tato. Tak, Emma jest ze mną. Znalazłam ją. Nic jej nie jest.
– Czegoś tu nie rozumiem… Moi ludzie nie dawali ostatnio znaku życia. Czy policja w Denver wie, że ją odnalazłaś?
– Tak. Nie podoba im się, że udało mi się to zrobić bez nich.
– Opowiedz mi wszystko. Molly wzięła głęboki oddech.
– Wiesz, że kiedy policja i FBI nie popchnęli sprawy na krok, sama wyruszyłam na poszukiwania. Myślałam, że twoi ludzie o tym wiedzą. Tak czy inaczej, znalazłam ją. Uratował ją pewien facet i po dziesięciu dniach wpadłam na ich trop. Emma jest teraz bezpieczna, ale na pewien czas zostaniemy tu, gdzie jesteśmy.
– Nie ma powodu, żebyście się ukrywały, Molly. Wracajcie do domu. Nie wątpisz chyba, że zdołam zapewnić wam odpowiednią ochronę?
– Na razie nie wrócimy, tato. W tę sprawę zamieszanych jest sporo osób, nie tylko sam porywacz. Nie chcę ryzykować. Zostanę z Emmą w ukryciu, dopóki ci ludzie nie przestaną się nią interesować. – Molly ściskała słuchawkę tak mocno, że kostki jej palców zupełnie pobielały. – To nie jest zwyczajne porwanie…
– Ale przecież policja dostała list z żądaniem okupu!
– Tak. Odebrali ten list po tym, jak odzyskałam Emmę. To był blef. Rozumiesz coś z tego?
– Nie, ale pomówię o tym z Buzzem. Zastanawialiśmy się już, czy przypadkiem nie jest to sprawka jednego z moich wrogów. Nieważne, najważniejsze, że Emma jest z tobą. To ogromna ulga. – Mason Lord westchnął. Molly wyobraziła sobie, jak przeczesuje palcami włosy, energicznie, lecz nie na tyle mocno, aby je potargać. – Na razie trudno mi coś powiedzieć, ale nie podoba mi się to wszystko. Ilu ludzi widziałaś?
– Prawdopodobnie czterech. Udało nam się ich zgubić. Teraz jesteśmy w całkowicie bezpiecznym miejscu.
– Dobrze. Zaraz zadzwonię do Buzza Carmena. Nadal jest w Denver. W jaki sposób zorientowałaś się, że ktoś was śledzi?
– Jechali za nami, więc zjechałam z autostrady i ukryłam się za stacją benzynową. Kiedy nas mijali, zanotowałam numer rejestracyjny ich wozu. Pewien znajomy dowiedział się, że ta półciężarówka została jakoby skradziona farmerowi z Loveland w Kolorado. Żona farmera zgłosiła policji kradzież, a zaraz potem jej mąż przyznał się, że po prostu sprzedał samochód, niewykluczone, że właśnie porywaczom. Przekazałam numery rejestracyjne policji w Denver i FBI. Byłabym wdzięczna, gdybyś ty również je sprawdził, tato. – Podyktowała ojcu numer czarnej półciężarówki.
– Zapisałem. Na pewno nie powiesz mi, kto zdobył dla ciebie te informacje?
– Nie mogę.
Mason Lord znowu westchnął.
– Cóż, dobrze. Wracaj do domu, Molly.
– Zadzwonię jutro. Emma czuje się dobrze i jestem przekonana, że tamci ludzie nie zdołają nas znaleźć.
– A ten człowiek, który uratował Emmę? Kto to jest? Skąd pewność, że możesz mu ufać?
– Gdybym nie mogła mu zaufać, byłoby Już po mnie, tato. Wierz mi, to najbardziej godny zaufania człowiek na świecie. Odezwę się jutro.
Wyłączyła komórkę i położyła ją na stole.
– Dobrze, że nie musisz się do niego zwracać per „ojcze chrzestny”. Uśmiechnęła się do niego. Był to czarujący uśmiech, ciepły i szczery.
