Epilog

Waszyngton, trzy miesiące później


– Skuaak!

– Spokojnie, Nolan! – Wysypałem na dłoń nasiona słonecznika i wsadziłem rękę do klatki.

– Skuaak!

– Masz, wsuwaj. Grubster otarł się o moją łydkę.

– Dobra, stary, teraz ty.

Patrząc na niego, można by pomyśleć, że zżera wszystko, co się rusza, taki był potężny i wypasiony. Tymczasem Grubster, odkąd wprowadziliśmy się do nowego domu w Georgetown, zaczął jadać tylko konserwy dla kotów w najlepszym gatunku.

– Pewnie mu się wydaje, że awansował w hierarchii społecznej – żartowała Laura. – To wzmacnia jego poczucie własnej wartości.

Wstawiłem do tostera kromkę chleba i poszukałem otwieracza do konserw. Otworzyłem puszkę łososia z ryżem i całą jej zawartość wygarnąłem do dużej, białej miski Grubstera, z namalowanym na dnie uśmiechniętym, kocim pyszczkiem. Pogłaskałem kota, podrapałem za uszami i słuchałem jego radosnego mruczenia, kiedy pałaszował konserwę.

– Skuaak! Pomachałem w powietrzu grzanką, dopóki nie ostygła.

Pokruszyłem ją na małe kawałki i wrzuciłem do klatki Nolana.

– Wszyscy zadowoleni? Odpowiedziała mi błoga cisza. Ciepły, sobotni poranek był zapowiedzią upalnego dnia. Laura jeszcze spała, więc już chciałem wracać do łóżka, aby obudzić ją pocałunkiem na dzień dobry, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi.

– Chwileczkę! – zawołałem i skoczyłem do sypialni, aby wciągnąć przynajmniej spodnie.

– Pan MacDougal? Polecony dla pana.

– Dla mnie? Ciekawe, skąd?

– Wiem tylko, że z Oregonu. Nie wiem, czego się właściwie spodziewałem, ale z pewnością nie tego. Do listu było dołączone krótkie pisemko od adwokata z Salem, zawiadamiające, że zgodnie z ostatnią wolą mojej siostry, list ten został wysłany w trzy miesiące od oficjalnego stwierdzenia jej zgonu. Drżącą ręką rozprostowałem kartki.

Najdroższy Fordzie!.

Nie wiem, czy dziś wieczorem znów połączysz się ze mną, ale jeśli tak, to będziesz wiedział, co zrobiłam. Przykro mi, że sprawiam Ci taki ból, ale byłabym wdzięczna, gdybyś mi towarzyszył przynajmniej duchowo.

Od czego tu zacząć? Najlepiej od początku. Paul i ja wiązaliśmy wielkie nadzieje z naszym wynalazkiem. Udało mi się dokonać syntezy jednego z opiatów z neurotransmiterem odpowiedzialnym za proces pamięci i otrzymany związek okazał się trwały. Kiedy jeszcze badania laboratoryjne dowiodły, że jest nietoksyczny i powoduje głębokie zmiany u zwierząt doświadczalnych – sądziliśmy, że odnaleźliśmy klucz do mechanizmu działania pamięci i popędu płciowego. Nie przewidzieliśmy jednak wszystkiego lub niektóre skutki wymknęły się nam spod kontroli, więc ci dranie z VioTechu zmusili nas do zaprzestania dalszych badań.

Tak naprawdę zakręcili nam kurek dlatego, że Paul i ja wypróbowaliśmy ten lek na sobie i ktoś doniósł o tym kierownictwu. Palnęłam ogromne głupstwo, ale na początku wydawało mi się to cudowne, szczególnie seks dostarczał niezapomnianych wrażeń. Kiedy zwolniliśmy się z VioTech-u, byłam już mocno uzależniona. Paul bał się ryzykować, chociaż lubił, jak go to pobudzało, ale zawsze się pilnował, żeby nie wziąć za dużo, i to go uratowało.

Musieliśmy jednak zwiększyć nasze moce produkcyjne, a ja chciałam jeszcze popracować nad tym środkiem, aby zmienić jego właściwości, bo musiał być dawkowany pod kontrolą. Zaproponowaliśmy więc współpracę Cotterowi Tarcherowi, bo Paul, znając go, przypuszczał, że go to zainteresuje. I rzeczywiście, Cotter raz spróbował i sam zaofiarował się, że skłoni swoich rodziców, aby sponsorowali nasze badania. Wyobrażał sobie, że zbije na tym dziki majątek. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że poinformuje o wszystkim swojego wujka, Johna Molinasa, który był dealerem narkotyków, a także drugiego dealera, Dela Cabrizo.

