Niepotrzebnie się spieszyli. Don Carlos spal. Ledwo stanęli w progu, zastąpił im drogę stary służący. Trzeba było jeszcze trochę zaczekać.
Lunch jedli w towarzystwie swoich młodych gospodarzy. Dokonano prezentacji. Choć panowie mogli poprosić Jessie o tłumaczenie, woleli milczeć. Nita z kolei nie chciała zostawić Chase'a w spokoju. Łasiła się do niego, a to, czego nie mogły wyrazić słowa, mówiły jej oczy. Jessie patrzyła na to z niesmakiem.
Zapewne nic by sobie z tego nie robiła, gdyby Chase jedynie tolerował umizgi Hiszpanki; on jednak był wyraźnie zadowolony. Sądził zapewne, że dokonał kolejnego podboju. I to pod nosem żony.
Zanim podano kolejne danie, Jessie odeszła od stołu, mamrocząc przeprosiny. Chase dogonił ją na podeście. Na jego twarzy malowało się rozbawienie.
– Już nie jesteś głodna?
– Mam dość.
– Wiedziałem, że zwrócisz uwagę na tę komedyjkę.
– Kłamca! – syknęła Jessie. – Mam uwierzyć, że to nędzne przedstawienie odegrałeś dla mnie?
– Oczywiście. Muszą nakarmić don Carlosa. Nie będzie już spał.
– No jasne. I nie cieszyłeś się wcale z zalotów Nity? Postanowiła odbić mi ciebie, bo wie, kim jesteś. Liczyła na majątek twego ojca, i stanowisz dla niej zagrożenie.
– Jesteś zazdrosna, kochanie?
– O tę… hiszpańską latawicę? Nie schlebiaj sobie. To było po prostu obrzydliwe.
– Przestań, Jessie. Nita jest moją kuzynką.
– Zupełnie o tym zapomniała, ale ostrzegam, cię, Chase…
– Wiem, wiem – przerwał z kpiącym uśmieszkiem. -Jeśli kiedykolwiek zerknę na inną kobietę, odstrzelisz pewną część mojego ciała. Tę szczególnie mi drogą. Tak?
– Możesz sobie kpić – odparła sztywno. – Ale właśnie dlatego nie chciałam za ciebie wyjść. Nie wierzę, że potrafisz być wierny.
– Postaraj się obdarzyć mnie trochę większym zaufaniem – powiedział poważnie. – Nigdy przedtem nie miałem powodu, by dochowywać komukolwiek wierności. Ale poślubiłem ciebie i traktuję małżeństwo poważnie, nawet jeśli ty podchodzisz do niego inaczej. Nie ja wpadłem na pomysł, abyśmy mieszkali osobno. Byłem gotów się ustatkować już w chwili, gdy wychodziliśmy z kościoła. Jak sądzisz, dlaczego nie wyjechałem, mimo iż czułem się przecież znacznie lepiej?
– Senora Summers, don Carlos pyta o panią.
Oboje podnieśli głowy. Ze szczytu schodów patrzył na nich surowo stary służący.
Don Carlos siedział w łożu, wsparty o górę poduszek. Obok stała do połowy opróżniona taca z jedzeniem. Służący wszedł do pokoju, by ją zabrać. Ku wielkiemu zadowoleniu Jessie, kotary rozsunięto i pokój zalewało światło. Jessie cieszyła się bardzo, że Chase czeka w hallu. Gdyby don Carlos ujrzał go bez uprzedzenia, mógłby doznać szoku.
Jessie stanęła w nogach łóżka, ale don Carlos przywołał ją do siebie.
– Bałam się, że rozmowa ze mną zmęczyła pana – zaczęła.
– Nonsens. – Gdy się uśmiechnął, Jessie odzyskała spokój. – Nie czułem się tak dobrze od miesięcy.
– Bardzo się cieszę.
– Przyjechał pani mąż?
– Już panu powiedzieli?
– Nikt mi niczego nie mówił, ale pani promienieje.
Wprawił ją w zakłopotanie. Rumieńce na jej policzkach pojawiły się zapewne w trakcie kłótni. Nie mogła jednak wspomnieć o tym don Carlosowi.
– Bardzo się cieszę z jego przyjazdu – powiedziała niepewnie.