Miała szerokie usta i bardzo białe zęby. Ojciec Ramseya był dentystą, dlatego on zawsze zwracał uwagę na zęby świeżo poznanych osób. Pomyślał teraz, że jego ojciec na pewno byłby zachwycony stanem uzębienia Molly. Podobał mu się także jej uśmiech. Odnosił wrażenie, że Molly powoli przestaje się bać.
– Mason Lord jest bardzo przystojny – powiedziała. – Prawdziwy czarnowłosy Irlandczyk: jasna skóra, włosy jak atrament, proste i gęste, tylko odrobinę przyprószone siwizną na skroniach, oczy tak intensywnie błękitne, że kobiety wprost nie mogą oderwać wzroku od jego twarzy. Nie czuje się zbyt swobodnie w roli ojca dorosłej córki, a tym bardziej dziadka, ale jakoś sobie z tym radzi. Moja matka podpowiedziała mi, żebym mówiła do niego po imieniu, ale zupełnie mi to nie wychodziło. On też nie mógł do tego przywyknąć. W końcu powiedziałam mu, że robię to wbrew samej sobie, wtedy rozłożył ręce, roześmiał się i kazał mi dać sobie z tym spokój. Od czasu, gdy po rozwodzie rodziców wyprowadziłam się razem z matką, mówię do niego „tato” i chyba mu to nie przeszkadza…
– Nigdy nie przyszło mi do głowy, że Mason Lord może mieć ludzkie cechy, na przykład poczucie humoru. Nie jesteś do niego podobna, Molly.
– Nie. Najbardziej przypominam swoją babkę, która w latach pięćdziesiątych była aktorką. Nie zrobiła kariery, bo nie była ani piękna, ani fotogeniczna. Potrafiła świetnie grać, ale okazało się, że to nie wystarczy.
– Nie można powiedzieć, że masz przeciętną urodę, chyba wiesz o tym? Rzuciła mu wspaniały, szeroki uśmiech.
– Powinieneś zobaczyć moją matkę, to prawdziwa piękność w wielkim stylu. Ma pięćdziesiąt pięć lat, ale mężczyźni nadal oglądają się za nią na ulicy. Myślę, że i ona, i ojciec byli niemile zaskoczeni, kiedy stwierdzili, że nie odziedziczyłam urody po żadnym z nich.
Najwyraźniej naprawdę wierzyła w to, co mówi… Czy aż tak długo nie przeglądała się w lustrze?
– Gdzie mieszka twoja matka? Jak ma na imię?
– Alicia. Mieszka w pobliżu Livorno, we Włoszech. Stamtąd pochodzi jej rodzina. Ona i ojciec rozwiedli się, kiedy miałam osiem lat. Potem przez dziewięć miesięcy w roku mieszkałam z nią, a trzy miesiące wakacji spędzałam z ojcem. Na stałe przyjechałam do Stanów dopiero na studia. Skończyłam Vassar i od tego czasu, czyli już od jakichś siedmiu, ośmiu lat widujemy się z mamą tylko raz do roku.
– Wie o porwaniu Emmy?
– Nie sądzę, chyba że przeczytała o tym w jakiejś włoskiej gazecie, ale nie wydaje mi się, aby ta wiadomość dotarła aż tam. Nie chciałam jej niepokoić.
– Twój ojciec nie ożenił się ponownie…
– Och, tak, ożenił się, prawie trzy lata temu. Jego druga żona ma na imię Eve i jest o dwa lata młodsza ode mnie.
– Mówisz, że Emma jest muzykalna. Gra na pianinie albo na innym instrumencie?
