Człowiek, którego Austin znał pod imieniem Iwan, rozejrzał się ciekawie po kaplicy ku pamięci Romanowów. Austin zademonstrował mu właśnie śpiewające krzesło.
– Niesamowite – powiedział Rosjanin. – To ważne odkrycie.
Austin uśmiechnął się krzywo.
– Więc kowboje walący ze wszystkich luf są rozgrzeszeni?
– Wręcz przeciwnie. Właśnie tak chciałem to rozegrać.
Austin pokręcił głową.
– Dziwny z ciebie facet, Iwan.
– Możliwe, ale w tym wypadku działałem logicznie – odparł Rosjanin. – Proszę nie zapominać, że mam pańskie dossier i znam pańskie metody z własnego doświadczenia. Wiedziałem, że takie ostrzeżenie będzie najlepszym sposobem ściągnięcia pana tutaj.
– Po co ten makiawelizm? Można było po prostu mnie zaprosić do współpracy. Jestem zgodnym facetem.
– W tych sprawach nie jest pan naiwniakiem. Gdybym w Stambule poprosił pana o pomoc, co by pan odpowiedział, zważywszy burzliwą historię naszych stosunków?
Austin wzruszył ramionami.
– Nie wiem.
– Ale ja wiem. Mógłby pan pomyśleć, że to pułapka. Sprytny sposób rewanżu za przeszłość – odrzekł Iwan i dotknął blizny na policzku.
– Rosjanie słyną z umiejętności gry w szachy. Musisz przyznać, że chęć rewanżu to silna motywacja.
– Nauczyłem się panować nad własnymi emocjami i wykorzystywać emocje innych, żeby ich pokonać. Podejrzewam, że gdybym poprosił pana o pomoc, poszedłby pan z tym do swoich szefów. A rząd amerykański sprzeciwiłby się tej operacji.
– Dlaczego?
– Niektórzy pańscy rodacy wspierają siły wywrotowe w Rosji.
Austin uniósł brwi.
– Ktoś, kogo znam?
– Możliwe, ale wątpię, by mi pan uwierzył. Więc na razie zachowam to dla siebie.
– A skąd wiesz, że nie działałem oficjalnie?
– Nie wmówi mi pan, że pański rząd wydałby zgodę na tajną inwazję na obce państwo.
– O ile wiem, NUMA była jeszcze niedawno agencją rządową.
– Nie pana jednego rozpracowałem, panie Austin. Mam kartoteki wszystkich znaczących ludzi w NUMA. Od pańskiego partnera Joego Zavali poczynając, na admirale Sandeckerze kończąc. Obaj dobrze wiemy, że poczciwy admirał nigdy nie pozwoliłby na operację zbrojną. Chyba że pod jego kontrolą – zakończył z uśmiechem Rosjanin.
– Wygląda na to, że dobrze odrobiłeś lekcje – przyznał Austin.
– Poznanie NUMA od wewnątrz było konieczne, ponieważ chcę skorzystać z jej usług.
– Nie rozumiem?
– Służby wywiadowcze we wszystkich krajach są infiltrowane przez wrogów. Wszyscy komandosi, których widział pan dziś w akcji, służą ze mną od lat. Ale zawsze może się znaleźć jakaś czarna owca. Uczciwość NUMA jest bezdyskusyjna. Krótko mówiąc, potrzebuję waszego transportu i łączności globalnej, waszego wspaniałego wywiadu i urządzeń badawczych.
– Dzięki za uznanie, ale nie wiem, czy będę mógł pomóc. Jestem tylko jednym z tysięcy ludzi w agencji.
– Niech pan nie będzie taki skromny, panie Austin. Nie przeprowadziłby pan tej operacji bez milczącej zgody admirała Sandeckera i Rudiego Gunna.
Austin był zaskoczony, że Iwan tyle wie o NUMA.
– Zresztą i tak nie mam takiej władzy, żeby dać ci wszystko, czego chcesz.
– Kiedy dowie się pan, co grozi Ameryce, zacznie pan mówić inaczej. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni.
– To inna sprawa. Jeszcze mi nie powiedziałeś, jakie to zagrożenie.
