Pół godziny później Louey Santera stał przed dużym mahoniowym biurkiem w gabinecie Masona Lorda i ze złością opowiadał byłemu teściowi o wszystkich nieszczęściach, które spotkały go na lotnisku.
– Ten kretyn. – Wskazał stojącego przy drzwiach Ramseya. – Ten kretyn zatrzymał mnie i o mało nie złamał kciuka mojemu ochroniarzowi. Założę się też, że to on nasłał na mnie dziennikarza, który zadawał mi same idiotyczne pytania. Sporo mnie kosztowało, żeby wcześniej wyjechać z Niemiec. Trasa dobrze się układała, bilety na koncerty rozchodziły się jak świeże bułeczki. Ale przede wszystkim chodzi mi o to, że w żaden sposób nie mogę wam pomóc. Długo o tym myślałem i nie przychodzi mi do głowy nikt, kto mógłby to zrobić.
Mason Lord siedział spokojnie w fotelu, wysoki i wyprostowany, bawiąc się czarnym, bogato złoconym piórem firmy Mont Blanc. Pozwolił Loueyowi mówić, lecz wkrótce najwyraźniej miał go już dosyć.
– Marnie wyglądasz, Louey – przerwał piosenkarzowi. – Oczy ci gorączkowo błyszczą, źrenice masz rozszerzone… Mam nadzieję, że nie jesteś chory.
– Koncertowanie to ciężka praca, wiele godzin na dobę. Czasami muszę brać leki nasenne, żeby się trochę rozluźnić. Słuchaj, nie miałem najmniejszej ochoty tu przyjeżdżać. Czego ode mnie chcesz?
– Mam nadzieję, że nie bierzesz znowu kokainy. Nienawidzę narkotyków, uprzedzałem o tym, zanim ożeniłeś się z Molly. Jeżeli koka cię nie zabije, na pewno wykończy cię coś innego, może faceci, którzy sprzedają ci prochy. Nigdy nie widziałem, żeby po zwykłych tabletkach nasennych ktoś miał takie rozszerzone źrenice…
– Nie używam narkotyków.
– Poznałeś już Ramseya Hunta? – Mason Lord wskazał dłonią Ramseya, który nadal stał przy drzwiach z założonymi na piersi rękoma.
– Mówiłem ci przecież, że to ten drań, który…
– To jest sędzia Ramsey Hunt – powiedział Mason. – Może o nim słyszałeś?
– Nie. Kto to taki? Jakiś żigolak twojej młodej żony?
– Ach, Louey, musisz się nauczyć bardziej ważyć słowa. Zawsze zastanów się chwilę, zanim otworzysz usta, dobrze? Jeżeli jeszcze raz wspomnisz choć słowem o mojej żonie, każę Guntherowi obciąć ci czubek języka. Sądzę, że nie wyszłoby ci to na dobre. A teraz, ponieważ najwyraźniej jesteś nie tylko nierozważny, ale i nieuświadomiony, powiem ci, że Ramsey Hunt jest sędzią okręgowym w San Francisco, Parę tygodni temu jego zdjęcie zamieszczono na okładce „Newsweeka” i „Time’a”. Dziennikarze uznali sędziego Hunta za prawdziwego bohatera. Nie pamiętasz tego bardzo nagłośnionego procesu o morderstwo i handel narkotykami w San Francisco, Louey? Bardzo ci się dziwię. Co zrobił sędzia Hunt, kiedy grupa uzbrojonych po zęby mężczyzn usiłowała wyprowadzić oskarżonych z sali i wywieźć ich w nieznane?
Louey milczał. Mason Lord westchnął ciężko.
– Codziennie się modlę, aby Emma nie odziedziczyła twojego kompletnego braku inteligencji i przekonania, że to, co bezpośrednio ciebie nie dotyczy, w ogóle nie jest ważne, Louey. Byłaby to prawdziwa katastrofa.
– Ignorancja nie musi mieć nic wspólnego z głupotą – odezwał się Ramsey Hunt.
– Wygląda na to, że w przypadku Loueya jest to jedno i to samo.
