— Heleno Siergiejewno — powiedział Standol od drzwi, przepuszczając przodem Milicę i Stiepanowa — proszę powiedzieć z łaski swojej, kto poza panią głosował w ubiegłym roku za udzieleniem kredytów na konserwację cerkwi św. Serafina?
— Stiepanow — odpowiedziała Helena Siergiejewna.
— Poznałem — powiedział Stiepanow. — Nawet bez tego bym poznał. Pani w ogóle mało się zmieniła. Dzień dobry, Heleno Siergiejewno. Gratuluję reinkarnacji.
— Stiepanie Stiepanowiczu, jakże się cieszę! — powiedziała Helena. — Przynajmniej jeden żywy człowiek. Bo znaleźliśmy się w jakiejś fałszywej sytuacji.
— Poza dobrem i złem — powiedział Ałmaz Bity z podłogi. Akurat razem z Wanią budował kolejkę linową z nici, pudełek po zapałkach i najrozmaitszych drobnych przedmiotów. Nogi Ałmaza opierały się o ścianę i w ogóle było mu niewygodnie, ale inaczej nie dałby sobie rady z budową.
Stiepanow wypełnił pokój swym ogromnym ciałem i położył album na stole.
— Proszę przyjąć moje najszczersze wyrazy współczucia — powiedział. — Dopiero co byłem świadkiem kolejnego niepowodzenia naszych młodych przyjaciół w redakcji. Co innego marzyć o kanarku na dachu leżąc na tapczanie, co innego zaś domyślić się, że to właśnie on sfrunął na parapet i wyciągnąć po niego rękę.
— Bity — powiedział Ałmaz podnosząc się z podłogi jak młody lew, wolno prostując potężne członki. — Jeden z winowajców tego zamieszania. Ale wcale nie żałuję.
— Pewnie, pewnie — zgodził się Stiepanow. — To bardzo szlachetne z pańskiej strony, że zgodził się pan podzielić z innymi takim interesującym sekretem.
— Z początku nie chciałem — powiedział Ałmaz. — Myślałem, że z tego mogą wyniknąć tylko kłopoty.
— A teraz? — zapytała Helena.
— Teraz za późno żałować. Ale kto mi odpowie, czy ludziom potrzebna jest nowa młodość? Do niej też trzeba się przyzwyczaić.
— A pan się przyzwyczaił?
— Nie od razu — odparł Ałmaz. — Prawdziwa młodość bywa tylko raz, dopóki się nie wie, co po niej nastąpi.
— Racja — zgodziła się Helena.
— Ale ty się nie martw — powiedział Ałmaz. — Zabiorę cię na Syberię, a tam znajdzie się odpowiednie zajęcie., Proszę mi powiedzieć — zwrócił się do Stiepanowa. — , Skoro pan już wie wszystko o naszych przygodach, czy zgodziłby się pan, jeśli zostałoby jeszcze nieco eliksiru, przyłączyć się do nas?
— Nie wiem — powiedział z namysłem Stiepanow. — Chyba jednak nie. Jestem zupełnie zadowolony z mojego wieku. Może tylko chciałbym nieco schudnąć. Nadmierna waga przeszkadza.
— To żaden kłopot — wtrącił Standal. — W Moskwie umieścimy pana w Instytucie Żywienia. Stanie się pan smukły jak Apollo. Będziemy mieli znakomite kontakty w świecie lekarskim. W ogóle wszystkie wielkie odkrycia z początku spotykały się z niedowierzaniem i oporami, wywoływały dyskusje, spory i tak dalej. Może, kiedy zjawimy się w Moskwie z receptą na wieczną młodość, z niepełną receptą, nie wszyscy nam uwierzą. A nawet ci, którzy uwierzą, uwierzą nie od razu.
— Ale ja przecież uwierzyłem! — wykrzyknął Stiepanow. — Co więcej, znając wasze przejściowe trudności finansowe, jestem gotów wam pomóc. Mam trochę oszczędności. Oddacie mi później, kiedy sytuacja się polepszy.
— To lubię — powiedział Ałmaz.
— Stiepan Stiepanycz jest puszkinistą — wyjaśnił Standal. — Uwierzył nam, kiedy obejrzał album.
— Tak, interesuję się twórczością Puszkina.
— Milica go znała — zauważył Ałmaz.
— Wie pan, że jakoś trudno mi było w to uwierzyć — wyznał Stiepanow. — Ale uwierzyłem.
— A ja jakoś się z nim nie zetknąłem — powiedział Ałmaz. — Chociaż byłem w owym czasie w Petersburgu i mógłbym uratować Puszkina.
— Cooo?! — Stiepanow opadł ciężko na krzesło, a Wania odskoczył do kąta, obawiając się, że krzesło natychmiast się rozpadnie i jego szczątki zbombardują obecnych.
— Zwariować można — powiedział Stiepanow. — Nigdy by mi coś takiego nie przyszło do głowy.
— Szkoda, że nie spotkaliśmy się wczoraj — odparł Ałmaz. — Byłem wtedy o wiele starszy.
— Ale proszę mi opowiedzieć o Puszkinie — błagał Stiepanow. — Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi! Pan wspomniał o możliwości jego uratowania, prawda? Czy to był żart?
— Nie, to nie był żart — odpowiedział Ałmaz. — Tylko teraz mamy zbyt mało czasu na tę długą historię.
— Proszę opowiedzieć — odezwała się Helena. — Dla Stiepana Stiepanowicza to jest bardzo ważne.
— Heleny usłucham — powiedział Ałmaz. — Helenie nie potrafię odmówić, bo ona pojedzie ze mną na Syberię.
— Proszę nie mówić głupstw przy dziecku — oburzyła się Helena.
— Pojedziesz — powiedział Ałmaz z przekonaniem. — W styczniu roku 1837 wracałem z Paryża do Rosji. Miałem w Sankt Petersburg u spotkać się z pewnym człowiekiem, przekazać mu listy i pieniądze. A człowieka tego poznałem na Placu Pałacowym w roku dwudziestym piątym…
— Ma pan na myśli powstanie dekabrystów? — zapytał Stiepanow.
— Naturalnie — powiedział Ałmaz.
— Zwariować można — powtórzył Stiepanow.