– Tylko dlatego, że sam nie wiem.
– Ale jest realne?
– O, tak, panie Austin. Znając aktorów tego dramatu, powiedziałbym, że bardzo realne.
Austin ciągle nie wiedział, na ile można wierzyć Iwanowi. Czuł jednak, że Rosjanin mówi poważnie.
– Może któryś z Kozaków coś wyśpiewa?
Pietrow uśmiechnął się krzywo.
– Obaj powinniśmy byli pomyśleć o tym wcześniej. Ich przywódcą był ten wielki brodacz. Umarli niestety nie mówią.
– Przykro mi, ale w tych okolicznościach nie dało się tego uniknąć. Ciekaw jestem, jak długo ty i twoi chłopcy chowaliście się w lesie?
– Od świtu. Wylądowaliśmy kilka kilometrów stąd. W nocy dotarliśmy tu lądem. Zobaczyłem kuter rybacki i sądziłem, że jest pan na pokładzie. Nie wiedziałem, że już dostaliście się na brzeg. Zaskoczyliście nas. Pojawiliście się jak spod ziemi. Gratuluję udanej infiltracji.
Austin zignorował komplement.
– Więc widzieliście, że załoga naszej łodzi podwodnej jest w opałach?
– Obserwowaliśmy ich. Uprzedzę pańskie pytanie. Tak, wkroczylibyśmy. Moi ludzie przygotowywali się już do ataku. Ale pan i pański przyjaciel ubiegliście nas. Nasza interwencja nie wydawała się konieczna. Sądząc po masakrze, jakiej dokonaliście, myślałem, że wylądował tu co najmniej pluton amerykańskich marines. Wątpię, żeby Kozacy coś nam wyśpiewali. Mieli tylko strzec tego kompleksu. Ostatni z carów…
Pietrow podszedł do ołtarza i dotknął fotografii.
– Ładna korona – rzekł Austin.
– Ten, kto włoży koronę Iwana Groźnego, rządzi Rosją – odrzekł Pietrow i uśmiechnął się na widok zdumionej miny Austina. – Stare rosyjskie powiedzenie. Niech pan nie doszukuje się w nim ukrytej przepowiedni. Kto jest na tyle silny, żeby utrzymać ten ciężar na głowie, i na tyle groźny i brutalny, żeby zdobyć tę koronę, potrafi rządzić tym krajem.
– Gdzie jest teraz ta korona?
– Zniknęła po rewolucji razem z innymi skarbami carskimi. Kiedy biali wkroczyli do Jekaterynburga, gdzie prawdopodobnie zamordowano cara, znaleźli listę rzeczy rodziny panującej. Niektóre odzyskano, ale powszechnie uważa się, że na liście była tylko część majątku, który rodzina carska miała przy sobie podczas tułaczki. Najwartościowszych rzeczy, w tym korony, nigdy nie znaleziono.
– Spisano brakujące skarby?
– Tak, ale lista gdzieś przepadła. Przypuszczalnie przed upadkiem komunizmu miało ją KGB. Przeprowadziłem dochodzenie i doszedłem do wniosku, że lista nadal gdzieś musi istnieć.
– To skąd wiedziałeś o koronie?
– Widziałem to i inne zdjęcia. Jest zrobiona z dwóch części. Jedna przedstawia wschodnie, druga zachodnie imperium. Dwugłowy orzeł to herb Romanowów. Kula, na której siedzi, symbolizuje władzę na ziemi.
– Musi być warta fortunę.
– Nie można jej wycenić w dolarach ani w rublach. Korona i inne skarby wzięły się z potu i krwi rosyjskiego ludu, który widział w carze Boga. Był najbogatszym człowiekiem na świecie. Miał dochody z milionów kilometrów kwadratowych ziemi, z kopalń złota i srebra. Nasi imperatorzy lubowali się w błyskotkach niczym barbarzyńcy. Car to rosyjski odpowiednik cezara. Emirowie i szachowie składali mu dary o niewiarygodnej wartości.
– Rodzina na zdjęciu nie wygląda na zachwyconą swoim bogactwem.
