30

Waszyngton


Odrzutowiec NUMA był jednym z wielu samolotów, lądujących na lotnisku krajowym w Waszyngtonie. Jednak w przeciwieństwie do maszyn regularnych linii, które kołowały za pojazdami naziemnymi do swoich terminali, turkusowy samolot usiadł w zamkniętej strefie na południowym krańcu lotniska niedaleko starego hangaru z zaokrąglonym dachem. Silniki zamilkły i z cienia wyjechały trzy granatowe samochody ze zgaszonymi światłami. Stanęły rzędem obok maszyny.

Z pierwszego samochodu wysiedli dwaj marines i cywil. Żołnierze stanęli na baczność przy schodkach, mężczyzna z czarną teczką wspiął się szybko na górę i zastukał w drzwi. Otworzyły się po chwili i Austin wystawił głowę na zewnątrz.

– Jestem kapitan Morris, lekarz ze szpitala marynarki wojennej – przedstawił się cywil. – Przyjechałem zbadać naszych ludzi.

Spojrzał ponad ramieniem Austina i zobaczył Logana i sternika, leżących w fotelach.

– Boże! – przeraził się. – Nie żyją?

– Są zalani w trupa. W drodze z Portland świętowaliśmy ich powrót do domu. Wypili trochę za dużo bąbelków. Te dwa mięśniaki z piechoty morskiej mogłyby im pomóc zejść na dół.

Doktor Morris zawołał żołnierzy. Marines sprowadzili podwodniaków po schodkach na płytę. Chłodne nocne powietrze otrzeźwiło Logana i sternika. Pożegnali się wylewnie z Austinem i Troutem i powlekli wężykiem do środkowego samochodu. Konwój wystartował z piskiem opon. Austin i Trout zostali w obłoku spalin.

Ledwo tylne światła zniknęły z oczu, z cienia wyłoniła się jakaś postać.

– Oto wdzięczność marynarki. Mogliby przynajmniej zamówić wam taryfę do domu – usłyszeli znajomy głos.

Austin zerknął na odjeżdżające samochody.

– Marynarka nie lubi pokazywać swojego kosztownego sprzętu wywiadowczego i lotniskowców takim niepewnym typom jak my.

– Przełkną to – odrzekł z rozbawieniem Sandecker. – Podwieźć was?

– To najlepsza propozycja, jaką dziś słyszałem.

Austin i Trout wsiedli do dżipa cherokee, zaparkowanego w pobliżu. Sandecker gardził limuzynami i wszelkimi innymi symbolami władzy. Wolał jeździć terenówką z garaży NUMA.

Austin zadzwonił do Sandeckera z Maine i zdał mu relację z operacji. Na George Washington Memorial Parkway admirał powiedział:

– Zasłużyliście na medal za wejście na tamten statek.

– Bardziej cenię sobie wyjście stamtąd – odparł Trout z sarkastycznym humorem. – Choć po zobaczeniu sieci z drugiego końca może na zawsze przestanę łowić ryby.

Sandecker zachichotał.

– Jesteście pewni, że nikt z “Atamana” nie będzie podejrzewał was o wykradzenie tych dwóch ludzi?

– Kilka osób mogło nas zapamiętać i skojarzą to z brakującymi skafandrami i otwartym basenem. Ale wątpię, żeby przyszło im do głowy, że to z góry zaplanowana akcja.

– Zgadzam się z tym. Zameldują Razowowi o zniknięciu podwodniaków, ale uznają, że utonęli. Jeśli nawet będą podejrzewali obcą ingerencję, nie powiedzą o tym Razowowi ze strachu o własne życie.

– Może dowiedzieć się prawdy, kiedy marynarka ogłosi, że uratowano całą załogę NR-1.

– Poprosiłem departament marynarki, żeby siedzieli cicho. A załoga wraz z rodzinami trafi do ustronnej nadmorskiej posiadłości na wypoczynek.