– Emma odziedziczyła jego zdolności muzyczne, tato – rzekła Molly, wchodząc do pokoju i stając obok Ramseya. – Cały jego talent. Bo Louey rzeczywiście ma talent, chociaż nie ma mózgu.
– To niemożliwe – oświadczył Louey, spoglądając przez ramię na Molly. Ten cholerny Hunt był za młody na sędziego! Jak długo Molly stała za jego, Loueya, plecami? – Emma ma przecież dopiero… Zaraz… Pięć lat, tak?
– Sześć, Louey. Twoja córka ma sześć lat.
– Więc chyba jest za wcześnie, żeby mówić o wielkim talencie!
– Jeżeli chcesz, Emma zagra dla ciebie na pianinie. Jest niewiarygodnie dobra.
– Wystarczy! Wszyscy spojrzeli na Masona Lorda. Pan domu milczał spokojnie, w pełni świadomy, że uwaga wszystkich obecnych znowu skupiona jest wyłącznie na nim.
– Dlaczego chcieliście, żebym wrócił? – zapytał Louey. – Macie Emmę, więc o co jeszcze chodzi?
– Wszystko wskazuje na to, że to był spisek – powiedział Mason Lord. – Niejeden porywacz, Louey. Sędzia Hunt jest zdania, że w całą operację zaangażowanych było znacznie więcej ludzi i wszyscy chcieli dopaść Emmę. Ludzie ci trafili za Molly i Ramseyem do Kalifornii, jadąc za nimi przez Kolorado. Wiesz może coś na ten temat?
– To śmieszne! Skąd miałbym coś o tym wiedzieć? Emma jest moją córką, na miłość boską! Nie mam pojęcia o żadnym spisku!
– Wobec tego mamy pewien problem – ciągnął Mason miękkim, pozornie szczerym głosem, bardzo podobnym do głosu Billa Matthiasa, prawnika z San Francisco, którego, jak Ramsey wiedział, koledzy w mało oryginalny sposób nazywali Śliskim Willie. – Ja z pewnością nie stoję za żadnym spiskiem, więc w grę wchodzisz tylko ty, Louey. Sprawa jest prosta. Nie mówiliśmy dotąd o jeszcze jednym jej aspekcie, doprawdy bardzo niemiłym, Louey. Człowiek, który porwał Emmę, zgwałcił ją i bił.
Pobladły Louey cofnął się krok do tyłu.
– Nie! To niemożliwe! Molly mówiła coś o tym, ale nie uwierzyłem! To na pewno jakaś pomyłka! Nikt nie ośmieliłby się skrzywdzić Emmy!
Mason Lord oparł brodę na splecionych dłoniach.
– Nie przyszło ci do głowy, żeby sprawdzić, czy człowiek, którego wynająłeś, nie jest przypadkiem pedofilem?
Louey spojrzał na niego z przerażeniem w oczach.
– Nikogo nie wynająłem! Nic o tym wszystkim nie wiem! Ludzie, przecież to moja córka! Nie kazałbym porwać własnej córki!
– Naprawdę? – spytała zimno Molly. – Dla pieniędzy zrobiłbyś wszystko, Louey. Wszystko. Dam głowę, że jesteś winien sporą sumę jakiemuś ważniakowi i wyjechałeś do Europy dlatego, że nie możesz jej oddać. Mam rację?
Louey odwrócił się do niej z wściekłością. Na jego chudej szyi gwałtownie pulsowała nabrzmiała żyła.
– Ty masz czelność mówić o pieniądzach?! – wybuchnął. – Wycyckałaś mnie ze wszystkiego, a nic ci się nie należało, nic! Potrafiłaś tylko zajść w ciążę! Nie kazałem porwać Emmy, do diabła!
Mason Lord podniósł się powoli i położył dłonie na blacie biurka.
– Wydaje mi się, że Molly ma rację – powiedział wciąż tym samym spokojnym i łagodnym głosem. – Jesteś komuś winien dużą forsę i wymyśliłeś sobie, że w ten sposób spłacisz dług. Podaj mi nazwiska ludzi, którzy brali w tym udział, Louey. I powiedz, dlaczego dalej nie dają Emmie spokoju.
