Było po dziewiątej wieczorem. Wszyscy przeszli w końcu z jadalni do dużego salonu na kawę i niskokaloryczne morelowe ciasto wypieku Milesa. Emma uprosiła Molly, aby pozwoliła jej pójść spać później niż zwykle, ponieważ bardzo chciała pomóc Milesowi powkładać naczynia do zmywarki. Kiedy wyszła razem z nim do kuchni, Ramsey opowiedział wszystkim o spotkaniu z Warrenem O’Dell.
– O’Dell twierdzi, że Rule Shaker zrobiłby wszystko, byle dostać Loueya – zakończył.
Molly spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Shaker jest pedałem? – zdziwiła się. – Chciał, żeby Louey został jego kochankiem? O to właśnie mu chodziło?
Ramsey uśmiechnął się lekko. Sherlock i Molly zrozumiały to dokładnie tak jak on, w każdym razie w pierwszej chwili. Ich niedowierzanie było równie wielkie jak jego.
Savich rozprostował ramiona.
– Założę się, że czeka nas niespodziewana puenta. No, Ramsey, nie trzymaj nas dłużej w napięciu.
Ramsey uśmiechnął się szerzej i rzucił Masonowi porozumiewawcze spojrzenie.
– Okazuje się, że tak naprawdę Loueya pragnęła córka Shakera, ma na imię Melissa i jest oczkiem w głowie tatusia, który niczego nie potrafi jej odmówić. Melissa chciała Loueya, więc Rule Shaker postanowił go dla niej zdobyć.
– I starał się tak bardzo, że w końcu go zabił. – Molly była potwornie zmęczona, miała już wszystkiego dosyć. Zamartwiała się o Emmę, a teraz jeszcze okazało się, że jakiś gangster był gotów na wszystko, żeby dostać Loueya dla swojej córki. – Więc tatuś Melissy tak ustawił gierki w kasynie, żeby Louey przegrał, tak? – zapytała. – A kiedy to nie zadziałało, kazał porwać Emmę, by zmusić go do posłuszeństwa? Potem nasłał na nas troje swoich zbirów i próbował wysadzić Emmę i mnie w powietrze, ale przez pomyłkę zabił Loueya? – Molly zerwała się z miejsca, o mało nie przewracając krzesła. Zaczęła nerwowo przechadzać się po pokoju, nie odrywając oczu od czubków czarnych adidasów. – Nie, przecież to równie zwariowany pomysł jak przypuszczenie, że ten Shaker jest gejem! Co to za potwór, na Boga?! Zupełne szaleństwo! Mason posłał jej ostre spojrzenie spod zmrużonych powiek.
– Weź się w garść, Molly. Niewykluczone, że to jednak Louey kazał porwać swoją córkę, żeby położyć łapę na moich pieniądzach i spłacić Rule’a Shakera. Wygląda też na to, że w końcu Rule Shaker próbował zabić Emmę, aby przestraszyć Loueya i zmusić go do posłuszeństwa. To wszystko biznes, Molly.
– Mason ma rację – odezwała się Eve, z wdziękiem stawiając na stole filiżankę. – Jeżeli na czymś naprawdę ci zależy, musisz być gotowa na wszystko, aby to zdobyć.
– Za wszelką cenę? – zapytała Molly.
– Cena to tylko jeden z aspektów biznesu – rzekł Mason.
– Nie – powiedział Ramsey. – Louey nie miał z tym wszystkim nic wspólnego. Nie rozumiecie? Nie było dość czasu, aby wprowadzić do gry kolejną grupę ludzi. Emma została porwana, uciekła, ja ją znalazłem i zaraz potem dwóch mężczyzn zjawiło się przed domem w górach i próbowało nas zastrzelić. Później do akcji wkroczyło dwóch innych, którzy prawdopodobnie dotarli za nami aż tutaj. Nikt nie wiedział, gdzie jest Emma, oczywiście poza tymi, którzy ją porwali. Wszystkie te działania wydają się powiązane, wszystkie stanowią poszczególne części tego samego planu.
Mason niewzruszenie żuł koniec niezapalonego cygara.
– Założenie, że Louey nie był zaangażowany w porwanie, znacznie upraszcza całą sprawę – powiedział powoli.
– Głowa mnie boli. – Molly ruszyła w kierunku drzwi. – Jest już późno i nie sądzę, abym mogła wam pomóc. Idę spać.
– Odprowadzę cię na górę – rzekł Ramsey. – Sherlock? Savich?
– Chcę jeszcze trochę pogadać z MAXINE – odezwał się Dillon, który siedział obok kominka w masywnym skórzanym fotelu, wpatrując się w ekran stojącego na małym stoliku laptopa. – Kiedy my rozmawialiśmy, MAXINE przeżuwała podane jej informacje.
