Rozdział 32

Odwrócił się gwałtownie i potknął. Jakiś chłopak próbował wyrwać Molly torebkę. Ramsey pognał ku nim na pełnej prędkości.

– Puść ją, ty mały draniu! – wrzasnął. Emma!

Obejrzał się. Emma stała na brzegu, z ręką wyciągniętą do lwa morskiego, w ogóle nie zdając sobie sprawy, co się stało. Wokół niej było mnóstwo ludzi. Nic jej nie groziło. I właśnie wtedy, kiedy już miał się znowu odwrócić i pobiec do Molly, dostrzegł go, jak przemykał przez tłum dzieci i ich rodziców. Poznałby tego mężczyznę wszędzie, na jawie i w koszmarnym śnie. Jeszcze parę metrów i zaraz ją chwyci… Tamten był już prawie przy Emmie, świadomy, że zamieszanie w tłumie nie będzie trwało wiecznie, już wyciągał po nią rękę, kiedy Ramsey złapał go za kołnierz, szarpnął z całej siły i wymierzył mu prawy sierpowy w szczękę.

– Dlaczego uderzyłeś tego faceta?! Przecież on nie zrobił nic złego!

– Właśnie, odkąd to wolno tłuc ludzi za nic? Co z tobą, facet?

Wokół nich skupiło się mniej więcej pół tuzina osób. Wszyscy byli wyraźnie wzburzeni, lecz na razie nikt nie zaatakował Ramseya.

– Emmo, biegnij do mamy, ale już! – krzyknął.

Dickerson dźwignął się na nogi, rozcierając sobie szczękę i plując krwią.

– Dlaczego mnie uderzyłeś? – ryknął. – Jestem księdzem! Dlaczego bijesz osobę duchowną?

– Hej, ty, nie trzeba było tego robić!

Ktoś popchnął Ramseya. Ktoś inny szarpnął go za ramię.

– Przestańcie! To mój tatuś, próbował mnie ratować!

Ale nikt nie słuchał małej dziewczynki. Wszyscy ze wzburzeniem powtarzali Ramseyowi, jaki z niego drań. Ramsey był na granicy paniki. Usiłował się opanować, ale nagle zobaczył, jak Dickerson znowu przesuwa się w stronę Emmy.

– Zostaw ją! – wrzasnął, lecz ten zignorował ostrzeżenie, być może nawet w ogóle go nie usłyszał, całkowicie pochłonięty widokiem Emmy.

– Bardzo mi przykro – warknął Ramsey i wykonał szybki półobrót. Kopnął jednego z mężczyzn w udo, drugiego uderzył pięścią w ramię, trzeciemu wymierzył błyskawiczny cios w brzuch. Był wolny, lecz Dickerson nieuchronnie zbliżał się do Emmy. Tym razem Ramsey nie krzyknął. Pragnął dostać drania w swoje ręce i zbić go na krwawą miazgę. Zalała go fala wściekłości i nieopanowanego pragnienia zemsty.

Dickersona dzieliło od Emmy już tylko pól metra. Twarz miał spokojną, natchnioną, zupełnie jakby patrzył na jakiś piękny obraz, i może rzeczywiście jego chory mózg podsuwał mu kuszące obrazy. Jakiś mężczyzna wpadł na Ramseya, który po prostu odepchnął go z drogi.

Wtedy Dickerson rozejrzał się. Ramsey usłyszał, jak zaklął i znowu potoczył dookoła wzrokiem, zastanawiając się, czy ma jakieś szanse. Musiał dostrzec obietnicę śmierci w oczach Ramseya, bo wycofał się, przemykając wśród ludzi.

– Stój!

Dickerson potknął się, odzyskał równowagę i ruszył biegiem. Ramsey ruszył w pościg, a za nim Emma. Ludzie ustępowali im z drogi. Dickerson obejrzał się, zobaczył, że Ramsey jest blisko, skręcił ostro i skoczył do wody. Ramsey chwycił Emmę, odwrócił się do tęgiej kobiety, otoczonej gromadką dzieci, i ocenił ją szybkim spojrzeniem.

– Tamten mężczyzna to pedofil – rzucił. – Próbował porwać moją córkę. Proszę się nią na chwilę zaopiekować.

