Rozdział 33

Kiedy wszyscy wiedzieli już wszystko, co na tym etapie sprawy można było wiedzieć, Ramsey poczuł się wystarczająco dobrze, aby zejść na dół i zobaczyć się z Emmą. Dziewczynka siedziała wraz z Virginią Trolley w małej kawiarence i rozmawiała z nią z ożywieniem. Na widok Ramseya wydała radosny okrzyk i podbiegła do niego, oplatając ramionami jego nogę.

– Wszystko w porządku, Emmo – odezwał się, delikatnie poklepując ją po głowie. – Chodzę, widzisz? Nikt mnie nie podtrzymuje, świetnie radzę sobie sam. To była tylko jedna mała kula, po prostu nic dla takiego wielkiego faceta jak ja. Podniosę cię trochę, żebyś mogła mnie porządnie uściskać.

– Nie, ja ją podniosę – wtrącił Savich i uniósł Emmę, która natychmiast wyciągnęła ramiona i objęła Ramseya za szyję.

Pocałował ją w ucho.

– Pięknie pachniesz, Em. Co to za perfumy? Oscara de la Renty?

– Nie, to tylko mydło z hotelu. – Emma odsunęła się na długość ramienia i uważnie spojrzała Ramseyowi w oczy. – Czy to był żart, Ramsey?

Molly westchnęła cicho.

– Ramsey bardzo ją kocha – szepnęła do Sherlock, która wyglądała zdrowo i pięknie, i z nieukrywanym zachwytem wpatrywała się w swego męża. – Może pewnego dnia mnie także pokocha…

– Facet osiągnął stan nirwany i jest tego absolutnie świadomy, Molly – oświadczyła spokojnie Sherlock, nie spuszczając wzroku z Dillona. – Zawsze lubiłam Ramseya. Teraz, kiedy ma ciebie, wszystko ułoży się jak należy. Nie sądzisz, że Dillon potrafi obchodzić się z dziećmi, Molly? Trzyma Emmę tak, jakby całe życie nosił dzieci na rękach…

Poprzedniego wieczoru salowy wstawił do pokoju Ramseya dwa rozkładane łóżka, cała rodzina była więc razem. Wszyscy troje spali spokojnie, kiedy drzwi otworzyły się nagle i do środka wpadł porucznik McPherson. Ramsey w jednej chwili wyskoczył z łóżka, gotowy do walki, i o mało nie zemdlał. Opadł na materac, ciężko dysząc.

– Co się dzieje, do diabła?!

– Na szczęście nic, panie sędzio – oświadczył McPherson, również z trudem łapiąc oddech. – Przestraszyłem się tylko, że panu też mogło się coś stać. Pomogę panu się położyć, dobrze?

– O co chodzi? – zapytała Molly, podtrzymując Ramseya. Emma zmierzała już w ich stronę z wyraźnym pragnieniem chronienia Ramseya przed dalszymi niespodziankami.

– O Dickersona – wyjaśnił McPherson. – Podobno ktoś wstrzyknął mu truciznę do kroplówki, prawdopodobnie cyjanek. Dickerson nie żyje.

– Ale przecież wszędzie na oddziale intensywnej opieki kręcą się nasi ludzie! – wykrzyknęła Virginia Trolley, z niedowierzaniem potrząsając głową.

McPherson powiedział jej o śmierci Dickersona ponad dziesięć minut temu, lecz do niej nadal nie mogło to dotrzeć. Natychmiast po telefonie narzuciła na siebie ubranie i przyjechała do szpitala. Ramsey nigdy wcześniej nie widział jej bez makijażu, z potarganymi włosami i w nieco wygniecionym swetrze. Wyglądała całkiem ładnie. Oczywiście nie zamierzał jej tego mówić, bo chyba by go rozszarpała.

– Jakim cudem ktokolwiek mógłby się tu dostać, dolać coś do leku w kroplówce i wymknąć się niezauważony? – ciągnęła. – Co prawda Dickersona nikt nie pilnował, bo niby po co? Nigdzie się przecież nie wybierał i nikomu nie przyszło do głowy, że potrzebna mu osobista ochrona. Rozmawialiśmy z ludźmi z ochrony szpitalnej, którzy teraz sprawdzają taśmę z zapisem z monitorów, ale szczerze mówiąc, nie wydaje mi się, aby zauważyli coś podejrzanego…

– Porucznik McPherson mówi, że jedna z pielęgniarek widziała na korytarzu kogoś nieznajomego w białym fartuchu – odezwała się Molly. – Ale to żaden trop. Biały fartuch na terenie szpitala wywołuje mniej więcej takie samo zainteresowanie jak mundur w Pentagonie. Wystarczy upodobnić się do innych i już nikt nie zwróci na ciebie uwagi.