– Nie chcesz dłużej słuchać o Eve, prawda? Nie dziwię ci się. Eve obrzuciłaby cię jednym bacznym spojrzeniem i oblizałaby się łakomie, oczywiście jeżeli ojca nie byłoby w pobliżu. Niedawno zadzwoniła do mnie jedna z dawnych przyjaciółek mamy i uraczyła mnie całym mnóstwem opowieści o Eve Lord. Ta pani jest nauczycielką w szkółce niedzielnej, więc chyba można jej wierzyć. Chociaż nigdy nie wiadomo, może sama miała ochotę złowić mojego ojca… Nieważne. Emma gra na fortepianie.
– Jutro kupię jej przenośne pianino na dwie oktawy. Chciałbym usłyszeć, jak gra.
– Dziękuję, Ramsey.
– Dlaczego przez trzy lata nie spotykałaś się z ojcem?
Stała dość daleko od niego, lecz bez trudu zauważył, że zesztywniała.
– Czy dlatego, że tak źle obszedł się z twoim mężem? – zapytał cicho.
– Dobry z ciebie sędzia śledczy.
– Wiem, ale to nie ma nic wspólnego z moim zawodem. Nie jestem wścibski, po prostu usiłuję się zorientować, co dzieje się wokół ciebie i Emmy. Pomóż mi.
– Częściowo z powodu, który podałeś.
– Ale tylko częściowo, słyszę to w twoim głosie. Powiedz mi całą prawdę, Molly.
– Zgoda. Louey zagroził, że odbierze mi Emmę, jeżeli kiedykolwiek zobaczę się z ojcem. O ile pamiętam, nazwał go „wyjątkowym skurwysynem”.
– Dlaczego?
– Louey znienawidził go, ponieważ ojciec dowiedział się czegoś o nim…
– Czego? Westchnęła głęboko.
– Louey mnie zbił.
Ramsey poderwał się z fotela, chwycił się za nogę Lżę stłumionym okrzykiem bólu opadł na siedzenie.
– Ten chuderlawy, pajacowaty sukinsyn ośmielił się uderzyć ciebie?! Podniósł na ciebie rękę?!
– Tak. Nie wyobrażaj sobie, że odegrałam w tym wszystkim rolę bezbronnej ofiary, o nie. Powiedziałam mu, że jeżeli jeszcze kiedykolwiek mnie tknie, zabiję go. Nie wiem, czy uwierzył, ale ja wiedziałam, co mówię i nie wątpię, że Louey to wyczuł.
– Dziwne, bo nie sądzę, aby miał choć odrobinę inteligencji…
– Zdarzyło się to trzy lata temu. Zaraz potem jedna z moich przyjaciółek dowiedziała się, co zrobił Louey, i zadzwoniła do mojego ojca. Mason natychmiast przyjechał do Denver i osobiście stłukł Loueya na kwaśne jabłko. Powiedział mu też, że zabije go, jeżeli jeszcze raz mnie uderzy. Louey uświadomił sobie, że wpadł w poważne tarapaty, ale ponieważ nie potrafił znieść upokorzenia, zabronił mi widywać się z ojcem.
– Rzeczywiście zabiłabyś go, gdyby cię uderzył?
– Prawdopodobnie nie, ale nie zawahałabym się go zostawić. Tamten pierwszy i jedyny raz uderzył mnie chyba dlatego, że właśnie otrzymał bardzo mamą recenzję swojej nowej płyty, Niebezpieczna głębina, i był naprawdę wściekły. Tego samego dnia ja dostałam zawiadomienie od redakcji pewnego czasopisma, że moje zdjęcia zostały przyjęte do publikacji. Ogarnęła go zazdrość, co było po prostu śmieszne, jeżeli porówna się oba te wydarzenia. Ale on nie widział w tym nic zabawnego i wyładował na mnie swoją złość.
– Nie przypominam sobie, aby w prasie czy telewizji pojawiła się wiadomość o niedyspozycji Loueya Santery…
– Nie, nie było o tym żadnej wzmianki. Ojciec wezwał lekarza do domu, by go opatrzył. Rok później wyrzuciłam Loueya z domu.
– Dlaczego zwlekałaś z tym tak długo? – Ramsey uniósł lekko brwi.