– Gdy MAXINE skończy przeżuwać, będzie chciała pogadać ze mną – oświadczyła Sherlock. – Kiedy czuje się istotą płci żeńskiej, o wiele chętniej porozumiewa się z drugą kobietą. Tak czy inaczej, niedługo pójdziemy do swojego pokoju, Ramsey.
Mason wyciągnął rękę do Eve.
– Idziemy, moja droga?
– Oczywiście, Mason – odparła, wygładzając jedwab sukni na biodrze. Oczy wszystkich obecnych w salonie mężczyzn z zafascynowaniem śledziły każdy jej ruch.
Mason Lord odwrócił się w progu i omiótł pokój nieco zdumionym spojrzeniem.
– Goszczę w swoim domu sędziego i dwoje agentów FBI. Nie mogę powiedzieć, aby była to dla mnie naturalna sytuacja…
Kiedy Mason wyszedł, Ramsey miał ochotę się roześmiać, lecz był zbyt zmęczony. Z roztargnieniem masował sobie kark. Emma powiedziałaby, że jej dziadek zażartował… Mason Lord znał tego Rule’a Shakera, przynajmniej ze słyszenia… Co naprawdę myślał Mason o całej tej sytuacji? Wobec policji okazał się równie mało chętny do współpracy jak wszyscy jego ludzie. Co zamierzał?
– Chcesz trochę poćwiczyć? – zapytał Savich, podnosząc się z fotela. – Oczywiście, jeżeli plecy ci zbytnio nie dokuczają…
– Trochę wysiłku fizycznego pomaga Dillonowi rozładować stres – powiedziała Sherlock. – Zwykle ja z nim ćwiczę. Pozwalam mu rzucać sobą jak workiem kartofli, a wszystko to pod pretekstem nauki karate. Dillon znęcał się nade mną bez litości, ale odkąd dowiedział się, że jestem w tym niezwykle interesującym stanie, nie pozwala mi nawet obserwować, jak ćwiczy. Idź z nim, Ramsey, dobrze ci to zrobi. Ja lecę z nóg. Idę z tobą na górę, Molly.
Molly rzuciła Ramseyowi zaniepokojone spojrzenie, lecz on uśmiechnął się tylko i skinął głową.
– Niedługo przyjdę – obiecał. – Powiedz Emmie, że na pewno zdążę pocałować ją na dobranoc.
Czuł, że Molly myśli o ojcu Emmy, który na jej oczach wyleciał w powietrze. Będą musieli jakoś sobie z tym poradzić…
– No dobra, chodźmy – rzucił.
Okazało się, że nie muszą nawet wychodzić z domu. Gunther zaprowadził ich do zachodniego skrzydła, gdzie w piwnicy znajdowała się doskonale wyposażona sala gimnastyczna i siłownia.
– Rozejrzyj się, Savich – rzekł Ramsey, kiedy wychodzili z szatni. – Nie przychodzi ci do głowy, że mogłeś lepiej zaplanować swoje życie?
Savich zawiązał czarny pas.
– Nie, to są rzeczy bez znaczenia – rzekł. – Sprzęt może być najwyższej jakości, materace najgrubsze, woda mineralna najdroższa, prosto z Francji, ale ostateczny rezultat jest zawsze ten sam – pot, całe mnóstwo potu. Poczekaj, umocuję ci opatrunek, zanim zaczniemy. Mogę nawet założyć na niego folię.
Najpierw obaj przez pięć minut wykonywali ćwiczenia rozciągające, potem zaczęli krążyć wokół siebie, gotowi do walki i skoncentrowani. Ramsey pierwszy wykonał ruch, wysoki czysty wyrzut prawą stopą. Savich zrobił mały krok w lewo, chwycił go za kostkę i popchnął. Ramsey runął na podłogę, przetoczył się na bok i natychmiast znowu się poderwał, przyjmując pozycję do ataku. Poczuł ostre ukłucie bólu i Savich od razu to zauważył.
– Jesteś trochę szybszy niż Sherlock, ale tylko trochę, Ramsey. Plecy chyba mocno ci jeszcze dokuczają. Lepiej będzie, jeśli dzisiaj poćwiczymy na siłowni.
Po pół godzinie zakończyli ćwiczenia na macie, spoceni i zrelaksowani. Jeszcze lepiej poczuli się po pokonaniu dwudziestu długości basenu.
– Nieźle – wydyszał Ramsey, podciągając się na wyłożony bladoniebieskimi kafelkami brzeg basenu. – Zdążyłem już zapomnieć, że tylko wysiłek przynosi takie rozluźnienie. Nawet plecy tak bardzo nie bolą.
– Dla mnie to też jedyna droga do prawdziwego relaksu. Ramsey wyciągnął rękę i pomógł Savichowi wyjść z basenu.