– Wiedzieli, że korona to bardziej przekleństwo niż błogosławieństwo. Miał ją nosić słabowity Aleksander, choć wątpliwe, czy żyłby tak długo, żeby zająć miejsce ojca. Chorował na hemofilię, spotykaną w europejskich rodzinach panujących.
– Kto zbudował tę kaplicę?
– Najpierw pomyślałem, że Razow. Wyobrażam go sobie, jak siedzi tutaj i marzy, że pewnego dnia będzie władcą Rosji. Ale zastanawia mnie dekadencki wystrój tamtego apartamentu w głównym kompleksie. Razow uchodzi za ascetę. Za to mnich Borys podobno lubi rozpustę. Stylem życia dziwnie przypomina Rasputina. Pewnie spędza tu więcej czasu niż Razow. Razow chciałby przywrócić przeszłość, a obłąkany Borys żyje nią.
– To zupełne odwrócenie ról.
– Być może, ale jedno jest pewne: obu trzeba powstrzymać – powiedział Pietrow, patrząc Austinowi prosto w oczy. – I pan musi mi w tym pomóc.
Austin nadal był sceptyczny.
– Zastanowię się. Na razie muszę odetchnąć świeżym powietrzem.
Pietrow złapał go za ramię.
– Może pański rodak pana przekona. Pamięta pan, co powiedział wielki amerykański filozof i patriota Thomas Paine? “Nie bronię kilku akrów ziemi, lecz sprawy”.
Austin spodziewał się, że Pietrow ma informacje na temat książek filozoficznych z jego półek.
– A jakiej sprawy ty bronisz, Iwan?
– Być może, naszej wspólnej.
– Nie zrozum mnie źle, ale jakoś nie widzę cię wymachującego sztandarem obrońców macierzyństwa i amerykańskiego stylu życia.
– Dość się namachałem sztandarem z sierpem i młotem, kiedy jako pionier brałem udział w pochodach pierwszomajowych. Tu chodzi o ważniejsze sprawy. Nie pozwólmy, żeby przeszkodziła nam przeszłość.
Austin zauważył, że twarde spojrzenie Pietrowa trochę złagodniało.
– Chyba jesteśmy skazani na siebie, czy tego chcemy, czy nie.
– Więc pomoże mi pan?
– Nie mogę mówić za NUMA, ale zrobię, co się da – odrzekł Austin i wyciągnął rękę. – Chodź, partnerze. Mam jeszcze coś, co cię zainteresuje.
Ruszył przodem przez labirynt do schronu dla okrętu podwodnego. Pietrow natychmiast rozpoznał okręt.
– Klasy India – powiedział. – Był przeznaczony do transportu małych łodzi podwodnych, używanych przez siły specjalne.
– Skąd się tu wziął?
– Na świecie kwitnie handel poradzieckim uzbrojeniem.
– Ale to nie skrzynka z AK-47.
– Mój kraj zawsze robił wszystko na wielką skalę. Za odpowiednią cenę mógłby pan pewnie kupić krążownik. Jak pan wie, w czasach zimnej wojny Związek Radziecki zwodował kilkanaście ogromnych okrętów podwodnych. Wiele wycofano ze służby i unieszkodliwiono w różny sposób. Jednak biorąc pod uwagę żałosną sytuację naszych sił zbrojnych, wszystko jest możliwe. To może być ważny trop. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł sprzedać takiego kolosa bez niczyjej wiedzy. Przeprowadzę dyskretne śledztwo. Co mówiła załoga waszej łodzi podwodnej NR-1?
– Rozmawiałem z jednym z nich. Łódź uprowadził rzekomy naukowiec. Przetransportowano ją na grzbiecie tego okrętu podwodnego i użyto do wydobycia jakiegoś ładunku z zatopionego frachtowca. Porywacze nadal przetrzymują kapitana i sternika, więc zapewne planują dalsze wykorzystanie NR-1. Może warto sprawdzić, kto jest właścicielem tego miejsca?
– Już to zrobiłem. Ten teren nadal należy do rządu rosyjskiego. Dwa lata temu został wydzierżawiony prywatnej firmie. Podobno miała tu być przetwórnia ryb.