– Nie musisz się mnie wstydzić. To dobrze, że kochasz męża. Tak być powinno. Jaki to człowiek? Pewnie nie powinienem pytać. Czy… – Umilkł i Jessie dostrzegła, że bardzo jest przejęty.
– A więc pan wie – rzekła.
– Szukałem mego dziecka przez wiele lat, Jessico. Niestety, bez powodzenia. Mogłem się tylko łudzić, że ono również zapragnie mnie odnaleźć i dopisze mu szczęście. W twoich słowach znalazłem to, co tak bardzo pragnąłem usłyszeć. Najpierw podejrzewałem, że jesteś moją córką, aż do chwili, gdy stwierdziłaś, iż kogoś ci przypominam. W naszej rodzinie podobieństwo w linii męskiej jest naprawdę ogromne. Wyglądam jak mój ojciec, dziadek, i tak jest od wieków. Zmienia się kolor włosów i oczu, lecz rysy Silvelów uwydatniają się w każdym pokoleniu.
– Odnalazł się pański syn, a wkrótce zostanie pan dziadkiem.
Otwarł szeroko oczy i dotknął jej ręki.
– Dziękuję, moja droga. Wlała pani we mnie życie.
– Musi pan wyzdrowieć! Ja nie znałam swych dziadków, a chcę, by moje dziecko miało dużą rodzinę. Ale Chase na pewno już się niecierpliwi.
– Wydaje mi się, że na to spotkanie czekałem całe życie. Przyprowadź go tutaj.
Jessie uśmiechnęła się do męża, a on już wiedział, że wszystko jest w porządku. Do pokoju wchodził jednak niepewnym krokiem. Bał się. Dotarł właśnie do kresu bardzo długiej podróży.
Mężczyźni przez dłuższą chwilę patrzyli na siebie z tępymi minami.
– Zostawię was samych.
– Nie! – powstrzymał ją don Carlos. – Będzie nam łatwiej, jeśli pani zostanie.
Jessie dziękowała Bogu choć za to, że don Carlos mówi tak świetnie po angielsku. W przeciwnym bowiem wypadku, cała ta sytuacja wydawałaby się jeszcze bardziej niezręczna.
– Don Carlosie, to mój mąż, Chase Summers. Chase…
– Daj spokój, Jessie – przerwał nerwowo Chase.
– Twoja matka ci o mnie opowiadała? – Głos chorego załamał się lekko.
– Niewiele – odparł chłodno Chase.
Jessie miała ochotę go kopnąć. Co się z nim działo?! Najpierw marzył o podróży do Hiszpanii i odnalezieniu ojca, a teraz traktował go tak ozięble!
Don Carlos nie wiedział, co mówić dalej. Czy ten młody człowiek go nienawidzi?
– Myślę, że najpierw powinniśmy sobie wszystko wyjaśnić – rzekł. – Na pewno chcesz mnie zapytać o wiele rzeczy, a ja nie pozostanę ci dłużny.
– Więc jednak się mną interesujesz?
– Chase! – jęknęła Jessie.
Don Carlos zignorował sarkazm.
– A ten cały Summers? Był dla ciebie dobry?
– Nazwisko matki brzmiało Ewing. Żaden Summers nie istniał. Mama wyszła zresztą za mąż za Ewinga, gdy skończyłem dziesięć lat. Przedtem podawała się za wdowę o nazwisku Summers, by ukryć hańbę. Nie należała do kobiet, które potrafiłyby ścierpieć upokorzenie.
– Nie. Mary Beckett na pewno by tego nie zniosła -rzekł smutno.
– Czy tak nazywała się mama?! – wykrzyknął Chase.
– Nie wiedziałeś?
– Mówiła mi jedynie, że pochodzi z Nowego Jorku. Nie wspominała przeszłości. Była bardzo zgorzkniała.
– Ty również, jak widzę – odparł don Carlos. – Nie mogę cię jednak o to winić. Ja też nie czułem nic oprócz goryczy, od chwili gdy odkryłem, co ukrywał przede mną mój wuj.
– Nie wiedziałeś, że matka jest w ciąży? – spytał z wyraźnym niedowierzaniem Chase.
