Rozdział 14

Cudownie było znów spędzać czas w towarzystwie Białego Grzmota i jego rodziny, odłożyć broń, ubrać się w indiańską sukienkę, którą pomogła jej włożyć Mała Sikorka, spleść włosy w warkoczyki, a następnie przyozdobić je koralikami oraz rzemykami. Naprawdę cudownie. Tym razem jednak Jessie odbierała to wszystko nieco inaczej, gdyż prześladował ją obcy Indianin.

Mały Jastrząb jechał za nią aż do osady Czejenów. Nie wrócił zatem na północ. Skoro kręcił się w okolicy i bezustannie ją obserwował, może widział ją z Chase'em? Jessie nigdy przedtem nie czuła się tak zażenowana. Dlaczego ten Siuks nie przestawał jej śledzić? Biały

Grzmot nie potrafił tego wytłumaczyć; stwierdził tylko, że Mały Jastrząb pragnie z nią rozmawiać.

Poprzedniego wieczoru udało się jej jednak zapomnieć o tym Indianinie. Przegadała wiele godzin z Białym Grzmotem, któremu opowiedziała między innymi o śmierci ojca. Jego współczucie wywołało płacz dziewczyny, co zresztą wyszło jej na dobre. Następnie mówiła o Rachel i swoich problemach, ale Biały Grzmot nie umiał jej pomóc. Z jakiegoś powodu nie wspomniała ani słowem o Chasie. Być może dlatego, że się wstydziła.

Tego popołudnia Jessie i Biały Grzmot czekali w wigwamie na przybycie Małego Jastrzębia. Mieli dla siebie cały duży namiot. Młodszy braciszek oraz jego kompani, uzbrojeni w małe łuki i strzały, wybrali się na polowanie na króliki. Biegający z Wilkami grał w karty ze starszyzną. Szeroka Rzeka i Mała Sikorka wyprawiały bawolą skórę tuż za namiotem, toteż do Jessie co chwilę dochodziły ich głosy. Rozmowa kobiet szczerze ją rozbawiła.

– Widziałam, jak się uśmiechałaś do Szarego Kociołka, córko, a tyle razy ci mówiłam, żebyś nie wymieniała spojrzeń ani uśmiechów z mężczyzną, a tym bardziej takim, który się do ciebie zaleca – łajała swą latorośl Szeroka Rzeka.

– To był tylko lekki uśmiech – protestowała Mała Sikorka.

– Każdy uśmiech, nawet lekki, pomniejsza twoją wartość. Mężczyzna może sobie pomyśleć, że już cię zdobył, i zaproponuje za ciebie mniej koni, niż zamierzał. Chcesz być biedną żoną?

– Nie, matko – odparła pokornie młoda Indianka. -Będę pamiętać, żeby się mniej uśmiechać.

– Żeby się w ogóle nie uśmiechać – poprawiła matka. -Nie możesz też pozwolić na to, by Szary Kociołek i Biały Pies tak bardzo przeciągali odwiedziny.

– Tak, matko.

– Czy któryś z tych młodych ludzi już ci się oświadczył? – Głos Szerokiej Rzeki brzmiał coraz poważniej.

– Nie, jeszcze nie.

– Musisz pamiętać, by za pierwszym razem odmówić. Grzecznie, ale stanowczo. Musisz dać im do zrozumienia, że nie jesteś łatwą zdobyczą.

– Ależ matko…

– Posłuchaj. Mówię to wszystko dla twojego własnego dobra – odparła cierpliwie Szeroka Rzeka. – Nie pozwól, aby którykolwiek z tych mężczyzn, a już szczególnie twój wybranek spotykał się z tobą bez świadków. Nie wolno ci też pozwolić, aby cię dotykał. Nie wolno im zwłaszcza dotykać twoich piersi. Kiedy mężczyzna dotknie twoich piersi, uważa cię od razu za swoją własność. Chciałabyś, żeby twoi dwaj zalotnicy pobili się o ciebie, gdyby jeden z nich zaczął twierdzić, że cię zdobył przed uzyskaniem zgody rodziców? Nie, na pewno byś tego nie chciała, bo twój wybranek mógłby przegrać. Dokonałaś już wyboru? Mój mąż, podobnie jak i ja, woli Białego Psa, ale jeśli Szary Kociołek może ofiarować więcej…

Gdy umilkły głosy Indianek, twarz Jessie przypominała barwą rozwiniętą piwonię. Ona pozwoliła, by Chase dotykał jej piersi! Pozwoliła mu zresztą na znacznie więcej. No, ale Chase nie był Indianinem. Nie pomyślał, iż kochanka należy do niego na zawsze. Zupełnie przeciwnie. Zbliżył się do Jessie w intymny sposób, a potem nie chciał mieć z nią nic wspólnego.