Obaj długo siedzieli w milczeniu, z rozkoszą wdychając świeże, łagodne powietrze.
– Ten dom to naprawdę coś – zauważył Savich. – Tyle tu zieleni, niczym w dżungli…
– Byle tylko się nie okazało, że pod tymi pióropuszami palm czyhają boa dusiciele.
– Spójrz – rzekł Savich cicho, ruchem głowy wskazując koronę najbliżej rosnącej palmy. – Kamera. No, ale można się było tego spodziewać. Wcale nie przypuszczałem, że nasz gospodarz ucałuje nas na powitanie i pozwoli nam bezkarnie kręcić się po swojej posiadłości. Założę się, że cały ten teren jest naszpikowany mikrofonami.
– I co z tego? – rzucił Ramsey. – Będę musiał poprosić Milesa, by pokazał mi sprzęt, który tu mają. Ta kamera wygląda na drobiazg naprawdę najwyższej jakości.
– Myślisz, że Mason Lord zatrudnia do ochrony kobiety?
– Nie – odparł Ramsey. – Każdy, ale nie Mason Lord. On z pewnością nie należy do tych, którzy chętnie i bez uprzedzeń przyjmują do pracy kobiety. Widziałem, jak patrzy na żonę. Miał w oczach żądzę i coś w rodzaju absolutnej satysfakcji, że należy wyłącznie do niego. Jestem trochę zdziwiony, że uznał za stosowne się z nią ożenić, ale może chce mieć syna. – Ramsey pokręcił głową. – A może musiał się z nią ożenić, żeby pójść z nią do łóżka. Eve robi wrażenie bardzo bystrej osoby…
– Chyba masz rację – mruknął Savich.
– Jeśli zaś chodzi o Molly, to całkiem dobrze radzi sobie z ojcem. Kiedy przyjechaliśmy tutaj, bardzo się go bała. Umierała ze strachu, że będzie musiała wrócić do roli bezradnej małej dziewczynki, która nie może nic zrobić bez pomocy tatusia, ale wystarczyła jedna obraźliwa uwaga z jego strony, aby Molly pokazała rogi.
– Rozumiem, że poparłeś ją, prawda?
– Tak, chociaż na początku nie znałem graczy. Nie zdawałem sobie sprawy, że Mason wolałby umrzeć, niż ustąpić. A jednak się wycofał, Savich.
– Tylko ślepy mógłby nie zauważyć, co Mason myśli o swojej córce. Jezu, dziewczyna musiała mieć naprawdę trudne dzieciństwo. Mam nadzieję, że facet nie zacznie manifestować swojego męskiego szowinizmu w obecności Sherlock, bo ona rozerwie go na strzępy.
– Z pewnością by to zrobiła. Dobrze wybrałeś, Savich. Sherlock bardzo mi się podoba. Jest twarda, inteligentna i najwyraźniej szaleje za tobą.
– Ramsey, co tu się tak naprawdę dzieje?
Ramsey podniósł się powoli. Był już prawie suchy, a plecy właśnie zaczynały go boleć. Wiedział, że godzina ćwiczeń zostanie okupiona ostrym bólem, ale na razie wcale tego nie żałował. Chwycił ręczników kolorze starego złota i zarzucił na ramiona. Tkanina była bardzo miękka i na pewno bardzo droga. Potrząsnął głową i rogiem ręcznika starannie wytarł twarz.
– Co się tu dzieje? – powtórzył, osuszając lewe ucho. – Wiem nie więcej niż ty, Savich. Znalazłem się za blisko wydarzeń i za bardzo interesuje mnie los ich uczestników. Wiem jedno – podłożyć bombę w tym mercedesie mógł tylko ktoś, kto tu mieszka lub pracuje. Nikt z zewnątrz nie zdołałby tego zrobić, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. I naturalnie nikt nie ma zamiaru się do tego przyznać. Ciekawe, co zamierza Mason Lord.
– Ile wiesz o Molly?
Ramsey podniósł ciemne brwi, zaskoczony nie tyle pytaniem, ile powagą brzmiącą w głosie Savicha.
– Wiem, że stara się za wszelką cenę chronić Emmę – powiedział powoli. – Wiem, że jest odważna i twarda jak Sherlock. Że potrafi skupić się na jednej sprawie i nie zwracać uwagi na resztę. Że ma piękne włosy, rude, podobnie jak Sherlock, lecz o zupełnie innym odcieniu. Przypominają barwą niebo o zachodzie słońca, które kiedyś widziałem na zachodnim wybrzeżu Irlandii.
Savich milczał. Odwrócił wzrok, żałując, że sprawy nie ułożyły się inaczej. Cóż mógł na to wszystko poradzić…
– Wiesz, że pewnego lata, kiedy miała dwanaście lat, podobno pozwoliła, aby jej młodszy brat utonął? – odezwał się w końcu.