– Nic nie wiem! Jacy ludzie, do diabła?! Molly się myli!
– Gunther, podejdź tu, proszę.
Potężny, złowrogi Gunther zbliżył się do biurka.
– Tak, panie Lord?
– Zaprowadź pana Santerę do jednego z gościnnych pokoi. Na pewno jest zmęczony po długiej podróży, bo przecież dopiero dwie godziny temu przyleciał z Niemiec. Tak, jest zmęczony i potrzebuje odpoczynku. Zabierz go na górę i pomóż mu się położyć. I posiedź przy nim, dobrze? Przypomnij mu, że życie bywa czasami bardzo trudne. Wybaczyłem mu raz, ale cierpliwość to rzadka cecha. Uświadom panu Santerze, że nie zawsze jestem taki cierpliwy. Pan Santera nie musi rozmawiać z tym stworem, który jest jakoby jego ochroniarzem. Potrzebna mu przede wszystkim cisza, spokój i odpoczynek. Dopilnuj tego, Guntherze.
– Nie kazałem porwać Emmy!
– Porozmawiamy, kiedy porządnie odpoczniesz, Louey – oświadczył Mason Lord, patrząc, jak Gunther otacza potężnym ramieniem plecy Loueya Santery i ciągnie go w kierunku drzwi.
W progu Louey na chwilę zaparł się nogami w podłogę.
– Jeżeli Molly twierdzi, że kazałem porwać Emmę, to znaczy, że jest zupełnie szalona! Nienawidzi mnie! Może ten cały sędzia jest jej kochankiem i we dwoje zrobili to dla pieniędzy! Właśnie, może to sprawka Molly!
Gunther zdecydowanym ruchem zamknął drzwi gabinetu i w pokoju zapanowała cisza. Ramsey gwizdnął, wypuszczając powietrze z płuc.
– Czasami zapominam, że tacy ludzie jak pan mają naprawdę ogromną władzę – powiedział. – Nieustannie mam do czynienia z ludźmi, którzy utrzymują, że są tak niewinni jak ich własne babcie, ale bez trudu można poznać, iż kłamią, aż się kurzy. Większość to bandyci, złodzieje albo jeszcze gorzej. Sęk w tym, że nasz system sprawiedliwości nie pozwala na to, aby rozprawić się z nimi jak należy, chociaż nikt nie ma najmniejszych wątpliwości co do ich winy. Gramy więc zgodnie z zasadami, które wydają się absurdalnie łagodne, i nie dysponujemy odpowiednią siłą nacisku. Idziemy na kompromis i negocjujemy, nie ośmielając się, przykręcać tym draniom śruby. – Ramsey wzruszył ramionami. – Z drugiej strony, pańskie metody też nie przyniosły jeszcze żadnych efektów. Zdołał pan tylko śmiertelnie wystraszyć tego gnojka. Tacy jak on zwykle coś ukrywają, chociaż nieczęsto udaje się nam wydobyć z nich prawdę. Molly powiedziałaby pewnie, że prawie nigdy. Nie musi pan się uciekać do środków nacisku fizycznego, pańskie groźby robią równie silne wrażenie. Chciałbym sam jeszcze z nim porozmawiać. Widzę, że Molly powinna raczej trzymać się od niego na dystans, bo ona bardzo szybko sięga po broń…
– Doskonale znam siłę przekonywania swoich gróźb – odparł Mason Lord. – Nie byłyby one jednak takie przekonujące, gdybym od czasu do czasu nie podparł ich konkretem. Niech pan porozmawia z Loueyem, może uda się panu wydobyć coś z tego skurwysyna.
Ramsey skinął głową.
– Chce mi się pić – powiedział do Molly. – Napijesz się lemoniady razem ze mną i Emmą?
– Tak. Później mam do załatwienia parę telefonów.