– Molly ma rację – powiedział Ramsey. – To jedyne rozsądne wyjaśnienie tego, co się stało. Jesteśmy przecież w szpitalu, nie w instytucji chronionej przez legion uzbrojonych po zęby strażników. I nikt nie ostrzegł tutejszego personelu, nie zalecił im specjalnej ostrożności.

Ramsey zamknął na chwilę oczy. Był wyczerpany, żebro i ramię bardzo mu dokuczały i zastanawiał się, czy nie nadszedł czas, aby poprosić pielęgniarkę o środek przeciwbólowy. Nagle poczuł w swojej dłoni małą łapkę Emmy. Odwrócił głowę i napotkał jej wzrok. Wiedziała, że cierpi i sama cierpiała także, bo nic nie mogła na to poradzić.

– Nic mi nie jest, Emmo – skłamał gładko. – Ale miło, że trzymasz mnie za rękę…

Ogarnęła go fala ogromnej ulgi. Dickerson nie żył, przestał być zagrożeniem dla Emmy i dla kogokolwiek innego. Emma była wreszcie bezpieczna.

Porucznik McPherson odchrząknął.

– Przybiegłem tutaj również dlatego, że pan, sędzio Hunt, jest osobą najbardziej podejrzaną…

– W tej chwili nie poruszam się zbyt szybko – zauważył z rozbawieniem Ramsey. – Kiedy pan tu wpadł, o mało nie zemdlałem. Myślę, że kradzież lekarskiego kitla, a także cyjanku, bo tak się składa, że nie noszę go stale przy sobie, potem zaś wizyta na oddziale intensywnej opieki przekracza moje możliwości, choć nie zaprzeczam, że są one duże.

– To był żart – wyjaśniła Emma McPhersonowi.

– Wiem – oświadczył porucznik. – Cieszę się, że wszyscy tutaj jesteście. To znacznie ułatwi sprawę.

Mniej więcej godzinę później, gdy wreszcie zostali znowu we trójkę, chociaż z okna widzieli parkujące na ulicy furgonetki stacji telewizyjnych, odkryli, że są zbyt podekscytowani, aby zasnąć. Właśnie wtedy zadzwonił telefon. Molly podniosła słuchawkę i prawie natychmiast z dziwnym wyrazem twarzy podała ją Ramsey owi.

– Nic nie rozumiem – mruknęła. – To mój ojciec, chce z tobą rozmawiać. Ramsey zastanawiał się, czy nie przełączyć rozmowy na mikrofon zewnętrzny, lecz szybko zrezygnował z tego pomysłu. Nie mógł tego zrobić, w tym samym pokoju była przecież Emma. Wziął słuchawkę z ręki Molly i przedstawił się. Rzeczywiście był to Mason Lord.

– Czuję się już o wiele lepiej i rozumiem, że ty także odzyskujesz siły – powiedział ojciec Molly. – Poinformowano mnie, że nie grożą nam już żadne niespodzianki ze strony tej bestii, która prześladowała Emmę i postrzeliła ciebie.

– Skąd pan o tym wie? – zapytał Ramsey bardzo cicho. Serce biło mu szybko, w uszach szumiało. – Nie upłynęło jeszcze dość czasu od jego śmierci, aby jakakolwiek stacja telewizyjna zdążyła umieścić tę wiadomość w programie…

Mason się roześmiał.

– Mam przyjaciół w wielu miejscach, Ramsey – rzekł z wyraźnym rozbawieniem. – Dzięki temu błyskawicznie dowiaduję się o różnych sprawach. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że czasami dowiaduję się o czymś niemal przed samym wydarzeniem.

Czy to Gunther zabił Dickersona? A może Mason wynajął jakiegoś lokalnego specjalistę do tego zlecenia? Ramsey uświadomił sobie, że w gruncie rzeczy wcale nie jest zaskoczony. Milczał. Co niby mógłby powiedzieć? Co tu było do powiedzenia?