– Zyskamy na czasie.

– Każda minuta jest cenna. Wyśpijcie się dobrze. Spotkamy się rano.

Sandecker odwiózł Trouta do jego domu w Georgetown i odstawił Austina do Fairfax. Austin rzucił na podłogę torbę podróżną i wszedł do przestronnego pokoju ze starymi meblami z półkami pełnymi książek i płyt, stanowiących kolekcję jazzu nowoczesnego.

Na automatycznej sekretarce migała czerwona lampka. Odsłuchał wiadomości i ucieszył się, że Joe Zavala wrócił z Anglii. Wziął z lodówki wysoką puszkę piwa Speckled Hen Ale i usiadł z telefonem w czarnym skórzanym fotelu. Joe zgłosił się po pierwszym sygnale. Długo rozmawiali. Zavala zdał relację z wyprawy do lorda Dodsona, Austin opowiedział o wizycie Jenkinsa w NUMA i udanej akcji na “Atamanie”.

Kiedy skończyli, Austin wyszedł na pomost i wciągnął głęboko rzeczne powietrze. Rozjaśniło mu to umysł. Zaczął rozmyślać o dramacie, który rozegrał się dziesiątki lat temu na Morzu Czarnym.

Po upływie takiego czasu ludzie walczący wtedy o życie byli równie niematerialni jak światełka żarzące się niczym świetliki wzdłuż brzegu Maryland. A jednak po osiemdziesięciu latach echa ich głosów ciągle jeszcze brzmiały.

Według raportu Zavali, caryca i jej córki podróżowały frachtowcem “Odessa Star” z częścią carskiego majątku. Statek został zaatakowany i zatopiony. Skarb prawdopodobnie dostał się w ręce Razowa. Austin nic rozumiał, po co facet bogatszy od Krezusa zadał sobie tyle trudu, żeby wydobyć ładunek wraku. Widać chciwość nie ma granic.

Ważniejszy był fakt, że uratowała się wielka księżna Maria. Lord Dodson obawiał się, że ujawnienie tego wywoła polityczny zamęt. Austinowi nie podobała się milcząca aprobata Wielkiej Brytanii w tamtej sprawie. Jednak winni tego skandalu od dawna już nie żyją. Austin ciekaw był, jaki to ma związek z Atamanem i ewentualnym spiskiem przeciwko Stanom Zjednoczonym.

Zerknął na zegarek. Nie zdawał sobie sprawy, że zrobiło się tak późno. Wdrapał się do sypialni w wieżyczce starej wiktoriańskiej przystani, runął na łóżko i niemal natychmiast zasnął.


Austin wstał o świcie. Włożył koszulkę, szorty i czapkę baseballową. Włączył ekspres do kawy i zszedł na dół. Trzymał tam swój siedmiometrowy skul wyścigowy Mass Aero. Zamierzał powiosłować rano na Potomaku. Wyjmował osiemnastokilową łódź ze stojaka, gdy usłyszał telefon. Zirytował się, że ktoś zakłóca mu stały rozkład dnia. Wbiegł po schodach na górę i chwycił słuchawkę.

– Max i ja mamy to – oznajmił Yaeger ochrypłym ze zmęczenia głosem. – To znaczy, prawie mamy.

– Powinienem się cieszyć czy martwić?

– Może jedno i drugie – odrzekł Yaeger. – Max pracowała nad tym całą noc. Odwaliła cholerny kawał roboty. Włącz komputer, to ci pokażę.

Austin wszedł do sieci i odebrał e-mail. Rosyjski dokument na ekranie miał kilka linijek ozdobnego pisma i dekoracyjną ramkę.

– Co to jest?

– Menu – odparł Yaeger. – Pierwsza pozycja to zakąska. Kawior z bieługi. Reszta to lista rosyjskich dań bankietowych. Perlmutter byłby zachwycony. Po lurowatej porannej kawie i lukrowanych pączkach ten jadłospis wygląda zachwycająco.