Doktor Eleanor Loo, wysoka kobieta pochodzenia chińsko – indiańskiego, około trzydziestki, miała nogę w gipsie i kiedy weszli do jej gabinetu, niezgrabnie uniosła się z krzesła. Molly dostała jej nazwisko i telefon od nowego pediatry Emmy i teraz z całej siły trzymała kciuki, żeby wszystko poszło tak, jak powinno. Gdy Już przedstawili się sobie, doktor Loo z uśmiechem zwróciła się do Emmy.
– Pozwól, że usiądę, Emmo – powiedziała. – Ten gips jest strasznie ciężki i trudno mi z nim stać. Dobrze, że noga mnie już nie boli. Złamałam ją na nartach, wiesz? Zaliczyłam piękny upadek z wysokiego urwiska. Wszyscy mówili, że bardzo wdzięcznie wyglądałam, kiedy tak leciałam z jego krawędzi w dół. Ty chyba jeszcze nie jeździsz, co?
– Moja mama jeździ bardzo dobrze, ale ja się dopiero uczę. – Emma nie podeszła do lekarki, nadal stała między Ramseyem i Molly.
– Wzięłaś tylko trzy lekcje – rzekła Molly. – Na pewno będziesz świetnie jeździć. I przy odrobinie szczęścia może nie spadniesz z urwiska, ale to się czasami zdarza. Pamiętasz, jak kiedyś naciągnęłam sobie ścięgno pod prawym kolanem?
– Tak, mamo. Musiałaś chodzić na fizjo… Fizjoterapię.
– Ja też chodzę na fizjoterapię – pochwaliła się doktor Loo. – Będę mogła jeździć, ale już nie w tym roku. Szkoda. Nie chciałabyś podejść trochę bliżej i usiąść obok mnie, Emmo?
Emma nawet nie drgnęła, zacisnęła tylko palce na dłoni Ramseya.
– Zrobimy inaczej – spokojnie odezwał się Ramsey. – Usiądę i wezmę Emmę na kolana. Co pani na to, doktor Loo?
– Doskonały pomysł. Słyszałam, że jesteś bardzo bystrą dziewczynką, Emmo. Mama powiedziała mi, że całkiem sama uciekłaś od tego złego człowieka. I że najpierw dokładnie wszystko przemyślałaś i zaplanowałaś.
Emma zamarła. Ramsey nie słyszał nawet jej oddechu. Powiedział sobie, że musi cierpliwie poczekać. Nie spodziewał się, że lekarka tak od razu przejdzie do sedna sprawy. Wydawało mu się, że najpierw spróbuje ją lepiej poznać i dopiero później skoczy na głęboką wodę.
– Jak zaplanowałaś ucieczkę? – zapytała doktor Loo.
Emma oblizała wargi. Był to pierwszy ruch, jaki wykonała. Ramsey z całego serca pragnął przygarnąć ją do siebie i otoczyć ramionami, obronić przed wszystkim, co czaiło się w mrokach jej pamięci, wiedział jednak, że tak głęboka rana nie zagoi się sama. Spojrzał na Molly.
Twarz miała bladą i pełną napięcia. Starała się robić wrażenie spokojnej, ale nie była w stanie ukryć niepokoju i zdenerwowania. Mocno zacisnęła ręce na poręczach fotela.
– Myślałam i myślałam – powiedziała Emma cichym głosem po chwili namysłu.
Ramsey czuł się tak, jakby ktoś nagle uderzył go w brzuch. Głos i Emmy był cieniem szeptu. Dziwne, że w ogóle usłyszał jej słowa. i Doktor Loo czekała na więcej, ale Emma milczała.
– I świetnie to wymyśliłaś – odezwała się w końcu. – Długo myślałaś?
– Cały dzień. Nie wiedziałam tylko, czy uda mi się ściągnąć sznurek z rąk, ale on zapomniał mnie wtedy związać. Zapomniał i wyszedł zapalić papierosa.
– Co wtedy zrobiłaś?
Emma tak mocno wcisnęła się w pierś Ramseya, że zastanawiał się, czy nie powinien interweniować. Już otworzył usta, kiedy Emma znowu przemówiła.
– Zeskoczyłam z łóżka – szepnęła. – Było strasznie brudne. Nie miał okularów, więc kiedy wrócił, pomyślał, że poduszka to ja. Wyczołgałam się przez drzwi.