Molly westchnęła, uświadamiając sobie, jak dobrze i łatwo jej się z nim rozmawia.
– Chciałam dać mu jeszcze jedną szansę, oczywiście ze względu na Emmę. Nie był to dobry pomysł. Kiedy Louey w końcu się wyprowadził, była to czysta formalność. Prosto ode mnie przeniósł się do jednej ze swoich kochanek. – Molly zaśmiała się niewesoło. – Mój ojciec zadbał, abym przy rozwodzie dostała więcej, niż Louey miał. Louey był wściekły, ale nic nie mógł na to poradzić. Próbował znowu szantażować mnie Emma, lecz nie dałam się nabrać. Powiedziałam mu, że zabiję go, jeśli tylko spróbuje ją zabrać, i wiem, że tym razem uwierzył bez żadnych zastrzeżeń.
– Dlaczego nie widywałaś się z ojcem, kiedy byłaś już po rozwodzie?
– Istnieją dwa powody – odparła powoli. – Kiedy ludzie zadają mi to pytanie, zwykle mówię, że Eve nie chce, aby widywano ją w towarzystwie pasierbicy, która jest starsza od niej. No i sprawa Emmy… Eve i przyszywana wnuczka? Aż strach myśleć!
– A drugi powód? Ten prawdziwy? Molly nerwowo potarła ramiona.
– Większość osób, które słyszały o moim ojcu, wyobraża sobie, że jest on bardzo bogatym, szacownym biznesmenem.
Mason inwestuje w wynalazki opracowywane w Dolinie Krzemowej, w telekomunikację, ma tartaki na północnym zachodzie, sieć restauracji na południu i mnóstwo innych firm i przedsięwzięć. Nigdy nie został o nic oskarżony, ba, nigdy nie padł na niego choćby cień podejrzenia. Jego księgowi to specjaliści najwyższej klasy, więc nie ma żadnych problemów z fiskusem. Tylko ludzie tak dobrze zorientowani jak ty wiedzą, że Mason Lord balansuje na krawędzi dwóch światów, że do jego specjalności należy także ściąganie długów, wymuszenia, organizacja prostytucji, praktycznie wszystko poza narkotykami, których nienawidzi z całego serca. Moja matka wykazała się wielką mądrością. Zaraz po rozwodzie wywiozła mnie daleko, aż do Włoch, dzięki czemu dorastałam z dala od jego wpływów. Pamiętam, że zawsze płakała, kiedy na początku wakacji odwoziła mnie na samolot do Stanów. Nie chcę, aby Emma zbyt często widywała mojego ojca. Matka trzymała mnie z dala od niego i ja mam zamiar zrobić to samo. Chciałabym, żeby moja córka miała względnie normalne dzieciństwo.
– „Naśle płatnego zabójcę”… Tak powiedziałaś.
– Masz rację, wyrwało mi się. Sam widzisz, jak łatwo można przesiąknąć tego rodzaju atmosferą. Czy miałam się zgodzić, aby Emma poznała takie słownictwo? Kiedy pomyślę, na kogo mogłaby wyrosnąć, stykając się z moim ojcem, robi mi się zupełnie… Dosyć tego. Na pewno jesteś już zmęczony moimi wyznaniami, panie Hunt. Powinniśmy się trochę przespać. Nie znasz jeszcze Emmy – o szóstej rano będzie gotowa do zabawy i rozświergotana jak skowronek.
– Wiem. Kiedy postrzelili mnie w nogę, doczekała do siódmej. Obudziłem się i poczułem, jak gładzi mnie po ramieniu… – Ramsey zamyślił się na chwilę. – Emma jest wspaniałym dzieckiem, Molly.
– Wiem. Och, wiem.
– Zrobimy wszystko, żeby była bezpieczna.
– Wiem…
W środku głębokiej nocy Molly poderwał z łóżka przeraźliwy krzyk. Chwyciła córkę w ramiona i potrząsnęła nią lekko.
– Em, obudź się, skarbie! Obudź się!
