WIEDEŃ, CZWARTEK 1 KWIETNIA 1954 ROKU,
DZIEWIĄTA RANO

Walter Kridl, recepcjonista z hotelu „Karntnerhof” usiadł za ladą i odruchowo sięgnął po gazety, które abonował właściciel hotelu pan Alfred Anhauser.

Na wierzchu leżał „Wiener Kurier” z ogromnymi zdjęciami, przedstawiającymi prawdopodobnie tego samego mężczyznę w różnych okresach życia.

Na jednej fotografii czterdziestokilkuletni mężczyzna ubrany był mundur SS i czapkę z trupią główką, na drugiej – ten sam człowiek nosił elegancki garnitur, a wokół jego twarzy krzewiła się bujna siwa broda.

Pod fotografią biegły wielkie litery: „Czy salzburski kupiec Walter Crestani jest komendantem obozu koncentracyjnego w Breslau – Bergstrasse?

„Kridl zaciekawiony i nieco zaniepokojony zajrzał na stronę trzecią gazety, gdzie miały być zamieszczone dalsze informacje na temat siwowłosego i siwobrodego mężczyzny.

Recepcjonista szybko odnalazł artykuł i czytał z wypiekami: „Dnia 31 marca w hotelu „Carantania” zostały znalezione bestialsko zmasakrowane zwłoki kupca z Salzburga, 57 – letniego Helmuta Crestaniego.

Z dobrze poinformowanego policyjnego źródła wiemy, że Crestani był podejrzany o zbrodnie, jakich się miał rzekomo dopuścić w obozie koncentracyjnym Breslau – Bergstrasse, jako SS – Obersturmbahnführer Hans Gnerlich komendant tego obozu.

Naszym zdaniem zdjęcia zamieszczone na s.1 przedstawiają tego samego człowieka, a Państwo jak sądzą?

Gdyby nie okoliczności dokonania zbrodni (ciało obnażone do połowy pozbawione było prawej dłoni), można by sądzić, że morderstwo jest aktem zemsty ze strony jakiegoś więźnia prześladowanego przez Gnerlicha.

Wszyscy, którzy pomogą policji w ujęciu sprawców, mogą liczyć na nagrodę w wysokości 40 000 szylingów, jaką zaoferował zarząd firmy „Cresto”, której prezesem był Helmut Crestani. Swoją drogą, jesteśmy bardzo ciekawi, czy firma nie boi się spadku obrotów, gdyby wyszła na jaw hitlerowska przeszłość jej szefa”.

Kridl odłożył gazetę i rozejrzał się po swoim kantorku, w którym tydzień temu miotał nim jakiś olbrzym.

Czuł jeszcze ciosy jego butów. A teraz jego obolałe nerki i żebra udzielały mu dobrych rad. Kridl mógłby wiele powiedzieć o starym podsłuchu, założonym jeszcze przez gestapo, o Crestanim, który był przetrzymywany w jego hotelu przez trzy dni i noce, oraz o siwym eleganckim starcu z poparzoną twarzą, który powiedział „Mamy go!”, wychodząc w towarzystwie olbrzyma. Kridl mógłby przy tym nieźle zarobić. Mógł, ale nie chciał.

Загрузка...