Biały Grzmot uważnie obserwował Jessie, a znał ją od dawna.

– Rumienisz się, Podobna. Pozwoliłaś, aby jakiś mężczyzna cię dotykał? – spytał żartobliwie.

Jessie wytrzeszczyła oczy. Czy ten Indianin czytał w jej myślach? Takie sytuacje zdarzały się już wcześniej.

– Chcesz o tym porozmawiać? – spytał z wahaniem.

– Nie, jeszcze nie.

– To nie był Mały Jastrząb?

Zaśmiała się gorzko. Biały Grzmot spojrzał na nią ze zdziwieniem.

– On przynajmniej nie należy do takich, którzy najpierw pragną kobiety, a zaraz potem dochodzą do wniosku, że nie jest ich warta.

– Kto cię w ten sposób potraktował? – Biały Grzmot podniósł się z ziemi. Był bardzo zły.

– Usiądź, przyjacielu – poprosiła cicho Jessie. – Ja zawiniłam chyba w tym samym stopniu co on. Byłam naiwna.

– Cierpisz teraz.

– Jakoś sobie z tym poradzę.

Jessie ubijała w kamiennym moździerzu dzikie wiśnie wraz z najróżniejszymi przyprawami. Następnie owoce suszono i mieszano z kawałkami bawolego mięsa oraz tłuszczu. Przyrządzony w ten sposób pemikan nadawał się do spożycia całymi miesiącami.

Biały Grzmot odsunął się od Jessie, pozostawiając ją na chwilę własnym myślom. Dziewczyna nie żałowała swoich zwierzeń; teraz Biały Grzmot może przynajmniej zrozumieć przyczynę nagłych zmian jej nastroju.

Jak na młodego mężczyznę – starszego od Jessie zaledwie o dwa lata – był mądrym, myślącym człowiekiem. Jessie darzyła swego przyjaciela gorącym uczuciem.

Popatrzyła na niego i uśmiechnęła się, gdy tylko podniósł na nią wzrok.

Wśród Indian zamieszkujących równiny Czejenowie należeli do najroślejszych, a Biały Grzmot osiągnął prawie dwa metry wzrostu. Odznaczał się również wyjątkową urodą; szczególne wrażenie robiły jednak jego niebieskie oczy, odziedziczone po ojcu. Skórę miał barwy miedzi, ale głównie od słońca. Ten młody wojownik udowodnił już wielokrotnie swoją sprawność fizyczną i niespotykaną silę. Jessie szczyciła się jego przyjaźnią.

W kilka chwil później do namiotu wszedł cicho Maty Jastrząb, wystrojony w koszulę ze skóry owcy górskiej, wkładaną przy szczególnych okazjach. Długie rękawy koszuli, podobnie jak nogawki spodni, przyozdobiono frędzlami i pięknymi koralikami. Gdzieniegdzie naszyto również kawałeczki metalu i muszelki. W warkoczach Małego Jastrzębia tkwiły strzępki białego futra, a także jedno jedyne niebieskie piórko, takie samo jak to, które zostawił przy ognisku Jessie.

Biały Grzmot, na którym Siuks wywarł niezwykle korzystne wrażenie, bardzo się zmartwił. Strój Małego Jastrzębia świadczy! bowiem o nietypowym celu wizyty. A tego celu nietrudno się było domyślić. Biały Grzmot nie miał powodu do zadowolenia.

Zgodnie z indiańskim protokołem Mały Jastrząb czekał na zaproszenie do zajęcia miejsca. Biały Grzmot zwlekał z tym przez chwilę, patrząc na Jessie, jakby zamierzał wyczytać z jej twarzy, czy rozumie cel tej wizyty. Wreszcie westchnął i przywitał swego gościa w języku Siuksów. Słuchając ich rozmowy, Jessie zaczęła się niecierpliwić, gdyż nie zrozumiała ani słowa. Ponadto sądziła, iż Mały Jastrząb przybył do obozu, aby pomówić z nią, a nie z Białym Grzmotem, toteż cała ta sytuacja zaczęła ją irytować.

W końcu Mały Jastrząb odwrócił się do niej.

– Prosi o pozwolenie na rozmowę – odezwał się Biały Grzmot.

– Przecież już się zgodziłam. Czyżby przybył upewnić się? – spytała Jessie.

– Teraz pyta oficjalnie.

Z trudem powstrzymała uśmiech,

– A ja się oficjalnie zgadzam.