Prawie wepchnął Emmę w ramiona kobiety i skoczył za Sonnym Dickersonem prosto w lodowate wody zatoki Monterey. W pierwszej chwili sądził, że ciało odpadnie mu od kości. Płuca skurczyły się, jak ściśnięte imadłem. Wypłynął na powierzchnię i poszukał wzrokiem Dickersona. Nigdzie go nie widział. Nie mógł przecież odpłynąć daleko, bo przecież on skoczył do wody tuż za nim.

– Płynie w kierunku falochronu! – usłyszał krzyk Molly. – Pospiesz się, Ramsey! Uważaj! Uważaj, do diabła!

Dickerson dobrze pływał, ale fala była tego dnia bardzo wysoka. Wszędzie wokół nich sterczały ostre, niebezpieczne skały, a woda była potwornie zimna. Tym razem Ramsey nie zamierzał pozwolić, aby mu się wymknął. O nie. Wierzył w sąd, wierzył w sprawiedliwość, lecz wiedział też, że żaden adwokat nie będzie miał okazji reprezentować Sonny’ego Dickersona. Był już blisko porywacza, kiedy nagle Dickerson wyciągnął z kieszeni pistolet i zaczął nim wymachiwać.

– Trzymaj się ode mnie z daleka! – wrzasnął, krztusząc się wodą. – Nie żartuję, Hunt! Jeżeli zmusisz mnie do tego, zastrzelę cię!

– Posłuchaj mnie uważnie, Dickerson! – odkrzyknął Ramsey. – Nigdy nie dostaniesz Emmy! Policja i FBI już o tobie wiedzą! Wszyscy palą się, żeby cię zastrzelić jak psa za to, co zrobiłeś! Nigdy więcej nie skrzywdzisz Emmy ani żadnego innego dziecka! To już koniec, lepiej się poddaj! – Złapał się sterczącej z falochronu deski, ale była tak śliska, że palce zjechały po niej jak po lodzie. – Nie bądź głupi, poddaj się!

– Kłamiesz! Nikt nie wie, kim jestem! Jestem mistrzem charakteryzacji, Hunt! Mała widziała tylko maskę Clintona!

– Ale na plaży nie miałeś maski! Emma dokładnie cię opisała! Twoje dane są w policyjnych aktach, skurwysynu, nie zapominaj o tym! Czy Rule Shaker wiedział, że jesteś zboczeńcem, kiedy cię wynajmował?!

– Nigdy go nie widziałem. Wynajął mnie jeden z jego ludzi. Powtarzał mi w kółko, żebym nie robił małej krzywdy, bo kiedy jej ojciec zgodzi się z nimi współpracować, ma wrócić do matki. Potrzebowałem forsy, więc jasne, że się zgodziłem. Ale kiedy zobaczyłem Emmę, zrozumiałem, że Bóg mi ją zesłał. Tamten tydzień to był dopiero początek, ale oszukała mnie i uciekła. Wcześniej czy później znowu ją złapię, to tylko kwestia czasu!

Ramsey prawie stracił cierpliwość, ale wiedział, że musi jeszcze chwilę wytrzymać.

– Kiedy uciekła, nasłałeś na nas tamtych zbirów, tak?

– Tak. Chciałem ją odzyskać, ale udało się wam uciec.

– Właśnie. A teraz mam cię w ręku, Dickerson!

Dickerson wydał przeraźliwy wrzask i rzucił się ku rozchwianej drewnianej drabince, która wyglądała tak, jakby już dawno powinna rozsypać się w wodzie. Podciągnął się na nią, lecz Ramsey już był przy nim i chwycił go za nogę.

– Puść mnie! Ona jest moja, słyszysz?! Muszę ją mieć, to moja jedyna szansa! Jestem ważniejszy niż ona kiedykolwiek będzie! Potrzebuję jej!

Ramsey szarpnął z całej siły. Dickerson strzelił i kula przeleciała tuż obok lewego ucha Ramseya. Sekundę później rozległ się drugi strzał. Ramsey zachwiał się, nie wypuszczając z żelaznego uścisku nogi Dickersona. Nie czuł bólu, tylko lodowate odrętwienie. Nie mógł poruszyć ręką. Słyszał głos Molly i Emmy.

– On krwawi! – krzyknął ktoś na brzegu. – Jest ranny!