– Teraz Emma nie musi się już niczego obawiać, ani ty, ani Molly. Liczę, że wszyscy troje przyjedziecie do mnie na Dziękczynienie. To moje ulubione święto. Nikt nie oczekuje ekstrawaganckich prezentów, tylko wspaniałego obiadu. Oczywiście Miles jak zwykle przejdzie samego siebie.

– Tak – odparł Ramsey. – Przyjedziemy.

Powoli odłożył słuchawkę, spojrzał na Molly i potrząsnął głową. Na moment zmarszczyła brwi, lecz zaraz zrozumiała, o co mu chodzi. Ziewnęła szeroko, z manifestacyjną sennością potarła oczy.

– Idę spać, jestem nieprzytomna – powiedziała. – A ty, Em?

– Ja też, mamo. Czego chciał dziadek?

– Chciał się upewnić, czy wszystko u nas w porządku, nic więcej.

– Miło, że zadzwonił – oświadczyła Emma, pocałowała Ramseya i pozwoliła, aby matka otuliła ją kocem.

Ramsey wygodnie oparł głowę o poduszkę i zamknął oczy. Ramię bolało go jak wszyscy diabli, w koniuszkach palców czuł mrowienie, głowa pękała. A teraz jeszcze to… Molly nachyliła się nad nim i musnęła wargami jego usta.

– Kazał zabić Dickersona – szepnął Ramsey. – Co mam z tym zrobić?

– Powiedz McPhersonowi prawdę, i tak nie będzie to miało żadnego znaczenia. Nikt nigdy nie zbierze wystarczająco przekonujących dowodów, aby postawić ojcu formalne oskarżenie. Mam wrażenie, że on chce, byś powiedział policji. Założę się, że teraz śmieje się, wyobrażając sobie tę sytuację.

Ramsey podejrzewał, że Molly ma rację.

– Dobranoc, Emmo! – zawołał. – Śpij dobrze. Ty także, Molly.

Jest już po wszystkim, myślał Ramsey, wchodząc z Emmą po schodach domu w San Francisco. Po wszystkim. Myślał o matce Dickersona, samotnej kobiecie z Duluth. Zapłaciła za kremację zwłok syna. Ramsey i Savich razem poszli do krematorium. Chcieli się upewnić, chcieli na własne oczy przekonać się, że Dickerson jest teraz tylko garścią szarego prochu.

– Mama śpi – odezwała się Emma. – Była naprawdę bardzo zmęczona. Nie wydaje mi się, aby ostatniej nocy spała zbyt dobrze.

Była to prawda. Ramsey też nie spał zbyt dobrze. Emma powiedziała, że chce spać we własnym pokoju, i to właśnie była główna przyczyna ich niewyspania. Dziwne, ale brakowało mu ciepłego ciałka Emmy, zwiniętego w kłębuszek między nimi. No, w każdym razie brakowało mu jej rano…

– Mam nadzieję, że już nie śpi. Chcę zobaczyć, jak się uśmiecha. Odkąd wczoraj wróciliśmy do domu, robi to bardzo często.

Przystanął w drzwiach do ich sypialni. Emma zostawiła go i pobiegła do swojego pokoju po jakąś zabawkę. Molly leżała na boku, plecami do niego. Miała na sobie tylko białe figi, wysoko wycięte na biodrach. Noga, na której się opierała, była wyprostowana, druga lekko zgięta.

Nie mógł sobie wyobrazić bardziej uwodzicielskiej pozy. Przełknął ślinę. Jej włosy były cudownie potargane, rozrzucone na białych ramionach i plecach, tak pięknych, że Ramsey miał ochotę położyć się obok niej i całować ją od karku aż po biodra, potem zaś delikatnie zsunąć z niej figi… Ubiegłej nocy kochali się trzy razy. Nie wątpił, że rano kochaliby się po raz czwarty, ale Emma miała inne plany.

– Mama skopała koc – spokojnie rzekła Emma, stając obok niego. Podeszła do łóżka i delikatnie podniosła koc, aby przykryć nim matkę.

Molly się poruszyła. Przekręciła się na plecy i otworzyła oczy.

– Emma… – powiedziała i objęła dłonią buzię córeczki. – Opiekowałaś się Ramseyem?

– Tak, mamusiu. Ramsey czuje się o wiele lepiej. Mówi, że ramię boli go tylko troszeczkę. A najwspanialsze jest to, że już nie musi się o mnie martwić.