– Potem postawię ci porządne śniadanie. Chcesz powiedzieć, że po tym wszystkim, co przeszliśmy, mamy teraz tylko kawior?

– Tak i nie. To menu jest w rzeczywistości zestawem plików zakodowanych steganograficznie. To sposób na ukrywanie wiadomości w obrazach. Potrzebne jest do tego specjalne oprogramowanie. Człowieku, ich spec od zabezpieczeń jest naprawdę dobry! Nawet Max miała kłopoty. Napisałem nowy program do rozwiązania tej zagadki. Patrz…

Pojawiło się szare okno dialogowe.

– Co to?

– Prosi o hasło.

– A co z tamtym, którego użyliśmy, żeby wejść do komputera na statku?

– “Trojka” doprowadziła mnie do tego punktu. Teraz potrzebuję nowego hasła.

Austin jęknął.

– Więc wróciliśmy do punktu wyjścia.

– Tak i nie. Max przegląda możliwe słowa i ich kombinacje. Znajdzie odpowiedź, ale to może potrwać kilka dni.

– Nie mamy czasu – odparł Austin.

– Więc mam inny pomysł, który może ci pomóc. Pliki wskazują na to, że centrum dowodzenia jest gdzie indziej, nie na twoim tajemniczym statku. Znajdź centralę, to może uzyskamy hasło.

Austinowi kręciło się w głowie, jak po każdej rozmowie z Yaegerem.

– Muszę pomyśleć. Odezwę się.

Wrócił na dół i zepchnął łódź na wodę. Usadowił się w wąskim kadłubie i przez dziesięć minut rozgrzewał się na jednej czwartej swoich możliwości. Stopniowo zwiększył tempo wiosłowania do dwudziestu ośmiu ruchów na minutę. Nie odrywał oczu od wskazań automatycznego trenera. Kiedy złapał rytm, lekki skul pomknął gładko po zamglonej powierzchni rzeki niczym żywe srebro.

Austin nie używał rękawiczek, więc czuł wodę przy każdym zanurzeniu wioseł. Chciał wypocić z siebie wściekłość na to, co zobaczył na “Sea Hunterze”. Po pewnym czasie gniew zelżał, choć całkiem nie ustąpił. Austin zawrócił szerokim łukiem i skierował się do domu. Wciągnął łódź na pomost po pochylni. Rzucił na kupę przepocone ubranie, wziął prysznic i ogolił się. Włożył jasnobrązową marynarkę sportową, koszulkę polo w morskim kolorze i jasne spodnie.

Zdrowy sen i energiczne wiosłowanie pozwoliły mu perspektywicznie spojrzeć na sytuację. Otrząsnął się z myśli, które go rozpraszały, skoncentrował się na człowieku stojącym za tym wszystkim – na Razowie. Musi go znaleźć. Podniósł słuchawkę i zadzwonił do Rudiego Gunna. Komandor nie pozbył się dawnych nawyków z marynarki. Zjawiał się w biurze, zanim większość ludzi zdążyła wypić pierwszą filiżankę kawy.

– Właśnie miałem do ciebie dzwonić, Kurt. Admirał Sandecker mówił mi o waszej udanej akcji. Gratulacje dla ciebie i Paula.

– Dzięki, Rudi. Niestety, to nie koniec. Kluczem do wszystkiego jest Razow. Nie wiesz przypadkiem, gdzie się podziewa?

– Chciałem ci to powiedzieć. Szalony Rosjanin wynurzył się na powierzchnię. Jego superjacht lada chwila zawinie do Bostonu.

– Jak go namierzyłeś? Przez wywiad czy przez satelitę?

