Pod koniec października, ale nadal jest ciepło. Stoliki wystawione przed kawiarnie i brasserie. Siedzę przy jednym z takich stolików z Jacquesem, studentem teologii. W Polsce krzesła w kawiarniach są ustawione naprzeciw siebie, co jest dość naturalne, bo ludzie spotykają się tam by ze sobą porozmawiać. We Francji krzesła są poustawiane w taki sposób, że siedzi się koło siebie, ale będąc zwróconym nie do rozmówcy, a do ulicy. Aby popatrzeć sobie w oczy, czy żeby po prostu czasem spojrzeć na siebie trzeba co chwilę wykonywać dziwne półobroty. Jest to męczące, więc po kwadransie tak jak inni rozmawiając gapię się na ulicę.
– Jacques, ja nigdy nie nauczę się pisać po francusku. Pisany francuski jest językiem obrazkowym. Jeśli nie widziałeś nigdy jakiegoś słowa nie jesteś w stanie napisać go poprawnie.
– Jedz francuski petit déjeuner, pij francuskie wina a ortografia sama ci się wleje do głowy – zadowolony ze swej recepty Jacques schrupał piątego rogalika.
– Wiesz co, jak już udzielasz porad, to mógłbyś na moment zapomnieć o tym, że jesteś Francuzem i nie opowiadać mi o jedzeniu, o piciu, a normalnie jak teolog poradzić jakąś modlitwę do Ducha Świętego, żeby zesłał mi dar chociaż dwóch języków obcych.
– Jakbyś mnie pytała co zrobić, żeby nie grzeszyć, to poradziłbym ci litanię, ale ty masz problem z językiem francuskim, no to poradziłem ci coś adekwatnego do twego zmartwienia. Ale, ale widzisz tych dwóch na skrzyżowaniu? Zgadnij z jakiego są zakonu.
Przez ulicę przechodziło właśnie dwóch zakonników w brązowych habitach.
– Nie wiem, może franciszkanie.
Jacques, student teologii zaprzeczył – Nie, nie. To jest zakon przebierańców.
– A co ty mówisz – zdziwiłam się. – Zwykli zakonnicy.
– Zwykli może w średniowieczu, jak te ich sukienki były oznaką ubóstwa. Teraz biedni nie chodzą w czymś takim.
– Nie masz racji – próbowałam przekonać Jacquesa. – Dobrze gdy zakonnik wygląda jak zakonnik, a poza tym tradycja. W Krakowie jest taka długa ulica, wzdłuż niej kasztanowce, mury i kościoły. Kiedy spadnie śnieg, rano, jeszcze cicho i zakonnice idą rzędem tą ulicą, w czarnych długich płaszczach to jesteś teraz i dwieście lat temu i każdej zimy, patrząc na tę czarną procesję przez śnieg.
– Zobaczysz pójdziesz do piekła dla estetów – Jacques pogroził mi rogalikiem.
– A ty do piekła dla postępowych teologów. Jacques zaśmiał się: – W którym to kręgu piekła?
– W takim gdzie są najcięższe męki i brak rogalików.
Zapłaciliśmy rachunek, to znaczy ja za kawę a on za dziesięć rogalików i trzy kawy.