Dickerson uwolnił nogę i mocno kopnął Ramseya w zranione ramię. Oślepiający ból pozbawił Ramseya sił. Osunął się do wody. Jak z wielkiej odległości ujrzał nagle bladą jak kreda twarz Molly, zobaczył, jak podnosi nogę i wymierza Dickersonowi, który dotarł do szczytu drabinki, kopniaka prosto w twarz.

Dickerson poleciał do tyłu, wymachując ramionami i starając się znaleźć jakiś punkt oparcia dla dłoni. Stara, spróchniała drabina złamała się, stopnie z trzaskiem pękały pod jego ciężarem. Dickerson wpadł do wody, lecz tym razem Ramsey mocno chwycił go za szyję. Dickerson wrzeszczał ochryple, woda wypełniła mu usta i Ramsey poczuł, że tamten słabnie. Teraz gra toczyła się o to, który z nich dłużej wytrzyma.

Potworny ból szarpnął nagle ramieniem Ramseya. Zadrżał i przymknął oczy, starając się nie stracić przytomności. Nie puścił Dickersona, wręcz odwrotnie, ścisnął go jeszcze mocniej. Dickerson wił się jak węgorz, usiłując skierować rewolwer w stronę Ramseya. Ramsey próbował podnieść zranioną rękę, lecz nie zdołał tego zrobić. Ramię zwisało bezwładnie, zakrwawione i potwornie obolałe. Zacisnął zęby, nie zwalniając uścisku na szyi Dickersona.

Dlaczego ten drań utrzymywał się na powierzchni? Podtrzymywały go fale, a Ramsey nie miał dość siły, aby go przygnieść. Wcale się nie zdziwił, kiedy Molly skoczyła do wody tuż obok niego. Sekundę później o mało nie umarł ze strachu, ponieważ Molly złapała Dickersona za rękę i wykręciła ją do tyłu. Dickerson krzyczał przeraźliwie, ale nie miało to znaczenia, ponieważ rewolwer znajdował się teraz w dłoni Molly.

Jej twarz była przerażająco biała, oczy płonęły wściekłością. Zbliżyła lufę do twarzy Dickersona i Ramsey uświadomił sobie, że zamierza go zabić. W tej samej chwili zrozumiał, że w żadnym razie nie chce, aby Molly zabiła człowieka, kimkolwiek by on był.

– Nie strzelaj, Molly, bo mogłabyś trafić mnie zamiast niego – powiedział. – Trzymam go mocno, widzisz? Nie wymknie mi się. To już koniec. Nie strzelaj, proszę…

Zamrugała i jej oczy straciły ten szalony wyraz. Dickerson jakimś cudem odzyskał swobodę ruchów i uderzył Ramseya łokciem w brzuch. Woda zakołysała się, zwiększając siłę uderzenia Dickersona. Ramsey rozluźnił uchwyt i Dickerson zdołał się uwolnić. Rzucił się do przodu, usiłując wyrwać rewolwer z dłoni Molly.

Huknął strzał. Molly walczyła jak lwica i szarpała się, lecz Dickerson był od niej silniejszy. Ramsey kopnął na oślep Dickersona, usiłując jej pomóc. Boże, ależ z niego głupiec! Dlaczego chciał ratować Dickersonowi życie? Okazał się idiotą i przegrywał! Usłyszał, jak Emma go woła.

Nagle w wodzie znalazło się jeszcze dwóch mężczyzn i wszyscy zaczęli walczyć o rewolwer. Kiedy rozległ się następny strzał, nikt nie wiedział, kto go oddał. Na powierzchni wody leżał twarzą w dół nieprzytomny mężczyzna, a spod jego ciała wypływała czerwona od krwi woda.

– Szkoda, że nie zjawiliście się wcześniej – powiedział Ramsey. – Już prawie przestałem wierzyć, że przyjdziecie mi na pomoc.

– Proszę się niczym nie niepokoić, sędzio Hunt – rzekł porucznik McPherson z wydziału kryminalnego, którego twarz przed chwilą pojawiła się w polu widzenia Ramseya. – Jest pan w szpitalu w Monterey. Lekarz i pielęgniarka przed chwilą wyszli. Niedługo wróci pan do zdrowia, proszę się nie obawiać. Jestem tu tylko dlatego, że pomyślałem sobie, iż chciałby pan wiedzieć, co z Dickersonem. Nadal przebywa na sali operacyjnej. Lekarze nie są w stanie powiedzieć, czy przeżyje. Kula trafiła go prosto w pierś. Jest jeszcze za wcześnie na prognozy.