– Dziecino, będę się o ciebie martwił nawet wtedy, gdy będziesz dziewięćdziesięcioletnią staruszką – rzekł Ramsey. – No, dobrze. Jest piękny dzień. Gdyby tylko udało nam się pozbyć dziennikarzy, wszystko byłoby cudownie. Chciałbym zabrać was do biura i przedstawić wszystkich moich współpracowników. Z okien gabinetu roztacza się wspaniały widok, na pewno będziecie zachwycone. – Westchnął. – Ale dam głowę, że na ulicy czają się hordy dziennikarzy. – Zbliżył się do łóżka i pocałował Molly w nos. – Dobrze spałaś?

Rzuciła mu długie, rozleniwione spojrzenie, od którego od razu zaczął twardnieć.

– Tak, żadnych złych snów. To miłe, dawno już nie spałam tak spokojnie. Och, powinnam zadzwonić do matki, obiecałam, że dam jej znać, co z Emmą. I to zaraz, bo we Włoszech jest już wieczór.

Poszli do kuchni i Molly usiadła przy telefonie. Ramsey kroił brokuły i marchewkę, Emma nakrywała do stołu. Molly uśmiechnęła się lekko i podkradła kawałek marchwi z miseczki.

– Tak, mamo, to ja. Jak się czujesz?

– Świetnie, kochanie. Wszystko w porządku?

Molly opowiedziała jej krótko, w jaki sposób Dickerson został schwytany. Wiadomość o jego śmierci w szpitalu zostawiła na sam koniec. Matka chwilę milczała.

– Twój ojciec zawsze potrafił wszystko załatwić. – Westchnęła. – Czy zadzwonił do was wkrótce potem z informacją, że jesteście bezpieczni?

Molly ze zdumieniem spojrzała na telefon.

– Tak, właśnie tak było. Policja nie złapała jeszcze człowieka, który wstrzyknął cyjanek do kroplówki Dickersona.

– Nie znajdą go, możesz być tego absolutnie pewna. Twój ojciec wynajmuje wyłącznie najlepszych ludzi.

– Chyba masz rację, ale nadal się o niego martwię. Dwa razy prawie został zabity. Ten Rule Shaker nie robi wrażenia człowieka, który łatwo rezygnuje.

– Rule rzeczywiście nigdy się nie poddaje, w każdym razie kiedyś tak było – powiedziała Alicia.

Molly podskoczyła na krześle, o mało nie wyrywając wtyczki z gniazdka.

– Chcesz powiedzieć, że znasz Rule’a Shakera, mamo?

– Naturalnie, kochanie. Poznałam go dawno temu, kiedy on i twój ojciec dopiero zaczynali prowadzić interesy. Łączyła ich wtedy przyjaźń. Nasze rodziny były z sobą dość blisko, a ja bardzo lubiłam żonę Rule’a, Lornę. Biedna kobieta zginęła w wypadku samochodowym jakieś piętnaście lat temu. Zawsze uważałam, że Rule maczał w tym palce…

– Ależ mamo, Rule i tata są teraz zajadłymi wrogami. To Shaker kazał wysadzić samochód, w którym był Louey, chociaż tak naprawdę mieliśmy nim jechać my, Ramsey, Emma i ja. To ludzie Rule’a zamordowali tego farmera w Kolorado i to oni próbowali dwukrotnie zastrzelić ojca!

– Tak to bywa, Molly. Zaczekaj chwilę… – Molly usłyszała, jak matka przechodzi na melodyjny włoski. – O co chodzi, Mario? Tak, postaw herbatę na stole. Dziękuję, możesz już iść spać. Jesteś tam, Molly? O czym ostatnio mówiłyśmy?

Dobry Boże, daj mi cierpliwość, pomyślała Molly, wznosząc oczy.

– O tym, że Rule Shaker i ojciec usiłują się nawzajem pozabijać, mamo. Dlaczego nigdy mi o tym wszystkim nie mówiłaś? Dlaczego policja nic o tym nie wie? Co się między nimi wydarzyło? Dlaczego teraz się nienawidzą?

– Nie wiem, czy policja rzeczywiście nic nie wie, kochanie. Wcale nie jestem tego pewna. Rozdźwięk między nimi nie był żadną tajemnicą. A jeśli chodzi o ciebie, to niby dlaczego miałabym ci o tym opowiadać? Cała ta sprawa miała miejsce, kiedy byłaś małą dziewczynką, niedługo potem odeszłam od ojca. Rok później żona Rule’a Shakera również zostawiła swojego męża.

– Wiesz, dlaczego?

