Najlepszą pracą poświęconą ikonografii Marii-Magdaleny jest książka Mademoiselle Madeleine Delpierre. Książka ta pozostała w rękopisie i znajduje się w bibliotece Luwru. Nie jestem studentką Szkoły Luwru więc nie mogę korzystać z jej wspaniałego księgozbioru. Próbuję przekonać jednak bibliotekarza, żeby pożyczył mi do czytelni tę jedną jedyną książkę, której nigdzie indziej nie można dostać.
– Nie wolno. Musi się pani zapisać do Szkoły Luwru.
Nie mam ochoty zapisywać się do tej snobistycznej szkółki dla panienek z dobrych domów. Ale co innego mi pozostało.
– Dobrze, zapiszę się na jeden semestr. Gdzie jest sekretariat?
– Niestety, teraz mamy połowę listopada i nie przyjmuje się nowych studentów – poinformował mnie z satysfakcją bibliotekarz.
– No to jak? Żeby wypożyczyć książkę muszę się zapisać, ale zapisać się nie mogę bo już jest za późno.
Bibliotekarz wzruszył ramionami i poszedł jeść nieśmiertelne petit déjeuner. Pani, która go zastępowała powiedziała, że nie muszę się nigdzie zapisywać. Ten jeden, jedyny raz mogę przeczytać książkę w czytelni. Praca Mademoiselle Delpierrc, napisana w roku 1947, okazała się być pracą doktorską i znajdowała się według katalogu w archiwum biblioteki czyli w zupełnie innym budynku. Przeszłam przez Cour Carrée, dostałam przepustkę i dotarłam do archiwum. Bardzo sympatyczna pani przejrzała katalog, w którym wyczytała że praca Mademoiselle Delpicrre znajduje się w bibliotece Muzeum Galliera.
Cóż przyjemniejszego, jak przejechać się metrem, między stacjami Luwr i Jena. Na miejscu dowiedziałam się, iż Muzeum Galliera jest „Muzeum Mody i Stroju”, a do biblioteki można wejść wyłącznie po wcześniejszym (przynajmniej o dzień) zaanonsowaniu się sekretarce. Zrobiłam cierpiętniczą minę cudzoziemca spieszącego się właśnie na samolot do swego zamorskiego kraju i w końcu portier pozwolił mi wejść.
Panie bibliotekarki, zdumione moim pytaniem o pracę Mademoiselle Delpierre stwierdziły, że w Luwrze na pewno ktoś się pomylił, bo one żadnej książki o Marii-Magdalenie nie mają. Wracam do Luwru, telepiąc się pół godziny zatłoczonym metrem. Przepustka, Cour Carrée, bardzo uprzejma pani jeszcze raz sprawdza katalog i odsyła mnie z powrotem do Muzeum Galliera. Tam ponownie pertraktacje z portierem i znowu zdumione panie bibliotekarki, ale tym razem zdumione nieco rozsądniej: – Jak u nas w muzeum stroju może być książka o świętej i w dodatku o świętej, której jedynym strojem były jej włosy.
Mocny argument, ale nie mam siły wracać do Luwru. Namawiam panie do poszperania w katalogu, lecz ku memu zdziwieniu dzwonią do dyrektorki Muzeum. Po chwili dyrektor zjawia się osobiście w postaci uroczej starszej pani przedstawiającej się mi jako Mademoiselle Delpierre.
Miałam ogromne szczęście, że Mademoiselle Delpierre jeszcze cieszy się dobrym zdrowiem i pracuje, w przeciwnym razie nigdy bym nie mogła przeczytać doktoratu, który przechowuje u siebie w prywatnym mieszkaniu a nie, jak to mylnie informują katalogi, w bibliotece Muzeum Galliera.
Opłaciło się poszukiwanie pracy Mademoiselle Delpierre. Dzięki niej znalazłam fotografię dwunastowiecznego portalu kościoła w Neuilly-en-Donjon, na którym przedstawiono zarazem Marię-Magdalenę i Ewę. Po lewej stronie płaskorzeźby – Adam i Ewa w Raju jedzący owoc zakazany: Grzech. Po prawej – uczta u Szymona, Maria-Magdalena jawnogrzesznica pochylona przed Chrystusem namaszcza olejkiem Jego stopy: Pokuta. Poniżej Madonna trzymająca Dzieciątko i Trzej Królowie oddający Mu pokłon.
Komentarz pod opisem portalu: Jest to najbardziej rozbudowana scena namaszczenia stóp Chrystusa. W średniowiecznej sztuce francuskiej scenę tę ograniczano do przedstawienia Marii-Magdaleny i Jezusa pomijając pozostałe postacie.
Jeśli para Adam-Ewa była dla gnostyków alegorią androgyniczności, to jaką rolę odgrywa w tej symbolice Maria-Magdalena porównywana do Ewy? Stopy, głowa, wieża, Maria z Magdali, Maria Matka Jezusa, Ewa. A jak rozumieć następujący fragment Księgi Rodzaju: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę”. Musi istnieć proste wyjaśnienie, ale jak na nie trafić? Mario-Magdaleno pomóż, bo sama nic tu nie wymyślę.