– Z tego, co widziałem, wynika, że dzierżawcę bardziej interesowało to, co jest pod ziemią niż na powierzchni. Wiadomo, co to za firma?
– Tak. To filia Atamana.
Austin skinął głową.
– Tak myślałem. Powinienem wracać na górę. Joe będzie się zastanawiał, co się z nami stało.
Poszli z powrotem plątaniną korytarzy i schodów. Z ulgą wydostali się na słońce i świeże powietrze. Ku zaskoczeniu Austina na boisku nie było już trupów.
Pietrow ubiegł jego pytanie.
– Zanim zeszliśmy na dół, kazałem moim ludziom zaciągnąć zwłoki do lasu i pochować.
– Bardzo humanitarnie.
– Nie chciałem zostawiać żadnych śladów widocznych z powietrza – odparł Pietrow i zerknął na strącony helikopter. Ruszyli przez boisko w tamtym kierunku. – Zająłem się martwymi, panu zostawiam żywych.
Miękkie lądowanie helikoptera wyglądało na prawdziwy cud. Kozacy podziurawili kulami górną część kokpitu i obudowę silnika. Kaela siedziała po turecku na ziemi i robiła notatki. Austin uśmiechnął się najbardziej ujmująco, jak tylko potrafił. Poczuła jego cień i podniosła wzrok.
– Jaki mały jest ten świat – powiedział.
Przeszyła go twardym spojrzeniem, ale on niezrażony usiadł obok niej.
– Ładnie z twojej strony, że zadałaś sobie tyle trudu, żeby przełożyć naszą umówioną kolację.
– To ty nie przyszedłeś.
– Dlatego cieszę się, że mogę cię przeprosić. Spróbuję wynagrodzić ci to przy najbliższej okazji.
Uniosła brwi.
– Przeprosić za to, że wystawiłeś mnie do wiatru, czy za to, że podkradłeś mi kapitana Kemala?
Urok osobisty Austina nie podziałał na Kaelę. Sprawa okazała się trudniejsza niż myślał.
– Dobrze, zastosujmy metodę małych kroków. Po pierwsze, przepraszam za tamtą kolację. Coś mi nagle wypadło i nie zdążyłem. Co do kapitana Kemala, musisz przyznać, że popełniłaś błąd. Trzeba było mu zapłacić za ten okres, kiedy byłaś w Paryżu. Wtedy nikt by go nie wynajął.
– Oszczędź mi tych pouczeń, dobrze? Nie przyszło mi do głowy, że go podkupisz. Przecież ostrzegłeś mnie, żebym trzymała się z daleka od tego miejsca, bo wkraczanie na terytorium rosyjskie nie jest zbyt bezpieczne.
Austin zerknął na wrak helikoptera.
– Musisz przyznać, że miałem rację.
Kaela westchnęła.
– Przyznaję. Jednak założę się, że nikt nie zaprosił tu ciebie ani twojego kumpla z NUMA na herbatkę.
– Zgadza się, ale to nie ma nic do rzeczy.
Kaela skrzywiła się.
– Jakbym słyszała moją matkę. Przyjmuję twoje przeprosiny za to, że nie przyszedłeś na naszą randkę. Na szczęście moi producenci znaleźli forsę na wynajęcie helikoptera, więc Kemal nie był mi potrzebny. Ale coś mi jesteś winien.
Austin dostrzegł podejrzany błysk w bursztynowych oczach. Najwyraźniej chciała wykorzystać jego poczucie winy.
– Bawisz się ze mną jak kot z myszą.
Odrzuciła głowę do tyłu i wybuchnęła śmiechem.
– Należy ci się za ten fałszywy uśmieszek i za ten “mały świat”. Cwaniak! Zaraz zapytasz, spod jakiego jestem znaku. Koziorożca, jeśli cię to ciekawi.
– Nie chciałem, żeby to wypadło jak barowy podryw, ale jeśli już o tym mowa, jestem spod znaku Ryb.