– Żałuję, że nie pozwolili temu skurwysynowi umrzeć – mruknął Ramsey.

Prawe ramię miał unieruchomione. Spojrzał na biały temblak i przypomniał sobie, jak wieziono go do sali operacyjnej, tuż obok Dickersona. Molly i Emma szły obok wózka, blade i milczące. Pamiętał, że drobne palce Emmy delikatnie głaskały jego ramię, a Molly mocno, bardzo mocno trzymała go za rękę. Potem ocknął się w tym pokoju i zobaczył twarz McPhersona.

– Ja też mam nadzieję, że Dickerson kopnie w kalendarz – rzucił porucznik. – Wszyscy oszczędzilibyśmy w ten sposób mnóstwo pieniędzy. No, nieważne. Cieszymy się, że nie jest pan ciężko ranny, sędzio Hunt.

– Wie pan, jak przebiegła moja operacja?

– Chirurg rozmawiał z panem parę minut temu, nie pamięta pan?

– Nie. Przypominam sobie tylko jakiś głos, który mówił i mówił, ale zupełnie nie pamiętam co…

– Operowali pana dwie godziny. Chirurg powiedział, że miał pan szczęście. Kula przeszła przez bok, w miejscu, gdzie są tylko mięśnie. Złamała też panu obojczyk i otarła się o jedno żebro, ale nie wyrządziła większych szkód. Rana będzie się długo goiła, a pęknięty obojczyk da się panu we znaki, ale za jakieś trzy, cztery miesiące powinien pan zająć miejsce za stołem sędziowskim. Lekarz bardzo się cieszył, że kula nie uszkodziła żadnego ważnego organu. Powiedział, że nie chce tu afery z powodu sławnego sędziego federalnego. Bardzo go to rozbawiło.

Ramsey nie odpowiedział. Miał wrażenie, że jego mózg wyłącza się i włącza jak zepsuty neon. Dobrze chociaż, że był zupełnie odrętwiały i nie czuł bólu. Żałował tylko, że Dickerson jeszcze żyje. Jeżeli nie umrze, zostanie oskarżony o porwanie i próbę zabójstwa, i wcale niewykluczone, że za jakiś czas wyjdzie z więzienia. Emma nadal nie będzie bezpieczna…

Co za głupstwa… Oczywiście, że będzie bezpieczna. Kiedy Dickerson wyjdzie na wolność, jeśli w ogóle wyjdzie, Emma będzie już dorosła.

– Sędzio Hunt? Słyszy mnie pan? Czy mam wezwać lekarza?

Ramsey nie zdawał sobie nawet sprawy, że jego głowa opadła do tyłu, na bardzo miękką poduszkę. Kiedy otworzył oczy, spostrzegł zaniepokojoną twarz porucznika McPhersona. Słyszał przestraszony głos młodego policjanta, ale nie mógł zrozumieć jego słów.

– Nic mi nie jest – powiedział z wysiłkiem. – Nie przypuszczałem, że w szpitalach są takie miękkie poduszki…

– To nie jest szpitalna poduszka – oświadczył McPherson. – Przyniosła ją pani Hunt. Pańska żona i córeczka właśnie się przebierają. Pani Railis kupiła tę poduszkę i ubrania. Nie chciała, żeby przebywały tu w szpitalnych piżamach. Pani Railis była świadkiem całego zajścia na nabrzeżu. To bardzo znana osoba w Monterey. Jeżeli uzna, że ma pan mieć miękką poduszkę, to nikt nie odważy się z nią spierać.

Ramsey chciał zapytać o Molly i Emmę, dowiedzieć się, czy nic im nie jest, ale nie mógł wydobyć słów z gardła. Było to dziwne uczucie. Wiedział, co chce powiedzieć, a nie mógł tego zrobić. Porucznik lekko poklepał go po ramieniu.

– Doktor dał panu jakiś mocny zastrzyk. Powiedział, że nie wygląda pan na takiego, który dobrowolnie się odpręży, więc musi zwalić pana z nóg. Pani Hunt i państwa córeczka na pewno zaraz tu przyjdą. Pani Railis nalegała, by napiły się kawy i gorącej czekolady, chyba dlatego jeszcze ich nie ma. Próbowałem odwieść doktora od tego pomysłu z zastrzykiem, ale się nie dał. Może pan mówić, sędzio Hunt?