– Prosił mnie również, abym tłumaczył – oznajmił Biały Grzmot z poważną miną.

– Po co? Zna angielski.

– Nie lubi go używać, kiedy nie jest to absolutnie konieczne – wyjaśnił Biały Grzmot.

– To po co się w ogóle uczył tego języka? – spytała Jessie ze złością.

– Chcesz, abym go zapytał?

– Sama potrafię to zrobić – odparła krótko.

– Nie rozmawiaj z nim bez pośredników – ostrzegł Biały Grzmot. – Nie patrz na niego tak śmiało, nie zdradzaj swoich myśli.

– Mówisz zupełnie tak samo jak twoja matka.

– Nie żartuj, kobieto. – Biały Grzmot zmarszczył brwi. – On zachowuje powagę. Pomijając nawet jego zamiary, Mały Jastrząb na ogół rozmawia przez osoby trzecie. – Uniósł pytająco brew. – Rozumiesz teraz?

Jessie zmarszczyła czoło. Co właściwie Biały Grzmot próbował jej powiedzieć? Nigdy nie zachowywał się równie tajemniczo.

– No to może zacznijmy – zaproponowała, patrząc z obawą na Siuksa.

Mężczyźni rozpoczęli dysputę; dziewczyna poczuła lęk, gdy stało się jasne, że to ostra wymiana zdań. Gdyby jeszcze wiedziała, o co chodzi…

Odetchnęła z ulgą, dopiero wtedy, gdy umilkli.

– No i co? – spytała, gdyż żaden z nich nawet nie próbował się znów odezwać.

– Jest właśnie tak, jak sądziłem – rzekł krótko Biały Grzmot. – On chce, abyś była jego kobietą.

Jessie straciła mowę. Tłumaczyła sobie w duchu, że nie powinna się dziwić, a jednak była bardzo zaskoczona.

Spojrzała na Małego Jastrzębia; ich oczy spotkały się, a potem Jessie odwróciła wzrok. Tak, on jej pragnął. Nagle zaczęło jej to pochlebiać; propozycja podziałała jak balsam po tym, jak potraktował ją Chase.

– Kobietą czy żoną? – spytała pospiesznie.

– Żoną.

– Rozumiem. – Spojrzała z zadumą w górę. Biały Grzmot bardzo się zdziwił.

– Zastanawiasz się, czy przyjąć ofertę?

– Co za mnie zaproponował?

– Siedem koni.

– Siedem? – Jessie była wyraźnie pod wrażeniem. -Dlaczego tak dużo? Jest bogaty?

– Po prostu zdecydowany. Jednego konia przeznaczył dla mnie, gdyż wyraziłem zgodę na tę rozmowę, a on nie ma tu żadnych przyjaciół. Dwa chce oddać Biegającemu z Wilkami, ponieważ to jego wigwam zajmujemy. Pozostałe cztery są dla ciebie i tak ma już pozostać. Zachowasz również, oczywiście, własny dobytek.

– Oraz otrzymam namiot – dodała, wiedząc iż wigwamy stanowią własność żon.

– Nie, namiot nie. – Biały Grzmot wyprowadził ją z błędu. – Dlatego właśnie mu powiedziałem, że nie widzę szans. Mały Jastrząb ma już jedną żonę.

– Naprawdę?

– Tak.

– Rozumiem – odparła sztywno Jessie.

Nie wiedziała, dlaczego wpadła nagle w taką złość. Może dlatego, że było miło czuć się potrzebną, zapomnieć o wszystkich kłopotach na ranczo. A okazało się to mrzonką.

– Powiedz Małemu Jastrzębiowi, że czuję się zaszczycona, ale nie mogę przyjąć jego propozycji. Powiedz mu, że białe kobiety nie dzielą się z nikim mężami. Nie będę drugą żoną.

Już za chwilę przekonała się z ulgą, że Mały Jastrząb przyjął tę rekuzę z godnością. Zamienił jeszcze kilka słów z Białym Grzmotem i wyszedł z namiotu.

– Spodziewał się odmowy – odparł ponuro Biały Grzmot. – Chyba jednak mu się zdaje, że oswoisz się z tą perspektywą i zmienisz zdanie.

– Ach tak? – Jessie zaczęła się martwić. – Zapewne będzie się kręcił w pobliżu? I wywierał na mnie presję?

– Na pewno się jeszcze spotkacie – odparł wymijająco Biały Grzmot.

Jessie pokręciła głową. Jeszcze kilka dni temu nie miała żadnych problemów z mężczyznami i czuła się wolna jak ptak. Teraz nie potrafiła sobie z nową sytuacją poradzić.

Загрузка...