Nasze prace nad ulepszaniem tego farmaceutyku nie dawały żadnych wyników, natomiast mój stan się pogarszał, bo narkotyk całkowicie wziął nade mną górę. Wstyd się przyznać, co wyczyniałam przez ostatnie sześć miesięcy – wśród mężczyzn, z którymi żyłam, znalazł się nawet Del Cabrizo! A kiedy jeszcze okazało się, że Laura pracuje w policji antynarkotykowej, dostałam zupełnego fioła na jej punkcie. Odchodziłam od zmysłów, bo ta obsesja nie dawała mi spokoju. Wciąż prześladowała mnie jej urojona obecność, aż w końcu nie mogłam tego dłużej znieść i próbowałam popełnić samobójstwo. Wydawało mi się, że zabijając siebie, zabiję także ją.

Twoje przybycie przyniosło mi ulgę, ale uciekłam ze szpitala po telefonie od Cottera. Uprzedził mnie, że Del Cabrizo wie o Twoim spotkaniu z Laurą i ma zamiar zabić Was oboje. Nie wiem, skąd się o tym dowiedział, ale bałam się o Ciebie. Nie mogłam zrobić nic innego niż uciec i się ukryć. Na pewien czas zatrzymałam się u Roba Morrisona, który też był moim kochankiem. Zabili go, ponieważ pokrzyżował ich plany.

Del Cabrizo żądał ode mnie prowadzenia dalszych prac nad narkotykiem, co dało mi możliwość gry na zwłokę. Obiecałam, że będę kontynuować badania pod warunkiem, że Cię nie zabiją, ale nie mogłam zapobiec porwaniu. Zobowiązali się zachować Cię przy życiu, jeśli pomogę im przy zacieraniu śladów i przeniesieniu produkcji do leśnego szałasu pod Spokane. Po tej akcji miałam znów podjąć prace badawcze.

Charliego Ducka zabili, bo zaczął coś podejrzewać i za dużo węszył. Bałam się, co się stanie, jeśli ujawni to, co wykrył, więc powiedziałam o tym Delowi. Wydałam tym wyrok śmierci na staruszka, bo Del Cabrizo wysłał ludzi, żeby przeszukali jego dom. Paul przekazał mi, że wmusili w niego dużą dawkę narkotyku, a następnie zastrzelili go, kiedy próbował się wyrwać.

Tak mi przykro, że musiałeś tyle wycierpieć! Czy mi to kiedykolwiek wybaczysz? Dobrze choć, że udało Ci się uciec. Zawsze mi imponowało, że miałam brata policjanta. Byłeś moim idolem.

Jak widzisz, ponoszę odpowiedzialność za tyle śmierci i cierpienia, które spowodowałam. W końcu udało mi się wyzwolić, ale Paul ciągle jest w ich łapach. Jeśli zechcesz, na pewno go namierzysz, ale wtedy zabiją go, gdy tylko się zorientują, że jesteś na tropie. Zresztą, pewnie zabiją go tak czy inaczej, bo za mało wie, aby móc im dalej pomagać. Proszę Cię tylko, żebyś nie Ty był tym, kto ruszy za nim w pościg.

Chciałam, żebyś się o tym dowiedział i nie wyrzucał mnie całkiem z pamięci, a zachował choćby jakieś słodko-gorzkie wspomnienie. Nieważne, kim byłam, ani kim się stałam, grunt, że kochałam Cię, Fordzie.

A skoro już mowa o miłości, koniecznie powinieneś zostać z Laurą. Ona idealnie pasuje do Ciebie. Zegnaj, mój najdroższy!

Twoja Jilly


Złożyłem kartki i wsunąłem je z powrotem do koperty. Rozpaliłem w kominku, a kiedy ogień zaczął porządnie buzować – ostrożnie wsadziłem kopertę między największe płomienie. Przysiadłem w kucki przy kominku i obserwowałem, jak płonie. Nie ruszyłem się stamtąd, póki nie upewniłem się, że nie zostało po niej śladu.

– Mac, po co rozpaliłeś w kominku? Musi być chyba ze trzydzieści stopni! – rozległ się głos mojej żony.

Powoli wstałem i wróciłem do Laury. Przytuliłem ją mocno.

– Masz pojęcie, że znalazłem jakieś stare zdjęcie, na którym ściskam dziewczynę? Spaliłem je, żebyś nie była zazdrosna.

– Skuaak!

– Widzisz, Nolan mi wierzy.

– Ja też – zapewniła, ale wyczułem wahanie w jej głosie.

Przytuliłem ją jeszcze mocniej i trzymałem długo w objęciach.

Загрузка...