– Nie – odparł Ramsey. – Doktor kompletnie mnie powalił. McPherson nie odpowiedział, więc Ramsey pomyślał, że pewnie tylko mu się wydawało, że coś mówi. Uśmiechnął się na widok Molly i Emmy, które na palcach weszły do pokoju. Emma miała na sobie bluzę i spodnie, w których nigdy dotąd jej nie widział, a Molly wyglądała jak modelka, ubrana w jasnożółte szerokie spodnie z jakiejś lejącej się tkaniny, żakiet w tym samym kolorze i, o dziwo, buty na wysokim obcasie. Piękne włosy zebrała na karku i spięła szeroką złotą spinką. Obie wyglądały cudownie.

Miał ochotę krzyknąć, że tym razem wreszcie wygrali, chciał nawrzeszczeć na Molly za to, że skoczyła do wody i jednocześnie podziękować jej, bo przecież uratowała mu życie. Chciał powiedzieć im obu, jak bardzo je kocha, ale słowa nie chciały wydostać się z jego ust. Zastanawiał się, dlaczego stawiały tak zdecydowany opór.

– Nie, nic mu nie jest, proszę pani, naprawdę. Co chwilę zapada w drzemkę, to wszystko. Lekarz chciał, żeby odpoczął i odprężył się, więc odpoczywa. Jak się pani czuje, pani Hunt? I pani, i Emma wyglądacie wspaniale. Czy chciałaby pani złożyć teraz zeznanie?

Potem Ramsey usłyszał głos Virginii Trolley, która mówiła McPhersonowi, by zostawił Molly w spokoju, bo porozmawia z nim, kiedy będzie pewna, iż Ramseyowi nic nie grozi. Virginia dotarła do Monterey z prędkością światła.

Ramsey wiedział, że Ginny wszystkim się zajmie. Nie miał też cienia wątpliwości, że surowo rozprawi się z dwoma policjantami, którzy mieli ich ochraniać. Przypomniał sobie, że jeden z nich powiedział, iż musiał wyskoczyć do toalety i właśnie dlatego spóźnili się o kilka minut. Ramsey chciał zapytać, co w tym czasie porabiał jego partner, ale nie miał siły.

Uśmiechnął się słabo do Emmy, która szybko podeszła do łóżka.

– Wszystko w porządku, Em. – Zdawało mu się, że mówi, ale jej twarz nie zmieniła wyrazu.

Poczuł miękkie wargi na swoim policzku.

– Mamy go, Ramsey – szepnęła mu do ucha. – Pani Railis obiecała mi, że on na pewno nie ucieknie ze szpitala.

Ramseyowi zachciało się śmiać, ale znowu zapadł w drzemkę. Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał, był dotyk ciepłych paluszków Emmy na lewej dłoni.

– Będzie żył – powiedziała Molly. – Operowali go przez wiele godzin i wszystko wskazuje na to, że przeżyje.

Siedząca po drugiej stronie łóżka Virginia Trolley westchnęła ciężko.

– Wiedzieli, kogo mają na stole – mruknęła. – Żałuję, że nie pozwolili mu umrzeć. Teraz będziemy musieli postawić go przed sądem, a was czeka kolejny etap nurzania się w tych brudach.

– Wszystko w porządku, Virginio – rzekł Ramsey, którego głos brzmiał dziś rano głęboko i nieco ochryple.

Oddałby kilka lat życia za kubek kawy, ale nikt nie chciał mu jej dać. Pielęgniarka poinformowała go, że jeżeli napije się teraz kawy, będzie rzygał jak kot. Ramsey chętnie pokazałby jej, jak bardzo się myli.

– Gdzie Emma?

– Jestem tutaj, Ramsey. Mama chciała, żebym zajęła się czymś innym, ale przecież ja świetnie wiem, co się dzieje. Czy ramię cię boli?

– Nie, jestem dużym facetem, mówiłem ci. Ramię to nic. Wygląda na to, że za każdym razem, gdy do mnie strzelają, czuję się coraz lepiej.

– Bałam się, że on cię zabije – szepnęła Emma. – Woda była taka czerwona… Chciałam skoczyć ci na pomoc, ale ta duża pani mnie nie puściła.