– Ani jedno, ani drugie. Przeczytałem to w dziale gospodarczym “Washington Post”. Posłuchaj:


Rosyjski potentat górniczy Michaił Razow przypływa dziś do Bostonu, gdzie uroczyście otworzy międzynarodowe centrum handlu. Razow, który jest również ważną postacią polityczną w swoim kraju, wyda wieczorem przyjęcie dla osobistości rządowych i innych gości na swoim jachcie, uważanym za jeden z największych prywatnych statków na świecie. Wizyta jest częścią jego podróży po głównych portach Wschodniego Wybrzeża.


– Ładnie z jego strony, że zaoszczędził nam czasu i fatygi – odrzekł Austin.

– To nie pasuje do tego, co słyszałem o tym dżentelmenie. Zastanawiam się, co naprawdę kombinuje.

– Może wejdę na pokład i zapytam go?

– Mówisz poważnie?

– Oczywiście. Niech wie, że mamy go na oku. Potrząśniemy tym drzewem i zobaczymy, co spadnie.

– Lepiej, żebyś pod nim nie stał.

Austin pomyślał o sugestii Yaegera, że należy znaleźć centrum dowodzenia. Człowiek typu Razowa nigdy nie wypuściłby niczego spod swojej kontroli. A jacht był jego domem i centralą jego światowej korporacji.

– Nie możemy stracić takiej okazji. Muszę wejść na pokład jachtu.

– Moglibyśmy ci załatwić zaproszenie z ramienia NUMA.

– Podziałałoby jak czerwona płachta na byka. Mam inny pomysł. Oddzwonię do ciebie.

Austin wyłączył się i wygrzebał z portfela wizytówkę. Potem wybrał numer w Nowym Jorku.

– “Niewiarygodne tajemnice” – zgłosiła się recepcjonistka.

Zapytał, czy Kaela Dorn wróciła z terenu.

– Chyba tak. Mogę wiedzieć, kto dzwoni?

Austin przedstawił się, przygotowany na lodowate powitanie. Zaskoczył go ciepły ton Kaeli.

– Witam, panie Austin. Ranny ptaszek z pana.

– Słyszałem, że kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje.

– Nie jestem Panem Bogiem. Czym mogę służyć?

– Po pierwsze, powiedz mi, dlaczego jesteś taka miła.

– A nie powinnam? Uratowałeś mi życie. I jeszcze załatwiłeś transport do Stambułu na kutrze kapitana Kemala.

– Nie był to “Queen Elizabeth II”, o ile sobie przypominam.

– Nieważne. W drodze powrotnej kapitan opowiedział mi o pewnym wraku i zabrał mnie tam. Statek był duży i stary. Podejrzewam, że jego wielkość mierzono kiedyś w łokciach.

– Arka Noego?

– Kto wie? Więc jeszcze raz dziękuję i pytam poważnie, co mogę dla ciebie zrobić. Mimo że wciąż jesteś mi winien kolację.

– Co byś powiedziała na zapiekankę fasolową po bostońsku?

– Myślałam raczej o żeberkach jagnięcych w Four Seasons.

– Proszę bardzo. Ale najpierw potrzebuję twojej pomocy. Dziś wieczorem w porcie bostońskim odbędzie się oficjalne przyjęcie na jachcie. Jest mi potrzebna wejściówka prasowa.

– Da się z tego zrobić reportaż?

– Ewentualnie. Ale nie teraz.

– Zgoda, ale pod jednym warunkiem. Idę z tobą. I dobrze się zastanów, zanim odmówisz.

Austin przez moment pomyślał o niezwykłej urodzie Kaeli.

– Umowa stoi. Przylecę na lotnisko Logan.

Zaproponował czas i miejsce spotkania.

Odłożył słuchawkę i zapatrzył się w przestrzeń. Jego niebieskie oczy miały nieobecny wyraz. Znalezienie centrum dowodzenia Razowa mogło być przełomem w tej sprawie. Ale z jeszcze innego powodu chciał wejść na jacht. Borys.

Загрузка...