Potrząsnęła nią znowu. Ramsey stanął w progu. Serce waliło mu jak oszalałe, w ręku trzymał rewolwer. Molly usiadła i wzięła dziecko na kolana.
– Obudź się, kochanie, obudź się! Wszystko w porządku. Jestem przy tobie, Ramsey też tu jest. Obudź się, Emmo!
Emma nagle wygięła się do tyłu, potem wyprostowała się i z całej siły objęła matkę ramionami. Jej drobnym ciałem wstrząsały dreszcze, szlochała głośno. Ramsey szybko usiadł obok nich na krawędzi łóżka i otoczył je ramieniem. Dopiero po chwili, kiedy Emma trochę się uspokoiła, odgarnął z jej twarzy splątane, wilgotne od potu włosy.
– Wszystko w porządku, Emmo. Naprawdę, nic się nie dzieje. Jesteśmy przy tobie. Nie ma tu nikogo oprócz nas.
Powoli przestała dygotać. Ponad głową dziewczynki spojrzał na Molly. Jej oczy były pełne niepokoju, usta ściągnięte. Dostrzegł w nich głęboki ból i bez trudu zrozumiał, co czuje, ponieważ sam czuł to samo.
– On mi się śnił, mamo – odezwała się Emma dziwnym, nieswoim głosem. – Przywiązał mnie do łóżka za ręce i nogi cienkim sznurkiem. Powiedział, że nie potrzeba grubszego, bo jestem tylko małą dziewczynką. Że jestem idealna i on potrzebuje mnie bardziej niż Bóg jego. Że nie potrzebuje nikogo z wyjątkiem mnie. Owinął mnie sznurkiem jak paczkę…
Zamilkła. Ramsey i Molly czekali, zrozpaczeni i wstrząśnięci, lecz Emma nie powiedziała już ani słowa. Długo tulili ją do siebie.
– Zasnęła – szepnęła w końcu Molly. – Dziękuję, Ramsey. Położę się teraz obok niej.
Minęło sporo czasu, zanim sama zapadła w sen. Obudziła się, czując mokry pocałunek Emmy na policzku. Emma chwyciła ją za ramię i pociągnęła. Molly przewróciła się na bok i wtuliła twarz w kark córeczki.
Ramsey ocknął się bardzo wcześnie. Nie mógł przestać myśleć o koszmarnym śnie Emmy. Cienki sznurek… owinął ją sznurkiem jak paczkę. Nie potrzebował grubszego sznurka, bo była tylko małą dziewczynką…
Gdyby dostał go w swoje ręce, najprawdopodobniej zabiłby go bez wahania. Czy zdecydowałby się powierzyć takiego zbrodniarza systemowi sprawiedliwości, ufając, że zostanie mu wymierzona należyta kara? Nie był tego pewien. Po prostu nie wiedział, co by zrobił. A przecież powinien wiedzieć… Cicho stanął w progu drugiej sypialni, patrząc na pogrążone we śnie Emmę i Molly. Nagle dobiegł go cichutki, ledwo słyszalny szept.
– Ramsey?
– Dzień dobry, Emmo. Dobrze spałaś?
– O tak. Mama mocno się do mnie przytuliła, widzisz? To bardzo miłe, ale muszę iść do łazienki.
Molly zachichotała głośno. Pocałowała Emmę w szyję i powiedziała, że najpierw obie pójdą do łazienki, a później wszyscy zjedzą po miseczce płatków z mlekiem i bananami, oczywiście bez tych obrzydliwych brzoskwiń.
Ramsey wrócił do łóżka i aż po szyję przykrył się kołdrą. Nie był w stanie zrozumieć Loueya Santery i wcale nie dziwił się, że Mason Lord postanowił sam go ukarać. On także z przyjemnością zamieniłby z nim parę słów. Kiedy schodził do kuchni, do głowy przyszło mu pewne pytanie. Ciekawe, czy przed tym incydentem Molly kochała swojego męża…