– Chłopcze, jest jeszcze gorzej, niż sądzisz. Przez siedemnaście lat byłem przekonany, że Mary igrała tylko z moim uczuciem. Nie miałem pojęcia o podstępie, dopóki Francisco, leżąc na łożu śmierci, nie przyznał się do zła, jakie mi wyrządził. Chciałem poślubić Mary Beckett, ale nie poprosiłem jej o rękę, gdyż uznałem, iż najpierw muszę wtajemniczyć we wszystko wuja, który był moim opiekunem, gdy przebywałem w Ameryce.
– Nie udzielił ci zgody?
– Niezupełnie. Nie wydawał się ucieszony, ale nie sprzeciwiał się. Wówczas nie zdawałem sobie jednak sprawy z tego, że ogranicza moje spotkania z Mary. Bez przerwy obarczał mnie jakimiś zajęciami na hacjendzie, tak że nie mogłem się z nią widywać, a kiedy przyszła do nas, odesłał ją z kwitkiem. Nigdy nie wspomniał o tej wizycie. Sądził, że jestem zbyt młody, by wiedzieć, co jest dla mnie dobre, a co nie. Wierzył, że wystarczy nas rozdzielić, gdyż młodzi podobno szybko zapominają.
– Potem poznał przecież prawdę o stanie mamy. Podobno przyszła do niego z ojcem, który zażądał ślubu.
– To prawda. Wuj był tak wstrząśnięty tą nowiną, że powiedział im pierwszą rzecz, jaka mu przyszła do głowy. Plótł o moim wyjeździe i o tym, jakobym uznał za mezalians małżeństwo z Amerykanką. Dodał, że jestem zaręczony i udałem się do swej ojczyzny, aby ożenić się z panią swego serca.
– Nie próbowałeś się skontaktować z Mary?
– Nie sądziłem, że tak szybko wyjedzie. Wszystkie decyzje podjęto w ciągu zaledwie paru dni. Nie martwiłem się tym niecałym tygodniem spędzonym bez niej, mieliśmy przecież przed sobą cale życie. Jej ojciec tak się jednak rozzłości! na mojego wuja, że wyruszył w drogę powrotną zaraz po rozmowie. Kiedy się dowiedziałem o odpłynięciu statku, nie rozumiałem zupełnie, co się stało. Byłem gotów wyruszyć za moją ukochaną kolejnym rejsem. Wuj jednak kłamał dalej. Stwierdził, że widział Mary z jakimś mężczyzną i próbował z nią rozmawiać. Podczas tego spotkania wspomniał jakoby o moich planach matrymonialnych w stosunku do niej. Posłużył się tym samym obrzydliwym łgarstwem, do jakiego się uciekł podczas rozmowy z twoją matką. Nakłamał, że Mary go wyśmiała, że nie zamierza wyjść za cudzoziemca, że od dawna planowała ślub ze swoim rodakiem, a ze mną chciała się po prostu zabawić. Niestety, uwierzyłem. Popełniłem fatalny błąd, ale wuj był przecież bratem ojca i łączyły nas naprawdę zażyłe stosunki. Francisco nie dochował się własnych dzieci, traktował mnie jak syna. Nie przyszło mi do głowy, że kłamie. Po tym wszystkim wpadłem w depresję, toteż wuj odesłał mnie do domu. Pozwoliłem, by matka ożeniła mnie z pierwszą odpowiednią – w jej mniemaniu – dziewczyną. Było mi wszystko jedno.
– Ale dlaczego twój wuj w ogóle wtrącił się, na miłość boską?!
– Przejął się za bardzo rolą opiekuna. Uważał, że postępuje słusznie, gdyż jestem zbyt młody, aby podejmować poważne decyzje. Bał się również, że moja matka nie wyrazi zgody na małżeństwo z Mary. Napisał do niej list z prośbą o radę, ale wszystko potoczyło się za szybko. Na wieść o ciąży Mary wuj wpadł w panikę i zaczął kłamać jak najęty, bo kompletnie się w tym pogubił.
– Bronisz go? – spytał ze złością Chase.
– Nie – odparł don Carlos. – Sam go przekląłem i odmówiłem przebaczenia, o które błagał. Teraz jednak rozumiem go lepiej. Poza tym on próbował odkupić swoje winy. Nie miałem potomstwa, a wuj wiedział, że gdzieś w Ameryce żyje moje dziecko. Zostawił mi więc fortunę, abym mógł prowadzić poszukiwania. Wydałem na ten cel prawie połowę majątku, niestety, bez powodzenia. Teraz, gdy wreszcie jesteś, mogę postąpić zgodnie z jego wolą. Reszta spadku należy' do ciebie.