– Boso?
Emma się zastanowiła.
– Nie. Wiedziałam, że będę musiała biec, więc włożyłam tenisówki. Już na dworze.
– Ten człowiek dużo pił?
– Naliczyłam cztery puste butelki. Nie miałam co robić, więc liczyłam je i liczyłam. Były duże.
– Jak długotrwałe, zanim je opróżnił?
– Pięć dni.
– Dokładnie tyle, ile cię tam trzymał, prawda?
– Tak – odparła Emma nieco mniej zdławionym głosem.
– Czy pił w pewnych porach dnia? Często?
Zawodzenie było tym razem głośne i zupełnie wytrąciło Ramseya z równowagi. Emma drżała na całym ciele, z trudem łapała oddech i jęczała przeraźliwie.
– Nie, nie trzeba, kochanie. – Przytulił policzek do jej twarzy, zakołysał ją w ramionach, objął jeszcze mocniej niż poprzednio. – Nic złego się nie dzieje. Jesteś bezpieczna, twoja mama jest obok ciebie i ja też. Gdyby doktor Loo była tam wtedy razem z tobą, kopnęłaby tego drania w tyłek. Założę się, że tak by zrobiła.
– Tak jest, Em – wtrąciła Molly. – Zbiłaby go gipsem, tak, żeby go bardzo bolało.
Zawodzenie ucichło.
– Emmo? – odezwała się doktor Loo.
Emma milczała, przytulona do piersi Ramseya.
– Naprawdę bym mu przyłożyła, i to mocno. Możesz być tego pewna. Emma drgnęła i powoli podniosła głowę. Spojrzała na matkę, na Ramsaya i wreszcie na doktor Loo.
– Mama chciała go zastrzelić – powiedziała. – Zastrzeliłaby Ramseya, gdybym nie krzyknęła, że to nie on.
– Dzielnie się spisałaś, mała – rzekła Molly. – Bardzo dzielnie.
– Odpowiesz na jeszcze jedno pytanie, Emmo? Dziewczynka spojrzała lekarce prosto w oczy.
– Nie chcę odpowiadać na żadne pytania, ale wiem, że mamie na tym zależy i Ramseyowi także.
– To dobrze, lecz ja za nic nie chciałabym znowu cię przestraszyć. W porządku?
– W porządku.
– Czy człowiek, który trzymał cię przez pięć dni w domku w górach, to ten sam, który cię porwał?
– Tak.
– W jaki sposób cię złapał?
– Mama robiła zdjęcia w parku przed naszym domem. Ja bawiłam się ze Scooterem, psem sąsiadów. Mama powiedziała, że kupi mi takiego samego. Rzucałam mu patyk. Bardzo długo uczyłam go aportować. Mama mówi, że dalmatyńczyki są raczej głupie, ale strasznie miłe. Rzuciłam Scooterowi patyk, a kiedy długo nie wracał, pobiegłam za nim. Jakiś człowiek trzymał go za obrożę i głaskał. Mama mnie zawołała, więc odkrzyknęłam, że już wracam, tylko wezmę Scootera. Wtedy ten człowiek uśmiechnął się do mnie i uderzył mnie w głowę. Próbowałam wołać mamę, ale nie mogłam.
Więc to było aż tak łatwe, pomyślał Ramsey. Wszystko trwało zaledwie chwilę, w czasie której dorosła osoba myślała, że wszystko jest w porządku. A potem było już za późno na ratunek…
Zerknął na Molly. Była wstrząśnięta. Czuł, jakie straszne robi sobie wyrzuty. Miał ochotę potrząsnąć nią mocno. Nie było w tym ani odrobiny jej winy, ale on wiedział, jak głębokie ślady pozostawiają wyrzuty sumienia.
Potem Emma ukryła twarz na jego piersi i znieruchomiała. Trzymał ją mocno, przyciskając usta do jej włosów. Doktor Loo skinęła głową i Molly podniosła się powoli.
– Dziękujemy, doktor Loo.
