Rozdział 25

Chase zapałał sympatią do butelki i jej magicznego działania. Zaraz po przybyciu do miasta hulał przez cały tydzień. Kiedy jednak wytrzeźwiał, przystąpił do zarabiania pieniędzy, pieniędzy, dzięki którym mógłby pojechać do Hiszpanii. Musiał się znaleźć daleko stąd. Gdyby już raz wyjechał, nie uległby pokusie, aby wrócić do kraju.

Na razie jednak było mu bardzo trudno i właśnie z tego powodu trzymał butelkę w zasięgu ręki. Problem polegał na tym, że – jak sobie tłumaczył – przez Cheyenne przebiegała linia kolejowa i nie brakowało tu saloonów zaspokajających oczekiwania graczy. Wyprawa do Denver czy do Kansas w celu złapania pociągu na wschód także nie miała sensu, gdyż mógł to równie dobrze uczynić, nie ruszając się z miejsca.

Trudność polegała na tym, że Chase przebywał zaledwie o dzień jazdy od tej jędzy o oczach niczym turkusy, od tej czarownicy, o której – niezależnie od ilości wypitego alkoholu – nie przestawał myśleć ani na chwilę. Raz nawet doszło do tego, że zaczął rozważać możliwość wyprawy na ranczo. Rachel jednak na pewno już nie chciała go widzieć, a i Jessie zapewne wolałaby już nigdy go nie ujrzeć.

Upijał się więc, aby zabić głupie pomysły.

Kiedy usłyszał, że Jessie przybyła do miasta, był kompletnie zalany. Dlaczego nie potrafił wyrzucić tej dziewczyny ze swego życia? Co ona w sobie miała? Wywróciła cały jego świat do góry nogami. Do tej pory zawsze bez problemu zapominał o byłych kochankach. Alkohol nie pomagał w najmniejszym nawet stopniu. Gdy Jessie znajdowała się tak blisko, potrzebował czegoś więcej. Stojąc przy końcu baru, powiódł wzrokiem po saloonie i dostrzegł, że przy osobnym stoliku siedzą dwa okropne typy – sługusy Bowdre'a. To właśnie oni powiedzieli, że Jessie jest w mieście; najchętniej by ich za to zastrzelił. Aby przestać wreszcie myśleć o Jessie, postanowił wdać się z nimi w bójkę. Potem wypatrzył Srebrną Annie, która zapewne zaspokoiłaby jego potrzeby lepiej niż bijatyka.

Annie należała niewątpliwie do najładniejszych dziewczyn pracujących w saloonie. Niestety, nie znaczyło to wiele. Przydomek otrzymała dzięki srebrnym wstążeczkom wplecionym we włosy oraz barwie oczu, które wydawały się bardziej srebrne niż szare – z powodu swej szklistości. Świadczyło to zapewne o tym, iż właścicielka oczu gustowała w czymś znacznie mocniejszym niż alkohol, ale Chase'a zupełnie to nie obchodziło. Nie miał prawa potępiać cudzych słabości, ulegając jednocześnie własnym.

Annie zaczepiała Chase'a już wielokrotnie, ale nie dawał się skusić. Być może popełnił błąd. Jak brzmiało to stare powiedzenie, mówiące, że o jednej kobiecie najłatwiej zapomnieć dzięki drugiej?

Dużo później kompletnie już pijany Chase wylądował w pokoju Annie, gdzie otoczył go zapach tanich perfum. W pokoju panował mrok. Jakąś cząstką swego umysłu Summers wiedział, że tak naprawdę wcale nie chce tu być. Ale przyszedł z nadzieją, że w ramionach Annie zapomni o Jessie. Kiedy jednak nagi wczołgał się do łóżka, nie mógł znaleźć Srebrnej. Obmacał pościel, ale na próżno.

– Gdzie jesteś, Annie? – spytał wojowniczo, zdecydowany mieć to wreszcie za sobą.

Z drugiego końca pokoju rozległ się jej śmiech, a potem Chase nagle usłyszał głośne parsknięcie. Zanim miał szansę cokolwiek z tego zrozumieć, odezwał się męski głos:

– Myślisz, że dostał za mało od mamusi i córeczki?

– A niech cię! Teraz wie, że tu jesteśmy – warknął drugi mężczyzna.

– Nie muszę się tym przejmować, skoro mam to, nie?

– Cholera!

Chase uczynił wysiłek, aby usiąść na łóżku.

– Co…?

Poczuł przeszywający ból w plecach. Upadł twarzą na łóżko. Usiłował wstać, ale zupełnie mu się to nie udawało. Potem zaś wszystko znikło. Pochłonęła go czarna próżnia.

– Ty tępy dupku! – zaklął Charlie. – Dlaczego to zrobiłeś?

– Miałem z nim na pieńku – odparł Clee obronnym tonem. – Poza tym nie bałem się go tak bardzo jak ty.

– Ale nie kazano nam go zabić, prawda? – spytał Charlie podniesionym głosem.

– Ach, co to za różnica?

– Laton nie chciał kłopotów; nie teraz, kiedy dziewczyna dowie się, co robił na północy. Chce ją wysiudać z pominięciem prawa i tych innych bzdur. Lubi stawiać na swoim, a ty popsułeś mu szyki.

– Cały ten pomysł był głupi, jeśli chcesz wiedzieć. Nie mieliśmy pewności, czy Blairówna pozbędzie się faceta tylko dlatego, że znaleźli go tutaj nieprzytomnego. Laton denerwował się po prostu tym, że on spędza całe tygodnie w mieście. Wylany z posady czy martwy nie wygada nic dziewczynie, nawet jeśli coś niepotrzebnie wyniuchał.

– Módl się, żeby Laton podszedł do tego tak samo. A co z Annie?

Dziewczyna widziała zaledwie zarys sylwetek obu mężczyzn. Było jej bardzo żal przystojnego gracza, ale on nie żył, a ona potrzebowała towaru, który obiecali jej zbrodniarze.

– Tu jest ciemno – odparła szybko. – Nic nie widziałam.

– Dobra z ciebie dziewczynka, Annie – zachichotał Clee. Charlie nie wydawał się ubawiony.

– Trzeba wezwać szeryfa. Może przeszukajmy temu facetowi kieszenie, niech myślą, że dokonano rabunku.

– Lepiej będzie zabrać mu spodnie – zaproponował rozsądnie Clee. – Wyobraź sobie, że on nie żyje, a ona wrzeszczy wniebogłosy. Jaki złodziej miałby czas na przeszukiwanie kieszeni?

– Dobra, dobra – wymamrotał Charlie. Wcale mu się nie podobało to wszystko. Cieszył się jednak, że Clee potrafi zręcznie przeprowadzić jedyny plan, jaki mogli w takiej sytuacji wymyślić.

Загрузка...