– Nic podobnego! – odparł Chase. – Nie tknę jego parszywych pieniędzy.
– Musisz. Zostały zapisane dziecku Mary Beckett. To spora suma, a ja również mam dług do spłacenia.
– Nie przyjechałem po pieniądze, a już na pewno nie po pieniądze twojego wuja.
– Już to mówiłeś – wtrąciła Jessie, zirytowana takim uporem. – Przyjmiemy jednak spadek, don Carlosie.
– Akurat! – prychnął Chase.
– Ja z pewnością nie odmówię. Nie zamierzam wyrzucać majątku w błoto.
– Potrafię cię utrzymać.
– Dobrze, porozmawiamy o tym później – rzekła wykrętnie. – Teraz zostawię was samych. W końcu tak wspaniale przełamaliście lody.
Już po chwili pożałowała swego sarkazmu, lecz nie rozumiała, dlaczego Chase'a nie stać na okazanie bodaj odrobiny wdzięczności. Potem jednak przypomniała sobie natychmiast, jak ona sama traktowała własną matkę i przestała się dziwić. Wróciła do pokoju i zaczęła chodzić nerwowo tam i z powrotem.
Pukanie do drzwi zaniepokoiło ją, lecz na widok Rodriga odetchnęła z ulgą.
– Myślałam, że to mój mąż – wyznała.
– A ty nie chcesz go widzieć?
– Skąd… Po prostu trochę się posprzeczaliśmy. Rodrigo wszedł do pokoju.
– Nie musisz niczego tłumaczyć. Słyszałem was na schodach.
– Ach tak! – O tej kłótni już zapomniała.
– Nie rozumiałem słów, ale z tonu wynikało aż nadto jasno, że to niemiła rozmowa.
– Nita też podsłuchiwała?
– Chyba nie. Nie powinnaś się niczym martwić. Ja na przykład bardzo się cieszę.
Wyciągnął rękę, ale jessie się cofnęła.
– Cieszysz się? To chyba jakieś nieporozumienie językowe. A ja sądziłam, że świetnie znam hiszpański.
Rodrigo potrząsnął głową.
– Może sądzisz, że jestem bezduszny, ale naprawdę bardzo się cieszę z nieporozumień między tobą a twoim mężem. Żałuję, że nie wyznałem ci wcześniej swoich uczuć. Teraz nie musiałbym ich ukrywać.
– O czym ty mówisz?! Uśmiechnął się.
– Już pierwszego dnia zrozumiałem, że cię kocham.
– Przecież nie możesz mnie kochać! – jęknęła Jessie. – Dopiero przyjechałam, prawie mnie nie znasz.
– Jakie znaczenie ma czas, gdy chodzi o serce? Jessie omal się nie roześmiała.
– Rodrigo, naprawdę uważam cię za uroczego mężczyznę, ale nie mogę traktować poważnie twego wyznania. Ty zresztą też na pewno nie podchodzisz do tego w ten sposób.
– Wątpisz? – Nie wydawał się zraniony, lecz zdecydowany na wszystko. – Marzyłem, aby odsłonić przed tobą duszę. Marzyłem…
Porwał ją w ramiona. Pocałunek był nagły, ani przyjemny, ani odstręczający. Jessie myślała jedynie o tym, że jest mężatką i nie powinien całować jej nikt oprócz Chase'a. Fakt, iż ma przed oczyma wyłącznie męża, choć całuje ją inny, skądinąd przystojny, mężczyzna, wydał się jej naprawdę niepokojący.
Odwróciła głowę, gotowa zganić Rodriga, słowa jednak zamarły jej w gardle. Stała na wprost drzwi. W progu zobaczyła Chase'a. Na jego twarzy malował się wyjątkowo odpychający wyraz. Nigdy przedtem nie widziała go w takim nastroju.
– O tym właśnie marzyłem, kochanie – mówił Rodrigo radośnie, nieświadomy obecności Summersa. – O tym i o czymś jeszcze. Ale po ślubie.