Ramsey upuścił ręcznik. Spojrzał na Savicha i zdecydowanie potrząsnął głową.
– Nie – powiedział. – O nie. Nigdy w to nie uwierzę, Savich. Molly na pewno nie zrobiła czegoś takiego.
– Sherlock znalazła to w wycinkach prasowych sprzed piętnastu lat. Przykro mi, jeśli uważasz, że Sherlock wsadza nos w nie swoje sprawy, ale Sherlock jest profesjonalistką i sprawdza wszystkie poszlaki.
– Nie mam nic przeciwko temu, żeby Sherlock policzyła wszystkie moje znamiona, jeżeli dojdzie do wniosku, że ma to jakieś znaczenie dla śledztwa, ale mówię ci, że to musiał być wypadek. Wypadek, nic innego. Molly nie byłaby w stanie spokojnie patrzeć na śmierć kogoś, kto jest jej bliski. Dotyczy to nawet ojca, który, jak sam zauważyłeś, jest niezłym draniem.
Savich wzruszył ramionami.
– Oczywiście przeprowadzono dochodzenie, ale wyniki nie były jednoznaczne. Jeśli wierzyć ogólnie przyjętej opinii, Molly nienawidziła brata, ponieważ ojciec otwarcie go faworyzował. Nie ukrywał, że uważa chłopaka za swego spadkobiercę i jedynie na nim mu zależy. Sam powiedziałeś, że Mason źle traktuje córkę i zupełnie się z nią nie liczy. Może masz rację, może rzeczywiście ożenił się z Eve dlatego, że chce mieć drugiego syna… Mason i jego pierwsza żona, Alicia, rozwiedli się, gdy Molly miała osiem lat, a jej brat sześć – ciągnął Savich. – Molly wyjechała z matką do Włoch, gdzie zamieszkała w domu swojej babki, chłopiec został z ojcem. Zginął w czasie wakacji, które Molly spędzała u ojca. Kiedy miała osiemnaście lat, rozpoczęła naukę w Vassar. Po pierwszym roku wyprowadziła się z akademika do ojca. Nie możesz po prostu odrzucić takiej możliwości, Ramsey. Molly Santera ma za sobą smutną przeszłość. Być może jest niewinna, ale po śmierci brata wiele osób poważnie powątpiewało w jej niewinność. Nie wolno nam tego lekceważyć.
– Sugerujesz, że Molly miała coś wspólnego z porwaniem Emmy? – zapytał Ramsey.
– Nie, w to nie wierzę, ale śmierć Loueya… Może jednak to on miał paść ofiarą zamachu…
– Słuchaj, Savich, Molly rozwiodła się z tym durniem. Nie miała żadnego motywu, rozumiesz? Poza tym, skąd mogła wiedzieć, że Louey spróbuje ucieczki? To było spontaniczne – facetowi puściły nerwy i rzucił się do samochodu.
Savich wstał. Spojrzał Ramseyowi prosto w oczy.
– A jeśli Molly przekonała go, że jej ojciec go zabije? Może powiedziała mu, że najlepiej będzie, jeżeli się zmyje i pozwoliła zabrać podstawiony przez Gunthera wóz… Nie możesz wykluczyć takiej możliwości, Ramsey. Zastanów się. Nikt z nas nie zna dobrze tych ludzi. Nie wmiataj śmieci pod dywanik tylko dlatego, że podziwiasz tę damę i jej piękne włosy…
Ramsey czuł, jak serce dziko tłucze się o żebra, zupełnie jakby próbowało wyrwać się z klatki. Plecy bolały go coraz bardziej. Nie wierzył w przypuszczenia Savicha. Znał się na ludziach i potrafił dobrze ocenić charakter nawet słabo znanej osoby. Widział Molly w kryzysowych sytuacjach. Nie wahała się, nie cofała, nie załamywała rąk.
– Molly nie miałaby zielonego pojęcia, jak skonstruować bombę – powiedział głośno. – Musiałaby więc wynająć kogoś, kto by to zrobił, i to w bardzo krótkim czasie. To wyjątkowo mało prawdopodobna wersja wydarzeń, Savich.
– Molly jest córką Masona Lorda, ale może masz rację, może to ty ją właściwie oceniasz. Spotkaliście się niedawno, ale chyba rzeczywiście zdążyłeś ją dobrze poznać. – Savich westchnął i potarł kark. – Z drugiej strony, właśnie ona mogłaby bez wielkiego trudu wprowadzić niepostrzeżenie kogoś na teren posiadłości ojca. I skąd właściwie wiesz, że nie umie skonstruować bomby?
Ramsey tylko popatrzył na niego w milczeniu i pokręcił głową. Potem odwrócił się i odszedł. Plecy bolały go tak, że mało nie oszalał.