– Tak, skarbie, ale teraz nie ma to już żadnego znaczenia. Jesteś dorosła i sama masz córkę, więc mogę ci powiedzieć, o co poszło. Rule Shaker chciał, żebym się z nim przespała, lecz ja byłam zakochana w twoim ojcu, zresztą Rule nigdy mi się nie podobał. Wyglądał jak gangster, typowy czarny charakter z hollywoodzkich filmów, taki, który pali jak smok i któremu nie ma sensu współczuć. Twój ojciec zawsze robił wrażenie prawdziwego arystokraty i sądząc na podstawie zdjęć, które zamieszcza prasa, nadal tak wygląda.

– Ale co się stało, mamo?

– Mason wszedł do pokoju, kiedy Rule zalecał się do mnie w bardzo prymitywny sposób. Ojciec jest tylko mężczyzną, więc oczywiście uznał, że nie tylko Rule ponosi winę, ale i ja. To był koniec naszego małżeństwa oraz koniec ich przyjaźni i wspólnych interesów. Przeżyłam wtedy ciężkie chwile, kochanie.

– Wyjechałyśmy do Włoch – powiedziała Molly powoli. – Czy to było właśnie po tej kłótni?

– Tak. Dawne czasy, Molly, dwadzieścia lat temu. Daj mi teraz Emmę, skarbie? Chciałabym, żebyście wszyscy przyjechali do Włoch na święto Dziękczynienia. To moje ulubione święto – nie trzeba martwić się o prezenty, a jedzenie wspaniałe. Nasza kucharka, Magdalena, jest znakomita. Dopóki jej nie zatrudniłam, nigdy w życiu nie przyrządzałam indyka. Przyjedziecie?

– Nie mogę ci tego obiecać na pewno, mamo. Zadzwonię, gdy tylko będę wiedziała, jakie mamy plany.

– Zaraz, zaraz, chciałam ci jeszcze o czymś powiedzieć, Molly… Ach, tak, widziałam zdjęcie twojego ojca w „Time”, razem z jego żoną. Wygląda na to, że i tym razem jakoś się wykaraska. To chyba dobrze, bo przecież jednak zadbał o to, aby Emma mogła żyć spokojnie…

– Kazał po prostu zamordować Dickersona, mamo – rzekła Molly, lecz zaraz uświadomiła sobie, że zachowuje się jak zwykła hipokrytka. – Chociaż, prawdę mówiąc, sama chciałam go zabić. Masz rację. Ojciec jest, jaki jest, ale nie ulega wątpliwości, że oszczędził Emmie potwornych przeżyć na sali sądowej.

– Tak czy inaczej, powinien uważać, nie sądzisz?

– Oczywiście. Sama mówisz, że Rule Shaker nigdy się nie poddaje. Na pewno ojciec zna go na tyle dobrze, że jest tego świadom.

– Och, tak, z pewnością jest przekonany o swojej ostrożności, ale ja nie miałam na myśli Rule’a. Mam nadzieję, że twój ojciec wie, co robi.

– O co ci chodzi, mamo?

– O jego żonę, kochanie. Nie miałam pojęcia, z kim się ożenił. Nadal wydaje mi się to zupełnie nieprawdopodobne, ale najwyraźniej doszedł do wniosku, że nie ma w tym nic złego. Mężczyźni są dziwni, nie sądzisz? Myślą penisami. Moja matka zawsze mi to powtarzała.

Molly pokręciła głową.

– Nic nie rozumiem, mamo. Co takiego dziwnego jest w Eve? To prawda, że jest ode mnie młodsza, ale wielu mężczyzn żeni się z kobietami, którymi chcą zaimponować innym. Choć zgadzam się z tym, że większość faktycznie myśli penisami.

– Świat jest taki okropny, Molly… Po tamtej awanturze stosunki między twoim ojcem i Shakerem wciąż się pogarszały. Zaczęli rywalizować ze sobą w interesach. Raz wygrywał jeden, raz drugi, lecz atakowali się z coraz większą zajadłością. Dlatego jest to dla mnie tak wielkim zaskoczeniem…

– Co jest dla ciebie zaskoczeniem? – Molly przewróciła oczami do Ramseya, który uniósł ciemne brwi.

– Małżeństwo twojego ojca, kochanie. Po pierwszym zamachu na niego widziałam w „Time” zdjęcie jego żony. Jak to, ty o niczym nie wiesz? Eve jest najstarszą córką Rule’a Shakera.

Загрузка...