– Przestań! – krzyknęła i odwróciła głowę, aby spojrzeć na Rodriga. – Wyobraziłeś sobie stanowczo zbyt dużo po jednej kłótni. Mam męża, a teraz będę musiała się przed nim tłumaczyć.
– Powiesz mu? Cudownie!
– Nie zamierzam od niego odchodzić – oznajmiła. -Powinnam mu jednak wyjaśnić twoje zachowanie. Widzisz, on stoi za tobą.
Rodrigo odwrócił się na pięcie. Na policzki wystąpiły mu rumieńce. Jessie była wdzięczna losowi, że Chase nie rozumie po hiszpańsku. Mogła dzięki temu zbagatelizować ten incydent.
– Idź już, Rodrigo – westchnęła. – Czeka mnie chyba kolejna małżeńska kłótnia.
Rodrigo niechętnie usłuchał. Nie potrafił jednak spojrzeć Chase'owi w oczy, toteż ostrożnie go wyminął. Nie znalazłby przecież dla siebie żadnego usprawiedliwienia. Wspaniałe spotkanie kuzynów!
– Może zamkniesz drzwi – zaproponowała nerwowo Jessie po niesłychanie długim czasie.
Chase nie poruszył się jednak. Dopiero po dłuższej chwili zamknął wolno drzwi i wszedł w głąb pokoju.
– Popraw mnie, jeśli się mylę, ale czy nie robiłaś mi kiedyś uwag na temat niewłaściwego zachowania?
– Chyba nie rozumiesz, Chase – rzekła pospiesznie.
– Rozumiem. To całkiem jasne. Tylko mnie nie wolno popełnić żadnej nieostrożności. Ty możesz sobie kpić z małżeńskiej przysięgi, ilekroć ci się tylko spodoba.
– Nieprawda! – rzekła z oburzeniem. – I nigdy się do czegoś podobnego nie posunęłam. Do licha, czy pozwolisz mi wreszcie wyjaśnić…
– Oczywiście – odparł twardo. – To powinno być ciekawe.
Jessie uniosła dumnie podbródek. – Skoro podchodzisz do tego w ten sposób.,.
– Jessie, jeśli wolisz, abym wyraził swoje prawdziwe uczucia…
– Nie! Dlaczego się wściekasz? – Uniosła dłoń do gardła. – Przecież wcale się nie cieszyłam z umizgów Rodriga. On po prostu dał się ponieść emocjom.
– A ty go wcale nie prowokowałaś.
– Diabli nadali, on myśli, że mnie kocha! Byłam równie zdziwiona jak ty.
– „Zdziwiony" nie jest tutaj odpowiednim słowem -odparł zimno Chase.
– Co miałam zrobić? – spytała ze złością. – Rodrigo słyszał, że się kłócimy, i uznał, że coś jest między nami nie w porządku. Inaczej w ogóle by się na coś podobnego nie odważył. Zresztą wyznał mi tylko miłość i przypieczętował swoją deklarację pocałunkiem. Nic więcej. Zaraz się zjawiłeś. Nie potraktowałam go poważnie. Tłumaczyłam, jak umiałam, że się myli, jeśli spodziewa się rozpadu naszego małżeństwa.
– Czyżby? Czy zachowałabyś się tak, gdybym się nie pojawił?
– Jak śmiesz!
– Jak? – wybuchnął Chase. – Już ja ci powiem jak! Ilekroć odwracam głowę, ty od razu masz u stóp jakiegoś zakochanego bawidamka. Najpierw mści się na tobie za rekuzę pewien pastuch. Potem pojawia się ten Siuks, który dla ciebie gotów byłby posunąć się nawet do morderstwa. Że nie wspomnę już o twoim obrońcy Czejenie. A teraz mój własny kuzyn nie może się oprzeć twojemu urokowi. Od jak dawna to trwa?
– Ty draniu! – wrzasnęła Jessie. – Jeśli jesteś zły z powodu tego, co się wydarzyło w pokoju don Carlosa, to powiedz jasno, ale nie szukaj pretekstów do kłótni.
– O spadku porozmawiamy kiedy indziej.
– Nie – odparła lodowato Jessie. – Nie zniosę takiego traktowania, nie w moim stanie. Wynoś się stąd. I znajdź sobie inny pokój – dodała sztywno. – Ten zajmuję ja.