Na myśl o Emmie skaczącej do wody i lądującej na głowie Dickersona serce prawie przestało mu bić.

– Twoja mama uratowała mi życie w twoim imieniu – odezwał się po chwili milczenia. – Dzięki, Emmo. Co stanie się teraz z Dickersonem, Virginio?

– Twój przyjaciel, Dillon Savich, jest już w drodze. Ponieważ sprawą od początku zajmowali się federalni, chce przesłuchać Dickersona. Przyjedzie także specjalista od sporządzania portretów psychologicznych. Wiesz, że oni zawsze chętnie rozmawiają z psychopatami, zresztą Dickerson rzeczywiście powinien okazać się dla nich prawdziwą kopalnią informacji. Czujesz się na tyle silny, aby złożyć zeznanie?

Ramsey przytaknął. Rozmowa z porucznikiem McPhersonem i jego przełożonym, kapitanem Danielem Mapesem, trwała dosyć długo. Pod koniec Ramsey był już mocno zmęczony.

– Wystarczy, sędzio Hunt – powiedział kapitan Mapes, spoglądając na bladą, zmęczoną twarz Ramseya. – Jeżeli będziemy mieli więcej pytań, zgłosimy się do pana jutro.

– Myślałam, że już nigdy nie wyjdą. – Molly westchnęła. – Nie wyglądasz zbyt dobrze.

– Napiłbym się kawy.

– Wiem. – Uśmiechnęła się. – Do usług. To był prawdziwy cud. Łakomie obserwował, jak zdejmuje wieczko ze styropianowego kubka. Wypił trzy duże łyki i parę sekund później o mało nie umarł. Czuł się fatalnie, ale nie zamierzał zwymiotować. W końcu mdłości ustąpiły. I wtedy natychmiast wpadł w popłoch.

– Gdzie Emma?!

– Spokojnie, nic jej się nie dzieje. Jest z Virginią, opowiada, co się stało. Z perspektywy dziecka powinno to być bardzo interesujące. Musisz jeszcze trochę odpocząć, Ramsey. Wiem, że to głupio mówić ci, ile masz szczęścia, kiedy leżysz sztywno jak kłoda, nie możesz drgnąć i okropnie się czujesz, ale naprawdę jesteś szczęściarzem. Szybko dojdziesz do siebie. Chirurg powiedział, że jutro wieczorem możesz zaprosić mnie na tańce. No, może nie jutro, może dopiero w środę…

Uśmiechnęła się szeroko, zamknęła drzwi i położyła się obok niego na wąskim szpitalnym łóżku. Pocałowała go w ucho, w nos i wreszcie w usta.

– Smakujesz szpitalem – wymruczała, pieszcząc wargami jego szyję. – Ale ja jestem cała w jedwabiach, więc może podoba mi się to na zasadzie przeciwności. – Westchnęła głęboko. – Jaka szkoda, że nie możemy zabawić się w lekarza…

– Molly, błagam, nie doprowadzaj mnie do erekcji! Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co zrobiłaby siostra Hayman, gdyby wpadła tu i zobaczyła mnie, celującego w sufit!

– Siostra Hayman cię uwielbia. Najprawdopodobniej ściągnęłaby mnie z ciebie i sama zajęła to miejsce.

– No, dobrze, nowożeńcy, wystarczy tych czułości – odezwał się stojący w progu mężczyzna.

– Mimo wszystko dobrze, że to nie siostra Hayman – rzekła Molly i zeskoczyła z łóżka.

Był to Dillon Savich, uśmiechnięty od ucha do ucha. Zza jego pleców do pokoju zaglądał drugi mężczyzna, który wyglądał tak, jakby nigdy w życiu się nie uśmiechał. Miał twarz średniowiecznego mnicha, nieruchomą, długą i wąską, zwieńczoną okalającym głowę wianuszkiem siwych włosów.

– Cześć, Ramsey. Cieszę się, że czujesz się na tyle dobrze, by całować się z Molly. Chciałbym przedstawić wam Thomasa Galviani, znanego jako Tommy Oko, człowieka, którego specjalnością jest tropienie pedofilów. To jeden z najwybitniejszych ekspertów w tej dziedzinie na świecie.

