W mieście panowała cisza.
Niebo zmywało po kolejnym dniu oblężenia kurz i sadzę. Lekki deszcz, niesiony zmiennymi podmuchami wiatru, zacinał z ukosa.
SS – Hauptscharführer Hans Heide wyszedł ze swojej kwatery przy Bischofstrasse. Po jego przeciwdeszczowym płaszczu natychmiast spłynęły krople wody. Takie same krople ściekały po tapecie w kuchni mieszkania po przeciwnej stronie ulicy, gdzie dzisiaj wybuch bomby burzącej odkleił od budynku ścianę frontową.
Runęła w gruzy, bezwstydnie odsłaniając wnętrza. Cały budynek stał się podobny do gigantycznego domku dla lalek w którym różne kolory ścian tworzyły wstrząsającą dla estety kakofarbię. Ukośny deszcz ciął zatem po ścianach kuchni i pokojów, co niektórym mieszkańcom zdawało się nie przeszkadzać. Jeden z nich na widok Heidego odstawił czajnik z kuchenki i przeszedł do innego pomieszczenia, z ulicy niewidocznego. Następnie zbiegł po schodach i stanął w bramie, wbijając wzrok w plecy idącego esesmana.
Ten szedł dość szybko w stronę Neumarkt. Minął restaurację „Gauhaus” i wbiegł w Langeholzgasse. Człowiek ze zniszczonej kamienicy chyłkiem ruszył za nim przez podcienia Deutsche Bank. Tam stał potężnie zbudowany mężczyzna z papierosem w ustach. Przywitali się wzrokiem i zamienili rolami.
Olbrzym ruszył za Heidem, a jego towarzysz stanął na rogu i z dłońmi na kolanach ciężko oddychał jak po długim biegu. Na Neumarkt Heine rozejrzał się i na Langeholzgasse zobaczył w oddali dużego mężczyznę, który właśnie się pochylił, by zawiązać sznurowadła.
Heide stanął obok fontanny z Neptunem i zapalił papierosa. Duży wyprostował się i zniknął na Kupferschmiedestrasse. Esesman dopalił papierosa i dokładnie zlustrował plac – Wolno zszedł po schodach prowadzących pod powierzchnię placu, a potem nagle wybiegł.
Plac był pusty. Heide znów zszedł na dół, uspokojony zabębnił w drzwi prowadzące do podziemia. Otworzył mu strażnik w wiśniowym mundurze nieistniejącej formacji wojskowej. Na piersi strażnika dyndały osobliwe medale, na których wygrawerowane były usta. Pagony były ozdobione spinkami w kształcie kobiecych ciał. Strażnik powitał Heinego kiwnięciem głowy i wpuścił go bez słowa.