– Miło mi było was poznać. Polubiłam cię, Emmo, wiesz? Jesteś twarda i potrafisz korzystać ze swojego rozumu. Poradzisz sobie ze wszystkim, zobaczysz. Chciałabym, żebyśmy porozmawiały sobie za jakiś czas, kiedy już trochę zapomnisz o tych przykrych rzeczach, co ty na to?
Emma odwróciła się twarzą do lekarki.
– Sama nie wiem, doktor Loo – powiedziała. – Może w przyszłym tygodniu?
Ramsey zauważył, że Molly odetchnęła z ulgą. Emma zeskoczyła z jego kolan i podeszła do matki. Chwyciła ją za rękę i szybko wyciągnęła z gabinetu.
– Panie Hunt, proszę poświęcić mi jeszcze chwilę. Z uśmiechem spojrzał na lekarkę.
– Doskonale wybrnęła pani z tej sytuacji. Na początku zastanawiałem się, czy to dobre podejście, ale udało się.
– Emma jest inteligentnym dzieckiem, ale pierwsza rozmowa zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem. Nie wiem, jaką rolę odegrał pan w tej sprawie, widzę jednak, że Emma darzy pana całkowitym zaufaniem. Wynika z tego, że to, co pan i jej matka zrobiliście, okazało się dla niej dobre. Z czasem wydobędę z niej wszystko, co skrywa i wtedy będzie mogła przyjrzeć się temu strasznemu przeżyciu, rozebrać je na części i pogodzić się z tym, co ją spotkało. Czy rozmawiała już z policją?
Ramsey potrząsnął głową.
– Jeszcze nie. Ani Molly, ani ja nie chcieliśmy narażać ją na pytania ze strony obcych. Do pani przyszliśmy z nią tylko dlatego, że dręczą ją koszmarne sny.
– Nic dziwnego. Rozumiem, że została zbadana przez internistę?
– Tak. Na naszą prośbę lekarz pediatra przeprowadził wszystkie badania. Jest tak, jak myśleliśmy – Emma została zgwałcona, była bita, ale rany goją się prawidłowo, przynajmniej te zewnętrzne. Jeszcze coś – kilka razy, budząc się ze złego snu, Emma mówiła coś o tym mężczyźnie. Że wiązał ją tylko sznurkiem, bo powiedział jej, że jest tylko małą dziewczynką… Powiedział jej też, że potrzebuje jej bardziej, niż Bóg potrzebuje jego.
– To z pewnością jest jakiś trop. Niech pan przekaże tę informację FBI, panie Hunt, jeżeli jeszcze pan tego nie zrobił.
– Dobrze.
– I niech dalej postępują państwo tak, jak do tej pory. Zobaczymy się we wtorek, prawda?
– Tak, oczywiście. Chciałem zwrócić pani uwagę na jeszcze jedną rzecz… Lekarka sięgnęła po oparty o biurko kijek i ostrożnie wsunęła go pod gips.
– Ach, co za ulga – powiedziała z uśmiechem. – Tylko ten, kto przynajmniej raz w życiu nie był w stanie podrapać swędzącego miejsca, potrafi to zrozumieć. A jeśli chodzi o tę sprawę – uważa pan, że posuwam się za szybko, tak? Być może, ale widzi pan, tę potworną truciznę trzeba wydobyć z niej jak najszybciej, dopóki nie zdąży wyrządzić poważniejszych szkód. Rozmowa o tych wszystkich okropnych przeżyciach jest psychologicznym odpowiednikiem płukania żołądka. Proszę się nie martwić, jeżeli zauważę, że dzieje się coś złego, zwolnię. – Wyciągnęła do niego rękę. – I proszę powtórzyć mamie Emmy, że też doskonale sobie radzi. Niech się nie obwinia, bo nie będzie mogła pomóc Emmie. Do widzenia, sędzio Hunt. Nie wiem, dlaczego ma pan taką zdziwioną minę. Jest pan sławnym człowiekiem.
– Powtórzę Molly wszystkie pani rady. – Ramsey uścisnął rękę doktor Loo i odwrócił się. – W tej chwili może nawet jestem i sławnym, ale przede wszystkim bardzo przestraszonym człowiekiem.