Mężczyzna spokojnie skinął głową, ani na chwilę nie zmieniając wyrazu twarzy, i uścisnął dłoń Ramseya.

– Savich uważa, że jestem zbyt poważny, ale to nieprawda. Miło mi pana poznać, sędzio Hunt. Czytałem, jak poradził pan sobie z dilerami narkotyków na sali sądowej. Wszyscy w FBI ciągle o tym mówią. Cieszę się, że tym razem sprawca został ujęty, zanim zdołał kogoś zabić. Gratuluję panu.

– Dziękuję, panie Galviani.

– Tommy Oko – poprawił Ramseya ekspert FBI z całkowicie poważną miną.

Savich się roześmiał.

– A gdzie jest Sherlock? – zapytała Molly.

– W toalecie – odparł Savich. – Przeklina mnie. Powiedziałem, że jest w ciąży, ponieważ jeden z lekarzy zaniepokoił się jej bladością. Poczułem się w obowiązku, żeby człowieka uspokoić. To wystarczyło.

– Mam nadzieję, że Sherlock nie zastrzeli cię, zanim miną jej poranne mdłości – rzekł Tommy Oko.

Wszyscy uśmiechnęli się na widok wchodzącej do pokoju Sherlock. Młoda kobieta podeszła do męża i mocno szturchnęła go w ramię, potem zaś pogodnie przywitała się z Molly i Ramseyem.

– Zajrzałam na oddział intensywnej opieki – powiedziała. – Dickerson jest nadal nieprzytomny. Zawiadomią nas, kiedy się obudzi, jeśli w ogóle odzyska przytomność.

– Chciałbym z nim porozmawiać – rzekł Tommy Oko. – Przeczytałem wszystko, co o nim mamy, wszystkie raporty z jego pierwszego procesu, zapisy zeznań i tak dalej. Jest dewiantem, napastuje seksualnie dzieci. Klasyczny typ zboczeńca. Emmę nie tylko zgwałcił, ale także maltretował fizycznie, można więc śmiało powiedzieć, że w parze z dewiacją seksualną idzie sadyzm. To wszystko należy uzupełnić o jego jednostkową obsesję na punkcie Emmy. Nieczęsto spotyka się to u tego rodzaju dewiantów, czasami jednak zdarza się, że pedofil wybiera jedno dziecko i utwierdza się w przekonaniu, iż musi je zdobyć za wszelką cenę. Dickerson zatracił się w tej obsesji, która okazała się silniejsza nawet od instynktu przetrwania. Większość pedofilów wzruszyłaby ramionami i szybko przeniosła zainteresowanie na inne dziecko, ale nie Dickerson. On po prostu nie był w stanie się powstrzymać. Nie jest głupcem i na pewnym poziomie świadomości musiał zdawać sobie sprawę, że obsesja na punkcie Emmy go zniszczy, lecz nie mógł przestać i zapomnieć o niej. Dowiedziałem się, że jest również specjalistą w dziedzinie makijażu i charakteryzacji.

– Powiedział mi o tym, kiedy byliśmy w wodzie – rzekł Ramsey. – To jeden z głównych powodów, dla którego ludzie Rule’a Shakera zdecydowali się właśnie na niego. Ponieważ Emma miała zostać zwrócona matce po przedsięwzięciu odpowiednich kroków przez Loueya, porywacz nie mógł odsłonić twarzy, stąd konieczność charakteryzacji. Tommy Oko pokręcił głową.

– Kiedy dostał tę robotę, na pewno pomyślał, że umarł i poszedł do nieba.

– W jaki sposób to wszystko łączy się z jego życiem duchowym, religijnym? – zapytał Ramsey. – Kilka razy mówił Emmie, że jest mu niezbędnie potrzebna, że potrzebuje jej bardziej niż Bóg jego.

– I dlatego bardzo mi zależy, żeby coś z niego wyciągnąć. Dickerson wierzył, że Emma może uratować jego duszę, więc zadawał jej ból, aby wzięła na siebie karę za jego grzechy. Po prostu nie mogę się doczekać, kiedy zajrzę do jego umysłu. Na razie jednak wszyscy cieszymy się, że został schwytany.

– Odezwij się do nas, gdy dowiesz się czegoś więcej, Tommy – poprosiła Molly.

– Na pewno to zrobię – odparł Tommy Oko, radośnie zacierając dłonie.

Загрузка...