– Ryb? Pasuje do faceta z NUMA – stwierdziła Kaela i odłożyła notes. – Radzę ci zrezygnować z barowych podrywów. Z twoimi tekstami będziesz co noc sypiał sam.
Naprawdę mu się podobała. Była twarda, a jednocześnie kobieca. Bardzo inteligentna i dowcipna. Cechy, które zawsze podziwiał. W dodatku w ładnym opakowaniu.
– Dobrze, połknąłem haczyk i możesz mnie wyciągnąć. Co knujesz i czego chcesz ode mnie?
– Na początek prawdy. Na przykład, co tu robisz? Kim są ci twardziele w czarnych ubraniach? Dlaczego miejscowi są tak wrogo do nas nastawieni?
– Potrzebne ci to do reportażu?
– Głównie dla samej siebie. Ciekawość to najlepsze narzędzie pracy dobrego reportera.
Austin nie lubił krętactwa, ale nie chciał wciągać Kaeli i jej ekipy do niebezpiecznej gry. Dwa razy mieli szczęście. Trzecie spotkanie z tymi facetami mogło się źle skończyć.
– Nie tylko ty jesteś ciekawska. Po pierwszym spotkaniu z tymi typami na koniach ja też chciałem wiedzieć więcej. Poza tym czułem, że powinienem coś zrobić dla Mehmeta, kuzyna Kemala.
– Znalazłeś bazę okrętów podwodnych?
– Tak. Całkiem spora.
– Wiedziałam, że tu jest! Chcę ją zobaczyć.
– Proszę bardzo, ale możesz mieć problem z tamtym gościem – uprzedził Austin i wskazał Pietrowa, który wracał właśnie z lasu, gdzie sprawdzał robotę swoich ludzi.
– Kto to?
– Iwan. On tu rządzi.
– Wojskowy?
– Sama go zapytaj.
Kaela chwyciła notes i zerwała się na nogi.
– Jasne, że zapytam.
Poszła w kierunku Rosjanina. Austin obserwował z zaciekawieniem, jak prowokacyjnie wykorzystywała swoją kobiecość: jedna noga wysunięta do przodu, wyeksponowane biodro, zabójczy uśmiech.
Iwan stał z założonymi rękami niczym granitowy posąg. Kiedy skończyła popisy, powiedział kilka słów. Kaela wyprostowała się nagle, odwróciła się na pięcie i wróciła do Austina.
– Co za uparty palant! – parsknęła. – Powiedział, że baza należy do rządu rosyjskiego i nie wolno tu wchodzić. Dodał jeszcze, że jeśli nie wyniosę się stąd zaraz, mogę się spodziewać przykrych konsekwencji. Ale i tak zrobię reportaż. Mam film.
Poszła sprężystym krokiem do helikoptera. Przy wraku kręcili się Lombardo i Dundee. Pokazali jej kupkę metalu i plastiku, która została z kamery wideo. Kaela zrezygnowana wróciła do Austina.
– Wygląda na to, że zabierzemy się z tobą – powiedziała.
Od strony plaży nadchodził Joe Zavala. Sprawdzał, czy załoga NR-1 dopłynęła do kutra rybackiego. Austin przeprosił Kaelę i wziął go na bok.
– Wszyscy są na pokładzie – zameldował Zavala.
– Dobra wiadomość, ale mamy problem. Trzeba zabrać Kaelę i jej ekipę, a nie chcę, żeby się zbliżali do załogi NR-1.
Joe zerknął z podziwem na reporterkę.
– Więc ucieszysz się, kiedy ci powiem, że “Argo” miał nas na oku i monitorował transmisje radiowe. Właśnie gadałem z Atwoodem. Wysłali łódź po załogę NR-1. Na kutrze Kemala będzie pusto.
– Poproś, żeby nas też zabrali. Potem połącz się z Kemalem, powiedz mu, że przenosimy się na “Argo”, i zapytaj, czy zamiast nas nie wziąłby kilku innych pasażerów.
Zavala zasalutował energicznie.
– Tak jest, sir.
Kiedy Joe rozmawiał z kutrem, Austin zawiadomił Kaelę i jej przyjaciół, że załatwił im rejs pierwszą klasą.